Śmierć ukochanego zwierzaka. Jak pozbierać się po stracie kota?

Koty potrafią żyć bardzo długo. Gdy bierzesz pod swój dach towarzysza, który szybko staje się członkiem rodziny, z reguły nie zastanawiasz się, co będzie, gdy go kiedyś zabraknie. Życie kota pełne jest wspaniałych momentów – pozostają w naszej pamięci na zawsze. Śmierć zwierzęcia, które było z Tobą przez wiele lat, jest niezwykle trudnym doświadczeniem. Czasami jesteś na to przygotowany i pogodzony z losem. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy informacja ta przychodzi do Ciebie zupełnie niespodziewanie. Jak pozbierać się po stracie kota? W dalszej części artykułu postaramy się odpowiedzieć na to pytanie i podzielić się wskazówkami, które mogą pomóc w tych trudnych chwilach.

czy koty wracają po śmierci?

Po czym rozpoznać, że kot umiera?

Choć koty nie mają świadomości nadchodzącej śmierci, mogą wysyłać sygnały wskazujące, że ten moment zbliża się wielkimi krokami. Ważne jest, aby je rozpoznać, by zapewnić mruczkowi komfort, wesprzeć go w ostatnich chwilach, a także upewnić się, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, włączając w to odpowiednie leczenie weterynaryjne. Dowiedz się, jakie sygnały mogą wskazywać na zbliżający się kres życia Twojego futrzastego przyjaciela. Czytaj dalej, aby być przygotowanym i zapewnić swojemu kotu najlepszą możliwą opiekę do samego końca.

Sygnały świadczące o zbliżającym się odejściu kota

Twój ukochany pupil może stać się apatyczny, unikać ludzi i chować się w odosobnionych miejscach. Czasem przestaje jeść i pić, co jest alarmującym sygnałem. Kilka godzin przed śmiercią będzie szukać Twojej obecności, nawet jeśli wcześniej nie był bardzo towarzyski. Często kot odchodzi w ciszy, ale jego zachowanie wskazuje na potrzebę natychmiastowej pomocy.

Co zrobić, gdy zauważysz pierwsze objawy końca?

Spędzenie ostatnich chwil z kotem może być niezwykle trudne, ale jest potrzebne – ułatwia akceptację i straty. Dzień przed śmiercią możesz zauważyć, że pupil potrzebuje więcej Twojej obecności i wsparcia. To czas, w którym masz okazję wyrazić swoją miłość i wdzięczność za wspólnie spędzone lata, a także pożegnać swojego przyjaciela w sposób pełen ciepła i zrozumienia.

Jak pożegnać kota?

Ostatnie pożegnanie pupila jest dla nas bardzo trudnym momentem. Warto jednak (w miarę możliwości) być przy nim jak najdłużej, okazując miłość i wsparcie. Zapewnij mu komfort i spokój, tworząc przytulne miejsce, w którym będzie czuł się bezpiecznie. Mów do niego spokojnym głosem, opowiadaj o wspólnych chwilach, głaszcz go i bądź blisko. Twoja troska jest niezwykle pomocna. Pamiętaj, że obecność ukochanego opiekuna jest dla mruczka najważniejsza.

Na co zwrócić uwagę w ostatnich chwilach?

W ostatnich momentach życia kota warto zadbać o to, by otoczenie, w którym się znajduje było ciche i pozbawione stresujących bodźców. Unikaj gwałtownych ruchów i hałasów, wywołujących niepokój lub stres u Twojego pupila. Obserwuj jego reakcje i potrzeby, zwracaj uwagę na oznaki bólu czy dyskomfortu i staraj się ulżyć mu w cierpieniu. Jeśli masz wątpliwości co do jego stanu, skonsultuj się z lekarzem weterynarii, który doradzi, jak najlepiej pomóc kotu w tych chwilach.

Kot ashera

Ucieczka kota

Sytuacja, w której nasz kot wychodzący nie wraca do domu przez dłuższy czas jest niezwykle bolesnym doświadczeniem. Niepewność i obawa o jego los mogą być przytłaczające. Jak postępować w takiej sytuacji i kiedy możemy uznać, że mruczek zaginął bezpowrotnie?

Kiedy uznać kota za zaginionego?

Jeśli Twój kot wychodzący nie wraca do domu przez kilka dni, jest to powód do niepokoju. Mruczki są znane z tego, że potrafią oddalać się na dłuższe wędrówki. Zanim uznasz, że kot odszedł na zawsze, warto poczekać co najmniej kilka dni, a nawet tygodni. Niektóre koty wracają po dłuższym czasie, zwłaszcza jeśli zostały przypadkowo zamknięte w jakimś pomieszczeniu lub zatrzymane przez życzliwą osobę, która myślała, że są bezdomne.

Jak szukać zaginionego kota?

Jeśli Twój kot zaginął, ważne jest podjęcie natychmiastowych działań:

  • przeszukaj okolicę – sprawdź wszystkie miejsca, gdzie kot mógł się schować: garaże, piwnice, szopy,
  • poinformuj sąsiadów – zapytaj, czy nie widzieli Twojego kota, poproś ich o sprawdzenie swoich posesji,
  • rozwieś ogłoszenia – zamieść plakaty z wyraźnym zdjęciem kota, opisem jego cech i Twoim numerem telefonu,
  • skontaktuj się z lokalnymi schroniskami i weterynarzami – być może ktoś znalazł Twojego kota i oddał go pod opiekę specjalistów,
  • wykorzystaj media społecznościowe – zamieść ogłoszenie na lokalnych grupach i stronach poświęconych zaginionym zwierzętom.

Kiedy pogodzić się z utratą kota?

Jeśli mimo intensywnych poszukiwań nie udało nam się znaleźć kota przez kilka tygodni lub miesięcy, oznacza to, że nie wróci już do domu. Ciężko zaakceptować fakt, że nigdy więcej nie zobaczymy ukochanego pupila, ale w pewnym momencie trzeba pogodzić się z tą stratą. Ważne jest, aby pozwolić sobie na przeżywanie żałoby i poszukać wsparcia u bliskich. Nauczyć się żyć bez ukochanego kota nie jest łatwe, ale z czasem ból staje się mniej dotkliwy.

Utrata kota w wyniku wypadku

Czasami dowiadujemy się, że nasz kot uległ wypadkowi. To szokujące i bolesne doświadczenie. W takiej sytuacji ważne jest, aby pozwolić sobie na przeżywanie emocji i nie obwiniać się. Wypadki się zdarzają i musimy mieć świadomość, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, aby zapewnić swojemu kotu bezpieczeństwo. Rozmowa z bliskimi lub specjalistą może pomóc lepiej poradzić sobie po jego stracie.

Decyzja o eutanazji

Podjęcie decyzji o eutanazji ukochanego kota jest bardzo trudne. Czasami to jedyny sposób, by ulżyć zwierzęciu w cierpieniu i zapewnić mu godne odejście. Warto wiedzieć, co należy zrobić.

Jak podjąć decyzję o eutanazji?

Ciężko patrzeć na kota, który cierpi z powodu nieuleczalnej choroby, kluczowe jest zatem podjęcie przemyślanej decyzji. Przede wszystkim skonsultuj się z lekarzem weterynarii, który dokładnie oceni stan Twojego pupila i przedstawi możliwe opcje. Specjalista pomoże Ci zrozumieć, że nie dało się nic więcej zrobić lub zaproponuje różne możliwości leczenia.

Jeśli dalsze leczenie tylko przedłużałoby cierpienie Twojego pupila, podjęcie najtrudniejszej decyzji o jego uśpieniu może być aktem miłości i troski. Ważne jest, aby działać w najlepszym interesie kota.

Kot senior

Poczucie winy po eutanazji

Podjęcie decyzji o eutanazji swojego ukochanego kota jest jednym z najtrudniejszych momentów w życiu opiekuna. Po takim kroku naturalnie pojawia się poczucie winy i myśli, czy naprawdę zrobiło się wszystko, co możliwe. Dowiedz się jak nauczyć się żyć z tą decyzją.

Zrozumienie swojej decyzji

Decyzja o eutanazji jest bardzo ciężka, ale konieczna, jeśli lekarz weterynarii potwierdził, że kot cierpi z powodu nieuleczalnej choroby, a dalsze leczenie tylko przedłużałoby jego ból. Wiedząc, że nie dało się nic więcej zrobić, podjęliśmy najtrudniejszą decyzję w najlepszym interesie pupila. To świadomy wybór, mający na celu ulżenie swojemu ukochanemu kotu w cierpieniu.

Jak zaakceptować tę decyzję?

Ogromne wyrzuty sumienia po podjęciu decyzji o eutanazji są naturalne. Jej akceptacja nie przychodzi łatwo. Pamiętaj jednak, że czas leczy rany, a wspomnienia o wspólnie spędzonych chwilach z ukochanym pupilem zawsze pozostaną w Twoim sercu. Pogodzenie się z tą stratą jest potrzebne po to, by zrozumieć, że daliśmy kotu godne i spokojne odejście.

Jak wytłumaczyć dzieciom decyzję o eutanazji, gdy obwiniają dorosłych?

Decyzja o eutanazji może być szczególnie trudna do zrozumienia dla najmłodszych członków rodziny, często nie potrafią zaakceptować faktu, że ich ukochany kot musiał odejść. Ważne jest, aby otwarcie i delikatnie wyjaśnić im, dlaczego eutanazja była konieczna. Kluczowe jest, aby rozmawiać z nimi w sposób dostosowany do ich wieku, podkreślając, że kot cierpiał z powodu choroby, a decyzja o uśpieniu była podyktowana troską o jego dobro. Jeśli dzieci mają trudności z pogodzeniem się ze stratą ukochanego kota i nadal obwiniają dorosłych, warto rozważyć wsparcie ze strony psychologa dziecięcego. Specjalista pomoże im zrozumieć sytuację i poradzić sobie z emocjami, a także nauczy, jak wyrażać smutek i żal w sposób, który przynosi ulgę.

Pochówek ukochanego zwierzaka

Po śmierci zwierzęcia pojawia się kwestia jego pochówku. To ważny element pożegnania, który może pomóc w zaakceptowaniu straty i przynieść ukojenie. Daje możliwość oddania hołdu i wyrażenia szacunku dla swego przyjaciela. Jak zorganizować godne pożegnanie dla swojego futrzastego kompana? Czytaj dalej, aby poznać sposoby na uhonorowanie pamięci Twojego ukochanego zwierzaka.

Jak zorganizować pochówek?

Możesz zdecydować się na pochowanie kota na specjalnym cmentarzu dla zwierząt lub skremować jego ciało. Niektórzy decydują się umieścić prochy pupila w urnie, którą trzymają w domu. Wybór należy do Ciebie i powinien być zgodny z Twoimi przekonaniami. Ważne jest, aby ceremonia pożegnania kota odbyła się z zachowaniem należytego szacunku.

Strata zwierzęcia i wpływ na emocje

Strata zwierzaka może prowadzić do silnych reakcji, takich jak depresja, smutek i żal. To naturalne, że człowiek czuje się przytłoczony. Śmierć kota jest doświadczeniem, które wpływa na różne aspekty życia. W dalszej części artykułu przyjrzymy się, jak radzić sobie z tym trudnym doświadczeniem i zrozumieć swoje emocje.

Jak radzić sobie ze stratą zwierzęcia?

Daj sobie czas na przeżywanie żałoby po stracie i wyrażanie emocji. Jeśli masz inne koty w domu, warto poświęcić im więcej uwagi – one również mogą odczuwać stratę ukochanego przyjaciela. Wsparcie ze strony przyjaciół, rodziny oraz opiekunów kotów może okazać się niezwykle pomocne w procesie pogodzenia się z odejściem pupila. Rozmowy z bliskimi, którzy również doświadczyli podobnej sytuacji, mogą przynieść ulgę i pomóc w zrozumieniu własnych uczuć.

Kiedy strata kota Ciebie przerasta

Jeśli nie wiesz jak sobie poradzić z emocjami, pomimo wsparcia bliskich, warto rozważyć konsultację ze specjalistą. Psycholog lub terapeuta pomoże Ci przepracować swoje uczucia, a także jest w stanie rozpoznać depresji i doradzić odpowiednie metody leczenia.

Proces żałoby po śmierci kota

Strata kota to przykre doświadczenie, ale praca nad swoimi emocjami przynosi ukojenie i pozwala skupić się na pozytywnych wspomnieniach. Warto skupić się na dobrych momentach, które dzieliliście z pupilem. Przeżywanie żałoby to także czas na upamiętnienie ukochanego kota w należyty sposób.

Symboliczne upamiętnienie

Każdy ma swój sposób na przeżywanie żałoby. Ważne są drobne gesty, np. posadzenie drzewa lub stworzenie małego miejsca pamięci. Możesz postawić w domu świeczkę, figurkę lub roślinę, która będzie Ci przypominała o Twoim kocie.

Tworzenie albumu wspomnień

Jednym z najlepszych sposobów przeżywania żałoby jest stworzenie albumu, który upamiętni najcudowniejsze chwile spędzone z Twoim kotem. Może to być album ze zdjęciami, rysunkami czy nawet małymi notatkami opisującymi ulubione momenty i codzienne nawyki pupila. Takie działanie pozwala skupić się na wspomnieniach pełnych ciepła i radości, co przynosi ukojenie i przypomina o więzi, którą stworzyliście.

Spisanie wspomnień

Spisanie wspomnień o kocie – od pierwszego dnia w Waszym domu po ostatnie wspólne chwile – pomoże w uporządkowaniu emocji. Możesz również napisać list do swojego kota, dziękując mu za wszystkie wspólnie spędzone lata. Przelanie na papier negatywnych emocji daje ukojenie.

Czas na refleksję

Ważne jest, aby dać sobie czas na przemyślenia nad tym, co dobrego przyniosło Ci życie z kotem. Pogodzenie się z tą stratą nie oznacza zapomnienia, ale uznanie, że życie dalej jest możliwe. Z czasem wspomnienia o najcudowniejszym kocie na świecie pomogą Ci w nauczeniu się żyć dalej.

Pilobezoary u kota

Tęczowy Most – pamięć o kocie

Tęczowy Most to symboliczne miejsce, które daje nadzieję i ukojenie opiekunom zwierząt, którzy stracili swoich ukochanych pupili. Według legendy popularnej świecie zwierzęta śmierci trafiają na piękną łąkę po „tej stronie nieba”, gdzie odzyskują zdrowie i są wolne od cierpienia. Tam czekają na swoich opiekunów, aż nadejdzie czas, by wspólnie przekroczyć Tęczowy Most i na nowo połączyć się w niebie. Opowieść o miłości i ponownym spotkaniu przynosi nadzieję wielu osobom pogrążonym w żałobie po stracie ukochanego kota. Dowiedz się, jak ta historia może pomóc w łagodzeniu bólu po stracie ukochanego mruczka i dlaczego od lat wzmacnia więź między opiekunami, a ich zwierzętami.

Historia Tęczowego Mostu

Koncepcja Tęczowego Mostu wywodzi się z lat 50. XX wieku, a jej popularność zyskała rozpęd w kolejnych dekadach. Opowieść została stworzona przez Ednę Clyne-Rekhy, która napisała ją po śmierci swojego psa, Majora. Przez lata treść była anonimowa, jednak jej uniwersalny przekaz szybko rozprzestrzenił się po całym świecie. Równocześnie, w latach 80., powstała poetycka wersja Tęczowego Mostu, mająca na celu pocieszenie przyjaciół, którzy doświadczyli straty zwierząt.

Wszystkie wersje tej historii opierają się na tym samym motywie – kiedy nasz ukochany zwierzak umiera, trafia na zieloną łąkę, gdzie jest szczęśliwy i wolny od cierpienia, czekając na swojego opiekuna. Wiara w to, że po śmierci można się znowu połączyć ze swoim pupilem, daje nadzieję i ukojenie wielu osobom na całym świecie.

Jak Tęczowy Most pomaga w żałobie?

Wiara w Tęczowy Most ma szczególne znaczenie dla osób, które opłakują śmierć swoich pupili. Daje poczucie, że ich ukochane zwierzęta są teraz w bezpiecznym, szczęśliwym miejscu, gdzie mogą się bawić i odpoczywać, czekając na ponowne spotkanie. Dla opiekunów kotów i psów, ta metafora przynosi ulgę i pozwala łatwiej pogodzić się ze stratą. Jest to również dobry sposób na pielęgnowanie nadziei, że miłość do zwierząt nigdy nie zostanie utracona.

Tęczowy Most a własna śmierć

Co więcej, Tęczowy Most pomaga nie tylko uporać się z żałobą po stracie pupila, ale także w pogodzeniu się z własną śmiercią. Wiara, że po drugiej stronie czeka na nas nasz ukochany kot, przynosi poczucie spokoju i bezpieczeństwa. To myśl, która łagodzi lęk przed nieznanym, wiedząc, że spotkamy ponownie naszych zwierzęcych towarzyszy, razem przekroczymy Tęczowy Most, nigdy już nie zostaniemy rozdzielonymi.

Przesłanki i dowody na istnienie życia po śmierci

Ludzie, którzy przeżyli doświadczenia bliskie śmierci (NDE), często relacjonują spotkania z bliskimi osobami i zwierzętami. To niezwykle osobiste świadectwa, które przyczyniają się do umocnienia przekonania, że istnieje coś więcej po śmierci. Wiele z tych osób opowiada również o spotkaniu ze swoimi ukochanymi zwierzętami, które na nich czekały, co wzmacnia wiarę w koncepcję Tęczowego Mostu.

Filozoficzne i religijne koncepcje na spotkanie się z kotem po śmierci

W wielu filozofiach i religiach, idea życia po śmierci stanowi rozwiązanie problemu cierpienia. Według niektórych teologów i filozofów, “niebo” nie jest jedynie miejscem dla ludzi, ale również dla pupili, które miały duchową więź ze swoimi opiekunami. W niektórych wierzeniach, zwierzęta są postrzegane jako istoty mające duszę, a ich dalsze życie po śmierci jest częścią cyklu istnienia. W koncepcji karmy, duchowa więź między człowiekiem, a jego czworonogiem może prowadzić do ponownego spotkania w przyszłych życiach.

Decyzja o opiece nad nowym kotem

Podjęcie decyzji o przygarnięciu drugiego kota po stracie ukochanego pupila to trudny krok, który należy dokładnie przemyśleć. Każdy przeżywa żałobę na swój sposób. Dlatego niektóre osoby, już kilka miesięcy od śmierci swojego pupila są gotowe na to, by otworzyć swoje serce na nowego zwierzaka, podczas gdy inni mogą potrzebować więcej czasu. W dalszej części artykułu omówimy, na co zwrócić uwagę, podejmując tę decyzję.

Kiedy zdecydować się na nowego kota?

Jeśli czujecie, że jesteście gotowi, aby przygarnąć pod swój dach drugiego kotka, nie zwlekajcie. Ważne jest jednak, aby nie podejmować tak ważnych decyzji pod presją. Pamiętajcie, że każdy kot jest inny i wychowywanie nowego mruczka będzie dla Was zupełnie nowym doświadczeniem, które z pewnością da mnóstwo satysfakcji.

Wprowadzenie nowego kota do domu

Zaproszenie pod swój dach nowego pupila to poważny krok, zwłaszcza, jeśli masz inne zwierzęta pod opieką. Koty żyją według swoich indywidualnych rytuałów, a proces akceptacji kolejnego towarzysza może wymagać czasu i cierpliwości. Obserwuj zachowanie pozostałych czworonogów i staraj się stopniowo oswajać je z obecnością mruczka.

Czy nowy kot to właściwy krok?

Może minąć wiele miesięcy od śmierci poprzedniego pupila, zanim poczujemy się gotowi na adopcję kolejnego. Nie da się zastąpić tego, którego straciliśmy, ale warto pamiętać, że każdy mruczek jest wyjątkowy i ma swoje miejsce w sercu opiekuna. Wybór zależy od nas – niektórzy nie chcą mieć żadnego kota przez dłuższy czas, a inni szybko odnajdują pocieszenie w nowym towarzyszu.

Podsumowanie

W artykule poruszyliśmy wiele istotnych kwestii związanych ze stratą ukochanego kota oraz procesem żałoby. Oto najważniejsze wnioski:

  • opisaliśmy, po czym poznać, że kot umiera, na co zwrócić uwagę i jak przygotować się emocjonalnie na ten trudny moment,
  • wyjaśniliśmy, jak radzić sobie z nagłym odejściem kota oraz jak szukać zaginionego zwierzaka i pogodzić się z jego stratą,
  • przedstawiliśmy, jak należy działać w najlepszym interesie cierpiącego zwierzęcia,
  • podpowiedzieliśmy, jak można upamiętnić ukochanego zwierzaka po jego odejściu, a także jakie są opcje pochówku,
  • omówiliśmy wpływ straty zwierzęcia na emocje opiekuna oraz sposoby na zdrowe przeżywanie żałoby,
  • zaprezentowaliśmy różne metody pozytywnego przeżywania żałoby,
  • wyjaśniliśmy koncepcję Tęczowego Mostu, która pomaga nie tylko w pogodzeniu się ze stratą zwierzaka,
  • podpowiedzieliśmy, jak podejść do decyzji o opiece nad nowym kotem, uwzględniając emocje opiekuna i pozostałych zwierząt w domu.
Jesteśmy zespołem entuzjastów i ekspertów, tworzących angażujące artykuły z dziedziny zoologii. Kochamy zwierzęta, dlatego swoją pracę wykonujemy z pasją. Chętnie dzielimy się zdobytą wiedzą, dzięki czemu czytelnicy mają okazję poznać garść praktycznych porad dotyczących opieki nad czworonożnymi pupilami. Z nami dowiesz się najciekawszych informacji oraz ciekawostek ze świata zwierząt, co sprawia, że blog ZooArt jest chętnie odwiedzanym miejscem.
Oceń ten artykuł
Czy ten artykuł był pomocny?
Przetwarzanie...

Dziękujemy za opinię!
Będziemy zadowoleni, jeżeli powiesz nam czemu nie spodobał Ci się ten artykuł

Napisany w Kot, Porady behawiorysty
Popularne wpisy
354 komentarzy do “Śmierć ukochanego zwierzaka. Jak pozbierać się po stracie kota?
  • Avatar

    We wtorek uspiłam moja Emilkę . Emilka miała ponad 14 lat i mieszkała na wsi u mojego partnera . Od czerwca zaczęło sie że przy jedzeniu ja coś bolało w pyszczku więc pojechaliśmy do pobliskiego weta .przy okazji zrobił badania z których wyszły złe wyniki wątroby a na usg stwierdzono guzy ale dalej głownym problemem było dla mnie to że coś ja boli przy jedzeniu . Były kroplówki, antybiotyki , sterydy i jakby przestała sie krzywić przy jedzeniu choć jadła bardzo mało . Po jakimś czasie zaczła jakoś żle się czuć i pojechaliśmy do innego weta . Ten stwierdził gorączke i znów antybiotyki, sterydy. Emilka coś tam zaczeła jeść ale po pewnym czasie przestała. Zaczęłam ją karmic siłowo ale nie byłam tam cały czas bo mieszkam w Krakowie i miałam zapłanowany zabieg w szpitalu. Jak sie lepiej poczułam postanowiłam ją wziąc do siebie żeby karmić i zrobić badaniia. Pojechałam z ty do weta ale tam dowiedziałam sie że zawansowana żółtaczka a przy usg że wątroba , worecek w złym stanie . weterynarz powiedziła że ona cierpi i choć na poczatku sugerowała kropłowki dożylne tak chyba jednak zmieniła zdanie po tym usg a ja dotałam jakby amoku i stwierdziłam ż nie chcę żeby cierpiała nie chcę popełnić znów tego błedu żeby niepotrzbnie umęczyć zwierzątko co miałao już w przeszłości miejsce i czego do dziś żałuję . problem polega na tym że ja tą Emilkę kochałam najbardzie choć mam jeszcze inne koty, nie moge sobie z tym poradzić i nawet boję sie że podjęłam za szu=ybko taka decyzję , że mogłam jeszcze spróbować . Wiem że i tak by się to szkończyło jej śmiercią ale jeszcze nie teraz . Może by się jej polepszyło chociaż na chwile? Mój partner połakał chwile i już a ja nie moge przestać o tym myśleć i nie wiem co robić , nawet chciałam iśc do tej Pani doktor żeby pogadać bo wtedy naprawdę działałam jakby w transie.Pisze to tu ponieważ jedynie osoby które coś takiego przeszły mogą zrozumieć co czuję.

    • Avatar

      Bardzo dobrze Cię rozumiem. Nie pomogę niestety, bo sobie też pomóc nie potrafię. Może jednak będzie Ci trochę lżej, że nie jesteś w tym sama. Ja też działałam w amoku i dziś nie mogę sobie tego ani wytłumaczyć ani wybaczyć.

    • Avatar

      9.10.24 odszedł nasz kochany kocurek, brytyjczyk Diego. Miał 10 lat. Odszedł nagle, we śnie. Zdecydowanie za szybko.
      Dni mijają ale ból wciąż ogromny, nie potrafię tego zaakceptować, szok i niedowierzanie , że nie ma go już z nami .
      Pozostała pustka I cisza , smutek tak wielkie że brak mi słów by go opisać…Kocham Cię słodziaku mój i zawsze będę ❤️ byłeś członkiem naszej rodziny , niezwykle ważnym i istotnym jej elementem ….tęsknimy

  • Avatar

    Wczoraj 30.09.2024 odeszła moja kotka,miała 16i pół roku i niedochodzilo do mnie że może się kończyć. Znalazłam ją na wsi , miała jakieś pół roku, wychudzona, swierzb w uszach, zapchlona. Wyleczyliśmy ją, odpali, wypiękniała. 8 lat była z nami w mieszkaniu, potem na pół roku przenosiliśmy się z nią do letniego domku, była szczęśliwa, pilnowała nas i ogrodu. Gdy czytałam leżała na książce, gdy robiłam pierogi leżała obok na stole i bawiła się kulką ciasta, gdy się myłam siedziała na brzegu wanny. Przez wszystkie lata tylko dwa razy pojechaliśmy sami na urlop żeby nie tęskniła za nami, a początki choroby przeoczyłam, myślałam że troszkę się starzeje i więcej śpi i jest powlniejsza. Dwa miesiące temu zaczęły się biegunki. Gotowałam mięsko, marchwiankę, ryż, tabletki na rozwolnienie, a potem ją ciężko zachorowałam na płuca, i kotek poszedł na drugi plan, załatwiał się na dworze, ale kładł się na łóżku obok mnie. A gdy w końcu poszliśmy do weterynarza to po badaniach okazało się że to przewlekłe zapalenie tszustki, jelita spuchnięte i woda w brzuszku i sikanie krwią. Nie pomogły zastrzyki lekarstwa, kotek bardzo cierpiał i wczoraj kotka uśpilismy żeby więcej nie cierpiał i pochowaliśmy w ogródku, a mnie serce pęka i nie mogę się uspokoić i cierpię strasznie że on cierpiał że już nie cieszy się nami i ogrodem i światem. Jest ból nie do opisania, j łzy lecą same. Moja śliczna laleczka mój wierny kochający kotek, mój najlepszy promyk życia odszedł. D

  • Avatar

    Niesamowite ile jest tu ludzi. Każdemu wysyłam wyrazy współczucia i dużo miłości. Mój Czaruś odszedł po 7 latach, zgubił się, szukalismy go wszędzie. Ostatecznie okazalo się dziś, że zmarl w naszej piwnicy. Mimo, że była przeczesana w każdą stronę kilka razy. Zmarł przy okienku wychodzącym na dwór jakby próbował wyjść, ale nie dał rady. Wyrzuty sumienia są straszne, mam nadzieję, że lepiej mu teraz niż z nami i bardzo się nie męczył…. Kocham Cię Czaruś, mój najlepszy przyjacielu, wybacz za wszystko

    • Avatar

      Hej mój kitek 1.5 roczny zachorował na tyfusa byliśmy u weterynarza ale nic niewykrywanie.dopiero 10 dni po badaniu wyszło że ma tyfusa jestem zły na lekarza mógł się bardziej postarać chociaż cos przebąkiwał o tym tyfusie ale niezaproponowal dokładniejszych badań tylko marny test płytkowa na kal.dopiero jak mojego Romka choroba ostro przycisnęła to kroplówki i zastrzyki ale było już zapozno umierał w męczarniach.zawiozlem go do lekarza zeby go uśpił i przed samym zastrzykiem dosłownie wyzioną ducha.normalnie serce mi pękło byłem wściekły. Wydaje mi się że gdyby wcześniej było to dziadostwo wykryte to by przeżył.niemoge się pozbierać jestem mega smutny i w……….wiony na weterynarzy!!!!

    • Avatar

      A ja płaczę i płaczę ale po kocie, który był kotem dzikim, wolnozyjacym mieszkającym na terenie naszej firmy. Od 2,5 roku opiekowałyśmy się z koleżanką właśnie dwoma kotkami, zrobiłyśmy im świetne, solidne ciepłe budki, codziennie przed pracą karmiłyśmy dobrym kocim jedzeniem i śmietanką . Wczoraj naszego ulubieńca przejechał samochód. Nie mogę się pozbierać, biorę uspokajacze, a przecież nie był to mój kot domowy. Cierpię tak, jakby to był członek rodziny;( serce pęka.

  • Avatar
    Część mnie odeszło razem z nim pisze:

    Dziś odszedł mój kochany kociak. Niedawno zaczął 4 miesiąc swojego kociego życia.
    Miesiąc minął na badaniach za badaniami… Wizyty w lecznicy prawie codziennie… Leki, zastrzyki kroplówki… Diagnoza? Nikt nie wie co mu było… Czekaliśmy na ostatnie wyniki, ale maleństwo nie dotrwało. Dziś był w takim stanie, że wszyscy wiedzieli, że to koniec.
    Serce mi pękło. Miał być ze mną przez lata… Tęsknię za Tobą Maleństwo…

      • Avatar

        Dziś odeszła moja szesnastoletnia kotka biała miała raka nie mogę się pozbierać cały. Czas płaczę jest mi tak ciężko czuje. Okropny bol

      • Avatar

        Mój Największy Skarb,Moje Szescie, Moje życie odeszło, już nie ma go jest olbrzymią pusta,choć dom taki sam.Był moim Szczęściem,Miłości,wsparciem…był czymś co najlepsze na święcie. Poprostu był Zawsze,Cudowny,jedyny….zawsze miał odpowiedź na moje słowa, zawsze się przytulił…BYŁ MOIM SZCZĘŚCIEM…
        Myślałam, że to nigdy nie nastąpi…choroba mi zabrała moją Miłość Moją Mikulajkę.Robilam wszystko vi mogłam, ale przegrałam…choć wiem,że moja Myszja di ostatniej chwili mnie bardzo Kochała….nikt nie wie jak to jest ….ja nie potrafię się pogodzić.
        Jola

  • Avatar

    Ogromne cieszę się, że trafiłam na tę stronę, wiem, że nie jestem sama. Dziękuję każdemu, kto umieścił tutaj wpis i swoją historię. 19 lipca 2024 odszedł po tygodniowej chorobie mój ukochany Tofuś .mega wycierpiał przez ten tydzień! Miał tylko 9lat. Poprzednik przeżył 18! Nie byłam gotowa na tę stratę, za szybko, za wcześnie…..:( zaczęło się od problemów z oddychaniem, okazało się, że Tofik miał wodę w opłucnej! Płyn okazał się chłonką, niezliczone badania, kłucie, zakładanie drenu, żeby ściągać płyn, badanie TK, które niestety nie przyniosło jednoznacznej odpowiedzi, na co mój ukochany kocurek choruje. Tofik był niezwykle empatyczny, kochał ludzi i inne zwierzęta. Spał ze mną na poduszce i rozumiał mnie bez słów. Moje serce krwawi, w czwartek przestał jeść pić i sikać – nie mogłam patrzeć na jego cierpienie, musiałam podjąć najgorszą decyzję -pozwolić mu odejść. Byłam z nim do końca. Tuliłam w ramionach, jak odchodził za tęczowy most. Kocham go bardzo, pozostanie w moim zbolałym sercu na zawsze! Był najpięknieszym rudym Garfldem, za którym niewyobrażalnie tęsknie. Codziennie płaczę, wręcz wyję z bólu. Nie wiem, jak sobie poradzić po tej stracie. Lekarze niestety wyczerpali swoje możliwości i nie potrafli zrobić nic więcej. Nie umiem się pogodzić, że to tak szybko się potoczyło. Wcześniej nie było żadnych symptomów – ale doktor powiedział, że koty są super aktorami – grają do końca i udają że wszystko OK. Kocham Cię Tofiku i tęsknię za Tobą, miałeś żyć ze mną jeszcze przynajmniej kolejne 9 lat, jak Maciuś….. do zobaczenia mój ukochany przyjacielu – wierny, oddany. Ty wiedziałeś jak sprawić, żeby dzień był cudowny, miły i radosny – zawsze wszędzie tam, gdzie ja. KOCHAM CIĘ Kotku, Pysiu, Tofku,….

    • Avatar
      Katarzyna pisze:

      Jestem zalamana 24 lipca moja kotka afrodyta poszla na sterelizacje misla byc qszystko ok lecz z czwartku ns piontek umarla dis jom.pochowalam caly czas placze nie moge sie pogodoc z jej smierciom caly cAs placze kocham cie afrodyta na zawsze pozostaniesz w moim sercu

    • Avatar

      Moje serce płacze po mojej prawie 4-letniej Kotce. Dziś okazało się po kilku dniach poszukiwań, że zginęła najprawdopodobniej pod kołami samochodu. Mam tylko nadzieję, że nie cierpiała. Nigdy nie zapomnę kiedy trafiła do mnie jako mała, wygłodzona i potrzebująca leczenia futrzasta Kuleczka i jakim była później miziastym Przytulasem. To były piękne chwile, za które będę wdzięczna. Pozdrawiam wszystkich, którzy również przeżywają rozstanie z Przyjacielem

    • Avatar

      Wiem co czujesz dziś odeszła moja kotka biała 16lat miała pięć miesięcy chorowała na złośliwego raka robiłam co mogłam dziś rano odeszła cały czas płaczę okropny bol jestem z tobą

  • Avatar

    rok temu otrzymałem 1,5 rocznego kota rasy Main Coon wraz z rodowodem. Kot był przepiękny, uwielbiał się przytulać i bawić z dziećmi. 11 czerwca 2024 kot o 4 rano chodził o domu i wszystko było dobrze, ale o 4.30 znalazłem go już nieżywego. Krzyczałem i błagałem aby się obudził, ale niestety nie oddychał. Dzisiaj mija 3 dzień od tego momentu, a ja nie potrafię przestać płakać. Kotek miał Kardiomopatię przerostową i nic mu by nie pomogła. Ta wada serca zabrała mi ukochanego kota. Jak się ogarnę to wezmę nowego kota, ale mój Dante zawsze będzie w moim sercu.

    • Avatar

      Ja też straciłam moją ukochaną Kicie ,nikt nie zauważył że coś jej dolega .Umarła 17 czerwca 2024 chodź lekarze .przez tydzień ją leczyli. Miała toksyny w wątrobie i nerkach. Umierała na moich oczach w strasznych konwulsjach ,płakałam i krzyczałam ale nikt nic nie mógł zrobić była 1:45 w nocy z niedzieli na poniedziałek miała 8 lat, pochowałam ją z synem w ogródku .Patrzę przez okno ,wołam ją Kicia gdzie jesteś?!!!!!!.nie mogę bez niej żyć.

        • Avatar

          Hej mój kitek 1.5 roczny zachorował na tyfusa byliśmy u weterynarza ale nic niewykrywanie.dopiero 10 dni po badaniu wyszło że ma tyfusa jestem zły na lekarza mógł się bardziej postarać chociaż cos przebąkiwał o tym tyfusie ale niezaproponowal dokładniejszych badań tylko marny test płytkowa na kal.dopiero jak mojego Romka choroba ostro przycisnęła to kroplówki i zastrzyki ale było już zapozno umierał w męczarniach.zawiozlem go do lekarza zeby go uśpił i przed samym zastrzykiem dosłownie wyzioną ducha.normalnie serce mi pękło byłem wściekły. Wydaje mi się że gdyby wcześniej było to dziadostwo wykryte to by przeżył.niemoge się pozbierać jestem mega smutny i w……….wiony na weterynarzy!!!!

      • Avatar

        Współczuję. Kilka dni temu nie zauważyłem swojej kotki i przejechałem ją samochodem. Serce mi pęka do dzisiaj i wiem chyba co czujesz. Podobno czas leczy rany

        • Avatar

          Właśnie wczoraj 31wrzesien 2024
          Przejechałam mojego Fifi nie umiem się pozbierać że na własnym podwórku jaaa go przejechałam niewiem jak niewiem co się stało nic niewiem nie widziałam go po prostu.zawsze jak wyjeżdżałam do domu to speal na huśtawce a wczoraj spał na miejscu gdzie parkuje samochód nie umiem się z tym pogodzić 😭😭😭😭😭😭

      • Avatar

        Rozumiem cię z całego serca .Mój ukochany Leos odszedł teraz 28 sierpnia miał 7 lat i był zdrowy.Rano znalazł go moj syn śpiącego na balkonie.Juz nie żył a ja wracałam ze świetnego urlopu….Też cały czas płacze tłumacząc sobie ,że ludziom umierają dzieci i to dopiero jest tragedia.Ale ryczę codziennie chociaż mam jeszcze cudną 10ecio letnia kosteczkę.Myslę ,że tylko czas może pomóc.Pozdrseiam i życzę dużo sił na kolejny dzień.

      • Avatar

        Dzisaj rano mój kilku mięsięczny kotek,którego przygarneliśmy pływał sztywny w naszym basenie,Wczoraj wieczorem wypuściliśmy ją żeby oswoiła się z dworem i nie wróciła na noc.Nikomu nie przyszło na myśl ,że może być w basenie ,gdzie wołaliśy ją.
        Strasznie siebie obwiniam dlatego ,że gdy ona się topiła to ja siedziałam w domu oglądając coś w telewizji gdy ona walczyła o życie.

    • Avatar

      Wczoraj odeszła moja ukochana Perełka była ze mną 16 lat.Od pól roku zaczęły być kłopoty z nerkami przestała jeść schudła z 6kg na 2.1Lekarz stwierdził że już nic nie można zrobić.Była śliczna trikolorką grzeczną milutką.umilała mi samotność.Teraz nie wiem jak sobie bez tego kociaka poradzę

      • Avatar

        Moja kotusia dzień po Pani kotusi, też miała 16 lat, moja Zoe kochana, bardzo mądra, też mi ciężko poradzić sobie z jej stratą, chodzę i płaczę.. Życzę Pani i sobie, by nasze serca się uspokoiły.. Z relacji śmierci klinicznych (ludzi oczywiście), które czytałam wynika, że w Raju jest wiele zwierząt a szczególnie te nam bliskie.. Teraz trzeba się tam dostać..;)

      • Avatar

        Witaj Krysiu ,witaj Moniko,czytam Wasze wpisy jak i również wpisy wielu innych osób i jest mi ogromnie przykro, że każdy z Was stracił swojego ukochanego przyjaciela. Chcę się podzielić również swoją historią. *W sobotę 8 listopada o 5 rano odeszła również po 16 latach moja śliczna koteczka BORKA. Była rydym mieszańcem pers z dachowcem.Przepiękna ,łagodna cudowna przytulanka.1,5 roku temu zdiagnozowanonu niej nadczynność tarczycy, nadciśnienie i przewlekłą niewydolność nerek.Byla leczona farmakologicznie i co 2dni miała płukane nerki.Sama musiałam nauczyć się podawać jej kroplówki w domu.Do końca była energicznym kotkiem i bardzo dzielnie znosiła tekroplówki.Na godzinę przed odejściem przyszła do łóżka ,położyła się obok mnie jakby chciała się że mną pożegnać.Niedlugo po tym .Niedlugo po tym obudziła mnie odgłosy z kuchni Borcia się dusiła i leżała w swoich odchodach.Wszystko trwało może 15 minut.Płaczę za nią codziennie brakuje mi jej bardzo,tego zapachu ,mruczenia ,szaleństw i przytulania..Chodzę po domu i płaczę szukam jej wzrokiem bo wydaje mi się że zaraz wyjdzie z jakiegoś kąta i będzie jak zawsze.Mam nadzieję że jest po drugiej stronie Tęczowego Mostu w kocim rajurazem ze swoimi bliskimi.Z moją pierwszą koteczka Pumcią która była zembac7 lat i szynszylem Kubusiem który odszedł 1,5 roku temu.Kocham Was moji przyjaciele ,tęsknię za Wami okropnie i nigdy o Was nie zapomnę.

  • Avatar

    U mnie sytuacja wyglądała tak:
    Mała miejscowość, kilka lecznic dla zwierząt wszystkie w sobotę czynne do południa, a w niedzielę to już w ogóle zamknięte. Kocurek – kastrowany 9-letni. W sobotę około 21.00 po powrocie z pracy zauważyłam, że kuweta jest czysta (kot się nie załatwił). W niedzielę z samego rana obdzwaniałam weterynarzy. Nikt nie odbierał. W poniedziałek od rana warowałam pod lecznicą. Kot był cierpiący, płakał, a ja razem z nim, nie byłam w stanie mu pomóc. Nie sikał przez 2 doby, zatkał się. O godzinie 9.15 kot dostał zastrzyki: antybiotyk, coś rozkurczowego, silne przeciwbólowe opiaty. Pani pobrała krew do badań. Na 12.00 byliśmy umówieni na cewnik, wcześniej nie można było, bo w zabiegowym na stole leżał pies. O 12.30 kot dostał „głupiego jasia” niestety nie mogli poradzić sobie z cewnikowaniem bo kot się wyrywał i wtedy kotek dostał narkozę. Po narkozie, cewnikowaniu i kroplówce około 17.00 mogłam kota odebrać. Pani mówiła, że kot jest już przytomny i pionizowali go. Dodam jeszcze, że w moczu była krew i mieliśmy obserwować nerki (w piątek miała być ponownie pobrana krew do badań). Gdy odbierałam kociaka to nie był spionizowany, ale półprzytomny i wręcz leżący, z kołnierzem na szyi, żeby nie wyrwał sobie cewnika. Uznałam, że po narkozie może być taki „lejący” przez maksymalnie kilkanaście godzin – tak wyczytałam w Internecie. W nocy z poniedziałku na wtorek kot odzyskał przytomność na tyle, że był w stanie „przejść” parę kroków do miski z wodą, albo raczej przeczołgać się do niej. Chciał się napić, ale kołnierz utrudniał mu to – tak przynajmniej wtedy myślałam. Zdjęłam mu kołnierz bo nie był w ogóle zainteresowany wyrywaniem sobie cewnika, ale kot nie ponowił próby picia z miski. We wtorek rano kot był w odrobinę lepszym stanie bo był w miarę przytomny, miał opróżniony pęcherz i założony cewnik, ale wody w misce nie ubywało, jeść nie chciał już nic, a na oczach – tak do połowy miał cały czas bardzo widoczną trzecią powiekę (białą błonę). Podawanie rozmoczonego jedzenia i wody przez strzykawkę też nic nie pomagało. Wizyta u weta była we wtorek, leki (w tym opiaty) i kroplówka. W środę u weta cewnika nie zdjęli bo w czwartek było święto (Boże Ciało) kliniki znów zamknięte, więc dostał leki w zastrzyku, kroplówkę i proszek do zmieszania ze specjalną pastą – miało to zachęcić kota do jedzenia, tak aby dostawał coś do jelitowo, a nie tylko dożylnie kroplówkę. W głębi serca wiedziałam, że nic to nie pomoże, ale liczyłam, że skoro wet daje proszek na apetyt, umawia kolejną wizytę i badania to łudziłam się, że coś może jednak da się zrobić. W czwartek z silnym zamiarem skutecznego karmienia tym proszkiem nawet strzykawką próbowałam czymś go karmić nic nie pomagało, ani super pasta, ani aromatyczny łosoś, ani surowe mięso, ani rozwodnione gerberki dziecięce.
    Wydaje mi się, że kot dostał za dużo narkotyków: narkoza, opiaty, głupi jaś. Po tych wszystkich zabiegach uszkodził mu się mózg, mięśnie – tak mi się przynajmniej wydaje, kot zapomniał jak się pije. Podczołgiwał się do miski z wodą i tylko moczył w niej brodę i szyję. W czwartek był w takim stanie, że język nie spełniał swoich funkcji, kotek nie połykał już niczego, nie wiem nawet czy wytwarzał ślinę. Nogi tylne nie były wstanie utrzymać własnego ciężaru i wyprostować się, kot przewracał się tylko raz na lewy, a raz na prawy bok, oczy zachodziły mu trzecią powieką coraz bardziej. Kot powoli umierał. Dzwoniłam do wszystkich klinik, byle tylko ktoś ulżył mu w cierpieniu, ale był dzień wolny, nikt nie odbierał. Kot zmarł mi na rękach. Cały czas słyszę jego ostatnie 2 bardzo ciężkie oddechy. Kot leczony w tej samej klinice od momenty, gdy znalazłam go jako 3 tygodniowe zagłodzone, wymarznięte kocię. Karmiłam go mlekiem przez strzykawkę, podcierałam, żeby mógł się wypróżnić. Ciężko będzie mi się pogodzić z tą stratą i pustym domem bez mojego kochanego koteczka. Drugi kotek młoda koteczka cały czas płacze za starym przyjacielem i czeka na niego, żeby jak zwykle przywitać go skokiem przy drzwiach.
    Zastanawiam się tylko czy dało się tego uniknąć, czy kotek byłby jeszcze ze mną, czy te wszystkie opiaty były konieczne, czy narkoza była konieczna, czy aby lekarze trochę nie przesadzili z tym wszystkim, a dodam, że kotusiem przy cewnikowaniu zajmowało się 3 ludzi (2 weterynarzy i jeden stażysta lub praktykant).

    • Avatar

      Rozumiem i współczuję.. dziś mija 37 dzień bez mojej Astry, pustka straszna. W lecznicy byłam z nią co tydzień a ostatnie 3 tygodnie co drugi dzień, mam żal sama do siebie że tym razem nie skonsultowałam jej stanu z innym wetem, okropnie mnie to męczy..

    • Avatar

      Dzisiaj straciłam moją kochaną kotkę na moich oczach. Porwały ją lisy. Poszła za mną na spacer . Wszędzie chciała mi towarzyszyć. Była wiejskim kotem. Nianawidziła zamkniętych przestrzeni, więc wszystkie drzwi były w domu otwarte. Taka kochana i ufna. Czuję , że ją zawiodłam, że nie uchroniłam wystarczająco. Nie wiem ile miała lat. Przygarnęłam ją od starszej pani z miejscowości, gdzie poprzednio mieszkałam. Mam wrażenie , że wraz z odejściem jej umarło we ostatnie dobre połączenie z tamtym miejscem. Czuję tak olbrzymią pustkę, że nawet nie potrafię płakać Zło wdarło się do mojego życia

  • Avatar

    Dziś o 1 w nocy umarła na moich rękach Astra -16 letnia kitka. Oddam ją do kremacji a teraz patrzę na czarną futrasta mordkę i ryczę… W trudnych chwilach gdy odchodzili moi rodzice, w czasie covidowej kwarantanny i uwięzienia w domu wystarczyło że usiadłam, zaraz wskakiwała mi na kolana, mruczała i udeptywala, czekała pod drzwiami gdy wracałam z pracy, towarzyszyła we wszystkim co robiłam i rozmawiała po kociemu. Wygrałyśmy walkę z nowotworem 2 lata temu, w ubiegłym roku opanowalysmy niewydolność nerek.. a 2 tyg. temu coraz mniej jadła.. okazało się że ma płyn w klatce piersiowej….leki, kardiolog, codziennie wizyty u weta.. część płynu ściągnęli, ale Kota była milcząca, tylko jak ją glaskalam „ćwierkała ” – takie mruczenie. Wczoraj po ściągnięciu kolejnej porcji płynu stała się słabsza, lekarz zaproponował uśpienie na poniedziałek.. Ok. 21-ej zaczęła oddychać otwartym pyszczkiem, to uciekała to przytulała się… Odeszła w moich ramionach… Tak teraz pusto bez niej, cicho tak trudno powstrzymać łzy..jak wracać do pustego domu, nie będą wpatrywać się we mnie wielkie złote oczy mojej czarnulki… Najbardziej boli mnie że cierpiała przez moją głupotę i egoizm – mogłam zgodzić się na eutanazję wczoraj po południu i zaoszczędzić jej cierpienia.. Asterko czy mi wybaczysz, bo ja nie potrafię…

    • Avatar

      Dziś o 1 w nocy umarła na moich rękach Astra -16 letnia kitka. Oddam ją do kremacji a teraz patrzę na czarną futrzasta mordkę i ryczę… W trudnych chwilach gdy odchodzili moi rodzice, w czasie covidowej kwarantanny i uwięzienia w domu wystarczyło że usiadłam, zaraz wskakiwała mi na kolana, mruczała i odbywała, czekała pod drzwiami gdy wracałam z pracy, towarzyszyła we wszystkim co robiłam i rozmawiała po kociemu. Wygrałyśmy walkę z nowotworem 2 lata temu, w ubiegłym roku opanowalysmy niewydolność nerek.. a 2 tyg. temu coraz mniej jadła.. okazało się że ma płyn w klatce piersiowej….leki, kardiolog, codziennie wizyty u weta.. część płynu ściągnęli, ale Kota była milcząca, tylko jak ją glaskalam „ćwierkała ” – takie mruczenie. Wczoraj po ściągnięciu kolejnej porcji płynu w czwartek stała się słabsza, lekarz zaproponował uśpienie, poprosiłam o jeszcze jedną szansę dla niej i umówiłam wizytę na poniedziałek. W płynie nie było ani wirusa ani bakterii..
      . Ok. 21-ej zaczęła oddychać otwartym pyszczkiem, to uciekała to przytulała się… Odeszła w moich ramionach… Tak teraz pusto bez niej, cicho tak trudno powstrzymać łzy..jak wracać do pustego domu, nie będą wpatrywać się we mnie wielkie złote oczy mojej czarnulki… Najbardziej boli mnie że cierpiała przez moją głupotę i egoizm – mogłam zgodzić się na eutanazję wczoraj po południu i zaoszczędzić jej cierpienia.. Asterko czy mi wybaczysz, bo ja nie potrafię…

      • Avatar

        Nie wiem jak znalazłam stronę ,także szukam odpowiedzi i podobna sytuacja skłania mnie do napisania kilku słów…Mój Brytyjczyk Leonard za 20 dni miałby 13 urodziny:( ,szaleję z bólu ,tęsknoty a to dopiero 3 dni od jego odejścia ,które było niespodziewane i szybkie.Pierwszy raz został na wakacje w domu z mężem po moim powrocie po 4 tygodniach zaniepokoił mnie jego oddech ciężki i zauważyłam że zmarniał przez ten czas.Maz wspominał że oddycha ciężej ale były ogromne upały myslelismy ,że i jemu dokuczają.W dzień przylotu do domu natychmiastowa wizyta u lekarza po prześwietleniu też okazało się że ma płyn w klatce ,płuca były tak przyciśnięte do kręgosłupa ,że niewydolność oddechowa była duża ,stan zły,przyczyna niewiadoma,może nowotwór,może wirus nie wiadomo ,zastrzyki przeciwzapalne i tabletki na zmniejszenie płynu ,kontrola za 5 dni.Po niej okazało się że płyn trochę ustąpili jest poprawa kontynuacja tabletek ,stan się polepszył w domu zaczął być królem domu jak zwykle przytulanie,mruczenie ,jedzenie które kochał i często wymuszał jeszcze więcej :)byłam szczęśliwa myślałam,że to pewnie wirus aż do niedzieli ,czyli 4 dni od ostatniej wizyty .Rano napad niespodziewany duszności oddychanie przez pyszczek i łapanie powietrza ,histeria nieniemoc mnie dobiły ,brak telefonu zwrotnego od lekarza po nagraniu się mimo dyżuru.Wieczorem było lepiej zaaplikowałam lekarstwo .W poniedziałek po przyjeździe z pracy wyszedł z kryjówki,nie wspomniałam że przez tydzień chował się pod łóżkiem ,wychodził wieczorem
        On cierpiał i ewidentnie chciał być sam dzisiaj to sobie poukładałam wszystko .Kolejny atak z ciężkim oddechem ,panika moja w kilka chwil zadziałała spakowałam go i pojechaliśmy do klinki,nie mogłam na to patrzeć.Na miejscu stan określony jako zły pobranie biopsji z opłucnej okazało się tragiczne płyn z krwią .Dwa wyjścia eutanazja na miejscu albo jeszcze zastrzyk przeciwzapalny i przeciwbólowy i wracamy do domu ale sytuacja wróci i umrze w cierpieniu nie pomogę mu.Musialam wyjść na korytarz zadzwonić w amoku i histerycznym płaczu do męża ,syna by pomogli w decyzji ,moja głowa była obok wiedziałam że nie chce żeby cierpiał ale serce mówiło że nie mogę ,pękło.Wrociłam do sali ,młodsze dzieci podjęły decyzję ze mną a raczej były odważniejsze syn powiedział,że Leonard musi odejść ,że się na to zgodził :((pożegnały się ja zostałam z nim tuląc go i głaszcząc jak zwykle nasze rytuały aż zasnął,zwinął się w kłębek spokojnie ale uważnie patrzył czuł że coś się dzieje ,myślę że minął mu ból i przyszło ukojenie ,oddychał normalnie .Ja zalana łzami próbowałam opanować stres żeby nie czuł go odemnie ,ale to niemożliwe.Drugą fazę eutanazji wykonał lekarz,został skremowany zbiorowo .Nie wiem czy by mi wybaczył,nie wiem czy wołał by umrzeć sam?Nie chciałam jego cierpienia nie wiem czy dobrze zrobiłam,czuję się źle ,poczułam że nie mogę mieć władzy żeby decydować o odejściu istoty ,kim niby jestem?Mam nasady paniki i płaczu nawet nie zdawałam sobie sprawy że tak kocham ,że tak go brak
        Jestem dojrzałą kobietą,mam dzieci ,byliśmy razem 13 lat z kocią miłością i teraz nie umiem bez niej żyć.Mam nadzieję że czas trochę uleczy ten ból ,jest ciężko.Kocham Cię Leonard i tęsknię !

    • Avatar

      2 dni temu mój ukochany 4 letni Major odszedł na zawsze. Miał zator, zaczęło się o 5.50. Żaden weterynarz w mieście nie odebrał. Na szczęście 30 km od miasta odebrał inny wet. W 15 min mąż dojechał. Dostał leki przeciwbólowe i spał. O 11 zatrzymało mu się serduszko 😭😭😭 Nie dość że cierpię z powodu straty, to cierpie z powodu bólu jaki czuł przed śmiercią. Dlaczego Ty😭

    • Avatar

      Moja kotka mojra odeszła w wieku 9 miesięcy bo miała guza w brzuchu którego nie dało się usunąć lekarze dali jej leki które miały jej pomóc ale nie działały i po 3 dniach zadzwonili do mnie i powiedzieli rze trzeba ją uśpić uśpili ją 05,03,24 do tego czasu nie mogę się z tym pogodzić i tęsknie za nią tak chcę ją znowu przytulić pogłaskać 😭😭

      • Avatar
        Wioletta pisze:

        Masz w sobie bardzo duzo milosci I troski. Ledwo odratowalam moja kotke od smierci, ale to tylko odwleczenie rozlaki na zawsze. Jest to bardzo przykre. Czasu nie wrocimy. Tesknota jest straszna,ale pamietaj nie jestes niczemu Winna, ani twoj chory kotek. Pamietaj mialas wielkie szczescie, ze moglas go kochac I dac mu wszystko co moglas. . Z czsem odnajdziesz ja w innym kotku. Badz silna

  • Avatar

    Wczoraj w dniu moich urodzin odszedl od nas nasz ukochany Mike, mial tylko 2 lata.
    Zostal potracony przez samochod, walczy o zycie 3 dni i po naszych odwiedzinach u weterynarza, odszedl po kilku godzinach.

    Nie bylam swiadoma jaki to bol stracic ukochane zwierze- przyjaciela.

    • Avatar

      Współczuję.. dzisiaj straciłam swoją kotkę, miała 12 lat Byłam z nią tak bardzo zżyta.. Spała ze mną, wszędzie za mną chodziła perełka, tyle mi pomogła w cięższych okresach swoją obecnością, tak bardzo ja kochałam.. dzisiaj zadzwoniła do mnie sąsiadka że moja kicia leży nieżywa przed jej bramą przy ulicy.. Ulica bardzo mało ruchliwa, nie mogę uwierzyc i się otrząsnąć. Jedyne co chociaż troszkę mnie pociesza to że była cała a nie „rozjechana”. Mam oparcie w mamie, też ją bardzo kochała. moja perełka.. zawsze jak do niej mówiłam jaka jest piękna i jak ją kocham, tak słodko mrużyła oczka…

  • Avatar

    Dziś zawiozłem swoją Nine do uśpienia. Zawsze była ze mną blisko, byłem jej pierwszym człowiekiem od przytulania. Od 3 miesięcy miała problemy z bólami stawów, jej przednia prawa łapa była opuchnięta a kicia nie mogła na niej stawać. Mimo podawania wielu leków, stan łapy się nie poprawił a sama kota stała się słaba i apatyczna. W końcu zaczęła się chować w szafie nic nie jadła, nie piła. W sporadycznych momentach kiedy wychodziła zataczała się jakby traciła kontrolę nad łapami. Czułem się podle bo miałem wrażenie że nie przeżywam tego tak jak powinienem, że nie smuci mnie to tak jak powinno. Przez ostatnie dwa dni kicia przestała wychodzić z szafy, załatwiała się pod siebie a ja mogłem ją tylko próbować dokarmiać karmą w płynie i wodą. W uznaliśmy że to koniec. Kuzynka zawiozła mnie do weterynarza, sam nie byłem w stanie. Kiedy przy niej stałem gdy on wstrzykiwał jej znieczulenie pękłem. Nie mogę się pozbierać od paru godzin. W domu nadal leżą jej rzeczy. Miałem ją od 18 lat, w pewnym sensie nigdy nie myślałem że kiedyś odejdzie. Z nią każdy dzień był nieco lepszy ale teraz bez niej będą dużo gorsze. Czuje się jak zdrajca bo to ja ją zawiozłem i za to zapłaciłem. A jej ciało leży teraz w jakimś worku i czeka na spalenie. Nie jestem w stanie się pozbierać

    • Avatar

      Wczoraj po 12 latach zawiezliszmy naszego kotka do uspienia , nerki …czuje sie tak jak Ty , bo nam ufaja i bedac do nich przytuleni ktos obcy wszczykuje im smierc , ale pamietaj ze moj czy twoj kotek tez cierpial i gdyby nie ten zastrzyk cierpial by dalej nie wiesz jak mocno , a tak uwolniony od cierpienia niech zyje w twoich wspomieniach….

    • Avatar

      Dwa dni temu, 20-kwietnia odeszła moja najlepsza przyjaciółka, czuję jak by mi wyrwali połowę serca. Fusia, cudna kotka norweska,miała nowotwór płuc, walczyłam o każdy dzień. Dwa dni temu nie mogła już oddychać, leżała tylko i patrzyła na mnie tymi mądrymi, wielkimi oczami. Widzę ją ciągle, tęsknię i ja i jej towarzysz Feluś. Czwartego lipca miała by dziesięć lat. Nigdy nie przestanę jej kochać.

  • Avatar

    Wczoraj chwilę po północy na moich rękach umarł nasz ukochany kot brytyjski Enzo. Był z nami tylko przez 3 i pół roku, ale zmienił nasze życie na zawsze. Już nigdy nie będziemy mieli kota z tak cudownym charakterem, który był dosłownie puchatą kulą antydepresyjną i antystresową. Wystarczyło tylko się do niego zbliżyć i już zaczynał głośno mruczeć z radości, nie miał nic przeciwko całusom, przytulaniu i co dziwne u kotów kochał głaskanie po swoim imponujących rozmiarów brzuszku. Umarł, bo pani weterynarz do której chodziliśmy dosłownie od zawsze zbagatelizowała jego objawy i stwierdziła, że kot cierpi na zwykłe zapalenie pęcherza. Jak się okazało problem musiał byś zdecydowanie głębszy i Enzuś prawdopodobnie miał ostrą niewydolność nerek. Mamy strasznie duży żal do weterynarza, że nie zrobili mu żadnego USG, nie pobrali krwi i na wizycie kontrolnej nie zauważyli, że kot jest już praktycznie w stanie agonalnym. Nie potrafię sobie poradzić z tym, że osoba która docelowo powinna pomagać zwierzętom nie zrobiła nic i mój najukochańszy na świecie kot odszedł zabierając ze sobą dużą część mnie i mojego Męża. Czuję taki smutek, żal i do tego złość, że dosłownie mam wrażenie że te emocje rozsadzą mnie od środka. Nie mam już siły płakać i nie chcę już się tak czuć, ale gdy zamykam oczy widzę tylko jego słodką mordkę i piękne bursztynowo-żółte oczy, a później uświadamiam sobie, że już go ze mną nie ma i znowu czuję się jakbym umarła razem z nim. Nie wiemy jak dalej mamy żyć, chcę być silna dla mojego Męża, który na ten moment jest chyba w gorszym stanie psychicznym niż ja, ale ciężko mi to wychodzi, kiedy w domu wszystko mi o nim przypomina. Wiem, że minęło jeszcze bardzo mało czasu i z każdym dniem będzie odrobinkę lepiej, ale na ten moment czuję się jakbym już nigdy nie miała być szczęśliwa. Piszę tutaj żeby wyrzucić z siebie chociaż część emocji, które w sobie duszę i wiem że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji, więc wysyłam wszystkim którzy to przeczytają dużo ciepła i życzę wam mnóstwo siły, której ja na ten moment nie potrafię w sobie wykrzesać.

    • Avatar
      Krysia zwesolej pisze:

      Wiem co czujesz ja wtamtym roku straciłam dwa koty jedna miała 20 lat miała raka a po pół roku straciłam krówka miał 13 lat miał chore nerki ratowałam do końca minęło pół roku a ja wciąż gadam z nimi jakby były wdomu co to za lekarz że nie pomógł kotkowi straszne to jest ból wielki gadaj znim jakby był wdomu wołaj go przyniesie trochę ulgę trzymaj sie

    • Avatar
      Małgosia pisze:

      Dzisiaj odeszła moja ukochana kotka niosłam ja do lekarza zawinięta w kocyk miała 19 lat była ze mną od maluteńkiej i na moich rękach odeszła .Bardzo tęsknię i płacze za nią spała razem ze mną. Został mi kocyk i jej zapach to okropne uczucie chciałam ją ratować i nie zdążyłam.
      Odeszła na poczekalni u weterynarza.

    • Avatar

      Wczoraj minął tydzień jak odeszła moja ukochana koteczka 14 letnia -Bąbelek. Też na niewydolnosc nerek. Łzy płyną codziennie jak wracam do domu nie na mnie kto witać w progu domu , nie ma z kim przytulać się wieczorem nie ma kto mruczeć nie ma kto budzić mnie jak nie usłyszałem rano budzika , i tak można by było pisać długo.

      • Avatar

        22 marca 2024 r. odszedł zaTęczowy Most nasz ukochany kotek Semafor😢😭 Był z nami 17 lat. Zawsze obecny . Nie wychodził z domu , ale towarzyszył mam w podróżach . Zwiedził prawie pół Europy. Przez trzy lata mieszkał z synem w Barcelonie. Był niezawodny i oddany. Niestety , ostatnie prawie osiem lat chorował na niewydolność nerek i nadczynność tarczycy. Cały czas na lekach i diecie. Pomimo tego do końca nie stracił chęci do życia 💖 Będzie nam bardzo brakowało Jego ogromnego przywiązania ( szczególnie do syna ) , głośnego gadulstwa , stałego apetytu . A przede wszystkim tych ogromnych kocich oczu , w których ostatnio widać było smutek przemijania 😹Żegnaj najukochańszy Semaforku, nasz schorowany „staruszku „💔Pozostaniesz na zawsze w naszej pamięci ❣

    • Avatar

      3 i pół roku… Mój Tofik przeżył 14 lat. Przez 14 lat żaden weterynarz nie zauważył – mimo moich informacji, że dziwnie chrapie, że kot ma nieprawidłową budowę klatki piersiowej i złe ułożenie serca. Trafiłem do dobrego gabinetu – jak zauważyłem, że światło w jednym oku Tofika nie odbija się tak jak powinno. Co wyszło – nerki. Przy okazji lekarz zrobił badanie RTG – dopiero wtedy wyszło to o sercu. Walczyłem i ja i Tofik. Robiłem wszystkie badania jakie nam zlecono. Nieważne pieniądze. Dałbym wiele więcej… ale tą walkę przegrałem 🙁 8 marca … jak nie chciał się dać głaskać, tak dał się wygłaskać „po staremu” – po całym ciałku – tak jak lubił. Włożyłem Tofika do nosidełka i wyruszyliśmy na ostatni nasz spacer 🙁 Nie protestował – taki był słaby. Mam 46 lat. Ryczałem jak bóbr. Nie wstydzę się tego. To był partner – psa nauczysz – kot ma swoje zdanie i jest partnerem. Wierz mi – siedziałem nad Tofikiem i płakałem z bezsilności. Chciałem i nie mogłem mu pomóc – było za późno 🙁

    • Avatar

      Boli zżera od środka.
      Ja pokochałam kociunię – Niunia dochodząco się Nią opiekowałam.
      W bezdusznym losie całe życie sama była.
      Ja od niedawna.
      Robiłam co mogłam.
      W 24 godziny odeszła.
      Nigdy nie miałam kicurków zawsze piesiunie.
      Na podwórku u takiego właściciela mieszkała pod złomem i paletami.
      Mokro zimno wietrznie masakra pogodowa.
      A ja dbałam o Niunię.
      Pokochałam ja tak mocno, że zabrałam do wwterynarza.
      Nie mam pojęcia a było dobrze.
      Drapała przychodziła .
      Nie znam się na kocim życiu.
      Tyle co czytałam.
      Nie mogę sobię darować, że Jej już nie ma.
      Ja niestety do domu nie mogłam Niuńki wziąć.
      Poddałam eutanazji.
      Tak bardzo szybko odeszła .
      Nie oddałam Jej nikomu.
      Mam skremowane ciałko i odcisk łapki.
      Współczuje Wam !
      W poniedziałek Wielkanocny się zaczął koniec .Umarłam razem z Niunią.
      Boli i tak, że rozwala od środka.
      Wasza 22.02.2024 a Niuniusia
      03.04.2024 .Przytulam Was mocno .

      • Avatar
        Zbyszek i Iza pisze:

        Moja maincoonka odeszla11czerwca2024miala chloniaki30-50mm,musiała je”chodowac”długo bo takie duże nie rosną z dnia na dzień.do 31.05 praktycznie żadnych objawów,oprócz tego że od 2lat miała wilgotne oczy,mówiłem o tym wetowi ale popatrzyła i powiedziała ,że nic nie widzi,tego 31.05 pierwszy raz w życiu dziwnie chrząknęła,przez sobotę i niedzielę,pogorszyło się na tyle,że jak spała to tak dziwnie oddychała,w poniedziałek,z samego rana do weta,temperatura39’wygladalo jak przeziębienie,dostała antybiotyk,przeciwgorączkowy,wet pobrał krew,wysłała mnie na rtg klatki,z badań wszystko dobrze oprócz glukozy,ale słabo jadła więc zostało to zwalone właśnie na to.Caly czas bardzo ciężko oddychała,Zdjęcie rtg nic nie wykazało wszystko w normie,codziennie antybiotyk,w środę 05.06 wet się pyta jak kot,dziwne ale jakby było trochę lepiej w czwartek załamanie nawet wody nie chciała pić,jeszcze w piątek ostatni antybiotyk,ale z Olivka coraz gorzej,w sobote08.06juz w zasadzie nie mogła spać cały czas ciężki oddech dziwne odgłosy przy oddychaniu.W niedzielę z samego do innego weta,goraczka39,9’inny antybiotyk,przeciw gorączkowy,wet mówi żeby kotkę zostawić pod kroplówkę i tlen,zostawiam i za trzy godziny jadę z żoną po Olivke,odbieramy kota w fatalnym stanie, w domu 1,5godziny dochodzi do siebie,ale to nie znaczy,że jest dobrze,wet rozpoznaje zapalenie płuc i zapisuje na USG brzuszka i klatki.Jestem w poniedziałek wet robi USG,i w którymś momencie mówi że ma liczne stany zapalne,ja w ciężkim szoku pytam czy to rak,wet mówi że to chloniaki,zaleca konsultacje z internista,biorę wypis z USG kotkę do domu a sam z tym wypisem jadę do zaprzyjaźnionego weta i pytam się czy gdyby dostała taki opis tego co ma kotka czy by ją leczyła ,natychmiastową odpowiedź ,że nie bez chwili zawahania,znowu dostaje w łeb i mówię że muszę się z tym przespać,ta noc byla najgorsza w moim życiu,z żoną decydujemy ,że nie możemy patrzeć jak Olivka się męczy.11.06.2024 Olivka dostaje narkozę i potem główny zastrzyk i odchodzi.Zabralo na kochanego zwierzaka w ciągu 12 dni.Szok to jest mało powiedziane wczoraj minęło 3tygodnie od śmierci Oliwki i jest dramat.Kupilismy Olivke z hodowli miała porobione testy wszystkie negatywne,tylko ,że ani hodowczyni,ani wet nie powiedzieli że trzeba kota zaszczepić na białaczkę,wszystkie inne szczepienia były robione nie mam pojęcia dlaczego tego nikt nie powiedział,mam straszne poczucie winy,była z nami 11,5 roku,z tej strony dowiedziałem się o tęczowym moście,więc będę czekał na spotkanie.

    • Avatar

      mialam to samo.. weterynarz mowil ze kotu nic nie jest, że to kocia depresja a okazalo sie ze byla to ostra niewydolności nerek i przed wczoraj został uspany bo już nic się nie dalo zrobić. Weterynarz ani razu nie zbadał mu krwi i też tak jak ty mam ogromny żal do niego. Mówiąc mu o objawach zwalil to na kocią depresję i sama czasem do siebie czuje zal ze być może gdybym ja nie słuchała weterynarza tylko zmieniła go na innego to być może mój romuś by żył jeszcze parę ładnych lat.. kto wie.. tęsknie za nim..mam jeszcze drugiego kotka ale to jednak nie to samo

    • Avatar

      Mój Oluś został uspany 12 lutego i nie moge sobie z tym poradzic😒myśle o drugim kocie dla kota który z Olusiem był ponad 5 lat

    • Avatar
      Basia z Kosciana pisze:

      Wczoraj odeszla na zawsze moja ukochana koteczka Majusia. Zostala adoptowana ze schroniska dostalam Ja na moje urodziny. Byla moja najwieksza przyjaciolka, poniewaz byla zawsze przy mnie blisko fizycznie i mentalnie.Jest mi bardzo ciezko pogodzic sie ze strata ukochanej kotki. Dookola mnostwo rzeczy z Nia zwiazannych. Juz nie wskoczy na kolana juz sie nie przytuli,Boze jak mi strasznie ciezko Majusiu przepraszam, ze musialam podjac ta najgorsza w zyciu decyzje,pani doktor byla bardzo empatyczna,wspolczula …kochana Majusiu kiedys sie spotkamy obie,pewnie juz spitkalas sie z Samirkiem i Puszunia za Teczowy Mostem w moim sercu pozostaniesz na zawsze.

    • Avatar

      21.03.2023 Filip
      Mój Filipek został uśpiony po ciężkiej chorobie po nie wydolności nerek i dużej ilości stężenia mącznika we krwi tak nazwać to jest nawóz również może on być przez podawanie kotu mleka wtedy mącznik się wytwarza lub w innych produktach, obwiniłam się za śmieć Filipka ponieważ późno zaragowałam myślałam że to przez kastrację tak zazwyczaj się kot czuję ale to nie było to Filip trafił do weterynarza ponieważ Niechciał pić i nic jeść po wynikach okazało się że jest odwodniony i ma problemy z nerkami , pani doktor dała mu kroplówkę i leki aby usnąć mącznik i kazała czekać , Filip spędził tydzień u weterynarza zabrałam go do domu lepiej się czuł , dużo jadł i pił , dostał leki które podawałam mu niestety po tygodniu nic nie jadł nie pił nie chodził przewracał się bardzo przytulał się do mnie wiedział że to już koniec chciał się pożegnać ze mną dla mnie to było bardzo ciężkie koty tak mają gdy przychodzi śmierć chcą się pożegnać ze swoimi właścicielami , na drugi dzień zadzwoniłam do weterynarza który przylechał zaraz po zadzwonieniu 20 minut po byłam w pokoju z Filipem nie mogłam go odać chciłam się rozmyślić ale było zapóźno Filip tamtego dnia przed uśpieniem zjadł coś i napił się przytulałam go mocno bardzo płakłam nie byłam przy usypianiu nie dałam rady odałam go manie żeby go zaniosła do doktora został uśpiony w domu uśpienie odbyło się bardzo szybko ale mój ból do tej pory trwa nie mogę przestać o nim myśleć za każdym razem widzę go jak się żegna Filip miał 6 lat i nigdy o nim nie zapomnę nie mogę sobie poradzić z jego odejściem mija zaraz roku w marcu 21 Filip zostanie ze mną na zawsze wieżę że kiedyś go spotkam po śmierci .

    • Avatar
      Małgosia pisze:

      Każdy kto miał zwierzątko i kochał je bardzo to po jego stracie bardzo cierpi nie ma na to lekarstwa musimy to przetrwać ja staram się też uspokoić ale mi to nie wychodzi też dzisiaj pożegnałam 19 -, letnią kotkę odeszła na moich rękach.
      Pozdrawiam serdecznie.

  • Avatar

    Baryś 23.01.2024 r.

    Kocur, który zaczął przychodzić na mój ogródek pod koniec listopada. Z uwagi na to, był bardzo agresywny w stosunku do innych kotów (w tym 4 moich), Baryś mieszkał w piwnicy. Był codziennie wypuszczany na dwór (2-3 dziennie), oczywiście jak moje koty w tym czasie były w domu. Tak samo było jak były w innym pokoju, brałam go do siebie, żeby się pobawić, dać mu tam pospać. Czasami coś zepsuł, obsikał, czy zaatakował mnie, czy moje kociaki (zdarzyło się niestety, mimo pilnowania), ale nigdy nie był karany. Duży, gadatliwy, uwielbiający spać na ramieniu… W międzyczasie był leczony u weterynarza, szukałam mu domu na portalach. Nic. Wieczorem, 23.01 został wypuszczony na dwór. Widziałam przez okno, że na coś się patrzy, jednak uznałam, że pójdzie na ogród, jak zwykłe. Po 1,5 h poszłam po niego. Nie przychodził. Za 20 minut to samo i tak kilka razy. Rano zobaczyłam coś na przeciwko, na małej wyspie. Znajduje się tam drewniany krzyż, ogrodzony niskim płotem. Baryś siedział między kratkami. Miał spuszczoną główkę. Wyglądał jakby spał. Został potrącony, ale mimo to dał radę dojść te 5 metrów, usiąść i umrzeć. Sam. Za każdym razem, gdy wyglądam za okno wiedzę jakby dalej tam był. Dzisiaj mija tydzień, a ja dalej nie mogę się ogarnąć, zaniedbuję obowiązki, ciągle płaczę. Przepraszam, Barysiu.

    • Avatar

      Wczoraj musiałam podjąć decyzję o uśpeniu mojej kochanej kotki Sary . Była z nami15 lat. Trafiłam na wspaniałą panią weterynarz ,która, wcześniej zrobiła badania ,z których wyszło,że nerki już praktycznie nie pracują i kocia cierpi . Kurcze ,serce bóli a łzy, płyną i płyną. Sara była niby zwykłym dachowcem ,ale najpiękniejszym kotem trzy kolorowym i charakternym ,czasami postrachem dla kogoś kto nas odwiedził. A dla mnie moja Sarcia

  • Avatar

    Dzisiaj piątek 26 stycznia 2024 , 20 dni odkąd odeszła moja Misia, Misiunia 6 lat temu nazwana w schronisku Grubcia miłośniczka Chrupek Purina stateczna poważna i doświadczona (6 ciąż, oddana do schroniska po śmierci opiekuna po przejęciu jego majątku przez spadkobierców. u nas 6 lat odeszła nagle gdyż sparaliżowana o 4 rano niewłaściwie ją ratowałem. Teraz tęsknię ogromnie żal i wyrzuty sumienia, i brak jej mądrych oczek – jedno z bielmem po Katarze dziecinnym i drugim przejżyście zielonym. Na razie nie radzę sobie mogła zżyć a ja zawiodłam

    • Avatar

      30 stycznia 2024 – Moja ukochana Kumasia odeszła! Po 10 latach naszego wspólnego życia! Nie dawała po sobie poznać, że ją coś trapi! To ja zauważyłam, że oddycha jakby całym ciałem a nie tylko partią klatki piersiowej. Zwlekałam z wizytą, myślałam że mi się wydaje albo że to minie. Normalnie jadła, dbała o higienę oraz sie załatwiała. Jedyne co to zmniejszyła aktywność i całymi dniami spała na kaloryferze.
      Nigdy nie miała żadnych problemów ze zdrowiem a u weterynarza byłam z nią tylko raz w życiu na sterylizacji i szczepieniu!! Postanowiłam jak najszybciej udać się z nią do weterynarza! Zrobili morfologię podstawową: wynik dobry, temperatura jak u zdrowego kota, ale niepokojąco sine dziąsła i język. Szybko RTG na którym wyszła duża ilość płynu w płucach z obu stron – zrobili od razu drenaż, ogromna ilość krwistego płynu -dobry ponad litr. Ponowne RTG na cito- DIAGNOZA widoczny guz rakowy w płucach oraz okolicy serduszka. Kot zaczął normalnie oddychać po drenażu płynu ale po dwoch godzinach duszności wróciły, dostała uspokajacze oraz tlen. Musiałam zostawić ją na noc ze względu na konieczność pobytu z tlenem. Zdążyłam się z nią pożegnać kiedy jeszcze była w gabinecie, ale raczej z myślą że przyjadę na drugi dzień żeby ją odebrać do domu bo tak nam mówiła weterynarz. Niestety. Moja przyjaciółka zmarła chwile po północy. Prawdopodobna przyczyna śmierci silna arytmia serduszka po drenażu takiej dużej ilości płynu. Nie mogę się z tym pogodzić, że umierała tam w obcym miejscu, bez swoich bliskich i w ogromnym strachu! Przed zabiegiem drenażu była taka wystraszona że wyskoczyła im z łóżka prosto do mnie na kolana. Mam te sceny przed oczami. To jest moja trauma z którą nie mogę sobie poradzić. Pomimo tego że mam kota skremowanego w domu przy sobie, nadal cierpię jeszcze chyba bardziej. Ten ból i pustka w sercu jest okropna. Czytam Państwa komentarze i łącze się z Wami w bólu. Każdemu z Was życzę dużo siły i wytrwałości w tym trudnym dla nas czasie 🖤

      • Avatar

        Ja też tego samego dnia straciłam swojego przyjaciela Nikodema był ze mną 13 lat, nie wiem czy kiedykolwiek dojdę do siebie po tej stracie 🖤🖤🖤

        • Avatar
          Hala 01.02.24 pisze:

          Jak ja bardzo Was rozumiem bo 1 lutego odeszła moja ukochana kotka Kasia była z nami 15lat nie mogę się z tym pogodzić piszę te słowa i płaczę jest mi bardzo smutno i ciężko na zawsze pozostanie w naszych sercach

          • Avatar
            Basia z Kosciana pisze:

            Doskonale rozumiem, wczoraj musialam pozegnac swa kotke Majusie,ktora byla moja najwieksza przyjaciolka, bol jest okropny nie do zniesienia, przytulam mocno Pania

  • Avatar

    Tydzień temu choroba zabrała moją kochaną koteczkę, nikt nie podejrzewał że choruje, do samego końca nie dała po sobie poznać, że coś jest nie tak – diagnoza lekarza zaawansowany rak trzustki 😢 podjęliśmy najgorszą decyzję w naszym życiu, ale nie chcieliśmy żeby cierpiała 🐾 pożegnaliśmy ją, a ja cały czas odczuwam ogromną pustkę w sercu i domu, straszny ból po jej stracie, nie wiem czy kiedykolwiek zaakceptuję to, że jej nie ma, nie chcę takiego życia bez niej, ciągły płacz i nadzieja, że zaraz do mnie przyjdzie, okropne uczucie na które nie byłam przygotowana, chyba nikt nie jest, piszę tutaj, bo wiem że nie tylko ja przeżywam takie emocje, każdy kto trafił na tą stronę przechodził lub przechodzi to samo co ja 😭 dla mnie to takie wyrzucenie z siebie tego żalu 😢 kochana moja zawsze zostaniesz w naszych sercach i zawsze będziemy ciebie kochali ❤️ i wierzę w zwierzęce niebo, mam nadzieję, że jest ci dobrze z innymi kotkami i że kiedyś się spotkamy 🤍😺

      • Avatar

        Mojego kota musiałam poddać eutanazji 2 dni temu. Rak šledziony z przerzutami. Byliśmy razem 15 lat. Ból niewyobrażalny. Nie mogę przestać płakać. Wszystko mi go przypomina. Nie potrafię normalnie źyć. Bardzo tęsknię

        • Avatar

          Mój kotek był że mną też przeszło 15lat i dzisiaj odszedł, tak odszedł. Tak się nie robi matce. Ja go smoczkiem karmiłam, a teraz zostałam sama. Ból rozrywa mi serce.

          • Avatar

            Mój Maciuś prawie osiemnastoletni też odszedł wczoraj. Pojechałam z nim do lekarza wykonać badania bo bardzo schudł był apatyczny szukał odosobnienia i ciepłych miejsc ale spać za mną. Po wykonaniu szeregu badań okazało się, że ma niska hemoglobinę , problem z nerka i niedokrwistość. Pan doktor jeszcze przed skończenie badań, podłączył kroplówkę z soli fizjologicznej aby go nawodnić. Pod koniec kot był bardzo zdenerwowany, wystawił ślinotok i zaczał krzyczeć. Lekarz postawił go na posadzce, dał jeszcze zastrzyk na szybsza pracę nerek. Patrzyłam jak mój najdroższy koteczek miota się po gabinecie szukając spokojnego miejsca. Doktor die też przestraszył i kazał mi pojechać do domu. Za pół godziny kot nie żył , dostał krwotoku i zmarł ale nie wiem na co. To jest dla mnie najgorsze bo sama zawiozlam go po śmierć,a przecież chciałam go ratować.Lekarz powiedział,ze i tak by umarł ale na co?.Sa przypuszczenia,ze mógł mieć hiva albo inna chorobę zakaźną tak sądzi lekarz. Kot był zwierzęciem typowo domowym, nigdzie prawie nie wychodził ani nie miał kontaktu z innymi kotami. Mam zapłacić za badania 900 zł. Bardzo rozpaczam, nie mogę sobie znaleźć miejsca i ciągle o nim myślę mam wyrzuty, że skazałam go na straszne cierpienia.

          • Moderator ZooArt

            Wyrażam szczere kondolencje z powodu straty twojego ukochanego Maciusia. Utrata zwierzęcia domowego jest zawsze bolesnym doświadczeniem, a okoliczności, które opisujesz, są szczególnie trudne do przeżycia. To naturalne, że czujesz smutek i wyrzuty sumienia, ale ważne jest, aby pamiętać, że podjęłaś kroki mające na celu pomoc swojemu kotu.🤍

          • Avatar
            Aleksandra pisze:

            Moja ukochana długowłosa koteczka brytyjska Kinia 3 lata zmarła po sterylizacji.Nie sądziłam,ze to tak będzie bolec.Zawsze przy mnie była,witała mnie,przytulała się dosłownie ze mną rozmawiała.Bałam się zabiegu,miałam zle przeczucia,lekarz nie zbadał,nie zlecił badań,nawet nie wiem co się stało o dlaczego.Ciagle mam wyrzuty sumienia ze ja oddałam,ze zapłaciłam za jej smierć,ze mogłam wybrać lepsza klinikę…Myślałam ze będzie ze mną 20 lat,a pożyła zaledwie trzy lata….lekarz oddał mi ja nie wybudzoną,zapewne była już martwa,myślałam ze spi ze się wybudzona.W domu już nie żyła,zawiozłam ja po 10 min z powrotem do niego…stwierdził zgon.Mama mówi to tylko kot,dlaczego płaczesz a ja ją tak kochałam była taką moją ukochaną kicią…

          • Avatar
            Aleksandra pisze:

            Dodam ze Kincia zmarła 10 stycznia 2024.Ten rok miał byc dobry kto by pomyślał ze kinia nie doczeka trzecich urodzin w czerwcu.ból…

          • Avatar

            Współczuję
            moja piękna kocią przyjaciółka pozwoliła nam się sobą cieszyć tylko 4 lata a rozpacz z powodu jej śmierci jest ogromna..Czytam państwa komentarze i jestem pełna podziwu dla tej olbrzymiej energii miłości,która że strony naszych kotów z pewnością była jeszcze wieksza.Nie wierzę że mogła po prostu zniknąć miłość mojej smutnej kotki do mnie.

      • Avatar

        Dzisiaj pożegnałam mojego przyjaciela najdroższego i najukochańszego, ból rozrywa mi serce. Nie wiem jak będę żyć dalej, bo tak pusto jest w domu. Żegnaj mój kotku Dizelku, zawsze zostaniesz w moim sercu.

        • Moderator ZooArt

          Przykro mi słyszeć o Twojej stracie. Utrata ukochanego zwierzaka jest zawsze bardzo bolesnym doświadczeniem i to, co teraz czujesz, jest całkowicie zrozumiałe i naturalne. Koty, takie jak Twój Dizel, często stają się ważną częścią naszego życia i traktujemy je jak członków rodziny.

          Pamiętaj, że żałoba to proces, który może trwać różnie dla każdej osoby i nie ma na niego jednej, właściwej drogi. To, co teraz czujesz – smutek, pustka, ból – to normalne reakcje na utratę bliskiego towarzysza.

          Może pomóc wyrażanie swoich uczuć, tak jak to robisz teraz, dzieląc się swoimi przemyśleniami. Niektórzy ludzie znajdują pocieszenie w pisaniu listów do swojego zwierzaka, malowaniu, czy tworzeniu albumu ze wspólnymi zdjęciami. Inni szukają wsparcia u przyjaciół, rodziny czy w grupach wsparcia dla osób, które straciły swoje zwierzęta.

          Dizel zawsze będzie miał specjalne miejsce w Twoim sercu, a piękne wspomnienia, które razem stworzyliście, będą dla Ciebie cennym skarbem. Pozwól sobie na żałobę, ale pamiętaj też o trosce o siebie w tym trudnym czasie.

          Pamiętaj, że nie jesteś sama w swoim smutku i bólu. 💔🐾

    • Avatar

      My dziś straciliśmy Puszkinka żył 3 lata z białaczka robiłyśmy co mogliśmy zastrzyki sterydowe itp miał super opiekę profesora chorób zakaźnych wiem co czujesz bardzo mi brakuje naszego słoneczka kociaka😔

    • Avatar
      Hala 01.02.24 pisze:

      Jestem w rozpaczy bo dzisiaj odeszła nasza kochana kotka KASIA była z nami 15 lat umarła na raka nie mogę się z tym pogodzić że nie mogłam jej pomóc

      • Avatar

        Minelo 21 dni od smierci Gingerka a zaczela chorowac Matty ktora ma 19 lat siedze przy niej podaje leki lekarz stwierdzil ze bedzie gorzej niz lepiej nerki juz nie widzi nie umie dac rady non stop placze

      • Avatar
        Dorota pisze:

        4 maja pożegnaliśmy Śnieżka ,kotka który był z nami tylko 2 lata.Został potrącony przez samochód. Płaczemy za Tobą Śnieżku byłeś naszym przyjacielem, cudownym kochanym kotkiem.W tej Twojej codzienności byłeś niezwykły ,kocham Ciebie i nie potrafię zrozumieć, że Ciebie już nie ma z nami.Śniezku Janek i Zosia tęsknią kto będzie ich witał kiedy wrócą ze szkoły.Kotku nie zasłużyłeś na śmierć.

  • Avatar

    Dziękuję za ten artykuł.
    Moja ukochana koteczka, oczko w głowie – odchodzi. Diagnoza – rak języka. Jest ciężko. Z całą rodziną jesteśmy zdruzgotani. Z chwilą jej odejścia moje serce pęknie, ale staram się przy niej nie okazywać tej rozpaczy…jeszcze zostało kilka chwil razem..

    • Avatar

      3 lutego 2024 odszedl moj kochany kocurek 14 lat 7 miesiecy kotek Gingerek bylam przy jego smierci to tak bardzo boli non stop placze 😭😭

    • Avatar

      11 maja o godz.11.30 serce mojego 15 letniego Felusia przestało bić.Bylam z nim do końca ,glaskalam i tuliłam gdy lekarz dawal mu zastrzyki,ktore pozwolily Mu przejsc do niebieskiej krainy, gdzie nie ma juz bolu i cierpienia

      Przeplakalam wiele nocy, bo decyzję, by skrocic Felusiowi cierpienie podjełam niedlugo po tym,jak badania wykazały, ze Felus oprocz pecherzycy lisciastej ma cukrzycę i trzeba Mu podawac insulinę dwa razy dziennie. Nie chcialam by znowu cierpiał, wycierpial swoje, gdy miał pelnoobjawowa.pecherzycę… To byla najtrudniejsza decyzja, pozwolic by Feluś odszedł spokojnię….Był moim najlepszym Przyjacielem i pocieszycielem, jadl ze swoich miseczek, kiedy ja jadlam, zawsze gdy wychodzilam z domu ,czekal na mnie pod drzwiami. Kazdego wieczoru zasypial lezac na mnie i mruczac, przyjmujac swoje ulubione pozy i wtulajac sie w moje ramiona…..
      Nie wiem jak mam zyć bez Felusia….płaczę juz kolejny dzien i noc…
      Pociesza mnie jedynie fakt,ze Felus juz nie cierpi….
      Ból,po rozstaniu pozostaje, ale też wspaniale wspomnienia.
      Felusiu na ,awsze pozostaniesz w moim sercu …

  • Avatar

    Czy po stracie potrafiliście przygarnąć nowego kotka i obdarzyć go taką samą miłością?
    Boję się, że się nie wyleczę po stracie mojego i nie będę w stanie już żadnego pokochać.. 🙁

    • Avatar

      Witam. 21.11. śmierć nieoczekiwanie zabrała moją kochaną Lunkę. Zaledwie 12 godzin od diagnozy ( zator tętnicy udowej, w następstwie zator płuc ) odeszła w strasznych cierpieniach, nie było dla Niej ratunku. Teraz po Jej stracie ja tęsknię i cierpię, wszystko mi ją przypomina. Nie każdy to rozumie, że odejście zwierzątka, to tak jak utrata członka rodziny, bliskiej i kochanej osoby. Jedni mówią czas leczy rany, inni przygarnij drugiego kotka, wypełnij pustkę, nie zapominaj, nie przestawaj kochać tamtego, ale daj radość i dom nowemu przyjacielowi. Nigdy nie sądziłam, że ta śmierć przyjdzie tak nagle, niespodziewanie zabierze mi moją kochaną kociucię… moje serce wypełniła putka i ból.
      Współczuję Tym, którym śmierć zabiera kochanego pupila 💔💔💔

      • Avatar

        24.listopada 2023 odszedl moj „Rudy Filipek” – przejechany na trasie.
        Prawie 3 lata sie uchowal a teraz juz go nie ma .Strasznie mi go brakuje😥😥😥😥

        • Avatar

          Moja kotka też została przejechana.Po trzech dniach od jej śmierci zrozumiałam że to moja wina.W imię dziwacznych wyobrażeń o potrzebnej kotom wolności nie zapewniłam jej należnej opieki.Zabiła ja beztroska opiekuna jakieś wydumane poczucie ze nic złego nie może spotkać tak ostrożnej koteczki.Lenistwo i brak odpowiedzialności.

          • Avatar

            Ja też sobie wyrzucam, płaczę już od kilku dni, nic mnie nie cieszy. Wybudowaliśmy się na wsi, w chwilę po przeprowadzce przygarnęliśmy 7tygodniowe cudo, naszą malusią ukochaną Pixie. Trikolor. Najpiękniejsza koteczka świata. Gdy skończyła pół roczku, zaczęła wychodzić, bardzo się rwała, ciężko było ją zatrzymać, zresztą wszyscy tak robią, żeby dać kotkom wolność… Ja też w to uwierzyłam… była taka uważna i mądra… nie ma jej od 4 dni, szukaliśmy wszędzie… myślę, że zginęła… nigdy sobie nie wybaczę… świat stracił barwy… serce mi pękło… nie sądziłam, że tak pokocham kotka… Już nigdy nie obudzi mnie „barankiem” i mruczeniem… zawiodłam ją… miałam ją chronić, a nie spisałam się w roli opiekuna…

      • Avatar

        Witam 2 dni temu nagła choroba zabrała mojego najukochańszego przyjaciela Olafka . Nagle upadł okazało się że zator tętnicy udowej . Musiałam podjąć najgorszą decyzję w swoim życiu . Tak bardzo go mi brakuje . Nie mogę sobie poradzić z jego odejściem . Ból pustka doprowadziła mnie że cały czas płacze nie śpię . Miał tylko 8 lat i te 8 lat spaliśmy zawsze razem . Tak bardzo za nim tęsknię 😭

      • Avatar
        Basia z Kosciana pisze:

        Doskonale rozumiem, wczoraj musialam pozegnac swa kotke Majusie,ktora byla moja najwieksza przyjaciolka, bol jest okropny nie do zniesienia, przytulam mocno Pania

  • Avatar

    Ja niestety stoję przed decyzją czy dokonać eutanazji mego prawie 18-letniego Rudolfika i tak mnie serce boli, duszę się i jak on nie mogę złapać oddechu. Jest on bardzo chory, ma ostre zapalenie trzustki i bardzo cierpi. Nie może złapać oddechu i boli go bardzo podbrzusze. Cierpi tak coraz gorzej..a ja nie wiem co mam zrobić, nie chce brać leków już, ma nadczynność tarczycy i nadciśnienie dodatkowo. Pogryzł już mnie i mojego narzeczonego, nie da rady brać leków,a bez nich się męczy okropnie, nie je od 3 dni. Co rano sprawdzam czy jeszcze żyje a w nocy siedzę przy Nim, nie mogę sobie wyobrazić że go nie będzie. Bije się z myślami czy skrócić mu cierpienia i dać odejść już, czy żeby się męczył, umiera z głodu. To jest okropne, dlaczego tak wszyscy muszą cierpieć. 🙁 Rudzio jest moim pierworodnym, tak mówię bo to mój mały synek, pierwszy, przyjaciel i pocieszyciel. Jak było mi zle zawsze on przychodził jako pierwszy mnie pocieszyć. Niedawno dotykał mnie łapką a teraz umiera..

    • Avatar

      Nawet nie wiesz jak bardzo Cię
      rozumiem i co czujesz. Ja i mój mąż dwa miesiące temu musieliśmy podjąć taką decyzję. Nasza ukochana Nelcia miała 14 lat. Była naszym trzecim dzieckiem. Zachorowała ciężko. Miała raka trzustki , zapalenie otrzewnej i w powikłaniach żółtaczkę . Objawy wystąpiły za późno. Czytałam o tym. Koty potrafią ukrywać chorobę pół roku. Było za późno. Ja nadal nie mogę się dojść do siebie. Nie mogę się ogarnąć. Mam wyrzuty sumienia że ją uśpiliśmy ale weterynarz powiedział że jeżeli chcemy patrzeć jak kona z głodu i bólu 😥Płaczę codziennie 😥😥Widzę ją w każdym miejscu. Czytam artykuły czy to normalne, że tak rozpoczam po uśpieniu kota. Piszą że to normalne. Trzeba przeżyć żałbę. Ale ja nie mogę sobie z tym poradzić 😥 ciągle płaczę 😞

      • Avatar

        Wiem co czujesz 🙁 Tydzień temu straciłam mojego Ukochanego „ Synka „ 💔
        Potrącił go samochód . Nie mogę sobie wybaczyć , że go nie upilnowałam ale potrafił przecisnąć się nawet przez uchylone okno dachowe 🙁 miał dopiero 2 lata . Tak strasznie za nim tęsknię 💔
        Rozważam wizytę u psychologa bo sama nie daję rady .

        • Avatar
          Malgorzata pisze:

          Jestem po stracie 4 letniego kotka.. Myślę że dostał zbyt duża dawkę opioidow po zabiegu żołądka… Miał usuwane niestrawione włosy… Wypisany w stanie dobrym ale przyspiony….. Po przyjeździe do domu zaczął źle oddycha i wyprezylo go.. Niestety nie zdążyłam dojechać… W klinice stwierdzono zgon…. Taka jestem rozgoryczona nie potrafię sobie poradzić z żalu i tesknoty za nim… Co robić….

    • Avatar

      Ja też bardzo cierpię z powodu choroby mojej najdroższej Zuzanki. Moja koteczka ma 13 lat, 3 miesiące temu wyrok-chłoniak. Mój świat zawalił się. Nie ma już ratunku. Moja ukochana koteczka powoli odchodzi. Dostaje sterydy, ma niepohamowane łaknienie, je bardzo dużo, ale niestety cały czas chudnie w oczach. Jest moim najdroższym skarbuniem, nie wiem ,jak to będzie, gdy jej zabraknie….Tulę to chudziutkie ciałko co chwilę, rozmawiam, całuję i płaczę. Wiem, że nadejdzie w końcu ten dzień, że przez szacunek i miłość dla niej odważę się z nią pożegnać u weterynarza, ale boje się tego jak cholera. Rozumiem wszystkich właścicieli zwierzątek, którzy przechodzą ten okropny czas, tak strasznie boję się pustki.

      • Avatar

        Ja teraz przeżywam to samo, moja 13 – letnia kotka – diagnoza : rak płuc- to moja pierwsza adoptowana z TOZ POLICE kicia.codziennie płacze jak sobie pomyślę o tym pozegnaniu…patrzę na nią i płacze . Też się boję tego momentu ale wiem że on prędzej czy później nadejdzie. Najlepsze dla niej byłoby aby sobie zasnęła i już się nie obudzila- taka spokojna, cicha śmierć.

          • Avatar

            Nasz kochany Rysiu dzisiaj odszedł,miał dopiero około 4 lat.Dwa tygodnie temu zaczął nam marnieć, kroplówki codziennie i antybiotyki nie dały rady:( Zdrowy kotek zaczal nam schodzić, z dnia na dzień coraz gorzej ,przez święta i dzisiaj umarł, reanimacja nic nie dala .Podobno miał za nalo czerwonych krwinek, do tego choroba tricośtam:trzysta,woreczek żółciowy,jelita. Chwilę było lepiej ,a dziś jak obuchem.Wszyscy płaczą ja,mąż,dzieci dorosłe.Nasza Kochana znajda Rysiu,Misiu,Niuniuniek…

    • Avatar

      Wczoraj odszedł moj przyjaciel..najdzielniejsze futro jakie znałam zabrało mi go raczysko .miał dopiero 5 lat lekarze walczyli i niego na stole operacyjnym.. niestety przyszło podjąć najtrudniejsza decyzję w życiu.teraz nie cierpi chociaż marne to pocieszenie dla nas. nie potrafię sie pozbierać tak bardzo mi go brakuje . rak bardzo agresywny i szybko rosnący w brzuszku w tydzień zabrał mi moje serduszko .nie wiem jak sobie poradzić z myślą ze juz go nie ma. współczuję wszystkim którzy musieli pożegnać swoje kocie dzieci. to cholernie bolesne

    • Avatar

      Kurde stoję przed takim samym wyzwaniem mój 17 letni kot ma raka płuc lekarz mówi żeby go uśpić a Ja nie mogę wiedziałem że ten czas nadejdzie ale jeszcze nie mogę ………………………………………………..

    • Avatar

      Ja dziś musiałam pożegnać się z moją 18 letnią Balbinką, walczyłyśmy prze 2 tygodnie. Odwiedzaliśmy wielu lekarzy, zrobiłyśmy tyle badań, kroplówek i na nic. Zaczęło się od zwykłego przeziębienia, potem atak padaczki, po tygodniu drugi i trzeci. Jeszcze rano była nadzieja, że badanie pozwoli na właściwe leczenie lub zabieg. Dziś na rezonansie głowy okazało się, że ma glejaka w móżdżku, dużego, ok 30% zajętego obszaru mózgu. Rano po atakach padaczki i lekach już mnie nie poznawała 😥 i nie mieliśmy sumienia z lekarzem jej wybudzać, żeby cierpiała. Usnęła na zabieg i odeszła. Moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków. Nie mogę przestać płakać i długo jeszcze tak będzie. Była zawsze ze mną, w tych dobrych i złych chwilach, zawsze mnie witała, pozostałe koty i psy ją kochały. Dziś od rana wszystkie ją tuliły i lizały, one czuły i wiedziały. Ja naiwnie się łudziłam, że jeszcze ze mną trochę pożyje 😥 😥 😥😥😥😥😥😥😥

  • Avatar
    Magdalena pisze:

    A 28.09.2021 odeszła nasza kochana NUNA! Mając 2 tygodnie zamieszkała z nami, butelką ja karmiliśmy jak niemowlę. Była naszym szczęściem! Z jej temperamentem nie można było zatrzymać jej w domu więc była kotem wychodzącym,lecz pod mym czujnym okiem (mieszkamy na wsi w Niemczech). 2 lata -dzień w dzień z niepokojem w sercu wolałam ja w nocy do domu i przychodziła. Woziłam ja w taczce podczas porządków ogrodowych, psociła, nawet w toalecie gdy ja robiłam siku, ona też robiła siku ale do umywalki. A jej mruczenie podczas zasypiania BAJKA, jak NUNA przychodziła to śmieliśmy się że Diesla pali… Mąż mówił że jeszcze muszę nauczyć dzieciaka miauczeć bo nie umie… A karmienie też BAJKA gdy była głodna wskakiwała na krzesło przy wyspie w kuchni i czekała aż jej dam jej ulubione jedzonko i zawsze tak ładnie zjadała. Wieczorem, dzień przed jej śmiercią widziałyśmy się w ogrodzie, była już po kolacji, podeszła, otarła po nodze, poleżała na trawce chwilę i poszła. Widziałam ją jak szła na łączkę koło domu. Gdy już była pora do spania wyszłam i ja zawołałam i nie czułam tego niepokoju. Jeszcze kilka razy wołałam i nic… Rano wstałam od razu i poszłam ja szukać gdyż nie było jej w domu. Znalazłam….. leżała na trampolince a obok niej siedziała nasza nestorka kotka (jest z nami od 10 lat) Myślałam że śpi i próbowałam ja obudzić!!! Jakbym dostała obuchem. A ona tak ładnie wyglądała jakby spała, spokojnie, pięknie. Nakryłam ją jej kocykiem, czekając na męża. Wiem Że Ona Teraz Jest Za Tęczowym Mostem i jest SZCZĘŚLIWA i że się SPOTKAMY Ale jakoś NIE MOGĘ POGODZIĆ SIĘ Z JEJ NAGŁYM ODEJŚCIEM. Może prościej byłoby mi to zrozumieć gdybym wiedziała co się jej stało. Była zdrowa pod okiem weterynarza. A teraz jej z nami nie ma…

    • Avatar

      Współczuje Ci ;( tez właśnie to przechodzę i nie wiem jak się pozbierać, moja kicia była malutka i odeszła za wcześnie…gdy nawiążemy relacje z kotkiem, ciężko jest się pogodzić z odejściem…

    • Avatar

      Współczuję,ja właśnie wczoraj straciłam kotka ,nie wiedziałam że ta strata tak mnie dotknie ,dostałam go niespodziewanie jako prezent bez okazji, miał niecały rok,był u mnie ponad miesiąc dopiero ,był psotnik ale wszystko mu wybaczam ,był kochany jak robił fikołki i mruczał ,uczył się pierwsze dni przebywać na podwórku z psem ,nieraz stoczyli walkę ,ale kot 🐈 był silny łapa się bronił i dalej zajmował swoje miejsce a pies odziwo przy nim …podziwiałam ich ,robiłam zdjęcia jak się bawią ,już prawie uczyli się jeść z jednej miski …a było to ważne bo pies z kotem nie zawsze się tolerują ..
      Miałam dziś plany swoje i pracę ale jestem bez sił ,żeby coś ruszyć,sama niewiem co robić?
      Że tak mnie dotknie brak jego….

  • Avatar

    5 dni temu zniknął mój ukochany kocurek Marian. Szukamy go codziennie. Wyszedł i nie wrócił. Nie znaleźliśmy jego ciała. Był z nami 1.5 roku. Byl pierwszym kociakiem NASZEJ rodziny. Kochany, zabawny, każda noc w domu z nami lub z dziećmi w łóżku. Bardzo tęsknię i czuję ogromną pustkę bez niego. Nigdy nie zaginął od kiedy go mamy. Przygarneliśmy go z ulicy jako 5 miesięcznego bezdomnego szukajacego jedzenia i domu czarnuszka z najpiękniejszymi zielonymi oczami.
    Marianiu wróć!
    WRÓĆ MARIANKU! Codziennie cie szukamy na twoich terenach.

    • Avatar

      Dzis odszedl nasz 3 letni szalony kocurek. Kot pelen energi. Jak co rano byly pieszczoty i nagle kotek dziwnie podskoczyl, zajeczal i sie przewrócił. Wzial ostatnie 2 wdechy i odszedl. Tak nagle… Okaz zdrowia. Tak mi sie wydawało, a chyba jednak mial wrodzona wade serca, o ktorej nie wiedzieliśmy. I tak pałętam sie caly dzien z konta w kont. Miejsca nie umię sobie znaleźć. Dziecko szuka swojego najlepszego kompana do zabaw. A kotka juz z nami nie ma. Lui odeszłeś od nas dużo za szybko😪

      • Avatar

        Podobna sytuacja tydzień temu z moim kotem; wszystko było dobrze, a nagle jakby nie mógł złapać tchu, aż w końcu padł nieruchomy… Smokey był moim największym szczęściem i motywacją, żeby w ogóle wstać z łóżka. Często kiedy się budziłam leżał obok mnie, czuwał. Przytulał się, trącał noskiem. Nie ma dnia, żebym za nim nie płakała, nie mogę wysiedzieć we własnym domu, bo samo patrzenie w miejsca gdzie wcześniej stały jego rzeczy rozdziera mi serce.

        • Avatar

          Dzisiaj pożegnaliśmy nasz kochana kotkę szyrkletke Misie. Nic nie wskazywało na jej ciężka chorobę. Z dnia na dzień zdarzyło się pogorszenie. Lataliśmy do klinik ratowaliśmy około 5 dni pod rząd. Aż pewnego dnia stwierdzili że nie ma sensu aby się męczyła. Okazało się że chorowała od dawna a z dnia na dzień zachorowała i zaczęły jej się poważnie zbierać płyny w całym organizmie mimo podawanych kroplówek. Nerki całkowicie wysiadły. Miała tylko dwa lata bardzo bardzo nas to z partnerką bolało. Na całe szczęście mamy jeszcze dwa koty w domu które dają nam ta motywację i wspierają nas naprawdę. Ale żal w sercu zostaje jak się widzi odchodzącą kotkę Misiulke. Niech spoczywa w pokoju.

          • Avatar
            Weronika pisze:

            Czytam wszystko i jeszcze wiecej placze, deszcz pada na grob mojej Kitty,
            Byla ze mna 17 lat,mieszana piekna szara z bialymi lapkami. Wygladala jak kot rasy rosyjskiej,zawsze byla nieufna, nie lubila nikogo tylko mnie, praktycznie tylko ja moglam ja brac na ręce,Gdy przywiozłam synka po urodzeniu ze szpitala od razy zagladala do nosidelka.Zawsze z boku,ostrożnie, cichutko,nikomu nie przeszkadzala, oczywiscie psocila i dokuczala, kilka domow wydrapanych, sof,kanap skorzanych.Juz od dluzszego czasu robila siku w rozne miejsca,lozko,kanapa czy ubrania.wymiotowala, bo nie mogla juz gryźc a krzyczalam na nią i straszylam ze jak zdechnie ze starosci to bedsiemy miec brytyjczyka,2 tygodnie przed smiercia miala straszne biegunki,narobila na dyean,balkon,przy kuwecie, jadla,myslalam ze to z jedzenia,ze goraco, za poźno zareagowalam,zawiozłam ją do weterynarza gdy juz ledwo chodzila i nie chciala jesc,myslalam ze przejdzie,okazalo się ze ma zapalenie watroby, niski cukier,po podaniu glukozy poczuła się lepiej,powiedzieli,ze zrobia usg .zebym przyjechala za 1.5 godz,a ja glupia pojechalam i ja biedunię zostawilam,nie pozegnalsm się, zatrzymala się,reanimowali ją 45 minut, odeszla bez pozegnania,obcy ludzie,a tak się ich bala.
            Co ja teraz czuję?moze dostala zawalu na widok obcych?po co ja zostawilam sama?czuje sie prawie tak jakbym stracila dziecko,ogromny bol nie do opisania i te wyrzuty sumienia,niestety zwierzatko nic nam nie powie,to my podejmujemy decyzje,ja wieczorem pojechalam po dobre jedzenie dla niej zamiast do weterynarza,rano juz bylo za pozno,nie jadla 3 dni,rano nie otwierala pyszczka,
            Nikt juz mnie nie przywita,gdy wroce z delegacji, nikt nie wyjdzie,gdy przyniosę siatki z zakupami,nikt nie zamruczy i nie przyjdzie mnie obudzic

        • Avatar
          Michalina pisze:

          Dziś odeszła Milunia mała miała tylko 3 MSC przeszła zabieg usuwania ropnia wszystko było dobrej myśli a jednak to była cisza ,cisza przed najgorszym … Bardzo cierpiała odchodziła w bólach zegnaj Miluniu, a ja? A ja nadal nie godze się z cierpieniem dzieci i zwierząt. Dlaczego ? Chyba powinnam prosić kogoś o pomoc bo to co przezylam patrząc jak odchodzi jest straszne

          • Avatar

            Jestem właśnie w podobnej sytuacji. Kotka którą opiekowaliśmy się od 8 lat właśnie 21 grudnia nie wróciła. Ciągle jej wypatruję i chodzę chyba po jej terenach, ale nic. Myślę że wolałabym ją znaleźć choćby martwą, a tak?? Ta nadzieja to też koszmar. Najchętniej niewychodziłabym z domu, bo może wróci. I ciągle miotają mną emocje, co mogło się wydażyć, ona była taka rozważna i zapobiegliwa.. i do tego wszystkiego, mam wyrzuty sumienia, że ją tego dnia wypuściłam, a targnął mnie rano dylemat.. że pada i że może lepiej aby została w domu.. ale ona chciała wyjść. Nie mam się komu wyżalić, bo nawet mojego żalu i stresu mąż nie rozumie. Reszta też nie…😭😭😭

        • Avatar

          Mam tak samo Emília Łącze sie z Tobą w smutku tak bardzo tęsknie za moim kocurkiem a myśl że nie ma go już z nami jest tak bardzo bolesna że aż czuje fizyczny bòl

      • Avatar

        Tak samo to juź 20 dni jak serduszko mojego kotka Misi się zatrzymało. Tak profesjonalnie Ałam po wyrwaniu ząbku oklładałam termoforkami nawet nakarmiłam i taki błąd 4 rano uznałam po nieprzespanej nocy ź e trzeba Misiuniè nawodnić po narkozie zakrztuszenie i mój paraliż wystarczyło parę klapięć ale tego nie zrobiłam bo nie chciałam jej przyczyniąć Bolku odeszła bo zabrakło tego oddechu. Jestem pełna winy mogła żyć tym bardziej że chwiejący bolący zzą ek był problemem. 6 lat w ukochanym domu śmierć opiekuna potem wyrzucona do schroniska 6 porodów trwałe bielmo na oczku po Katarze w dzieciństwie, U mnie 6 lat mogła żyć jeszcze trochę a moja niekompetencja jej to odebrała 5 uderzeñ w plecki i teraz taki żal i wyrzut że o tej cholernej 4 godzinie rano tak zadziałałem ź e chciałam jąnapoić wodą zmiodem by siè nie odwodniŁA. TERAZ suszę podkład w domku dla dzikiego kotka którym zajmuje się i inni lokatorzy od lat i nie tylko nim ale puste miejsce po Misi i świadomość że mogła jeszcze pożyć mnie zabija. Mam jneszcze dwa koty Zuluś 7 lat Julcia 6 lat ale Misi nie ma, wiemizdaję sprawę że moje myślenie jest ludzkie ale Misia po narkozie otulona nakarmiona przy termoforkach spała spokojnie co mnie podkusiło by ją napoić by wg moich wizji zanikeść ją na kroplówkę o 10 rano. Tak bardzo chciałam jej nieba przychylić i przeze mnie odeszła,a za Tęczowy Most jeż koło Koruni pieska collie i innych moich kotków Świnek i chomiczków na pięknej działce ale to mnie nie pociesza

        • Avatar

          Piszę z wieloma błędami ale nie mam siły by je poprawiać. Od 45 lat działam społecznie w różnych organizacjach samorządowych , jestem doceniana i lubiana mam sukcesy zawodowe i rodzinne ale to nie rekompensuje na ten czas że z mojej winy Misia dziś bez bólu z apetytem mie nie przywita i tym jednym oczkiem z bielmem i ogniście cudownym zielonym i łapką delikatnie trącając nie przywita. Wiem że to ludzki sposób widzenia świata ale i tak mnie niepocieszeni że mogła jeszcze żyć a ja jej to odeibrałam

      • Avatar

        Droga Renato przykro mi z powodu Twojej straty Ja rownież nie moge sie pozbierać po stracie ukochanego przyjaciela Brakuje tego cudownego miałkania ,plątania sie pod nogami i tego że spał tuż przy moich nogach,brakuje siersci na ubraniach,przywitania po powrocie do domu,brakuje Ciebie najdroższy Przyjacielu !!!

    • Avatar

      Tydzień temu spotkało mnie to samo,moja kotka Maja była ze mną 2 lata i miesiąc, wziąłem ją jak miała ok.2 miesiące,zawsze wracała do domu i nagle nie wróciła,w nocy z 16 na 17.08.23 słyszałem miałczenie i jakby coś ją zabiło,nie mogę się pogodzić z tym że tak się stało i żyła tak krótko,do dzisiaj jej szukam ale chyba tylko robię sobie nadzieję.

  • Avatar
    Katarzyna pisze:

    Dzisiaj ostatecznie pożegnaliśmy naszego kotka Leszka. Wszyscy go kochaliśmy, więc jest to trudne. Łączę się w bólu z wszystkimi, którzy przeżywają stratę przyjaciela, domownika, członka rodziny…

    • Avatar

      Ja również w żałobie. Ból ogromny i poczucie winy że mogłem postąpić inaczej i kot by żył. Zaczepił szelkami spacerowymi podczas zabawy koło drzewa. Wskoczył na drzewo szelki sprawiły że udusił się na gałęzi. Przybyłem za późno. Emocje w rozsypce. Kot miał ledwie 7 miesięcy. Jestem w mega dołku. Pozdrawiam

      • Avatar

        Miałam identyczną sytuację. Mój kotek uwielbiał przebywać na świeżym powietrzu, nawet szelki i długa smycz mu nie przeszkadzała. Teraz strasznie żałuję, że założyłam mu te szelki i został chwilkę sam.. o tą chwilę za długo… 😭😭😭😭 Bardzo mi go brakuje, przepraszam koteczku, że Cię nie przypilnowałam 😭😭😭😭😭

      • Avatar

        Moja kotka ok. 12 lat w tym 6 w schronisku odeszła 4 stycznia 2024. Od pewnego czasu nie chciała jeść weterynarz dał zastrzyki na uszka a po paru dniach okazało się że to złamany ząb. Narkoza usunięcie ruchomego zębu 2 dni po jeszcze pod wpływem narkozy. Nakarmiłam 2 razy trochę usnęła pod termodorkiem oddychała miarowo w nocy 4 rano dałam jej pic zaksztusiła się i chyba nieumiejętnie ja ratowałem niewyspana i odeszła ustało jej oddychanie. Mam ogromne wyrzuty sumienia po co dawałam jej wodę dlaczego nopukałam by wyksztusił dlaczego nie reanimowała . Kotka porzucona po śmierci opiekuna moja przyjaciółka a byłam jak sparaliżowana tej nocy jestem zrozpaczona

  • Avatar

    Dzis mija 3 m-ce jak odeszla moja koteczka Rozalka, moje szczesie, moje wszystko!!!!! Ja nadal placze i wciaz , Cie szukam!!!!!!!!!!!!!!!!

    • Avatar

      Strasznie mi przykro z powodu twojej kici. Jak się masz teraz po tych kilku miesiącach? Ja boję się że się nie wygrzebię z bólu po moim Łoczku 🙁

  • Avatar

    ciągle mam wrażenie że to, co się wczoraj stało to jakiś potworny sen. mrusia, kochana ruda kotka mojej mamy została potrącona. maleńka nie miała nawet roku. w zimę przychodziła do nas, mama ją karmiła i tuliła do snu w kocach pod altanką. pewnego dnia przyszła do nas ledwie żywa. wygłodzona, wyziębiona. do teraz pamiętam jak zapłakana w szkolnej toalecie pisałam z mamą która mówiła, że gdyby pojechali do weta kilka godzin później to już by jej nie było. koci katar, dostała leki, kroplówkę.. ze względu na obecność mojej kotki(2 lata) w domu nie mogliśmy jej tak poprostu przygarnąć, ale w trakcie zimy nocowała w naszej piwnicy. zaczęła być tulaśna, ciągle chciała jeść i się bawić. potem ją wysterylizowaliśmy i pomimo ogromnych sprzeciwów taty, wzięliśmy ją do domu. nie dogadywała się z moją kotką, ale po czasie zaczęły razem spać i psocić. moja mama całe życie nie przepadała za kotami a mrusię traktowała jak własne dziecko. tak strasznie bałam się, że nadejdzie dzień, w którym ją stracimy. i to jeszcze w tak głupi sposób. maleńka tyle przeszła, była strasznie mądra, odważna i sprytna. nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak w ogóle do tego doszło. nie mogę patrzeć na cierpienie mojej mamy. ciągle mam wrażenie, że zaraz przybiegnie do drzwi wejściowych i zacznie miauczeć, żeby ją wpuścić. jestem tak strasznie zagubiona, nie wiem co robić.

      • Avatar
        Agnieszka pisze:

        Jolu…. Tak bardzo Ci współczuję…Jak ja Was doskonale rozumiem kocia Rodzino…2 lata temu w wakacje dzika koteczka wybrała nas na okres ciąży i porodu… opiekowaliśmy się nią i jej maluchami a potem zabraliśmy całą rodzinkę znad jeziora do domu. Odchowalismy maluchy, znaleźliśmy im najlepsze z możliwych domy. Ninka zostala z nami, rozpieszczana, kochana, mądra, ostrożna…. W środę uciekła wieczorem, szukałam jej ponad 2 godziny, wróciłam do domu, ale jakaś siła ciągnęła mnie na dwór … Kot sąsiad siedział przy drzwiach… zaprowadził mnie do leżącej, już nieżywej Niunki. Auto potrąciło ją śmiertelnie…. Miała niecale 3 latka, nigdy nie uciekała… chodzilyśmy na spacery na smyczy… Dbałam o jej bezpieczenstwo bardzo… Niosłam jeszcze cieple ciałko w nocy wyjąc z bólu i rozpaczy.
        Po 2 dniach jakaś inna sila zmusiła mnie do wejścia na olx i obejrzenia innych kotków, którym mogę pomóc. To jest historia nie do uwierzenia, ale na jakiejś 7 czy 8 stronie, wchodzę w ogloszenie i co widzę???? Dzieci mojej Ninki!!! Jej Córeczki, ktore 2 lata temu oddałam niby w dobre ręce… Za kilka tygodni znów będziemy razem!!! Płaczę teraz podwójnie, z tęsknoty za Ninka, z radości, że będą ze mną jej Dziewczynki…
        Sciskam Was wszystkich kocia Rodzino… Tylko my rozumiemy ból po stracie naszych koteczkow …

  • Avatar
    Przemysław pisze:

    Dzisiaj też mi odeszła moja kochana koteczka Ciapka (*) 13 Lat 😭 chorowała na nerki nie dało się nic ratować musiała być uśpiona ale nie bardzo chciałem uśpić nie umiałem się tym pogodzić do dzisiaj mi jest brak bez niej 😭

    • Avatar
      Borówka pisze:

      Dziś odeszła moja kotka szekla. Była już stara i miała raka… Bardzo mi przykro ale jest mi troszkę łatwiej po stracie dwóch ukochanych kotków 😭 Jestem wszechświatowi bardzo wdzięczna że wszystkie moje koty żyły tak długo. Były starsze ode mnie i przez całe życie miałam koty więc nwm jak poradzę mam nadzieję że będzie ok… 😭😭😭😭😭

  • Avatar

    dzisiaj skończył się świat dla mojego Kubusia. Kubuś miał 16 lat, nie był na nic chory, miał super wyniki.
    2 tygodnie temu złamał łapkę. Łapka została usztywniona włóknem szklanym, pod narkozą.
    PRzedwczoraj ściąnął ten gips, pojechalismy założyć drugi raz. Nic nie wskazywało na tragedię.
    Dzisiaj rano nagle zaczął skakać jak piłka, rzucać się po całym pokoju, nie można było go złapać – wyrwane pazury, złamane zęby, przeraźliwe krzyki kota.
    Trafił do lekarza. Najprawdopodoniej to był zator, został uśpiony.
    Jesteśmy zdruzgotani, ja płaczę od 14:00, wszędzie. go widzę.
    To nie tak miało być !!!
    Żegnaj Kubusiu, kocham Cię, nigdy Cię nie zapomnimy.

    • Avatar

      Rozumiem Twój smutek i żałobę. Dzisiaj odeszła moja kochana koteczka,, Kicia, 13 lat. Nowotwór złośliwy, przeżuty. Musiałam ją uśpić. Tak mi jej brak, nie wiem jak zapełnię pustkę.

      • Avatar

        Wczoraj odszedł Puszek.Ukochany od maleńkości rudy najmądrzejszy i bardzo wrażliwy kocur.Rak zuchwy zabrał go w 4 tygodnie Ostatnie dni były gehenna, został uśpiony na ulubionym balkonie wokół ptaszków i rodziny.Serce mi krwawi, jestem zdruzgotana bólem i tęsknotą za nim. Cierpienie nie do wytrzymania, ale wiem, że takich jak ja jest więcej….

    • Avatar

      Do wczoraj nie wiedziałam co czują ludzie po stracie zwierzątka… 8 mcy temu corka namówiła mnie na kotka, z perspektywy czasu żałuję że tak długo zwlekałam, bo zakochałam się w naszej Zyśce po uszy!!! Nie sądziłam że tyle szczęścia wniesie w moje życie to prześliczne bure stworzenie… Wczoraj miała zaplanowany zabieg sterylizacji i przez myśl mi nie przeszło że może się to źle skończyć. Odebrałam najgorszy telefon w życiu słysząc że Zyski serduszko nie wytrzymalo premedykacji. Tak bardzo za Toba tęsknię Zysiu 🙁

    • Avatar

      4.maja w czwartek umarł nasz ukochany kocurek Odinek. Nie potrafię bez NIEGO żyć. Żałoba w całej rodzinie. Był taki mądry, taki cudowny i kochany. Miał 16.lat i osiem miesięcy. Był całym naszym światem. Nie dajemy sobievrady, a ja najbardziej. Przyjacielu Ukochany, Królewiczu naszych serc, jak los może być tak okrutny. Nigdy nie przestaniemy CIEBIE KOCHAĆ, NASZ SKARBIE – Joanna z Rodxiną, do której zawsze będxiesz należał. Kochamy CIEBIE, nasz cudowny okruszku, nasza rafości i miłości naszego życia. ŻEGNAJ CUDZIE I NAJWDPANIALSZY PRZYJACIELU. BĄDŹ SZCZĘŚLIWY OKRUSZKU <3 <3 <3 <3 … <3

      • Avatar
        Piotrek pisze:

        Dziś odszedł mój ukochany przyjaciel po 14 latach ,kocham Cie I zawsze będziesz w moim sercu ,spoczywaj w spokoju mój najukochańszy przyjacielu

  • Avatar

    23.03.2023 ten dzień pozostawił w moim sercu i domu pustkę po utracie mojego najwiernieszego PRZYJACIELA – RAMZESA. Był to niesamowity kotek. Po przejściach zabrany z punktu adopcyjnego. Psocił, broił a wieczorem zasypiał otulając mogą rękę. Dziś już Go nie ma. W dwa tygodnie raczysko zabrało mi mojego chłopczyka. Gdy szedł na operacje błagałam żeby do mnie wrócił….. Pierwszym raz nie posłuchał….. po 13 latach odszedł. Pozostał pusty parapet, pusta poduszeczka na której sypial i ja pogrążona w rozpaczy. Niedowierzam….. Ciągle mi się wydaje że jednak zaraz wskoczy na łóżko, zaczepi mnie delikatnie łapką sugerując że już czas na sen….. Jejku jak to strasznie boli…..
    Czy ktoś mi podpowie jak sobie poradzić z odejściem stworzonka ? Pomóżcie proszę.

    • Avatar

      26.04.23 odszedl moj Czesiu. Musielismy podjac decyzje o eutanazji.. Czesiu mial tylko 7lat i przez cale zycie chorowal na trzustke. Rok temu doszlo zapalenie jelit ktore trwalo do konca.. biegunki, wymioty, szpital.. od tego czasu ciagle placze, nie moge spac, wszedzie Go widze.. to moj kochany Czesiu.. spalismy codzinnie razem a teraz jestem sama. Zaluje bo moglam jeszcze probowac chociaz szanse byly znikome.. nigdy sobie tego nie wybacze

      • Avatar

        3 miesiące temu odszedł mój ukochany Kotek Kornelek- miał 8 lat i miał zator… modliłam się, żeby przeżył niestety nastąpiło pogorszenie i nie zdążyłam się nawet z nim pożegnać… od tego czasu czuje straszna pustkę i smutek, jego odejście złamało mi serce i nie mogę się pozbierać 🙁 tęsknię za nim codziennie i mój chłopak również… był bardzo przytulaśny, oglądał z nami filmy, wchodził na laptopa żeby go pogłaskać, podczas pracy zdalnej przeszkadzał mi pracować bo był czas na głaskanie… spal tez na poduszce obok mojej głowy. zawsze było go pełno i dzięki niemu dom tętnił życiem… teraz jest cicho i pusto. Zostawił tez brata, który przez miesiąc chodził i go szukał,co jeszcze bardzie mnie dobijało. Nigdy nie czułam się tak zle i nie wiem jak poradzić sobie z jego nieobecnością, z tą całą bezsilnością i tymi wyrzutami sumienia, ze może można było coś jeszcze więcej zrobic… 🙁

      • Avatar

        Dziś w nocy odszedł Gucio .Był ze mną 15 lat . Myślałam , że jestem na to przygotowana ….ale nie byłam.
        To bardzo boli i nie wiem jak zapelnie tą pustkę . Jedyne co mnie pociesza to to że umarł szybko i w domu ,byłam przy nim do ostatniego oddechu .

        • Avatar
          Katarzyna pisze:

          Rozumiem Twój żal i stratę. Niestety mój kotek umarł samotny, gdzieś pod ogrodzeniem sąsiada. Wcześniej chorował, cierpiał. Żałuję, że nie było mnie przy nim w ostatniej chwili…

      • Avatar

        Miałam podobną sytuację, też szanse były znikome, robiliśmy co sie dało przez 2 miesiące ale plyn w pluckach zaczak zbierac się co dwa dni. Zadna terpia, chemia, leczenie nie pomogly. Przy kolejnych dusznosciach podjelam decyzję, której bardzo zaluje ale wiem ze nawet z leczeniem lekarze (chodzilismy do najlepszych specjalistow) dawali szanse na jeszcze max 3-6 msc. Pożegnałam mojego przyjaciela i do dzisiaj nie mogę sie z tym pogodzic. Po 2.5 msc.

    • Avatar
      Dariusz pisze:

      Napisz mi czy jest Ci choć trochę lepiej bo ja odchodzę od zmysłów , mój kot zmarł wczoraj nagle nic nie wskazywało na to w wieku 4 był ze mną od narodzin jestem zdruzgotany a jestem niby silnym facetem ale nie mogę sobie poradzić.

      • Avatar

        Dokładnie czuje to samo. Paraliż duszy i odchodzenie od zmysłów… Przedwczoraj musiałam uśpić moja niespełna 5letniśą Kiciunię. FIP.

    • Avatar

      Pani Justyno bardzo mi przykro z powodu straty futrzastego Przyjaciela. To musiało być dla Pani bardzo trudne. Tęsknota, pustka, brak pyszczka do przytulania…nie ma uniwersalnych metod na poradzenie sobie z żałobą. Jedyne, co mogę doradzić, to proszę nie tłumić emocji. Jeśli potrzeba niech łzy płyną…

      • Avatar
        Agnieszka pisze:

        Pani Haniu, to bardzo dobra rada. Trzeba rozmawiać, szukać osób o podobnych doświadczeniach, czytać o żałobie w internecie jeśli nie ma obok kogoś kto potrafi wysłuchać i mądrze doradzić.

        • Avatar

          Moja kicia była z nami rok.Zostala znaleziona i przygarnięta.Dwa dni temu została potrącona przez samochód.Nie mogę sobie znaleźć miejsca po jej stracie.Bardzo mi jej brakuje.

    • Avatar

      19.11.2023 okolo 12.50 odszedl moj najukochanszy syneczek Duduś. Niechcacy rozjechal go przed naszym domem moj mąż. W tej samej chwili co ruszyl zorientowalam sie, ze go nie widze i zobaczylam tylko jak wyskoczyl spod kól, ciagnac tylne lapki. Umarl minute pozniej na moich rekach.
      We wrzesniu, u meza w stodole znalezlismy placzace, wyglodniale 2 tygodniowe kotki, chlopca i dziewczynke. Karmilam je smoczkiem, kochalam, tulilam, okazywalam tyle milosci ile tylko potrafilam. Pomimo ze mialy swoj koszyk z moim welnianym sfetrem, w ktorym spaly, zaczely spac z nami w łóżku, na poduszce. Spaly zawsze obok siebie, pomiedzy nami. To byly najpiekniejsze i najbardziej wyczekiwane chwile. Czekalam kazdego jesiennego wieczoru, zeby moc sie razem polożyc i zasnac wszyscy we czworke przytuleni.
      Dudus zawsze opiekowal sie mlodsza siostrą Zuzią i wielu rzeczy ja nauczyl. Mial nieprzecietnie piekne, duze i wrazliwe oczka oraz niesamowia haryzme. Kochalam ich harce, psoty i milosc ktorą okazywaly sobie nawzajem.
      Czuje sie dzisiaj wrakiem czlowieka…..nigdy wczesniej nie chcialam miec zwierzat i nigdy zadnego tak nie pokochalam. Pomimo, ze zostala mi kotka, ktorą tez ďarze wielka miloscia ,to nikt i nic nie zastapi mi jego.
      Czuje jakby umarla duza czesc mnie, wyje, biore leki uspakajajace, dostaje atakow histerii,.Nie jestem w stanie nic zrobic w domu i nie wiem czy kiedykolwiek bede mogla sie z tego pozbierac….

  • Avatar
    Genowefa pisze:

    I ja dołączam do grona zapłakanych, tylko nie kotka ale wróbelka Dziobusia który był z nami 12lat .12 lat temu 3 wypadły w ogrodzie z gniazda 2 były nieżywe a dziobuś żył tylko miał uszkodzoną nóżkę był malutki nie miał jeszcze piórek., karmiliśmy i pielęgnowali.Fruwać potrafił po całym mieszkaniu, a chodzić słabo bo nóżka była uszkodzona,uważał nas jak byśmy byli ptasia jego rodziną nie bał się nas siadał na głowie, ramieniu jadał z ręki ,talerza, pił ze szklanki my wszystko to czuliśmy i cieszyliśmy się że mieszka z nami, gdy tylko słońce zaświeciło to zaczynał pięknie śpiewać,był naszym członkiem rodziny i radością.Na wolności by sobie nie poradził z uszkodzoną nóżką.Umarł nam wczoraj , zachorował przedwczoraj w tym samym dniu pojechaliśmy z dziobusiem do Katedry Epizootiologii z Kliniką Ptaków i Zwierząt Egzotycznych we Wrocławiu Pani doktor dała mu antybiotyk i inne leki ale nie przeżył z powodu swojej krótkiej choroby jest bardzo przykro i smutno bez dziobusia.Przepraszamy bardzo bo wiemy jak to jest bo synowie mają po 5 kotków i jednego pieska ze schroniska i też już się tak było że musieli się pożegnać ze swoimi pupilami po 18 latach lub krócej i wiemy jakie to są przeżycia.

    • Avatar

      Ja również w żałobie. Ból ogromny i poczucie winy że mogłem postąpić inaczej i kot by żył. Zaczepił szelkami spacerowymi podczas zabawy koło drzewa. Wskoczył na drzewo szelki sprawiły że udusił się na gałęzi. Przybyłem za późno. Emocje w rozsypce. Kot miał ledwie 7 miesięcy. Jestem w mega dołku. Pozdrawiam

  • Avatar
    Aleksander pisze:

    Wczoraj późnym wieczorem odeszła moja najlepsza przyjaciółka, kotka Piątka. Skąd takie imię? Bo była członkiem rodziny na piątkę! A nie, jak niejednokrotnie opowiadałem znajomym, że została kupiona za pięć złotych! Zawsze witała mnie przy wejściu do domu, miaucząc uroczo, co interpretowałem, jako „w końcu jesteś człowieku! Tak bardzo za Tobą tęskniłam!”. Nawet nie wiesz, jak teraz ja tęsknię za Tobą… Miała specyficznie wysunięty pazurek w tylnej łapce, co powodowało charakterystyczny stukot o panele zawsze wtedy, gdy podkradała się do mnie do biurka, na łóżko czy na kanapę. Miała 15 lat. Od dwóch lat zmagała się z cukrzycą, ale wydawało się, że insulina ustabilizowała sytuację. Nagle przestała jeść i pić zrobiła się osowiała… Dwudniowe kroplówki nic nie pomogły. Żadne badanie nie wskazywały na zagrożenie życia. Nie potrafiła samodzielnie chodzić, gdy zawieźliśmy ją z żoną na nocny dyżur do weterynarza. Tam serduszko jej już stanęło i Piątka zmarła. Mam nadzieję, że już Cię nic nie boli Kuleczko. Że nie cierpisz i że zaznałaś spokoju. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu… Tak bardzo Cię kochałem…

    • Avatar

      Bardzo mi przykro 🙁 Mój Roki od 1,5 roku jest leczony na cukrzycę. W styczniu był osowiały, wymiotował i przez tydzień dostawał kroplówki. Pomogło na 2 tygodnie, a potem wszystko wróciło, przestał się myć i jeść. Kroplówki i leczenie nie pomogło, za 3h jedziemy go uśpić, zupełnie nie wiem co że sobą zrobić, nie umiem tego przeżyć ;( Roki ma niecałe 14 lat…

      • Avatar

        Bardzo mi przykro. Tego dnia i o godzinie której pisałaś posta została uśpiona moja kicia 😭 cały czas myślę czy jest jej tam dobrze. Roki dołączył do mojej ukochanej parę godzin później 🙁 jakie to przykre, że te oddane, niewinne zwierzątka muszą tak cierpieć. . Jak sobie radzisz? Ja codziennie płacze, nie mogę się pogodzić, a pustka w domu mnie zabija 🙁

        • Avatar

          4 stycznia moja 13 letnia Misia odeszła i jest już razem z Korą pieskiem colie i innymi kotkami świnkami chomiczkach wiewiórką na pięknej działce pod lasem i wodą. A ja płaczę i trudno mi spać i wspominam jej uroczy łepek i zielone oczko powagę i dostojność. 6 lat poprzedni dom i schronisko u nas 6 lat. ulubiony stołeczek pod kaloryferem pusty…..

      • Avatar

        Nigdy nie myślałam, że będę tak płakać po odejściu mojego Kittenka… Mam nadzieję, że jeszcze się znajdzie… Tak samo jak niespodziewanie się pojawił 3,5 roku temu, tak samo zniknął… Może jeszcze wróci….

        • Avatar
          Michał pisze:

          Ja jestem w podobnej sytuacji, choć niestety wiem, że kitek nie wróci. Misio pojawił się znikąd, widać, że się włóczył, zacząłem Go karmić, sąsiad też dokarmiał. Misio przez dwa lata nie dał się oswoić (pewnie trauma po kontakcie z ludźmi, miał uszkodzony ogon), jakiś czas temu złapałem Go i zabrałem do weta. I wtedy popełniłem błąd, którego sobie nie wybaczę- wypuściłem Go ponownie. Wszystko było ok, miałem wkrótce złapać Go ponownie do weterynarza i próbować tym razem oswoić. Ale nie zdążyłem… Misio zniknął ponad tydzień temu, a wczoraj dowiedziałem się, że zabił go jakiś kierowca samochodem. Niestety nie wiedziałem nawet o tym, bo zwłoki zostały zabrane i to w całkowicie niechumanitarny sposób. Zaostały tylko zdjęcia i pustka. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś nie spotkam tam gdzieś mojego Misia grubaska. Do zobaczenia przyjacielu, przepraszam, że nie zdążyłem, nie zaznałeś ciepła i miłości przez to, co przeszedłeś, choć miałeś pełny brzuszek.

          • Avatar
            Agnieszka pisze:

            Przeżywam podobny koszmar. Wprowadziła się do nas koteczka, której zmarła opiekunka. Kotka była bardzo nieufna, całe życie była kotką wychodzącą. Była u nas krótko ale zaznała dużo miłości i dobroci. Niestety, nie umiałam jej przyzwyczaić do siedzenia w domu. Dobrze znała teren i zawsze była blisko domu ale jednak wychodziła. To było ogromny błąd. Zginęła pod kołami samochodu tuż obok naszej posesji. Nie było mnie przy niej, nie wiem czy była szansa ją uratować. Nikt nie udzielił jej pomocy. Ktoś ukrył jej ciałko w krzakach a ja nieświadoma mijałam to miejsce wiele razy kiedy jej szukałam. Cały czas myślę o tym jak cierpiała. Zastanawiam się czy mogłabym jej pomóc gdybym znalazła ją od razu. Chciałabym jeszcze kiedyś zaopiekować się potrzebującym kotkiem ale nigdy już nie pozwolę kotu na swobodne wychodzenie z domu.

          • Avatar

            7 tygodni temu tj. 21.06.2023 straciłem mojego ukochanego przyjaciela, kocura Precla, który zginął w najgorszy możliwy sposób czyli rozjechany przez samochód. Nikt nie usunął jego ciała z drogi i musiałem zrobić to samemu, ale to co usuwałem w niczym już nie przypominało mojego kochanego kota, samochody zrobiły z niego krwawą miazgę, i z pulchniutkiego kocurka został tylko kawałek rozjeżdżonej skóry oraz urwana łapka. To była najgorsza rzecz jaka spotkała mnie w życiu, a bez niego wszystko zrobiło się wyjątkowo nijakie.

      • Avatar

        Ja straciłam dzisiaj Nelę. Ukochaną najbliższą przyjaciółkę. Miała dopiero 3 lata i nieoperacyjny nowotwór płuc. Nie mogę sobie poradzić. Dalsze życie bez niej jest puste. Kocham ją całym sercem. Cierpiała ale była taka dzielna. Tak bardzo mi jej brakuje. Chcę mi się wyć i mieć nadzieję że już jest jej dobrze, że jest spokojna i nie cierpi. Kocham Cię Nelciu.

    • Avatar

      Wczoraj odeszła moja kicia nie miała imienia bo myśleliśmy że jest sąsiadów. Zaczęła przychodzić do nas od września 2022 bała się była dzika wiele miesięcy upłynęło zanim nam zaufała dała się pogłaskać w końcu powoli na krótko zaczęła wchodzić do domu ale gdy zamiałczała to zaraz ją wypuszczaliśmy żeby wiedziała że zawsze może przyjść i wyjść. Była kotką wolno żyjącą. Chodziła ze mną na spacery goniłyśmy się grałyśmy piłeczką był to cudowny czas rano pierwsze co to patrzyłam czy już jest i wynosiłam jedzenie do póki nie zaczęła powoli do nas wchodzić. Spała u sąsiadów. Ponieważ to była młoda kicia chcieliśmy podać jej zastrzyk żeby nie miała jeszcze młodych ale weterynarka namawiała mnie na sterylizację bo to bardziej bezpieczne dla kotki jej dalszego życia. I stało się najgorsze nie mogę dojść do siebie ciągle płacze czuje, ciężar na piersiach serce pęka a właściwie już pękło i nie potrafię myśleć o niczym innym jest tylko kicia i ogromny ból i wyrzuty sumienia ze gdyby dostała zastrzyk to by żyła a tak spędziła 10 dni u weterynarza i zmarła na wirusa FIP który mają koty ale uaktywnia się w stresie. Więc jak tu dalej żyć, pogodzić się z tym że zgotowałam jej piekło bo dałam wiarę lekarzowi że sterylizacja jest lepsza i bezpieczna. A mojej kici nie ma a ja nie umie sobie z tym poradzić

  • Avatar

    Kiedy miałem wyjść do szkoły zastanawiałem się gdzie jest mój kotek zapytałem się o to taty i po długim czasie powiedział mi że nie żyje miał około 11 miesięcy i zacząłem rozpaczać o niego w szkole.

  • Avatar

    dzis jak bylam w szkole moj kot odszedl. mial 17 lat i byl chory ale od kilku godzin placze zaluje ze sie z nim nie pozegnalam poniewaz byl on u mojej babci bo moja mama miala operacje i nie mogla sie schylac. dzis mielismy go odebrac do domu mial byc juz do konca u nas wrocilam ze szkoly i juz chcialam isc a mama mi powiedziala ze on odszedl mialam zadzwonic do taty jak juz bede z kotem mam wyzuty sumienia ze mnie przynim ciagle ryczy bo mam widok przed oczami jak go zakopywalismy i jak byl w siatce jak go trzymalam mam wyzuty ze dalam mu zamalo troski byl on ze mna w najciezszych momentach jak rozwod rodzicow czy nawet strata siostry ale byl tez przy tych dobrych ktore dobrze wspominal jak mam sobie myslec ze to beda pierwsze swieta bez niego ze juz nigdy nie bede obchodzic z nim jego urodzin to placze.tesknie za nim

    • Avatar

      Bardzo mi przykro, przeżywam to samo i najbardziej na świecie chciałabym mu powiedzieć jak bardzo go kocham i jak bardzo tęsknie. To była najważniejsza i stota dla mnie, która kochała mnie jak nikt na tym świecie. 16,5 roku razem i umarł sam w pokoju, beze mnie. Przepraszam i mam nadzieje, że by mi to wybaczył, bo serce mi pęka, że nie byłam przy nim kiedy tego potrzebował.

      • Avatar
        Michał pisze:

        Czuje ulgę, że mogłem tu trafic i przeczytać to jak przeżywacie utratę ukochanego zwierzaka.. ja dzisiaj musiałem uspic mojego kota bo okazało się, że ma ostra niewydolnosc nerek.. kot domowy.. 11 lat.. bardzo dbalem o niego, był moim całym światem. Moim jedynym dzieckiem. Mam 27lat i ryczę cały dzień, gdzie nie spojrzę to go tam widzę.. walczyłem o niego, leki, antybiotyki, kroplówki.. ale dzisiaj w nocy mial silne drgawki, od paru dni prawie nie jadł, cala noc przesiedzialem w lazience przy wannie a on na moich kolanach i go głaskałem.. Ja nie wierzę w to po prostu 😞 jestem psychicznym wrakiem.. ale wiem, że już się nie meczy i zrobilem co moglem dla niego. 🙁 ale wybralem pochowek na cmentarzu zwierzakow i na pewno go odwiedze.. psychika runęła jak domek z kart a otoczenie mi mówi- to tylko kot.. tak dzis uslyszalem.. masakra 😞

        • Avatar
          Aleksandra pisze:

          Drogi Michale , pamiętaj inni ludzie maja inne postrzeganie świata, żyją w swoich bańkach często chroniąc się przed odczuwaniem, przed poczuciem emocji, zwłaszcza niełatwych. I to jest ich wybór, ale nie musi być Twoim. Ja jestem właśnie w momencie kiedy wykryto u mojego kochanego Kazia niewydolnosc nerek i problemy w pracy trzustki, od tygodnia walcze ,a najbardziej walczy on. Czuję ,że swiat rozpada mi się na kawałki , bol z niemocy jest paralizujący. Mysle sobie,że jesli ktos mówi „tylko kot” to niestety nie doswidczył tej miłości , którą te zwierzęta potrafia zupełnie bezinteresownie podarować człowiekowi i jets mi zwyczajnie szkoda takich ludzi (choc denerwuja mnie niesamowicie).

  • Avatar

    Dzisiaj odeszła nasza Ukochana kotka Ellenka i nie mogę przestać płakać. Była wspaniałym, kochanym, pięknym i mądrym kotkiem. Prawdziwą damą, często nas rozbawiała, była zadziorna i waleczna. I wstydziła się okazywać miłość, choć nas kochała. Będzie nam Ciebie bardzo brakowało. Dziękujemy za Twoją obecność pełną miłości przez tyle lat.

    • Avatar

      Moja kotunia synek mój odszedł 23 września serce mi pęka odszedł tak niespodziewanie,jak tu żyć dalej nie wiem jest taka wielka pustka,każdy z rodziny siedzi i ryczy.moja kochana Pusiunia dziękujemy ci za te piękne ,15 lat i tęsknimy już bardzo mocno kochamy cię i do zobaczenia

      • Avatar

        Mój najukochańszy koteczek odszedł wczoraj, niespodziewanie i nagle. W nocy spał ze mną w łóżeczku, rano wstał , towarzyszył mi jak zawsze w porannej toalecie. Zjadł śniadanko, był w dobrej formie. Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Gucio był cudownym kotkiem, to mój najwierniejszy Przyjaciel. Moja miłość, moje wszystko. Jak wróciliśmy z pracy, szukaliśmy go i wołaliśmy, bo zawsze nas witał na karytarzu. Okazało się, że już do nas nie podszedla, już nas nie słyszał, znalazłam go martwego w garderobie. Położył się na boczku i umarł. Miał tylko 9 lat, i śmierć zabrało Go nam niespodziewanie. Podobno umarł na obrzęk płuc. Był zdrowym kotkiem, i nagle taka sytuacja. Tak bardzo Go kocham i tak strasznie mi Go brakuje. Był moim światełkiem, razem z Nim umarła cząstka mnie. Nie wiem jak wrócę do życia 😥😥. Nie chcę żyć, nie mogę się z tym pogodzić, nigdy się nie pogodzę. SIkam Go w domu, ryczę cały czas, dla mnie to ogromna trauma. Bardzo tęsknię. Mam jeszcze cztery kotki, które są bardzo smutne i szukają Gucia. Jego synuś Filipek chodzi i go szuka. Czeka na Niego. Nie wiem jak mam dalej żyć, chyba tylko dla pozostałej czwórki koteczkow. Dziękuję, że mogłam się wyżalić i podzielić moimi smutkami. Pozdrawiam wszystkich, którzy stracili swoich czworonożnych przyjaciół. Trzymajcie się 😭😭😥😥😥😥

        • Avatar

          Wczoraj odszedł kotek mojej mamy 🙁 Leon . Miał tylko 3 lata , był kochanym urwisem. Został uśpiony zakażenie,antybiotyki nie zadziałały .
          Bardzo płakałam , i wciąż mam wrażenie ze mogliśmy zrobić więcej . Ze powinien żyć m, był taki pełny Życia :(to jest uczucie tak cholernie bolesne . Pustka, smutek , żal, tęsknota .
          Mam nadzieje że kiedyś spotkamy się …

        • Avatar

          Dziś odszedł nasz Puszek. Od kilku dni walczyliśmy o jego zdrowie niestety nie udało. Co najgorsze musiałam zdecydować aby już nie cierpiał…. Przepraszam, nie mogłam już patrzeć jak skręcasz się z bólu… Wybacz… Odpoczywaj…
          Nigdy wcześniej nie myślałam że będę płakać i czuć tak ogromna pustkę po kocie. Już mi nie zrobi fikolka przed drzwiami jak wrócę do domu, nie zamruczy, nie będzie się o mnie ocierał i nie będzie wolał jeść ani drapał w drzwi balkonowe w środku nocy że chce wyjść… Nie będzie ze mną „gadał”… 😢😓😥

          • Avatar

            3 dni temu odszedł mój ukochany kot był ze mną 7 lat nie mam wspomnień bez niego nie chce się z tym godzić

      • Avatar

        Wczoraj wieczorem zmarł mój Boniuś, mój synuś, skarb , cierpię chcę odejść do niego, ból jest okropny, leżę w łóżku i płaczę myślę że zbyt mało zrobiłam dla Niego 😔😭 Mogłam przedłużać mu życie, ale cóż zabrakło mi tych brudnych papierków tzw pieniędzy…..

        • Avatar

          Bonieczku mój, skarbie, koteńku, chcę tak bardzo Cię przytulić, wyciągałeś mnie z depresji, dbałeś o mnie po śmierci mojego ukochanego… Brakuje mi Twoich łapek, twojego pyszczka, twojej mądrości… Ból czuję straszny ból i nie moc że już Cię nie przytulę nie porozmawiamy do nikogo nie powiedziałam tyle razy że kocham jak do Ciebie koteczku mój 😭😔 Czekaj tam na mnię , wkrótce się spotkamy i Cię przytulę serduszko Ty moje 😔🖤

        • Avatar
          Agnieszka pisze:

          Moj kot Judzin mial 5 kat byl zdrowy silny ale byl kotem wychodzącym za nic w świecie nie chcial siedziec w domu uciekał i tak się stal kotem wychodzacym. W poniedziałek poppludniu w niewyjasnionych okolicznościach ktos go zabil. Mam ogromne wyrzuty nie umie sie z rym pogodzic , zal serce mi ściska płacze, a moja córka nie wierzy i chodzi roznosi plakaty

        • Avatar

          21.02.23 ogodz 19. umarla mja koteczka. Moja ukochana coreczka . Byla ze mna 14 lat i 9 m-c.y . Dziekuje ci Rozalko za milisc i serce i wszystko co mi dalas!!!! Nie ma slow zeby opisac moj bol. Zawsze bedziesz w moim sercu, zawsze bede cie kochac i zawsze o Tobie pamieatac. Badz tam szczesliwa, niech tam bedzie ci lepiej..zadnego innego kota nie bede tak kochac jak kochalam ciebie. Wszystko sie skonczylo!!!! Zgaslo slonce, choc jeszcze byl dzien, ten straszny dzien.

  • Avatar

    Wczoraj umarł mój Misiu. Czuję jego zapach i dotyk delikatnej sierści.
    Chcę, żeby się do mnie przytulił i mruczał, tak jak robił to codziennie przez 14 lat. I chcę, żeby wskoczył na stół i położył się na ciepłej klawiaturze komputera
    Misiu Pysiu. Kuleczka.

    • Avatar
      Monika pisze:

      Wczoraj porzegnałam mojego Kochanego Kotka Klakierka….rak zjadł go w 2 tyg…nie mogłam już patrzeć jak się męczy,jak nie robi fikołków,nie dyskutuje,nie prosi o jedzenie o lody czy mleczko… Kotek mój kochany urodził się w domu…jego mama wciąż żyje ale krząta się i go szuka…ja i mąż też tęsknimi….nie radzę sobie…czy ten ból kiedyś przejdzie….czy on nie jest na mnie zły… zrobiłam dla niego co mogłam ale było już za późno… był z nami 12 lat…nie daję rady…czy on jest szczęśliwy…pewnie tak bo już go nic nie boli ale ja jestem nieszczęśliwa bo chcę go przytulić i pomiziać przy wąsach i między uszami 😭tak jak lubił…. wyściskać wycałować….czemu to tak boli

  • Avatar

    Rok temu umarł mój ukochany kocurek Leoś. Miał ponad 17 lat. Gasł z dnia na dzień. A ja patrzyłam na niego i nie byłam w stanie nic zrobić…W końcu przyszedł ten dzień, że położył się i zaczął odchodzić….Pojechałam „na sygnale” do weta, stwierdził, że Leonek umiera. Uśpiliśmy go. Był płacz, straszny smutek. Ale wiedziałam, że on miał 17 lat i to już był jego kres. Miesiąc temu umarła moja ukochana koteczka Mistusia. Cudowna, dobra, kochana…Zachorowała nagle , nie potrafili jej pomóc i nie mogę sobie wybaczyć, że wcześniej z nią nie pojechałam na badania….zaczęła chudnąć, ale jadła. Sztab weterynarzy ją leczył i nic to nie dało. Nie potrafili zdiagnozować ani pomóc. Nie mogę sobie wybaczyć. Ona zawsze była zdrowa. Miała 10 lat i mogła jeszcze długo pożyć !!!! Mistusiu, wybacz…:((((((((((((wybacz, że nie uratowałam cię :((((((((

  • Avatar

    5.09 odszedł mój koteczek;-( w moje urodziny;-( ból nie do opisania, sąsiad przywiózł nam kicie którą znalazł na drodze z dala od domu, nie bylo go dluzszy czas u nas teraz juz wiem dlaczego, on chyba czuł że odchodzi…myśleliśmy że został potrącony przez auto, nie chcial jesc pił mało był wychudzony i ledwo chodził na nogach, weterynarz miał mu pomuc wyzdrowieć, byliśmy gotowi na każde leczenie, jednak po badaniach wyszlo że to nie samochód a białaczka i niewydolność nerek zabiera nam kotka..po kroplowkach juz bylo tylko gorzej, kolejni weterynarze tez nie byli w stanie nic zrobić, nasz koteczek nie mial nawet 3 lat..;-(((

    • Avatar

      Ula. Bardzo Ci współczuję.
      My pożegnaliśmy nasza 14 letnia Niunie 9.09.22.
      Dwa miesiące temu pojawił się jej guzek na intymnym miejscu.Po podaniu antybiotyku wyglądało,że się usunął.
      Natomiast Kicia w galopującym tempie zaczęła chudnąć,mimo ,że na początku jadła normalnie,z czasem coraz mniej,dokarmialam ją przez strzykawkę.
      Usnęła w domu, w ciepłe, w spokoju, otoczona naszymi uczuciami.
      Nie przestajemy o Niej myśleć a serce boli bardzo, towarzyszyła nam przez te lata od malucha, była towarzyszka naszych dzieci , gdy dorastały..
      Serdecznie Cię oraz wszystkich,którzy stracili swojego czworonożnego przyjaciela pozdrawiam.

    • Avatar

      Amelko❤️, moja najdroższa skarbeńko, mój kotuńku maluńki, moja przyjaciółko i towarzyszko życia, odeszłaś tak nagle 10 lipca 2023. Miałaś 14 lat.
      Wróciłam z pracy i jak zawsze przywitałaś mnie swoim bystrym spojrzeniem i pionowo ustawionym puszystym ogonem, a że miałyśmy swoje rytuały, jak zawsze zanosiłam do sypialni torbę, a ty wskakiwałaś w tym czasie na łóżko i dumnie ustawiałaś do długiego głaskania. Opowiedziałyśmy sobie o tym i owym, potem przebiegłaś po kuchennym stole i z niego wskoczyłaś na parapet.
      Zaniepokoiliśmy się, bo nagle zaczęłaś trochę szybciej niż zwykle oddychać, a po niedługim czasie bardzo głęboko jakby brakowało ci powietrza.
      Skarbeńko moja, zawieźliśmy cię szybko do weterynarza, 3 minuty drogi, od razu przyjął cię lekarz, ale tam po chwili maleńka przeraźliwie jęknęłaś i Aniołku kochany, najdroższa umarłaś.
      Tak bardzo mi przykro, że będąc cały czas przy tobie, w tym pośpiechu próby ratowania cię z obrzęku płuc, zabrakło nam czasu na nasz czuły dotyk, przytulenie cię i pożegnanie z tobą, abyś nie czuła się samotna w swoim bólu umierania. Przepraszam cię maleńka, że nie mogłaś umrzeć utulona w naszych ramionach:(
      Jesteś i pozostaniesz naszym największym skarbkiem, będziemy nosić cię w sercach i pamiętać o tobie zawsze.
      Skarbku mój najdroższy, nie mogę sobie nigdzie znaleźć miejsca, brakuje mi twojej radości, rozmów z tobą, twojego badawczego spojrzenia, brakuje mi twoich przytulaskowych nocnych odwiedzin.
      Szukam cię w nocy, spałaś przy mojej głowie, mruczałaś, czasem budziłaś na przytulaski co mi nigdy nie przeszkadzało, nawet gdy byłam strasznie zmęczona i śpiąca.
      Szukam cię w dzień, aby porozmawiać i muszę to powiedzieć rozmawiałyśmy naprawdę, choć może nikt nie uwierzy. Grałaś z nami w chowanego, szelmowsko zapraszałaś do zabawy, towarzyszyłaś we wszystkich czynnościach dnia codziennego; przy nauce, robótkach ręcznych; tyle było przy tym zabawy, chowałaś małe kłębki pod łapką i udawałaś, że nie wiesz gdzie są 🙂
      Do lodówki zaglądałyśmy razem, czasem „po kryjomu” i serwowałyśmy sobie najlepsze kąski.
      Nosiłam cię na rękach od okna do okna i razem cieszyłyśmy się z pierwszych listków wiosny, pierwszego śniegu, a ty najbardziej z wszystkiego lubiłaś patrzeć na ptaki. Z ptaszkami też rozmawiałaś, nie znałam tego języka, bo ze mną rozmawiałaś inaczej ..prawie po ludzku.
      Skarbeńku❤️, nie wiem co teraz pocznę i jak nauczę się żyć bez ciebie. Bardzo mocno tęsknimy. Mam nadzieję, że kiedyś dane nam będzie spotkać cię. Przytulamy cię i całujemy nasza Amelko❤️ Bardzo, bardzo mocno cię kochamy!❤️

  • Avatar

    4go kwietnia 22roku odszedł mój przyjaciel, synuś i lek na całe zło.. są czasem takie momenty jak ten, że nie umiem sobie z tym poradzić… tak bardzo byłam do niego przywiązana, żył tylko 4 latka.. jednak te cztery latka wystarczyły aby na zawsze zostać w moim serduszku. Cząstka mnie odeszła:( nie jestem wylewna na codzień… chciałam to tylko z siebie wyrzucić…

    • Avatar

      Olu, bardzo mi przykro… Wiem co czujesz… Nie ma dnia abym nie myślała o swoim kociaku, który odszedł pod koniec maja… Potrzeba wspominania, mówienia o nim jest tak duża, ze dobrze, że są takie miejsca, gdzie można się uzewnętrznić, bo już bliskich nie chcę męczyć – więc pisz śmiało. Mój miał niecałe 10 lat. Nieco dłużej pożył niż Twój skarb ale to nie ma znaczenia. Serce po stracie boli tak samo… Tak jak piszesz, wraz z nim odeszła cząstka nas. Wiele myśli się w głowie kotłuje… Łącznie z wyrzutami sumienia… Mnie czeka niedługo wizyta u psychologa, bo tęsknota jest duuuża, a trzeba to jakoś zaakceptować i żyć dalej…Z tym, że bardzo ciężko… Ściskam Cię mocno!

  • Avatar

    Rozumiem doskonale Waszą rozpacz. Ja 28 maja dostałam informację, że mój Lucuś odszedł… a byłam parę metrów od kliniki i miałam się z nim zobaczyć i omówić dalszy plan leczenia… Nie zdażyłam i nawet się z nim nie pożegnałam, bo weterynarz i wszyscy wokół odradzali… Po reanimacji bardzo źle ponoć wyglądał. Walczyłam ze sobą. Rozum z sercem. Niestey rozum zadecydował. Ale serce do tej pory ma wyrzuty sumienia i żal, że nie pożegnałam go nawet w takim stanie…O tak by to nic nie zmieniło… nie żył już ale mimo wszystko… Miał niecałe 10 lat, nawet nie zdazyłyśmy poznać diagnozy… podejrzenie albo fip albo chloniak. Doszła niewydolność nerek. W tydzień mi Lucka to gówno zabrało. Do dnia dzisiejszego obarczam się, ze moglam więcej, częściej itd. itd. Cholernie go brakuje. Nie ma dnia, żebym o nim nie myślała…

      • Avatar

        Dzisiaj umarła moja siedmioletnia Olunia. Miała chore serduszko. Nic się dało zrobić. Jest mi tak strasznie smutno. Cieżko mi się pisze przez łzy, ale to pomaga.

    • Avatar

      wspolczuje bardzo, ja 26 pazdziernika dowiedzialam sie ze moj kot zostal uspiony. jeszcze przed szkola sie do niego przytulalam, a jak wrocilam ze szkoly i moja mama przyjechala z pustym transporterem mowiac, ze Tofika nie dalo sie uratowac, bo mial prawdopodobnie raka zoladka to nie moglam przestac plakac

    • Avatar
      Właściciela pisze:

      Dzisiaj odszedł mój najlepszy kot świata. Miał dopiero 3,5 roku. Dostał zapaleniach trzustki. Przez tydzień próbowaliśmy go wyleczyć. Niestety przestał oddychać i po reanimacji zmarł. Mam niemowlę, męża, psa i kotkę i nie wiem jak mam się pozbierać dla nich. Jestem wściekła na cały świat. Jedynie cieszę się, że już nie cierpi.

    • Avatar

      Przytulam wszystkich, którzy stracili kotka. Też przez to?przechodzę. Ból separacji rozrywa mnie od środka. W życiu tak nie ciepiałam. Nie mogę się odnaleźć w codzienności. Próbuję sobie jakoś duchowo poradzić. Ponoć w duchu wszyscy jestesmy jednością w ogóle nieodseparowaną od siebie, a śmierć jest iluzją, jaką się przeżywa tylko na pewnym poziomie świadomości.

      • Avatar

        Ten kto stracil zwierzaka,dopiero wie jaki to wielki bol,pustka….Nasz kochany Zbuj odszedl 2 dni temu,mial chlonniaka,guza wykrylismy na krtani pod koniec lutego tego roku,zaraz mial biopsje,ktora potwierdzila raka limfy.Byla to straszna diagnoza,ale nie poddawalismy sie,postanowilismy go leczyc mielismy 2 opcje:poddac go dokladnym badaniom u specjalisty i leczeniu chemia albo leczenie sterydami u weterynarza ogolnego. Wybralismy leczenie sterydami,zeby go nie meczyc i nie stresowac.Na poczatku jakos przez pare miesiecy z tym funkcjonowal i mielismy nadzieje,pomimo czestych wizyt u weterynarza.Jednak pod koniec czerwca zaczelo mu sie pogarszac,wiec dostal najwyzsza dawke sterydu i jeszcze problem z jedzeniem,wiec nie moglismy mu juz jak dawniej podawac leku w surowym miesie a trzeba bylo 2 razy biedaka stresowac i wciskac tabletke bezposrednio do pyszczka.Jakos w polowie lipca doszla mu straszna biegunka gdzie dostal antybiotyk,co mu juz nie pomagalo i musielismy z nim codziennie jezdzic na kroplowki,dla kota to byl straszny stres i z dnia na dzien nam gasl,my probowalismy za wszelka cene go ratowac,jednak przestal jesc,chodzic,siadla mu watroba i 2 dni temu musialam podjac ta najtrudniejsza decyzje w zyciu jaka jest uspienie,jednak to decyzja dobra dla zwierzaka,bo ja moglabym sie nim opiekowac przez 24 h,tylko jaki sens gdy kot juz cierpi,nie chodzi tylko czolga sie,nie ma sil zalatwiac sie na stojaco w kuwecie,nic go nie cieszy i nie jest juz normalnym kotem?musimy zawsze pomyslec o komforcie zwierzaka ,a nie o swoim,dlatego od Nas to zalezy czy pozwolimy mu cierpiec czy pomozemy ukrocic ta trudna decyzja?z perspektywy jego ratowania za wszelka cene:kroplowkami,ciaganiem po weterynarzach,ogromny stres skrocilabym mu wczesniej ta meke.Ostatnio wezwalismy veta do domu,mialam czas,zeby pozegnac sie ze swoim skarbem 1,5 dnia,ostatni dzien spedzilismy z nim w jego ulubionym miejscu ogrodzie,do przyjscia veta czas lecial nieublagalnie,a Zbuj 17letni bardzo juz slaby i cierpiacy tulil sie do mnie,do mojej kurtki na kocu w ogrodzie,We lzach,spokoju,glaszczac i przytulajac go z partnetem pozegnalismy wraz z vetem.Ten bol i to uspienie go pozostanie w moim sercu nie do zniesienia,ale wiem,ze moj kochany kocurek juz nie cierpi.Teraz czujemy ogromna pustke w domu i bol w sercu nie do zniesienia,ciagle placze i czekam,ze moze wskoczy gdzies zza plotu na parapet,zeby wpuscic go do domu,patrze na wszystkie przedmioty,ktore po calym domu przypominaja mi jego,ale tez wracam do zdjec,milych chwil,ktore mi zostawil,nauczyl jak wiele mozna sie cieszyc w zyciu gdy ma sie oczy i uszy szeroko otwarte.Zapamietajmy te nasze zwierzaki takimi pelnymi zycia i milosci,a bol jest i bedzie i trzeba go przebolec jak po stracie Czlonka Rodziny

    • Avatar

      Mój miał też 4 miesiące,strasznie się z nim zżyłam, został potrącony pod moim domem, zabrali go do pudła i gdzieś wywieźli,nawet nie weszli nie zapytali czyj ten kot jest, sąsiadka wszystko wiedziała,wiem że to syn sąsiadów go potrafi,chce z nim porozmawiać co z nim zrobili ale nie ma go w domu,gdybym choć ja go pochowała i zobaczyła ostatni raz,ta pustka była by mniejsza

  • Avatar
    Victoria pisze:

    Moja Jessie odeszła dwa miesiące temu – pod koniec kwietnia. W połowie lutego dowiedziałam się, że ma raka języka. Miała prawie 15 lat i to był najcudowniejszy kot na świecie. Zawsze ze mną, zawsze blisko… Mój mały koci cud. Decyzja o jej uśpieniu była najtrudniejszą decyzją mojego życia. Wiedziałam, że się męczy. Przez 6 tygodni próbowałam z lekami… prosząc ją, że jeśli uzna, że ma dość, to żeby dała mi znać. Przestała jeść i patrzyła na mnie w taki sposób, że czułam, że to ten moment. Okrutnie trudna decyzja. Minęły dwa miesiące. Falami wraca smutek i żal. Niesamowite jak się można zżyć ze zwierzakiem… Jessie na zawsze będzie w moim sercu.

    • Avatar

      Moja najukachńsza Meggi rasy ragdoll miała tylko 6 lat ,odeszła 26.07.2022 o godz. 9 rano. Winię siebie za jej śmierć, bo za późno poszlam do weterynarza. Byla sobota kiedy przedtala jesc i pic, dawalam jej strzykawka wode, a w poniedziałek rano pojechaliśmy do wet., który dal jej kroplówkę i kazal nastepnego dnia jechac do specjalistycznego ośrodka lecz niestety we wtorek byla jyz w krytycznym stanie i o 9 odeszla. Obwiniam siebie za jej śmierć bo niepotrafiłam jej uratować. Nie mogę sobie poradzić po jej stracie, wciąż czekam kiedy przyjdzie do mnie się przytulić. Była moją najlepszą przyjaciółką, wszędzie za mną chodziła i spala zawsze przytulona do mojej głowy. Tak bardzo mi jej brakuje. Nie wiem co się stało, dlaczego tak nagle odeszła. Nie potrafię powstrzymać łez, tak bardzo mi jej brakuje😭😭😭

    • Avatar

      Moja najukachańsza Medzia odeszła 3 dni temu w wieku 6 lat, a ja nie mogę beż niej żyć😭Była dla mnie całym światem, kochanym ragdollkiem, który wszędzie chodził za mną, cokolwiek robiłam w domu Ona zawsze była przy mnie, spala wtulona w moje ucho cichutko mrucząc. Kocham ją i chyba nie dam rady otrząsnąć się po jej stracie 😭😭😭

  • Avatar

    Moja Lucy odeszła we wtorek, miała 17 lat, niewydolność nerek i nadczynność tarczycy. Miałyśmy wyjątkową więź, ona kochała tylko mnie i zawsze była przy mnie. W sobotę rano znalazłam ją z niedowładem tylnych łapek. Wizyta u weta, kroplówka i badania. Wyniki były w poniedziałek i nie pozostawiały nadziei. Moja dziewczynka cierpiała. Nie chciałam jechać na uśpienie do kliniki, wizyta u weta to zawsze był potworny stres dla niej, dostawała szału i trzeba było ją albo usypiać do badania albo w trzy osoby trzymać. Nie chciałam żeby takie były jej ostatnie chwile, żeby odchodziła w strachu. Umówiłam się na wizytę domową i miałyśmy jeszcze 24 godziny na pożegnanie. Boże jak trudno było głaskać i całować tą główkę wiedząc że to ostatnie chwile. Płakałam, ale jakoś się trzymałam. Cały ten czas spędziłam z nią. Odeszła na moim sercu, głaskana i przytulona, cichutko w swoim ukochanym domu. A teraz nie mogę się pozbierać, cały czas mam przed oczami te ostatnie chwile, to tak strasznie boli. Dom jest pusty i ja jestem pusta. Płaczę często a ból w sercu jest bardzo dotkliwy. Kiedy to się skończy…chciałabym już poczuć ulgę.

  • Avatar

    Dzisiaj dowiedziałam się że mój ukochany śliczny mruczek umiera. Ma nowotwora złośliwego o wyjątkowo szybkim przebiegu. Nie wiem nawet co napisać bo serce mi pękło. Nie wiem jak ja to przetrwam. Po rozwodzie był moim jednym przyjacielem i pocieszeniem. A teraz zostanę sama brak mi słów.

    • Avatar

      Wczoraj po 7 rano odeszła nasza Ukochana Kotka wrec córeczka Polcia. Była z nami tylko przez 7 lat, wiele wspólnych kilometrów, chwil… Wychodziła na dwor, ale zawsze wracała…az wczoraj poszla z nami ma przystanek autobusowy odprowadzić syna na autobus do szkoły… siedziala w krzakach az nagle wyskoczyła pod auto na drogę… umarła na rękach mi… To była pierwsza i najukochańsza kotka męża… rozpacz ogromną, pustka w sercu i w domu… oboje płaczemy jak bobry…Syn 6 lat tez przeżywa… mieliśmy wspólne plany, nic nas nie cieszy, swieta, życie… wiem ze nadejdzie dzien spokoju…ale jest w nas pelno pytań dlaczego teraz… kupilismy dom, wracamy z zagranicy, a jej z nami nie będzie… kremujemy ja i zabieramy ze sobą… ale to już nie to samo… obwiniam sie ze nie cofnęłam ją…ale nieraz chodzila z nami…cAsami zostawała na trasie i czekała…a wczoraj… właśnie… czy możliwe jest ze kot może chcieć popełnić samobójstwo? Bardzo trudny okres nastał… nic nie cieszy… co teraz? Kiedys wezniemy jakiegoś kotka ale nie będzie już to samo… będzie inaczej…

  • Avatar

    Dziś odeszła moja Kotka Puszek. Potrącił ją samochód. Kotek się przybłąkał. Nie chcieliśmy żadnego zwierzątka mimo ze mieszkamy w domku, aż pewnego dnia przyszła ona. Stała biedna za ogrodzeniem. Przyniosłam jej kabanosy. Przyszła następnego dnia i kolejnego. Myśleliśmy ze to kot a okazała się kocica. Kotek nie był dzikusem. Albo się ktoś go pozbył albo sam kociak zmienił domowników. Robiłam z nią co chciałam. Łapy czyszczone, nawet myte a ona spoko. Nie wyrywała się. Latem wycierania ręcznikiem cała i pyszczek bo żeby nie przyniosła kleszcza – kocica nic. Nawet jak wchodziła do domu to już czekała na chodniku w korytarzu żeby to zrobić- nie szła dalej. Spała w łóżku, na fotelu. Mogła drapać krzesła bo stare. Nowy wypoczynek omijała wiedziała że tego nie wolno. Raz na początku zrobiła siku w wc na dywaniku, ale to na początku. Potem cierpliwie czekała i wychodziła na dwór. Nie robiła w kuwetę. Puszek to mój dzidziuś. Spała na mnie. Koiła nerwy. Przytulała się. Mruczała- zawsze tak z nią rozmawiałam jak dawałam jedzenie, albo jak mnie budziła lub przechodziła obok i dawała znac „jestem”. KOCHAM JĄ. Miałam dziś taką intuicje że coś może się stać bo jak wychodziłam z domu z rana do pracy nie zrobiłam pewnej rzeczy a zawsze ją robię. Ale można mówić wiele. Kocie łzy mi płyną a Ciebie tu nie ma…. Nigdzie. Mam córkę, jedynaczka, która nazywała Cię bratem ( po usunięciu macicy). Zawsze byłaś. Czarno biała kulka futerka. Śliczna sympatyczna mordka. Na gorze- na fotelu, lub na łóżku w sypialni, na dole w salonie na krzesłach. Teraz sama w zimnym dole. Serce pęka 💔. Kocham Cię Kocie i zawsze będę o Tobie pamiętać bo na to zawsze zasługiwałaś ❤️

    • Avatar

      Dziękuję Ci za piękne słowa. Wczoraj 8.06 odeszła moja 14 letnia Maja. Chociaż wiedziałam że z powodu choroby ten moment nadejdzie i przyrzekłam sobie że nie będę Ją karmić na siłę i patrzyć jak gaśnie. Ta pustka po Niej jest nie do wytrzymania. Nie daję sobie rady. Wszędzie Ją widzę.

    • Avatar

      Puszek. ❤️Tak miał na imię mój ukochany biało szary kotek. Umarł 22 czerwca. Leczony po upadku z ogrodzenia, ale serce nie wytrzymało. Minął miesiąc, a ja ciągle nie mogę powstrzymać łez. Miał niecałe pięć lat. Kochany, grzeczny miły, dobry. I śliczny. Mieszkał z nami, bawił się na wolności w ogrodzie. Tam został. W domu jest tak pusto, że aż boli. Nie mogę znieść tej pustki, ale nie jestem gotową by Puszka ktoś zastąpił. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    • Avatar

      Dziękuję, że napisałaś tak wspaniale o swojej kotce i jej stracie . Przeżywam podobne rozstanie i nie mogę sobie z tym poradzić. Dziś pochowałam swoją Kicię, nie przeżyła potrącenia przez samochód.
      Była z nami 3 lata, zginęła tam gdzie ją spotkaliśmy, sama do nas przyszła i poprosiła o opiekę. Skradła nasze serca a moje po stracie złamała.
      Ciężko mi bardzo i szukam winy w sobie, co mogłam zrobić a czego nie powinnam?
      Wiem jedno kochaliśmy ją i ona nas – było nam razem dobrze.

      • Avatar

        Wczoraj odeszła moja kotka Luna. Przygarnęłam ją do domu z porzuconego Martina kiedy była jeszcze malutka. Była z nami 3 lata. Kochałam ją i drugą kotkę jak własne dzieci. Choć większość czasu spędzały w domu to lubiły wychodzić na dwór. Lubiły polować wygrzewać się na słońcu nie umiałam im tego odmówić. Umarła mi na rękach kiedy próbowałam ją reanimować kierowca który ją potrącił uciekł. Nie mogę tego przeżyć obwiniam się o jej śmierć.

        • Avatar
          AGNIESZKA pisze:

          W sobotę odeszła nasza Hesia. Została zażarta przez psy. Serce mi pęka. Wszędzie ja widzę, oglądam zdjęcia i nie mam umiaru w płaczu. Zawsze mówiłam, że to moja córeczka. Była bardzo mądra. Miała może z 3 lata. A w tym małym łebku było tyle miłości. Znała każdy kąt w domu i mówiła po kociemu ci chce, Miesiąc temu okociła się u córki w szafie. Od tego czasu miałyśmy ja z małymi w kartoniku. Aż milo było zajrzeć, tak tam było czysto. Płacz tej 4 kociąt, walka o ich życie, jeszcze bardziej dobija . Staram się w życiu być dobrym człowiekiem, dlatego nie rozumiem dlaczego mnie spotkało takie nieszczęście? Hesia byla zawsze obok, bawiła się bombkami i jadła razem ze mną lody. Słowo już NIGDY,, o tym teraz myśle………….

  • Avatar

    Ja niestety wczoraj musiałem uśpić mojego kota, mam 23 lata, a on mial 14, więc był ze mną zdecydowaną większość mojego zycia. Niestety Spiduś miał raka kości, i ostatnie dni widać było że był w stanie agonalnym. Poprosiliśmy Panią weterynarz by przyjechała do nas do domu, i uśpiła go w moich ramionach, bo nie chciałem żeby jego ostatnie chwile były gdzieś w klinice weterynaryjnej, pełnej nieznajomych ludzi.

    I teraz apel do wszystkich obwiniających się po decyzji o uśpieniu kota:
    Zrozumcie że taka decyzja to jest dowód największej miłości do naszego zwierzaka, jest to moment w którym stawiamy wyżej jego komfort fizyczny, od naszego psychicznego. Jeżeli kotek jest już w stanie agonalnym, nie ma sensu sztucznie podtrzymywać jego życia, ponieważ co to za różnica czy pożyje 2 tygodnie dłużej?

    Pozdrawiam was i życzę jak najlepiej, jesteście dobrymi ludźmi.

    • Avatar

      Janku, wczoraj 8.06 pożegnałam moją 14 letnią Maję. Nie daję sobie rady z pustką po Niej.
      Masz 23 lata i jesteś pięknym duchowo młodym człowiekiem. Tak czule opisałeś swojego przyjaciela.
      Wszystkiego dobrego.
      Mirka

    • Avatar

      Dwa dni temu odszedł mój ukochany kot – Fiodorek. Miał 17 lat i poza cukrzycą ostatnio cierpiał już na niewydolność praktycznie wszystkiego. Lekarz prowadzący chciał jeszcze walczyć, ale młoda lekarka przekonała mnie, że w stanie w jakim jest mój kot nie mogę być pewna, że nie cierpi. Przekonała mnie… Nigdy do tej pory nic nie bolało tak bardzo, jak to rozstanie. To był mój pierwszy i jedyny kot, szmat życia razem. Może z czasem będzie lepiej, ale na razie jest strasznie 🙁

      • Avatar

        Bardzo Ci współczuję wiem co to za ból. Tak czas trochę uleczy ten ból. Ale one będą w naszych sercach. Ja swoją kotkę podałam eutanazji i wiem że już cierpiała Ale czasami przychodzi myślę że mogłam poczekać Ale druga myślę na co.

  • Avatar

    ponad miesiac temu zaginela nam nasza kotka misia. po prostu wyszla wieczorem z domu i juz nie wrocila .miala poltora roku .szukalismy wszedzie ogloszenia zdjecia;proponowana nagroda za pomoc w jej znalezieniu. przepadla jak kamien w wode . dopiero po dwoch tygodniach dowiedzielismy sie ze w okolicy jest zwyrodnialec ktory likwiduje wszystkie koty w naszej okolicy. po przeprowadzeniu rozmow z sasiadami tego typa maz zlozyl zawiadomienie na policje ale powiedzieli ze nie moga nic pomoc chyba ze zlapiemy zwyrodnialca za reke jak zabije nasepnego kota. jest to dla mnie bezduszne podejscie do zycia niewinnych zwierzakow. teraz nie wiem co dalej robic aby ten typ dostal kare za swoje bestialstwo i wiecej nie mordowal kotow

  • Avatar

    30 maja 2022 odeszła moja 12 letnia kociczka Loniusia. zeszła w ciążę która była martwa niestety operacja usunięcie macicy stan zapalny, nie doszła do siebie 5 wizty 1500 zł. pod koniec brak kupy i siku wszystko się zatrzymalo. ogromny brzuch wyciskanie moczu lewatywy. ogromne cierpienie. w sumie ponad miesiąc,uspiłam ją. brak słów żal pustka smutek córka i ja płakałysmy. Kochana Lonia moim najwiekszym marzeniem jest spotkać Ciebie, że będziesz czekać na Mnie po tamtej stronie i przybiegniesz kiedy mnie zobaczysz i już zawsze będziemy razem szczęśliwe jak za twojego życia. kocham

  • Avatar
    Na zawsze w pamięci. pisze:

    2 Maja tego roku, odszedł od mnie i moich bliskich mój pierwszy kot – Cymek. To był wyjątkowy kot, na swój sposób. Zawsze lubiłem się z nim bawić, rozmawiać z nim, a on zawsze był taki ciekawy wszystkiego i odwzajemniał uczucia. Lubił podgryzać, lizać i przytulać się. Przyjaźnie był nastawiony do każdego, nigdy nie był wrogi czy to do człowieka czy do innego zwierzęcia. Miewał swoje humorki, jak to każdy kot aczkolwiek był bardzo młody miał niecałe dwa lata i mimo tak krótkiego czasu przez który z nami był zdążyłem się do niego bardzo przywiązać – na tyle, że obecnie nie jestem w stanie podnieść się z łóżka i tylko sięgam po chusteczki żeby otrzeć te łzy smutku i żalu. Zmarł na skręt żołądka, prawdopodobnie zjadł coś z balkonu, gdzie zawsze lubił przesiadywać i wygrzewać się na słońcu oraz kontrolować co się dzieje na pobliskiej ulicy. Bardzo mi go brakuje, tęsknie za nim i myśle o nim nieustannie i zastanawiam się czy jeszcze kiedyś się razem spotkamy, niekoniecznie w niebie ale gdziekolwiek. Tak bardzo chciałbym go znów przytulić, pogłaskać i pobawić się z nim w chowanego gdyż to była jego ulubiona zabawa. Nie potrafię się pozbierać po jego odejściu, czuje pustkę, żal wręcz czasami doprowadza mnie to wszystko do obłędu. Będzie mi ciebie brakowało Cymuś, na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci w moich cudownych wspomnieniach z tobą.

    • Avatar

      Hej😳 wiem naprawde co czujesz 💔💔 Moja Jagodka nie wracala do domu przez kilka godzin ale zawsze wracala..tym razem wyszla i na drugi dzien znalazłam já przy drodze..serce mi pękło..moja ukochana niuńka..🐈🐾❤

      • Avatar

        Wiem co czujesz kilka dni temu zmarł mój najkochanszy przyjaciel . Myślałam że będziemy długo razem a zginął pod samochodem nie umiem się pozbierać. Każdy mi mówił weź innego kota i sam moment poszukiwań zajol mi głowę wybrałam idealnego kotka pojechałam wzięłam go ale to nie jest tamten i pierwszego dnia mnie drażnił ale ze jest tak spokojny i bidny szkoda mi go , już się lubimy i mam zajecie ale siedzi obok a ja oglądam zdjęcia i filmy tamtego bo tęsknię. Jest moim kotkiem pocieszycielem kiedyś może nawiążemy więź ale nigdy nie cierpiałam po stracie zwierzaka jak po tym spędziliśmy rok razem . Ale jestem mu wdzięczna za wszystko , był moim najlepszym przyjacielem . Zawsze zostanie w moim sercu . Mam nadzieję że jest szczęśliwy. W każdym razie, nie jest łatwo wziąść kolejnego. Wczoraj bym powiedziała nie bierz a dziś mam momenty że cieszę się że jest. Bo bym była sama.

        • Avatar
          Agnieszka pisze:

          Bardzo ci współczuję. Też przez to przechodzę. Na pewno z czasem pokochasz nowego kotka. Bardzo cię proszę, nie wypuszczaj tego nowego kociaka. Niech będzie kotkiem domowym. To jedyny sposób, żeby kot był bezpieczny. Za dużo jest złych ludzi i kierowców-idiotów, żeby kot wychodzący mógł być bezpieczny na dworze. Ja też chcę za jakiś czas adoptować jakąś koteczkę ale na pewno nie będę już zwierzątka wypuszczać na dwór. Nie warto.

  • Avatar

    Dziś odeszła Lilunia , 11 letnia moja kochana kotka. Ostra niewydolność nerek + anemia. Jak nigdy poczułam bezsilność wobec faktu, że kociczka gasła w oczach. Próby uratowania i leczenia podjęte – ale gdy zwierzątko nie przełykało pokarmu, przestało pić, myć się, siusiać… Dla jej godnego i dumnego charakteru postanowiłam jej pomóc odejść. Eutanazja. Boli jak cholera, ale czy moje ego jest ważniesze czy dobro zwierzaka? Jedyna ulga – Ona, mój kocahny Lilusek już nie cierpmi.

    • Avatar

      Wczoraj musiałam zanieść swojego12letniego
      Przyjaciela lalusia. Myślałam że może uda się
      Go uratować, przecież nadzieja umiera ostatnia.
      Diagnoza była straszna chłoniak.na pożegnanie
      Mi słodko zamruczał.swiat mi się zawalił.jak
      Mam dalej żyć?

    • Avatar

      Tak samo było z moją kotką Kasią, też cierpiała na niewydolność nerek, do tego jeszcze doszła anemia. Odeszła od nas 15 sierpnia, do dzisiaj jest mi bardzo smutno 💔😓

  • Avatar

    Dzisiaj moja mama poszła poszukać Diego naszego ukochanego kotka i znalazła go przy drodze rozjechanego na pyszczku. Nadal nie możemy się z tym pogodzić bo Dieguś był bardzo młody nie miał nawet roku bo w maju by skończył. Niestety wczoraj albo dzisiaj (najpewniej w nocy) zmarł na miejscu. Bardzo to przeżywamy bo to był wyjątkowy kot i bardzo ciężko jest nam się z tym pogodzić.. Wypuszczaliśmy bo już długo i zawsze bał się drogi ale niestety taki dzień przyszedł. Jest nam bardzo przykro po stracie Diego bo to był nasz najlepszy przyjaciel. W tej chwili jest zakopany u nas w ogrodzie.

  • Avatar

    Dziś po godzinie 11 zmarła moja kotka Marcysia, serce mi pęka nie mogę znaleźć dla siebie miejsca. Wszystko w domu mi ją przypomina. Strasznie ją kochałam, ból jest niewyobrażalny. Jedyne co mnie pociesza to to, że już nie cierpi. Miała chore nerki i problemy z buzią, jedzenie sprawiało jej trudność. Do końca jednak wierzyłam, że wyzdrowieje. W ostatnich chwilach byłam przy niej, czy ten ból kiedyś minie ?! 🙁

    • Avatar

      Rozumiem Twój ból. Dzisiaj odeszła moja kotka Morenka, która miała 22 lata (22 skończyła 12 kwietnia). Mam nadzieję, że z czasem się ogarnę, ale dzisiaj serce krwawi.

    • Avatar
      Mariola pisze:

      Witam. 2 tygodnie temu musialam uspać moją 10 letnią, ukochaną kotkę Lady, miala niewydolnosc serca i przez to wodę w plucach, lapkach i wszedzie juz… Czuje sie tak chocby ktos wyrwal mi kawalek serca, tak za nia tesknie… Ta rana nigdy sie nie zagoi, musze nauczyc sie zyc z tym bolem. Zostala mi jeszcze jedna kotka Niusia, teraz musze zajac sie nia i kochac jeszcze bardziej. Mam tez 2 pieski Cody i Zacka. Tez bardzo ich kocham. Lady zawsze w moim sercu bedzie. Wiem co czujecie i jestem z Wami w tej smutnej chwili.

  • Avatar

    Moja kotka Minnie miała 14 lat, kiedy umarła. 26 marca skończyłaby 15. Piszę na świeżo, mając nadzieję na to, że przyniesie to ukojenie i pomoże mi się pozbierać…Znalazłam ją dzisiaj po tym, jak wypuściłam ją z domu na chwilę, aby nie bała się dłużej odgłosu wiertarki. Miała swoją ścieżkę wokół domu i zawsze po około godzinie wracała i czekała pod drzwiami tarasowymi. Wtedy nie wróciła. Szukałam jej przez dwa dni; leżała w krzakach nieżywa. Wiem, że mentalnie byłam przygotowana na to, że w każdej chwili może odejść (powoli było widać po niej oznaki starzenia) ale nie spodziewałam się tego, że będzie to takie nagłe i, że nie będzie mnie przy niej. Nie mogę sobie wybaczyć tego, że wtedy ją wypuściłam. Pojawiają się nawet myśli, że to wszystko wina mojego taty bo zaczął ten cholerny remont oraz moja bo myślałam, że robię dobrze zabierając ją z dala od hałasu. Nie mogę uwierzyć, że to był ostatni raz, kiedy trzymałam ją żywą w ramionach…jeszcze tego samego dnia przeklinałam siebie, że rano będąc na zakupach zapomniałam kupić jej ulubione saszetki. Była strasznym niejadkiem. A najbardziej smakowała jej gotowana wędlina z kurczaka, która moja mama kładła sobie na kanapki. Wchodziła w jej poszukiwaniu do lodówki, niby tylko kręcąc się pod nogami. Poza tym spala w moich nogach pod kołdrą. Ciągle się jej dziwilam, że potrafiła przesiedzieć tam całą noc. Uwielbiała chować się w koszu na pranie, a także zawsze kiedy bawiłyśmy się to wyrywała mi zabawkę na sznurku i raz na jakiś czas przelatywała z nią przez pokój prosto pod stół. Najlepiej wychodziła jej zabawa na leżąco. Aby zmiękczyć trochę serca moich rodziców i żeby nie denerwowali się na nią, kiedy coś zbroi powtarzałam im, że mają być dla niej dobrzy bo mogą być to jej ostatnie lata życia. Nie sądziłam, że lata zamienią się w miesiące ani, że będę miała rację. Płakałam na samą myśl, że może jej zabraknąć. A kiedy to się stało…samą nie wiem, co czuje.

    • Avatar
      Agnieszka pisze:

      Wspaniała koteczka. Przeżywam taką samą tragedię. Nigdy już nie wypuszczę kota na dwór. Najwyżej na smyczce ze mną ale nie bez opieki. Za dużo jest bezdusznych kierowców.

      • Avatar

        Dokładnie. Pisalam kilka razy o progi zwalniające i nic. 3/5 kierowców jeździ ponad 70 km/h. Nie ma nawet szans, na ratunek. Wszędzie śmierć

  • Avatar

    Wczoraj, mój kot nie mógł się wypróżnić przez co odczuwał ból. Podejrzewalismy że jest to zapalenie dróg moczowych ponieważ nie dawno na to chorował więc mieliśmy leki, które mu podawaliśmy. Dzisiaj stan się pogorszył, miałczał z bólu a weterynarz był umówiony na 18. Koło 16 kot zaczął bardzo szybko oddychac, ledwo i ruszal i otwierał pyszczek aby zaczerpnąć powietrza. Nie długo się zastanawiając pojechałem z nim do weterynarza który dał coś na skurcze bo nie mógł się nim teraz zająć ( miał mieć zaraz umówionego pacjenta). Powiedział nam że nic się nie stanie, przezyje i żeby w ogóle się nie przejmowac mimo że przez chwilę nie oddychał a w jego oczach patrzących na mnie jeszcze bardziej wiedziałem że to już pewnie koniec, wet powiedział że nic nie było i oddycha ( nie oddychał, po chwili dopiero zaczął). Pojechaliśmy odrazu do drugiego weta, po chwili powiedzial „on nie żyje” serce stanelo. W taki sposób straciłem fizycznie mojego najlepszego przyjaciela którego można było sobie wyobrazić. Dbajcie o swoje pupile.

    • Avatar
      Sebastian pisze:

      Cześć Alan.Przedwczoraj w podobny sposób odszedł mój 5 letni kotek.Po kilku ciężkich dniach miałem wolne i spędziłem go razem z nim w domu. wyszedłem z nim na dwór na smyczy dwa bloki dalej.Nic nadzwyczajnego się nie stało poza tym że zjadł trochę trawy i wytarzał się w piasku pod jednym z balkonów ,zaczął trochę wariować więc wziąłem do klatki i do domu. Pojadł jeszcze.latał trochę i się bawił. Koło północy położyłem się do łóżka. Zazwyczaj przychodził do mnie poleżeć,tym razem nie.jak usypiałem usłyszałem głośny jęk, wstałem patrzę A on dyszał tak samo jak opisywałeś u Twojego kociaka.chcialem mu dac wody ale o zauwazylem w jego oczach ze cos jest nie tak.mama mieszka ulice dalej.szybko go zaniósłem.bardzo się męczył.żaden lekarz nie odbierał telefonu.nie wiedzieliśmy co robić.nie mamy w pobliżu nic całodobowego.około pół godziny trwała jego męka.bardzo walczył by oddychać.odszedl w ramionach mojej mamy.byl moim najlepszym przyjacielem i nazywał się Filip. Pozdrawiam Cię Alan i współczuję twojej straty

  • Avatar

    Dwa lata temu wykryliśmy guza u mojej kotki, przeszła operacje, okazał się nie złośliwy i było już dobrze. Niestety po latach rak powrócił.. tym razem złośliwy z przerzutami. Tydzień temu musiałam podjąć najtrudniejsza decyzje. To działo się tak szybko.. byłam z nią do końca, tuliłam, całowałam, mówiłam do niej a ona mrugnęła do mnie spokojnie dwa razy i zasnęła 🥺 Jest mi bardzo przykro ale tłumacze sobie że najważniejsze że już nie cierpi. Pozostały 14 pięknych lat wspomnień ❤️

    • Avatar

      Bardzo mi przykro, tylko my kociary potrafimy nawzajem się zrozumieć. Ja cały czas nie mogę pogodzić się z tym, że został potrącony przed własnym domem. Mieszkam w ślepej uliczce , żwirowa droga i jakiś cham potrącił go.
      Nie potrafię się pogodzić jeszcze z tym, że go nie ma, codziennie ktoś z domowników uroni łezkę z tęsknoty, kochamy te istotki, a później cierpimy gdy odchodzi członek rodziny… ❤

  • Avatar

    Przeszłam to samo. W kwietniu pożegnałam Iwanka (nowotór), w sierpniu ukochaną kotkę Melę na niewydolność nerek i kiedy moje serce pękło to pocieszeniem w trudnych chwilach była kotka Marcelinka z która spędziłam pół swojego życia, ostatnia z całego stada. W Nowy Rok kotka przyszła do mnie i cały dzień tuliła się jakby chciała coś powiedzieć. Na drugi dzień już się nie obudziła. Pojechałam do weterynarza, okazało się że serce jeszcze bije ale nic nie da się zrobić. Musiałam podjąć decyzję o uśpieniu. Mój dom opustoszał tak jak moje serce. Nie mogę się pozbierać po utracie ukochanych zwierząt w tak krótkim czasie. Pocieszam się tylko ze zapewniłam im dobre życie i ogladając zdjęcia z nimi wspominam te piękne chwile. Najgorsze jest to, że nie spodziewałam się utraty wszystkich zwierząt w tak krótkim czasie, wstaje rano z przyzwyczajenia i patrze na te wszystkie puste miski ze łzami w oczach. Czasami jest ciężko i to bardzo ale pozostaje mi się z tym pogocić i żyć dalej. Trzymajcie się Wszyscy ból musi kiedyś przeminąć.

    • Avatar

      Wiem co czujesz., jest bardzo cieżko. Tydzień temu też musiałam podjąć najtrudniejsza decyzje. Złośliwy rak z przerzutami mi ja zabrał 💔 Jest mi bardzo przykro ale tłumacze sobie że najważniejsze że już nie cierpi. Pozostały 14 pięknych lat wspomnień ❤️

    • Avatar

      Dwa lata temu wykryliśmy guza u mojej kotki, przeszła operacje, okazał się nie złośliwy i było już dobrze. Niestety po latach rak powrócił.. tym razem złośliwy z przerzutami. Tydzień temu musiałam podjąć najtrudniejsza decyzje. To działo się tak szybko.. byłam z nią do końca, tuliłam, całowałam, mówiłam do niej a ona mrugnęła do mnie spokojnie dwa razy i zasnęła 🥺 Jest mi bardzo przykro ale tłumacze sobie że najważniejsze że już nie cierpi. Pozostały 14 pięknych lat wspomnień ❤️

  • Avatar

    My również straciliśmy kilka dni temu 16 grudnia najukochańszą istotkę Mruczka , był z nami 5,5 roku, wyszedł na dwór pohasać , jak zwykle każdego dnia. Wracał do domu musiał tylko przebiec naszą spokojną, uczęszczaną właściwie tylko przez mieszkańców ulicę i ktoś go potrącił , gdy teść przyjechał usłyszał w trawie przy płocie przeraźliwe miauczenie, wyszedł na ulicę a on biedny leżał w trawie , nie mógł chodzić , od pasa w dół sparaliżowany. Gdy zadzwonił syn i szlochał przez telefon , szybko wróciłam do domu i zawieźliśmy kota do weta , dostał leki anty obrzękowe , przeciwbólowe w kroplówce , modliliśmy się wszyscy , żeby z tego wyszedł , niestety następnego dnia wet zadzwonił ,że nie dało się nic więcej zrobić oprócz umieszczenia go w inkubatorku na noc by było mu cieplutko .Serca nam wszystkim rozpadły się na milion kawałków , gdy przywiozłam go do domu płakaliśmy wszyscy łącznie z moim mężem, to był nasz członek rodziny , nie potrafimy sie pozbierać po tym, w sobotę go pochowaliśmy na naszym podwórku aby teraz za tęczowym mostem biegał sobie nadal .Nie potrafię się z tym pogodzić, serce mi sie kraje ,wypłakaliśmy już chyba morze łez i nie czuje żadnej ulgi.Nigdy nie spodziewałabym sie ,że na naszej ulicy przed własnym domem któryś z sąsiadów go przejedzie , nie moge sie z tym pogodzić , nie mogę uwierzyć ,że już go nie ma z nami.

    • Avatar
      Masakra.... pisze:

      Czytam te komentarze i nasuwa się tylko jedno – jak można kochać kota i pozwalać mu wychodzić na dwór?? Większość komentarzy brzmi tak samo – mojego kota przejechał samochód. Weźcie odpowiedzialność za swoich 'członków rodziny’ i zapewnijcie im warunki żeby potem nie płakać na forum…. Ja kocham swoje koty i siedzą w domu i nie muszę ich zeskrobywać z asfaltu… Tyle bezsensownych śmierci tutaj że aż się niedobrze robi.. Pseudo przyjaciele zwierząt…

      • Avatar

        Nie jestem żadnym pseudo przyjacielem zwierząt , mój kot uwielbiał wychodzić na dwór , biegał za liśćmi po podwórku , siedział w pomieszczeniu gospodarczym i polował na myszy , czasem udało mu sie jakąś upolować i żywą przynosił do domu i nam puszczał ją w jadalni , nasłuchiwał skakał, on musiał wychodzić , on dusił sie przebywając w domu cały czas . Wchodził na drzewa , latem gdy byliśmy na ogrodzie , biegał za nami, hasał on siedział każdego dnia w oknie i miauczał by wyjść na dwór , więc nie pisz mi ,że jestem pseudo przyjacielem ,bo on tego pragnął , by wyjść na świeże powietrze a nie być więźniem bezdusznego człowieka !!!

        • Avatar

          😭Mruczek odszedł był z nami 2 lata 4.01.2023 😭piękny cudowny kocur 🐅tak szybko i niespodziewanie walczył do końca z chorobą wszyscy myśleliśmy że wyjdzie z tego do końca byłeś silny ale niestety brak słów i brakuje nam ciebie kochany koteczku 😭😭😭😭

      • Avatar
        Ewelina mojego kitu pisze:

        Rozumiem , bo mojego kota o imieniu kitu znalazłam wczoraj na ulicy przed domem. Droga nie jest ruchliwa, gdyż mieszkam na wsi. Trudno będzie się z tym uporać i zapomnieć . Był u mnie rok, był młodym zdrowym i energicznym kotem. Odszedł 9.02. lutego . Przyniosłam go do domu takiego malutkiego 5.06 .2021 nikt z domowników nie mógł się spodziewać że będę mieć kotka. Zobaczyłam tego małego słodziaku na portalu społecznościowym i nie zastanawiałam się długo. Nie wiedziałam co będzie jadł ani gdzie spał. Przez dwa dni ukrywała go w pokoju moja siostra później już zabrałam go do siebie. Miauczał i chował się po kątach ale dni i tygodnie mijały a on rósł i wyrósł na pięknego kota. Zaczął chodzić za mną na spacery , zabierałam go wtedy na rękach. Zawsze się o niego bałam. Gryzl mi ręce i nadgarstki miałam całe do krwi podrapane. Ale co się nie robi dla kociej miłości. Miałam zdalne nauczanie więc towarzyszył mi w mojej wędrówce naukowej przez komputer. Wielokrotnie wskakiwał na stół i na łóżko. Co mnie wkurzało. Ale kiedy się tulił swoim małym pyszczkiem i leżał obok mnie , zawsze leżał blisko mojej buzi , i zakładał swoją kocia łapę na moje ramię ja go tulilam do siebie a on mruczyl.. tak też zrobił dzień przed śmiercią. jednak też tej nocy przed śmiercią 8.02 budził mnie w nocy i chyba chciał jeść wkurzalsm się bo nie chciałam wstawać byłam śpiąca i chciałam się wyspać. Mój kotek zwalam ze stołu i z komody rzeczy np muszle pamiątkowa z nad morza czy moje okulary by mnie zbudzić. Tak trudno mi się pogodzić…biegał od samego rana i robił hałas ..ten tupot jego łapek i milutka sierść dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Był prawdziwym przyjacielem. Kiedy prężył swój brzuszek z wylegiwał się na łóżku kiedy ja miałam włączony laptop tablet głaskałam go po brzuszku a on mruczał na znak kociej miłości. Lubial siedzieć na parapecie i patrzeć przez okno. Ostatnio gdy chciał wychodzić na zewnątrz dawał mi znać i miauczał pod drzwiami albo wskakiwał na komodę i dotykał klamki. Chodził ze mną na spacery i zawsze na mnie czekał po powrocie z pracy. Nigdy nie myślałam o jego śmierci chciałam aby to trwało wiecznie. Kupowałam mu zabawki, i jedzonko. Została dla niego karma… Czekam Tak jakby miał wrócić …

      • Avatar

        Sam niedawno straciłem najwspanialszego kocurka, zupełnie nie moge się po tym pozbierać, był moją bratnią duszą. Jego brak jest wszechogarniający. Był kotem wychodzacym. Mamy drugiego wychodzącego kocurka, już wiele lat i sobie radzi, unika ulicy. Sprawa wypuszczania kotów nie jest sprawa oczywistą, każdy musi ocenić sytuację sam biorąc pod uwagę, jaki jest stopień zagrożenia w okolicy, w której mieszka. Jedno jest pewne: koty uwielbiają być wolne i móc wychodzić. Widzę, ile to radości im sprawia. A jeżeli ma się przybłędę, który zaznał wcześniej wolności, jego uwiezienie w domu jest dla kota nie do zniesienia. Ale zgadzam się, cena jaką często za to płacą, a wraz z nimi ich opiekunowie (bo naprawdę opiekunowie wychodzących kotów kochają ich nie mniej niż ci, których koty nie wychodzą) jest przerażająco wysoka. Temat nigdy nie będzie rozstrzygnięty. Warto walczyć o spowolnienie ruchu samochodowego, głównie o progi spowalniające, tam, gdzie tylko moga być stosowane. Trzeba występować o ich budowę na drogach do samorządów.

      • Avatar

        U mnie np. Dziadek zachorował na demencję i zaczął kota wypuszczać. Kartki, siatki nie pomagały. Dom ma 3 drzwi i mnóstwo okien balkonów. Wystarczyło wyjść do pracy, sklepu…. I kot juz latał. Jak tylko w domu jesteśmy to nie wychodzi. Niestety… mam nadzieję, że nigdzie nic się nie stanie. U mnie wszyscy mają koty w okolicy i wszędzie łażą. Sąsiad ma w wieku 11, 13, 2. Niestety zabrzmi to strasznie ale dopóki Dziadek żyje…

      • Avatar

        Moja kocica się do nas przybłąkała. Bała się wejść do domu ale z czasem się przyzwyczaiła. Zawsze ja ciągło wyjść na dwór. To był dla niej raj. Polowania na jaszczurki, nornice, wdrapywanie się na drzewa. Lubiła to. Tarzanie się w piachu, bieganie po trawie. A dom to nudy, nie dostarczał tylu atrakcji. A jeżeli kot od początku przebywa w domu to nie zna innego życia nie ciągnie go na dwór. Tyle w temacie. Natury nie oszukasz. „Madam” od asfaltu

        • Avatar
          Agnieszka pisze:

          Da się zmienić te nawyki tylko trzeba bardzo dużo czasu i cierpliwości. Ja też przygarnęłam kotkę, która całe życie wychodziła i myślałam, że jej zrobię krzywdę zamykając ją w domu. Znała teren, była sprytna a jednak i jej przytrafiło się nieszczęście. I to jest tylko i wyłącznie moja wina. Powinnam to była przewidzieć. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Chciałabym jeszcze kiedyś przygarnąć jakąś porzuconą koteczkę i nie popełniać już starych błędów. Na pewno już nigdy nie będę wypuszczała kota bez opieki.

      • Avatar

        Puknij się w głowę, koty mieszkające w domach nie da się utrzymać, w czterech ścianach, chyba że mieszkasz w bloku, czują wolność i nie ma szans trzymać ich na siłę w domu

    • Avatar

      Dziś Nowy Rok 2022. A ja go spędziłam w klinice weterynarii aby usłyszeć że moją małą Bura kulkę trzeba uspac. Tylko Serce już bije nie ma żadnych innych odruchów 😭😭😭😭
      Nie moge sobie z tym poradzić. Był z nami 7.5 roku 🥺
      Był jedyny. Niepowtarzalny. Nigdy go nie. Zapomnę.!!!!
      Chce żeby wrócił przybiegł do mnie z ogonkiem w górze i się przytulił.

      Mam nadzieję że przekroczył tęczowy most i już nie cierpi.
      Trzymaj się malutki 🤍

    • Avatar

      Dwa lata temu wykryliśmy guza u mojej kotki, przeszła operacje, okazał się nie złośliwy i było już dobrze. Niestety po latach rak powrócił.. tym razem złośliwy z przerzutami. Tydzień temu musiałam podjąć najtrudniejsza decyzje. To działo się tak szybko.. byłam z nią do końca, tuliłam, całowałam, mówiłam do niej a ona mrugnęła do mnie spokojnie dwa razy i zasnęła 🥺 Jest mi bardzo przykro ale tłumacze sobie że najważniejsze że już nie cierpi. Pozostały 14 pięknych lat wspomnień ❤️

  • Avatar
    Sebastian pisze:

    Jest wcześnie rano i … stary facet płacze. Przyszedł do nas, taka bieda…, zarobaczony, z pchłami I swiezbowcem, nie umiał miałczeć, tylko popiskiwał. Odpedzalismy go, ale on wszystko robił, żeby go dotknąć. Tak przeszkadzał, że trzeba było go przesunąć. Zaczął tak głośno mruczeć mały kotek, że nie było wyjścia. Pierwsza noc spędził na podwórku, rano gdy otworzyłem drzwi… był! Czekał cierpliwie, żyjątko małe. Mieszkał z nami tylko 2,5 miesiąca. Pełen życia Psotek – zabawa, jedzenie, zabawa i spanie. Nie da się tego napisać jaka miłość wyzwolił. 04.12 o 10.18 został przejechany, 10 m ode mnie, biegł do domu na jedzenie i na sen, do nas. Zawsze w pobliżu, jak piesek przy nodze. Nie ma teraz tego stworzonka z ogonem zadartym do góry, które wywraca się na plecy, żeby brzuch centkowany pogłaskać, albo szyjkę. Nie ma już rudego Psotka co polizał po nosie, albo włosach. Nasze stado w rozsypce, miał tylko 8 miesięcy i zginął, bo podobno baba zagadała się, a jej men stwierdził i tak nic ci nie zrobią, to tylko zwierzę. Jak żyć teraz, jak nie ma nocnego drapania do drzwi. Była kicia to nie wysypialismy się, a teraz nie śpię i nie jem, tylko co chwilę pałczemy na zmianę. Jak widzę jego zdjęcie na drzewie zrobione 30 minut przed śmiercią, pełen życia, radości i miłości to pytam Dlaczego…?

    • Avatar

      Ja nadal nie potrafię pogodzić się ze strata swojego najdroższego przyjaciela. Mimo, że minął już prawie miesiąc , mój drugi kotek dziwnie się zachowuje patrzy w jeden punkt zaniepokojony jakby wisiał swojego przyjaciela. Strata jest bolesna, trudna i wymaga czasu. Wiem , że mój kochany kotek jest ze mną i bacznie czuwa nad nami bo był otoczony miłością ……

    • Avatar

      Nie śpię😭🥺cała noc…od wczoraj nie mogę znaleźć sobie miejsca … siedzę i zalewam się łzami mój kot Felix, znajda….odchodzi
      W domu mam jeszcze dwa psy i dwa koty ….ale co z tego…

      • Avatar

        Dzisiaj odeszła moja najukochańsza przyjaciółka, też Marcysia i też nerki. Jakie to straszne patrzeć jak gaśnie, patrzy na Ciebie wzrokiem wyrażającym taką nadzieję, że jej pomożesz, a Ty próbując ją poić i karmić tylko przysparzasz jej cierpienia. Taka pustka gdy odeszła. Ale wezmę młodego kociaka, podobnego do niej, może jej duszyczka znajdzie w nim sobie troszkę miejsca i nadal będzie przy mnie.

  • Avatar

    5 dni temu straciłam swojego najukochańszego kotka, Lucka. Czuje jakby ktoś odebrał mi sens życia . Nie mogę jeść, myśle o nim w każdej chwili. Dzięki niemu wyszłam z toksycznego zawiązku, cała swoją miłość przelałam na niego. Był moim sercem. Jest mi tak ciężko, ze jak to pisze łzy same mi spływają z oczu….
    Był bardzo wyjątkowym kotkiem. Miał trochę ponad 4 lata. Aportował, sam przynosił myszkę by mu rzucać, bez problemu chodził na smyczy, lubił się kąpać, nauczył się robić siku do kibelka bez żadnych sztuczek – był mądrym kotkiem. Jak tylko usłyszał dźwięk wpisanego kodu do klatki, czekał na mnie pod drzwiami i zawsze mnie witał. Lucek był mega uczuciowy, nie odstępował mnie na krok, spał ze mną, tulił się, był cały czas blisko mnie. Jak było mi smutno, przychodził i lizał mnie po twarzy. W święta siadał na krześle przy stole wigilijnym i czekał aż wszystko będzie zastawione ( każdy się śmiał, ze nic nie robi i tylko czeka na jedzenie ). Był traktowany jak moje dziecko i tak się czuł.
    Miał chory pęcherz, po operacji przeżył tydzień. Operacja miała tylko mu pomoc, nie było mowy o skutkach ubocznych. W poniedziałek, dzień po operacji zaczął się jeszcze bardziej przymilać, szukał miejsca by być jak najblizej mnie. Głośno mruczał i całował( chyba się ze mną żegnał …). W piątek zauważyłam, ze zle się czuje. U weterynarza stwierdzili, ze dadzą mu kroplówkę i poczuje się lepiej. W sobotę rano wymiotował i był wychłodzony. Szybko pojechałam do weta tam inny doktor stwierdził, ze stan krytyczny. 35 stopni i plyn w jamie brzusznej. Dał zastrzyk ratujący życie. Byłam z nim 8 godzin bez przerwy. W tym czasie był podłączony do kroplówek. Weterynarz powiedział, ze lepiej będzie jak zostanie w lecznicy na noc, rano przyjechać go odebrać. Rano telefon, ze nie przeżył. Świat mi się zawalił. Serce rozbiło na milion kawałków, koleżanka zawiozła mnie, bym mogła się pożegnać, zalana łzami nic z siebie nie powiedziałam oprócz „ moje serce nie zyje” .
    Jest mi bardzo ciężko. Miałam tylko go a on miał mnie. Nie byłam na to gotowa. Wiem tylko, ze nie cierpi, mial wspaniałe życie i był sensem mojego.
    Zawsze będzie w moim sercu.

    • Avatar

      Czytając Twój komentarz, jakbym czytała swoją historię…. 2 dni temu pożegnałam swojego ukochanego przyjaciela, członka rodziny, Ludwiczka. To było najukochańsze stworzenie, nikogo nie obdarzyłam taką miłością, czystą, szczerą i prawdziwą jak Jego. Nic tego nie zapowiadało, jeszcze 2 dni temu wieczorem wszystko było w porządku, jak zawsze, spędzał z nami wieczór, siedział na kuchence, wygrzewał się od ciepła piekarnika. Następnego dnia rano dziwnie oddychał, jego serce jakby szybciej biło. Pojechaliśmy do weterynsrza, w drodze Ludwiczek poczuł się jeszcze gorzej, nie mógł oddychać, oddychał przez pyszczek co u kotów nie jest normalne, ślinił się, wyrywał, chciał uciec. Dotarliśmy, zabrali go od razu, kazali poczekać… Po chwili przyszła pani weterynarz powiedziała, że ma powiększone serduszko i nerki, w płucach zebrał się płyn…i że lepiej będzie jeśli dziś damy mu odejść… Nikt się tego nie spodziewał.. 2 miesiące wcześniej byliśmy z nim u weterynarza, gdyż miał biegunkę, dostał antybiotyk i wszystko było dobrze, nikt nic nie zauważył przy badaniu. A tu nagle takie coś, to był młody 6 letni kotek, kochany, przytulas, spał z nami w łóżku, lizał po twarzy, rękach, był ciągle z nami, śmiałam się, że był bardziej jak pies niż jak kot, aportował, przychodził usiąść na kolanka, mruczał, chciał cały czas być blisko. Teraz go nie ma, serce mi pękło, nie potrafię sobie z tym poradzić, mój narzeczony również, od 2 dni tylko siedzimy i płaczemy. Ta tęsknota nie pozwala nam na nic, nie mogę spać, nie mogę jeść, nie chce nigdzie wychodzić. Po prostu moje życie się posypało, tak rozbita psychicznie nigdy nie byłam. To nie był tylko kot, to była istota, która dała mi tyle radości w życiu, że nie da się tego opisać.

      • Avatar

        My straciliśmy naszego przyjaciela 13.11.2021 po 6 latach razem:( nie możemy sobie poradzić, został rozjechany koło naszego domu. Serce mi pęka,siedzimy i płaczemy. Nigdy go nie zapomnę, był wyjątkowy, jedyny.

        • Avatar

          Mój kot też został rozjechany wczoraj pod domem, masakra nie mogę dojść do siebie.
          W październiku minął rok jak go przygarnęliśmy. Mała,szara, dzika kulka zawładnęła naszym światem. Wczorajszy słoneczny dzień skłonił nas do tego, żeby kotek pobył dłużej na podwórku, niestety wyszedł za bramę… W domu dramat, Mąż, ja, córka, nie możemy się pogodzić, że już go nie ma.

      • Avatar

        You are my sunshine my only sunshine proszę pomyśleć o swoich przyjacielach w brzmieniu tej melodii, na pewno pomoże 😓😘

      • Avatar

        Zastanawiam sie jak poradzilas sobie z ta strata? Również straciłam mojego małego przyjaciela. Nie jestem w stanie wstać z łóżka, jeść, spać. Wzięłam wolne z pracy. Tylko płaczę i analizuje ten dzień na okrągło. Był jak mój cień, zawsze ze mną, zawsze przy mnie. Teraz czuje jakbym straciła część siebie, ból i tęsknota są tak ogromne💔 czy to minie? Kiedy?

    • Avatar

      10 listopada straciłam najukochańszego, wiernego przyjaciela. Ktoś odebrał mi moje szczęście i radość. Moja kochana kotka habibi została rozjechana i pozostawiona pod samą bramą naszego domku. Kochałam tego małego skrzata bardziej niż kogokolwiek. Była ze mną 4 lata. Spała razem ze mną w łóżku obok mojej głowy, na dzień dobry mnie całowała, nigdy mnie nie ugryzła, czasami lekko podrapa ale to już z mojej winy. Wiedziała kiedy wracam do domu stała w oknie i mnie bacznie wyglądała, czekając na jedzonko i spacer po ogródku. Nigdy nie wychodziła poza bramę, gdy mąż przyjeżdzał z pracy wskakiwała do samochodu i podjeżdzała do garażu- uwielbiała to. Kroczyła krok w krok , bała się o nas gdy się kąpaliśmy wtedy lekko łapała mnie ząbkami i prosiłą żeby wyjść z wody. Była moim prywatnym lekarzem, koleżanką, która wysłuchała i nie negowała nie oskarżała nie plotkowała. Noskiem dawała znać żeby się trzymać w trudnych momentach ocierając go o nasze usta. Nie daje sobie rady ze stratą jej. Nie mam już łez, ktoś zabrał mi sens życia, moje serce pekło. Człowiek może je łamać wiele raxzy ale mój kotek zrobił to tylko raz, gdy jego przestało bić……………..

    • Avatar

      Wczoraj zmarła moja najlepsza przyjaciółka… Nie mogę się z tym pogodzić, patrzę na miejsca gdzie spała, gdzie jadła i tęsknię.. Nikt nie rozumie mojego bólu. Zostałam z tym sama. W dodatku mam wyrzuty sumienia, że nie zapewniłam jej warunków leczenia… Parę miesięcy temu uporczywie wymiotowała, czasem z krwią, chciałam ją zabrać do weterynarza, ale moja mama nie potrafiła się na to zebrać. Uznawała że to niepotrzebne. Kotce się polepszyło. Wszystko było w porządku. Niestety tydzień temu z dnia na dzień zaprzestała jeść. Była osowiała, nie miauczała. Udałyśmy się do weterynarza, nie był to weterynarz z miasta, ponieważ nie miałyśmy jak jej zawieźć. Stwierdził, że marnie to widzi, po u wczesnych wymiotach stwierdził, że może to być rąk żołądka. Podał jej kroplówkę i leki przeciwzapalne. Nic nie dały. Trzy dni później zmarła…
      Tak bardzo ją kochałam….

    • Avatar

      Gdy miałam 16 lat dostałam od koleżanki małą kotkę. Miała piękne umaszczenie- Szaro białe. Początkowo mama nie chciała się zgodzić na to abyśmy ją zatrzymali. Jednak mimo to przyniosłam ją do domu. Mama gdy ją zobaczyła i wzięła na ręce odrazu zmieniła zdanie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Mówią, że kot wybiera sobie człowieka. To prawda moja Mimi wybrała mnie. Zawsze była tam gdzie ja. Była wpatrzona we mnie jak w obrazek a ja to odwzajemniałam że zdwojoną siłą. Spala że mną codzennie w łóżku, chodziła ze mną do łazienki, kuchni. Nie odpuszczała mnie na krok. Kochałam powroty do domu bo wiedziałam, że ona będzie tam na mnie czekać i patrzeć tymi swoimi wielki oczami, czekając co jej kupiłam. Słuchała się mnie jak „pies”. Była bardzo mądra. Miałam wrażenie, że wszystko rozumie. Innym nie dawała się dotykać. Ja mogłam całować ją i tulić a ona to kochała. Innych potrafiła potraktować pazurkiem lub ugryźć. Miała charakterek. Czasami robiła wyjątek dla mojego męża i mojej mamy. Ich też kochała na swój sposób. Była moim promykiem w ciężkich chwilach. Zawsze przynosiła mi moc pozytywnej energii.
      W domu miałam jeszcze inne koty, które kochałam jednak to Mimi była niezastąpiona. Gdy jeden z kotów zachorował na raka i mimo walki po kilku miesiącach musieliśmy podjąć decyzję o eutanazji bardzo to przeżyłam. Od tamtej pory zaczęłam się bać o to jak ja sobie poradzę gdy stracę mimi. Balam się przyszłości. Tego, że może zachorować. Niestety czarny scenariusz sprawdził sie po krótkim czasie. Upłynęło kilka miesięcy i u Mimi wyczułam guza na brzuszku wielkości ziarenka grochu. Od tej chwili zacząć się mój koszmar. Ciągły stes i strach przed tym co mnie czeka. Miałam nadzieję, że tym razem to nie rak i że wszystko będzie dobrze. Przeszła operację wycięcia guza. Profilaktycznie wycięto całą Jedną stronę listwy mlecznej. Okres rekonwalescencji był bardzo ciężki. Nie tylko dla niej lecz również dla mnie. Nie radziła sobie w ubranku pooperacyjnym a musiała je mieć aby nie otworzyć tak ogromnego cięcia swoim lizaniem. Występowały i niej wymioty po antybiotyku.. Dostawała zastrzyku..
      Zrobiłam jej nowe ubranko. Przerobiłam body niemowlęce po bratanicy. Było jej znacznie łatwiej i wygodniej. Lecz czasami udawało jej się to ściągać. Musiałam ją pilnować 24h na dobę aż do chwili zdjęcia szwów. Było ciężko. Nie mogłam spać. Bo spałam na „czuja” Jedak dla niej zrobiłabym wszystko.. Przetrwaliśmy to. Niestety wyniki biopsji wykazały najgorsze czego się obawiałam- Rak złośliwy drugiego stopnia.
      Nie mogłam się z tym pogodzić. Zadawałam sobie pytania- Dlaczego ja? Dlatego muszę to przechodzić? Dlaczego Mimi ma cierpieć.. Było mi ogromnie ciężko. Jednak po konsultacji z Onkologiem podjęliśmy walkę o jej życie. Liczyłam, że będzie że mną jeszcze wiele lat. Już po trzeciej chemii wystąpiły kąplikacje. Wyniki pod kątem nerek się pogorszyly. Walczyliśmy aby je poprawić. Leki, kroplówki itd.
      Wyniki się ustabilizowały.
      Przy 4 dawce – Chemia została zmieniona na inną.
      Stan Mimi po kilku dniach się pogorszył. Z bardzo energicznego, pełnego apetytu kota, zmieniła się na osowialego niejadka.
      Nie chciała się bawić, nie chciała swoich ulubionych przysmaków. Jadła coraz mniej. Myśleliśmy, że winna jest chemia i, że poprostu u musi to przetrwać a z każdym dniem będzie tylko lepiej.
      Nie było lepiej…
      Zauważyłam, że zaczął się jej powiększać brzuch. Początkowo myślałam, że może przytyła ale jakim cudem skoro je znacznie mniej?
      Nie dawało nam to spokoju. Zabraliśmy ją do weta, który zrobił jej USG i inne badania.
      Okazało się, że ma płyn w brzuchu…
      Trzeba było go ściągnąć strzykawkami.
      A materiał został wysłany do badań. Na drugi dzień miały być wyniki. Na ten czas dostała leki przeciwzapalne. Bo właśnie to podejrzewał lekarz.
      Kot wrócił do żywych. Znowu był prawie taki jej dawniej. Wyraźnie czuła ulgę bo ściągnięciu tego płynu. Cieszyłam się ogromnie i miałam nadzieję na lepsze jutro. Okres oczekiwania na wynik był strasznie stresujący… Jednak wyniki okazały się pozytywne. Byłam szczęśliwa, że w pobranym płynie nie ma komórek rakowych a jej stan to tylko „stan zapalny”. Dostała leki, zastrzyki i wszystko miało być już dobrze.
      Jedak nie było… Z każdym dniem brzuch znowu się powiększał. Kot znowu coraz mniej jadł aż przestał całkowicie. Leki nie działały. Minął tydzień od poprzedniej wizyty i zabraliśmy ją ponownie do weta.
      Lekarz ją zbadał i stwierdził, że trzeba zrobić biopsje wątroby.
      Już sama ta nazwa mnie przeraziła. Wiedziałam, że jedna z opcji jest rak.
      Strasznie bolało mnie serce, że kicia musi przechodzić takie badanie… Bolał mnie jej strach.. Wciąż nie mogłam znieść tej myśli, że to wszystko nas spotkało.
      Wyniki miały przyjść na drugi dzień.
      Znowu stes i brak chęci do czegokolwiek. Miałam nadzieję, że będzie jeszcze dobrze..
      Jednak „nadzieja matką głupich”
      Wynik były złe. PRZERZUTY do wątroby i jelita.
      Nie mogłam w to uwierzyć.
      Lekarz dodał, że nie ma już szansy dla niej i, że gdy przestanie jeść należy podjąć decyzję o eutanazji.
      Czułam się jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Nie mogłam w to uwierzyć. Nadal nie wierzę…
      Jednak trzeba było przyjąć do do wiadomości.
      Mimo,ze tak bardzo nie chciałam. Po 4 miesiącach walki patrzenie na nią jak gaśnie każdego dnia było dla mnie straszne. Spędzałam z nią każdą wolną chwilę. Kupiłam fontannę wodną bo nagle zaczęła lubować się w wodzie z kranu. Podawałam pod nos najlepsze przysmaki. Całowałam, tuliłam ile się dało. Dostawała codzennie zastrzyki przeciwbolwe. Po kilku dniach przestała całkowicie jeść. Mimo prób na milion sposobów… Przestała się wypróżniać. Robiła tylko siku. Lubiła tylko wodę z kranu, Mogłaby przy niej leżeć i leżeć…Bardzo schudła. Patrzenie na nią sprawiało mi ogromny ból i poczucie niesprawiedliwości.
      Gdy przestała pić… Podjęliśmy decyzje o jej uśpieniu.
      To najgorszy dzień w moim życiu. Nie mogę się pogodzić z jej utratą. Tęsknię za nią niesamowicie. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Nie potrafię normalnie funkcjonować. Cały czas mam ją przed oczami. Nie mogę znieść myśli, że po prawie 13 latach wspólnego życia już jej nigdy nie zobaczę..😭
      Była moim najlepszym i najwierniejszym przyjacielem. BOLI mnie to,ze musiała to przechodzić, że nie potrafiłam jej pomóc. Czuję wyzuty sumienia.
      Zwierzęta żyją tak krótko a jeszcze muszą ich spotykać choroby… To jest niesprawiedliwe. Mogła żyć że mnie jeszcze wiele lat ale ktoś tam u góry.. postanowił mi ją dotkliwie odebrać…
      Nigdy się z tym nie pogodzę💔

  • Avatar

    Z 16 na 17 października odeszła moja ukochana Królewna brytyjka długowłosa. Była cudowna, kochana, delikatna , bardzo grzeczna, opiekuńcza zachowywała się jak prawdziwa królewna, Zawsze czekała na mnie przy drzwiach jak wracałam z pracy, jeździła na działkę na spacerki , lubiła wskakiwać do łóżka ogonek kładła na twarzy i czekała na głaskanie. Posuwałam się i nie ważne że budziła mnie w nocy. Kochałam ją przez 10 lat. i nagle opadła z sił. Reanimacja u veta nic nie dała. Serce mi pękło na milion kawałków. Ona była sensem mojego życia. Zostawiła swojego towarzysza zabawy który również tęskni i ją nawołuje . Nieprawdopodobny ból, obwinianie siebie. Serca już nie dam rady sklei. Cieszę się że miała wspaniałe życie a ja zaszczyt że ją miałam. Jestem bardzo pogrążona w smutku.

    • Avatar

      Witam
      bardzo Ci współczuję i rozumiem co czujesz bo dzisiaj zmarła moja Mei mój kochany skarb, moje szczęści, mój sens życia. Kotka przygarnieta z ulicy, wspaniała, bardzo mądra gadułka. Tak bardzo cierpie, że wariuje od tego. Żadne słowa nie są w stanie ukoić bólu. Wydaje mi się, że ją widzę, słyszę wołam ją. Najbardziej nie mogę sobie poradzić z tym, że źle była diagnozowana – weterynarz nie dojrzał, że miała ciało obce w brzuszku co doprowadziło do sepsy. Miała tylko 5 latek. Dostawała różne leki, kroplówki na choroby których nie miała, a stan się pogarszał z godziny na godzinę, a trwało to 3 tygodnie. Mogła żyć jeszcze długo, gdybym trafiła do innego specjalisty.Nie mogę sobie tego darować. Czuję złość, rozpacz i ogromną tęsknotę, aż serce pęka. Proszę powiedz mi czy udaję Ci się w jakiś sposób pokonać ten ból?

  • Avatar

    Witam wszystkich ja dziś pożegnałem moja 18,5 roczną kotkę Pysie ..ponad 18 lat była przy mnie jak prawdziwy członek rodziny ,a powiedział bym że była najważniejsza w moim życiu rok temu wróciłem do domu i zobaczyłem jak się czołga doznała jakiegoś urazu kręogosłupa i od połowy ciała nic nie czuła .chodziła tylko na przednich łapach i do tego musiałem ja wiciskac do sikania .ciągła tył ciala cały tył dawała rade przez 12 miesięcy tak …Oprucz tego padła jej wątroba w związku z tym jadła tylko specialistyczne jedzenie ..wczoraj zobaczyłem napuchnięty brzuszek od razu pojechałem do lekarza okazało się że pęcherz przepuszcza mocz do wewnątrz.a zapalenie wszystkich uniemożliwia jakie jakiekolwiek leczenie z powodu wieku i słabych nerek… opinia kilku fachowców i każdy twierdził ze już z tym się nic nie zrobi..mimi tego ze tyle miała dolegliwosci walczyła o życie ,a ja jej w tym każdego dnia pomagałem…po co jej nogi mysle sobie jak mam mnie i tak tkwiliśmy w tym razem….dziś jest w moim ogrodzie ,a ja nie wiem co mam zrobic .KOCHAŁEM JA NAD ŻYCIE ,ALE TERAZ WIEM ZE TO BYŁO COŚ NIESAMOWITEGO ,, DZIEKUJE CI PYSIU ZA PONAD 18 LAT SPEDZONYCH ZE MNĄ..I PRZEPRASZAM ŻE NIC NIE MOGŁEM WIECEJ ZROBIĆ..CZUJE SIE WINNY ŻE JA JESTEM,A CIEBIE JUŻ NIE MA..ODDANY TOBIE NA ZAWSZE…

    • Avatar

      Bardzo mi przykro wiem co czujesz tesz niedawno straciłam swoja kotke Lune rano moja mama wpuściła ją z dworu i dała jej jeść a mama poszla do łazienki par minut puzniej usłyszała jakiś szum otwiera drzwi a ona biedna leży i się letkawo trzesie spoczqtku wydawało się ze chce się bawić lecz chwile puzniej mama zdała se spraw ze umiera prubowala ja ruszać szturchać lac troszeczkę wody na twarz ale nie pomagało szybko zawołała po tate gdy już przyszła wystawiła język i miała mgle na oczach zrozumial ze nie żyje bardzo mi jest przykro żyła znami 7 lat bardzo się doniej przyzwyczaiłam. Bardzo mi jej brakuje nie mogę z tym se poradzic dziekuje ci leniu za te piekne spodzone 7 lat

      • Avatar

        4 dni temu rano wstałam do pracy jak zwykle nakarmiłam moje serduszko jak zawsze i pojechałam do pracy Po trzech godzinach dostałam telefon że mój skarb nie żyje Nie mogłam w to uwierzyć to tak jak bym ja sama umarła i chyba wolałabym bo strata tak ukochanego przyjaciela tak strasznie boli Straciłam sens życia Mojego ukochanego Pusia wzięłam z bidulkowa był inny spokojny miły cudowny Przeżyłam z nim 5cudownych lat dzień w dzień chodziliśmy po dwa razy dziennie na spacery chodził jak pies koło nogi znał rużne polecenia tyle ludzi jego podziwiało i kochało to że jest tak wyjątkowy jeździłam z nim w specjalnym plecaku na hulajnodze i zwiedzaliśmy rużne miejsca oddałam mu swój cały czas całe serce i nawet dusze Nie wiem jak mam dalej żyć bez mojego dziecka sierściowatego kocham go nad życie mam nadzieje że jego duch ciągle jest w naszym domu i poczeka na mnie i tam u góry dalej będziemy się cieszyć sobà nawzajem Pusiu byłeś i jesteś dla mnie najważniejszy kocham cię jak nikogo przedtem Dziekuje ci za wszystko mój dzieciaku❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

    • Avatar

      😭….. Bardzo Ci współczuję. Piękne to co napisałeś…. Cudowna Miłość. Rozumiem co czujesz. Dziś też odszedł mój kochany kotek Maniuś. Łącze się z Tobą w cierpieniu i pozdrawiam. Anna

  • Avatar

    Wczoraj pozegnalam swoja ukochana kotke Dzidzie mial 8 lat zostala rozszarpana przez lisy .Znalazlam ja nad ranem moje serce rozpadlo sie na milion kawalkow nie umiem sobie poradzic ta swiadomoscia ze juz jej nie ma ze nigdy jak co rano nie wejdzie nie podrepta po mnie I nie oslini podczas co porannego witania sie ze mna . Najgorsze w tym wszystkim jest to ze mam drugiego kota ktory to prawdopodobnie widzial I nie chce wychodzic z domu . Wiem ze musze sie pogodzic jakos z jej tak nagla I brutalna smiercia ale jak moje serce peka placze caly czas nie moge spac . NIECH ODPOCZYWA W SPOKOJU MOJA DZIDZIUNIA 💔

    • Avatar

      Bardzo mi przykro , ból nie do opisania , biedulka kochana . Ja pierwszego kotka straciłam rok temu a drugiego dokładnie po roku w tym samym dniu 😞😞😞😞😞 staram się ale naprawdę jest ciężko . Proszę przytulać się mocno do drugiego koteczka ,

    • Avatar
      Agnieszka pisze:

      Bardzo ci współczuję. Teraz jest czas na wyciągnięcie wniosków aby śmierć koteczka nie poszła na marne. Nie wypuszczaj tego drugiego kotka. Niech będzie kotkiem domowym. To jedyny sposób, żeby koty były bezpieczne.

  • Avatar

    Wczoraj pożegnałam moją kochaną kotkę- Mikołaja.
    Tak, kotka miałą męskie imię bo weterynarz w schronisku się pomylił i ocenił płeć na męską. Mikołaj został z nami bo na takie imię kotka juz reagowała. Była wspaniałym przyjacielem. Daliśmy jej kochający i ciepły dom na prawie 14 lat. W ostatnim czasie sporo schudła. Okazało się, że to nowotwór jelit. Nie było dla niej ratunku. Uśpienie dąło jej ulgę. Płaczemy za nią, przeżywamy żałobę. Jest nam bardzo, bardzo ciężko. Mój 11 letni synek bardzo przeżywa odejście kotki, ja też….. przychodzę do domu i wołam: Mikołaj…, Niunia…. ona zawsze nas witała… teraz jest taka pustka…. Jej miska stoi w kuchni i ciągle łapię się, że nie ma w niej wody, ale nie mam jeszcze mocy jej schować….

    Poradźcie jak sobie z tą pustką poradzić, bo nie umiem….

    • Avatar

      Witam my wczoraj straciliśmy 7 letniego Brytyjczyka jest ciężko i bardzo go brakuje ale nie mogliśmy inaczej postąpić przywiozłam następnego jest lepiej nie mogliśmy spać całymi dniami płakaliśmy straszne to jest i bardzo boli

    • Avatar

      Pożegnałam trzy dni temu Tosię. Miała tylko rok. Znalazła się u nas przypadkiem jako 4tygodniowy kociąt i miała być tylko na chwilę. Ale pokochała ją cała nasza kocio-ludzka rodzina. I została w niej. Ciężko się pozbierać. Koty jej szukają, my z córką chlipiemy po kątach. Miesiac temu zachorowała. Nie wiadomo na co. Wirus, nie wiadomo jaki. Za dużo niewiadomych, a Tosi nie ma już nami.

    • Avatar

      Rozumiem co czujesz ja też przeżywam żałobę bo dzisiaj mój 4 miesięczny kotek tofik został przejechany przez samochód i do tej pory rozpaczam za nim ja mam jeszcze 2 kotki to się muszę skupić na nich

      • Avatar

        Współczuje , wiem co czujesz . Boże kochany ja straciłam swoje dwa ukochany kotki rok po roku . Nie mogę się pozbierać . Wydaje mi się , że życie bez nich nie ma sensu . Nic mnie nie cieszy , nic mi się nie chce . Najlepiej jakby m zamknęła się w sypialni i z tamtąd nie wychodziła 😞😞😞

      • Avatar

        Współczuję 😢. Ja w sobotę pożegnałam mojego ukochanego Misia. Był z nami niecały rok. Kochany zabawny…,. Budził mnie, spał z nami . Tak bardzo mi go brakuje, …nie mogę się pozbierać. Mam 37 lat a płacze już czwarty dzień jak małe dziecko. Zabiło go auto, tylko dlaczego trafiło to na Niego. ! Nie wiem kiedy się ogarne. Brakuje mi tego ja spał na pralce, jak stał pod drzwiami pod drzwiami łazienki gdy się kąpałam, jak mnie witał gdy przyszłam z pracy..,…. Eh długo by opowiadać….

      • Avatar

        To wszystko jest chore🥺
        Kiedyś nawet bym nie pomyślała, ze można tak przywiązać się do zwierzaczka . Teraz to rozumiem , wczoraj wieczorem musiałam podjąć decyzję co zrobimy z naszym maluchem. Milo skradł moje serce .
        Obwiniam się za jego śmierc bo nie zauważyłam że opadł mi listek z lili z wazonu a kociak jak to młode uznał to za nową zabawke, niestety ta zabawka go zabiła. Silna trucizna ktora jest w liliach expresowo zajeła jego małe nereczki nie było szans na uratowanie naszego Łobuziaka .
        Mimo prób veta kroplówek nerki przestały pracować a po nich cała reszta narządów. Wczoraj wieczorem podjęłyśmy z córką decyzje o uspieniu naszego maluszka. Tuliłam go do końca na rekach całowalam ,plakałami przepraszałam😢😢.Milo miał zaledwie 4 miesiące. Był bardzo aktywnym kociaczkiem. Cała noc przepłakałam tuląc się do jego misia, ktorego uwielbiał „maltretowac”. Mam juz swoje lata duzo przeszłam w zyciu, ale razem z Milo umarło kawałek mojego serca.

      • Avatar

        Co siedzi w głowie człowieka, który pisze jak niejaki Xd ???!!!!. Co tu robi lub szuka albo czyta te wszystkie posty ludzi o nieprzeciętnej wrażliwości. Coś jest dla niego nieosiągalne i niepojęte. No cóż nie wszystkim jest dane posiadać taki dar. Dobro nie powróci….

    • Avatar

      Współczuję 😢. Ja w sobotę pożegnałam mojego ukochanego Misia. Był z nami niecały rok. Kochany zabawny…,. Budził mnie, spał z nami . Tak bardzo mi go brakuje, …nie mogę się pozbierać. Mam 37 lat a płacze już czwarty dzień jak małe dziecko. Zabiło go auto, tylko dlaczego trafiło to na Niego. ! Nie wiem kiedy się ogarne. Brakuje mi tego ja spał na pralce, jak stał pod drzwiami pod drzwiami łazienki gdy się kąpałam, jak mnie witał gdy przyszłam z pracy..,…. Eh długo by opowiadać….

  • Avatar

    I ja dołączam do grona zapłakanych właścicieli, figusia znalazlam w środę kilka metrów od domu 😭 płaczę już trzeci dzień i mam wrażenie że z każdym dniem jest coraz gorzej, ale cóż jeżeli dajemy im żyć swobodnie to musimy się z tym pogodzić, 😢

  • Avatar

    Dzisiaj nad ranem odeszła Nasza ukochana Ciapata…Nie potrafię opisać bólu!!!Wydawało mi się , że jestem twardym facetem…Nic bardziej mylnego…Płaczę non stop…Nie potrafię sobie z tym poradzić…Wraz z żoną , gdy już byliśmy pewni , że odeszła głaskaliśmy ją .. .A ona na pożegnanie z Nami obudziła się i zaczęła mruczeć!!!Straszne przeżycie!!!Nie zapomnę tego do końca życia…Była z Nami prawie 5 lat…

    • Avatar

      Beatko i inni koci przyjaciele, wiem co czujesz doskonale ,wczoraj odeszła moja najdroższa, najukochańsza Kurka, kotek który był w naszym domu 17 lat i 3 miesiące, wybrała nas sobie i rozkochała, nie mogę tego przeżyć ciągle płacze, chodzę i jej szukam i wołam, nie mogę jeść i spać, nie chce mi się gotować, sprzątać, dbać o rodzinę,czy to kiedyś minie? Gdy miała 15 lat zachorowała na ostrą niewydolność nerek, straszna choroba kończąca jej życie z głodu i odwodnienia. Dwa lata udało mi się ukraść dla niej , posiłkowalam się kroplówkami z soli fizjologicznej i witamin bo leku na tą chorobę nie ma , może gdyby zechciała przejść na dietę dla nerkowcow to jeszcze dłużej by przeżyła, tego niewiem, nachodzą mnie takie myśli, że nie zrobiłam dostatecznie dużo żeby ją ratować. Kocham ją nad życie i nikt mi już Jej nie zastapi, ale borykam się z decyzją żeby wziąć nowego kociaka tylko nie wiem czy jeszcze nie jest za wcześnie. Pozdrawiam Cię cieplutko, trzymaj się i wszyscy którzy oplakujecie swoich kocich przyjaciół 🖤💔🌈

      • Avatar

        Krysiu ja też miałam Zuziunie ponad 17 lat zżyłam się z Nią okropnie. Była moja maleńka córeczka. Tosienke miałam prawie 13 lat. Była kochana taki mały łobuziak. Jak ja za nimi tęsknie. Ciężko jest teraz bardzo. Moje umarły na kardiomiopatie przerostowa. To nieuleczalna choroba niestety. Zuzia chorowała parę miesięcy a Tosia umarła nagle dwa miesiące równe po Zuziu. Szok.

        • Avatar

          Dziś straciliśmy naszego Minia, który był z nami od 7 lat, wbiegł pod koła listonosza. Jesteśmy załamani, to było moje kocie dziecko, wychowywał się z naszą Córką i wszyscy czujemy się nie do opisania. Nigdy nie sądziłam że śmierć zwierzaka jest tak bolesna..

      • Avatar

        Krysiu wiem co czujesz mam to samo. Moja ukochana Zuziunia umarła rok temu a Tosienka 10 miesięcy temu. To były i są moje córeczki kotkowe. Ja kocham je nad życie. Ale niestety nie zmienimy nic musimy żyć dalej i dać miłość i dom kolejnemu kotkowi. Ja mam teraz Stefcie jest inaczej ale lepiej. Też jest persikiem jak tamte koteczki. Weź kotka.

    • Avatar

      Trzy dni temu 17.03.2024 odeszla nagle moja najkochansza kocia coreczka. Miala 12, lat – Kicia- Byla najwspanialszym skarbem jaki moglam miec. Kochajaca, przytulalnka . Zawsze witala nas ocierajac sie o wszystkie meble z ogonkiem do gory jak antenka. Pozniej noskiem. Taki skarbek i sloneczko . 2 lata temu pozegnalismy nasza kochana psine 13 letnia ( odeszla na nowotwor) . Kicia to bardzo przezyla, byla wychowana razem od mini kociaczka. Bawily sie tak uroczo . Byla jej psia mamusia. A teraz juz nie ma nic. W niedziele 17/03 wszystko bylo normalnie. Wstalam i przywitalam sie z naszym pieszczochem , zjadla sniadanko . Pozniej jak zawsze pobiegla do meza przytulac sie i mruczec. Nic nie zapowiadalo ze to ostatni nasz wspolny poranek. Potem taras i wygrzewanie sie . Obiadek zjadla tez chetnie. Wszystko wygladalo dobrze., jak zawsze. Ok godz 16 wyszla z tarasu i pobiegla na gore , polozyla sie na lozku i zasnela. Po godzinie zajrzalam do pokoju i widzialam jak spi. Ok godz 18 maz wola ze Kicia umarla. Nogi sie podemna ugiely. Bo niby jak mogla umrzec i dlaczego. Lezala na dywanie nie dajaca znakow zycia. Potem juz byl koszmar, bol serca , rozpacz. Tak jakby cale serce rozpadlo sie a zycie zatrzymalo sie. . Corka szybko przyjechala , tez ja bardzo kochala , Teraz czekamy na malenka urne , odbicia lapek . Czujemy sie strasznie, jak zamrozeni, pelni tesnoty, pustki bolu. I z pytaniami – Co sie stalo? Tak nagle zgasla , odeszla i zostawila nas samych . Jak teraz zyc bez niej . Kochana Kiciu tak bardzo teskimi za Toba .

  • Avatar

    Dzień dobry. Bardzo współczuję po stracie kota, niestety dzisiaj spotkała mnie ta sama sytuacja. Kotek na mojej ulicy zginął pod kołami samochodu. Jestem bardzo roztrzęsiona i cały czas płaczę za nim, nic nie jest mi w stanie pomóc. Jak Pani sobie radzi? Bo ja nie daję rady.

    • Avatar

      Mój umarł naturalnie .bardzo cierpiał nie chciał jeść słaby był chował się po kontach ja przy nim byłam do każdej minuty miał dwa kleszcze jeden na trkani a drugiego na szyi . Nic już nie można było zrobić jad kleszcza wdarł się tam gdzie nie trzeba smutno mi jest .brakuje zawsze przychodził i spał znami .lubiłam jak mruczał

    • Avatar

      Witam, ja tydzień temu w poniedziałek przeżyłem największe piekło w moim życiu… miałem śliczna kotkę ktora przygarnąłem 4 lata temu, mogła mieć w tedy ok 4 miesięcy… kochałem ją nad życie, co dziennie spędzaliśmy razem czas, spaliśmy razem, no po prostu byliśmy nie rozłączni… I właśnie tydzień temu 14 czerwca, wróciłem do domu z drugiej zmiany, moja kochana Niunka przyleciała odrazu jak tylko przyjechałem (zawsze to robila) widziałem, że weszła do ogrodu, mi otwierała się jeszcze brama, gdy się otworzyła wjechałem pomału do ogrodu, a kiedy wyszedłem z auta zobaczyłem na drodze ,że leży, byłem pewny ,że po prostu się położyła na drodze bo często to robiła, ale jak zobaczyłem plamę krwi kolo niej… to pękło mi serce… ona weszła pod moj samochod i nieszczęśliwie włożyła główkę pod kolo 🥺🥺 nie mogłem w to uwierzyć co sie stało… prosiłem ją żeby wstała i nie wygłupiała się… ale było juz za późno… nie mogę sobie z tym poradzić 🥺🥺

      • Avatar

        To nie Twoja wina. Moj kotek ciagle wchodził pod nasze auto i bałam się, by go nie przejechać. Przejechało go inne auto. Nie mogę się z tym pogodzić. Bardzo Ci współczuje ale nie obwiniaj się.

        • Avatar

          Od 8 lipca przeżywam ciągły szok, niedowierzanie, ogromną rozpacz z którą nie mogę sobie poradzić, wtedy to moja piękna, kochana kotka Mili-moje oczko w głowie zmarła 😔😢😢. Nie mogę przestać myśleć i się zadręczać. Była to 2letnia rasowa kotka. Do niedzieli nic nie wskazywało na to że ja stracę, była zdową, silną, nadomiar złego przed dwoma tygodniami urodziła kocięta!!!! Kotki zostały bez matki, zastępuje je im, karmie co dwie godziny, nie śpię w nocy, czuwam, one ciągle płaczą i krzyczą a ja z nimi!!! Moja koteczka Mili była cudowną kocią mamą.
          nagle w niedzielę wieczorem zaczęła się dziwnie zachowywać, apatia, zmęczenie, odchodziła od małych, nie chciała ich karmic, na początku sądziłam że jest zestresowana i potrzebuje odpoczynku i dużo snu, zaczęła przebywać więcej czasu w łazience, zaniepokoił mnie jej oddech. W poniedziałek rano zabrałam ją do weterynarza, gorączka 40,5 stopnia,wyniki nie były aż tak zle, zrobiony usg klatki piersiowej wskazał dziwny naciek w obrębie płuc płyn, nie wiedziałam co to znaczy, odesłano mnie do kliniki w Elversberg-Niemcy – tam mieszkam) mówiąc że ona potrzebuje tlenu, po przyjezlździe już tam na miejsce lekarka powiedziała że to krytyczny pacjent, ja nie dopuszczałam do siebie najpierw tej informacji😔😢musiała zostać tam tydzień lub 3 tygodnie miałoby potrwać leczenie-wierzyłam w to ogromnie. Od razu dostałam koszty leczenia, możecie sobie wyobrazić kolosalne kwoty, (za każdym razem ciągle mówiono o pieniądzach,) ale Mili była mi najważniejsza.
          najpierw podali antybiotyki, i leki, miało to ustabilizowac jej stan,
          Następny krok to drenaż płuc operacja by oddesac i zbadać to co jest w środku. Nie myślam, nie dopuszczałam myśli że ja stracę, miałam wielką nadzieję bo jeszcze ze żegnając się z nią wtedy widziałam jak się myje I oddycha!!!! Na drugi dzień lekarz zadzwonił i powiedział że jej stan się pogarsza szok,!!!!! Chciałam tylko ja ratować, powiedziałam by robili wszystko by jej pomóc!!!!! Pojechałam tam, nie widziałam tego żeby było z nią tak źle!!!! Samodzielnie oddychała, jak mnie zobaczyła… Boże jak sobie o tym pomyślę teraz… Zaczęła łasic się na na pleckach „barankować” , i tuliła moją rękę cieszyła się 😔chciała żyć!!!!!! Następnego dnia ja stracilam😭powiedziano mi że jej płuco było zniszczone. Nie może samodzielnie oddychać, było podłączona do maszyny. Ale pytam sie dlaczego i co było powodem?!!! Nie wiem do dzis😔Nie mogę, nie umiem się z tym pogodzić!!!!!! Ciągle płacze, wszystko mi ją przypomina,mam ogromne wyrzuty sumienia, pretensje do siebie i lekarzy, Ona była najlepszą częścią mnie, moją najlepsza przyjaciółką, towarzyszką życia❤️😥

          • Avatar
            Mało istotne pisze:

            Ja właśnie straciłam kota Sylwestra.. Miał tylko rok. Też jego stan pogorszył się z dnia na dzień. Jak go zawiozlam do weterynarza miał 41 stopni i ciężko oddychał.. Odesłali mnie do zaawansowanej kliniki nie zbijając nic temperatury. W klinice
            dzień później stwierdzili że prawdopodobnie to FIP zakaźna choroba kotów i śmiertelna. Jak podejmiemy leczenie to zapłacimy od kilku tysięcy do kilkunastu tysięcy a szans będzie połowa że przeżyje… Ostrzegli że takie leki są bolesne dla kotów a zabieg trwa kilka miesięcy do kilkunastu. Większość kotów ma zdarta psychikę i się chowa przed wlascielami bo kojarzą się oni z bólem. A jak nie podejmę leczenia on za kilka dni zdechnie dusząc się .. Musiałam go uśpić… On był za młody aby umierać ale nie mogłam pozwolić aby się kolejne miesiące meczył w klinice bez możliwości zabrania go do domu 😭 był jedną noc pod inkubatorem… zapłaciłam 900 a nadal był w krytycznym stanie. Jak mnie zobaczył dzień pózniej… To nie mógł nawet miałczeć.. Zrenice się powiększyły i zaczął szybciej oddychać… Polożył mi łapkę na rękach i zaczął zasypiać. Gdy był znieczulony doktor zaczęła zatrzymywać akcje serca. Widziałam jak gasł w oczach.. Nie płakałam aby się nie bal. Mówiłam do niego i go głaskałam. Uśmiechałam się.. Umierał widząc mnie w spokoju.. Byłam przy nim.. Gdy umarł wtedy uwolniłam swój cały ból. Nie mogę się pogodzić… Czuje pustkę. 😭😭😭

        • Avatar
          Noordinary pisze:

          Miałam w okresie dzieciństwa dwa króliki miniaturki ,teraz miałam króliczka hodowlanego typowo na zabicie ,któremu uratowałam życie biorąc go pod swój dach i ten okazał się być WYJĄTKOWY ,zaskoczył nas, był mądrzejszy i inteligentniejszy od miniaturek , reagował na swoje imię i przybiegał jak pies , na polecenie „ugryź” innego domownika (dla żartów ) ugryzł go ,za każdym razem kiedy miał potrzebę boksował o drzwiczki klatki ,wypuszczalam go i biegł do WC , kiedy zdarzyło mi się zapomnieć o porządkach w jego klatce wyszedł i sam dosłownie w nerwach wyrzucał wszystko zębami z klatki po czym jeszcze odepchnął to łapkami i zadowolony poszedł się położyć ,codziennie wyskakiwał na łóżko ,rzucał mi się na klatę i budził liżąc po twarzy a kiedy płakałam zawsze przybiegał ,spierał się łapkami na udach i tulił do mojego brzucha… odszedł po 6 latach ,nie docierają do mnie argumenty ,że miał „swoje lata” nie mogę się pogodzić z tą stratą ,odszedł mój malutki ,kochany przyjaciel ,tak bardzo cierpię… czuję straszny ból i okropną pustkę…

      • Avatar
        Ewelina pisze:

        Bardzo Ci współczuję, i łącze się w smutku, ja straciłam Kotka wczoraj, zerwał szelki na spacerze i wpadł pod pędzące auto. Cały czas ryczę to był mój kochany Pysio 2lata razem, jak naczynia połączone.
        Mam nadzieję że ten ból mija bo pęka mi serce,

      • Avatar

        Ludzie, do kogo macie pretensje o przejechane koty, o koty rozszarpane przez lisy, psy, itp? Dlaczego te koty wychodziły samopas? Bo tak było wam wygodniej? Każdy z was jest winien tej teagedii, nie obwiniajcie losu, czy dwuletnie dziecko też byście samo wypuszczali? Tylko na dziecko kierowcy na przykład by uważali, lisy by się nie rzuciły na nie…. To tylko wasza wina, kwestią czasu było, kiedy się to stanie.

    • Avatar

      Moj kotek – nasz mały przyjaciel – tez dziś zginął pod kołami. Nie mogłam go znaleźć i wtedy ten widok na ulicy… Nigdy wcześniej tak daleko nie wychodził. Od początku kiedy go przygarnęłam biegał blisko domu; zaprzyjaźnił się z naszym Goldenem. Zawsze razem. Byl częścią naszej rodziny i nagle go nie ma. Serce pęka. Miał dopiero rok. Nie mogę przestać płakać.

      • Avatar

        Mój kotek zmarł wczoraj myśleliśmy ze poszedł i zaraz wróci jak zawsze a tu poszliśmy go wieczorem szukać i leżał w rowie, nie możemy się pozbierać został nam jego brat i przyszywana mamusia. Mieliśmy go z jego bratem odkąd przybłąkał się do nas w listopadzie i jak patrzę na smutek innych kotów to czuje ze straciłam sens życia. Był inny cały czas gadał do nas wiecznie chciał się przytulać nie dało się go zostawić samego.

      • Avatar

        6 lipca tuż przed północą straciłam moje dziecko, mojego kochanego Lokiego… Chwila mojej nieuwagi (otworzyłam drzwi do sypialni, zapomniałam o otwartym oknie) i jego ciekawska natura sprawiły, że straciłam tą najcudowniejszą istotkę. Loki zszedł na drugi parapet poniżej, ale próbując wrócić ześlizgnął się… Do dziś są ślady pazurków na parapecie…. Znalazłam go chwilę po tym, jeszcze żył, poznał mnie. Umarł w domu, w moich ramionach, a ja łudziłam się że tylko stracił przytomność i usilnie próbowałam dodzwonić się do jakiegokolwiek weterynarza. W końcu dotarliśmy do gabinetu, ale prawda jest taka, że Loki spadł tak niefortunnie, że nie był do odratowania… Miał dopiero 3 latka, ale był niezwykle towarzyski, absorbujący i kontaktowy, że pomimo jeszcze trzech innych kotów dom stał się pusty. Straciłam całą radość i sens… Loki zastąpił innego cudownego kota, Diabloczka (7 lat)… W grudniu umarł 14 letni staruszek Whiski, łatwiej było przejść żałobę… W przypadku Lokiego i Diablo mam wrażenie, że los drwi ze mnie zabierając mi tak nagle i brutalnie tych, których tak bardzo kocham…

  • Avatar
    Andrzej pisze:

    Niestety,12 mają też odeszła od nas kochana roczna koteczka,w zasadzie uśpiliśmy ją bo miała zaawansowany FeLV:-( nie chcieliśmy by się męczyła ,choć i tak było z nią coraz gorzej … Już się nie męczy biedactwo 🙁

    • Avatar

      Ryczę już tak długo, że na oczy nie widzę są tak opuchnięte. Dziś odszedł nasz przyjaciel kot Maciej, moj synek koci, mój ukochany kot. Tęskni strasznie też mój mąż i dziecko. Pocieszamy się nawzajem, wiemy, że kot miał raka i już nic nie mogliśmy mu pomóc. W teorii wiemy wszystko, ale w praktyce nie można się na to przygotować. Każde wczasy, ferie , wakacje zawsze my i nasz kot, zawsze razem. Spal przy mnie na poduszce. Tak bardzo za nim tęsknię. Kocham mojego kota.

  • Avatar
    Agnieszka pisze:

    26 kwietnia pożegnałam swoją kotkę Micie.Bardzo chorowała, miała raka płuc. Walczyłam do końca sterydy, leki ,ale przegrałam. Dzień wcześniej wieczorem zaczeła się dusić kiedy chciałam podać jej zastrzyk. To był ten moment kiedy podjęłam decyzje, że muszę pozwolić jej odejść by już nie cierpiała.W sierpniu miałaby 15 lat. Przeżyła z nami tyle pięknych i trudnych chwil.Tak bardzo ją kocham i nie mogę z tym się pogodzić. Brakuje mi jej na każdym kroku zwłaszcza rano przed pojsciem do pracy i po powrocie,bo nikt cię nie wita. Tak bardzo walczyłam o nią,ale los chciał inaczej.Umarła w spokoju w moich ramionach a ja ją odprowadziłam do kociego raju spiwająć jej. Odpoczywaj moja kochana Miciu.

    • Avatar
      Małgosia pisze:

      Dziś odszedł mój najdroższy Emil, kotek 2 i pół roku. Był moim szczęściem, radością, wiernym przyjacielem. Jego serduszko było chore co doprowadziło do obrzęku płuc, zalało je i nie dało się już go uratować. Moje serce pęka z bólu, tak jak jego braciszka, z którym żył od urodzenia. Byli najlepszymi przyjaciółmi, zawsze razem. Szuka go teraz i tęskni…Tak bardzo za nim płacze, ja i on…Czy ten ból kiedyś się skończy? Może tak, ale tęsknota i wspomnienia pozostaną. Cieszmy się każdym dniem spędzonym z Naszymi przyjaciółmi, bo nigdy nie wiemy kiedy będzie on ostatni. Łącze się w bólu z Wami cierpiącymi po stracie swoich pupili.

    • Avatar

      Też mnie to spotkało. 1 czerwca w dzień dziecka odeszło moje kocie dziecko. Kiciuś miał 14 lat i musiałam go uśpić, bo miał raka wątroby. Już bardzo się męczył i musiałam podjąć tą trudną decyzję. Serce mi się rozdarło na pół. Nie mogę się z tym pogodzić . Nie wiem jak mam żyć dalej. Bardzo mi go brakuje. Płaczę cały czas. Nie wiem czy ten ból kiedykolwiek minie.

  • Avatar

    A my dzisiaj musieliśmy uśpić naszego niespełna rocznego kocurka. Byl najpiękniejszym kotkiem na świecie. Prawdopodobnie miał zator. Ale chorował już od listopada. Koci katar, zapalenie płuc. Płacze cały dzień. Pokochalam go od pierwszego wejrzenia. Tak tęsknię bardzo… 😭

  • Avatar

    Dzisiaj straciłam moją przyjaciółkę tak była to kotka o imieniu Kaja.. nie potrafię sobie poradzić z bólem, z pustka jaka po sobie zostawila, nie wyobrażam sobie że rano jej nie zobaczę,nie przytule.. proszę pomóżcie mi przejść przez to bo nie mam pojęcia jak sobie z tym wszystkim poradzić

    • Avatar

      Natalio też szukałam pomocy. Ja piszę na forum sklepu. Bardzo tam sobie pomagamy. Rok temu straciłam dwa koteczki w krótkim czasie. Do tej pory się nie pozbierałam.

  • Avatar

    Kilka dni temu straciłam ukochaną przyjaciółkę. Była porzuconym bezdomnym kociakiem, jako 12-latka wraz z tatą przyniosłam ją do domu pod kurtką. Przez prawie 17 lat była wiernym kompanem, nie odstępowała nas na krok. Była ozdobą domu, dobrą duszą, przyjacielskim stworzeniem, a jej mądre oczy wyrażały miłość i wdzięczność. Nie była humorzasta, gdy mnie widziała, przybiegała z radością i cichutkim dzwonieniem dzwoneczka przy obroży. Odeszła nagle, upadła niespełna 10 minut po tym jak zjadła śniadanie, jej serduszko nagle stanęło. Nie wiem dlaczego i nie mogę sobie wybaczyć, że nie byłam w stanie jej pomóc:( Głaskałam ją kiedy wzięła ostatni oddech i cichutko odeszła. Jestem wdzięczna, że byłam przy niej do samego końca, ale wspomnienie jej nieruchomych zielonych oczu przeszywa bólem. Mam w domu mnóstwo gadżetów z kotami, kubki, ściereczki, podstawki, poduszki – wystarczy zerknąć i można oszaleć z tęsknoty. Wiem, że czas leczy rany i że z czasem będzie lepiej, że pozostanie wdzięczność i dobre wspomnienia, ale póki co jest bardzo ciężko. Łączę się z Wami w bólu:(

    • Avatar

      Wiem co przeżywasz ,ja 3 dni temu straciłam mojego przyjaciela kotkę kuleczke ,była ze mną 8 lat przygarnieta z ulicy ,była moim słońcem, które nagle zgasło ,bo jakiś szaleniec potrącił ją samochodem,Pozostał straszny ból ,pustka i rozpacz. Nie radzę sobie z tym bólem ,codziennie coraz bardziej mi jej brakuje.

      • Avatar
        Martyna pisze:

        Ja też ale 16 maja dzień przed moimi urodzinami straciłam kotkę, którą przygarnęłam z ulicy, była z nami 5 lat. Potrącił ją samochód. Znalazłam ją nieżywą w moje urodziny. Ból jest straszny, ciagle płacze. Nie mogę się pogodzić. Tak mocno ją kochałam, wszystko mi o niej przypomina. Nie wiem kiedy się ogarnę. Tęsknota przeogromna…

        • Avatar

          Ja również znalazłam moją ukochaną kotkę w moje urodziny. Już zawsze ten dzień będzie mi się z nią kojarzył 🙁 tak bardzo ją kocham i tęsknię 🙁

    • Avatar

      Moja Zuziunia miała 17 lat i 7 miesięcy. Była chora na kardiomiopatie leczyłam ja ale zatory ja wykończyły. Tosia umarła nagle mimo pomocy kroplówek leków zastrzyków. Też na serduszko. Miała niecałe 13 lat. Jest mu bardzo źle a minął rok od śmierci Zuzi a 10 miesięcy od śmierci Tosi. Też szukałam pomocy aby się wyżalić wygadać. Czas leczy rany ale one też bola. Myślę że my już do końca życia będziemy płakać i tęsknić za naszymi skarbami. Ja piszę na forum sklepu Hunter. Tam odnalazłam wsparcie pomoc i zrozumienie. Sama też staram się pomagać dobrym słowem. Cieszę się że jest tyle ludzi co kocha zwierzaczki.

  • Avatar

    Wyszła i nie wróciła 😔byłyśmy ze sobą prawie 9 lat… mieszkaliśmy w różnicy krajach i nigdy nie uciekła . Nie wiem gdzie jest teraz co się z Nią dzieje to już 5 tydz. Dzwoniłam wszędzie ogłoszenia na słupach i w necie i nic kamień w wodę ! Tak bardzo za nią tęsknie w nocy wstaje i szukam jej na fotelu bo chce pogłaskać a Jej niema 😭

  • Avatar

    Nasza rodzina straciła kocią Przyjaciółkę, która była z nami 14lat… była częścią naszej rodziny odkąd skończyła 2miesiace. Wszyscy czujemy, jakby ktoś powyrywał nam serca…nie zmarła nagle.od pół roku chorowała na złośliwego raka. Pół roku temu była operowana, po operacji okazało się że guz był złośliwy…to strasznie niesprawiedliwe że cierpi ktoś kogo tak kochamy…na szczęście zdążyłam powiedzieć jej, że jest najukochańszym kotem na świecie i że bardzo ją kocham. W ubiegłą sobotę musiała zostać poddana eutanazji…serce boli mnie na samą myśl że tak cierpiała….że odeszła na takie cholerstwo…gdybym tylko mogła wzięłabym część jej bólu 😥😥🥺🥺🥺🥺przed oczami ciągle mam jej słodki pyszczek….😥😥🥺

  • Avatar

    Wczoraj musiałam uspać moja kotkę, miała zaledwie 1,5 roku. Diagnoza -FIP… To się stało tak nagle.. Nie potrafię sobie poradzić z jej śmiercią. Pustka którą nie da się niczym zastapic.
    Czy kiedyś pojawi się lek na tak okrutna chorobę. Najgorsze że nie mogłam jej pomóc, chociaż robiłam wszystko co w mojej siły. Teraz już tylko mogę odwiedzać ja na cmentarzu 🙁
    Czy ktoś miał taki sam przypadek? Zakaźne zapalenie otrzewnej

    • Avatar

      nasz pupilek zmarł dziś rano zrobił kupkę w kuwecie zrobił kilka kroków położył się na podłodze zacząłł ciężko oddychać i kaszleć zadzwoniły do mnie dzieci ale kotek PUSIU JUŻ NIE ŻYŁ .

      Ciężko to przechodzi cała rodzina. zaledwie e 1.5 roku życia .

  • Avatar

    Ja tez dwa dni temu straciłam swoją kotkę. Nie miała nawet roczku. Tak bardzo ja kochałam i ona mnie. Nieustannie się przytulała, leżała na kolanach, spała ze mną. Dom bez niej jest pusty smutny i przygnębiający. Odkąd pojawiła się w moim życiu dawała mi najwiecej szczęścia, a tak szybko mi ją odebrano. Nie umiem bez niej szczęśliwie żyć ani się pozbierać. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas..

    • Avatar

      Cześć przeczytałam Twój komentarz,i trochę mi lżej, że są osoby takie jak ja czy Ty.Ja wczoraj straciłam swoją kotkę Miarę, była z nami tylko s może i aż 3 lata…nie umiem poradzić sobie z tym, proszę powiedz czy czas goi rany?czy u Ciebie już lepiej? 😢😢😢😢

      • Avatar

        Wczoraj odszedł mój ukochany kotek. Miał tylko roczek. Był całym moim życiem. Jestem bezdzietna. Miluś wyleczył mnie z depresji. Odkąd pojawił się w moim życiu wszystko nabrało sensu. Nie chciałam żeby był zamknięty w domu. Mamy dużą posesję. Uwielbiał biegać po trawie, łapać motyle. Na dworze był szczęśliwy. Niestety wyszedł na drogę i potrącił go samochód. Znalazłam go w rowie że zmiażdżoną główką. Jest mi tak ciężko jakbym straciła dziecko. Boję się że wpadnę w załamanie nerwowe. Już raz to przeżyłam z powodu bezdzietności. Gdybym mogla cofnąć czas…. Już nigdy go nie zobaczę nie przytulę nie usłyszę jego mruczenia. Żegnaj mój malutki. Przepraszam że cię nie dopilnowałam. Chciałam żebyś był szczęśliwy. Na zawsze zostaniesz w moim sercu.

        • Avatar

          U mnie podobnie 🙁 Moja kocia miała tylko rok, była szczepiona odkąd ja znalazłam, ale lekarz nie zrobił jej testów i 2 tygodnie temu nagle całkiem inny kot – bez energii bez apetytu, apatyczna, także od razu do weterynarza i okazało się, że wirus białaczki i silna anemia, walczyłyśmy tydzień, zastrzyki, leki, tlen, wydawało się ze w końcu znalazłam odpowiedniego weterynarza, ktory będzie wiedział jak jej pomoc, ale niestety nie dała rady już oddychać bez tlenu i przestała oddychać na dobre 🙁 wywróciła mi całe życie do góry nogami, a teraz zostałam bez niej, w domu pusto, nikt nie czeka, nie mruczy na powitanie, nie chodzi za mną i nie towarzyszy we wszystkim. Bardzo mi jej brakuje.

        • Avatar
          Agnieszka pisze:

          Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej. Może zaopiekujesz się następnym kotkiem i dasz mu to czego nie zdążyłaś dać Milusiowi. Długie, bezpieczne życie. Proszę, nie wypuszczaj już kotków z domu. Ja też popełniłam ten błąd i ciągle analizuję to co się stało, w którym momencie mogłam jeszcze odwrócić bieg wydarzeń. Obiecałam sobie, że już nigdy nie wypuszczę kota. Chyba, że zbudujemy taką bezpieczną osiatkowaną altankę dla kotów w ogrodzie. Pozdrawiam.

        • Avatar

          Moja kotka mojra odeszła w wieku 9 miesięcy bo miała guza w brzuchu którego nie dało się usunąć lekarze dali jej leki które miały jej pomóc ale nie działały i po 3 dniach zadzwonili do mnie i powiedzieli rze trzeba ją uśpić uśpili ją 05,03,24 do tego czasu nie mogę się z tym pogodzić i tęsknie za nią tak chcę ją znowu przytulić pogłaskać 😭😭

        • Avatar

          Dzień przez moim przyjazdem z wakacji nasza Sia została przejechana przy drodze 2 domy od nas :(( Nie spodziewałam się ale ból jest taki okropny, zal i sumienie męczy ze nie wróciło się tydzień wcześniej :((Nie potrafię patrzeć w tym kierunku gdzie leżała a od jutra codziennie tą trasą do pracy :((. Miała tylko rok ale bardzo mi jej brakuje. Ile u was trwało pozbieranie się po takiej tragedi ( gdy zobaczyliście swojego kotka na ulicy)??? Jeszcze jak pomyślę że cierpiała 🙁

          • Avatar

            Ja też straciłam swoje ukochane koteczki rok temu. I to dwie w krótkim czasie. Jedna Zuzia chorowała już że starości a druga Tosia umarła równe dwa miesiące po Zuzi nagle. Dostałam szoku i do tej pory nie umiem się z tym pogodzić.

    • Avatar
      Hubert pisze:

      Mi 2dni temu przejchano kota miał 2 miesiące do urodzin tak go kochałem dostał prezenty obrażę z której się tak cieszył ale pewnego dnia chciał poznać bardziej świata całował mnie czasami bil ale kochałem go i nie mg sobie teraz poradzić

  • Avatar

    Tak długo szukałem artykułu na ten temat, wiec bardzo dziękuje Wam za podjęcie tego tematu. Ostatnio przeżywałem trudne chwile, a dzięki temu tekstowi jest choć trochę lepiej. Dziękuje

    • Avatar
      Katarzyna pisze:

      Ja też miesiąc temu straciłam mojego kotka miał 5 miesięcy umarł na moich oczach jest to nie do opisania nie mogę się pozbierać i tęsknię za nim .

      • Avatar

        I ja dołączam do grona zapłakanych właścicieli, figusia znalazlam w środę kilka metrów od domu 😭 płaczę już trzeci dzień i mam wrażenie że z każdym dniem jest coraz gorzej, ale cóż jeżeli dajemy im żyć swobodnie to musimy się z tym pogodzić, 😢

        • Avatar

          6 lutego zmarła moja prawie 5 letnia kotka od około dwóch miesięcy była osowiała i zaczęła chudnąć,okazało się że to ostra niewydolność nerek spowodowana trutką na myszy która najprawdopodobniej zjadła.Dostawała codziennie kroplówki i leki , z początku były efekty. Biegała po dworze ,zaczęła jeść na weterynarii powiedzieli że wszystko będzie dobrze. Po moim powrocie z wyjazdu (5 luty) bardzo jej się pogorszyło nie jadła nie piła tylko leżała na podłodze , wieczorem 6 zaczęła ciężko oddychać i wydawać jęki , na innej weterynarii po przedstawieniu powiedziano mi że ma bardzo rozwinięty nowotwór płuc ,poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy .Nic już nie dało się zrobić a weterynarz nie zaproponował uśpienia…Cini po jeszcze godzinie bólu po prostu zasnęła. Mam wyrzuty sumienia ponieważ miałam dla niej mało czasu. byłam dla niej chamska i nie umiałam odwzajemnić jej miłości która mnie darzyła.
          Minęły już prawie 2 miesiące ale ja dalej nie umiem się z tym pogodzić.😥Cały czas rozpamiętuje chwilę z nią,a patrzenie na jej zdjęcia sprawiają mi ból

          • Avatar
            Paweł Cichecki pisze:

            Dużo osób odnalazło ulgę, obdarzając miłością kolejnego zwierzaka. Opierając się na wyciągniętych wnioskach można stworzyć dom, w którym nowy pupil będzie najszczęśliwszy pod słońcem. Zrozumienie błędów to bardzo ważny krok w kierunku ich poprawy, która jest lepsza od wyrzutów w swoim kierunku.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.