2 lata temu leczyłam w tym miejscu dwa koty Oskara i Tonika. W ciągu 6 tygodni obydwa umarły. Ich choroby nie były ze sobą powiązane.
Przygotowałam bardzo rozbudowany, rzeczowy komentarz, ale z jakiegoś powodu nie został opublikowany.
W tym miejscu spotkałam się z niekompetencją i licznymi zaniedbaniami. Z Oskarem chodziłam przez tydzień. Mimo zgłaszania, że kot po lekach czuje się coraz gorzej, nie podjęto żadnych działań i nie zlecono dodatkowych badań (badania krwi, usg fast, kardiolog we własnym zakresie).
Tonik był leczony w tym miejscu około 2 tygodni. Codziennie zatrzymywany w lecznicy na wielogodzinne kroplówki – nie pozwolono mi towarzyszyć mu – taka polityka lecznicy. Był leczony przez Weronikę Olchowik.
Podam tylko przykłady zaniedbań:
– wydano mi innego kota
– wydano mi na noc kota z temperaturą 40 stopni
– wydano mi kota z zasikanym opatrunkiem, który został przykryty czystym opatrunkiem.
– zarażono mojego kota calicivirusem, co spowodowało, że mój trzeci kot również ciężko chorował. Co więcej ów trzeci kot został źle zdiagnozowany przez stomatologa ŻLW i niemal trafił pod nóż (gdyby nie powtórna wizyta u dr Kubickiego prawdopodobnie by tego nie przeżył – calici bardzo obniża odporność)
– Nie rozpoznano potwornego bólu kręgosłupa u Tonika spowodowanego siedzeniem w klatce – wzmocnienie stresu
– diagnoza kardiologa była błędna.
Przenieśliśmy się do Elwetu – tam zbyt późno dowiedziałam się o wielu błędach.
Bardzo bardzo odradzam to miejsce. Wszyscy są bardzo życzliwi, ale weterynarze okazali się niekompetentni. Weronika Olchowik obecnie pracuje w Bemowskiej Lecznicy.
8 kwi
Natalia
Obsługa
Placówka
Leczenie
Godna polecenia
Nie polecam. Nigdy już tam nie wrócimy. Przyszliśmy z dysząca psinką, cała gorąca i nieswoją. Lekarz chciał zmierzyć temperaturę, jednak piesek wyrywał się i piszczał ze strachu (pierwszy raz, zawsze normalnie była badana). Weterynarz pan TADEUSZ BAGAN stwierdził, że nasz pies jest CHORY PSYC HICZNIE oraz dodał, że psy ze schroniska powinny być traktowane antydepresantami. Dodał również, że WSPÓŁCZUJĘ NAM PSA i że jest skrzywiony na umyśle a nie chory fizycznie. A to wszystko tylko dlatego, że pies piszczał i uciekał od termometru. Lekarz policzył za taką przyjemność 90 zł.
Niedość, że nie została zbadana, dostaliśmy diagnozę choroby psychicznej tylko dlatego, że pies bał się termometru.WSTYD. Klinika ma pozytywne opinie i bardzo traci cała przez takie wybryki. Czujemy się urażeni a z szoku nie potrafiliśmy nawet postawić się lekarzowi i powiedzieć czegokolwiek.
Omijać szerokim łukiem ludzie.
Opinie o “Żoliborska Klinika Weterynaryjna”
sie
2 lata temu leczyłam w tym miejscu dwa koty Oskara i Tonika. W ciągu 6 tygodni obydwa umarły. Ich choroby nie były ze sobą powiązane.
Przygotowałam bardzo rozbudowany, rzeczowy komentarz, ale z jakiegoś powodu nie został opublikowany.
W tym miejscu spotkałam się z niekompetencją i licznymi zaniedbaniami. Z Oskarem chodziłam przez tydzień. Mimo zgłaszania, że kot po lekach czuje się coraz gorzej, nie podjęto żadnych działań i nie zlecono dodatkowych badań (badania krwi, usg fast, kardiolog we własnym zakresie).
Tonik był leczony w tym miejscu około 2 tygodni. Codziennie zatrzymywany w lecznicy na wielogodzinne kroplówki – nie pozwolono mi towarzyszyć mu – taka polityka lecznicy. Był leczony przez Weronikę Olchowik.
Podam tylko przykłady zaniedbań:
– wydano mi innego kota
– wydano mi na noc kota z temperaturą 40 stopni
– wydano mi kota z zasikanym opatrunkiem, który został przykryty czystym opatrunkiem.
– zarażono mojego kota calicivirusem, co spowodowało, że mój trzeci kot również ciężko chorował. Co więcej ów trzeci kot został źle zdiagnozowany przez stomatologa ŻLW i niemal trafił pod nóż (gdyby nie powtórna wizyta u dr Kubickiego prawdopodobnie by tego nie przeżył – calici bardzo obniża odporność)
– Nie rozpoznano potwornego bólu kręgosłupa u Tonika spowodowanego siedzeniem w klatce – wzmocnienie stresu
– diagnoza kardiologa była błędna.
Przenieśliśmy się do Elwetu – tam zbyt późno dowiedziałam się o wielu błędach.
Bardzo bardzo odradzam to miejsce. Wszyscy są bardzo życzliwi, ale weterynarze okazali się niekompetentni. Weronika Olchowik obecnie pracuje w Bemowskiej Lecznicy.
kwi
Nie polecam. Nigdy już tam nie wrócimy. Przyszliśmy z dysząca psinką, cała gorąca i nieswoją. Lekarz chciał zmierzyć temperaturę, jednak piesek wyrywał się i piszczał ze strachu (pierwszy raz, zawsze normalnie była badana). Weterynarz pan TADEUSZ BAGAN stwierdził, że nasz pies jest CHORY PSYC HICZNIE oraz dodał, że psy ze schroniska powinny być traktowane antydepresantami. Dodał również, że WSPÓŁCZUJĘ NAM PSA i że jest skrzywiony na umyśle a nie chory fizycznie. A to wszystko tylko dlatego, że pies piszczał i uciekał od termometru. Lekarz policzył za taką przyjemność 90 zł.
Niedość, że nie została zbadana, dostaliśmy diagnozę choroby psychicznej tylko dlatego, że pies bał się termometru.WSTYD. Klinika ma pozytywne opinie i bardzo traci cała przez takie wybryki. Czujemy się urażeni a z szoku nie potrafiliśmy nawet postawić się lekarzowi i powiedzieć czegokolwiek.
Omijać szerokim łukiem ludzie.