Taste of the Wild – opinie psich testerów. Bucky i Leo kosztują karmę bez zbóż

To nie było nasze pierwsze spotkanie z marką Taste of the Wild. Niegdyś natrafiłam na nią podczas dość przypadkowych poszukiwań karmy, która zasmakuje Bucky’emu – wtedy jeszcze Leo nie był częścią naszego domowego stada. Od tego czasu gości w naszym domu dość regularnie. To karma dla psów bez zbóż, co szczególnie przypadnie do gustu nie tylko tak wybrednym psiakom jak te moje, ale też tymi z alergiami, nietolerancjami i delikatnym brzuszkiem.

Do testów przystąpiliśmy więc we trójkę: ja z aparatem i pozytywnym nastawieniem, a także dwaj psi testerzy. Bucky, pies już prawie trzyletni, który przeszedł dość długą drogę od zabiedzonego, doświadczonego przez życie szczeniaczka, który jadł cokolwiek, byle było tego dużo, do rozpieszczonego kanapowca, który kaprysi i kręci nosem na jedzenie.

Drugim testerem jest Leo. Niedawno skończył rok i jeśli chodzi o doświadczenia życiowe jest kompletnym przeciwieństwem swojego starszego kompana. Rozpieszczany i kochany od pierwszych dni swojego życia jest pieskiem wesołym, ciekawskim i bardzo wybrednym.

Taste of the Wild najlepsza karma w puszce

Taste of the Wild – pierwsze spojrzenie 

Jaka jest karma Taste of the Wild? Opinie na temat smaku pozostawiam moim psom. Zanim jednak do tego dojdzie, warto zapoznać się z produktem bliżej. Opakowania karm tej marki zawsze bardzo mi się podobały. Bardzo estetyczne etykiety przedstawiają wilki podczas polowania, co ma na celu jak najlepsze oddanie idei, która przyświeca marce – stworzeniu diety opartej na naturalnym sposobie żywienia się tych zwierząt.

W moje ręce trafiły puszki w dwóch wariantach smakowych: wołowiny z groszkiem i o smaku kurczaka, kaczki i indyka, również z groszkiem. W składzie obu karm nie ma żadnych zbóż ani odpadowych produktów pochodzenia zwierzęcego. Zgodnie z etykietą do produkcji karmy użyto produktów o klasie „human grade”.

Taste of the Wild to karma dla psa bez zbóż o naprawdę przyjemnym, mięsnym zapachu. Nie jest to zapach ostry czy nazbyt intensywny – psom bardzo przypadł do gustu, a i ja nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Karma nie tylko pachnie, ale też wygląda przyjemnie. To nie jest zmielona pulpa – to kawałki mięsa z doskonale widocznym groszkiem. Z puszki nakłada się szybko i bez problemów, bo karma łatwo wychodzi i nie przywiera do ścianek.

test Taste of the Wild

Taste of the Wild – opinie psich testerów 

To tyle jeśli chodzi o moje wrażenia na temat Taste of the Wild. Opinie na temat smaku zostawiam istotom bardziej kompetentnym, czyli moim psom. Jak zwykle podczas nakładania jedzenia do misek podskakiwały i kręciły się podekscytowane pod nogami.

Tym razem to Leo wykazywał się większą niecierpliwością – to on szczekał, wspinał się na tylne łapki i irytował się, że jest zbyt mały, by – tak jak ma to w zwyczaju Bucky – oprzeć łebek o stół i obserwować proces nakładania jedzenia. W końcu jednak nadeszła pora obiadu. Co sądzą czworonożni testerzy o jego jakości?

Bucky

Mówi się, że najbardziej lubi się to, co się zna. Bucky jest żywym przykładem na to, że to przysłowie jest prawdziwe. Znał już Taste of the Wild, opinie na temat marki ma prawdopodobnie wyrobioną już od dawna, dlatego w ogóle się nie zastanawiał. Obeszło się bez podejrzliwego obwąchiwania i zastanawiania się, czy aby na pewno ma na to ochotę. Po prostu zaczął jeść z apetytem. Przy jedzeniu ciągle kontrolował stan miski drugiego psa, a nawet naszego kota.

To jego stała taktyka – jeśli je coś, co smakuje mu bardziej niż zazwyczaj, zawsze sprawdza, czy reszta czworonożnego towarzystwa przez pomyłkę nie dostała więcej karmy niż on. Zazwyczaj je szybciej niż Leo, a kot w ogóle ma całkiem inne jedzenie, dlatego kontrola wypada niekorzystnie. Tak było tym razem. Poczuł się dogłębnie skrzywdzony niesprawiedliwością dziejową i nierównym stanem misek i zażądał natychmiastowej dokładki.

Z jego punktu widzenia Taste of the Wild to swoisty pewniak. Karma, która jest przyjacielem jego psiego brzucha. Jest smaczna, pożywna i nigdy nie miał z jej powodów żadnych sensacji żołądkowych – a te czasami mu się zdarzają. Zjadł wszystko chętnie i na pewno jeszcze nieraz to zrobi.

Taste of the Wild karma dla psa

Leo 

Leo to potomek rodowodowej shih-tzu i wiejskiego pieska nieznanego pochodzenia. Ten owoc psiego mezaliansu jest prawdziwym wulkanem energii. Dla niego każdy jest dobrym kompanem do zabawy – człowiek, Bucky, zupełnie inny pies, kot nasz czy sąsiada – wszystko jedno, byle się bawić. Z tego powodu jest też sporym głodomorem, choć na tyle rozpieszczonym, że nie zje nic, co nie przypadnie mu do gustu, za to będzie bardzo głośno płakał, że jest głodny i natychmiast albo jeszcze szybciej ma dostać dobre jedzenie. Tak było tym razem – naprawdę nie mógł się doczekać aż dostanie jeść.

A gdy już dostał? Zaczął jeść tak szybko, że musiałam go na chwilę odsunąć od miski, by się uspokoił, bo bałam się, że się zakrztusi. Dla niego również nie było to pierwsze spotkanie z marką. Gdyby było, najprawdopodobniej przesunęłabym testy o kilka dni lub w ogóle go z nich wykluczyła – na noc przed podaniem mu Taste of the Wild bardzo bolał go brzuszek. Spędziłam całkiem sporo czasu na masowaniu go, pocieszaniu i próbie zwalczenia problemu.

Bałabym mu się podać coś niesprawdzonego. Taste of the Wild jednak już wcześniej zdobyło moje zaufanie i aprobatę psiego brzuszka. Nie zawiodło – obyło się bez problemów.

Taste of the Wild – chwila podsumowania 

Taste of the Wild to karma dla psa bez pszenicy i innych zbóż, stworzona z wysokiej jakości składników. Wygląda i pachnie przyjemnie. Z mojego punktu widzenia jest swoistym pewniakiem – czymś, co wiem, że moje psy na pewno zjedzą. Jakim psom przypadnie do gustu? Przez brak w składzie zbóż, konserwantów czy substancji poprawiających kolor karmy raczej przypadnie do gustu psom z nietolerancją lub alergią na zboża.

Choć jeśli Twój pies ma jakieś problemy natury żołądkowej, zawsze najpierw warto skonsultować się z lekarzem weterynarii. Na przykładzie moich psów mogę powiedzieć, że nigdy nie miały żadnych problemów po zjedzeniu karmy tej marki, choć są zwierzakami wybrednymi i zdarza im się, zwłaszcza młodszemu z nich, cierpieć z powodu bólów brzuszka.

Jesteśmy zespołem entuzjastów i ekspertów, tworzących angażujące artykuły z dziedziny zoologii. Kochamy zwierzęta, dlatego swoją pracę wykonujemy z pasją. Chętnie dzielimy się zdobytą wiedzą, dzięki czemu czytelnicy mają okazję poznać garść praktycznych porad dotyczących opieki nad czworonożnymi pupilami. Z nami dowiesz się najciekawszych informacji oraz ciekawostek ze świata zwierząt, co sprawia, że blog ZooArt jest chętnie odwiedzanym miejscem.
Oceń ten artykuł
Czy ten artykuł był pomocny?
Przetwarzanie...

Dziękujemy za opinię!
Będziemy zadowoleni, jeżeli powiesz nam czemu nie spodobał Ci się ten artykuł

Napisany w Blog o psach - na temat każdego psa, Testujemy produkty dla psów
Popularne wpisy
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.