Jak głosi tytuł słynnej bajki, wszystkie psy idą do nieba. Czy rzeczywiście tak jest? Trudno udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, ale zarówno Kościół, jak i przede wszystkim właściciele psiaków próbują znaleźć chociaż częściową odpowiedź na to pytanie. Jak to więc jest, czy psy idą do nieba?
Pytanie o to, co się dzieje z psami po śmierci, zadają sobie zarówno dorośli, jak i mali właściciele psów. Śmierć ukochanego zwierzaka jest bardzo trudnym i czasem wręcz traumatycznym przeżyciem. Osoby wierzące, które liczą na życie po śmierci, próbują radzić sobie ze śmiercią czworonoga tak, jak radzą sobie ze śmiercią bliskich im osób. Tłumaczą sobie oraz dzieciom, że Reksio, Felek czy Burek jest teraz „tam u góry” i cieszy się mile spędzonym czasem razem z innymi pieskami.
Pewności tego, że tak rzeczywiście jest, nikt nam jednak nie zagwarantuje. Gdzie więc szukać odpowiedzi, kiedy zastanawiasz się, co się stało lub co stanie się z Twoim czworonożnym przyjacielem po śmierci?
Dusza psa po śmierci – dwie sprzeczne teorie
Jedni próbują podejść do sprawy w bardzo racjonalny sposób, traktując psa jako istotę, która czuje, myśli i zmienia się, ale która po śmierci po prostu na zawsze koczy swój żywot. Tak podchodzą do śmierci zazwyczaj osoby, które na co dzień z wiarą nie mają wiele wspólnego. Życie jest dla nich pewnym zamkniętym procesem i dotyczy to zarówno ludzi, jak i wszystkich zwierząt na ziemi, w tym również ukochanych psów.
Inaczej jednak widzą tę kwestię osoby wierzące, które wierzą w życie po śmierci w niebie lub w innym miejscu, do którego mają trafić wszyscy ludzie. Każda religia ma swoje własne zdanie na temat tego, co czeka nas w zaświatach. Niektóre religie traktują zwierzęta z taką samą czcią i godnością, jak ludzi i według nich psy, koty i każde inne zwierzę trafi do „nieba” tak samo jak każdy inny człowiek, który na to zasłużył.
Czy psy idą do nieba? Niejasne stanowisko Kościoła
Jakie zdanie w tej kwestii ma wiara katolicka? Podstawowym zagadnieniem dotyczącym tej kwestii jest to, czy psy mają duszę. Chociaż dusza jako taka nigdy nie została zbadana, czy uchwycona przez naukowców, religia chrześcijańska głosi, że część człowieka, właśnie w postaci duszy, trafia po śmierci do nieba.
Jak jest z psami? Dusza psa wydaje się być jeszcze bardziej skomplikowanym tematem, niż w przypadku człowieka. Zdecydowanie brak jakichkolwiek przesłanek na temat tego, że zwierzęta taką duszę posiadają. Nie ma o tym mowy w Piśmie Świętym, czy w innych źródłach, na których opiera się wiara chrześcijańska.
Kościół długo też bronił zdania, że tylko człowiek, jako istota w pełni unikalna i stworzona na podobieństwo Boga ma przywilej posiadania duszy, a więc co za tym idzie, życia po śmierci. Jednocześnie Kościół wykluczał psy oraz inne zwierzęta z tego przywileju, szerząc naukę, że żadna istota poza człowiekiem nie posiada duszy, nie może się też więc dostać do nieba.
Dusza psa – kwestia sporna trzech papieży
W samej instytucji kościelnej temat ten budzi sporo kontrowersji. Kolejni papieże zaprzeczają sobie nawzajem i wygłaszają zmienne poglądy na tę kwestię. Pierwszym papieżem, który wyłamał się z konserwatywnej nauki Kościoła, ograniczającej zwierzęta jedynie do życia na ziemi, był Jan Paweł II. Twierdził on, że zwierzęta mają w sobie boski pierwiastek, czyli duszę.
Skoro mają duszę, mogą też dostać się do nieba, jak wywnioskowały osoby zainteresowane tą sprawą. Zapał ostudził jednak następca papieża, Benedykt XVI, który twierdził, że zwierzęta nie posiadają duszy i nie jest im dane dostąpić możliwości życia w niebie.
Z papieżem Benedyktem XVI nie zgadza się jednak obecny papież, Franciszek, który co istotne swoje imię przyjął od św. Franciszka z Asyżu. Ten z kolei przeszedł do historii jako wielki miłośnik fauny i flory, w tym przede wszystkim zwierząt żyjących na ziemi. Papież Franciszek, pocieszając małego chłopca, który właśnie pożegnał się ze swoim ukochanym pupilem, powiedział mu, że spotka się ze swoim psem w niebie. Zapytany potem o to, co miał na myśli, dał jasno do zrozumienia, że psy i inne istoty zwierzęce mają prawo dostać się do nieba.
Gdzie idzie dusza psa po śmierci?
Czy to znaczy, że dusza psa po śmierci rzeczywiście idzie do nieba? Chociaż papież jest uznawany za głowę Kościoła, trudno być stuprocentowo pewnym, że tak właśnie się dzieje. Nie ma dowodów na istnienie duszy u psów. Z drugiej strony nie ma też dowodów na istnienie duszy ludzkiej, co często jest przytaczane jako argument zwolenników psiego nieba. Do innych argumentów należy też specyfika psich uczuć i sposobu życia.
Osoby, które wierzą, że wszystkie dobre istoty idą do nieba, są pewne, że taki właśnie los czeka wszystkie psy. Dlaczego? W przeciwieństwie do niektórych ludzi psy charakteryzują się pewnymi zachowaniami, które sprawiają, że są postrzegane jako istoty dobre, niezdolne do wyrządzenia krzywdy. Nie jest tutaj mowa o psiej agresji, ale o lojalności i bezwarunkowej miłości zdrowych i dobrze zaopiekowanych psów.
Psy są z natury dobre – czy to wystarczy, aby dostać się do nieba?
Sporo mówi się też o umiejętnościach psów do wyczucia złej aury, zagrożenia, czy pomocy tych zwierząt, jaką niosą osobom niewidomym. To wszystko układa się w obrazek bardzo dobrego zwierzaka, który swoją obecnością potrafi sprawić, że człowiek czuje się bezpieczniej, weselej i mniej samotnie. Takie działanie z pewnością zasługuje na jakąś nagrodę. Czy niebo jest tą największą z nich? Zapewne przyjdzie nam poczekać do samego końca, aby się o tym przekonać.
Chociaż kwestia tego, czy psy idą do nieba, nie jest jednoznaczna, zawsze warto wierzyć w to, że tak właśnie się dzieje. Pozwala nam to traktować psa jako istotę czującą, która w pewnym sensie żyje tu na ziemi na podobnych prawach co ludzie oraz inne zwierzęta. Ta wiara w znacznym stopniu pomaga też dzieciom, którym nieraz najtrudniej jest pogodzić się z tak wielką stratą.
Czy mają więc duszę, czy nie, psy z pewnością są najlepszym przyjacielem człowieka, a skoro ta więź jest tak mocna, pozostaje szczerze wierzyć w to, że przetrwa wszystko, nawet śmierć.
Mam Jessi jest to York suczka ma już prawie 16lat i jest już bardzo stara i chora leczymy ją jak tyko się da weterynarz to już dla nas norma kochamy ja ja własne dziecko nie wiemy jak sobie poradzimy bez niej. Każdy pisze co czuje razem z żona nie wyobrażamy sobie dnia bez niej a wiemy że koniec jest bliski . Czy pies ma dusze na 100% i jest to dusza bez skazy gdzie idzie po śmierci mam nadzieje że w lepsze miejsce niż nasza ziemia .
Kochani moi,
My pożegnaliśmy w lutym naszą kochaną Blacky. Miała zaledwie 11 lat . Niewydolność nerek doprowadziła niestety do nieuniknionego końca. Jesteśmy niesamowicie smutni . Nie słychać już jak chodzi po domu,nikt cię nie wita jak wracasz, nikt ci już nie towarzyszy jak pracujesz w ogródku. Pustka ogromna ! Jej bezwarunkowa miłość i oddanie były najwspanialszym prezentem dla naszej rodziny . Brakuje jej na każdym kroku, ale mimo ogromnego smutku jesteśmy niesamowicie wdzięczni że była w naszym życiu. Zwierzęta czynią ze jesteśmy lepszymi ludźmi, bo są wspaniałymi istotami.
Ja mojego kochanego Axelka straciłam 17 lutego odszedł nagle po cichutku czekał na mnie jak wróciłam do domu to zdążyłam przytulić go i on po chwili po prostu usnął nawet nie jęknął tylko popatrzył na mnie i odszedł ,miał 14,4 lata , zawsze wracałam do domu o godzinie 20 a wtedy wróciłam do domu o 22 i od godziny 20 mój mąż mówił że był bardzo niespokojny i ciągłe patrzył na drzwi ,jak tylko weszłam to leżał przy drzwiach i nawet nie podniósł się tylko ja go przytuliłam i on po chwili zasnął , wierzę że czekał na mnie byłam ostatnią osobą którą widział ,nasza więź była wspaniała , rozumieliśmy się bez słów to był najcudowniejszy pies , bardzo mi go brakuję tęsknię za nim Chic minęło już prawie półtora miesiąca to codziennie płacze za nim ,skremowalam go i wywrócił do domu tam gdzie było jego miejsce ,
Nie moge pisac, bo lzy mi nie pozwalaja.
Alvaro odszedl 10.01.24.
Dostalam pieniadze, duzo pieniedzy, zeby sobie kupic pieska w prezencie urodzinowym.
Urodziny juz minely.
Czy ja przestane kiedys szukac ?
Moja ukochana Lamia odeszła po zakażeniu babeszjozą 11 maja 2024. Walczyliśmy. Gdyby lekarze przetoczyli krew (co u nas jest zakazane)…. ? Płacz 😭 i potworna pustka. Byliśmy razem 11 lat. Całe nasze życie było jej oddane. Codzienność, wakacje. Była taka, że choć spacer, ten zwykły, codzienny po osiedlu był rutyną, to nie mogłem się tej rutyny doczekać. A wspólne leśne długie wyprawy….Tak to lubiła. Kiedy była młoda, wskakiwała do morza i wariowała. Potem się tego bała. Myślę, że pierwsze 1,5 roku życia były złym wspomnieniem, które budziło swoiste demony. Przytulaliśmy, staraliśmy się budować jej poczucie bezpieczeństwa. W schronisku „Promyk” nazywała się „Czekoladka”. Dziękuję jej za to, że mogliśmy się o nią troszczyć. Odeszła o kilka lat za wcześnie.
Wczoraj pożegnaliśmy naszą 17letnią labladorkę. 17 lat!!! i niewydolność nerek. Całe życie była zdrowa dopiero kilka miesięcy temu zaczęła chorować. Nigdy w życiu nie mieliśmy żadnego innego zwierzątka więc to uczucie jest dla nas nowe. Dziś jest pusto w domu, smutek ogromny, nie ma kogo „sprawdzić”…. 🙁
Razem z mężem pożegnaliśmy naszego psiaka 25 marca 2024 r. Miał tylko 10 lat. Nowotwór go pokonał. Nie możemy się z tym pogodzić do dziś. Wierzę, że powita mnie kiedyś po drugiej stronie.
Witam straciłem ukochanego pieska
był dla mnie wszystkim nauczył mnie jak kochać jak być lepszym człowiekiem
wiem jedno ze zasługuje na życie w raju
Bóg to miłość która nie ma końca i pragnie naszego szczęścia
niedługo się z nim spotkam i będziemy razem i nikt nas nie rozłączy
wierze w to…… bo to co czynił mój piesek było czymś wspaniałym wyjątkowym nauczył mnie jak
kochać bezgranicznie jeśli pan BÓG mnie kocha to pozwoli mi być z nim niczego nie pragnę więcej
WIWERA JEST TYM WSZYSTKIM CO POSIADAM ………
W środę (odszedł 14 lutego w „dzień zakochanych” i środę popielcową), straciliśmy ukochanego Zefirka, był z nami 5 lat wzięty ze schroniska. Przecudny, długowłosy owczarek z pięknymi oczami i ogromnym kochającym sercu. Odszedł nagle, będąc zdrowym, dostał wylewu krwi.
Nie mogę pogodzić się z Jego nagłym odejściem, przechodzę ogromny żal, smutek i ból rozdzierający serce.
Dzisiaj rano odszedl od nas nasz kochany TINO nasz synek ,przyjaciel,nasz bombelek,moje wszystko jak to boli ,ta pustka ten brak synka ktory patrzy cierpliwie w kuchni na kawalek czegos dobrego , na swoj obiadek ,to dopiero kilka godzin jak nie zyje a jak juz go brakuje przezyl z nami piekne chwile za ktore mu bardzo dziekujemy mial 11 lat nasz francuski buldoczek przepiekny, o wspanialym charakterze , niestety wstretny zlosliwy rak zabral nam go.Jestesmy w wielkim smutku i bolu ktorego nie mozna opisac byl poprostu naszym wspanialym czlonkiem rodziny.
Bedziemy napewno dlugo cierpiec.
Współczuję u nas było podobnie.
Ja pożegnałam przyjaciela 15.02.24
Widzę że u Was też świeży temat i szukacie pytań i odpowiedzi w artykułach
Ból jest niewyobrazalnie straszny
Serce rozbite na miliony kawałków
Morze łez
Nie wiem jak dalej żyć i z Tym sobie poradzić
Kochany Memulku, to już dwa lata, od kiedy Twoje serduszko przestało bić… 💔 Ten dzień był dla nas najgorszym w życiu. Do dziś nie możemy się z tym pogodzić. 😭😭😭 Staramy się jednak żyć dalej i pielęgnować w sercach pamięć o Tobie.
W naszym domku mieszka nowy MEMUŚ. Bardzo nam Ciebie przypomina, jest tak samo słodki i cudowny jak Ty. Bardzo go kochamy, jest naszym promyczkiem na niebie i pocieszeniem w trudnych chwilach. Tak jak Ty nim byłeś i zawsze będziesz.
Często patrzymy na niebo i wyobrażamy sobie, że Ty po nim biegasz. Oczami wyobraźni widzimy Twój śliczny merdający ogonek i słyszymy Twój słodki głosik. 🙂 Ach, jak nam tego bardzo brakuje.
Kochany nasz, wierzymy, że kiedyś ponownie się spotkamy i już nikt i nic nas nigdy nie rozdzieli… ❤️❤️❤️❤️❤️
Pamiętaj, że w naszych sercach masz swój domek, a nasza miłość do Ciebie jest silniejsza z każdym dniem.
Do zobaczenia kiedyś nasz ukochany Skarbie… ❤️❤️❤️❤️❤️
13 grudnia o 2:30 nad ranem w klinice gdzie zdecydowaliśmy się na ostatni desperacki krok, żeby ratować jej życie: czyli operacje – opuściła nas ukochana jamniczka Kaja.
Jakimś nikomu niewiadomym cudem dożyła z nami 14 lat szczęśliwie DO OSTATNIEGO DNIA dosłownie DO SAMEGO KOŃCA swojego życia, jak sie dzisiaj nad ranem okazało podczas operacji z wielkim nowotworem nie do usunięcia, okazało się ze poprzedniego dnia pare godzin wcześniej wystąpił u niej wewnętrzny krwotok, który lawinowo postępował. Zaczęła tracić równowagę w domu i szybko pojechaliśmy ją ratować … a jeszcze dzień wcześniej wesoła jak zwykle wskakiwała żonie na kolana, żeby się napić odrobine spienionego mleka z kawy, które uwielbiała, …
przywiązanie i ta bezwarunkowa miłość psa do człowieka, jest czymś czego nie da się tak łatwo opisać, bo to sięga gdzieś głębiej …
Kaja była tym psem, który zdarza się człowiekowi tylko raz w życiu…
… dlatego tak bardzo boli …
miała niespotykany jak na jamnika bardzo łagodny charakter z całkowitym oddaniem …
… nie zapomnę jej cierpiących oczu, tego jednego z ostatnich niesamowitego spojrzenia, kiedy siedziała żonie na kolanach w samochodzie w drodze do całodobowej kliniki …
… nie możemy się z tym pogodzić, nigdy nie przypuszczałem, ze jej odejście aż tak boleśnie przeżyjemy …
Współczuję nie dawno to samo nas spotkało i dalej odczuwamy smutek i pustkę.
Dwa dni temu o godzinie 3.00 w nocy odeszła od nas nasza kochana labradora Moli. Była z nami 13 lat i 8 miesięcy. W ostatnich kilku dniach cierpiała bardzo, a my nie wiedzieliśmy jak jej pomóc. Pomimo, ze w ciagu tygodnia bylismy z nia w przychodni trzy razy, bylo z nia coraz gorzej. Nic juz nie jadla, wymiotowala, lezala tylko i dyszala. Zbyt późno lekarz zdiagnozowal ropomacicze. Nie doczekala operacji, która miała odbyć się następnego dnia o 9.00 rano. Chociaż rokowania były małe, mieliśmy nadzieję, że wszystko się uda i Molunia będzie uratowana. Niestety, na ratunek było już za późno. Zmarła w cierpieniach w domu. Byłam przy niej jak gasla. Płaczemy cala rodzina, wyrzucamy sobie, że zbyt późno zauważyliśmy, że coś niedobrego się z nia dzieje. Zeby lekarz na pierwszej wizycie zrobił jej badanie USG , operacja odbylaby sie wczesniej. Moze byla szansa przezycia. Moli byla madrym, rozumnym, kochanym psem. Kazdego dnia wybiegala na powitanie, gdy wracalismy z pracy. Rozumiala co do nie mówimy i wykonywala polecenia, byla wierna i oddana. Serce boli i łzy płyną po policzkach. Kochamy Cię Molciu i będziemy tęsknić bardzo. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się z Tobą. Tyle dni bylas z nami, a teraz pustka. Wróć do nas…💖
Bardzo Pani współczuje i łącze sie z Pania w bólu też nie dawno odeszedł od nas nasz kochany i wierny przyjaciel Maxio był mądrym i kochanym psiakiem ..Serce sie kraja w w domku pustka bez niego 😭😭😭😭Miejmy nadzieje że nasze kochane psiaki sa szczęsliwe za tęczowym mostem i że kiedys sie spotkamy💔Serdecznie pozdrawiam
Nasza Mika odeszła 9.12.2023r, miała prawie 14 lat. To był ratlerek bardzo mądry, nigdy takiego psa nie mieliśmy i nie będziemy mieli. Myśleliśmy że jeszcze trochę pożyje nikt się nie spodziewał ze to może teraz nastąpić. Została uśpiona ponieważ strasznie cierpiała. Miała polipy na 2 nerkach i powiększoną wątrobę. Nic nie jadła, nie mogła nawet się położyć, ponieważ ją tak bolał chyba brzuch. Miała niewydolność nerek. Zaczęło się tak że już od dłuższego czasu często sapała i nie mogła spać. Nie wiem czy też nie miała jakąś chorobę psychiczną. Dawaliśmy jej leki na uspokojenie i było trochę lepiej. Miała też problemy ze stawami i myśleliśmy że to stawy. Pewnego dnia wieczorem nie poszła spać tylko siedziała taka dziwna. Pojechaliśmy do weterynarza po usg powiedział że jest źle z nerkami. Okazało się że też jest odwodniona. Próbowaliśmy ją leczyć, ale ona była cały czas słabsza nic nie jadła, nie mogliśmy patrzeć jak cierpi. Weterynarz wcześniej sugerował żeby zrobić eutanazje bo jest bardzo źle. Teraz bez nie jest tak pusto w domu. Ona spala w nocy z nami. Była bardzo mądra nawet jak była chora to chciała iść na dwór wymiotować. Mama pojechała z nią do weterynarza to przed eutanazja zaczęła szczekać tak jakby wiedziała, że umrze. Bardzo szkoda wszyscy płakaliśmy i nie możemy się z tym pogodzić. Żegnaj mam nadzieję że kiedyś jeszcze się spotkamy.
Współczuje 😢 i doskonale rozumiem
Płaczę po śmierci moich kochanych koteczek Kiki i Peli. Sporo ze sobą przeżyłyśmy, były prawdziwymi pociechami . Boli mnie serce, żałuję, że zbyt szybko odeszły. Zawsze za szybko dla tych, których kochamy. Współczuję wszystkim, którzy stracili swoje zwierzątka, maleńkie duszki.
Czy psy mają duszę? Nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości. To człowiek uzurpuje sobie prawo bycia wyjątkowym. Nie tylko na Ziemi, ale i po śmierci. 14 lata temu zmarła na raka nasza ukochana sunia. Na szczęście nie trzeba było usypiać. Zmarła w domu otoczona miłością. Wieczorem wybrałem się z żoną na spacer do parku. Już sami, osieroceni, smutni. Gdzieś tam biega sobie jakiś piesek. Nigdy go nie widziałem. Nagle podbiega do mnie, siada i daje łapę. Nadzwyczajne wydarzenie. Nigdy wcześniej i później nic takiego się nie zdarzyło. Odebrałem to jako znak od suni. Żebyśmy się nie martwili. Po kilkunastu miesiącach wzięliśmy ze schroniska sunię po przejściach. Miała u nas dobre życie (mam nadzieję). Po złamaniu kości biodrowej nie miała ograniczeń w bieganiu i skakaniu. Obecnie jesteśmy w żałobie. Zmarła cztery dni temu. Po ponad rocznej, ciężkiej walce z chorobą Cushinga i wszystkimi towarzyszącymi chorobami (ogromna cukrzyca, tarczyca, odwapnienia kości, mięśni, operacja kamieni w pęcherzu moczowym itd). Od maja nie mogła zrobić nawet jednego kroczku. Trzeba było przenosić na trawę i ustawiać łapki, pilnować żeby się nie przewróciła. Do parku, czy nad jezioro jechała w przyczepce z dyszlem. 8 tygodni temu powstał w okolicy pachwiny guz wielkości jaja. To był węzeł chłonny. Następnie w ciągu dwu tygodni taki samu urósł pod pyszczkiem. Propagował na policzki. Było to tragiczne. Jak tak ciężka choroba mogła zaatakować tak niewinnego pieska? Karmiliśmy przez strzykawkę. Ale nie było problemu z przełykaniem, czy oddychaniem. Lekarze doradzali uśpienie. Jednak sunią była żywa, szczekała, obserwowała swoimi prawie ślepymi oczkami. Nie było widać żeby coś bolało. Dobrze spała. Na szczęście nie musieliśmy podejmować takiej decyzji. Szczekała radośnie z pewnego powodu, obserwowała. Utraciła przytomność, oddech zrobił się szybki, po pół godzinie przestała oddychać i stanęło serduszko. Po śmierci wyglądała pięknie. Jedno oczko nie chciało się zamknąć. Można było głaskać, jakby piesek spał. Nigdy tego nie zapomnę. Wierzę, że będziemy razem.
Znak że jest tam życie dostałem od koleżanki, która zmarła na bardzo ciężki nowotwór. Tak sobie mówiliśmy, kto pierwszy umrze da znać, jeśli to możliwe. Dostałem znak czysto fizyczny, nie możliwy do wyjaśnienia. Ona była żoną elektryka. Wróciłem po pogrzebie do domu. Poszedłem się przebrać. Na ścianie mamy kinkiet z dwoma starymi, żarowymi żarówkami. Nie jest używany. Wróciłem, a żona mówi – co się dzieje, te żarówki same zaczęły się żarzyć. I to tak, że najpierw dwie, następnie jedna (przy połączeniu równoległym to nie możliwe, wiem bo sam zakładałem) trzy razy, następnie druga raz i w końcu, jakby na pożegnanie obie. W fizycznym świecie to nie realne. Nigdy wcześniej czy później nie wystąpiło. Jedynie wtedy, jeden raz, po pogrzebie koleżanki. Żona nie mogła jechać na pogrzeb ponieważ opiekowała się mamą. Myślę, że każdy może otrzymać znak. Trzeba jedynie otworzyć się na to. Nie będę tu pisał dokładnie o swoich innych odczuciach. Jak po śmierci mojej mamy, łagodnej, bez bólu, w domu, przy mnie i żonie, w wieku 93 lat. Po 10 letniej naszej opiece. Bo to mogą być moje subiektywne odczucia. Chociaż ja wierzę, że to co otrzymałem to była łaska otrzymania znaków. Odbiór radości jaka jest po tamtej stronie. Radości tak ogromnej, że tu nigdy takiej nie doświadczyliśmy.
Dziękuję za ten wpis. Podniósł mnie nieco na duchu po śmierci ukochanego kocurka. Pozdrawiam najmocniej
Panie Mirku,nawet nie chcę przytaczać moich historii,otrzymałem dwa b.twarde dowody na to,że psy ,zwierzęta, mają duszę,oraz człowiek też,aż mam ciary gdy o tym wspominam.Pozdrawiam!:)
Mógłby Pan mi opowiedzieć ? Proszę , ja też miałam.cos podobnego
Może Pan opisać?
Kilka dni temu dałam tu swój wpis o stracie psa. Przeczytałam też Pana wpis, który dał mi wielką nadzieję..
Każdy wierzy w co chce ale Pana wpis ciągle chodzi mi po głowie daje mi siłę i jeszcze mocniejsza wiarę..
Od razu pomyślałam że muszę z babcia porozmawiać która też kocha zwierzeta .. że czy ona czy ja musimy dac sobie jakoś znak.
Ale dziś jestem w szoku .. nie wiem może to zbieg okoliczności ale ja wierzę że nie..
Prawie 16 lat temu dostałam mojego ukochanego psa od mojego byłego chłopaka
Piesek odszedł ode mnie w piątek.
Dziś rano ok 7 słyszę tupanie jego pazurki jak biegnie po panelach
Moje serce stanęło miałam szok nie wiedziałam co się dzieje gdzie on tak szybko biegnie jak go złapać
Trwało to może 2 czy 3 sekundy zanim zorientowałam się że to mucha uderza w sufit
Nie raz tak się zdarzyło ale nigdy w życiu dźwięk tej muchy nie przypominał tupania psa
A teraz jakieś 2h temu dowiedziałam się że zmarl dziś rano między 6-8 rano mój były chłopak.
Myślcie co chcecie ale dla mnie to był on.. dla mnie to był znak że są tam razem
Witam i wszystkim ludziom współczuje po stracie kochanego zwierzaka
wiem jaki to ból bo sam straciłem pieska
Płakałem zamknięty w smutku i żalem który nie da się opisać
nigdy go nie zapomnę piesek dał mi miłość jakiej nie doznałem od ludzi
tego nie da się opisać W życiu będzie mi lepiej zejść z tego świata
i spotkać jego w raju Stałem się lepszym człowiekiem na krzywdę innych……
dziś wiem na pewno ze Bóg to miłość która nie ma granic i pozwoli być mi a moim kochanym pieskiem
po tamtej stronie wiara jest tym wszystkim co posiadam a wszystkim ludziom życzę tego samego …
szczęścia i życia wiecznego z naszymi zwierzakami
Po 18 latach nadeszło rozstanie z naszą ukochaną Laki💔Dziękujemy za to, ze mogliśmy doświadczyć bezwarunkowej miłości i oddania., wierności…Wierzymy, ze tam, po drugiej stronie, jest szczęśliwa i patrzy na nas wciąż z tą samą miłością…, ze nic ja nie boli. Kochamy Cię, nasza mała- wielka Legendo🥰😍💔nasze serca rozpadły się na miliony kawałków….💔
Mi też 12 września….
Tylko zwierzęta kochają bezwarunkowo, są bezinteresowne, nie krzywdzą dla zabawy-zabijają jak muszą. Zwierzęta cierpią, kochają, te same neurony, hormony i neuroprzekaźniki aktywują się podczas odczuwania emocji co u nas. Cierpią przez nas, bo to ludzie zgrzeszyli. Ludzie zgrzeszyli świadomie i dalej grzeszą (przemoc, oszustwa, wojny, wyzwiska, poniżanie innych), a zwierzęta cierpią niewinnie, więc zasługują na nagrodę za ból, którego doświadczają, nie tylko będąc zjadanymi przez inne zwierzęta, toczonymi przez choroby, ulegając wypadkom, ale także przez ludzi, którzy dla własnych chorych fanaberii okaleczają je, biją i zabijają np. ci wszyscy co głodzą, biją, podpalają itd. Pozdrawiam serdecznie.
Witam serdecznie, przed wczoraj Ja straciłam swojego przyjaciela i ukochanego pieska.
Chciałbym podzielić się swoją opinią na temat duszy psa ,otóż uważam że psy mają duszę ponieważ Bóg dał ludziom zwierzęta po to aby je kochały i strzegły tak jak człowiek kocha je .Psy kochają czują, mają instynkt tak jak człowiek ma intuicję i również cierpią.
Po śmierci wracają do pierwotnego domu i z tamtad wracają lecz nie wszystkie.
❤️❤️❤️
A ja nie o pieskach ale o maskotkach. Moim przyjacielem jest pluszowy miś. Traktuje go jak żywe zwierzątko i zastanawia mnie co z nim będzie kiedy umrę. Czy jak dają mi go do trumny to czy on będzie tam ze mną w niebie? Niektórzy dawają rzeczy z którymi osoby były związane, ale czy one też trafiaja do nieba? Nie chce być bez mojego misia. I teraz mam dylemat, bo jak dają go do trumny, to wtedy dzieci nie będą mieć po mnie pamiątki i nie będą mogły się nim bawić, ale też nie wiadomo czy on tam będzie ze mną w niebie czy zostanie w tej trumnie i zjedzą go robaki? A jak go nie dają do trumny to nie będe miała szansy by tam z nim być 🙁 I co tu zrobić? Nigdzie nie piszą czy te rzeczy idą do nieba razem z duszą człowieka. Nic się nie idzie dowiedzieć.
Wreszcie ktoś o tym napisał! Mam podobne przemyślenia. Chciałbym, by choć 1 moja ukochana maskotka (a mam ich mnóstwo i podobnie jak w Pani przypadku są dla mnie jak żywe stworzenia, to moi przyjaciele, towarzysze i powiernicy, mają imiona, charaktery i czasem rozbudowane historie życiowe 😁) znalazła się ze mną w „niebie” (jeśli dane mi będzie tam trafić). Choć rozum podpowiada mi, że rzeczy materialne tam nie występują, to jednak tam logika (przynajmniej ludzka) może nie obowiązywać. Nikt nie wie na pewno, co się dzieje po śmierci. Moim zdaniem ludzki umysł nie jest w stanie tego pojąć. Nawet słowo „niebo” uważam za „robocze”, uproszczone (skąd mielibyśmy znać „oficjalną” nazwę?), stąd cudzysłów. Poza tym Bóstwo (celowo nie używam słowa „Bóg”, gdyż, jak pamiętam z lekcji religii, jest to istota nieposiadająca płci – i ma to sens, bo po co?) może wszystko, więc czemu nie miałoby „dać” nam rzeczy, z którymi byliśmy związani za życia? Myślę, że na naszą prośbę lub w ramach nagrody za dobre postępowanie byłoby to możliwe. Przecież wie o nas wszystko, więc może nawet nie musielibyśmy o to prosić? Co do kwestii wkładania przedmiotów do trumny – myślę, że nie miałoby to wpływu. Problem pojawia się zwłaszcza w przypadku kremacji (ja zdecydowałem się na taki sposób swojego pochówku, o czym wiedzą najbliżsi). Wtedy rzeczy uległyby po prostu fizycznej/chemicznej/biologicznej destrukcji, bo podlegają prawom tego świata. Dlatego w Pani przypadku moim zdaniem lepiej pozostawić pluszaka dzieciom na pamiątkę. Szkoda, by uległ zniszczeniu. Ale sądzę, że nie wyklucza to tym samym możliwości, że Bóstwo odtworzy w niebie jakby „kopię” tego misia (i innych rzeczy dla innych ludzi). Spotykałem się z różnymi hipotezami z tym związanymi. Może będzie nam w niebie tak dobrze, że nie będziemy potrzebować niczego „ziemskiego”? A może przynajmniej część „nieba” jest ukształtowane na podobieństwo ziemskich miejsc/rzeczy? A może jeszcze inaczej, poza naszym ludzkim wyobrażeniem? A może to mieszanka tego wszystkiego? Tego dowiemy się dopiero „tam, po wszystkim” i myślę, że wszyscy się zdziwimy. Jedni bardziej, drudzy mniej, ale zaskoczenie na pewno będzie, bo nie mamy „boskiego pomyślunku”. Uff, rozpisałem się, ale chciałem podzielić się szerszą refleksją na ten temat. Pozdrawiam serdecznie i wszyskiego dobrego życzę! 😊💠
A ja dziś pożegnałam mojego przyjaciela był zemną 17 lat bardzo mi go już brakuje i pragnę aby był w Niebie żegnaj Misiu
Ja wczoraj pożegnałem swojego psa Niko, musieliśmy go uśpić ponieważ mnial nowotwór i podajże jeszcze białaczkę, chudł na naszych oczach czyli tracił masę ciała, oślepł również, nogi mu się pogrubszały, i przeważnie siedział, ponieważ jak lezał na brzuchu to go on bolał. Weterynarz powiedziała że on juz nie jest szczęśliwy z życia, ponieważ cierpi . Nitek byl z nami od 6 lat, jeszcze tamta pani powiedziała że żył krótko ale szczęśliwie. Brakuje mi go bardzo, codziennie się modlę za niego, i wierzę w to że kiedyś się spotkamy tam na górze i będziemy razem spędzać czas, biegać, bawić się, wszystko będziemy robił razem ❤️❤️. Kocham cię Niko, jesteś najlepszym pieskiem na świecie 🐕🦺🐕❤️❤️🥰
Do zobaczenia na górze ❤️🙏
3 styczną 2023 poddałam mojego kochanego Horhusia eutanazji aby skrócić Jego cierpienia. Miał 17 lat. Nie mogę przestać płakać…. 💖
Mój kwiatuszek miał 16 lat.walczyła z czerniakiem jamy ustnej przez rok..
Co to za rasa była, że tak długo żył? Koj zaledwie 14, labrador. Nagle pojawiła się jiewydolnosc nerek j zapalenie trzustki z anemią nieregeneracyjną i koniec w przeciągu miesiąca. Był taki zadbany i piękny.
Wczoraj odszedł nasz ukochany Rikuś wilczurowaty w wieku 12 lat. Zebrany ze schroniska w wieku 2 latek. Miał dobry dom. Pod koniec chorował na wątrobę i trzustkę. Jeździliśmy po lekarzach, kroplowki, zastrzyki, tabletki, specjalna karma. Niestety niewiele to dało. Musieliśmy 30.12.2022 r. uśpić u weterynarza. Kremacja i pochówek – zostanie na zawsze z nami. Teraz ból i pustka w naszych sercach jest ogromna! Za szybko!
26 lutego zmarła nasza ukochana Rubi. Rasy Gryfonik. Mijają dni, w domu pustka, serce krwawi, bardzo ciężko się pogodzić ze śmiercią ukochanej przez wszystkich domowników wspaniałej, Ukochanej. Naszego Członka rodziny. Na zawsze pozostanie w naszych sercach.
Witam ,
Ciężko jest się rozstać i pogodzić z stratą Topaza,tak miał na imię nasz kochany piesek. Byl z nami 18lat rasy yorkshire terrier. Odszedł 19.12.2022. w swoim legowisku z otwartymi oczami.😭🖤
Świeża rana na sercach naszych…i na bardzo długo.
Topaz zawsze pozostanie w pamięci.. Zdjęcia będą nam. Wspomnieniami po nim. Pociechą jest myśl, że nic już Cię nie boli. Tęsknimy za Toba z każdego dnia. Ból nie wyobrażam sobie.
Wyrazy szczerego wspołczucia. Teraz też już wiem jak to jest…
Ja wczoraj pożegnałam Lolusie miała zaledwie 4 lata ta pustka jest okropna.Najwieksza bohaterka jaka znałam nigdy już żaden inny nie będzie taka jak ona odeszło z nią kawałek mojego serca ❤️
15.08.2022 odeszła do psiego raju nasza sunia labradorka Kora, była z nami równe 15 lat. Nie chcąc dalej zadawać jej bólu (kłopoty z chodzeniem, nic już nie pomagało) zdecydowaliśmy się na eutanazję, poddaliśmy ją indywidualnej kremacji i jej prochy są z nami i będą z nami do końca naszych dni i dłużej. To była najtrudniejsza decyzja w naszym życiu. Teraz została pustka i ogromna tęsknota. Nie możemy się z żoną pozbierać, była z nami wszędzie, nigdy się z nią nie rozstawaliśmy. Była naszym jedynym ukochanym dzieckiem, naszą miłością z plasterkiem szynki w pyszczku. Jesteśmy już emerytami, wszyscy mówią nam wezcie kolejnego psiaka. Może i tak, ale starszego, któremu pomożemy doczekać swoich dni zapewniając mu ciepło i miłość.
Wczoraj nasza Czika … Umieram z tesknoty nie moge sobie poradzić
18.11.2022 r. godz. 5.46…
Największy ból i rozpacz, nasze serca pękły na miliony kawałków…
Nasz ukochany Memuś- cudowny czarny sznaucerek miniaturka- nasze WIELKIE CZARNE SZCZĘŚCIE… 💔💔💔😢😢😢
MEMUŚ był z nami od ponad 12 lat. Przyszedł do nas jako niespełna 3-miesięczny CUD. Razem z nami powitał nasze dzieci, jeździł na wakacje, zdobywał szczyty górskie. Był bardzo ważnym i kochanym członkiem naszej rodziny.
Tak boli pisać o MEMUSIU w formie „był”. 😢😢😢 Dla nas MEMULEK nadal jest, może nie fizycznie z nami, ale na pewno biega szczęśliwy i beztroski na zielonej łące, na której rosną krzaczki z jego ulubionymi kabanosami.
MEMUŚ był beztroskim pieskiem. Zazwyczaj nic mu nie dolegało. Owszem w późniejszych latach życia zaczął mieć od czasu do czasu problemy ze stawami, ale dostawał na swoje dolegliwości właściwie leki i szybko wracał do zdrowia.
Wszystko zaczęło się 14 października tego roku. Tego dnia zauważyliśmy, że nasz MEMULEK jest osowiały, jakby zmęczony, do tego wyraźnie schudł. Głaszcząc naszego przyjaciela, czuliśmy każdą jego kosteczkę. Czuł też cały czas ogromne pragnienie. Na drugi dzień pojechaliśmy do weterynarza, który zrobił badania krwi i podał odpowiednie leki. Teoretycznie w badaniu nie było jakiś znaczących odchyleń od normy, tylko trochę zwiększony był poziom mocznika, ale lekarz twierdził, że to nie są jakieś rażące odchylenia. Zalecił nam specjalistyczną karmę i wizytę za kilka dni. Po kilku dniach wydawało nam się, że jest troszkę lepiej, że nasz MEMULEK wraca do zdrowia, choć nadal był chudziusieńki. 😢😢😢
Aż wreszcie przyszedł 17 października. Po powrocie z pracy zauważyliśmy, że z MEMULKIEM dzieje się coś bardzo złego. Wyglądał, jakby był zahipnotyzowany. Przestał reagować na cokolwiek. Tylko stał, pocharkiwał i tylko patrzył w dal. Mąż chciał pójść z nim na spacer, ale przy samych drzwiach MUSICZEK przewrócił się. Mąż go podniósł i przyniósł na góry do naszego łóżka. MUSICZEK leżał taki smutny i bezsilny. Wiedzieliśmy już, że jest bardzo źle, choć żadne z nas nie chciało nawet pomyśleć, co dopiero powiedzieć głośno, że nasz najwspanialszy przyjaciel może odchodzić… 💔😢😢💔
Po jakimś czasie mąż wyszedł z MEMULKIEM na spacer, jednak zaraz po przejściu na drugą stronę ulicy nasz SKARB przewrócił się. Mąż podniósł GO i wrócili (jak się później okazało) z ostatniego spaceru. 😢😢😢
Od tej pory MEMULEK tylko stał i patrzył w dal. Całą noc charczał, trząsł się, a my ze łzami w oczach czuwaliśmy przy naszym ukochanym PRZYJACIELU…
Aż wreszcie przyszło najgorsze… 😢😢💔💔😢😢💔💔😢😢
MUSICZEK zwymiotował i od tej pory z JEGO pysiulka zaczęła się sączyć żółć.
O godz. 5.40 MUSICZUŚ przewrócił się po raz trzeci. Leżał już bezwładnie, jego malutkie ciałeczko trząsło się, a ON nadal charczał walcząc w każdy kolejny oddech.
O godz. 6.46 JEGO serduszko zabiło po raz ostatni… 💔💔💔😢😢😢💔💔💔
MEMULKU, nasz wspaniały, najwierniejszy, cudowny PRZYJACIELU… Wierzymy, że teraz beztrosko biegasz po zielonej łące tuż za tęczowym mostem, wcinasz swoje przysmaki i czekasz na nas, bo przecież to, co się stało, nie było naszym ostatecznym pożegnaniem.
Do zobaczenia nasz kochany MEMUSIU. Nigdy o TOBIE nie zapomnimy NASZ PRZYJACIELU…
Byłeś z nami przez ponad 12 lat. To było 12 lat szczęścia, radości, najwspanialszej przyjaźni. Dziękujemy Ci za każdy wspólny dzień.
KOCHAMY CIĘ NASZ MUMUSIU. ❤️❤️❤️❤️
DO ZOBACZENIA NIEBAWEM W KRAINIE WIECZNEGO SZCZĘŚCIA I MIŁOŚCI…
🫂🫂🫂🫂🫂
Dziś pożegnaliśmy naszą sunię 😥😥
Przytulam ♥️
Kochani jak powiedział ksiądz Twardowski: ,, To przecież takie proste, wątpliwości nie ma , wiadomo miłość na śmierć nie umiera.” Jest więc logiczne z punktu widzenia religijnego że skoro mówi się że Bóg jest miłością to skoro miłość jest pomiędzy nami a zwierzętami to znaczy że jest między nami sam Bóg. Skoro połączyła nas miłość to znaczy że On tego chciał i jest między nami. Czy Bóg sam swoje dzieło skazałby na unicestwienie? Czy ta miłość którą jest On sam miałaby przestać istniec na zawsze? 🙂 pomyślcie logicznie to oczywiste. Wynika więc jasno z punktu widzenia religijnego że zwierzęta mają duszę. Potrafią kochać. Bóg jest miłością. Czyli tak jak w artykule fajnie napisano że w zwierzętach jest boży pierwiastek.
Jak to mi przypomina chorobę naszego Budynia. Czy to ostra niewydolnosc nerek,połączona z zapaleniem trzustki? Budysia ścięło w ciągu paru tygodni. Te same objawy. Chudy jak szkieletor. Rok wcześniej badaniaxwyszly super, a tera, w styczniu mocznik, kreatynina i lipolaza poza tabelą. Nikt niczego nie proponowal bo ponoć nie było sensu. Pisma i żółci z pyszczka i te charczoce oddechy, aż do ostatniego.
czytając to płaczę, bo wczoraj nasz kochany przyjaciel bokserek Tequila, odszedł. opisany przez Panią dramat, był bardzo zbliżony do naszego. nie umiem sobie poradzić. kochany nasz przyjaciel, nie potrafiłem mu pomóc, nie wiedziałem co robić, oprócz oczywiście pomocy weterynarzy. niestety, kochany przyjaciel odchodził, a mnie do tej pory chce się non stop płakać.
MEMULKU nasz ukochany…
Nie możemy uwierzyć, że to już rok od chwili, kiedy Twoje wspaniałe serduszko zabiło po raz ostatni. 💔💔💔💔
Twoje odejście było dla nas bardzo traumatycznym doświadczeniem, na które zupełnie nie byliśmy przygotowani. Z resztą czy można być przygotowanym na odejście najwierniejszego przyjaciela? 😥😥😥 W tamtym momencie nasze serca rozpadły się na miliony kawałków. Do dziś nosimy w nich ból i rozpacz, jednak staramy się żyć dalej. Nieraz patrzymy na niebo i wyobrażamy sobie, że biegasz beztrosko po chmurkach wesoło merdając ogonkiem i przegryzając swoje ulubione przysmaki. ❤️
Przez dwa dni po Twoim niespodziewanym i zbyt szybkim odejściu, w naszym domu pojawił się drugi piesek, którego również nazwaliśmy (na Twoją cześć) Memusiem. Ale to mały psotnik zupełnie jak Ty. 😉 Jest cudowny, bardzo mocno go kochamy z resztą tak samo jak Ciebie.
MEMULKU, tak wiele przez ten rok się zdarzyło- i dobrego i złego. Pewnie o tym wszystkim wiesz, bo wierzymy, że patrzysz, na nas z góry i towarzyszysz nam każdego dnia. Cały czas czujemy Twoją obecność w naszym życiu.
MEMUNIU, zawsze będziemy o Tobie pamiętać i nosić Cię w sercach. Zawsze będziemy Cię mocno kochać i serdecznie wspominać. Biegaj sobie nasz Skarbciu radośnie za zielonym mostem i wypatruj nas, bo kiedyś znowu się spotkamy. Wtedy już nikt nigdy nas nie rozdzieli. ❤️❤️❤️
Spoczywaj w pokoju nasze malutkie czarne Szczęście. ❤️ Pamiętasz, często tak do Ciebie mówiliśmy. ❤️ Tak bardzo Cię kochaliśmy, kochamy i będziemy kochać na zawsze…
Do zobaczenia za jakiś czas tam, gdzie jest raj… ❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Dokładnie za 5 godzin minie miesiąc jak pożegnaliśmy naszego Ricusia ok 12- letniego beagla. Pisze około bo adoptowaliśmy Rica 10 lat temu a 3 niezależnych weterynarzy określiło jego wiek na 2 lata. To było cudowne 10 lat dbaliśmy o Rica jak o każdego z domowników co 1,5 miesiąca wizyta (czyszczenie gruczołów ) jak skończył 6 lat 2 razy w roku badania kontrolne i cały czas wyniki książkowe. Potem łapki trochę osłabły wiec suplementy na stawy cały czas dobra karma itp ale przyszedł sierpień 2022 i nagle na badaniach wyszedł podwyższony mocznik nie jakoś dużo, oczywiście zaraz zaczęliśmy leczenie codziennie kroplówki leki jakie tylko można było w tej sytuacji po każdej serii kroplówek badania. Miało być dobrze po kilku dniach braku jedzenia i bardzo ograniczonego picia (dostawał preparaty białkowe wodę strzykawkami) zaczął znów jeść i pic sam cały czas był w dobrej formie dalej bez problemu wskakiwał na fotel czy łóżko wychodził na spacery choć duzo krótsze. Aż przyszedł 13 października po 18 wyszliśmy z lecznicy po kolejnej kroplowce oczywiście na łapach ale Rico był inny, osowiały bardziej niespokojny po 20 krótki spacer i po 22 jeszcze chciał wyjść zapomniałem napisać ze czasami wymiotował w ostatnich dniach i właśnie tego dnia tez 2 razy. Myślałem ze czeka nas ciężka noc bo takie już były ale rano będzie lepiej. Cały czas byłem przy Nim potem leżał na sofie i nagle po 1 dostał pierwszego ataku drgawek jak przy padaczce szok dla Niego i dla mnie po chwili ustąpiły a On te jego oczy nie wiedział co sie dzieje język mu wisiał kręcił sie w miejscu nie mógł ustać po 40 minutach przyszedł drugi atak język wpadł mu ze zaczął sie dusić dałem radę wyciągnąć ale po ataku już leżał bezwładnie żona zadzwoniła do naszego veta zaraz jechaliśmy do lecznicy. Jak zobaczył Rica na moich rękach powiedział tylko kurczę serce już słabiutko biło a Rico był już nieobecny Musieliśmy podjąć decyzje której bałem sie najbardziej zastrzyk i o 2.50 Rico odszedł.Vet mówi ze zrobiliśmy dla niego wszystko pieniądze nie były problemem tylko Azodyl ze stanów nie zdążył dolecieć. Mam 47 lat nie pamietam kiedy wcześniej plakalem a od miesiąca to często mam mokre oczy dziś znów leżę i oczy mi wilgotnieją Myśle co zawaliłem co jeszcze mogłem zrobic. Patrzę na urnę z jego prochami i łzy leją sie same ciagle o Nim myśle uciekam w prace. Wiem ze muszę dziękować za te 10 lat ale ciagle nie mogę sie pogodzić ze odszedł ze nie mogłem nic więcej zrobic.
W piękną słoneczną sobotę, 1 października 2022 r. odeszła nasza ukochana 16- letnia sunia Dora. Byliśmy zdecydowani na zakończenie jej cierpień poprzez eutanazję, ale ona postanowiła pożegnać się z nami w domu. Zrobila to swoim sposobem, przytulając się i patrząc w oczy. Brakuje nam Ciebie Dorisku, najlepszy nasz przyjacielu.
Wszędzie Cię widzimy, słyszymy. Twoja miseczka i kocyk są nadal w tym samym miejscu. Pociechą jest myśl, że nic juz Cię nie boli.
Witaj. Przeczytałem Twój wpis płacząc rzewnie nad Twoim i moim dramatem , choć stary dziad 74 lata.
2-go września też była piękna pogoda kiedy musiałem uśpić moją ukochaną 16 letnią malutką kundelke Tusię, bo wysiadły jej nerki i trzustka, przestala jeść i pić, cierpiała szlachetnie w milczeniu. A w sobotę gdy zawiozłem ją do kremacji pogoda była przecudna, niebo chyba czekało na Nią. Świat jest teraz do dupy. Widzę samą podłość, tych wszystkich cynicznych kłamców i szalbierców, podłota. Tylko ja wiem , ile łez może wylać stary człowiek po stracie ukochanego zwierzaka, nie przypuszczałem, że jestem taki słaby, przecież cale życie tyrałem ponad siły. Ale trzeba żyć. Nigdy Cię Tusieńku nie zapomnę , byłaś dla mnie bardzo, bardzo ważna, Zawsze będę Cię kochał. Do zobaczenia po drugiej stronie. Tylko tęsknota i smutek…
Witam cię cieplutko.
Ciężko jest się rozstać i pogodzić z stratą Oskarka..tak miał na imię nasz kochany piesek..był z nami przez 16 lat.. Odszedł 06.10.2022. w swoim legowisku.z otwartymi oczami.😭🖤
Świeża rana na sercach naszych…i na bardzo długo.
Oskarek zawsze pozostanie w pamięci.. zdjęcia będą nam. wspomnieniami po nim.♥️♥️♥️
tylko łzy ?
To jest święta prawda ,psy mają różne losy jak i
Ludzie ,są uzaleznone od Ludzi którzy ich zaadoptują, i teraz czy to będą ludzie kochani ,normalni czy sadysci ,i co jeśli trafią na saydystow, co takie zwieze może zrobić, no nic.
Serce się kroi oglądając tragedię piesków, które są niczego nie winne i bez bronne.
Czasem myślę że ludzie powinni rozmnażać zwierzęta ponieważ ciągle pełno w przytolkach.
Ja jestem w żałobie po mojej ukochanej Yoretce,odeszła po ponieważ miała strasznie guzy na piersiach 10 października 2023
czesc, tak bardzo ciężko mi jest się pogodzić ze strata chrupka yorka miniaturkę. tyle wspomnień tyle przeżyć. chrupek był wyjątkowy… mam nadzieje że gdzieś jest i patrzy się na mnie. każdy mówił ze jest przecudowny i to prawda. minęły już 3 miesiące a ja nadal się nie umiem po tym pozbierać. chciała bym aby byl chodzisz tutaj jeszcze na 1 dzień by się z nim moc pożegnać bo niestety bylam w innym mieście gdy on odchodził. chrupciuś masz specjalne miejsce w moim sercu, tesknie za tobą niesamowicie.
To niesprawiedliwe, ze psy żyją tak krotko! My już 21 dni rozpaczamy po odejściu naszej suni i mamy swiadomosc, ze ten stan już w nas pozostanie. To była wyjątkowa istota. Zycie stało się teraz takie inne – pełno w nim pustki! Ja inaczej stworzyłabym świat!
Coś w tym jest.. Mikuś nasz pies gdy odszedł przychodził i odwiedzał nas tam z za drugiej strony jeszcze przez
1,5 roku. Ktoś spyta ale jak to jak to możliwe.. a jednak w domu słyszeliśmy jego krótkie popiskiwanie takie charakterystyczne zwłaszcza gdy za życia coś od nas chciał a i zdarzyło się, że dwa razy mi do łóżka w nocy wskoczył. Dlatego nie uwierzę jak ktoś mi powie, że tam po drugiej stronie już nic nie ma..
Dzisiaj odszedł mój kochany przyjaciel Pucek jaka pustka po 16latach jak smutno mi zostały Tylko wspomnienia i pustka
Mi też dzisiaj odszedł:(
Niestety po długiej walce przegraliśmy 22 czerwca i mój ukochany przyjaciel Peluś odszedł …..
Od wczoraj swiat nie jest juz taki sam.Po 13 latach i 3 miesiacach odszedl moj ukochany Beagle Sammy.Na zawsze zostanie w naszych sercach.Wierze w to ze kiedys sie spotkamy po drugiej stronie swiatla.
Nie ma innej opcji jak niebo tylko i wyłącznie. Mój piesio Tofiś pobiegł za tęczowy most 🌈 już dziesięć miesięcy temu ❤️ 😢 🌈 🐕 nie jest wcale lżej….wręcz przeciwnie…… Tylko świadomość tego, że tam gdzie jest, jest mu dobrze i nic go nie boli, pozwala mi jakoś znieść ten ogromny smutek i żal za Nim…. Czas nie leczy ran przynajmniej w moim przypadku 🐕🌈❤️❤️🐕💔💔💔
Nasza labradorka Sonia odeszła za tęczowy most po 12latach. Została nam wielka pustka i tęsknota nie do wytrzymania. Mam nadzieję że się spotkamy kiedyś w niebie. Dobry Bóg nie może odrzucić swojego stworzenia i to tak dobrego i kochanego.
Moj wspanialy przyjaciel zawsze dzielny i kochany przeuroczy moja wielka milosc odszedl po prawie 16 latach bardzo tesknie za nim igromny bol pozostal oddalabym wszyszko by znow go u boku miec a mysl ze nie ma takiej opcji rozrywa mi serce na kawalki. Mam nadzieje wielka ze kiedys spotkam go jeszcze po drugiej stronie.
Współczuję bardzo wiem co czujesz. Mam to samo i też mam taką nadzieję że spotkam się po drugiej stronie z moim kochanym Bandziorkiem.. Trzymajmy się.
Wczoraj odeszła moja dożyca Tesorcia,I nie mogę sobie z tym poradzić bo była wyjątkowa.Jak większość z was ,wierzę że jest teraz za tęczowym mostem w niebie i jest szczęśliwa i patrzy na mnie i moje dwa pieski z góry i macha swoim długim ogonkiem,niczego jej nie brakuje.Wiem że kiedyś ja i moje pieski spotkamy się, tam na chmurkach,I że spotkam tam też moje inne pieski,które odeszły dawno temu.A duszę psów są najpiękniejsze,I wiem że ja mają.
Moja Stokrotka odeszła za tęczowy most 16-09-2021 nie ma dnia abym o niej nie myślała.Mam podobnego pieska-sunie,kiedy wypowiadam imię Stokrotka ona biegnie i metoda ogonkiem-czy to możliwe?
Ale tam piszą że za tęczowym mostem, pieski czekają na swoich. Wlascicieli ok, a jak właściciel. Prędzej umrze niz piesek to jak on ma. Tam na niego czekać? Ja właśnie straciłem mojego asika był że mną 15 lat i nie. Mogę tego przeboleć, jak czytam te wszystkie artykuły że ponoć pies nie ma. Duszy i wraz z ostatnim tchem, znika, przestaje istnieć to nie mogę się z tym pogodzić
Wczoraj straciłam swoją labradorke Czikę 12 lat …Zycie jest bez niej okrutne ..Jak poradzic sobie z bolem nie wiem
Uśpiono zdrowego psa który tęsknił za właścicielami i w schronisku został uśpiony. Nawet usypia inne zdrowie psy aby się ich pozbyć. Taki człowiek nie powinien być lekarzem bo jest bezduszny. Lekarz nie jest od tego aby robić krzywdę zwierzątkom. Został zabrany bo przeszkadzał sąsiadom. Nawet nie zdarzylismy się z nim pozegnac. A dowiedzieliśmy się od pewnej osoby która dużo psów zakopywała i płaciła dla kogoś po 100 złotych. Wasilków, lekarz w wieku starszym. Proszę o to abyście powiedzieli co o tym myślicie.
Skandal,taki człowiek nie powinien być lekarzem.Powinien być pozbawiony prawa wykonywania zawodu weterynarza
Moja miska dzisiaj poszla w strone teczowego mostu🌈🌈🌈🌈ale mi jezt bardzo ciezko
Ja tez rozpaczam i nie mogę normalnie funkcjonować. Nasz sunia odeszla po 12 latach wielkie trójdzielnej miłości. Obydwoje z mężem pochorowaliśmy się z rozpaczy. Do chrzanu pomyślane, aby psy żyły tak krotko!
Moja Miska też dzisiaj poszła na tęczowy most jest mi bardzo ciezko
Nam tez zabrali psa i uspali tez nawet nie moglismy sie z nim pozegnac 💔 piesek mlody 2.5 roku 😭
Niecałe dwa tygodnie temu musiałam podjąć decyzję o uśpieniu mojego 19 letniego Chojrusia.Bylo bardzo źle,miał krwotok z odbytu ,lekarz stwierdził ,że nie ma szans,ale decyzję musiałam podjąć ja.Poczucie winy mnie wykończy.Wierze głęboko ,że na mnie czeka.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie którzy stracili swoje ukochane zwierzątko ja po odejściu mojego kotka nie mogę się pozbierać wiem że to jeszcze krótko bo miesiąc i też tylko to że już nie cierpi trzyma mnie jakoś
Do tej pory mogŕ zapomnieć kałuży krwi pod łebkiem
Pod główką mojego Fifunia ktorego na moich oczach przejechał sąsiad samochodem Jedyną pociechą jest to że stało się to w ułamku sekundy i że ostatnim obrazem w ślepkach kruszynki byłam ja spotkamy się Fifuniu za niebiańską tęczą…
Mam nadzieję ,że właśnie tak jest ..Bo co mam powiedzieć gdy ktoś mi zabił sunię pod bramą domu …Została tylko krew i ślady ciągnięcia zwierzęcia w celu zatarcia śladów …Zabił ,zabrał ciało …Pozbawił nas godnego pochówku naszej suni !Była z nami 8 lat .Wprowadziła się do nowego domu właśnie 8 lat temu razem z nami.Ktoś pozbawił jej życia w kilka sekund …Niszcząc nam kawałek naszego świata ,cząstkę nieba ..płaczę już drugi dzień i jest coraz gorzej …ona nie szczeka już pod drzwiami …nie wita nas i dzieciakow naszych wracających ze szkoły ….Bardzo wierzę ,że karma wraca i że wróci do tego bydlaka !i bardzo chce wierzyć że nasza sunia kochana wariatka wie ,że ja kochaliśmy ,że tęsknimy ,płaczemy ..Że jest w sercu na zawsze ….
Wiem co czujesz, ja wczoraj uśpiłam psa który mieszkał w domu 16 lat. był bardzo schorowany od sierpnia i intensywnie leczony. Wczoraj zrobiłam kompleksowe badanie u weterynarza i jego odp. wszystko chore plus ogromne wodobrzusze. Pies cierpiał piszczał kaszlał wymiotował. Decyzja należała do mnie, chlipałam i usypiałam, usnął na moich rękach bardzo spokojnie, weterynarz powiedział że pomogłam swemu psu tą decyzją. Myślę ze wszystkie psy za tą ogromną miłość którą dają nam ludziom, tą radość i bezwarunkowe zaufanie muszą iść do nieba. Psia dusza jest większa od psiego ciała i zawsze radosna na widok domowników. Twój pies jest też w niebie i wdzięczny za każdy dzień życia z ludźmi którzy go kochali.
Mam tak samo. Mój Maksio zmarł 17 kwietnia w Wielką Niedzielę. Z każdym mijającym dniem bardziej za nim tęsknię. Byliśmy razem 13 lat.
Wierzę, że się jeszcze spotkamy po drugiej stronie. To pozwala mi przetrwać.
Wiem doskonale co czujecie i bardzo mocno Wam wspolczuje. Dwa tygodnie temu odeszła moja kochana Fezi miala 17 lat, była bardzo schorowana – serce, nerki, oczy, zapadalnosc tchawicy, anemia. Po trzech dniach od śmierci Fezi odeszła moja cudowna kotka Czarna na raka pluc. Miła tylko 7 lat.Wierzcie mi robiliśmy wszystko zeby zwierzaki nie cierpiały, żeby miały komfort życia. Nie mogę o tych dziewczynach zapomnieć, kocham je z całego serca, bardzo tesknie i cierpię. Każdego dnia płacze, tak mi zal tych istot.
A czym objawiał się zapadnięcie tchawicy? Czy piesek wydawał taki odglos jakby włos mu się do podniebienia przykleił,a on chciał go „odeczkać”?
Dziękuję
Tak mi przykro😭
Szczerze współczuje Państwu! A karma wraca… tylko czas leczy rany- wiem to z autopsji, proszę się trzymać ciepło!
Wczoraj odeszła moja ukochana Nuczka. Miała 19 lat. Odeszła w moich ramionach. Jestem załamana i nie wiem co robić. Byłyśmy tylko we dwie całe 19 lat. Nic nigdy nie ukoi mojego bólu.
Okrutne przeżycie. Bardzo współczuję 💔 mój piesek umarł w nocy 13.01.2022.Dla mnie to bardzo bolesne.
😭😭😭😭😭😭😭😭😭
29września 2021 pożegnałam moją psinkę diunke ksywka szczurek miała 14lat i umarła na raka gruczołu mlekowego miała wielkie guzy były wielkości ręki do łokcia a na USG wielkości pięści były wszędzie na brzuchu największy na czyji mały a na brodzie najmniejszy ale to ją bolało ale nie dawała odznak że ją boli rasa Pitt Bull Red nos amerikan buli i pod koniec jej zaczęła lać ropa z pochwy pózniej ten rak zaczoł pękać i później to gniło i odpadało ale później ropa leciała jej z nosa i to był koniec wcześniej byliśmy u weterynarza i dostała 2 razy zastrzyki i na koniec mojego tatę polizała i o 2:00w nocy umarła i mój tata zakopał ją na działce tam gdzie się wychowała i tam leży dukat mój wtrześniej umarł i bez niej świąt nie ma szczurka
Po 10 miesiącach walki dziś 25 października odeszła moja ukochana labradorka Becia. Miała tylko 9,5 lat i spokojnie mogla by jeszcze żyć gdyby nie zaawansowana dysplazja nerek. Przestała jeść, pić, bardzo schudła że nie miała siły na proste czynności a kroplówki tylko podtrzymywały ją przy życiu. Tak się dziś cieszyła że jedzie do lekarza, że jej może pomoże i będzie jak wcześniej kiedy biegała za piłką a niestety została poddana eutanazji.
Nie mogę sobie poradzić, łzy same lecą z oczu, tak bardzo tęsknię za Tobą moja kochana Beciu…
Też dziś pożegnałam swojego pieska miała 18 lat zawsze wracałam od weterynarza z nią . Dziś wróciłam sama. Czuję ból taki ze nie da się opisać😭😭😭
Mam to samo
Dziś pozegnalem moja kochana Tosię, lat 17.
Cały czas ją widzę gdziekolwiek spojrzę, drugi piesek błąka się bez celu szukając swojej koleżanki.
🙁
Wczoraj podjęliśmy ostateczną decyzję. Nasz najpiękniejszy pies na świecie – Odys – odszedł po godz 13.00, w obecności mojej i męża, z pyszczkiem na mojej dłoni. W swoich czerwonych szelkach. Pożegnaliśmy się na z nim. Pani doktor – weterynarz onkolog – po wywiadzie (choroba serca od 5 lat, potem rozwój choroby nerek, po drodze operacje na łapki, jelito), po kolei omówiła etapy eutanazji. Odys jakby wiedział, był już bardzo zmęczony tym wszystkim, co się z nim działo. Leczenie w szpitalu i kroplówki nieć nie dały. Wyniki mocznika i kreatyniny były ekstremalne. Pies był z nami prawie 12 lat. Wszędzie z nami jeździł: na wakacje, do rodziny, na działkę. Nigdy go nie zostawiliśmy, wymagał specjalnej uwagi. Decyzja o eutanazji była odkładana dwa razy, po kolejnej ciężkiej nocy i wcześniej przeczytanym artykule mądrego weterynarza, pojechaliśmy do kliniki. Zasnął. Płaczemy po nim, nigdy nie zapomnimy. Została nam duża fotografia z puklem czarnych włosów, zdjęcia , filmiki, zamówiliśmy w Krematorium Lwi Pazur odcisk łapy i garść prochów.
Nasz najpiękniejszy pies na świecie – Odys – Cavalier. Dobry, kochany, delikatny, chwytający za serce urodą i spojrzeniem… Na, zawsze w naszej pamięci.
27 października odszedł mój najukochańszy Tofik, też miał 9,5 lat. Bardzo mądra psinka. Też miał problemy z nerkami i nie tylko. Tak ciężko mi się pozbierać. W domu taka pustka… Ale wiem, że już nie cierpi.
Bardzo mi przykro…25.10 odeszła również Moja Shilka po 14 wspaniałych latach spędzonych z nami…rak.. serce pękło nam na milion kawałków.
Łącze się z Tobą w bólu,wiem jak Ci ciężko teraz😭💔
Basia pisze
21 października 2021 o22:40
Tydzień mija jak moja kochana sunia Sara zginęła pod kołami samochodu Była z nami sześć lat była całym światem tak strasznie ciężko żyć bez niej Gdyby moja tęsknota umiała mówić na pewno by wróciła
Też 25 października odszedł od nas po eutanazji nasz kochany Bandziorek który był z nami 16 lat. Ale z powodu nawrotów nowotworu zmuszeni byliśmy z wielkim bólem serca mu ulżyć. Pojechał z żoną do lekarza ostatni raz. pewnie czul bo nie chciał jechac za wszelką cenę. U doktora przytulił się do żony i tak odszedł. A ja nie mogę się pozbierać po jego śmierci. Też łzy mi same lecą i nie potrafię tego opanować. Wierzę że teraz nic go nie boli i jest we wspaniałym miejscu gdzie biega po zielonych łąkach i czasami nas odwiedzi. Kochamy Cie Bandziorku.
Mój ukochany piesek też odszedł 25 października, żyjąc ze mną 16 lat. Resztkami sił czekał, aż wrócę z pracy, żeby się pożegnać… Jest mi tak bardzo przykro. Nie umiem się z tym pogodzić i codziennie płaczę za nim, jak za członkiem rodziny 😢😢😢
Moja sunia labradorka Łajba odeszła 1.07.2022 .Stwierdzono u niej guza mózgu. Zrobiłam rezonans ,została operowana.Niestety choroba była zaawansowana,nie udało się wyciąć guza .Musiałam podjąć najgorsza decyzję w życiu., aby ulżyć mojej kochanej suni.Kocham i tęsknię,a bol jest nisamowity💔💔💔😪😪😪
W poniedziałek 28 marca 2022 zapadła decyzja w wielkim bolu i rozpaczy o skróceniu cierpienia naszej najukochańszej psinki Kokosi.
Walczyliśmy od września o każdy jej dzień życia.
Udawało się wygrać pojedyncze bitwy jednak ostatecznie wojnę wygrał rak.
Obrzydliwy, podstępny stwor zaatakował przednia lapke a potem płuca.
Zgasło moje SLONKO a ja umieram z tęsknoty.
Ogromną pustka , żal.
W środę wrócą prochy mojego największego szczęścia i zostaną juz ze mną na zawsze.
Nie wiem czy czas uleczy i ukoi rany?
Żegnaj moja Kokosiu ,dałaś mi 11 przepięknych lat.
Nowotwór kości zabrał także moja ukochana Tosiunie 😢 musieliśmy poddać ja eutanazji, bardzo cierpiała. Moje serce rozsypało się na milion kawałków. Tęsknię bardzo mocno, dobija mnie ta pustka 🙁
Mój piesek Szodan był z nami 11 lat od szczeniaka.Miał nowotwór kości.Robiliśmy wszystko co można było zrobić by mu pomóc.27 09.21 na spacerze uciekł nam by umrzeć w spokoju.Znalazłem go po tygodniu poszukiwań.Cały czas mam go przed oczami.Chodzę na jego grób i płaczę.Nie myślałem że będzie tak ciężko
Mój najlepszy, bezwarunkowy przyjaciel, czekoladowy labrador Heban odszedł dzisiaj w moich ramionach. Był z nami 12 pięknych lat. Łapki odmówiły posłuszeństwa. Walczył i kochał do końca. Czekaj na mnie przyjacielu… kocham Cię synku❤️
Miałam Dżekiego kochanego przez nas i to bardzo. Poszłam z nim do parku . Ktoś rozrzucił kiełbasy z trutką a pies jak pies zjadł. Po 3 dniach zdechł. Bardzo cierpiał. Weterynarz ratował ale nie dało to nic. Miał tylko 3 latka. Wielki ból został.
Dziś o 9.25 odeszła nasza Sara. Najcudowniejszy pies na świecie 😭😭😭 żyła 11 lat. Zistal smutek i łzy
Wiem co czujesz .ja wczoraj musiałam pożegnać swojego kochanego niespełna 2 letniego pieska. Został otruty na naszej posesji. Niektórzy ludzie nie zasługują na miano człowieka
Ja też miałam taką psinkę Tinkę, była z nami 13,5 lat ( za miesiąc skończyła by 14 lat ). Zdecydowałam się 29.09. eutanazję . Miała wielkiego guza na śledzionie….nie chciałam , żeby cierpiała. Ale teraz żałuję tej decyzji, bo mi jej bardzo brakuje i wyrzucam sobie, że skróciłam jej żywot 😭😭😭😭
Wierzę, że ona jest tam w Raju.
Jak sobie radzisz z utrata przyjaciela ?
Ja też wczoraj musiałam uspać mojego Miśka był z nami 7 lat strasznie mi jest ciężko. 😪😭😢 W życiu bym nie pomyślała że rozstanie z psem może być takie trudne…..
15.10.2021 o 3.50 niestety musiałam się pożegnać z moim yorkiem Nikusiem, chorował pół roku na niewydolność serduszka i nadszedł czas żeby się pożegnać. To był naprawdę cudowny pies. Najważniejsze ze dawałam mu codziennie tyle miłości ze aż miał jej dosyć nieraz. Teraz się bawi innymi psiakami w psim świecie 😭
Współczuję bardzo i cierpię mój piesek fifi pudełek też miał niewydolność serca długo brał leki , pomagały , bywały dni że nie jadł nie chodził nie pił ale zawsze dochodził do siebie nawet zwalczyliśmy duże ropomacicze w czasie choroby serca i nagle 8 czerwiec 2023 roku czuje się žle nie je nie pije ciężko sie oddycha i umiera w nocy, nie mogę się pogodzić że ostatni raz dałam jej tabletki ostatni raz położyłam ją na posłaniu myślałam że jak poprzednio zwalczy to byłam nieświadoma że to było ostatni raz. Wiele bym dała żeby przeżyć z nią choćby jeszcze jeden dzień. Ból straszny , mam nadzieję że tam po drugiej stronie ma już zdrowe serce i że moi bliscy tam ja odebrali. Kiedyś chciałabym się z nią spotkać. Jak ja zachorowałam 4 lata wcześniej przed jej śmiercią to ona krok w krok pilnowała mnie za mną chodziła aż do chwili kiedy jej choroba i starość nie pozwoliły się już tak poruszać bo wraz z postępem choroby jej zycje polegało tylko na spaniu . Czuła że jestem chora??? Teraz ja czuję żal i ogromną pustkę i nie mogę sobie darować że odeszła. Kocham cie Fifi , do zobaczenia
U nas dokładnie to samo.
Dzisiaj odeszła moja najukochańsza Pusia 13letnia yorczyczka byla całym moim światem ,radością chorowała na thusinga przegrała walkę a mi pozostał tylko smutek i pustka będę zawsze tęsknić za tobą😍
Moja żona też Agnieszka i dziś razem pożegnaliśmy naszą psinkę white terrier , a najdziwniejsze jest to że nasza sunia też nazywała się Pusia. To znaczy imię wpisane było Era, ale my i znajomi zawsze wołaliśmy Lidia i Puszka.
Miało być Pusia nie lidia
Ja też miałam taką psinkę Tinkę, była z nami 13,5 lat ( za miesiąc skończyła by 14 lat ). Zdecydowałam się 29.09. eutanazję . Miała wielkiego guza na śledzionie….nie chciałam , żeby cierpiała. Ale teraz żałuję tej decyzji, bo mi jej bardzo brakuje i wyrzucam sobie, że skróciłam jej żywot 😭😭😭😭
Wierzę, że ona jest tam w Raju.
W poniedzialek musieliśmy uspać naszą kochaną pysie. Najgorsze jest to że widzieliśmy jak cierpiała a żadne weterynarz nie chciał ulżyć jej tylko na siłę naciągnąć na pieniądze. Pysia nie jadła nie piła wymiotywała 😥robiła pod siebie opadała 😥. Nigdy nie zapomnę jak się z nią żegnaliśmy. To będzie trudny czas ale aby go przetrwać myśle że jest gdzieś tam w niebie i że jest jej dobrze. Nie dałbym rady jakbym tak nie myślała. Ciężko jest pożegnać pieska. Ciężko nam jest podwójnie bo strasznie cierpiała 15 lat z nami była. Najgorsze jest to że nie było nas stać aby miała miejsce na cmentarzu jedynie co to została spalona. Ciężko będzie. Naprawdę ciężko 😥😥😥
Mój ukochany przyjaciel wczoraj utopił się w oczku, do którego ostatnio w ogóle nie podchodził bo dla niego było trudne dojście po kamieniach na podest. Nawet prosiłam męża żeby zabezpieczył wejście do oczka ale uznał, że to niepotrzebne bo pies tam nie dochodzi.
Dawniej jak był jeszcze zdrowy czasami pił z niego wodę, ale sporadycznie bo raz wpadł, ale sam wyszedł. Mial16 lat i już bardzo słabiutki i schorowany, a do tego już prawie nie widział i nie słyszał. Pilnowałam go jak oka w głowie, czasami prowadzałam go na smyczy po ogrodzie, żeby czuł się pewnie, a czasami dreptał sobie sam, ale krótko bo ogólnie bardzo dużo spał, ale w domu. Prawie nie spuszczałam go z oka, i wczoraj też, ale weszłam do domu jak mąż wrócił z pracy, żeby się przywitać, chwilę rozmawialiśmy i wyszłam zobaczyć gdzie moja psinka. Nie było go. Stało się ostatnie co mogło się stać. Szok. Tragedia. Nie mogę zrozumieć tego co się stało. Czy to możliwe, że celowo to zrobił. Nie mogę sobie poradzić z wyrzutami, że go nie dopilnowałam choć wszyscy mnie pocieszają, że to były ostatnie jego dni, ale dlaczego musiał tak odejść. Czy jest na to jakieś wytłumaczenie, czy takie rzeczy się zdarzają? Chyba nie dam rady żyć z tym poczuciem winy. A do tego bardzo nie lubił kontaktu z wodą. Wiedziałam, że niedługo odejdzie, ale nie tak tragicznie.
Jedynie jeśli uwierzę, że jest w niebie i jest mu dobrze może przyniesie mi trochę ulgi, ale tak bardzo tęsknię za nim.
Pucuniu wybacz mi❤️
Dzisiaj pożegnałam moj największy skarb moje małe śliczne serce na czterech łapkach moja mała psinkę ze złota , moje szczęście moje najmilsze stworzenie na świecie, kocham cie bardzo Pusia, mam nadzieję że kiedyś sie spotkamy ,że xnow popatrzę w twoje przedobre oczka
02 lipca 2021 po ciężkiej nocy odeszła moja Kajusia przygarnięta 10 lat temu mały kundelek , była ze mną wraz z innymi przygarniętymi pieskami, których też już nie ma. Ból nie mija, do zobaczenia kochana Kajeczko. Jesteś ze swoją mamą Rudą , Dżekusiem, Kulfonkiem, Nuką i Tinką.
Nasz Kochany ❤️…USG.Guzy na jąderkach i śledzionie.Mimo że miał 14 lat bez namysłu decyzja:operujemy…to było 3 tygodnie temu.Operacja przebiegła bez komplikacji…uff teraz tylko oczekiwanie na wynik histopatologicznego badania…3 tygodnie oczekiwania w wielkim strachu…i codzienna opieka…leki, kroplówki i zastrzyki robione samemu…wszystko to z nadzieją na zdrowie Pimpusia…nagle pojawiły się problemy z chodzeniem…rzekomą dyskopatia.Nastepnie 2 ataki dziwnych psychoruchowych zaburzeń…to wpędziło Nas w strach.Poźniej byłem świadkiem kiedy podszedł do pustej miski i zaczął z niej pić 🥺…obok stała pełna.Chciał po chwili do niej podejść ale ją wywrócił pyszczkiem…Potem był dzień kiedy jadł i nawet bawił się swoją maskotką…radość że wraca dawny Pimpuś…że będzie dobrze i…atak epilepsji kiedy dawałem mu kroplòwke…krzyk bezradności:Pimpuś nie umieraj!!!.Następnego dnia kolejny koszmar:Mały przez kilka godzin powtarzał kilka absurdalnych czynności…następny dzień prawie zerowy kontakt z przerwami świadomości.Wizyta u weterynarza… Pimpuś nieprzytomny z gorączką,i chichot losu:tego dnia przyszły wyniki.Łagodne guzy…coś co w dniu operacji byłoby najwspanialszą informacją tego dnia było już bez znaczenia…zastrzyki i powrót do domu… piątek.Leki zamiast pomóc sprawiły że Pimpuś całkowicie odleciał… następny dzieny.Znowu w klinice-i co?Nasz Mały miał niezłośliwe guzy, niestety o jednym nie wiedzieliśmy…bo był jeszcze jeden-w jego czarnym łepusiu.Pod wpływem leków uaktywnił się zabierając nam Naszego przyjaciela.Nic nie mogliśmy zrobić…z wyjątkiem jednego.Skrōcenia jego cierpienia.Niestety ani pieniądze,ani troskliwa opieka,wszystko na Nic się zdało… Gonitwa myśli:te jego oczy proszące o pomoc…nadzieją pomieszana z rozpaczą… kopanie miejsca aby go pochować..Mały okryty kocykiem pod którym spał na codzien…trzymałem. na nim rękę i surrealistyczne odczucie że ten kocyk się nie porusza🥺
…pozostał smutek i pustka.Kochany Pimpusiu 🐕 żegnaj…bardzo bardzo Cię kochaliśmy…wybacz nam że się nie udało.Wszyscy przegraliśmy tą walkę.My tracąc Ciebie a Ty-tracąc życie.. Kochamy ❤️i zawsze będziemy pamiętać jakim wspaniałym przyjacielem byłeś.Spoczywaj w spokoju Pimpojo❤️🐕❤️…Minęły już trzy tygodnie…19 czerwca.Oddałbym wszystko aby choć na chwilę mieć Ciebie jeszcze raz przy sobie
moj mial to samo lecz odpowiedzialny lekarz z gory by powiedzial ze operacja jest niezalecana… ale wiadomo dobry wet a zlotowa to dwie rozne bajki.
Ale przecież w Piśmie Świętym są teksty o tym, że po drugiej stronie (tzn w niebie) są obecne zwierzęta. Warto też posłuchać osób, które przeżyły śmierć kliniczną – one też mówią, że po drugiej stronie spotkały zwierzaki.
❤
Funiu kochana psinko czekaj tam na mnie.
Dwa tygodnie temu odszedł nasz ukochany goldenek. Był przecudownym mądrym psem. Przeżył z nami prawie 14 lat. Ostatnio zachorował na ostre zapalenie płuc, dzielnie walczył, ale nie udało się… ta kochana ISTOTA wniosła w nasze życie wspaniałą energię, radość i szczęście. A teraz pustka…ogromna… nie możemy się z tym pogodzić. Wciąż czekam, że pojawi się na ogrodzie nasz PUPILEK…
Wspolczuje bardzo, tez mam ten bol w sercu 30 czerwca 2021 odszedl od nas najukochanszy przyjaciel rodziny Tofii Byl z nami 16,5 roku rasy Tshi Tzu Dostal udar sparalizowane nozki, lapki, nie oddawal potrzeb fizjologicznych Ratowalismy go trzy dni, noce klinika weterynaryjna Mimo wszystko odszedl Nie samowita pustka w domu i sercu Lzy same leca z oczu Byl kochanym najwierniejszym przyjacielem bardzo wiernym, ktory zawsze czekal na mnie gdy wracalam do domu Wital mnie radosnie Teraz pusto i serce peka z rozpaczy
Dzisiaj znaczy 2 lipca 2021 roku odszedł kundelek ferdzio ferdek jak kto woli był z nami 2 miesiące jak do nas trafił wszyscy go pokochali na naszej wsi był uważany za groźnego psa a w tak naprawdę był łagodny jak baranek domagał się pieszczot i kochał się bawić był tez niewidomy ale pełen energii i radości wniósł do naszego życia radość której nigdy przy zwierzakach nie odczuwaliśmy niestety rano jeszcze żył był to wiejski pies który czasem uciekał nam poza bramę i stało się najgorsze możliwe że potrącił go samochód bo kiedy moja babcia go znalazła leciała mu krew z pyska i był obok naszej furtki ból nie do opisania
W środę 06.10.2021 odeszło moje kochane sloneczko. Bruno mój najwspanialszy, najukochańszy skarb. Mial ponad 18 lat i był w typie pinczera średniego. Przygarnęłam go gdy mial okolo 1-1,5 roku i to była najlepsza decyzja w moim życiu. Pomógł mojemu tacie wyjść z przygnębienia i walczyć z chorobą gdy zachorowal na raka. Byli cudownymi przyjaciółmi. Pozniej pomógł mi i mamie przeżyć żałobę i trudny czas po stracie taty. Byl ze mną w roznych momentach zycia, tych dobrych i tych złych, pocieszal, nauczyl mnie kochać i okazywać uczucia. Dzięki niemu czułam się szczęśliwa, nawet gdy coś się nie układało. Rozumial mnie bez słów. Robiłam dla niego wszystko. Najlepsze jedzonko, spacery, zabawy, przytulasy, buziaczki. Gdy wyjezdzalam na urlop i zostawal z mamą mialam ogromne wyrzuty sumienia że go zostawiam, tęskniłam. Nawet gdy spal obok mnie pod kołdrą to jego oddech i zapach dawaly mi ukojenie i tuliły do snu. Niestety od 4 lat jego zdrówko podupadało, chociaz byl dzielny i nie poddawal sie. Pojawila sie powiekszona prostata, przepuklina odbytu ale w tym wieku zabieg był ryzykiem, wiec dbalam o jego dietę, dostawal leki i bylo dobrze, Nie czul dyskomfortu. Niestety jakies 2,5 roku temu doszla dyskopatia. Leki przeciwbólowe, rehabilitacja i nastąpiła poprawa, ale leki niestety wplynely na nerki. Od dwoch lat walczyliśmy z przewlekłą niewydolnością nerek. Co parę miesięcy kroplowki, na stałe zmiana diety, leki, ograniczenie bialka, a on tak uwielbiał mięsko. Tej wiosny nasz vet, który tak dobrze prowadził jego terapię nerek, przeniósł się do duzego miasta i musialam szukac innego. Tam zdecydowano, że trzeba kontynuować kroplówki ale podskornie, tylko 2 razy w tyg, bo okazalo sie tez, ze ma wadę serca. Dostal leki ma serce, robilam mu kroplówki w domu ale to juz nie dawalo takich efektów jak wcześniej. Brunuś mial coraz wieksze problemy z chodzeniem, wiec nosilam go po schodach, stal się apatyczny, dużo spal, czasem widzialam ze cos go boli ale leki przeciwbolowe byly zabojstwem dla nerki- okazało sie na USG że mial tylko jedną. Staralam się zapewniać mu najlepszą opiekę. Zmienilam pracę by móc pracować z domu i dbać o niego. Mimo wszystkich problemów mial nadal radosne oczka, ciekawił sie wszystkim. Niestety w piatek 01.10. pojechalam na imprezę integracyjną z pracy i gdy wrocilam w sobotę, zobaczylam ze cos go boli. Szybko zabralam go do veta, dostał mała dawkę przeciwbólową i poczul sie lepiej, ale na drugi dzień przestał jeść. Jak już cokolwiek zjadl to wymiotowal. Dostal zastrzyk przeciwwymiotny przez 2 dni ale vet powiedzial ze mocznik juz tak go zatruwa, a on nie może mu podac kroplowek dozylnych bo by sie udusil. Powiedział że juz nie ma jak mu pomóc. Musialam podjąć tę straszną decyzję bo ciagle odmawial jedzenia, zaczal mnie unikać. Cierpial. 2 dni przed eutanazja ryczalam jak bóbr. Czulam się jak morderca. W chwili gdy odchodzil po zastrzyku na stole u veta czulam jakby wyrywano mi serce. Uczucie potworne, mimo lekow uspakajajacych nie moglam złapać oddechu. Moje kochane malenstwo odeszło a ja nie mogę się pozbierać. Non stop o nim myślę, budze sie w nocy i ta cisza jest koszmarna. Ciagle myślę czy gdybym dala mu jeszcze te parę dni to może jakoś xaczal by jeść, jeszcze byloby lepiej? Może za szybko pozwolilam mu odejść? Tak bardzo chcialam by to moje ukochane misio, serduszko najdroższe nie cierpiało.
Moja przepiękna i super inteligentna Perełka, mając guza w jelitku, doznała tych strasznych dolegliwości o jakich piszesz pod koniec. Nereczki. Tak. Identiko przebieg oraz także moje odczucie że może gdybym przeciągnęła o parę dni jeszcze… Bo decyzja o operacji i walki do końca była jasna, tak moja jak i Jej, tylko lekarze nie mieli takiej oczywistości w swoim odczuciu, gdyż wiedzieli że to się nie może udać. Koteczka. 20 latek. Na nic nie chorowała, zdrowiutka panienka. W 2 tygodnie zamknęła się zdecydowana walka o Jej życionko. Powodem był ten guz. Wodobrzusze w efekcie niewydolność nerek, a te za szwankowały bo spowodował to guz w jelicie, duży, błyskawicznie rosnący, w rezultacie nagła utratą apetytu poprzedzona coraz mniejszymi porcjami jakie były możliwe do przelkniecia, narządy ściśnięte przez wodę w brzuszku i odmowa jedzenia zupełnie od kilku, słabła najpierw z dnia na dzień, później z godziny na godzinę. Ale chciała żyć, walczyła, nie poddawała się tej słabości, wkładała coraz więcej wysiłku ale nie chciała pozostawać oklapnieta, chodziła i starała się bardzo być aktywna. Mój ból rozrywał mnie wewnątrz już wtedy, a kiedy nastąpił TEN DZIEŃ, w którym okazało się że operacja albo się uda a kiciuś nie ma szans by poradzić sobie z tak znaczną utratą białka, lub się nie uda w tym sensie że Kotek odejdzie podczas. Uznałam to i tak za szansę, a poza tym nie chciałam zadawać eutanazji by tej szansy nie pozbawiać właśnie. Ale… Wytłumaczyły mi panie weterynarki, z wielkim sercem i empatią, że w tym wieku, mając na liczniku 20 lat, przeżywając nawet operkę, to co do utraty białka które i tak w znacznych ilościach uwalniało się z organizmu do plynów gromadzonych w brzuszku, niemożliwością jest uzupełnić je z zewnątrz na tyle oraz na tyle szybko, by koteczka mogła nadal żyć. Po prostu śmierć w męczarniach. Potwierdzona wieloma przypadkami. I to w kilka godzin po takich operacjach. W obliczu takiej przyszłości, nie mogłam się upierać skazując tym samym moją słodycz życia na coś takiego. Z ogromnym bólem pożegnałam Najcudowniejszego Kota na świecie. Cierpię niesamowicie. Kochałam i kocham Perełkę przebardzo. Dala mi baaardzo wiele szczęścia, była moim Szczęściem, wiję się z bólu tęsknoty za Nią, przeszła przez Tęczowy Most 19 listopada 2021 w minony piątek rano. W pierwszą rocznicę Odejścia mojego Kochanego Taty. Może są teraz razem? Bardzo się lubili. W piątek wieczorem otrzymałam od Perełki znak. A to, że ma duszyczkę, wiedziałam od samego początku. Wierzę że się kiedyś spotkamy. Ja tego pragnę. Czuję to całą sobą. Najgorsze są powroty do domu, kiedy otwieram drzwi, wchodzę a Jej nie ma………. To znaczy jest, dla mnie tutaj zawsze będzie, aż w końcu się zobaczymy.
Tak to koszmarny ból… przeszliśmy to od kwietnia a 15.08 podjęliśmy podobną decyzję… ta pustka jest okrutna… nasza sunia miała prawie 5 lat…musieliśmy pojechać po kolejnego goldenka bo bez nie było życia…
W dniu 8 lipca 2021 odeszła moja Zuzienka- suczka rasy shih tzu. Zuzia żyła 14 lat, zmarła nagle-prawdopodobnie serce😭. Był to mój najukochańszy piesek. W domu i w sercu pozostała wielka pustka. Każdy kąt mi ją przypomina. Była pięknym, wiernym, mądrym pieskiem.
Wczoraj o18 odeszła nasza ukochana sunia leksunia była z nami 10 i pół roku
serce krwawi dziękuję że byłaś z nami i do zobaczenia 24 luty 2023 Alicja
02 czerwca 2021 ok. 3:00 nad ranem odszedł nasz ukochany Cynamon, piesek rasy labrador, miał 13 lat, a przyczyną śmierci była niewydolność zastawki mitralnej.
Był dobrym psem i nie wyobrażam sobie by obrócił się w niebyt, niemniej dzień przed śmiercią tylko leżał i patrzył na wszechobecną zieleń w ogrodzie, jakby miałoby mu tego bardzo brakować …
Trzy dni temu po 15 nastu szczęśliwie wspólnie spędzonych latach , odeszła Moja Ukochana Istotka, Cudowna ,Piękna ,Mądra ,kochająca nas nad życie Dżastinka nie potrafimy bez niej żyć serce krwawi, tęsknota jest niesamowita. Czuję że biega teraz szczęśliwa z innymi pieskami i i nic już ją nie boli. Kochamy Cię bardzo nasz ukochany Skarbeczku .Wiem że kiedyś się spotkamy, do zobaczenia Dżasti.
Wczoraj odeszla moja goldenka Tina…po wypadku …tęsknię ,!czuje pustkę straszną i żal że nie dostrzegłam.Kocham i wierzę że czeka na mnie powiata mnie istniejącymi oczami i nadającym ogonkiem.Wybacz że zawiodłam…
Nie ustrzegłam przed tragedia…
Też pochowałem Przyjaciela. I też nie umiem sobie z tym poradzić. Jeśli Boga nie ma i ja nie spotkam już Jordzika. To nic nie ma sensu. Nie możemy być pochowani z tymi których kochamy. Jeśli jest niebo a Jego tam nie ma to nie ma tak naprawdę nieba. Myśl o samotności i rozdzieleniu jest niebywale okrutna.
Dziś pochowałem swojego Amstaffa, członka rodziny i wielkiego przyjaciela ludzi :,(
Zgadzam się w 100 %
Pozdrawiam
Pochowałam swoją Niusię 28 czerwca. Szok. Przeczytałam „Legendę o Tęczowym Moście” – trzeba wierzyć, że takie miejsce istnieje. To daje nadzieję. Tak bardzo chciałabym się z nią jeszcze spotkać, przytulić. Była taka maleńka i krucha. Tak bardzo tęsknię…
Istnieje 🙂 Nikt bardziej, niż pies nie zasługuje na niebo 🙂
Przepięknie napisane
Witam,niestety dolaczam do grupy,tych ktorzy stracili najlepszego Przyjaciele,czlonka rodziny .Ja mialem tego pecha samemu sie przyczynic do utraty mojego Lenniego.Sam najechalem na niego Autem.mial niecale 5 lat.Jak ja sie teraz czuje to chyba niemusze opisywac.niechce mi sie zyc,niejem malo spie od 2dni.tak jak z niego tak i ze mnie uszlo zycie.wszystko mi jedno.Kasa praca,grzies to mam.Zyje bo zyje.caly czas zarzucam sobie ze moglem to lub tamto zrobic i nic by sie niestalo.Pochowalem go w ogrodzie.odwiedzam go dwa razy dziennie rozmawam z nimi blagam o wybaczenie.albo zeby wstal ,bo bedziemy sie bawic….zadnej reakcji.Nie wybacze sobie tego nigdy,tak wazny byl w moim zyciu i tak bardzo go kochalem i kocham nadal.Czasem sobie mysle ,dlaczego Bog mi go zabral.co ja .albo on zlego zrobilismy.To byla dusza nie pies,zawsze przyjazdny,sluchal sie mial cierpilwos do mnie,po prostu skarb……
On ci wybaczył już dawno, ty musisz sobie sam wybaczyć.
25 Lutego 2021r byłem zmuszony uśpić moją Wercie amstafke która była ze mną od swojego urodzenia jak odeszła miała 15lat była juz bardzo schorowana miała raka tylnej łapy a pod koniec zycia dostała raka sutka. Guz był wielkości jabłka wet nie chciał operować bo była za stara.Mineło juz pół roku a ja ciągle po niej płacze to były najpiękniejsze lata mojego zycia spała ze mną w nogach na wersalce tuliła sie do mnie nie chce mi sie juz zyć mam 75 lat moze mnie bóg zabierze juz do niej. Po jej śmierci lecze sie na depresję. Boze nie wiedziałem ze tak mozna kochać psa ona też mnie bardzo kochała.
To dopiero cios… b mi przykro… nam pomogło znalezienie kolejnego pupila… bo żal i ból był nie do zniesienia…u nas minęło ponad 3 miesiące ale ból czasem rozpala wnętrze. Mamy pociechę w szczeniaku choć brakuje Teri😓😓😓 Powodzenia
Ps. Polecam ****************************************************
m
Milosc jest niesmiertelna i jest ona przepustka do nieba,wiec nie wyobrazam sobie zeby wszystkie kochajace i wierne pieski,ktore tu na ziemi sa uzaleznione od naszej milosci tam sie nie dostaly.Sa przykladem prawdziwego czlowieczenstwa,wiec skoro PAN bog stworzyl je dla nas nie ma innej opcji .kocham CIE moja ROSENKO,i wiem,ze jeszcze sie spotkamy.
Zgadzam się z tym w stu procentach ❤️🐕❤️🌈
17.04.2021r. odszedł z tego świata mój kochany labrador Nero. Miał 13 lat. Był moim przyjacielem. Rozumiał wszystko co się do niego mówiło. Tak bardzo mnie i resztę domowników kochał, że próbował z nami rozmawiać. Idąc przy nodze przytulał głowę. Pożegnałam już trzeciego z kolei psa. Wcześniej był wilczur Rambo, rok temu odszedł sznaucer Kapsel. Każdy z nich był wierny, kochający i oddany. Wierzę, że Bóg jest Miłością i dzięki miłości jaka łączyła mnie z moimi czworonożnymi przyjaciółmi, dane mi będzie kiedyś ich zobaczyć. Może wyjdą mi kiedyś na spotkanie? Do zobaczenia moi kochani Przyjaciele w lepszym świecie.
❤️🐕🌈💔😞🐕❤️
An19.kwietnia o 9 ej odszedł mój najukochańszy przyjaciel CZOKO i wiem co czujecie bo ja wciąż płaczę i mam nadzieję,że kiedyś się spotkamy.Tęsknię ogromnie,nie radzę sobie każdego dnia płaczę.
Dzisiaj odszedł mój najlepszy przyjaciel, niestety po prawie dwu tygodniowych zmaganiach u weterynarzach, wielu kroplówkach, zastrzykach, tabletkach i badaniach RTG oraz USG, wczoraj doktor podał „ostateczną”, najmocniejszą dawkę antybiotyków i sterydów i powiedział „Jeśli piesek nie wstanie do piątku, nie uratujemy go, będzie trzeba go uśpić…”. Niestety na następny dzień czyli dzisiaj rano piesek zdechł, poprzedzało to okropne piszczenie, jego smutny wzrok, oraz smutny wzrok drugiego pieska, jego brata bliźniaka. Mam tutaj do was prośbę, uważajcie na swoje psy i odrobaczajcie/odkleszczajcie, ponieważ jeden mały kleszczy może zabrać wam psa nawet tak dużego jak w moim wypadku owczarek niemiecki.
Dzisiaj odszedł mój przyjaciel człowieka Maksiu miał 14lat bardzo do niego się przywiązałam serduszko przestało bić będę tęsknić za nim brakuje mi go pustka i zal
Wczoraj za „tęczowy most” odszedł mój ukochany, jedyny piesek. 17 lat, ostatnimi miesiącami był coraz bardziej słaby, spodziewałam się tego, ale co innego się spodziewać, a co innego rzeczywiście tego doświadczyć. Nie mogę się z tym pogodzić. Kajtek był ze mną sporo czasu, dorastałam razem z nim, więc jego strata jest nie do zniesienia. Wierzę, że kiedyś do niego dołączę, że po śmierci go zobaczę i pójdziemy na spacer… Nie może być inaczej 💔
Witam.Jestem tak zdołowany i przygnieciony ciężarem odejścia mojego najukochanszego pieska /synka/Oskara 12,9 lat że od trzech dni tylko pije napoje.Nie mogę jeść i spać.Odskocznią jest wyjście do pracy .Tam na chwilę nie widzę Jego który towarzyszyf mi przez całe swoje przepiękne życie.Dał mi tyle radości, szczęścia a przedewszystkim miłości.To ON przy mnie leżał jak bylem chory,To ON był przy mnie jak byliśmy szczęśliwi i to On nauczył mnie poczucia wartośći dla zwierząt i dla samego siebie.Rok temu zachorował na tarczycę.Pierwsze objawy padaczka.Lekarz nie od razu postawił trafna diagnozę ale po badaniu serca stwierdził spowowlnienie i powiekszenie mięśnia.Badanie krwi potwierdziło śmiertelną chorobę TARCZYCA.Śmiem twierdzić że jest to śmiertelna choroba gdyż Oskarek dwukrotnie w mojej obecności doznał zatrzmania akcji serca.Po reanimacji powracał do żywych.Gdy zaczął przyjmować tabletki drgawki padaczkowe ustały i samopoczucie powróciło.Niestety w dniu 9-04.2021 o g 13,00 po reanimacji nastąpił koniec świata.Odszedł .W tedy świeciło słońce i przyroda budziła się do życia.On mój naj,naj,naj odszedł pozostawiając wielki ból i pustkę którą stram się leczyć środkami farmaceutycznymi .Pierwszy raz straciłem miłość mojego życia która tak pozytywnie odcisneła piętno na mojej osobowości.OSKAREK dziękuję CI za miłość jaką mnie odbażyłeś,za wyrozumiałość kiedy byłem nie w sosie i za to że byłeś i będziesz w moim sercu do końca moich dni.Dziękuje wszystkim którzy go leczyli i dali nadzieję dziękuję Bóg który dał mi miłość w postaci OSKARA rasy shi tzu. Mam wielką nadzieję że jest w JEGO KRÓLESTWIE i czeka na mnie.Kocham Cie mój /synku/
Czy śnią Wam się wasze zmarłe pieski?
Mi się przyśnił. Był smutny, bo nie mogę pogodzić się z jego odejściem. Muszę zmienić myślenie i pozwolić mu odejść żeby byl szczęśliwy.
Również przyśniła mi się moja Roxunia. Była taka… jak nie Ona… Dziwny sen. Pomyślałam to co Pani, że moja rozpacz ja TU zatrzymuje i nie może odejść. Również obiecałam sobie, że muszę, jak powiedziała moja koleżanka „z miłością pozwolić jej odejść”. Ale to strasznie trudne kiedy się kogoś tak bardzo kocha i tęskni w każdym momencie. Jutro będzie 4 tygodnie jak moje Słoneczko odeszło.
Dzisiaj odszedł mój ukochany Sasza, zabrał ze sobą pół mojego serca.
Tez mam taka skryta nadzieje,ze nie tylko psy i koty ale inne zwierzątka tez czekają na nas oby tak było .Chce w to wierzyć to pozwala uzyskać wewnętrzny spokój. Dorota
Dziś pożegnaliśmy nasze ukochane serduszko Tosię💔. Miała 13 lat. Oddaliśmy jej nasze serca a Tosieńka oddała nam całą swoją miłość……Będzie w naszych secach już na zawsze❤ ….spotkamy Ją kiedyś!
My dzień wcześniej pożegnaliśmy się z naszym małym pinczerkiem Finusiem❤️ .Mała przylepa❤️ biedny miał chorobę kuszinga i jedno oczko stracil ,ale dawał radę bidulek
Jego śmierć nastąpiła tak szybko,jednym słowem była lerka.Zostawil po sobie pustkę w domu , bardzo nam go brakuje,ale daj Boże ,że jest już w niebie i jest mu tam dobrze.Nasz Finus❤️ zawsze Cię będziemy pamiętać kochać i do zobaczenia….❤️
Dwa dni temu odszedł mój najlepszy przyjaciel – Łatek , który był ze mną 14 lat i 4 miesiące. Ostatnie dwa dni życia miał ciężkie.
Już raz uratowaliśmy go, bo miał nowotwór.
Okazało się że po trzech latach wrócił nowotwór w pachwinach oraz miał dodatkowo nowotwór tarczycy. Pojawiły mu się kamienie i właśnie dzień przed śmiercią miał kłopot z oddaniem moczu.
Obudził mnie około 1:30 w nocy, nie był wstanie stać na łapkach , a w dodatku miał gorączkę . Brat zawiózł go do Kliniki i tam podano mu przeciwbólowe leki. Powiedziano abyśmy czekali na informacje co dalej.
Zadzwonili do nas z kliniki po około 9 godzinach i stwierdzono że wrócił nowotwór w pachwinach, ma nowotwór tarczycy, kamienie w pęcherzu oraz 8 ząbków do wyrwania. Była to dla nas tragedia. Najlepszy przyjaciel odchodzi 🙁
Weterynarz powiedzial ze musimy podjąć decyzje . Czy robimy wszystkie operacje czy usypiamy Łatka. Powiedział odrazu że może nie przejść tej operacji lub będzie się baaardzo męczył po operacji aż umrze sam. Poinformowano nas także że prawdopodnie będziemy musieli przyjeżdżać z nim co dwa dni na usuwanie kamieni.
Podjęliśmy decyzje o uśpieniu 🙁 pozwolili nam się z nim pożegnać. Pojechaliśmy wszyscy, Kiedy go przynieśli ledwo stał Na łapkach i odrazu siadał. Zaczęła mu tez Znacząco wychodzić sierść na grzbiecie.
Pożegnaliśmy się z tym wspaniałym gościem który spędził ze mną połowe mojego życia ( mam 28 lat) I wyszliśmy płacząc. Został Z nim weterynarz i mój brat . To właśnie on wybrał go jako Kilku tygodniowego szczeniaka.
Gdy minęło kilka minut i zajrzałem tam… Już nie żył. Wpadłem w histerie 🙁
Minęły dwa dni i nadal nie radzę sobie z jego odejściem i przeglądam zdjęcia i filmiki z nim. Był ze mną w najlepszych i najgorszych chwilach i znał wszystkie moje tajemnice. Miałem nawet sen że stoi jakaś postać w niebie przed nią jest Łatek. a ja stoję za nim i się obudziłem.
Kochajmy swoje zwierzątka, na nie zawsze możemy liczyć
Bardzo pięknie napisane i szczera prawda😊Pozdrawiam bardzo serdecznie💕
PAN BÓG przygotował idącym do Nieba tyle wspaniałych rzeczy, o których ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało, więc jak można sobie wyobrazić, że tam nie będzie naszych ukochanych stworzeń, naszych braci mniejszych, wierzę, że wszyscy się spotkamy i na nowo radość w naszych sercach zapanuje na widok tych, których pożegnaliśmy za życia na ziemi, a ci, którzy tam już przebywają też okażą nam swoją radość, bo niebo to nasz wspólny dom, który został obiecany przez naszego STWÓRCĘ, tylko chwilowo czas nas dzieli…
Ida do nieba po pierwsze Bog je stworzyl tak jak ludzi , po drugie kazal Noemu zabrac po jednej parce na Arke aby nie wyginely i zyly z ludzmi i po trzecie uczestniczyly w narodzinach Pana Jezusa tak jak ludzie tam bedacy.Mysle ze jak ja odejde a dane mi bedzie isc do nieba chocby czyscca Niunia bedzie na mnie czekala .Wierze wto mocno i ta wiara mnie wzmacnia pomimo pustki , zalu po prostu swiat sie zawalil , zostalo wiele pytan na ktore nie bede znal juz odpowiedzi . Dopiero jak sie spotkam z moja Niunia to sobie w ciszy i spokoju wszystko wyjasnimy.Nie powiem zegnaj powiem do zobaczenia bo w to mocno wierze.
Jak myślę tak samo,właśnie pożegnał en moja Ukochana sunie Shiwcia,powiedziałem jej do ucha :do zobaczenia Kochanie:będę tęsknił za Tobą ale wierzę że się spotkamy jak nadejdzie mój kres.Radek
Tylko to, że Bari jest razem ze św. Hubertem i Franciszkiem dodaje mi sił. Kochałam go bardzo. Po przepięknych 10 latach odszedł…
Też żegnając swoją Tosię 😢😪westchnełam do św Franciszka by się nią zajął ❣
Ida do nieba na 100% . Nie wyobrazam sobie raju bez zwierzat i przyrody.
Ja też nie wyobrażam sobie tego by tam gdzie dojdziemy nie było naszych ukochanych zwierząt. Wierzę że się z nimi zobaczymy i będziemy szczęśliwi już na wieki. One tam czekają na Nas.💗🌈🐶
W poniedziałek 05.09.2022 odszedł mój kochany piesek Puszek. Był ze mną 11 lat. 😪 Był taki słodki, kochany. Nie lubiał gdy byłam smutna, bo on też chodził smutny. Lubial jak wracałam do domu szczęśliwa, zawsze mnie witał w domku, merdał ogonkiem. Rano mnie budził. Zawsze słyszałam jego szczekanie. A teraz jest tak cicho, pusto, nie mogę się pozbierać po jego odejściu. Odszedł tak nagle. Nie biorę teraz kolejnego pieska. Nie chcem nim zastępować mojego Puszka. Może za kilka lat jak trochę minie. 😪. Mam nadzieję że się kiedyś z nim spotkam. To był mój pierwszy piesek i byl najlepszym przyjacielem.
Dziś o 1:15 odeszła moja najukochańsza Pchełka miała 17 lat po 56 godzinach cierpienia pożegnała nas Brakowało mi będzie twojego powitania lizuska po nosku ,dreptania jak sarenka ,rano pobudki ,wieczorem wołania do łóżeczka, rozmowy z tobą , twojej radości i miłości moja kochana damulko i zazdrośniczko moja kochana Pchełunio kto mnie teraz będzie witał