Śmierć zwierząt domowych zawsze jest dużym ciosem dla opiekunów. Zwłaszcza, jeśli dotyczy ukochanego psa lub kota, ponieważ te czworonogi długo są naszymi oddanymi towarzyszami. Jak poradzić sobie ze śmiercią psa, który traktowany jest jak pełnoprawny członek rodziny? Znajdziesz u nas kilka cennych porad, które pomogą Ci pogodzić się z jego odejściem.
- 1. Śmierć psa. Nasz mały koniec świata – niewyobrażalny ból po stracie
- 2. Objawy zbliżającej się śmierci u psa
- 3. Jak przygotować się na śmierć ukochanego pupila?
- 4. Okoliczności śmierci psa – Twoja obecność ma znaczenie
- 5. Jak poradzić sobie ze śmiercią psa przez kolejne dni i tygodnie?
- 6. Rozpacz po stracie psa a pomoc psychologa
- 7. Śmierć psa jako mały koniec świata – podsumowanie
Śmierć psa. Nasz mały koniec świata – niewyobrażalny ból po stracie
Kiedy pies umiera, nic nie jest już takie samo. Zwierzak ten potrafi stworzyć silną więź ze swoim opiekunem. Człowiek bardzo przyzwyczaja się do jego obecności. Osobniki, które cechują się największą lojalnością i emocjonalną inteligencją, przez większość opiekunów traktowane są jak najlepsi przyjaciele.
Pies nigdy nas nie ocenia, nie potrafi być długo obrażony, a naszą obecność ceni sobie ponad wszystko. Jego wierność i bezwarunkowa miłość jest fantastyczna. Co zatem zrobić wtedy, gdy nagle w jej miejsce pojawia się pustka po psim przyjacielu. Czy na taką stratę można się przygotować?
Objawy zbliżającej się śmierci u psa
Pies tuż przed śmiercią często wysyła subtelne sygnały, które mogą nam umknąć. Po czym poznać, że przygoda Twojego czworonożnego przyjaciela na tym świecie właśnie dobiegła końca? Podpowiadamy.
Spojrzenie mówi wiele…
Mądre oczy Twojego psa, zawsze pełne miłości i oddania, w chwili śmierci nabierają głębszego wyrazu. Wydaje się, jakby pupil jednym spojrzeniem chciał przekazać Ci całą mądrość i doświadczenie zgromadzone przez lata. Ten drobny gest jest jak ciche pożegnanie, pełne wdzięczności za wspólnie spędzone chwile.
Zachowanie psa przed śmiercią – zmienne nastroje
Zachowanie psa przed śmiercią może się zmieniać. Jedne zwierzęta stają się bardziej wycofane, szukają spokojnych miejsc w domu, gdzie mogą odpocząć. Inne przeciwnie – pragną nieustannej bliskości swoich opiekunów.
W dniu przed śmiercią psy wydają się nadzwyczaj spokojne, pogodzone z nadchodzącym końcem, lub wręcz przeciwnie – są bardzo zdenerwowane, jakby przeczuwały zbliżającą się zmianę. Pupil otoczony troską i miłością, czuje się bezpiecznie do ostatniego momentu. Dzięki temu może odejść w spokoju.
Ostatnie tchnienie
Moment śmierci często przypomina zapadnięcie w głęboki sen. Oddech staje się płytszy, a ruchy wolniejsze. Czasem towarzyszy temu głębokie westchnienie. Małe serduszko przestało bić, a mądre oczy zamykają się po raz ostatni.
Jak przygotować się na śmierć ukochanego pupila?
Pogodzenie się ze śmiercią swojego psa to bardzo trudne zadanie. Ból po stracie ukochanego przyjaciela jest nie do opisania. Proces zaakceptowania jego odejścia może być długi i bolesny, ale jest niezbędny, aby lepiej poradzić sobie z nadchodzącym końcem. Poniżej dowiesz się, o czym warto pamiętać.
Co robić chwile przed stratą naszego ukochanego pupila? Praktyczne porady
Aby lepiej przygotować się na nadchodzącą stratę, możemy podjąć kilka kroków:
- Spędzać jak najwięcej czasu z naszym pupilem – może to oznaczać robienie rzeczy, które nasz pies zawsze lubił – długie spacery, wspólne drzemki, czy po prostu siedzenie razem w ciszy. Te chwile staną się bezcennymi wspomnieniami w przyszłości.
- Rozmawiać z bliskimi o naszych uczuciach i obawach – dzielenie się emocjami może pomóc w procesie akceptacji i przygotowania się na stratę. Nie bójmy się szukać wsparcia u rodziny, przyjaciół lub w grupach wsparcia dla właścicieli zwierząt.
- Rozważyć konsultację z lekarzem weterynarii na temat opcji opieki paliatywnej lub eutanazji – choć to trudny temat, ważne jest, aby być przygotowanym na różne scenariusze i zapewnić naszemu psu jak najlepszą opiekę do końca.
- Przemyśleć kwestie pochówku – wcześniejsze podjęcie tych decyzji pomoże uniknąć dodatkowego stresu w momencie straty.
- Stworzyć album ze zdjęciami lub pamiętnik poświęcony naszemu psu – takie zajęcie może być dla nas dobrą formą terapii, pomaga docenić wspólnie spędzony czas i przygotować się na pożegnanie.
- Rozważyć, jak chcemy upamiętnić naszego pupila – może to być zasadzenie drzewa, stworzenie małego ołtarzyka w domu lub przekazanie darowizny na rzecz schroniska dla zwierząt w jego imieniu.
W procesie przygotowywania się na odejście pupila, ważne jest, aby dokładnie zastanowić się nad tym, jak będziemy radzić sobie z codziennością po jego śmierci. Może to oznaczać stopniowe zmiany w naszej rutynie, np. krótsze spacery. Jednocześnie, musimy pamiętać o tym, by nie izolować się całkowicie i utrzymywać kontakt z innymi ludźmi i zwierzętami.
Okoliczności śmierci psa – Twoja obecność ma znaczenie
Żal po stracie czworonożnego przyjaciela jest bardzo duży. By lepiej przygotować się na trudne chwile, warto poznać przyczyny śmierci psa. Dowiedz się, jak Twoje wsparcie może pomóc mu w ostatniej podróży.
Starość psa
Pierwszym krokiem, który pozwoli się oswoić ze stratą psa, jest świadomość tego, że śmierć naszego czworonożnego przyjaciela jest nieunikniona. Decydując się na jego zakup trzeba pamiętać o tym, że nie będzie on nam towarzyszył do końca dni i wieloletnia przyjaźń każe sobie płacić najwyższą cenę — rozstanie. Nie da się uniknąć tej bolesnej straty i być może dlatego też więź z psem jest tak szczególna.
W zależności od rasy psy zazwyczaj żyją kilkanaście lat i trzeba ten okres potraktować jako piękny czas, który został nam podarowany. Niestety, kiedy pupil zaczyna się starzeć, to znak, że jego śmierć zbliża się wielkimi krokami, i trzeba się na nią przygotować. To szczególnie ważne ze względu na psiego przyjaciela, który wbrew pozorom jest bardzo świadomy zarówno swojego stanu zdrowia, jak i tego, że zbliżają się jego ostatnie dni. Wtedy potrzebuje swojego opiekuna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i nasza w tym rola, aby czuwać przy nim do ostatniej chwili.
Nieszczęśliwy wypadek
Śmierć psa zawsze jest trudnym doświadczeniem bez względu na jej okoliczności. Dobrze jeśli mamy czas się na nią przygotować i oswoić z myślą, że wkrótce zabraknie ważnego członka rodziny. Jeśli strata ukochanego psa następuje nagle, w wyniku nieszczęśliwego wypadku, szok może być jeszcze większy. Pamiętajmy, że pomimo bólu, z czasem znajdziemy siłę, by celebrować piękne wspomnienia, które dzieliliśmy z naszym wiernym przyjacielem – powinniśmy skupić się na uczuciu wdzięczności za wspólnie spędzony czas, może pomóc w procesie gojenia ran i stopniowym odnajdywaniu spokoju.
Choroba pupila
Choroba może sprawić, że nasz ukochany zwierzak traci radość życia, a my jako opiekunowie musimy dostarczyć mu, jak najwięcej radości w ciągu jego ostatnich dni. Obserwuj uważnie swojego psa – czy nadal cieszy go jedzenie i spacery, czy może jego cierpienie przeważa nad momentami radości? Konsultacja z lekarzem weterynarii może pomóc w ocenie stanu zdrowia i poprawie komfortu życia pupila. Niezależnie od decyzji, jaką podejmiesz, pamiętaj, że Twoja obecność i miłość są dla twojego psa najważniejsze. Dotyk, głos i bliskość mogą przynieść mu ukojenie nawet w najtrudniejszych chwilach choroby. Jeśli to możliwe, bądź przy nim podczas zabiegu uśpienia. Jeżeli jednak emocje na to nie pozwalają, pozostań ze swoim przyjacielem tak długo, jak potrafisz.
Jak poradzić sobie ze śmiercią psa przez kolejne dni i tygodnie?
Pierwszy miesiąc po śmierci pupila może być szczególnie trudny, gdy początkowy szok mija i strata staje się bardziej rzeczywista. Dom bez psa jest pusty, brakuje dźwięku pazurków na podłodze i widoku pyszczka witającego nas przy drzwiach. Pogodzenie się ze śmiercią ukochanego zwierzaka to proces, który wymaga czasu. Jak godnie przejść przez okres żałoby?
Daj sobie czas na żałobę po stracie zwierzaka
Żałoba po psie, który długie lata był najlepszym przyjacielem, jest normalnym i bardzo potrzebnym zjawiskiem. Należy dać sobie przyzwolenie na tęsknotę, płacz i żal, wspominać najszczęśliwsze chwile oraz przechowywać je w pamięci jak najdłużej. Smutek po stracie jest nie do opisania, ale pamiętaj, że „czas leczy rany” – z czasem będzie tylko lepiej.
Wsparcie bliskich to podstawa
Śmierć psa to ciężkie przeżycie dla wszystkich domowników. Warto wspierać się wzajemnie w tym trudnym czasie. Ból po stracie, w gronie zaufanych osób, jest znacznie łatwiejszy do zniesienia. Porozmawiaj z bliskimi o swoich uczuciach, podziel się ulubionymi zdjęciami oraz zabawnymi historiami z życia Twojego psiego przyjaciela. W ten sposób uwolnisz wiele emocji i będzie Ci łatwiej poradzić sobie ze stratą.
Czy drugi pies pomoże zagłuszyć ból po stracie pierwszego?
Po śmierci ukochanego pupila dom jest pusty, a my z czasem ponownie chcemy go wypełnić tupotem psich łap. Niektóre osoby są gotowe na przyjęcie nowego psa już po kilku miesiącach. Czy to dobry pomysł na poradzenie sobie z utratą pierwszego zwierzaka? Tak, jeśli tylko faktycznie czujemy się na to gotowi.
Adopcja innego psa może pomóc wypełnić pustkę po stracie, ale pamiętaj, że każde zwierzę jest wyjątkowe. Kolejny pies nigdy nie zastąpi Ci pierwszego. Nie doszukuj się w nim podobieństw. Każde zwierzę zasługuje na „czystą kartę”, jeśli chodzi o Twoją miłość i budowanie silnych więzi. Pod żadnym pozorem nie może być traktowane jako zastępstwo.
Rozpacz po stracie psa a pomoc psychologa
Przygotowanie się na śmierć pupila to proces, który wymaga czasu i cierpliwości wobec samego siebie. Nie ma jednej właściwej drogi na przejście przez ten trudny czas. Jeśli trudno pogodzić Ci się ze stratą swojego psiego przyjaciela – nie zwlekaj, daj sobie pomóc. Poniżej dowiesz się, co warto zrobić i gdzie należy się udać.
Trauma po śmierci psa? Reaguj natychmiast!
Śmierć psa potrafi być czasem na tyle traumatycznym doświadczeniem, że opiekunowie nie są w stanie sobie z nim poradzić. Niektórzy będą potrzebować profesjonalnej porady w radzeniu sobie z żałobą. Inni mogą znaleźć pocieszenie w rozmowach z innymi właścicielami zwierząt, którzy przeszli przez podobne doświadczenia.
Jeśli doświadczyliście takiej straty lub widzicie, że bliska Wam osoba nie radzi sobie ze śmiercią psiego przyjaciela, warto skonsultować się z psychologiem, który okaże fachową pomoc w trudnej sytuacji.
Śmierć psa jako mały koniec świata – podsumowanie
Przywiązanie do zwierzaka jest czasem bezgraniczne, a rozstanie może wywołać skrajne emocje. Warto przygotować się mentalnie na stratę z dużym wyprzedzeniem. W niniejszym artykule opowiedzieliśmy jak przygotować i poradzić sobie ze śmiercią psa. Mamy nadzieję, że nasz wpis doda Wam otuchy oraz pomoże przetrwać ten trudny okres. Pamiętajmy, że chociaż fizycznie nasz pies odejdzie, to pozostanie w naszych sercach na zawsze. Ból po śmierci z czasem zmaleje, ale miłość i wspomnienia będą trwać wiecznie.
Odeszłaś 11 kwietnia 2023roku. Moja kochana Yokuniu🐕♥️. Choć minęło już tyle czasu nadal łzy lecą. Strasznie tęsknię cały czas za Tobą moja maleńka córeczko. To nie powinno być tak , że odchodzicie szybciej od nas. Za mało czasu spędzacie tu na ziemi z nami. Mam tylko nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś za TM🌈. Wtedy się już nigdy nie zostaniemy 🐶💞
Dzisiaj odeszła nasza Lilka, Lucysia, Lucynka, Lutkek, Pani Miś – jak nazywali ją nasi chłopcy…Była z nami prawie 17 lat… Wspaniały, najmądrzejszy w świecie mały kundelek. Boże jaka ona była inteligentna, jaka mądra! Gdyby Bóg pozwolił być jej człowiekiem byłaby profesorem psycholog
gii i miałaby kolejki pacjentów. Dziękuję Ci moja kochana Lucysiu za serce, cierpliwość i bezgraniczną miłość! Do zobaczenia psim i ludzkim raju maleńka ❤️
To znowu ja, dzisiaj mi się przyśniła moja kochana psinka,zawsze gdy syn wracał do domu ona go tak witała, biegła po schodach tam i z powrotem,tak się cieszyła . Chociaż jest już 2 lata jak jej nie ma,jak ja mi ktoś otruł to dalej płaczę i teraz też
Boga masz w umyśle, nie istnieje. Bez urazy ale ciemnogród w dzisiejszych czasach w to wierzy. Piesek umarł jak inne stworzenie typu świnka która idzie na rzeź żebyś miała schab na obiad dla rodziny. Tą samą krew ich serduszka pompują. Radzę się zastanowić i uruchomić neurony w mózgu pisząc coś o bogu. To średniowiecze powoływać się na coś czego NIE MA. pozdrawiam myślących
Dzisiaj odeszł moj piesek..byla z nami 10 moze wiecej lat..Nie bylo mnie z nią od urodzenia ponieważ piesek był chlopaka mojej mamy..Ale niestety wczoraj 20.10.2024 po godzinie 20:00.. odeszła..Strasznie łzy lęca i serce boli..
Umarła z powodu nowotworu i strasznie za nia tesknie mam nadzieje ze sie spotkam z nią kiedys i mam nadzieje ze biega sobie po tęczowym moście z moim kotkiem..💞
Wczoraj po godzinie przed godz. 19 na Tęczowy Most odszedł Miałek. Mój kochany kotek Bezdomniak, który pojawił się u mnie 22 miesiące temu. Mówią, że zwierzę samo cię znajdzie. Dziwiłam się, jak to możliwe, przecież to ja wybieram. 3 lata temu -28.06.21 odeszła moja ukochana Roxunia. Do tej pory nie do końca się z tym pogodziłam. Rok po jej odejściu, nawet pojechałam zobaczyć nowego pieska, ale… nie dałam rady go wziąć. Miałkuś pojawił się w lecie. Byłam na urlopie, często przebywałam na ogródku. On z sąsiedniego (nieużywanego) przez tydzień mi się przyglądał. Podchodził coraz bliżej, tarł łepkiem o ogrodzenie, miauczał. Nie miałam pojęcia o zwyczajach kotków, znaczeniu terenu pyszczkiem itp. Któregoś dnia wystraszony przez innego kota, wskoczyła na mój ogródek przydomowy. Kiedy zobaczyłam, jaki jest chudy, dałam mu jeść. I tak zostało. Mój biały kochany kotek w łatki – z charakterystycznym 'kółkiem” po prawej stronie. Był porzucony, może uciekł. Potem się okazało, że był wykastrowany. Miałkuś był przemiłym, kochanym kotkiem. Niesłychanie „gadającym” 🙂 Stąd Miałek. Drobny, niespełna 4 kg koteczek. Wydawało się, że był zdrowym, szczęśliwym kociątkiem. Zmieniło się to na wiosnę, problem z apetytem, chowanie się, itp. Okazało się, że ma chore nereczki. Wczoraj przegrał z chorobą. Być może, gdyby od początku był inaczej leczony byłoby inaczej. Niestety trafiliśmy na konowała. Potem było już za późno. Miałkuś nie jadł, jakieś min z min, które nie zaspokajało potrzeb. Bardzo cierpiał. Tak bardzo mi żal, że tak cierpiał. Dziś już nic go nie boli… Spij słodko mój koteczku. Spadłeś mi z nieba MAŁY PROMYCZKU, gdy Cię potrzebowałam, a ja nie mogłam Cię uratować… Tak bardzo żal… Kochane maleństwo. Mam nadzieję, że czułeś moją miłość, w końcu sam mnie wybrałeś…
I znowu kolejna niedziela bez ciebie, mój słodziaku, sarenko brakuje mi ciebie.Chociaz będzie w sierpniu 2 lata jak cię nie ma,ale dalej tęsknię, dlaczego mnie zostawiłaś
Dzisiaj dzień psa,kto go ma to może obchodzić,a kto stracił to tylko wspominać chwile jak był.🐕
Wczoraj o 15tej moja kochana 5-letnia kotka Ella wcześniej zdrowa,radosna i bardzo towarzyska dostała ataku bodajże padaczki,zaczęła przeraźliwie krzyczeć . Podbiegłam do niej ..siedziała na parapecie w swoich odchodach i moczu ..miała takie wystraszone oczy i bardzo była zasliniona..Po chwili jej „wrzask” bardzo się wzmógł i wystąpiła agresja(prawdopodobnie z bólu,strachu i niemocy).Zamknęłam drzwi😭 po chwili odgłosy wskazywały na to ze zaczęła wręcz biegać na oślep po ścianach,jakby walczyła z kimś… okazało się ze okaleczala samą siebie😭😭 Jak odgłosy ucichły i otworzyłam drzwi leżała sztywna w rogu pokoju z rozszarpaną łapką. Nie umiem sobie poradzić,ze nie umiałam jej pomóc. Moja kochana .. mój cień.. moja puputka💔 Przygarnęłam tą kotkę jako dorosła 43 letnia osoba,której w dzieciństwie odbierano moich jedynych futrzanych przyjaciół a to z powodu nadmiernego lnienia lub podobnych bzdurnych powodów…dawano i odbierano siłą. Miałyśmy byc razem, nikt z zewnatrz już nie mógł nas rozłączyć a jednak znów traumatyczne przeżycia odżyły. Czy kiedykolwiek będzie mi dane spokojne życie u boku ukochanego zwierzaka….💔😞 ból rozdziera moją dusze ,wszędzie ją widzę..
Dzisiaj jest dzień kiedy jechałam do lekarza i zadzwonił do mnie weterynarz bo byliśmy dzień prędzej z nim.,pies otruty ja nie wiem do dziś co mi mówił lekarz, tylko myślałam o osie.Codziennie aż do 20 sierpnia jeździliśmy z nią na kroplówki i zatrzaski ale traciła krew i pomału odchodziła,do dzisiaj nie umiem się tym pogodzić komu ona przeszkadzała.Moj słodziak, sarenka tak na nią mówili.. Będę zawsze o niej pamiętać
Przepraszam za moje niewyraźnie pismo ale
Oczy mam zalane łzami jak to pisałam .
Dziś mija miesiąc, odkąd nie ma Miałkunia 🙁 Myślę o nim co dzień, tak bardzo mi go żal (że tak cierpiał i że go już nie ma ze mną)i tak bardzo mi go brak 🙁 Opiekowałam się nim przez chwilkę, wierzę, że teraz ON się mną opiekuje (razem z moją Roxunią). Po jego odejściu na Tęczowy Most, przypomniałam sobie o książce o kocie, którą czytałam jakiś czas temu. Nie pamiętałam dokładnie tytułu. Pierwsze podejście zrobiłam do niej w 2019 r., chyba wtedy jej nie przeczytałam. Wypożyczyłam ją sobie w ubiegłym roku ponownie. Bardzo mi się podobała. Nietuzinkowa powieść, wnosząca wiele spokoju. Wiedziałam, że kiedyś do niej wrócę. Przypomniałam sobie o niej i zaczęłam szukać. Znalazłam. Tym razem sobie ją kupiłam. Nosi tytuł „Kot, który spadł z nieba” a na okładce jest…. mój Miałkuś…
Niemal dokładnie 4 dni temu, w czwartek 16 maja tego roku odeszła moja piękna , niepowtarzalna sunia Malutka . Ona mnie zmieniła. Musiałam ją uśpić, bo bardzo cierpiała. Od kilkunastu dni nie spała, tylko czuwała ciężko oddychając. Ale i tak mam poczucie , że ją zdradziłam. Nie chcę płakać, aby ona się nie smuciła i mogła pójść bawić się. Ale nie mogę przestać płakać. Kocham Cię Malutka. Baw się i bądź radosna. Tylko pamiętaj o mnie i czekaj na mnie. Tylko nadzieja, że niedługo Cię znowu zobaczę zdrową i radosną, trzyma mnie przy życiu. Moja najmilsza, najukochańsza, zawsze mi ufająca, piękna i kochająca bezgranicznie kocham Cię nieopisanie, niewypowiedzianie, bez końca. Czekaj na mnie…
To się stało ok. 18.15.
20 sierpnia 1922r ten dzień zapamiętam do końca życia, wtedy z rana pomału odchodziłas na moich oczach ,brak ci było powietrza to było okropne.Kochany piesku,mój słodziaku sarenko mogłaś żyć, dlaczego ktoś cię otruł ,teraz zostały zdjęcia, wspomnienia jak się bawiłaś, gdzie chodziłaś.Spij spokojnie
pomyłka bo płakałam 2022r
Mój kochany Filipek 17 lat pod ponad roku temu zaatakowała go ta straszna choroba demencja psia . Najpierw pomału odzierała go z pamięci , rozpoznawania aż do momentu kiedy w dzień spał a nocy płakał bo bym w takim stresie okropnym leki przestały już działać . Nie wspomnę ile nocy nie przespanych bo nosiłam go na rękach kołysałam żeby dać mu 100 % komfortu ale ostatnie dni były dla niego wykańczające. Jedyna decyzja pomóc mu odejść . Mój kochany piesio synek odszedł w moich ramionach 22.08.2024 . Jest z nami w domku . Nie mogłam widzieć tego inaczej i prochy jego tego malutkiego ciałka są w domu ze mną . Ból jest przeokropny . Pomimo że kazali mi się przygotować że nadejdzie to najgorsze że stan się bardzo pogorszy i tak się stało .i musiałam ulżyć mu w cierpieniu . Ale co innego jak piesek sam zasypia a co innego jak mu pomagasz i się później obwiniasz .
Moje serce. Mój największy skarb odszedł wczoraj. Był z moją rodziną 19 lat Wczoraj podjelam decyzję o eutanazji i wcale nie czuję, że mu pomogłam wprost przeciwnie czuje się okropnie może za pochopna decyzja może można było więcej? Niestety te pytania zostaną bez odpowiedzi serce rozrywa ból i ta okropna cisza w domu. Rex piesku gdybyś mógł powrócić ponownie oddala bym wszystko
witaj Bogusiu ja rowniez 30.06 podjelem decyzje o eutanazji mojego kochanego louisa mial 15 lat i 11 miesiecy jestem zrozpaczony moze tez pochopna decyzja juz 4 dni tylko placze i nic nie jem chyba nie dam rady tak dalej zyc……..
Dzisiaj odeszła moja Kochana Cendulka miała 14 lat 2 tygodnie temu miała operacje ale guz okazal się zły była z nami 12 lat bo jak miała 2 latka pierwszy właściciel przywiózł ja do strzyżenie do mojego salonu i jej nie odebrał bo miała poważna wadę oka pokochaliśmy ja odrazu moja córka miała w tym czasie bulimi i depresję w wieku 15 lat i ten mały opuszczony przez pierwszych właściciela Skarbek uratował swoją miłością i oddaniem moja córkę kochaliśmy ja i pielęgnowaliśmy przeszła dużo zabiegów i operacji ale była wojowniczka walczyła do końca mam nadzieję że oszczędziliśmy jej więcej cierpień odeszła u lekarza na naszych rękach bardzo nam ciężko 😥kochamy ciebie Candy ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Cześć ! Moj Bruno ( 50% husky syberian 50% Alaskan Malamute) miał 13 lat odeszedł 20 mają 2024 . Było widać oznaki starości jak niedowład tylnych nóg, stawy, jak spał moczył się, więcej spał niż chodził na spacery ,czasami biegał ale czasami , miał problemy sercowe jak to u psa seniora , był guchy ,było też widać jaskrę na oczach, jak go głaskałem to miał jakieś brodawki na skórze, to normalne u seniora . Ja wiem ze psy krócej żyją owszem a już średnie jak mój Bruno czy duże jak kaukazki . Myślałem że jeszcze rok czasu pożyje a tu zawal serca . Miał wizytę umówiona 13:30 nie dożył po za tym weterynarz powiedział że by się męczył bo można życie wydłużyć psu gwarcji nie ma na to że będzie żył długo bo to tak samo jak człowiek ktory ma raka i też nie widomo ile będzie żył. Czwartek Bruno biegał wszystko było dobrze . W niedzielę zobaczył zazdrośnik królika Stefana bo go wypuściliśmy żeby pobiegał. Bruno go zobaczył na podwórku. No to królika zchowalismy Bruna wypuściliśmy przebiegł 300 m i Bruno padł miał szybko wizytę na 2 dzień 13:30 Bruno zmarł przed 12 na zawal serca . Też Bruno rok temu miał operacje był wykastrowany , następny 2 temu miał operacje odbytu i 3 temu miał operacje wycięcia guzów. Też operacje mogły osłabić seniora . Bo już ciężko było go wybudzić rok temu ale musiał ja mieć bo by się zatykał robiąc kupę. Ciężko mi się pogodzić i mamie ja na jakiś tabletkach . Byłem u weterynarza bo nie moglem spać i musiał mi wszystko powtórzyć dlaczego tak się dzieje. 75% psy umierają na zawał ,udar lub nowotwory . Szczególnie rasowe jak husky syberian, Alaskan malamut ,owczarek niemiecki itp. Itt tylko człowiek zaś ciężko się pogodzić że śmiercią pupila . Bruno został pochowany na cmetarzu psim zwierzęcym. Skontaktowałem się z panem który kupiłem psa i powiedział mi że jego rodzeństwo najmniej żyło i jego matka tak że ojciec 14 i trochę lat potem Bruno 13 lat i tydzień. Na niektóre zeczy nie mamy wpływu jak zawal udar czy nowotwory no i starość. My też wieczni niejestesmy tylko zwierzeta wszystkie kochane a szczególnie psy ,koty ,króliki, za krótko żyją to jest niesprawiedliwe 🙁 Pozdrawiam wszystkie futerkowe przyjaciele ludzie dbajcie o nie 🙁
Tak to jest bardzo cieszkie przezycie po stracie ukochanego psa ja bardzo wsxystkim wspolczuje i wiem co przechodzicie i jak cierpicie to jest poprostu straszne jeden koszmar moja suczka Zaara odeszla 25 dnie temu a dzisiaj ma urodzinki skonczyla by 15 lat.wienc dla wszystkich trzymajcie sie pozdrawiam cieplutko i wysylam pozdrowienia do Dieba dala wszystkich zwierzencych Duszyczek🐈🐶🌺🌈
W poniedziałek po19:00 pożegnałam swoją ukochana Sonię Bernadynke przyjechał lekarz weterynarz i zakończyła swój żywot była że mną 11 lat traktowana jak dziecko najlepiej jak umiałam zwracałam się do niej moja laleczko mój skarb cudowna przyjaciółka domu rodziny .Jestem w totalnym rozbiciu emocje działają nie mogę sobie poradzić .
Witaj Iwonko.
Rozumiem Ciebie. Możemy porozmawiać!
Piotr,
Charlie
Wczoraj odszedł mój najcudowniejszy,wymarzony przyjaciel Charlie. Miał tylko 3i pół roku, choroba zabrała go po 3 tygodniach walki.
Kochany piesku, bardzo tęsknimy za Tobą, brakuje nam Ciebie w normalnym funkcjonowaniu. Byłeś zawsze przy nas, Twoje miski, pluszaki, kocyki przypominają nam o Tobie. Mimo pięknej pogody nie mam ochoty iść na spacer, wtulam się w kocyk pachnący Tobą i tęsknię. Na zawsze zostaniesz w naszych sercach. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego tak szybko odszedłeś. Dałeś nam tyle radości, byłeś cudownym pieskiem, spełnieniem marzeń, moim syneczkiem, który uwielbia całuski w czoło i układa się z nami do spania w łóżku. Kocham Cię, malutki. Liczę na to,że spotkamy się jeszcze w niebie.
07.05.24 dokładnie wczoraj odszedł mój najlepszy przyjaciel Odyn. Miał zaledwie 3 latka, niestety został otruty i były małe szanse na ratunek.. Od momentu odejścia Odyna ciągle chodzi mi po głowie pytanie-gdybym zareagowała wcześniej to czy by się udało? Dzień przed śmiercią moi rodzice z bratem byli u weterynarza, dostał kilka kroplówek pod którymi siedział bodajże 5 godzin.. niestety było za późno, trutka miała zbyt mocne działanie i wyniszczała go od środka. Widząc w jakim stanie był kilka dni przed śmiercią krajało mi się serce i chciało mi się wyć na sam jego widok, był tak okropnie osłabiony i wychudzony ze względu na to że strasznie krwawiło mu z dziąseł i nie miał jak przyjmować pokarmu.. a jeśli już jakiś przyjmował to go zwracał.. Czuje się okropnie z myślą o tym, że nie było mnie przy nim w jego ostatnich godzinach życia.. Gdziekolwiek teraz jesteś przyjacielu wiedz, że nigdy nie przestane cię kochać i bardzo za tobą tęsknie już teraz 🥹❤️ Oddałabym wszystko aby móc cię jeszcze raz ucałować, pogłaskać czy przytulić.. kolorowych snów mój aniołku.
Wiem jak Pani się czuje.Moj piesek też był otruty, odszedł 20 sierpnia 2022 r, chodziliśmy z nią na kroplówki,zastrzyki ale traciła krew.Mosial pomału ktoś mi ją truć,bo cały czas jadła dużo piła i nic nie zauważyłam żeby coś z nią było.Jak poszłam do weterynarza bo źle się poczuła i chodziła jakby była pijana to mi powiedział bo zrobił badania że ma nerki i wątrobe tak , zniszczoną że nie widział dawno takiej, ktoś mi ją otruł
9 maja straciłam najlepszego przyjaciela, byłam z nim mocno związana , miał zaledwie 1,5 roku, w nocy wyszedł z posesji i potrącił go samochód . Nie potrafię się z tym pogodzić, był jak mój cień ,nie odstepował mnie na krok , jest mi bardzo ciężko jak sobie pomyślę że nigdy już nie zabiorę go na spacerek i nie zobaczę jak sobie biega szczęśliwy. Bardzo tęsknie za tym moim czarnym kłębuszkiem 🥺😔Wierzę że jest mu dobrze i że czeka sobie za mną za tęczowym 😢❤ Bardzo go kocham ❤❤❤
Wiem jak się czujesz wczoraj odszedł Mój Funciek w lipcu miałby 2 latka krótko że Mną był ale tak za Nim tęsknie wszędzie za Mną chodził nawet jak szłam do toalety to trzymał warte był taki lojalny i opiekuńczy szkoda że musimy się żegnać z naszymi przyjaciółmi Mam nadzieję że kiedy odejdę z tego świata zobaczę się z Nim:-*
Wczoraj odszedł mój najcudowniejszy,wymarzony przyjaciel Charlie. Miał tylko 3i pół roku, choroba zabrała go po 3 tygodniach walki.
Kochany piesku, bardzo tęsknimy za Tobą, brakuje nam Ciebie w normalnym funkcjonowaniu. Byłeś zawsze przy nas, Twoje miski, pluszaki, kocyki przypominają nam o Tobie. Mimo pięknej pogody nie mam ochoty iść na spacer, wtulam się w kocyk pachnący Tobą i tęsknię. Na zawsze zostaniesz w naszych sercach. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego tak szybko odszedłeś. Dałeś nam tyle radości, byłeś cudownym pieskiem, spełnieniem marzeń, moim syneczkiem, który uwielbia całuski w czoło i układa się z nami do spania w łóżku. Kocham Cię, malutki. Liczę na to,że spotkamy się jeszcze w niebie.
Minął rok i jeden miesiąc odkąd z nami Ciebie nie ma ukochany przyjacielu ale ten czas nie wystarczył, żeby uporać się ze smutkiem i pustką jaka po Tobie została. Byłeś moim cudem, sercem u moich stóp
taka miłość drugi raz się nie wydarzy. Ale wierzę , że jeszcze kiedyś się spotkamy i powitasz mnie
swoim merdającym ogonem i rozdasz buziaki. Ktoś kto nigdy nie miał psa przeoczył cudowną część życia . To TY kochałeś mnie bardziej niż siebie a ja miałam to szczęście, że los postawił mi Ciebie na mojej drodze. Dziękuję Ci za te wspólne lata radości,
Byłeś , jesteś i będziesz już na zawsze w moim sercu♥♥♥
17.03.2024
Odszedł mój prawdziwy najlepszy najwierniejszy przyjaciel Maksiu. Był mieszanką amstaffa i labladora i byl tak mądry, grzeczny i rozumny że w domu wszysycy mówili że jest pełnoprawnym członkiem rodziny. Wziąłem go jak byl taką miesieczną beżową kuleczką i zostal z nami na prawie 14 lat.
Był ze mną we wszystich najważniejszych momentach jak poczatek i koniec technikum, pierwsza miłość, studia, wojsko, sport i wszystko co młody człowiek sobie w tamtych czasach działa. Dla moich rodziców byl jak drugi syn a dla mnie jak brat bo jestem jedynakiem.
Maksiu był w bardzo dobrej kondycji mieśniowo-ruchowej do konca swoich dni lecz nie wygrał walki w nowotworem, który był złośliwy i zrobił przerzuty dalej. Do końca byliśmy z nim całą rodziną i kiedy przyszedł czas pożegnania widziałem w nim radość, która będzie towarzyszyć mi do końca MOICH dni. Z rodziną i kolegami nie pozwoliliśmy odczuć mu tego że jest sam i cały czas był szczęśliwy bo byliśmy tam razem.
Ten dzień czyli 17.03.2024 jest dniem który pokazał mi i moim rówieśnikom że był psem naszej młodości i beztroskich czasów bo z 15 latków staliśmy się już prawie 30 latkami i lepszego czasu, miejsca, okoliczności i ludzi nie mógł sobie wymarzyć. Miał takie pieskie życie o jakim każdy piesek może sobie może tylko pomarzyć, spacery po kilka godzin dziennie, biegi za piłką w ktorych byl mistrzem i mógł to robić od świtu do nocy bez przerwy, najlepsze jedzenie, uwaga cały czas skierowana na niego, wyglaskany, wyczesany, zrelaksowany. Koledzy mówił ON JE LEPIEJ NIZ MY, ON MA LEPIEJ WIDOCZNE MIĘŚNIE NIŻ MY był poprostu kochany i wdzieczny są to wszystko.
DZIEKUJE ŻE BYŁEŚ ZE MNĄ TYLE LAT I MAM NADZIEJE ŻE KIEDYŚ JESZCZE SIE SPOTKAMY PAPA
Dzisiaj byś miała 14 lat,jakby ktoś mi cię nie otruł.Urodzilas się zaraz po moich urodzinach i dlatego nazwalam cię prezentem urodzinowym.Z wszystkich piesków wybrałam ciebie, mój słodziaku,sarenko tak cię będę o ciebie pamiętać,, śpij spokojnie,brakuje mi ciebie.
Ja pożegnałem Aresa 26 lutego. Do dziś sobie nie mogę wybaczyć. Jeden weterynarz nic nie zrobił nawet nie przebadał tylko zastrzyki. I tak siedem serii przez dwa tygodnie. Dopiero koleżanka z pracy mnie uświadomiła że krew i prześwietlenie powinno być zrobione że to podstawa. Więc zawiozłem go do następnego weterynarza i tam zapadł wyrok po prześwietleniu zalecenie eutanazji stwierdził że dalsze badania nie mają sensu. Że trzy kręgi wytarte i jeden nachodzący na rdzeń. Nawet 30 sekund się nie zastanawiałem głupi człowiek z mojej osoby nawet nie prosiłem o próbę leczenia tylko się zgodziłem jestem złym człowiekiem😢
Nie jestes zlym czlowiekiem …27go Marca odeszla moja najcudowniejsza Sunia. Walczylam o nia do konca ale przegrala walke z nowotworem ..miala 12 lat …niepotrzebna ostatnia operacja …niestety musialam ja uspic(decyzja tez padla szybko ,miala przezuty na plucach I w mozgu) …czuje sie fatalnie …serce mi peka I nie moge znalezc sobie miejsca tesknie za nia bardzo …rozumiem Ciebie…nie jestes zlym czlowiekiem …chcielismy dla naszych cudownych Przyjaciol jak najlepiej …
Kolejna niedziela bez ciebie, mój słodki piesku . Zawsze chciałaś iść na dwór,teraz nie mamy ochoty iść.Kazdy kat przypomina,gdzie chodziłaś,co robiłaś.Zebys była chora może bym się pogodzila ale ktoś mi cię otruł,tego nie umiem zrozumieć że może taki człowiek być.
Nie jesteś złym człowiekuem. Zrobiłeś dla Aresa to, co w tamtej dramatycznej chwili wydawało Ci się najlepsze. A Ares czuł, że go kochasz. A że za mało? Ja sobie wyrzucam, że zrobiłam za dużo, przedłużając mojej najukochańszej cierpienie i agonię. To będą czwarte święta bez niej, a ja dalej nie mogę się z tym pogodzić. I że już jej nigdy nie zobaczę
3 kwietnia 2024 godz 17 moja ukochana samancia musialam uśpić rąk przeżuty była adoptowana najukochańsza do końca z nią byłam po znieczuleniu podniosła główkę spojrzała na mnie i łzy leciały z oczkow nigdy tego nie zapomnę pożegnała się zemną cały czas płacze smutno pusto była zemną 14 lat i 10 miesięcy mój anioleczek
Wiem co Pani czuje,ja do dzisiaj nie umiem się pogodzić,tylko że mojego ktoś otruł, brała zastrzyki i kroplówki ale traciła krew i odchodziła na moich oczach,. Boli to i długo jeszcze będzie boleć
Dziś nadszedł czas na mojego małego Gucia byl z nami prawie 14 lat mały rudy pinczerek ,kocham go chyba bardziej od siebie, miał dobre życie,niestety bardzo mi smutno bo nie byłam z nim w chwili śmierci był mój syn z mężem oni też go kochali.Kazdego dnia będę tęsknić, ale proszę cały psi swiat tam za tęczowym mostkiem żeby zaopiekował się nim.Kocham cie bardzo i żegnaj przyjacielu.
8 maja 2024 odeszła moja biała kuleczka Lola. Dziubku mój najpiękniejszy! Byłaś moim szczęściem i moja siła. Jak mam sobie bez Ciebie poradzić? Jak wypełnić tą pustkę w domu. Miałaś 12 lat i odeszłaś tak nagle. Ból rozrywa mi serce. Boli mnie ciało, boli mnie dusza. Zawsze będę Cię kochać i tęsknię za Tobą do szaleństwa!!!! ;(
To będzie nietypowy wpis, bo nie jest właścicielką psa, lecz byłam tymczasowa opiekunka. Piesek uciekł mi, bo nierozważnie wychodzilam z nim nie zapięty, trzymal się nas i drugiego psa, z którym mieszkał, ten drugi na smyczy. Aż pewnego razu zniknął mi z pola widzenia i nie udało mi się go już odnaleźć. Za to właściciele rozpoznali go w ciele martwego psa gdzies zupełnie indziej, w ogromnej odległości. Twierdzą, że to był on, ale nie przesłali mi nawet 1 zdjęcia na potwierdzenie. Mam tak ogromne poczucie winy, że zupełnie sobie nie radzę, że za mało go szukałam. Szukałam go w taki zwykły sposób, myśląc pozytywnie, a teraz wiem, że moglam zrobić więcej, że mogliśmy z koleżankami i rodzina chodzić 24h na dobę szukając go, że można było rozwiesić ogłoszenia na szerszym obszarze. Myślałam, że ktoś go przygarnął gdy poszukiwania nie dawały żadnego skutku, a nikt nie zgłosił też do schroniska. Odpuściłam po jakiś kilku tygodniach czując się bezsilna, teraz wiem, że moglam zrobic dużo więcej, okleić pół miasta żeby ktoś zadzwonił, że go widział. Jak sobie wybaczyć? Wiem, że wtedy działałam według swojej wiedzy na tamten czas i oceny sytuacji, nie myślę w sposób negatywny raczej. A do dziś nie wiem czy to może rzeczywiście nie był on i nie umarł. Jak sobie wybaczyć, że moglam zrobić więcej? Czy on by mi wybaczył jeśli go w sercu tak bardzo przepraszam? Czy on by mi wybaczył….? Ciągle płaczę i mam tak ogromne poczucie winy, nie sposób cofnąć czasu.
Mój maleńki (psiaczek)zginął na moich oczach pod kołami samochodu. W grudniu 2023 roku było rok jak jego niema. Nie mamy dzieci on był naszym dzieckiem i tak o nim opowiadałam innym. Ja do chwili obecnej nie doszłam do siebie. To był mój trzeci psiak w życiu ale po dwóch poprzednich nie było tak ciężko
Bardzo mi przykro… Współczuję z całego serca.
Współczuję wszystkim którzy stracili swoich malych przyjaciół. Tez nie mogę się pogodzić ze stratą pare dni temu. Moj mały kochany przyjaciel odszedł przez zlosliwego raka. Był tak piękny miał 15 lat i nadal bardzo ruchliwy. Jednak rak go wyniszczał i lekarz polecila skrócić mu cierpienia. Płaczę juz 2 tydzien od jego smierci. Byl tak zadbany. Jezdzil na wakacje ze mna zawsze najlepsze jedzebie i miłość. Niestety odszedł a Ja nadal płaczę.
W sobotę uśpię moją Werę.Ma 17 lat i już nie może schodzić z piętra bez windy,spada mi bo ma bezwładne nogi.Waży 25 kg i nie dam rady jej dzwignąć. Jak to przeżyć??????
Ja straciłam moje serce dzisiaj o 8:50 rano.
Ból nie do opisania.
Wczoraj 13 mają 24 odeszła nasza najkochańsza sunia Lajka miała 15 lat .Rak wątroby ja wyniszczał.Robilismy z żoną wszystko co w naszej mocy.Ostatni dzień przed podaniem zastrzyku cierpiała przeoukrutnie z bulu .Dwie noce nie przespane i ciągle łzy w oczach.Jak przeżyć ten okropny bol po stracie przyjaciela.Spij w spokoju nasz aniołku z myślą że kiedyś się spotkamy
Marino, odszedł w niedzielę 30/06/2024 z soboty na niedzielę udar sparaliżował jego ciało. Walczyliśmy bardzo… nie udało się. To były najcudowniejsze 16 lat🍀 cierpię okrutnie💔 szukam go wszędzie. Najtrudniejszy okres w moim życiu… płaczę cały czas…
Marinko kocham cię i będę kocham!!! Wierze, ze cię jeszcze zobaczę 🙏
Gdybyśmy wiedzieli więcej, wszystko, nie doszło by do wielu niefortunnych wypadków i zdarzeń, ale nie wiemy, jedno życie to za mało, żeby nauczyć się wszystkiego. Na tamtą chwilę zrobiłaś wszystko co możliwe, wszystko co wynikało z Twojej wiedzy. Teraz, przez przeżycie tego niemiłego doświadczenia, wiesz już więcej i stąd te wyrzuty sumienia. Musisz wybaczyć sama sobie, zrozumieć, że nie umiałam postąpić inaczej. Trzymaj się myśli, że piesek sobie poradził, że zaopiekował się nim inny człowiek, którego sam sobie wybrał. Pomyśl ile wiesz więcej przez to doświadczenie, ile więcej byś zadziałała w tej chwili. Tak właśnie wygląda nasza ścieżka życia, popełniamy błędy, wyciągamy wnioski i jesteśmy mądrzejsi. Ilu ludzi na Twoim miejscu, w ogóle zawracało by sobie tym głowę? A Ty to przeżywasz, nie wiadomo jak długo, bo jesteś cudownym, empatycznym człowiekiem❤️ Ściskam mocno i proszę, idź dalej ta ścieżka.
O Boże dziękuję… Rozpłakałam się aż. Dziękuję….
Moja ukochana kicia ma nowotwór płuc. Od wczoraj nie je, nie załatwia się, ma problemy z piciem. Idę z nią do weterynarza ale boję się że wrócę bez niej. Kocham ją nad życie nie chcę żeby cierpiała dłużej.
Ja Ci wybaczam i tysiące piesków,oni lubią uciekać i szukać drogi do domu ,do pierwszego swojego człowieka. Dziś w nocy uśpił lekarz naszego pieska,też mam wyrzuty,że ostanie dni jego życia nie byłem super dla niego. Miałem nerwicę po ciągłym jego wypróżnianiu się w domu mimo spacerów. Ręce opadały po smrodzie i widoku kupy czy kałuży sikow ,ale teraz mógł by to robić i cieszył bym się gdyby tylko był obok. Wybacz mi piesku ,wybacz mój brak cierpliwości dla ciebie. Kocham cię i brakuje , znów ryczę.
Pustka, ból, CISZA….
po smierci mojego pierwszego psa (bo mialem dwa, teraz zostal jego brat BF plakalem i przezylem to gorzej od smierci mojej Mamy,………..
Pan ma jeszcze jednego psa,a ja w jednym roku straciłam dwa.Jeden był już stary, ślepy i się z tym pogodziłam ale ten drugi był zdrowy tylko ktoś mi ja otruł.Chodzilam z nią dziennie na kroplówki i zastrzyki,ale traciła krew, odchodziła na moich oczach.Nie umiem się z tym pogodzić.
Skoro traciła krew , to z pewnością trutka na szczury.
Ma Pani rację,to chyba była trutka na szczury, ktoś pod płot mi ją dawał bo ona tam chodziła, jak bym wiedziała że mi ktoś ją truje to bym ją pilnowała, poszłam kiedyś za nią ale jak zobaczyła że ją obserwuje to udawała że nic nie robi, zobaczyłam gdzie tylko kopie pod płotem,ale tam nic nie było, kto ją truł, był to mały piesek, mała sarenka jak ją nazwali,taki słodziak,brakuje mi ją, chociaż odeszła 20 sierpnia 2022 roku
Moja suczka miała 6 lat skoczyła tak niefortunnie ze złamała kręgosłup szyjny w czwartek zmarła na stole operacyjnym . Mam tylko ją
Za miesiąc są moje urodziny,za 2 dni oszczeniła się moja suczka i 1 pieska sobie zostawiłam, nazwałam ją mój prezenty urodzinowy ..20 sierpnia odeszła 2022, ktoś mi ją otruł,nie mogę się z tym pogodzić.
Słodziaku, sarenko dlaczego mnie zostawiłeś? ten co cię otruł mnie ma też na sumieniu, zdrowie mi się pogorszyło ,ty byłeś moim rehabilitaniem, musiałam ci piłkę podawać, wychodzić na dwór a teraz wszystko się skończyłoby,,gdy byłam chora leżałas koło mnie, dlaczego ktoś okropnie mi ciebie wziął, komuś przeszkadzała, święta kolejne bez ciebie.
Właśnie dzisiaj 30.01.2024 pożegnałam swojego pieska a właściwie suczkę miała nowotwór z przerzutami i podjęłam decyzję eutanazji bo się męczyła bardzo.Niebwiem czy podjęłam słuszną decyzję jest mi bardzo ciężko płacze od rana do wieczora przepraszam że nie używam znaków interpunkcyjnych ale pisze z serca ci czuję.Mam nadzieję że za tęczowym mostem nie czuje bólu i nie ma mi za złe że podjęłam taką decyzję
Karmen…jak bardzo rozumiem Twoj bol. Ja rowniez musialam uspic moja 12 letnia pudelke miniaturke z powodu choroby….Boze obwinialam sie o jej smierc przez kilka m-cy choc wszyscy mowili ze tylko jej pomoglam w bolu…plakalam non stop przez dlugie m-ce….cos strasznego patrzec na taka maja istote jak leci jej glowka po zastrzyku…..
po kilku miesiacach….
do domu zawital piekny cocker spaniel …nie mpoglam zniesc cichego pustego domu. Uwielbiam tego chlopaka jeszcze bardziej niz pudelke….daje mi tyle milosci, smiechu, przytulen i lizania po buzi …i te jego madre oczy !!
I juz wiem ,ze jak on odejdzie nie podniose sie z tego bo to bedzie moj ostatni pies…Przytulam Karmen !
I znowu kolejna niedziela bez ciebie, patrzę na twoje zabawki,miseczki, zdjęcia i gdzie chodziłaś,tylko to mi pozostało.Moj piesku, słodziaku,sarenko tak na ciebie mówili.Spij spokojnie
Gdybyśmy wiedzieli więcej, wszystko, nie doszło by do wielu niefortunnych wypadków i zdarzeń, ale nie wiemy, jedno życie to za mało, żeby nauczyć się wszystkiego. Na tamtą chwilę zrobiłaś wszystko co możliwe, wszystko co wynikało z Twojej wiedzy. Teraz, przez przeżycie tego niemiłego doświadczenia, wiesz już więcej i stąd te wyrzuty sumienia. Musisz wybaczyć sama sobie, zrozumieć, że nie umiałam postąpić inaczej. Trzymaj się myśli, że piesek sobie poradził, że zaopiekował się nim inny człowiek, którego sam sobie wybrał. Pomyśl ile wiesz więcej przez to doświadczenie, ile więcej byś zadziałała w tej chwili. Tak właśnie wygląda nasza ścieżka życia, popełniamy błędy, wyciągamy wnioski i jesteśmy mądrzejsi. Ilu ludzi na Twoim miejscu, w ogóle zawracało by sobie tym głowę? A Ty to przeżywasz, nie wiadomo jak długo, bo jesteś cudownym, empatycznym człowiekiem❤️ Ściskam mocno i proszę, idź dalej ta ścieżka.
Nie jestes zlym czlowiekiem …27go Marca odeszla moja najcudowniejsza Sunia. Walczylam o nia do konca ale przegrala walke z nowotworem ..miala 12 lat …niepotrzebna ostatnia operacja …niestety musialam ja uspic(decyzja tez padla szybko ,miala przezuty na plucach I w mozgu) …czuje sie fatalnie …serce mi peka I nie moge znalezc sobie miejsca tesknie za nia bardzo …rozumiem Ciebie…nie jestes zlym czlowiekiem …chcielismy dla naszych cudownych Przyjaciol jak najlepiej …
Ja pożegnałem Aresa 26 lutego. Do dziś sobie nie mogę wybaczyć. Jeden weterynarz nic nie zrobił nawet nie przebadał tylko zastrzyki. I tak siedem serii przez dwa tygodnie. Dopiero koleżanka z pracy mnie uświadomiła że krew i prześwietlenie powinno być zrobione że to podstawa. Więc zawiozłem go do następnego weterynarza i tam zapadł wyrok po prześwietleniu zalecenie eutanazji stwierdził że dalsze badania nie mają sensu. Że trzy kręgi wytarte i jeden nachodzący na rdzeń. Nawet 30 sekund się nie zastanawiałem głupi człowiek z mojej osoby nawet nie prosiłem o próbę leczenia tylko się zgodziłem jestem złym człowiekiem😢
Współczuję z całego serca .Mój kochany malamut miał tylko 1.5 roku właśnie wczoraj wpadł pod pociąg :(uciekał ,szukał przygód ,kochał ludzi …..Nie wiem jak żyć ,jak pogodzić się z tak straszna śmiercią …mam wyrzuty ,że go przed nią nie ochronilam Miał ze mną a ja z nim cudownie a jednak szukał ciągle miejsca do ucieczki ….nie wiem jak żyć
Współczuję Pani Edyto, bo sam to mocno przeżywam, w sobotę 3 lutego moja Tina też wpadła pod pociąg. Obwiniam siebie za to że jej nie dopilnowałem, zaufałem i puściłem beż smyczy. Była z nami 5 lat, był to mój najlepszy przyjaciel, to ona mnie żegnała i witała jak wracałem z pracy. Jest mi bardzo ciężko , nie mogę się pogodzić z jej odejściem.
Współczuję bardzo znam ten ból, bo Ja się obwiniam od 23.01.2024 że oddałam mojego Ukochanego Pikusia na zabieg kastracji. Zrobiłam to tylko dlatego żeby uratować go żeby nie dostał raka prostaty bo miał łagodne zmiany. Była opcja tabletek ale weterynarz odradził ze względu na jego problemy z żołądkiem. Zawiozłam szczęśliwego pieska szczekającego a 6 godz po zabiegu odszedł przewrócił się przeraźliwie zawył i to był koniec. A Ja winię siebie że tak bardzo go zawiodłam a On Mi tak ufał😭 Miał nie całe 8 lat. I tak jak piszesz już nikt Mnie nie wita jak wracam z pracy 😭
Dziś odeszła moja Tina… Udusiła się na moich oczach…😢😢 Godzinę po wyjściu od weterynarza… Po wszystkich badaniach niby zapalenie górnych dróg oddechowych, 2 zastrzyki, a suni już nie ma… Nie wiem jak sobie z tym poradzę…😢😢 To jest straszne, po 14 latach…
Ja straciłam półtora miesiąca temu mojego skarba.Miał 2 lata cukrzycę i widział na oczko.Miał jedno bo ze schronu wzięłam z jednym oczkiem.Ale dawaliśmy radę aż w końcu załatwiał się krwią.Też podejrzewali że złapał pod trutkę.Były 2 kroplówki ale nastąpiła chyba niewydolność oddechowa i niestety tak bardzo walczył o ddech że lekarz przyjechał i ulżył mu.Nie mogę dać sobie rady i nie wiem czy sobie poradzę.Jedtem w takim dołku że brak wyobraźni.DramatPozdrawiam serdecznie
Moja ukochana Tofka zmarła nagle w minioną sobotę. To dopiero 2 dzień jak jej nie ma, a ja umieram z tęsknoty za nią. Nie rozumiem tego, 1,5 roku temu przeszła 2 bardzo ciężkie operacje usuwania guzów na listwach mlecznych. A teraz nagle odeszła. Tak po prostu… Miała 12 lat i boję się że coś przeoczyłam, może to nie o wiek chodziło a właśnie ona sama dawała nam sygnały że coś jej dolega. Więcej spała, mniej się ruszała – dostawała tabletki na stawy… Spędziliśmy z nią piękne wakacje pływała w jeziorze, spała z nami w łóżku.. gdybym wiedziała w święta ze to będą nasze ostatnie … gdybym wiedziała ze to jej ostatnie dni… godziny… tak bardzo tęsknie… 🙁
Gordon miał prawie 13 lat. Odszedł z powodu wylewu wewnętrznego. Rano na spacerze zapiszczał i się położył, po chwili wstał i dalej jakby nigdy nic kontynuował spacer. Po południu znowu zapiszczał, ale tym razem nawet szczekał z bólu podkulając nogę, myślałam, że to skurcz. Masowałam nogę i przeszło po kilku sekund. Gordon wstał i nadal zachowywał się normalnie. Nie panikowałam, bo dzień później planowałam kontrolną wizytę u weterynarza. Wieczorem nie było mnie w domu. Kiedy wróciłam, wyszliśmy na ostatni spacer przed snem. Było ok. W nocy Gordon mial problem z nogami – ciężko było mu wstać. Leczył się na stawy więc mnie to nie zaskoczyło. Pomogłam mu wejść do jego łóżeczka i poczekałam aż zaśnie. Godzinę później obudził mnie podchodząc do mojego łóżka. Uznałam, że chce wyjść na spacer. Niestety był tak słaby, że niemalże znosiłam go po schodach. Po zejściu zupełnie osłabł. Poczekał na mnie na dole a ja natychmiast zabrałam z domu kluczyki do auta żeby jechać do weterynarza. Do samochodu Gordon doszedł normalnie. W lecznicy zauważyliśmy, że ma zimne łapy i nogi. Był smutny. Zostało zrobione USG. Okazało się, że to wylew wewnętrzny. Nie było wiadomo czy Gordon do rana się nie wykrwawi. Mógł nie doczekać operacji. Mógł jej również nie przeżyć, miał już chore serce. Podjęłam decyzję o eutanazji. Spokojnie zasnął, a mi pękło serce. Mija drugi tydzień. Raz jest lepiej, raz gorzej. Płaczę, tęsknię, staram się myśleć o miłych chwilach z nim spędzonych. 13 lat bezgranicznej miłości. W mieszkaniu jest coraz mniej sierści. Przygnębia mnie to. Wiem, że czas pomoże ukoić emocje, ale aktualnie rozważam pomoc psychologa. Staram się nie zadręczać tym, że coś przeoczyłam. Jednak ciężko jest mi normalnie funkcjonować.
Ja tez sobie chyba sama nie poradzę
Moja ukochana Tofka zmarła nagle w minioną sobotę. To dopiero 2 dzień jak jej nie ma, a ja umieram z tęsknoty za nią. Nie rozumiem tego, 1,5 roku temu przeszła 2 bardzo ciężkie operacje usuwania guzów na listwach mlecznych. A teraz nagle odeszła. Tak po prostu… Miała 12 lat i boję się że coś przeoczyłam, może to nie o wiek chodziło a właśnie ona sama dawała nam sygnały że coś jej dolega. Więcej spała, mniej się ruszała – dostawała tabletki na stawy… Spędziliśmy z nią piękne wakacje pływała w jeziorze, spała z nami w łóżku.. gdybym wiedziała w święta ze to będą nasze ostatnie … gdybym wiedziała ze to jej ostatnie dni… godziny… tak bardzo tęsknie… 🙁
Ja tak samo, przeżyłam śmierć mojej Mamy, opiekowałam się nią, myślałam, że już nic mnie nie złamie w życiu, aż do dnia 22.01.24 r. moje 3 letnie Słoneczko miało sterylizację, miała zrobione badania, była zdrowa … i nagle telefon z lecznicy, że serduszko mojego Maleństwa przestało bić, reanimowali, ale nie udało się, wraz z nią umarło moje życie
Współczuję Pani. Straciłam Mojego Ukochanego Pikusia 23.01.2024 Oddałam Mojego Kochanego Synka tak go nazywałam na zabieg kastracji, zrobiłam to tylko dlatego że popuszczał krople krwi i miał cysty na prostacie lekarz powiedział, że to przedłuży mu życie i żeby nie dostał raka prostaty. Była też opcja tabletek zamiast kastracji ale odradził Mi ze względu na chory żołądek. Pikuś odszedł 6 godzin po zabiegu, przewrócił się i strasznie wył piszczał i odszedł 😭a Ja nie mogę sobie wybaczyć że nie zawiozłam go przez ten czas do weterynarza ,że nic Mnie nie zaspokoiło, że Mu nie pomogłam, że nie wybrałam tabletek. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas .😭
Miał niecałe 8 lat 😭
Pani Moniko hak sobie pani radzi ja 18 .01 przeżyłam to samo co pani
Pani Olu współczuję. Ja straciłam Mojego Ukochanego Pikusia 6 godzin po operacji 23.01 tak bardzo chciałabym cofnąć czas . Poddałam go kastracji bo miał cysty na prostacie weterynarz powiedział że kastracja przedłuży Mu życie i żeby nie dostał raka prostaty. Była też opcja tabletek ale lekarz odradził ze względu na jego chory żołądek 😭To mu przedłużyła operacja życie nie mogę sobie wybaczyć że nie wybrałam opcji tabletek. Nie umiem bez Niego żyć 😭
Nasza przesliczna, przeinteligentna i przemila kotka Niusia musiala usnac na zawsze 22.12. Miala tylko 8 lat,.. Ostatnie dni nie mogla juz jesc, choc byla glodna, ani pic, ani robic kociej toalety. 21.12 poszlismy do weterynarza, zostala na badania i nastepnego dnia zapadl wyrok….zlosliwy rak pod jezykiem. Najmlodsza pacjentka z rakiem jak w pracy tago nie najmlodszego juz weterynarza. Tym bardziej przykro…Decyzja mogla byc tylko jedna…Pozostal bol w naszych sercach…dwa lata temu pozegnalismy Kubusia, ale on mial 22 lata.
Przeżyłam to samo😭 w swieta ktoś otruł mi mojego kochanego psa miał 8 lat strasznie się męczył wszystko zamknięte bo swieta! Nie potrafiłam mu pomóc! płacze i przeżywam jego strate strasznie, nie moge sobie z tym poradzic! Mimo tego ze mam jego synka w domu to juz nigdy nie bedzie to samo ,co z moim kochanym najwierniejszym psem. Zycie jest okrutne 😭a jak tak bardzo tęsknię za nim z dnia na dzień coraz bardziej
Tępić to szczekające robactwo kiełbasami z trutką i szpilkami. Polecam metaldehyd, czyli trutkę na ślimaki. Im więcej tego padnie, tym lepiej.
Ten co tu napisał,jest złym człowiekiem bez serca.Pies jest po to żeby szczekał .
Rozumiem Panią doskonale ,nasz labek miał 14 lat,siadły stawy,mieszkamy w bloku i wózek by nie sprawdził się,musieliśmy podjąć decyzję,dla mnie to szok,jak narazie nie daję rady,a wczoraj było uśpienie,jak to przetrwać?o
mój ukochany piesek odszedl naglei miał 14 lat ostatnio zatruł się na polu coś polizał i zachorował żył jeszcze pół roku dzięki lekarzom ale serce miał słabe parę dni temu zjadł kawałek bułki które uwielbiał i zacz a l się dławic i dusić nie mogłam nic zrobić do weterynarza dotarłam szybko ale nie udało się go uratować serce mu pękło lekarz określił tamponada serca to był koszmar też mi jest ciężko
mój ukochany piesek odszedl naglei miał 14 lat ostatnio zatruł się na polu coś polizał i zachorował żył jeszcze pół roku dzięki lekarzom ale serce miał słabe parę dni temu zjadł kawałek bułki które uwielbiał i zacz a l się dławic i dusić nie mogłam nic zrobić do weterynarza dotarłam szybko ale nie udało się go uratować serce mu pękło lekarz określił tamponada serca to był koszmar też mi jest ciężko
Jak można tak pisać ty podła istoto, bo człowiekiem to nazwać cię nie można.
Okrutny człowieku obyś nigdy nie doświadczył tego bólu jaki jest po stracie zwierzaka chociaż może powinnam powiedzieć odwrotnie
..czego i tobie życzę ty……..😡
Można na tobie spróbować użyć tej trutki, a na dokładkę wsadzić ci w tyłek petardę 😀
Puknij się w głowę głupku i dam się nazryj trutki z kiełbasa kretynie.
Sprawa zgłoszona na policję, już cię trucicielu namierzają .
Jak można być takim osobnikiem? Na miano człowieka nie zasługujesz.
powiem tobie Czlowieku w paru zdaniach,….
-niemiales nigdy psa
-podejrzewam ze nikt cie nie kochal,…
-po trzecie nie chcial bym z toba spendzic ani jednego dnia,….
jestes ,……….!? zal mi Ciebie ,…….. musisz byc biednym wyzutym z uczuc czlowiekiem !!! wiesz co? ciezko mi to powiedziec (czlowiekiem)
zycze tobie zeby przy ostatnich dniach twego nedznego zycia nikt cie nie trzymal za reke,…..
jesli jestes dobry dla zwierzat-one beda cie kochac do konca swych dni
Jesli jestec dobry dla ludzi, to chuj wie co z tego wyjdzie
Nie wytrzymalem!!! Kur….A zebys sam zdechl BESTIO! takich Skurw………..w powini zamykac do wiezienia z robactwem i dawac mu kielbase ze szpilkami,……. a na konie poszczuc go psami,….
Medo Jeban,….. jak mozesz Kur,……….O Tak Pisac,……
Świat schodzi na psy Razem z nim ty Wierzysz mi? Policzone są twoje dni Wiesz jak jest Tu chodzi o moją troskę Bo niezbadane są wyroki boskie
Świat schodzi na psy Razem z nim ty Wierzysz mi? Policzone są twoje dni Wiesz jak jest Tu chodzi o moją troskę Bo niezbadane są wyroki boskie
Miara wartosci czlowieka jest jego stosunek do zwierzat…czyli ty nie masz zadnej wartosci….smutny z Ciebie czlowieko..typ…bo na pewno nie czlowiek…zal mi Ciebie
Czy podobne zastosowanie ma być użyte wobec wrzeszczących dzieci ?!!!!
Podaj miejsce twojego zamieszkania a ja przyjade przywioze ci prezent ktqry bedzie twoim ostatnim prezentem .
TY zwyrodnialcu, tobie bym dała ten metaldehyd….brrrr
A żeby ci zdechło wszystko co kochasz matka dzieci poprostu wszystko
Ja pożegnałem Aresa 26 lutego. Do dziś sobie nie mogę wybaczyć. Jeden weterynarz nic nie zrobił nawet nie przebadał tylko zastrzyki. I tak siedem serii przez dwa tygodnie. Dopiero koleżanka z pracy mnie uświadomiła że krew i prześwietlenie powinno być zrobione że to podstawa. Więc zawiozłem go do następnego weterynarza i tam zapadł wyrok po prześwietleniu zalecenie eutanazji stwierdził że dalsze badania nie mają sensu. Że trzy kręgi wytarte i jeden nachodzący na rdzeń. Nawet 30 sekund się nie zastanawiałem głupi człowiek z mojej osoby nawet nie prosiłem o próbę leczenia tylko się zgodziłem jestem złym człowiekiem😢
Ty skurwysynu widać że spać po nocach nie możesz. O 4 rano cie sumienie dręczy. Sen nie przychodzi. Samotność i tak zostanie. Mały tempaku.
Mówisz o sobie ty wstrętny robalu . Szkoda na takiego dewianta słów
……..
Człowieku lecz się. Polecam dobrego psychiatrę, i nie udzielaj się więcej bezmózgowcu
A może sam sobie to zafunduj bezduszny nieczłowieku… brak słów. Pamiętaj, karma zawsze prędzej czy później wraca…
Widzę że jednak nie oszalałam. Dziś mija miesiąc odkąd musiałam podjąć najgorszą decyzję w moim życiu. Moja Kochana była ze mną prawię 20 lat. I nie mogę Sobie wybaczyć że się na to zgodziłam chodź wiem że zrobiłam jak należy. Tak mi jej brakuję że nawet nie pomyślałam że może we mnie coś tak mocno trafić. Jestem twardą osobą ale to dobiło mnie doszczętnie. Mam jeszcze drugiego synka i nie mogę na niego patrzeć bo tam bardzo z nią też Tęskni. Z dnia na dzień widzę jak mu się już nie chcę być bez niej. Pimpon ma 17 lat i byl Sonią od zawsze a teraz został sam. Dzięki za materiał. Komentarz trochę mi pomógł. Pozdrawiam
Ja dziś musiałam uspać swojego psa. Rozsypałam się na kawałki.. strata ogromna, ale wiem , że nie cierpi i odeszła godni.
Po trzech latach nadal brak mimo że mam psa i kocham go ale tamte nadal są obecne w sercu.Wiele bym dała żeby wszystkie moje psy wrocily
Pani piesek miał 20 lat 🐕, chociaż ma Pani jeszcze 1, wiem jak Pani cierpi.Moj miał dopiero 12,5 lat,nie był jeszcze stary ani chory tylko ktoś mi ja otruł.Chodzilismy codziennie na zastrzyki, kroplówki ale traciła krew, pomału odchodziła na moich oczach.Byl to mój prezent urodzinowy, do dzisiaj nie umie się z tym pogodzić
Mój piesek został zagryziony dwa dni temu. Nie potrafię sobie poradzić z tą stratą. Życie straciło dla mnie sens.
Przechodzę przez to też teras nie minol tydzień jak uspalismy naszego przyjaciela miał 15,5 roku niemogl się podnieść miał chore stawy myślałam że mu pomagam wtedy a dziś czuje się z tym strasznie niemozemy się z tym pogodzić niewiem jak będzie dalej nic mnie nie cieszy i tylko o nim myślę jakim był wspaniałym psem kochałam go nad życie a teraz jest pustka w domu cały czas patrze na podłogę żeby go nie nadepnąć a jego niema straszne uczucie
Ludzie są okrutni,jak można otruć zwierzaka,nie mogę zrozumieć tej złości która siedzi w takim człowieku,brak słów,bardzo współczuję,też pożegnałam się z moim kochanym lalusiem w sobotę,tak pusto i ciężko się pogodzić z rozstaniem.
Wczoraj musieliśmy uśpić naszego kochanego Lakusia, pokonał go rak wątroby. Boli jakby ktoś mi wyrwał kawałek serca. Nie mogę przestać o nim myśleć a pustka w domu jest nie do zniesienia. Żegnaj Kochany Misiołku ❤️
Sprawa zgłoszona na policję, to może ty trujesz te zwierzaki w parkach. Kara cie nie minie, już cie namierzają.
Wczoraj moja Sisi odeszła … Miała 10 lat… Chorowała na serduszko, miała duża niewydolność. Dostała leki i funkcjonowała. Raz lepiej raz gorzej ale było ok. W środę zaczęła szybko i dziwnie oddychać, była osłabiona. Nie chciała jeść i pić. Pojechała do weterynarza i stwierdził że to zapalenie górnych dróg oddechowych. Dostała 4 zastrzyki i miałam z Nią przyjeżdżać codziennie az będzie poprawa. Przy osłuchiwaniu powiedział że przez to nietypowe bicie serca nie jest w stanie ocenić w jakim stanie są płuca… Po zastrzykach była bardzo słaba ale na drugi dzień zauważalna była lekka poprawa. Po kolejnych zastrzykach było to samo … Osłabienie ale po kilku godzinach lepiej na tyle że wstawała piła, jadła. W piątek pojechałam na ostatnie zastrzyki ponieważ na weekend miała przejść już na tabletki. Po zastrzykach była osłabiona tak jak w poprzednich dniach. Po ok 2 godzinach od zastrzyków zaczęła znowu szybko i bardzo dziwnie oddychac. Na początku myślalam że to ból po wkluciach ponieważ dostała kilka wkłuć domięśniowo… Wstawała ale ciężko. Kręciła się . Myślałam że to za chwilę minie. Obserwowałam Ja i uspokajała się na chwilę przysypiając. Po chwili znowu dyszała, kręciła się … W końcu przyszła do mnie i wzięłam ją na ręce.. zaczelam wydzwaniać po wterynarzach ale żaden nie odbierał. Był wieczór a u nas nie ma dyżuru wtererynaryjnego więc zaczęłam szukać najbliższego. Widziałam że jest co raz gorzej. Przytuliłam Ja mocno i poszłam do męża aby powiedziec że jedziemy w ciemno do najbliższego dyżuru i wtedy poczułam jak wygina się Jej ciało i poleciała krew z nosa. To był koniec…. Mam ogromne wyrzuty sumienia że nie zareagowałam wcześniej… Cały czas tłumaczę sobie że nie mogłam tego wiedziec ponieważ objawy nie różniły się na początku od tych które miała wcześniej i po chwili było ok. Kiedy objawy zaczęły się pogarszać było już za późno 😓😓😓😓 to jest okropne … Tak tęsknię…
Wczoraj moja Sisi odeszła … Miała 10 lat… Chorowała na serduszko, miała duża niewydolność. Dostała leki i funkcjonowała. Raz lepiej raz gorzej ale było ok. W środę zaczęła szybko i dziwnie oddychać, była osłabiona. Nie chciała jeść i pić. Pojechała do weterynarza i stwierdził że to zapalenie górnych dróg oddechowych. Dostała 4 zastrzyki i miałam z Nią przyjeżdżać codziennie az będzie poprawa. Przy osłuchiwaniu powiedział że przez to nietypowe bicie serca nie jest w stanie ocenić w jakim stanie są płuca… Po zastrzykach była bardzo słaba ale na drugi dzień zauważalna była lekka poprawa. Po kolejnych zastrzykach było to samo … Osłabienie ale po kilku godzinach lepiej na tyle że wstawała piła, jadła. W piątek pojechałam na ostatnie zastrzyki ponieważ na weekend miała przejść już na tabletki. Po zastrzykach była osłabiona tak jak w poprzednich dniach. Po ok 2 godzinach od zastrzyków zaczęła znowu szybko i bardzo dziwnie oddychac. Na początku myślalam że to ból po wkluciach ponieważ dostała kilka wkłuć domięśniowo… Wstawała ale ciężko. Tak było nie raz. ..
Kręciła się . Myślałam że to za chwilę minie. Obserwowałam Ja i uspokajała się na chwilę przysypiając. Po chwili znowu dyszała, kręciła się … W końcu przyszła do mnie i wzięłam ją na ręce.. zaczelam wydzwaniać po wterynarzach ale żaden nie odbierał. Był wieczór a u nas nie ma dyżuru wtererynaryjnego więc zaczęłam szukać najbliższego. Widziałam że jest co raz gorzej. Przytuliłam Ja mocno i poszłam do męża aby powiedziec że jedziemy w ciemno do najbliższego dyżuru i wtedy poczułam jak wygina się Jej ciało i poleciała krew z nosa. To był koniec…. Mam ogromne wyrzuty sumienia że nie zareagowałam wcześniej… Cały czas tłumaczę sobie że nie mogłam tego wiedziec ponieważ objawy nie różniły się na początku od tych które miała wcześniej i po chwili przechodzilo.Kiedy objawy zaczęły się pogarszać było już za późno 😓😓😓😓 to jest okropne … Tak tęsknię…
Czytam te piękne wspomnienia po wszystkich cudnych czworonogach i znów łza mi się w oku kręci…
Przeczytałam masę artykułów jak poradzić sobie ze stratą, ale choć niewiele pomaga, to wracam i czytam o bólu innych psich rodziców…
Moja Loleczka odeszła 5.12.23. W lutym skończyłaby 13lat. Leczyliśmy jedno, wyskakiwało kolejne schorzenie. Finalnie wysiadło już serce, ktorym obdarowała każdego napotkanego człowieka i zwierzę… Zdecydowaliśmy się na eutanazję, bo lekarze nie dawali jej szans, nie pomagały kroplówki, nie chciała jeść, ostatniego dnia juz nawet pić… Wiem, ze podjęliśmy słuszna decyzję, ale wiele bym dala, by spedzic z nia jeszcze jeden dzien… Byla najważniejszym członkiem naszej rodziny, planowaliśmy pod nia urlopy, gotowało się pod nią, miala swój ulubiony fotel i krzesło przy stole. Zjezdzila z nami pół Polski, uwielbiała wycieczki… Do tej pory spie z podkulonymi nogami, by jej nie kopnąć przypadkiem, chce mi sie ryczec gdy na miesnym, gdy widze jej ulubioną szynkę… To najsmutniejsze święta od lat i nie wiem kiedy się pozbieram, bo bez niej nawet nie widze sensu w wychodzeniu z domu… Wszystkim, ktorzy stracili swoje zwierzęce pociechy – łącze sie z Wami w tym strasznym, rozdzierajacym bólu…
Rozumiem Panią,mam tak samo,musimy się z tym pogodzić,zostały tylko wspomnienia 🥲
Mam tak samo
Czuję to samo, trzy dni temu odszedł Kubi, mój najlepszy przyjaciel, spędziliśmy razem 6 lat… Po adopcji doświadczyłam jego agresji, licznych pogryzień, mimo to brałam winę na siebie, jako nieumiejętne podejście do psa po przejściach. Mijały miesiące i uczyliśmy się siebie nawzajem. Efekt: wspólne codzienne rytuały, spacery, bieganie, pływanie….wszystko robiliśmy razem aż do uzależnienia. Trudno było mi wysiedzieć w pracy 8 godzin z myślą, że Kubi czeka na mnie sam w domu. Aż nagle w sobotę wieczorem poczuł się żle, zaczął szukać u mnie pomocy, natychmiast znależliśmy się u weterynarza, nie trafiona diagnoza, rano Kubi ma bezwład tylnich łap, trafiamy do kliniki oddalonej o 100 km, tam rezonans, który trwał w nieskończoność…. Czekając cierpliwie na mojego chłopczyka snuję plany na wspólny biegowy weekend w górach. Niestety padły słowa, których nie potrafię zaakceptować do dziś: zwyrodnienie rdzenia kręgowego….rokowania na wyzdrowienie fatalne, perspektywa bolesnej, długotrwałej rehabilitacji i znikoma szansa na powrót do zdrowia. „Dla psa liczy się jakość, a nie długość życia” brzmią słowa zaprzyjażnionego weterynarza….Kubi zasnął na moich rękach….ból jaki pozostał jest nie do uśmierzenia…
Och Madziu…[piekny wpis…tak jakbym o sobie czytala…dziekuje !!
To już ponad pół roku jak cie nie ma Maleńka. Czas nie goi ran one do tej pory cały czas tak samo bolą jak wtedy 11 kwietnia. Wciąż mam przed oczyma te twoje wielkie oczy i wystające dolne kiełki. Cały czas cie kocham i czekam na ten dzień kiedy się znowu spotkamy…
Mam tak samo odeszla moja sunia iedawno.
To już rok i 3 miesiące jak cię nie ma.Dalej nie umiem się z tym pogodzić.Spij slodko
Mój kochany Maylo odszedł 22 listopada nie mogę sobie z tym poradzić był moim i mojego męża całym światem życie straciło sens nie mam chęci wychodzić z domu cały czas płacze nie daje rady.Moj kochany Majlo zmarł na babeszioze pomimo że miał obrorze Foresto cierpię bardzo i będę cierpiała do końca swoich dni bo czas nie goi tak głębokich ran i pustki jaką pozostawił ten kochany i oddany piesek o imieniu Majlo
Wiem jak jest ciezko 2 listopada odszedl moj kochany przyjacielPuszek bardzo tesknie
Tęsknota i pustka nie do opisania nie daje rady psychicznie nie mogę jesc nie mogę spać ciągle płacze runoł cały świat nic już nie będzie takie jak do tej pory nie czerpie radości z życia tak bardzo tęsknię za moim pieskiem Majlo zrobiłabym wszystko żeby wrócił
Dzisiaj już grudzień za chwilę święta, już 2 bez ciebie kochany piesku.Zostaly tylko zabawki,miseczki, zdjęcia i wspomnienia, wszystko bym dała żebyś była tu.Spij spokojnie 🐕
Droga Pani Lucynko, z całego serca współczuję z powodu odejścia piesiunia. Wiem co to znaczy , bo odeszły moje dwa najcudowniejsze pieski rasy ShihTzu ( Kiki I Koko) . Nie potrafiłam funkcjonować normalnie , świat dla mnie się zawalił. Pustka która była w domu , była nie do zniesienia . Zaraz zaczęłam szukać nowego piesia i teraz mam dwa , Cały czas myślę o moich poprzednich piesiuniach , ale nowe dają mi tyle radości ,że chce się żyć . Radzę nie zwlekać i kupić nowego przyjaciela , który wypełni pustke w domu i sercu . Pozdrawiam
nie dawno odszedł mój piesek Bobik jestem w rozsypce nie radzę sobie z nową sytuacją miałam też psa miśka kotkę mufinkę i też nie mogłam się z tym pogodzić .jak pies chorował byłam zła na cały świat nie bez powodu .po prostu współczuję wszystkim właścicielom zwierząt bo sama przez to przechodziłam.
Współczuję pani bardzo wczoraj odszedł mój kochany Majlo cierpię niemiłosiernie nie radzę sobie z emocjami serce mi pękło na tysiac kawałków nie mogę się pozbierac wszystko straciło dla mnie sens nic już nie będzie takie samo nie mogę jesc ani spać nie chce wracać do pustego domu wracając z pracy czym bliżej domu tym bardziej płacze nie wiem co z sobą zrobic chce mi sie krzyczeć dlaczego ale jest tylko cisza i nie ma odpowiedzi
Dzisiaj podczas jechania do weterynarza z moim najlepszym psem laydy do weterynarza podczas tego zmarła była kochana radosna miła i chętna do zabawy zmarła w wieku 10 lat i teraz jest mi bardzo smutno z tego powodu😭😭😭Laydy jeśli jest gdzie ś obok mnie twoja dusza to prosze przeczytaj to gdy jesteś obok mnie😭😭😭😭
Współczuję.Mój odszedł przedwczoraj, dramat.Pozdrawiam
Moja odeszła dzisiaj
Wyrazy współczucia i ściskam mocno.
Mój odszedł wczoraj 3.01.2024 .Byłam przy nim do końca choć to za mało.Tak bardzo za nim tęsknię….rycze i tulę jego kocyk .Tak bardzo chciała bym jeszcze go zobaczyć i przytulić 😭😭😭
Rok temu zmieniło się wszystko i na zawsze. Myślę o Tobie codziennie, czasami udaje mi się uśmiechnąć. Pustka, którą zostawiłaś nie maleje.
Dzisiaj odeszła też wielka przyjaciółka zwierząt. Osoba, która upominała się o skrzywdzone i niekochane psy. Wielu z nim przywróciła po latach godność i znalazła pierwszy w ich życiu dom. Człowiek czynu.
Dzisiaj wreszcie też bliska mi osoba urodziła synka. Życie toczy się dalej Skarbie.
Śpij słodko i do zobaczenia
Tosia była dla mnie dosłownie wszystkim co spotkało mnie dobrego w życiu. Uważałem się za raczej twardego psychicznie na różnego rodzaju przeżycia i stres gdyż życie mnie nie oszczędzało i zawsze jakoś ogarnialem się ale nie umiem po jej śmierci chce ale nie umiem. Serce mi pękło na zawsze.
Kochani, bardzo współczuje Wam strat waszych bliskich Psyjaciół.. jest nie do opisania, jak te cztery łapki są naszym życiem. Nawet jak nie mamy ochoty idziemy z nimi na spacer by pokazać świat, by sprawić im radość, by ten pyszczek odkrywcy miał nowe spomnienia. Pamiętam mojego Beayliego na naszych długich spacerach, jak zabraliśmy go do praku dla piesków, jego futerko.. Boże.. tak mi ciężko, piesek chorował przewlekle. ale to był młody piesek, ciekawy świata, pilnujący stada (domowników). Odszedł dziś w nocy.. mimo zawiezienia do weterynarza i podaniu leków po chwilowym usatbilizowaniu.. jego serce satnęło.. Jest niewyobrażalna strata.. i bardzo trudno mnie się odnaleźć.. w tym co teraz.. widzę go jak zamykam poweki, myślę o nim jak barfzo go kocham, jak bycie z nim było piękne… jesyem wdzięczna za każdą minute razem, każdą zabawe w przeciąganiu się.. Wiem, że już nie cierpi.. już nie nastąpi kolejny atak epilepsji… Myślę, mam nadzieję, chciałabym wiedzieć, że jest teraz bepzieczny w psim niebie i tam kochany mój najdroższy Beayli, pudel królewski na jakie czekał świat dokazuje bawiąc się z innymi pieskami, kradnąc chusteczki gania się.
To pierwszy taki mój wpis, pierwszy pies którego tak kocham..
Aniołku Beaylisiu kocham Cię, na zawsze
Dzień dobry,
rozumiemy, jak niezwykle ważne i bliskie jest towarzystwo naszych futrzastych przyjaciół, jakim są nasi ukochani psi przyjaciele. To prawda, że psy wnoszą do naszego życia wiele radości i miłości, a strata takiego wiernego towarzysza jest niezwykle bolesna.
Beayli na pewno był wyjątkowym członkiem Pani rodziny, pełnym energii i ciekawym świata. Rozumiemy, że te chwile spędzone razem były niezwykle cenne i zostaną na zawsze w Pani sercu. Trudno znaleźć słowa, które mogą złagodzić ból straty, ale warto pamiętać, że Beayli teraz jest już poza bólem i cierpieniem. Jesteśmy pewni, że teraz biega swobodnie za tęczowym mostem, gdzie czeka go wiele przygód i nowych przyjaciół.
Jego miłość i wdzięczność na pewno pozostaną z Panią na zawsze. Jeśli ma Pani jakieś pytania lub potrzebuje Pani wsparcia w tym trudnym okresie, jesteśmy tu, aby pomóc.
Dziękujemy, że podzieliła się Pani swoją historią z nami.
W dniu wczorajszym rowniez stracilismy naszego kochanego Czikusia. Byl z nami przez 14 lat zawsze lojalny i teskniacy za nami. Od ok roku zaczal chorowac myslelismy ze to tchawica ostatecznie okazalo sie ze rak pod okiem. Wczoraj lekarz mu wycial cala galke nasz piesek sie wybudzil ale mysle ze nie doszedl do siebie do konca. Po 3 godzinacj zmarl w naszym domu. Tak tesknie i tak wiele sobie zarzucam ze cos zle zrobilem i ze zla decyzne podjalem. Moze jakbysny nie zlecili tej oleracji to keszcze by zyl moze byl inny wariant zeny go ratowac. Teraz juz za pozno. Rozumiem kazda osove ktora cierpi po stracie swojego psiaka. To byl nasz synek.
Benio odszedł
Ja nie radzę sobie tylko tyle i aż tyle kocham i kazdego dnia brak mi tej miłości
Nasz kochany przyjaciel odszedł dziś rano ,żal tęsknota jest straszna ,najgorzej przechodzi moje autystyczne dziecko które kochało go ponad wszystko,cierpiał bardzo ,chodź wczoraj była nadzieja na lepsze bo zaczął jeść a dziś rano odszedł ,😢😭😭
Mój Reks odszedł wczoraj, serce mi pęka, choć wiem że musiał odejść, nawet tego chciałam bo cierpiał, mam takiego doła że żyć mi się nie chce, nigdy nie sądziłam że tak może boleć
Współczuję pani bardzo wczoraj odszedł mój kochany Majlo cierpię niemiłosiernie nie radzę sobie z emocjami serce mi pękło na tysiac kawałków nie mogę się pozbierac wszystko straciło dla mnie sens nic już nie będzie takie samo nie mogę jesc ani spać nie chce wracać do pustego domu wracając z pracy czym bliżej domu tym bardziej płacze nie wiem co z sobą zrobic chce mi sie krzyczeć dlaczego ale jest tylko cisza i nie ma odpowiedzi
Pani Lucynko, mam bardzo podobną sytuację do Pani, myślę, że może wspólnie możemy się pocieszyć i czegoś od siebie nauczyć.
Mój malusi koniec świata odszedł wczoraj 19.10.23 po 18 i zrojnowal mój większy świat .Moje dwukilogramowe maleństwo ciulalowate moje słoneczko psie mój pluszak najmilszy Guczmanek miał na imię Gucio nasze 2 kg cukru mały kudłatek nic mu nie było był zdrowy może tylko mocniej się przytulał zostawiłam go na 20 minut i poszłam po zakupy gdy wróciłam już nie żył .Zawsze zaskakiwał mnie witać a tym razem powitała mnie cisza co mnie bardzo zaniepokoiło.To tak naprawdę na początku był pies ojca ale bardzo szybko stał się moim ukochanym zwierzakiem i on mnie pokochał Miał taką cudownie delikatna jedwabista sierść i robił takie słodkie figlarne minki gdy rozrabiał i psocil ozna go było schrupać.Od wczoraj non stop ryczę przychodzą mi różne głupie myśli bo ojciec ma alzhaimera i był strasznie zazdrosny o pieska czy aby nie skrzywdzil go a nie mam pieniędzy na sekcje Wiem że zwierzaki tak jak i ludzie odchodzą nagle ale piesek nie był jeszcze stary jakieś 11czy 12 lat wszyscy wmawiali mi że takie małe słodziaki żyją długo a tu masz taką tragedia .Najsłodszy Gucio mały bandziorku zawsze zostaniesz w moich myślach i sercu
Nie zdążyłam się tobą nacieszyć tak króciutki byłeś ze mną tylko 4 słodkie lata a może aż 4….…..
25 września pożegnałam swojego ukochanego psiego synka ,miał tylko 10 lat i6 miesięcy,był najpiękniejszy najwspanialszy ,wierny ,bezgranicznie oddany, kochający nas całym sobą ,ból i żal są ogromne ,pokonała go anemia autoimunologiczna leczona od 6 miesięcy ,w głowie pojawia się masa pytań dlaczego on , dlaczego już ,co poszło nie tak ,co można było jeszcze zrobić żeby go ratować.Plany na przyszłość nie obejmowały takiego scenariusza,miał jeszcze żyć ,mieliśmy razem się zestarzeć ,miał zasnąć doczekawszy sędziwego wieku ,moje serce pękło na milion kawałków,nie mogę uwierzyć że nie zobaczę już mojego pięknego pysia że nie przytulę się do miękkiego futerka 💔
Ja straciłam swojego przyjaciela ok 2 tygodnie temu, myślałam, że już jest u mnie ok, że jakoś się z tym pogodziłam, natomiast dziś jestem tu…
Ból jaki mam sercu jest straszny, Misio miał prawie 14lat, pod kontrolą lekarzy, ustawione leki, wszystko było ok, aż nagle tej przeklętej niedzieli wg ustaleń lekarza mój piesek został otruty…nie wiem kto to zrobił ale jest mi okropnie przykro jak można było dopuścić się takiego czynu…dostawał kroplówki, nie chciał jeść, pić, nie załatwiał się, było tylko gorzej.. słabł z każdą chwilą.. cierpiał.. miał ponad 30 ataków padaczki przez 3dni ja nie spałam czuwałam przy nim..podawałam leki, później rano w klinice leczenie całe dnie, aż w końcu podjęłam decyzję, nawet nie mogę tego napisać..uspali mojego pysia byłam do samego końca, do ostatniego oddechu, pisze to i płacze ..on tak cierpiał widziałam to, chciałam żeby walczył a z drugiej strony kolejne ataki padaczki były dla niego kolejną dawką cierpienia..ja nie wiem jak mam się z tym pogodzić, ciągle mam wyrzuty sumienia a może jakoś by to przezwyciężył,ale lekarz nie dawał gwarancji, badania krwi były słabe, uszkodzona wątroba, trzustka… pogryziony język, policzki po atakach..nie wiem czy dobrze zrobiłam, serce mnie boli, mam nadzieję że kiedyś się spotkamy jeszcze ;( – jeśli kogoś tym wpisem uraziłam to przepraszam, może zbyt dokładnie to opisałam, ale musiałam to wyrzucić z siebie
Rozumiemy, że strata ukochanego Pupila jest trudnym i bolesnym doświadczeniem, które pozostawia ogromną pustkę w sercu.
Każde zwierzę jest dla swojego opiekuna wyjątkowe i niezastąpione. Warto dać sobie czas na żałobę i przepracowanie straty. W międzyczasie, jeśli będzie Pani miała pytania lub potrzebowała wsparcia, jesteśmy tu, aby pomóc.
Pamiętajmy, że wspomnienia o naszych ukochanych zwierzakach pozostają z nami na zawsze, i choć mogą być momenty smutku, to także i radości z tych wspólnie spędzonych chwil. Życzymy Pani dużo siły w tym trudnym czasie.
Jeśli potrzebowałaby Pani wsparcia lub chciałaby Pani podzielić się swoimi wspomnieniami o Pupilu, jesteśmy tu, aby słuchać.
Dziękuję za słowa otuchy. Dziękuję serdecznie.
Jak mam sobie poradzić z tym, nie wiem na prawdę, ciągle noszę ten ból, ciężar, mam wyrzuty sumienia, że zbyt pochopnie podjęłam decyzję, wiem, że nie był to młody piesek prawie 14 lat, gdyby usnął sam po prostu chyba było by mi łatwiej,. natomiast czuje jakieś piętno, ciężar że poddałam się za niego, minęło już trochę czasu a te wyrzuty sumienia są ze mną cały czas, leczenie było bardzo drogie, brakło mi już gotówki, nie pracowałam przez te 3dni, prosili mnie w lecznicy żebym została przez te 10h, później w nocy ciągle kroplówki podawałam, nie spałam, byłam roztrzęsiona i przerażona tym wszystkim, wymieniałam miseczkę bo piesek był również zacewnikowany, nie mógł mnie nikt zmienić, opadałam z sił, nie widziałam jakiejś poprawy, tylko jakby gorzej, na zmianę były kroplówki w nocy, zastrzyki na padaczkę , kroplówki w dzień, zastrzyki na padaczkę, drgawki pojawiały się często w ciągu dnia, nocy, piesek tak leżał cały czas i nie wstawał, czasem drzemkę miał…zmęczenie chyba odebrało mi myślenie by może z innym lekarzem skonsultować to wszystko.. teraz wróciłam do pracy, obowiązków codziennych lecz myśli ciągle mi wracają do tych dni,
Wszystkim tu współczuję straty pupili. Może stwierdzenie, że czas uleczy rany jest prawdziwe natymiast teraz są to ciężkie dni na pewno:(
Straciłam wczoraj swoje przyjaciela 15 grudnia 2023r. Był ze mną niespełna 10 lat . Ostatnie miesiące bardzo chorował. Nie piszczał nie skarżył się, miał tylko takie smutne oczy . Czarny labrador Fado . Mój wymarzony , łzy nie ustanie płyną, był jak moje dziecko . Siadał ze mną na schodach , dawal łapkę za ciacho . Nigdy takiego juz nie będzie. Serce mi chyba pęknie. Jak ciężko beż niego
Straciłam wczoraj swoje przyjaciela 15 grudnia 2023r. Był ze mną niespełna 10 lat . Ostatnie miesiące bardzo chorował. Nie piszczał nie skarżył się, miał tylko takie smutne oczy . Czarny labrador Fado . Mój wymarzony , łzy nie ustanie płyną, był jak moje dziecko . Siadał ze mną na schodach , dawal łapkę za ciacho . Nigdy takiego juz nie będzie. Serce mi chyba pęknie.
Anno,
na pewno nie postąpiłaś pochopnie!
Uwierz mi, bo przedwczoraj musiałem podjąć taką samą decyzję i …żałuję, że tak stanowczo do końca wierzyłem, że się uda i razem z moim psiakiem zwalczymy chorobę – tę śmiertelną dla psów chorobę, jaką jest babeszjoza. Teraz wiem, że powinienem odpuścić co najmniej dobę lub dwie wcześniej i nie męczyć do końca ukochanej mojej psicy kroplówkami i karmieniem ze strzykawki. Widziałem, że już wcześniej zaczęła się poddawać i nie chciała ani jeść, ani pić, a ja nie chciałem zaprzestać walki o jej życie. Nie chciałem wierzyć, że to już ten czas, bo choć miała 14 lat, to do tej pory wcześniejsze wizyty weterynaryjne były czysto profilaktyczne (szczepienia i badania kontrolne, czy aby coś jest „nie halo”). Aż tu nagle pierwsza poważniejsza dolegliwość, to zapalenie dolnych dróg moczowych (w połowie lipca b.r.), więc od razu leczenie wdrożone i konsekwentnie realizowane, lecz …nie do końca doprowadzone, bo nagle na spacerze doznała udaru mózgu (opistotonus o przebiegu ostrym). Natychmiast rezonans głowy i wszelkie inne badania (krew, mocz, USG, echo serca, nawet na tarczycę profilaktycznie)… Była w całodobowej klinice przez 2 tyg. (wizyty 2-3 razy dziennie, aby dopilnować karmienia/pojenia/opieki itp.) i na szczęście podniosła się na tyle, aby można było zabrać ją do domu. Było wtedy super, bo psiurka miała tak wielką wolę do życia, że sam takowej nie posiadam. Od razu zalecana niezbędna rehabilitacja (ćwiczenia mięśni, stawów, elektrostymulacje itp.), więc moja gwiazdeczka po kolejnych 3 tyg. już sama chodzi, dowodzi i wręcz zaczyna przesadzać w spacerach, aż boli ją łapa, więc muszę ją „krańcować”. Próbuje już sama włazić po schodach, …lecz przychodzi nagle dzień, kiedy totalnie traci werwę i siłę – do końca nie wiadomo, o co chodzi, więc kolejny zestaw badań (m.in. z krwi morfologia/biochemia/elektrolity-OK, test odkleszczowy 4DX-Plus – ujemny) i nagle pani wet robi test na …babeszjozę (wymaz z krwi pobranej z ucha), który okazuje się być – „mocno” dodatni… Co za parszywy los spotkał to moje ukochane cudo? I dlaczego właśnie teraz, kiedy jeszcze nie pozbierała się całkiem z udaru? Trudno, walczymy dalej – od razu Imizol (lek przeciw babeszjom = pasożytom czerwonych krwinek), antybiotyk (przeciw powikłaniom bakteryjnym) i bardzo bolesny dopalacz z żelazem na szybką odbudowę RBG. Codziennie morfologia+biochemia, aby widzieć, co się dzieje. Na szczęście jest wzorcowo, czyli: RBG/HGB w dół, ale nieznacznie poniżej normy (bakcyl uszkodził wiele czerwonych krwinek, więc padły), WBC/LYM w górę (białe krwinki namnażają się, więc sam organizm zdecydowanie walczy). Tak jest przez kilka dni, ale wyniki biochemii mówią, że nie jest dobrze: mocznik i kreatynina poszły ostro w górę i wciąż rosną. Moje futrzane szczęście je tylko specjalistyczną karmę dla „nerkowców” oraz pokarm typu „nutri” (dla uzupełnienia kalorii) i codziennie ma kroplówki dożylne i podskórne oraz samo jeszcze pije – to dobrze, aby mocno przepłukiwać organizm. Niestety, po kolejnych kilku dniach totalnie podupada na siłach i zaczyna się poddawać – a ja nie odpuszczam, bo wciąż wierzę, że mogę tego psiaka uratować przed odejściem. Niestety, jak zobaczyłem i usłyszałem, że moje szczęście zaczyna cierpieć i ma totalny bezwład kończyn dolnych (prawdopodobnie wskutek zatrucia organizmu mocznikiem), nie miałem już żadnych wątpliwości…
Uwierz mi – w międzyczasie tego całego etapu ratowania ukochanego zwierzaka, konsultacje i leczenie było skorelowane i prowadzone przez 4-5 lekarzy weterynarii (z tytułem dr i specjalizacją nefrologii także), ale …są pewne choroby, którym na dzień dzisiejszy nie zaradzisz (psia medycyna jest w takich przypadkach bezradna, bo nawet transfuzja krwi lub jej dializa, to jest proces, który nie pomoże zwierzęciu powrócić do w miarę normalnego stanu). Całą wiedzę z tych wszystkich konsultacji medycznych oraz wszystkich tych nocy spędzonych na przeszukiwaniu wszelkich informacji w internecie, które mogą pomóc w wyleczeniu mojego psiaka, mam w małym palcu, ale co z tego, skoro to jest i tak zbyt mało, aby skutecznie uratować kochane istnienie. Teraz już sam wiem, że lepiej jest trochę wcześniej odpuścić i wtedy dać swojemu kochanemu zwierzakowi jeszcze więcej ciepła/miłości/wspólnego czasu, a przede wszystkim mniej weterynaryjnej traumy, którą musi w tym czasie co dzień przeżywać…
Na sam koniec, jak brałem ją do uśpienia, trąciła mnie tym swoim cudnym pyszczkiem w mój nos, jakby chciała powiedzieć: „I co Ci z tego wyszło? Musiałam zacząć tak cierpieć, abyś mi pomógł wreszcie odejść?”
Ostatni niemal miesiąc spałem wraz z moją ukochaną psicą przy niej na podłodze obok jej posłania, aby czuła się, że nie jest sama w swojej chorobowej udręce, ale ostatnia nasza noc była zupełnie inna – cały czas swoje pyszczycho trzymała na moim ramieniu, bo chyba czuła, że to ostatnia taka nasza noc…
A teraz jej już tutaj nie ma i …dom jest zupełnie inny, …pusty, …cichy, …beznadziejny…
Ale w moim sercu cały czas czuję nie tylko jej obecność, ale także odciśnięte wszystkie cztery łapki…
Dziękuję za odzew do mojego postu.
Tak, ja też ile byłam w stanie zrobić dla mojego Misia uważam, że zrobiłam, reszta zdecydowanie mnie przerosła, brak efektu leczenia, żadnej poprawy, gdy słyszałam że zaczął pojękiwać z powodu wycieńczenia, na pewno też i bólu, odrętwienia mięśni, stawów, rozmów z lek.wet. dotarło to do mnie że psiunio się męczy, chciałam mu już zabrać te cierpienia, po takiej ilości ataków padaczki, których się bał, następowały co 3h tyle ile lek działał, dostał nawet zawału serca ze zbyt dużego stresu, to już o moje serce nie wytrzymało tego wszystkiego, dałam mu odejść, pomogłam mu w tym, teraz został smutek ale i z jednej strony ulga że już nie musi znosić kolejnych ataków….domek jest pusty, brakuje go, tyle radości wprowadzał, był tak wesołym i energicznym psiuniem, kochał spacery ze mną a ja z nim, wspólne chwile które teraz wspominam podnoszą mnie trochę na duchu, będzie zawsze w moim serduszku, najwspanialszym i najukochańszym psim synkiem, mój kochany aniołek Maksiunio
Płaczę z Panem. Nie minął miesiąc odkąd moja ukochana sunia umarła. Była 15-letnią labradorką i przyszedł jej czas… walczyłam o nią i teraz i walczyłam o nią gdy pokonała dwie (!) babeszjozy kilka lat temu… ostatni tydzień jej życia to tez kroplówki i leki, i spanie przy jej posłaniu … ktoś kto nigdy nie pokochał psa nie zrozumie…
Strasznie wspolczuje. Przepraszam, ale czy moze pan napisac cos wiecej na temat bezwladu konczyn spowodowanym zatruciem mocznikiem. W sobote pozegnalam ukochanego pieska, przestal chodzic na poczatku roku. Mial problemy z mikcja, wynosilsm go praktycznie po 15x dziennie, ale potrafil nic nie zrobic przez dobe. Weterynarze, teraz wiem ze niedouczeni robili usg rtg itd. Ale zaden nie wpadl na to ze trzeba oprozniac pecherz manualnie. Diagnoza przyszla dopiero we wrzesniu. Teraz gdy przeczytalam panski wpis zastanawiam sie czy ten niedowlad to moze wlasnie po tym zatruciu.
Przykro mi z powodu Twojego pieska. Strata zwierzęcia domowego jest zawsze trudna.😥
Wiem jak Pani się czuje, rok temu odszedł mój pies, też był otruty, miał nerki i wątrobę, weterynarz powiedział że dawno takiej nie widział, tez chodziliśmy na kroplowki i zastrzyki ale traciła krew i pomału odchodziła, odeszła na moich oczach, do dzisiaj nie umie się z tym pogodzić..
Tyle bólu w sercu ile zostaje po stracie psiego przyjaciela jest nie do opisania, czuje, się wybrakowana, czuje samotność, był jedyną istotną na ziemi której ufałam, miałam tylko jego, teraz moja samotność pogłębiła się jeszcze bardziej, znacie to uczucie? Człowiek samotny w tłumie? Niby pełno ludzi do okoła a jednak czujesz samotność 🙁
Napiszę tak !
Nie da się do końca tego zrozumieć i z tym pogodzić !
To jest coś co na zawsze odbija piętno na naszym sercu i nie da się tego zapomnieć !
W lutym tego roku pożegnałem się ze swoim psiakiem „Krusiem” i na samą myśl łzy pchają się do oczu !
Pozdrawiam.
Zgodzę się całkowicie ,dwa dni temu odszedł moj 15 letni goofy,mam wrażenie ze razem ze swą śmiercią zabrał jakąś cząstkę mnie,ze jakas cześć mojej duszy odeszla razem z nim,że mój świat już nie bedzie nigdy taki sam…..
Dnia 4 września rozjechałam swoją najukochańszą Sonię. Miała 13 lat. Nigdy nie podchodziła do samochodu. Zawsze jak wracałam z pracy czekała aż wjadę na podwórko, zgaszę samochód, otwierałam drzwi i dopiero do mnie biegła i się witała. Zawsze była taka ostrożna, zawsze ją brałam wszędzie gdzie jeździliśmy. Była domowym moim najukochańszym pieskiem, moim przyjacielem. Była taka posłuszna, mądra, wszystko rozumiała. Chodziła za mną krok w krok – tam gdzie ja zawsze ona też. Boli mnie to bardzo. Mam straszne wyrzuty sumienia, że ja sama jej Pani rozjechałam ją. Ja dbająca o nią, która zawsze patrzyła mi się w oczy skazałam ją sama na śmierć. Sonia zawsze była taka ostrożna i ja zawsze uważałam na nią wyjeżdzając z domu do pracy czy gdziekolwiek tam gdy nie mogłam jej zabrać. Tak mi źle z tym widzę jej twarz – pyszczek. Jak zamknę oczy mam przed oczami widok mojej sonieczki. Jak dalej z tym żyć z takimi wyrzutami sumienia moja ukichana Sonia.
Nam 2 dni temu auto rozjechało naszego małego szczeniaka. Był z nami dopiero od 3 miesięcy a zagarnął nasze serca od pierwszego dnia. Nigdy nie wychodziłem z nim bez smyczy na spacer ale tego cholernego dnia chciałem iść kawałek bez bo już się tak fajnie słuchał i szedł blisko czekając aż się zbliżę. Nagle auto się pojawiło koło nas ale zatrzymało się i już prawie miałem malucha w ręku a auto ruszyło a mały pobiegł za nim wprost pod koła. Zginął na moich oczach z mojej winy głupoty nieuwagi… żona ciagle płacze, syn płacze i mówi ze tęskni a ja mam taki ból w środku i żal jak nigdy. Gdybym zapiął go w ta cholerna smycz to bym dzisiaj nie szukał pomocy. Jedynym rozwiązaniem dla nas jest nowy pies i przelanie większej uwagi i miłości jemu aby choć trochę ukoić ból. Ale nigdy nie zapomnę jak nam psocil i się tarzał nasz kochany słodki L.
Wiem co czujesz. W piątek podjęłam decyzję zabrania naszej ukochanej kotki Gracji do weterynarza. Kocica miała problemy z oddychaniem i mało jadła, ale wciąż była na siłach i wciąż się przytulała, miziała, kochała.. Zaniepokojeni ja, mój M zabraliśmy ją do weterynarza, który nie obchodził się z nią jak należy i kotka się udusiła od stresu i traumy jakiej tam doświadczyła. Umarła na naszych oczach. Miała 11 lat i czuję że mogła jeszcze pożyć, gdyby nie ta trauma, na którą naraziliśmy ją (podróż autem i znieczulica w lecznicy). Weterynarz nie wykaz delikatności, nie dla kocicy odsapnąć, złapać oddechu, i broniąc się, sszaarpiąc chyba serce nie wytrzymało Powiedział nam że miała raka (jaka szybka diagnoza!)i że to nasza wina bo przyjechaliśmy za późno. Podobno miała rozlane płyny w płucach i guz 5 cm i stąd te ciężkie oddychanie. Wyglądał na cwaniaka, który broniąc się, wymyślił historyjkę. Mam uczucie, że kocica mogła jeszcze żyć i nie wiem jak długo, ale nie wykazywała stanu ciężkiego, chociaż wiem, że koty często „ukrywają” swoje objawy. Jednak była zbyt żywotna i nawet ostatniego wieczoru pająka goniła. Pojechałam po pomoc z intencją leczenia i pomocy a wróciłam zapłakaną z ciałkiem na rękach.. 3 dni płaczemy, obwiniamy się, ale coś zrozumiałam. Jedno wiem. Lekiem na choroby jest miłość, lekiem na smutek jest miłość, lekiem na strach jest miłość, lekiem na wszystko jest miłość. To co serwują ludziom i zwierzętom to często automatyzm bez miłości i dlatego umieramy za szybko. Choroba na tej ziemi nazywa sie zło, a zlo to po prostu brak miłości. Nie jest prawdą że bez nienawiści nie byłoby miłości. Matka dawała mi dużo miłości i nie umiałam nienawidzieć innych. Namawiali mnie do tego i uczyli a ja nie potrafilam… Po prostu nie umiałam. Po latach, teraz sie trochę nauczyłam, ale nawet po czasie zapominam i wybaczam i już nie nienawidzę. Stąd wiem, że to kłamstwo że musi być zło, żeby widzieć dobro. OSZUSTWO! Zapomnielliśmy jak się kocha, empatia wypaczona. Zło i tak by istatniało w formie wypadków itp, ale nie w formie i nasileniu z jakim mamy do czynienia. Jestem tego tak pewna, że wypływaa to z wiedzy mojego serca i jestem skłonna zaryzykować i życie oddać zza te słowa. Swoje. Wiem że się nie mylę co do tego. Może być million teorii i mogą być prawdziwe czy fikcyjne, ale nawet w tych teoriach powód jest zawsze ten sam.- brak miłości… Dajemy się nabierać na programy typu jak to, że za wszystko trzeba zaplacić. Nie za wszystko. nie musimy. Miłość jest darmowa i miłość ma rozsiewać miłość i nie bierze ża to oplaty w formie cierpienia. Moja dusza to wie. Zaprogramowali nas bo sami dali się zaprogramować i tak to się kręci… Jakim prawem taka czula istotka musiala zapłacić za milość cierpieniem. Nie musiala. Miłość jest darmowa bo plynie z serca. A ja teraz cierpię bo przejmuję te jej cierpienie. Muszę to zakończyć. Muszę ją przytulać i ściskać do serca w momentach gdy on jej to robił. Zabierać ją do siebie od tych łap i kochać przytulać, bezgranicznnie kochać. Taki powrót myslami do tych momentów może naprawić szkodę. tak czuję, że tak trzeba. To mnie uleczy i ją, gdziekolwiek jest. Wysyłać jej jak najjwięcej miłości. Miłość nie zna granic, więc nawet na „zaświaty” i inne wymiary przejdzie, bo to energia przenikająca przestrzeń i czas.. Zrób coś podobnego. Przytulaj psa i kochaj. Rób to w myślach ale czuj… Niekoniecznie w tym momencie tragicznym, ale ogólnie. Mów, że ją kochasz. Jeśli masz potrzebę wytłumacz ten wypadek. Życzę dużo miłości i ukojenia, uleczenia
W dniu 20 sierpnia pozegnalam moja najukochansza sunie rottweilera Roksanke. W ostatnich 2 tygodniach zaczela sie zle czuc. A z soboty na niedziele miala powazny problem ze zlapaniem oddechu. Wiec rano w niedziele pojechalam z nia do szpitala gdzie zrobili jej USG. Okazalo sie ze ma na sledzionie naciek wypelniony woda z krwia i do tego cysty na sercu,ktore utrudniaja jej prace serca co laczy sie z plytkim oddechem. Na co weterynarz ze przyszedl czas ja pzegnac. I tak po 20 minutach USG i kilku minutach jej uspienia nie mogac jej wyposcic z ramion – wrocilam do pustego domu. Byla ze mna przez 9,5roku codzienne. Kochalysmy sie miloscia bezwarunkowa. I chyba nigdy juz nie znajde tak madrego i oddanego przyjaciela w innym psie bo to nie bedzie ona…
Wiem jak się Pani czuje,bo ja też straciłam mojego pieska tylko 20 sierpnia ale rok temu i dalej płacze bo nie była chora tylko ktoś mi ją otruł,nie umie się z tym pogodzić.Taki słodziak,sarenka tak na nią mówili
Bardzo mi przykro, wiem co Pani czuje 🙁 Ja wczoraj (23.08.2023) razem z rodziną pożegnaliśmy naszą Xencie. Miała 12 lat i guzy w jamie brzusznej. Wiedzieliśmy że cierpi i ją boli, co zjadła to zaraz zwracała, nie trzymała moczu. Na pozytywną operację nie było szans więc najlepszą decyzją było dać jej spokojnie zasnąć 🙁 Jest to straszne doświadczenie, wciąż nie dowierzam, że jej z nami nie ma. Potrzeba trochę czasu i będzie dobrze, dać im spokojnie odejść. Taka jest kolej rzeczy 🙁 Trzymajcie się wszyscy
Ja również nie mogę pozbierać się po stracie mojej kochane suczki Mimi pinczerki. Rozlegle guzy nowotworem w jamie brzusznej i przeżuty do tchawicy powodowały u niej duszności i przewlekły kaszel. Była z nami 14 lat. Dala nam tyle radości i miłości. Decyzja o uśpieniu w dniu 4.pażdziernika 2023r nie daje mi spokoju, mam ciągłe wyrzuty sumienia, łzy cisną się do oczu , na żadnej pracy nie potrafię się skupić. Cały czas myślę o niej. Czuję okropną pustkę i żal.
Nasz kochany maluszek Niunio odszedł 23.08.23 zginął w strasznym wypadku nie miał nawet roczku miał 9 miesięcy został zagryziony na naszym osiedlu na naszych oczach przez innego psa agresywnego w stosunku do innych zwierząt chciał się tylko przywitać 😭 dziś mija 4 dzień o tej tragedii ja niestety nie mam siły nawet żeby funkcjonować to był mój ukochany piesek na którego czekałam od lat .Od tamtej pory niestety nie dałam rady żeby wrócić do swojego domu do tego miejsca 😭jestem w stanie tragicznym .
W dniu 20 sierpnia nasz ukochany Bruno 7 letni Szpic Miniaturowy niespodziewanie odszedł podczas naszej nieobecności , był pod opieka rodziny nic się złego nie działo aż nagle zapadła się mu tchawica – nic nie udało się zrobić . Ból jest tak duży ze aż nie do opisania , . Spoczywaj w spokoju Przyjacielu , Twojaą bezwarunkowa miłość będę mieć w sercu do końca swoich dni.
9 miesięcy Skarbie. Śpij słodko, jesteś wolna. Ja ciągle uwiązana tutaj, ale mam nadzieję że kiedyś się odnajdziemy
Wczoraj odeszła nasza ukochana sunia Aza. Była z nami 12 lat. Cudowna psinka, radosna, opiekuńcza. Moim łzom nie ma końca. Żegnaj kruszynko, na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci😭😭😭😭😭
6 sierpnia odeszła moja kochana Nuka prześliczny owczarek niemiecki. Miała 9 lat. Mój ból jest ogromny gdyż odeszła gdy byłam na urlopie i nie było mnie przy niej. To boli.
Moja Melcia odeszła wczoraj 31 sierpnia mąż zawiózł ja na operacje z której już do nas nie wróciła była z nami 8 lat . To już druga nasza sunia
z tą różnicą że na odejscie pierwszej byliśmy przygotowani bardzo chorowała a Melunia miała o 18 wrócić do domu niestety wcześniej dostaliśmy telefon że się nie udało życie jest okrutne
Ja też straciłam mojego ukochanego pieska cztery dni temu jak byłam na urlopie, zginął potrącony przez samochód dzień przed moim powrotem, to strasznie boli bo nawet się z nim nie pożegnałam, zamykam oczy i go widzę cały czas. Miał 3 latka , jestem załamana 💔 nie wiem jak sobie z tym poradzę 🥺
Znam ten ból i współczuję 🥲 my 09.09.2023 pożegnaliśmy prawie 13 letniego owczarka niemieckiego Korę 😭… do południa podkreślam kwiaty i była ze mną noga w nogę, o 13 wyjechałam i wróciłam na drugi dzień przed południem i znalazłam ją za domem 😭 tej nocy coś mi powiedziało, że Kora zdechła, więc wracałam z obawą. Przeglądałam kamerki i o 13:30 położyła się za domem, po godzinie zmieniła miejsce na druga godzinę i o 15:30 poszła za dom żeby po 10 min zasnąć na wieki 😭 pocieszam się rylko, że od 3 dni sądziłam w ogrodzie i leżała przy moim boku, ale żałuje, że mało ją głaskałam w ostatnich dniach. To był najlepszy przyjaciel, który pilnował mam domu prawie 13 lat ♥️
W dniu 26 sierpnia umarł mój ukochany pies pikuś, został on przejechany przez samochód był normalnym, radosnym i szczęśliwym kundelkiem. Oby w niebie żyło mu się lepiej.
Mojej kochanej suni Yorczce zdiagnozowano zapalenie trzustki ( biegunki i wymioty), miała powiększone węzły chłonne – biopsja. Raz szkiełko z wymazem się zbiło po paru dniach znowu biopsja. Musiała być na ścisłej diecie, jeździłyśmy na kroplówki przez 5 dni, nie chciała jeść czasami, ale piła wodę. Przez 2 dni w ogóle osowiała była, ani jeść ani pić, lekarz znowu kroplówki zalecił – karmienie i pojenie strzykawką, gdyż sunia nie miała chęci. Tak minęło parę dni i znowu kroplówka, USG, badania. Po 2 tyg. sunia zaniemogła całkiem, słaniała się na łapkach, nie miała siły chodzić, (inny) lekarz zalecił częstsze karmienie – brak jej sił. Dostała zapalenia płuc ( w nocy SOR weterynaryjny-duszności) i po 8 godzinach musieliśmy naszej księżniczce ulżyć, gdyż wypróżniała się pod siebie, ciężko i z wysiłkiem oddychała. Nie było już kontaktu. Odeszła moja Kochana. Mimo, że czuwałam przy niej wraz z jej towarzyszką, która alarmowała za każdym razem, kiedy wyczuła …. Teraz jest smutek, żal, cierpienie. Nawet druga psinka wraz z kotkiem, wiedzą, że nasza Florka już nie wróci. I mówią niektórzy, że zwierzęta nie czują odejścia-to jest nie prawda. Moje alarmowały, ja też też czułam ale sądziłam ( może w pod świadomości, że księżniczka nasza) będzie zdrowa, ale Bóg nie słyszał mojego błagania … i zakończył życie 13 letniej FALORKI w cierpieniu. Mimo, że mieliśmy nadzieję
Mój Kochany piesek suczka którą wziąłem ze schroniska dokładnie 5 lat temu odeszła 2 lipca mając 17 lat. Wydawało mi się że będę w stanie jakoś funkcjonować, ale dni mijają a ja zadręczam się co raz bardziej i bardziej. Mam wyrzuty sumienia że nie zrobiłem wszystkiego. Ostatnie 3 tyg bardzo dużo spała i nie reagowała na otoczenie. Jak przychodziłem z pracy to już mnie nie witała leżąc pod stołem i delikatnie obserwując co się
dzieje. Znacznie mniej jadła ale dużo piła. Na tyle dużo że potrafiła oddać mocz w domu w ilości która wypiła. Ciężko było jej się podnieść na kaflach a uwielbiała tam leżeć i nawet legowisko jej nie przekonywalo. W ostatnim tygo pojawiły się wymioty i biegunki w domu. Poszliśmy to weterynarza żeby ocenił sytuację. Popatrzył i powiedział że sztywno stoi i bardzo cierpi. Przedłużanie jej dni nie wiele zmieni,bo wszystkie objawy sprowadzały się do jej końca. Największe wyrzuty mam że nie reagowałem wcześniej bo uważałem „niech leży i odpoczywa” i najgorsze jest to że przestałem ja głaskać bo też wydawało mi się że to ja męczy. Normalnie włosy można sobie powyrywać 😥
Witam Pawle. Wiem przez co przechodzisz. Mój najukochańszy,najwierniejszy, najmilszy Cezar, Cezarek, Cezuś, Cezi, Cezaczek odszedł za Tęczowy Most w dniu 29.07.2023 o godz. 10.30. Od szczenięcia był ze mną przez 17 lat mój malutki yorczek. Była to dla mnie trudna decyzja którą musiałam podjąć w swoim życiu ale musiałam pozwolić odejść mojemu maleństwu aby nie cierpiał. Z racji wieku nerki przestały funkcjonować i powoli zaczęło wszystko szwankować a przy tym wszystkim leczył się na serduszko. Gdy nerki przestawały funkcjonować to już Nie jadł, nie pił temperatura Cezarka zaczęła spadać. Chciałam żeby żył próbowałam wszystkiego ale niestety nie udało się. Teraz pozostała tęsknota,cierpienie, samotność ból, łzy i serce rozdarte na pół po stracie przyjaciela. A życie bez niego to już nie to samo i rozumiem cię co przeżywasz.
Wczoraj mój piesek cwaniak zginął zagryziony przez innego psa mój ojciec spojrzał mu w oczy ostatni raz zanim poraz ostatni je otworzył ,był bardzo pogodnym psem i wspomnienie kiedy mnie witał pozostanie w mojej pamięci i będzie wywoływać tęsnotę ból i pustkę.
Moja 6 letnia Lunka, yorczka umarła w sobotę 03.06, wesoła, radosna, przekochana, po spacerku, po kąpieli, w domu nagle podeszła do mnie i upadła, po trzech godzinach u weterynarza umarła, nie pomogła pomoc, cały czas świadoma, gasnąca przy nas… nie mogę się z tym pogodzić, ciągle myślę, że mogłam pomóc lepiej, że może inny weterynarz, że za późno, tak bardzo mi przykro, tak bardzo Cię przepraszam…tak bardzo tęsknię i chcę, żebyś wróciła… nie ma chwili, żebym jej nie czuła, nie widziała… była zawsze przy mnie i moich dzieciach…. jak sobie z tym poradzić…nawet nie wiem co spowodowało jej śmierć…
Dzis odeszła moja sunia najukochańsza chorowała na jakąś duszność nikt nie zdiagnozował jej prawidłowo dzis po podaniu leku u weta po pół godzinie nagle odeszła nie byłam na to gotową wiem że już się nie męczy bo ciężko oddychała. Będę tęsknić za nią.
Mój piesek odszedł 1 sierpnia 2022 było mi ciężko bez mojego najukochańszego Rokiego
Strasznie wspolczuje. Przepraszam, ale czy moze pan napisac cos wiecej na temat bezwladu konczyn spowodowanym zatruciem mocznikiem. W sobote pozegnalam ukochanego pieska, przestal chodzic na poczatku roku. Mial problemy z mikcja, wynosilsm go praktycznie po 15x dziennie, ale potrafil nic nie zrobic przez dobe. Weterynarze, teraz wiem ze niedouczeni robili usg rtg itd. Ale zaden nie wpadl na to ze trzeba oprozniac pecherz manualnie. Diagnoza przyszla dopiero we wrzesniu. Teraz gdy przeczytalam panski wpis zastanawiam sie czy ten niedowlad to moze wlasnie po tym zatruciu.
20 sierpnia to już rok jak cię piesku nie ma,a ja wciąż płaczę.Ogladam zdjęcia, miejsca gdzie lezalas,zabawkę którą mi przynosiłas żeby się bawić,jak wolałam na obiad zawsze 1 byłaś.Powiedzieli że czas leczy rany,nie leczy, mówili weź się psa to nie będziesz tak cierpieć,ale żaden nie był podobny do ciebie,
śpij spokojnie a ja zawsze będę pamiętać o ciebie
Kochana mój buldog Baryłka odszedł 16.06. Zalegała mu ĺupinka od orzecha w jelitach. Wymiotował, myślałam że to zwykłe najedzenie się trawy, później wymioty się nasilały. Poszłam do weta, operacja. Umarł na stole było za późno. Też mega wyrzuty że nic nie zrobiłam wcześniej. Strasznie cierpię ryczę non stop. Nie mogę sobie wybaczyć że zwierzę które mnie tak kochało, a ja je zawiodłam.
Ja mam 9lat a mojej mamy pies Neptun nie wiem kiedy umarł bo mnie na świecie wtedy nie było i przejechała go policja. Moja Mama płakała ja to wiem bo mi mówiła. Pozdrawiam Jan.
Dzisiaj 16 lipca 2023 odszedł mój Najwierniejszy Przyjaciel. Dropcio,
Zła diagnoza weterynarza doprowadziła do jego śmierci,
Zołędż w jelitach ,,operacja brzuszka. Serduszko nie wytrzmalo.
Żegnaj mój przyjacielu.
Dzisiaj mija 115 dzień bez Ciebie ukochany przyjacielu.
Byłeś moim ulubionym DZIEŃ DOBRY
I najtrudniejszym DO WIDZENIA
Wczoraj odszedł mój piesek, miał tylko rok. Wpadł pod samochód. Dwukrotnie uratowałam mu życie, pierwszy raz, kiedy jego matka straciła pokarm, drugi raz, kiedy zachorował na parwowirozę. Trzeci raz się nie udało. Czuję jakby serce mi miało pęknąć z rozpaczy. Tak bardzo za nim tęsknię, tak pusto bez niego. Kochałam go najbardziej na świecie, a teraz już go nie ma. Miał jeszcze tak wiele lat życia przed sobą. Nigdy nie czułam takiego bólu. Mam inne zwierzęta, ale ich obecność mnie teraz denerwuje, bo chciałabym tyko jego. Najgorsza jest świadomość, że jego już niema i nigdy nie będzie.
Przykre co Cię spotkało a w zasadzie Twoja jedyną miłość
Mimo wszystko nie zostawiaj innych zwierzaczkow bo one tez czekają na taką samą miłość
Ja 30 czerwca straciłam swoją miłość przygarnięta ponad 13 lat temu. U mnie znalazła swój dom swoje łóżko pościel poduszki miski i wszystko co tylko mogła mieć a miała w nadmiarze choć tak mało potrzebowała. Pierwszy dzień tylko płakałam a teraz zamiast lepiej to coraz gorzej. Idę do kuchni otwieram lodówkę i zdaje mi się że ona już mi asystuje. Nie słyszę jej pazurków jak zawsze gdy chodziła i podglądała co robię w .mieszkaniu.Na razie na Jej fotelu położyłam urnę i nie mam siły ani motywacji pozbyć się czegokolwiek co było Jej własnością. Nawet nie przypuszczałam że tak bardzo będę to wszystko przeżywać.
Moja ukochana sunia o śmiesznym imieniu Krówka bo lubiła trawę od kilku miesięcy przygotowywała mnie do odejścia. Pojawiła się zaawansowana zaćma brak słuchu problemy neurologiczne połączone z atakami padaczki,guzy w różnych miejscach na Jej ciałku ,problemy z zębami i od tygodnia problemy z poruszaniem się.Po prostu hasła w oczach. Cały dzień i noc spala niewiele jadła trochę piła ale bardzo mimo to schudła. Leżała wtulona w swoje poduszeczki ,czasem podniosła głowę choć już mnie nie widziała a raczej tylko czuła. Niestety starość jak mówią Panu Bogu się nie udała.
Ostatnie dwa dni jak Ja wyprowadzalam na dwór to nawet trawy nie wąchała po prostu zero reakcji na świat. Stała na trawniku wyczerpana jakby chciała usiąść a raczej przewrócić się. Taka powolna psia agonia. Lekarka weterynarii przekonała mnie żeby pomóc jej odejść chociaż sama modliłam się żeby sama zasnęła w swoim łóżeczku.
Jednak strach że zrobi to w samotności jak pójdę do pracy przeważył i zgodziłam się na eutanazję. Lekarka już na miejscu widząc stan mojej Krówki powiedziała że to jest ten właściwy moment w którym jeśli kochamy to powinniśmy godnie pomoc odejść .Bo komfort życia już się zakończył i to jest znak żeby nie przedłużać takiego stanu.
Moja Krówka usnela po zastrzyku w swoim łóżeczku przytulona i głaskana do samego końca.
A ja teraz zamiast lepiej to coraz gorzej znoszę to rozstanie. Może trzeba było jej dać samej usnąć.mysli biją się w głowie a łzy same lecą .
Może jakby sama usnela tak bym tego nie przeżywała ,nie wiem.
To jest straszny czas w moim życiu .
Wiem że niby czas leczy rany ale to tak się tylko mówi na pocieszenie.
Mojej ukochanej Krówce mogę życzyć żeby tam za tęczowym mostem odzyskała w nowym życiu wzrok zdrowie żeby spotkała swoje sympatie i czekała że kiedyś Ją odnajdę i już na zawsze spędzimy czas do końca
Kocham Cię Krówki żyj w spokoju i radości i czekaj ❤️
czytam i płaczę od 22 czerwca… Moja królewna cocer spanielka adoptowana 8,5 roku piękny czas. Już kilka miesięcy tuptała w kółku była słaba nie wiedziała gdzie wyjść aby zrobić siusiu na dworze gasła ale w maju 12 zrobiłam jej wyniki badań kiepskie ale lekarz przekonał mnie że to staruszka i trzeba się nią zająć, koleżanki córki po medycynie mówiły ze to białaczka ale ja w to nie wierzyłam. W czerwcu pojechałam ją do naszego drugiego miejsca w góry teraz myślę że żle zrobiłam, uwielbiała tam być ale kiedy przyjechałyśmy nie wiedziała gdzie jest, tuptała w kółko bez celu słabo jadła po 4 dniach położyła się i nie mogła wstać dostała gulę koło pyska nie jadła i nie piła po 15 godzinach leżącą zawieźliśmy do uśpienia leżała na kolanach i miała zamknięte oczy,miałam nadzieję że sama odejdzie ale baliśmy się żeby nie cierpiała, bo mogłaby kilka dni tak leżeć, pochowaliśmy ją w ogródku ma pomnik a ja siedzę tam i płaczę , wróciłam do drugiego miejsca i myślę że jest tam … bardzo tęsknię a minęło 3 tygodnie a ja nie mogę sobie znaleźć miejsca
Moja najukochańsza Sonusia,york (18 lat)odeszła w Boże Narodzenie w blasku świec,mieniącej się choince.Od roku walczyłam o jej życie (specjalistyczna karma, badania krwi regularnie,wlewy podskórne).Kiedy rok przed odejściem dostała drgawek i była bez kontaktu,byłam przerażona.Poprosilam Boga w rozpaczy, żeby podarował mi chociaż rok dla mojej Soni.Przez ten rok z każdym miesiącem powoli gasła.Wiedzialam ,że to ostatnie podarowane miesiące.Po pracy, wracałam jak najszybciej aby móc z nią być,karmiłam ja z reki,przystawiając do miseczki z wodą…Była moim Słońcem, radością… bardzo ją kochałam,zostawiła ogromną pustkę po sobie..Czulam jej ogromną miłość .Po jej odejściu,kiedy rozpacz była największa,postawiłam jej zdjęcie w ramce(to mi pomaga),ale smutek i lzypowracaja.Znalazlam piękny wiersz ,który jest dla niej…,, Noszę serce Twoje przy sobie, noszę je w swoim sercu, nigdy się z nim nie rozstaje.Gdzie idę,Ty idziesz ze mną…,,
Ewa, nie było by Ci łatwiej gdyby sama usnęła… mój 13letni lablador Rocco miał wręcz identyczne objawy. Od lipca walczyliśmy o każdy dzień. Rak śledziony, problemy z nerkami, gorzej widział i słyszał, padaczka, nie miał apetytu, chociaż całe dotychczasowe żyjcie mógłby jesc bez końca. Było ciut lepiej a piątek znowu pogorszenie, kolejne kroplówki, patrzył na mnie tak jakby prosząc żebym pozwoliła mu odejść. Pozwoliłam, powiedziałam mu w piątek jeżeli tak bardzo boli, ze już nie możesz to zaśnij… wcześniej mowilam cały czas walcz! Kto jak nie ty? Jesteś takim silnym psem z wola życia! Żałuje, ze mu pozwoliłam… odszedł w niedziele 29.10 godz 13.45…. Teraz mi codziennie jest coraz gorzej, wszystko jest bezsensu, ostatnie miesiące były tylko dla niego, wszystko dla niego. Tak bardzo Cię kocham dziecinko 💔🦮 Dlaczego po świecie chodzi tylu złych ludzi a mój pies-czyste dobro i miłość już nie? Czy złamane serce się kiedyś zrośnie? Czy ból kiedyś minie?
Moja Lily 6 letnia sucKa York odeszła 01.07.2023 w światowy Dzień Psa. Była całym moim życiem. Jezdzila że mną wszędzie, podróżniczka i wspaniala towarzyszka. Przytulak cieszyła się do wszystkich ludzi, 0 agresji nawet nieszczekala. Lecz noc z 30.06 na 01.07 był dla.nas tragiczny. Przegraliśmy walkę z chorobą. Leczyłem ją po diagnozie zmian w mózgu… albo stan zapalny albo zmiany nowotworowe -taka była diagnoza. Lily miała problemy z utrzymaniem równowagi, chodzeniem, wzrokiem. Czesto sie przewracala i niemogla wstac. Terapia prowadzona była wraz z zaleceniami neurologa. Lily podczas feralnej nocy dostała ataków padaczki. Niemoglem uzyskać żadnej pomocy od żadnego weterynaza nawet w większym.miescue oddalonym o 30km. Już była noc nikt nie odbierał. Patrzyłem jak się męczy i nic niemoglem zrobić. Wzy same płynęły a jej ataki już nie ustawały… po 5 godzinach męczarni odeszła. A ja żyje z bólem że niemoglem jej pomóc. To mnie prześladuje i ryczę co chwilę. Jestem 40 letnim facetem a pękłem jak bańka. To jest straszne
Rozumiem Cię bardzo dobrze, przykre jest to. Ja mam świerza ranę w sercu, wczoraj podjęłam bardzo ciężką decyzję o eutanazji mojej kochanej dziewczynki Musi góreczki. Miała 10 lat i 2 m-c j myślałam że pożyje wśród nas jeszcze z 3 do 5 lat. Ale hasła nam w oczach, w krótkim czasie postarzała się o kilka lat, choroba niewydolności nerek to spowodowało. Wysoki mocznik kreatynina szybko dopadła organizm Musi, brak jedzenia nie mogła już nic jeść, nie mogłam patrzeć na jej cierpienie. Ona z nami się żegnała przez ostatnie 3 dni. Była niespokojna, smutna bez życia, nie mogłam dopuścić do tego aby odeszła z głodu i cierpieniu. Ciężko mi będzie bez jej uśmiechu, lizania,buziaków, cieszenia się i szczekania. Była kochaną przyjaciółko, wszystko rozumiejącą. My zrobiliśmy wszystko byliśmy u kilkunastu lekarzy i rasa diagnoza niewydolność nerek i trzustki. Szkoda że tak wcześnie odeszła, była słodkim dzieciakiem, potem panienką i staruszka zabawna, kochała zabawki piszczące, spać w łóżku. Nie chcę mieć więcej piesiow nie dam rady pokochać tak mocno jak jej. Mój tato też bardzo przeżywa za strata tzw. wnuczki, bawiła się z nim,wygłupiała i całowała, drapała po głowie jak spala razem z nim na podusi miał z kim rozmawiać a teraz pustka w domu i sercu. 😓😥😢 To będą trudne dni,tyg,miesiące i lata. Misia przepraszam Cię że podjęłam tą decyzję, bądź szczęśliwa za tęczowym mostem, mam nadzieję że spotkamy się po latach.
Dziś odszedł mój nakochanszy przyjaciel po 16 latach serce mi pęka.Najwspanialszy piesio jakiego można sobie wyobrazić. Ślicznota moja psia siwusek z czarnymi oczkami.Bardzo Cię kocham psi przyjacielu
06.06.2023 odeszla moja dzidzia Pikola yorczka. W sierpniu skonczylaby 17 lat. Kocham Cie Pikolinko moja i nigdy nie przestane. Cierpię ogromnie bo Ciebie nie ma moja dzidziu . Dziekuje Pikolinko moja za Twa milosc, radosc i szczescie ktore mi dalas. Kocham Cie Pikusiu moja na zawsze❤️
Dziś mija rok bez ciebie, Sonusiu, pozostaje pustka w sercu, smutek, żal, pytanie – dlaczego?. Czas ran nie goi, on je zasklepia . Pozostaje nadzieja, że będziemy kiedyś razem i na zawsze. Kochamy cię, przyjacielu!
Dzisiaj mija tydzień jak odeszłaś moje Kochanie.
W domu szukam sobie zajęcia aby nie myśleć o tym ,że ciebie już nie ma. każde miejsce w domu przypomina mi ciebie :((( W pracy staram się ale jestem jak nieobecna. Nie pociesza mnie myśl,że już nie cierpisz. Ciągle mam przed oczami Ciebie jak odeszłaś na moich rękach. Kupiłam ci lampkę na miejsce ,w którym spoczywasz. Tylko po to abyś nie miała w nocy tak ciemno. Kocham cie Maleńka…
Wiosna, patrzę jak ludzie chodzą jedni z psami ,jedni z wózkami,a mojego psa już nie ma od sierpnia i dalej się nie umiem z tym pogodzić.Byl zdrowy ale ktoś mi go otruł,taki słodziak, sarenka na nią mówili.
W czwartek minie 3tyg kochany nasz synusiu😭😭 bol nie samowity zastanawiam i pytam boga dla czego nam zabral naszego Abulke … Odpowiedzi n nie dostaje😭😭 takie to chlernie ciezkie do przezycia . Moje malenkie serduszko przestalo bic juz brak lez sily 😭😭 kochamy Cie bardzo i mam nadzieje ze kiedys sie odnajdziemy skarbie nasz malusi…Zblizaja sie twoje urodzinki to bedzie straszny dzien a mial byc taki piekny KOCHAMY CIE CALYM ❤️❤️❤️😭😭 kazdy dzien jest straszny bez Ciebie 😭
Nasz kochany Boo odszedł 19.05.2023r,nic nie jest takie samo,pustka wokół,cisza,nikt nie idzie za mną gdy otwieram lodówkę,po przyjściu z pracy nie merda ogonkiem,nie wskakuje do łóżka gdy mu zimno,nic mnie jiz nie cieszy,spędzaliśmy bardzo czasu razem jedliśmy razem lody,biegaliśmy po ogródku a teraz ..nic ..cisza,miał 12.5 roku ,chore serduszko od urodzenia,wszystkie możliwości wyczerpaliśmy u weterynarza,dostał zawału,dziękuję za każdy spędzony razem dzień, za każdą chwilę razem,będę cię Boo nosić w sercu do końca swoich dni,a dla wszystkich rada cieszcie się każdą chwilą że swoim pupilem,są bezcenne❤🐕
Moja kochana Figusia odeszła 13 lutego tego roku bardzo mi Jej brak, tęsknię,nawet płacz mi nie pomaga , chciałabym choć na trochę Ją przytulić,tak mi ciężko bez Niej .brak słów aby wyrazić to co czuję
Nie ma słów by ukoić Twój ból, rozumiem to doskonałe.Moja ukochaną suczka (york)odeszła w Boże Narodzenie,miała 18 lat, minęło 3 msc,s ja nadal strasznie tęsknię i odczuwam pustkę.Rozpacz mija po ponad msc, ból serca łagodnieje ale tęsknota pozostaje.Znalazlam wiersz,który wpisałam w album, specjalnie dla niej poświęcony…. Noszę serce Twoje przy sobie, noszę je w moim sercu.Nigdy się z nim nie rozstaje, gdzie idę Ty idziesz ze mną…Na zawsze nasze psiaki zostaną w naszych sercach i wspomnieniach.
Mój kochany Bobus odszedł 03.05.2023r.😭😭 Bul jest okropny nie mogę sobie poradzić .Tak bardzo mi go brak Miałam dwa pieski został mi jeden który cierpi po stracie swojego przyjaciela codziennie go szuka😭😭 ,tak jak ja . Ogarnia mnie lek bo jest tylko o rok młodsze od bobusia .😭😭Pomożecie kochani ja nie daje rady .Nie uspokaja mnie to że on nie cierpi już ,że mam go w domu w urnie i zapalam mu świeczki.Tesknota mnie zabija 😭😭😭😭Chce żeby domnie wrucił 😭😭😭
Nie da się pomóc. To boli. Cały czas tak samo.
Skup się teraz na psiaczku, który ci pozostał. Okazuj mu miłość bo on też cierpi…Cierpi bardziej bo czuje jeszcze Twój ból.
11.05 minął miesiąc jak już mojej Niuni n ie ma a ja nadal czuję się tak jak w dniu jej odejścia. Boli, cały czas boli.
Dziś odeszedł moj 15 letni staruszek Oskarek po przez uspanie jest mi tak cholernie ciężko po tym moja serce w tym momencie rozpadlo sie na milion części jest to ledwo pare godzin a czuję sie jak juz wszystko miało u mnie koniec swiat cala rzeczywistość się zrobiła mocno szara i łzawa😭😢😭😭
Dziś mija drugi dzień od kiedy go nie ma, mój zaledwie 3,5 letni yorczek Leoś zagryziony przez dużego psa którego nikt nie pilnował, był dla mnie jak trzecie dziecko ułożony spokojny kochał dzieci, moi synowie traktowali go jak młodszego braciszka, walczył cały tydzień a jak wydawało się że już będzie dobrze dostał sepsy i zmarł 😭 tak bardzo mi go brakuje, obwiniam się że mogłam go lepiej upilnować 😭czy ktoś wie jak sobie poradzić 💔
Rok temu jechałam do lekarza zobaczyć jak wyszedł rezonans i czy choroba postępuje, ale zadzwonił do nas weterynarz bo dzień prędzej byliśmy z psem i powiedział że jest mocno zatruty,ja już nie myślałam o sobię jakie mam wyniki tylko o psie.Codziennie brała kroplówki i zastrzyki ale też trąciła jej się krew, pomału odchodziła na moich oczach,nic nie mogłam zrobić.U nas też koleżance otruli teraz, jakieś też i koty ktoś potrul.Ten kto to zrobił mnie ma też na sumieniu bo nie umie się z tym pogodzić, zdrowie mi się pogorszyło, choroba postępuje a ja już nie walczę.
To już miesiąc jak cie nie ma a ból nadal jest.
Ja po pół roku jak jak mojego Nera nie ma, i jest za tęczowym mostem na mnie, bardzo tęsknię i może to jest głupie.ale zastanawiam się czy jest mu tam
dobrze. Ale brakuje mi Jego obecności i mam nadzieję że się spotkamy na Angielskich pastwiskach
U mnie już pół roku jak nie ma mojego Nera (owczarek niemiecki długowłosy) i dalej mi łzy płyną do oczu że musiałem podpisać kwit do uśpienia, to była moja najgorsza decyzja jaką mogłem-musialem podjąć , ale łza w oku się kręci pomimo czasu . I TO NIE JEST MAŁY KONIEC ŚWIATA, To jest BARDZO DUŻY KONIEC ŚWIATA
6 miesięcy bez Ciebie Misieńko. Czas nie goi ran, wiosna nie ma uroku
Niedawno pisałam o odejściu mojej ukochanej Betty, sznaucera miniaturki. Betty odeszła 30.12.2022. Dzisiaj 15.04. są jej urodziny. Miałaby 13 lat…Bardzo mi jej brakuje. Płaczę po kątach. Czas nie goi ran. Do tej pory ubranko i smycz wisi tam gdzie zawsze kiedy wzrokiem pokazywała czego chce jak tylko się ubierałam…ale jej zapach już uleciał. Miseczek też nie mogę zabrać, tylko boli że są puste…Moje życie zmieniło się i wiem że zrozumie to tylko ktoś kto kochał tak mocno swojego zwierzaka i go stracił…jak tu… Była moja iskierką, radością…z nią zgasła część mnie…
To były najpiękniejszą lata miesiące tyg dni aż do 13-04 musieliśmy uspać naszego synusia Abiego. Traktowaliśmy Abiego jak dziecko nagle zachorował na nerki. Nie umiemy se poradzić był z nami od malusiego 1 czerwca miał by 14 lat. Pisząc płaczę w domu mamy żałobę od czwartku mąż dzieci płaczą jak tu żyć dalej??? Nasz Abulek kochany yorczek zostawił pustkę straszna. Ale za parę dni wróci do swojego domku w urnie. Nie wyobrażam sobie ze miał by gdzieś leżeć w ziemi. Lekarza diagnoza była albo usypiamy albo umiera w bólach. Nasz synusiu kochamy Cię i nigdy nie przestaniemy
Przytulam wszystkich tonących we łzach, zaglądam tu czasami mojego przyjaciela juz nie ma od 7 marca a moje serce umiera z rozpaczy, mąż mowi, że w domy nie ma życia , został wielki smutek, który nas ogarnia.
Zupełnie sobie nie radze….
Rozumiem Pani tęsknotę. Wczoraj w nocy niepodziewanie zmarła moja 5 letnia suczka. Była w ciąży i czekała na poród, a spotkała ją śmierć. Nie rozumiem tej sytuacji. Była naszym promieniem radości. W ciągu mojego życia towarzyszyło mi wiele zwierząt i każda strata była trudna,ale teraz czuję się ,jakby umarło moje dziecko. Moje dzieci i 10 letni towarzysz naszej Tessi nie możemy się z t ym pogodzić.
Jutro będzie tydzień jak uśpiłam mojego staruszka. Pochowałam wszystkie Jego rzeczy bez wyjątku. Oglądam filmy i zdjęcia jak szalał nim dopadła go starość. To mi pomaga bo wiem, że był w złym stanie i jednak już nie cierpi. Nie jest mi latwo, nadal mam momenty gdy wpadam w rozpacz. Za 2 dni odbieram Jego prochy. Tęsknię za Nim i chciałabym, żeby cofnął się czas… Kiedyś pomogę kolejemu pieskowi ze schroniska ale dopiero wtedy gdy będę gotowa. Skubi był ze mną 7 lat 6 miesięcy i 20 dni…
Czy piesek chorował? Mój sznaucerek również odszedł w wieku 13 lat 2 go sierpnia rozpacz z dnia na dzien jest coraz większa:(
Mój Forest też sznaucerem odszedł dzisiaj miał 16 lat tak strasznie mi żal tego kochanego pyszczka. Nie umiem się opanować z żalu. Najkochanszy piesio na świecie najwspanialszy przyjaciel.
Czytam te wpisy i płacze
Sama dopiero co straciłam suczkę zwykłego kundelka ale o niezwykłym sercu. Dokładnie po prawie 14 latach wspólnego bycia już Jej nie mam.
Od kilku miesięcy było coraz gorzej i wiedziałam że zbliża się ten najgorszy moment. Ostatnie dni to dramat. Podjęcie ostatecznej decyzji czy dać Jej usnąć czy uśpić. W tamtej chwili gdy lekarka w domu przekonała że miłość to również pozwolenie na odejście w spokoju bo to wielki szacunek do mojej psinki zdecydowałam na tak . Usnela wtulona w swoją pościel i łóżeczko a ja tylko płakałam choć podczas usypiania ze wszystkich sił panowałam żeby zachować pełny spokój . Niestety chyba trzymała mnie jakaś adrenalina. Teraz jest trzeci dzień a ja mam taki stan zawieszenia jak miala moja kochana psinka. Łzy lecą same ,leżę w domu bo to Ona mnie wyprowadzała na dwór .
Żebym wiedziała że tak będzie chyba bym czekała że sama usunie. Tylko bałam się że zrobi to podczas mojej nieobecności gdybym była w pracy.
Takiej traumy nawet nie miałam po rodzicach ani babci.
Nie ma słów którymi wyraziła bym swój ból jak bardzo mi Jej brakuje
Została mi tylko urna z nią w srodku i ogromny smutek i żal że może powinnam czekać mimo wszystko na odejście bez pomocy w postaci zastrzyku. Na razie wszystko co Jej jest na swoim miejscu.Nawet miski i ta z wodą też. Chciałam jej pomóc ulżyć bo komfortu życia już nie miała tylko wegetację i podobno była to ta chwila jak określiła lekarka.
Trudno teraz żyć bez Niej.
Dziś odszedł mój piesek, adoptowałam go 7 lat temu ze schroniska, wtedy miał około 8-10 lat, bał się wszystkich. Po oswojeniu, stał się moim nierozłącznym towarzyszem, cale życie musiałam mu podporządkować, później już, jak był chory, zmieniałam mu pieluszki, sprzątałam, podnosiłam bo nie mógł wstawać, z wszystkich studenckich imprez wcześniej wracałam, żeby go wyprowadzić. Dziś miał być z mama i jutro miał do mnie wrócić, ale jak przyszłam do domu, to był dziwny, powykręcany, tuliłam go i płakałam bo czułam, że coś jest nie tak. Wzięłam go na dwór ale się przewracał, ułożyłam go w domu koło salonu, puściłam telewizję, ale on nie reagował, jakby mnie nie poznawał. Zjadł kilka przysmaków, głaskałam go, ale czułam coraz bardziej, że jemu jest wszystko jedno. Pożegnałam go mówiąc, że jutro do mnie wróci, a dziś muszę już iść, jutro mój brat miał mi go zawieźć, bo przyjechaliśmy tylko na święta, a byłam uzależniona od auta. No i w pociągu miałam sen, ze ten pies do mnie nagle przybiegł zadowolony, szczęśliwy, ze może biegać, ten sen mnie zmroził. Potem jak dojechałam brat mi powiedział, ze pies nie żyje, weterynarz, do którego zadzwoniliśmy jak mu się pogorszyło, stwierdził śmierć, powiedział, ze to była starcza agonia która trwała już od kilku miesięcy. Czuje się strasznie. Nie wyobrażam sobie jakoś życia bez tego pieska. najgorsze jak wspominam to jak umierał i mam wyrzuty sumienia, że go zostawiłam i poszlam. z drugiej strony, on umarł dosłownie chwile po tym , jak wyszłam, ale co z tego, mogłam z nim być do końca. Ja po prostu myl salam, ze on ma po prostu jedną ze swoich faz, bo miał już takie fazy nie raz, a potem wstawał… ale tym razem to było coś innego, to było dziwne, to był udar, naprawdę, moje biedactwo. Nigdy więcej chyba nie bede już mieć psa…
Ja nie wyobrażam sobie co czujesz mój pies którego mam ponad 10 lat wczoraj nagle przestała chodzić weterynarz stwierdził że to porażenie że ogniwo od szyi ale w sobotę normalnie się zachowywała i żeby podnosić i dawać tabletki i to wszystko a jak tego to uśpić łzy same lecą kto mnie rano będzie budził kto będzie na mnie leżał kto będzie się cieszył że wróciłem do domu kto będzie mnie ponaglał szczekając masakra
Nie poprzestawaj na jednej diagnozie. Idź do innego weterynarza. Poszukaj takiego, który ma dobre opinie i walcz o niego!
11.04. 2023 r pożegnałam moje małe Serduszko. Moją sunię Yoko. Walczyliśmy rok z chłoniakiem. Sterydy pomagały na raka ale resztę rujnowały. Ostatnie 3 dni było widać, że gorzej jej się oddycha. We wtorek nic nie jadła tylko piła. Koło południa zwymiotowała i prawie się przy tym udusiła. Myślałam , że to już koniec. Miałam od rana jakieś dziwne uczucie/przeczucie. Słabo oddychała. Ryczałam, wyłam. Położyłam się koło niej i przez łzy mówiłam ,że jeśli chce to może odejść, odpocząć, że ją bardzo kocham ale ma się już nie męczyć. Głaskałam ją. Oddech jakoś wrócił. Przyjechał mąż i pojechaliśmy do weta. Przed 14.00 dostała dwa zastrzyki, dostała tlen. Dziąsła się niby zaróżowiły a ja wiedziałam , że to koniec. Miała taki blady języczek i oddychała całym pyszczkiem. Łapała powietrze. Mówiłam ,że nie chcę żeby cierpiała. W covidzie przy jego pierwszej turze chorowałam na niego i miałam straszne trudności z oddychaniem. Nie chciałam żeby ona …udusiła się. Wiem jakie to było uczucie kiedy otwierało się buzię a powietrze nie docierało do płuc. Dostaliśmy zapas zastrzyków do domu i mieliśmy przyjechać na drugi dzień. Jeśli przeżyje noc to… W drodze powrotnej 5 minut po wyjeździe moja Mała dziwnie się wygięła i łepek zaczął kiwać się na jedną i drugą stronę. Odchodziła. Moje Serduszko umierało. Wróciliśmy do weta aby usłyszeć już tylko, że to koniec. Nawet mój mąż płakał. Duży ,silny facet. Była z nami prawie 12 lat ale to i tak za krótko. Koto pies jak mówił mój mąż. Uparta mała zołza kochana przez wszystkich. Te jej oczy. Duże ciemne wpatrzone w człowieka. Kiedy przypomnę sobie jak patrzyła ukazując od spodu kawałek białek serce mi pęka, że już nigdy tego nie zobaczę. Wszyscy mówią, że shih tzu to głupolki. Nie wiem jak inne ale Yoko była mądrym, cudownym psiakiem. Pochowaliśmy ją w ogrodzie bo lubiła tu leżeć i wpatrywać się w ulicę. Ostatni raz leżała w słoneczku na posłaniu w Lany Poniedziałek. Dobrze, że pogoda dopisała i mogła po raz ostatni robić to co lubiła. Może to ona wybrała sobie ten dzień. Dziękuję tylko losowi, że zesłał mi chorobę, że przez te ostatnie dni byłyśmy razem w domu a we wtorek byłam w domu. Nie pomagają mi myśli, że już nie cierpi. Cały czas się zastanawiam czy mogłam zostawić ją w domu a nie męczyć jeszcze zastrzykami i podawaniem tlenu. Biedna ona była już zmęczona. Umarła w moich ramionach. Chyba nie wybaczyłabym sobie gdy byłabym akurat w ten dzień w pracy. Była moim 3 dzieckiem i niech kto chce gada, że bluźnie czy coś. Zawsze będzie w moim sercu! Może kiedyś będzie trochę lżej. Żegnaj moje Kochanie. Czekaj na nas z wszystkimi bo my do ciebie dołączymy.
Moja Lady shitzu tez ma już 12 lat….boję się o Nią panicznie tak bardzo Ja Kocham
Moja Nelka odeszła wczoraj 5 lat i też sterydy pomagały na jedno, a zrujnowały resztę. To moja córeczka kochana, tęsknie, smutno w domu wszędzie było jej pełno. Wprowadziła przez te 5 lat ogrom radości, szczęścia i miłości moja Nusia lubiła się tulić.
Wieczorem zmarł nasz Oluś, jest środek nocy a ja nie mogę spać, nie mogę powstrzymać łez. Nie byliśmy przygotowani…nie sądziłam, że jak przyjdzie kiedyś ten dzień to będzie to aż taki ból. Serce mi pękło 🙁 Smutek którego nie potrafię opisać. Kochaliśmy go bardzo…tak ciężko to ogarnąć 🙁
Przytulam wszystkich w takiej samej sytuacji…liczę że czas leczy rany.
Wczoraj 30 marca. Tak nagle po cichutku odeszła moja wielka miłość Lejdi. Nie potrafię się z tym pogodzić ponieważ nic na to nie wskazywało. Jedynie wiek. Dzień wcześniej pies biegał bawił się jak zawsze. Ściskam mocno wiem co Pani czuje.
Też wczoraj straciliśmy psa, jak to do mnie doszło po godzinach to rozpacz, przygnębienie 100 razy silniejsze 🙁
moja kajunia…. trzecia niedziela bez niej…. serce rozrywa na kawałki 😭
Ewo,czas nie leczy ran, tylko je zamienia w bliznę, ale będzie nam łatwiej 16 marca pożegnałam Benia sznaucerka o wielkim sercu, jest mega ciężko, ale musimy dać radę.Ewa
Przytulam mocno , wczoraj odeszła moja psiacóreczka Nikitka :)) serce pękło , B.
Dziś odeszła moja piękna suknia Nora . Dała nam tyle szczęścia i miłości przez 12 lat. Była mieszanką labradora ale jej miłość do nas i posłuszeństwo była bezgraniczna. Jest trudno pogodzić się z jej odejściem. Pustka pozostała ale w naszych sercach pozostanie jej uśmiech i jej przytulanka.
Dziś odeszła moja piękna sunia Nora . Dała nam tyle szczęścia i miłości przez 12 lat. Była mieszanką labradora ale jej miłość do nas i posłuszeństwo była bezgraniczna. Jest trudno pogodzić się z jej odejściem. Pustka pozostała ale w naszych sercach pozostanie jej uśmiech i jej przytulanka.
5 kwietnia odeszła Ajka moja Bunia Kochana. 12 lat z nami,13 przeżyła… ból ogromny, ból pozostał… Walczyliśmy do ostatniego dnia… Operacja guz… I tydzień walki w lecznicy …4 kwietnia cud…było lepiej i już by się wydawało że to cud…jednak kryzys przeszedł w nocy..odeszła i ciężko się odnaleźć … Całą rodziną płakaliśmy, i płaczemy… Łącze się w bólu z wszystkimi…bo życie bez wiernego Przyjaciela ,najbardziej oddanego jest trudne….tu wylewam swoje żale by jakoś żyć i sobie z tym poradzić…
Tydzie temu odszedl moj kochany pors Riko znajda .pokochalam go calym sercem.cierpię płaczę. Pustka ogromny ból. Wiem tylko czas moze trochę złagodzić ból. Piesek z charakterem z ogromnym temperanentem.jak dalej żyć skoro wokół ludzie zawodza.a on kochal calym sobą.
Ewo, znam to uczucie, bezgraniczny smutek… Są już święta, wszyscy domownicy śpią a ja leżę w łóżku i płaczę. Tak bardzo mi brak mojego kochanego pysia. Musiałam pożegnać Clemensa 30.03.2023 r. Miał 11 lat i był pięknym psem. Gończy berneński. Mimo delikatnego zdrowia był w całkiem niezłej formie. O procesie nowotworowym dowiedzieliśmy się 22.03.2023 r. Nowotwór okazał się bardzo agresywny, nie było już dla Clemensa ratunku. Nie mogę sobie poradzić. Wszystko dookoła przypomina mi Clemusia. Tak bardzo Go kochałam…
Wczoraj odszedł mój ukochany owczarek niemiecki Bandzior.. przeżył prawie 14 lat a ja płaczę..wołam go ..słucham czy zaszczeka..a on już przeszedł przez tęczowy most do swoich przodków zostawiając mnie samego z żalem…
I ciągle mi ciebie brakuje piesku..to już dwa tygodnie..a ja patrzę na podwórko czy jestesc czy biegasz…a ty pewnie z psiego nieba merdasz ogonem do mnie….kocham cię mój Bandziorku..nic nie jest już takie same….nic…
Dzisiaj pożegnałam swoją najlepszą przyjaciółkę bokserkę Sarę. Była z nami 11 lat , od maleńkiego szczeniaka. Nie mogę przestać płakać. Nie wiem jak sobie bez niej poradzę. W domu pusto, smętnie. Jak żyć.
Ja i moja rodzinka straciliśmy wspaniałego przyjaciela.Piszę to i mam łzy w oczach .Sznaucerek Rafi był z nami 15 lat odszedł 26.03.Męczył się ze starości.Starałem się to przeciągać ale wiedziałem że koniec jest coraz bliżej,że to kwestia dni.Kiedy wyszedłem z nim na ostatni wieczorny spacer Rafciu przewrócił się i nie wstawał.Jakby na chwilę stracił przytomność.Myślałem że umrze na dworze.Zaniosłem go do domu,doszedł do siebie,zaczął podnosić główkę.Ale po tym wydarzeniu dotarło do mnie i mojej rodziny że to czas żeby sobie odpoczął.Musiałem podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu,decyzję o uśpieniu.Minęły 2 dni a ja bardzo cierpię.Rozumiem was wszystkich przez co przechodzicie tracąc swoich zwierzęcych członków rodziny.Ból po tej stracie jest nie do opisania.
Wczoraj o swicie zmarł mój Boluś.. Powiedzieć, że boli to jakby nic nie powiedzieć.. Bolek był ze mną tylko 2,5 roku wziełąm go ze schroniska jak miał 1,5 roku. Tak był młodziutki. Łobuz , duży Bolo pitbull niejwiększy przytulas na świecie.. Był moim wszystkim. Od lat jestem samotna, w miescie którym żyje nie mam nikogo bliskiego, a kontakt z rodziną jest bardzo rzadki. Boluś stał się częścią mojej osoby, kluczowym elementem tożsamości. Zasypiał obok na poduszce po dawce głasków na dobranoc, rano słysząc budzik, zaś przysuwał dupcie, główkę kład mi na klatce i były głaski o poranku… Był punktem centralnym każdego dnia. Uratował mnie. Ostatni rok był dla mnie czasem mocnej depresji, z której bez Bolka bym się nigdy nie podniosła.. On w każdy z najgorszych dni potrafił wywołać uśmiech na mej twarzy. Ilość miłości i dobra , którą miał w sobie emanował. Ludzie go bardzo lubili – mimo , że rasa typu pitbull niekoniecznie jest ta lubianą – Tak do Bolka każdy miał słabość. Spotykała nas masa dobrych komentarzy, na osiedlu były osoby , które witały się z moim psem a nie ze mną – to ja byłam dodatkiem do niego.
Totanie nie wyobrażam sobie życia bez Bolka…
Gdyby nie leki od psychiatry chyba bym pękła od środka…
Nie jestem typem osoby piszącej w internecie ale o tej stracie chcę by wiedział cały świat.
Patrycjo bardzo Ci współczuję.Ja swojego pieska musiałam uśpić dzień wcześniej 24.03.2023 po 13 latach bycia razem.Wspieram Cię z całych sił.Beata
Droga Patrycjo, tak bardzo rozumiem co czujesz, ten ogromny smutek i pustkę.
Mój przyjaciel odszedł 3 tygodnie temu strata jest ogromna, a każdy dzień bez niego boli bardziej. Gdy pojawia się pies doświadczasz bezinteresownej miłości.
Ta miłość pozostanie w naszych sercach i wspomnieniach. Nie potrafię znaleźć słów pocieszenia dla ciebie bo każdy z nas musi uporać się sam z tą ogromna stratą.
Potrzeba nam czasu….
Całym sercem ❤ jestem z wszystkimi, którzy stracili swojego przyjaciela🐕
Pękło mi serce na tysiące kawałków dzisiaj odeszła moja Aischa zbyt wcześnie dopiero 29.04.23 skonczyłaby rok dlaczego???? Była moim promykiem pomimo tak krótkiego czasu bardzo się z Nią zrzyłam nie dam rady opisać bólu jaki mnie spotkał …….
Ja właśnie dzisiaj musiałem uśpić moją ukochaną Lalę. W maju skończyła by 12 latek. Ból nie do opisania. Totalnie jestem rozbity. Piszę te słowa i ryczę…
Rozumiem cie nam odszedł pies miał 19lat bol nie do opisania musieliśmy go uspac bo cie męczył sam nie umiem sobie poradzic SB z tym
Potrafię zrozumieć co czujesz. Ja zdycham z żalu za moim ukochanym Szelbusiem,którego musiałam pożegnać 21 marca. Miał 15 lat. ŻADNE POCIESZENIA BLISKICH MI NIE POMAGAJĄ,NIE POTRAFIĘ JUŻ SŁUCHAĆ TY WYŚWIECHTANYCH TEKSTÓW,KTÓRE W ŻADEN SPOSÓB MI NIE POMAGAJĄ. NIE WIDZĘ DLA SIEBIE ŻYCIA NA TEJ PLANECIE BEZ NIEGO. MOJE ŻYCIE SIE SKOŃCZYŁO
Ja pożegnałam wczoraj moją Alpę, nie mogę przestać płakać, była cudownym pieskiem. To niesamowite jak mocne więzi mogą łączyć człowieka z psem i jaka ogromna tęsknota kiedy już odejdzie.
Ja również 20.03 pożegnałam swojego kochanego pupilka.Ból nie do opisania.Ta pustka w domu💔.Serce mi pęka.Tak bardzo to boli😭💔
Ja wczoraj musialam pozwolic odejsc mojej ukochanej Puni,bylysmy razem prawie 13 lat. Choc byla malutka, serce miala wielkie,byla cudowna, wszystko wiedziala I rozumialysmy sie bez slow,milosc miedzy nami byla od pierwszego wejrzenia I bezgraniczna. Nie wiem jak bede zyla dalej bez niej.
Jestem z Toba w tym bolu Tomku.
Tomku, ja również 20 marca pożegnałam mojego Mailo. Po 3 tygodniach walki z niewydolnością nerek musiałam odpuścić i pomóc mu odejść bo nie mogłam patrzeć jak się męczy. Doskonale Cię rozumiem i bardzo współczuję. Podobno czas goi rany i życzę tego zarówno Tobie jak i sobie.
Wczoraj tj22.03.musiałam pożegnać ukochaną psinkę Lunke.Lunka była z nami tylko i aż 1,5 roku od malutkiego szczeniaczka.
Niestety zachorowała w tym roku,bardzo mocno.
Nie mogła jeść mimo leczenia ogromnego poświęcenia ze strony lekarzy i kilku operacji jej organizm był bardzo wyniszczony długo się nie poddawała.Niestety kilka dni temu jej organizm nie miał już siły na walkę.Odeszła za kolorowa tęcze.Ból nie do opisania już się nie wita w drzwiach nie kładzie na brzuchu żeby pokiziać za uszkiem.bardzo mi jej brakuje nie wiem czemu ja to spotkało.Rozumiem ból jako towarzyszy przy stracie ukochanego czworonoga!!
Trzymaj się … Ja dziś muszę uśpić naszą suczkę, mieszanke wilczóra z hovawarden. 13 maja miała by 11 lat. Córka miała 4 latka jak piesiu do nas trafił. Teraz ma 15 i chyba najbardziej cierpi. Niestety, rak zaatakował kości 🥹😢
Kopalem dół ( grób ) gdy psinka leżała jeszcze na swoim łożu czekając na to, by żona z córka zawiozły ja weterynarza na uśpienie. Myślała ze idzie na spacer. Lzy lecialy mi strumieniami. Teraz minęło kilka godzin, smutek wielki.
Ja wczoraj musiałam pożegnań mojego Bolusia. Dożył 10 lat. Nie sądziłam, ze tak szybko przyjdzie nam się pożegnać. Ból jest straszny.
Na mnie i moja psinę kolej przyszła dziś. Chyba przyszłam tu poszukać wsparcia i widze ze nie jestem jedyna ❤️ Byłam z nią do końca tulac mocno, czułam jak uchodzi życie – nie umiem tego zapomnieć. Muszę się jakoś otrząsnąć 🥹
W tym tygodniu pochowałam psa. Pierwszego w życiu, mojego psa. Znalazłam go na ulicy. Wieczorem biegał, zjadł, rano leżał martwy. Myślę, że Ci którzy tu są rozumieją jaki to ból. Martwi mnie jednak czy świat daje nam miejsce na ten ból. Kiedy chce cierpieć a mam świadomość, że ludzie myślą sobie, że są większe tragedię. Za bycie dorosłym i dojrzałym uważa się wzięcie się w garść bo to ” był tylko pies”. Od tego wszystkiego jeszcze bardziej chce być niedorosła i leżeć na trawie z moim psem, zamiast gadać z ludźmi. Pozdrawiam tych którzy mają dość pomniejszania ich straty. Oby czas leczył rany.
Współczuję bardzo ja w piątek straciłam mojego ukochanego Dinusia 13 lat byliśmy razem był moim oczkiem w głowie całym światem nie wiem jak mam żyć bez niego.
Kocham doskonale Cue rozumie Kazdegi dnia i nocy płacze za moja kochana Poppy odeszła 18/03/23, tak nagle , byka dla mnie wszystkim
Miała tylko 10 lat . Nie mogę przestać myśleć o niej
Przeżyłam szok zmarła w moich ramionach
Kocham ja i zawsze kochać będę
Dzień psa ,kto go ma to ma.Ja rok temu też miałam ,ale w sierpniu ktoś mi ją otruł i nie umiem się z tym pogodzić.
Wczoraj czas się dla mie zatrzymał,
Po podstępnej chorobie rak pluc odszedł moj najdroższy przyjaciel, nie wyobrażam sobie dalszych dni bez niego byliśmy jak jedno . Był tak oddanym wspaniałym przyjacielem,
Mogę powiedzieć że byłam uzależniona od niego nawet nie potrafię opisać naszej miłości on był zawsze tam gdzie ja, a ja starałam się jak najszybciej wrócić z pracy bo wiedziałam, że na mnie czeka . A teraz moje serce rozpadło się na milion kawałków
I nie wiem jak je poskładam , a nawet jeśli poskładam to i tak będzie jednego brakować. I chociaż wiem, ze juz nie cierpi to jest najważniejsze , to pustka jaka pozostawił jest nie do opisania . Tak mi Ciebie brak …
My również wczoraj pożegnaliśmy naszego członka rodziny… Daisy odeszła po 12 latach… Nie chorowała wcześniej,przynajmniej nic o tym nie wiedzieliśmy… Odeszła z dnia na dzień… Byliśmy przy niej do końca…Coś strasznego,wiedziałam,że będzie ciężko. Ale nie potrafię myśleć o niczym innym… Tak jej brak, w każdym kąciku mieszkania…
😭😭😭😭
Droga Olu, wiem jak ci ciężko mój Papis mial tylko 9 lat byl do końca radosnym energicznym psem jego choroba nas zaskoczyła .
Ja staram się myśleć o tych chwilach szczęścia, których zaznałam gdy z nami był, boje się, że wpdne w rozpacz bo jego brak tak bardzo boli.
Żyje nadzieja, że ten wspaniały czas spędzony razem, wspomnienia, które po sobie zostawił dadzą mi siłę , bo zawsze tak było w trudnych sytuacjach dodawal mi siły.
I Tobie życzę tego samego.
Współczuję ! Wczoraj o 17.30 odszedł mój/nasz kochany „Krusiu” Był z nami prawie 14 lat – Jakoś tak niby człowiek wie że ten przykry koniec nastąpi – ale jak już to nastąpi to jest taki potężny cios w serce że nie mogę dać sobie z tym rady! Przyjeżdżam po pracy i pustka !! I cóż z tego że jestem potężnym i silnym facetem teoretycznie twardym, jak odeszła nasza psina to się rozsypałem emocjonalnie jak domek z kart !! Nic tylko ukradkiem ryczę jak „bóbr”. Współczuję wszystkim co stracili swoje pupile. Pozdrawiam i życzę wytrwania.
Współczuję. Ja właśnie dzisiaj musiałem uśpić moją ukochaną Lalę. Ból nie do opisania. Totalnie jestem rozbity. Piszę te słowa i ryczę…
W dniu 8 marca 2023 ok 10.55 odszedł Mój Przyjaciel Dzekuś ❤ w podróż po Tęczowym Moście.
Miłość przyjaźń szczęście radość uśmiech spacerki to najważniejsze cechy Naszego Wzajemnego przywiązania a jest ich jeszcze tak dużo ile każde spędzanie Wspólnego czasu razem ale też czasu kiedy myśli i serca były razem gdy czekał w domu na mój powrót.
Ból i żal po odejściu Mojego Ukochanego Przyjaciela Dzekusia jest nie do opowiedzenia.
Dziękuję Ci Dzekusiu Mój Przyjacielu Jedyny za Wszystko za Twoje Życie które byłeś ze mną ❤ i wybacz mi jak czasem w nerwach nakrzyczałem na Ciebie albo uderzyłem w dupkę 😢 czy sprawilem Ci przyrkość 😥 żałuję tego
Ból żal łzy i tęsknota za Tobą przepełnia mnie całego i nie poradzę sobie bez Ciebie Mój Kochany Dzekusiu ❤❤❤
Do Zobaczenia Mój Przyjacielu ❤ Zawsze Byliśmy Razem Jesteśmy Razem i Razem Będziemy Zawsze ❤❤❤
Wiem jak to boli jak pies odejdzie,mój odszedł 20 sierpnia, był pełni życia, ktoś mi ją otruł.Brala kroplówki i zastrzyki ale traciła krew.w marcu by miała 13 lat, był to mój prezent urodzinowy,nie umie się z tym pogodzić.
Przykro mi bardzo i wiem co czujesz bo i ja stracilam mojego najlepszego przyjaciela 08.03 o 16.25 czyli 4 dni temu. Serce mi peka i czuje sie tak jakby moja jedna polowa odeszla razem z nim. Jestem obolala z bolu. Moj KOCHANY MALTANCZYK odszedl majac prawie 16 lat. Pozostal bol i piekne wspomnienia.
Wczoraj pożegnaliśmy naszego pieska , był 16 lat z nami ….nie umiem sobie poradzić. To niewyobrażalny ból…😭😭😭💔🖤
Wczoraj pożegnaliśmy naszego pieska Sznaucer średni , był 16 lat z nami ….nie umiem sobie poradzić. To niewyobrażalny ból…😭😭😭💔🖤 najcudowniejszy…..tak bardzo boli…
Ja musiałam pożegnać dzisiaj 7.04 swoją bratnią duszę, mojego baranka o bursztynowym spojrzeniu. Najbardziej oddanego i inteligentnego psa jakiego znałam, pudel miniaturowy. Był ze mną 13 lat i gdyby nie kręgosłup, niedowlad łap i okropny ból jaki przeżywał ciągle, byłby ze mną nadal…nie potrafię znaleźć sobie miejsca, zająć myśli..mam poczucie jakbym usypiając go zrobiła wielką krzywdę, oddałabym wszystko aby był ze mną, abym mogła go przytulić. Czuję jak razem z nim odeszło coś i we mnie 💔🥺 wysyłam dużo siły wszystkim, którzy cierpią tak samo.
Dzisiaj jest 10 msc jak cię piesku nie ma.Patrze na twoje miseczki i zabawki,gdzie lezalas,gdzie chodziłaś i tylko to mi zostało
My również wczoraj, 18.03.2023 r. o godz. 21:00 straciliśmy wspaniałego, mądrego, oddanego zawsze przyjaciela, naszego Roniego. Miał 10 lat i 9 miesięcy. Był członkiem rodziny o wielkim serduszku i zrozumienia dla nas, który w wielu sytuacjach stresowych przybiegał z pomocą i ukojeniem. Walczyliśmy o niego 3 miesiące. Nagle przestał chodzić. Diagnoza dyskopatia oraz ogromna dysplazja stawów. Przebył bez większych problemów 3 operacje kręgosłupa i nadal miał ogromne chęci życia. Niestety nie dała mu szans ostra niewydolność nerek, której nabawił się po 3 operacji. Najgorsza w tym wszystkim jest nieodpowiedzialność większości weterynarzy i brak odpowiedzialność za swoje działania. Często igrają z życiem, narażając chorą istotę na stratę czasu, który można byłoby przeznaczyć na pomoc. W ostatnich dniach Ronusiem zajmowali się najlepsi weterynarze w kraju, ale niestety nie udało się. Ronuś już nie cierpi, ale w nas pozostała wielka rana. Byłeś Roneczku cudownym przyjacielem, dziękuję Ci za wszystkie wspólne chwile.
Tak bardzo to rozumiem,dzisiaj za tęczowy most odeszła miłość mojego życia,spanielek Maja.Wszystko toczyło się wokół Majuni,z pracy biegiem do domu bo misiu czeka.Ból jest ogromny,ale choroba nowotworowa i seria chemii niejako pomału nas przygotowywała do tego strasznego momentu.Zbijamy trumienkę i Maja na zawsze zostanie z nami w ogrodzie.Najgorzej będzie poradzić sobie z tą pustką,życie moje już nigdy nie będzie takie samo.Nigdy tak nie kochałam….
Ja w sobotę pożegnałam moją psią córeczkę…i też nie mogę sobie poradzić z uczuciem pustki w sercu i niewyobrażalnym smutkiem :(((
14 listopada 2022 musialam wyrazic zgodę na uspanie najważniejszej dla mnie istoty mojej kochanej Dejzi gdy jej serce przestalo bic to w moim sercu zrobilo sie cholernie pusto i tak dziwnie i do dziś się to nie zmienilo tak jak i do dziś nie potrafię sobie poradzić z jej strata każdego dnia odczuwam jej brak 😭😭😭😭😭😭😭😭
Moja Xeniusia odeszła 17 lutego 2023 r. Jej serduszko odmówiło posłuszeństwa. Miała 11 lat i14 dni. Maleństwo, 4 kilo szczęścia w postaci malutkiego maltańczyka. Od pięciu lat była na lekach (cardalis, cardisure, libeo) po stwierdzonej przypadkowo niedomykalności zastawki serduszka. Jeszcze 2 tygodnie temu byłyśmy u kardiologa, po zwiększonej dawce leku wszystko było ok. Oddechy unormowały się a kaszel ustał. Ale od poniedziałku znowu oddechy zaczęły się zwiększać. Pojechałyśmy w czwartek o 23:00 do szpitala bo kaszlała tak jakoś inaczej i diagnoza obrzęk płuc musi zostać w szpitalu do rana. A o 3:10 po dwukrotnej reanimacji odeszła, Jej serduszko raz wróciło ale ponownie stanęło. Nie mogę sobie z tym poradzić. Gdybym wiedziała to zostałabym w tym szpitalu i siedziała przy niej może mniej by się denerwowała. Ale nie przypuszczałam, że coś się stanie bo zostawiałam ją w stanie nie wskazującym, że jest tak źle, tylko ten kaszel. Wiem z wypisu że lekarka dawała jej leki na uspokojenie i furosemid. A ona się tak strasznie denerwowała. Kolejną wizytę u kardiologa miała za 2 dni. Już nie doczekała. Jest mi tak smutno i te myśli ciągle wracają, czy mogłam coś jeszcze zrobić. Nie byłam przygotowana na jej śmierć. Wszystkie badania poza serduszkiem miała idealne (usg, krew). To myślałam, że wszystko będzie za chwile ok, tak jak zwykle. Zresztą była taka żywa i wesoła. Dopiero w ten dzień śmierci trochę osłabła. A 5 miesięcy temu odeszła moja druga malucha yorkusia w wieku 17 lat. Pomimo że na tą śmierć byłam przygotowana i wiem, że śmierć dała Misi ulgę to strata dwóch ukochanych psinek w ciągu tak krótkiego czasu to trauma której nie życzę nikomu nawet wrogowi … Nie mogę jeść, budzę się i ciągle rozmyślam czy mogło być inaczej, Może gdybym nie zawiozła jej do szpitala nie denerwowałaby się tak i serduszko dotrzymałoby do soboty do wizyty u kardiologa. To nie daje mi spokoju…
Moja Czika też 17 lutego, niecałe 7 lat miała:(
Dziś, ok godziny 16 samochód zabił moją Suzi, moją kochaną, upartą i rozpieszczona, a przede wszystkim niepowtarzalną pekinke. Nie mogę przestać płakać. Wciąż ją wołam i szukam. Suzi, wróć, mam dla ciebie smaczka.
My dzis pozegnalismy Nele tez zostala potracona przez samochod
Ja 3.03. 23 straciłam małego pieska. Miał tylko 5 miesięcy! Z nami był tylko 3 miesiące!!! Nie domknęłam furtki i wyleciał na ulicę, zabił go samochód!! Moja wina! Nie mogę sobie tego darować! Minął miesiąc a ja codziennie płaczę. Ból wielki!
Moja Fifi też brała Cardalis , Cardiszure i theospirex przez prawie 2 lata była ślepa i głucha , ale śilna też była bo w między czasie przeszła duże ropomacicze leczone zastrzykami , nie jadła wtedyiala kroplówki a do leczenia operacyjnego serduszko się nie nadawało bo by się nie wybudziła z narkozy i tak żyła jeszcze z tymi chorobami prawie 2 lata. Odeszła w nocy z 8 na 9 czerwca 2023 pustka przeogromną. W tym dniu bardzo ciężko oddychała nie jadła nie piła nie miała siły stać na łapach ale ja nie spod#iewalam się że to już koniec bo wcześniej były u niej takie gorsze dni.
Myślę że jak by przysło lato duchota upały to by cierpiała jeszcze bardziej. Miała 16 lat i6m-cy.
16 marca 2023 roku odszedł mój najwnieierszy przyjaciel Benio Sznaucer i tylko tyle ale bardzo ,bardzo mi Go brak boli i będzie zawsze bolało Ewa
Moja kochana sunia Betty odeszła 30.12.2022. Była z nami 12 lat i 8 miesięcy. Przecudny, najmilszy sznaucerek miniaturka. Nigdy nie zapomnę chwili kiedy siedząc na dywanie u mojej siostry, której suczka się oszczeniła patrzyłam na rozbiegane szczeniaki. Tylko jeden w kółko wchodził mi na kolana raz po raz i wiedziałam już że Ona nas wybrała… To były piękne lata spacerów, zabaw, przytulania. 3 lata temu miała ropomacicze i wtedy na echo okazało się że są kłopoty z serduszkiem. Już kazali się nam żegnać, bo nie wiadomo było czy przezyje zabieg. Ale dała radę i żyła biorąc leki na serducho jakby nic jej nie dolegało pełna życia, energii i radości. Zachowywała się jak szczeniak bawiąc się ulubionymi piłeczkami i gryzakami mino siwej bródki, nikt nie wierzył, że ma tyle lat. Pewnego poranka kiedy jak codzień wskoczyła na łóżko się przywitać straciła przytomność… Myślałam że już ją straciłam ale doszła do siebie, a ja czym prędzej popędziłam do weterynarza. Na początku podejrzewał problemy neurologiczne ale po wykonaniu badań nie było różowo. Serduszko ledwo zipalo, w płucach plyn, do tego zapadniecie tchawicy ktoro utrudniało jej oddychanie. Rokowania złe, niewydolność krążeniowo oddechowa i mam być gotowa na wszystko. Dostała dodatkowe leki, inhalacje. Dostała też leki odwadniające i przeciwbólowe. Po nich dużo sikała ale jej stan się poprawił. Wróciła do żywych chciała jeść bawić się i odzyskaliśmy ją na święta. To były nasze ostatnie święta Bożego Narodzenia. Była radosna, chętna do zabawy prezentem od Mikołaja nasza kochana Betusia. Ale ta radość trwała krótko. Zaraz po świętach znowu zaczęły się omdlenia, przestala jesc, nie spala w nocy a ja przy nie czuwałam, głaskałam, uspokajałam, podawałam leki, potem już nie wstawała z kojca nawet wodę jej nosiłam… Byłam codziennie u weterynarza. Lekarz chciał powtórzyć podanie leków odwadniających może jak pomogło za pierwszym razem to i teraz pomoże. Po zastrzyku położyłam ją do kojca przykryłam ulubionym kocykiem i dałam odsapnac. To było po ciężkiej nocy i cały dzień przepłakałam patrząc w jej zmeczone oczka. Powiedziałam jej, że jak to nie pomoże to dam jej już odpocząć… Chociaż nie wiem jak miałabym podjąć tak straszka decyzję ale widziałam że nie ma już sił… Kiedy po pół godz od powrotu od weterynarza chciałam zabrać ja na siusiu już leżała bez ruchu, jakby spala… Odeszła w swoim kojczyku w domu, cichutko. Zupełnie jakby czekała na moje przyzwolenie że pozwalam jej już odpocząć. Żałuję tylko ze nie siedziałam przy niej… Ale mam nadzieję że czuła nasza obecność i nie bała się. Cały czas też zastanawiam się czy mogłam zrobić coś więcej czy wystarczająco walczyłam. Wszyscy mi mówią, że dałam z siebie wszystko a ona już nie cierpi… Wiem że jest teraz w lepszym świecie z Waszymi pupilami…
Mój cudowny sznaucerek również odszedł w wieku 12 lat i dziewięciu miesięcy 🙁 pierwsze nerki mając 11,5 roku po 7miu miesiącach doszła wstrętna cukrzyca raz było dobrze raz źle non stop strach stres nieprzespane noce wizyty badania kontrole pies który jadł całe zycie gotowane domowe jedzenie nagle musiał jesc karme z puszki renal której nie chciał, wpychanie na siłe ból płacz ale jak to sznaucerek zawsze zabawny towarzyski i radosny jak na to wszystko co znosił myslałam, ze tym sposobem jak dajemy rade utrzymac dwie powazne choroby to do 15 stki dozyje a tu nagle w przeciągu 3 dni zaczeła się walka 24 h o zycie niestety również zadecydował i odszedł:(
Sznaucerki to cudowne psy to nył mój 1szy i jedyny piesek ale rozpacz po 6sciu miesiącach jest nadal niewyobrażalna.
Witam. Dlugo szukalam takiej strony z ludzmi ktorzy cierpia po stracie przyjaciela i wiem jak to boli ,kazda opisana historia lamie mi serce i wszystkim wspolczuje totalnie zaplakana. Moja hostoria zalczela sie 16 lat temu jak odkupilam z pseudohodwli /maltanczyka spaczonego i bojacego sie wszystkiego ,ale doszlismy do normalnego funkcjonowania i tak minelo 16 lat , Moje Sloneczko mialo tylko mala ropke na oczku i specjalista okulista zwierzat zaczego go leczyc ,ale bylo coraz gorzej po zabiegach ,wkoncu poszlam do innego lekarza i powiedzial ze ma zniszcone oczko po tamtych lekach .I tak zaczelo sie leczenie ,zastrzyki ,obrazanie mnie ze piesek jest histerykiem ze go rozpuscilam etc. Prosilam o przeswietlenie bo przestal jesc ,wymiotowal na brazowo ,na to lekarz ze ma Blokade bo sie nad nim rozczulam, Bolesne zastrzyki po ktorych krwawil i kroplowki .27 stycznia bylam u tego gbura i sie poklocilam , a 30 stycznia 2023 byl bardzo slaby i cierpial poszlam do lekarza z polecenia ale bylo za pozno bo po
USG guzy zaatakowy jego oslabienie dwa razy mocniej , Po dawce lekow na wzmocnienie i przeciwbolowych przyjechal do domu i odszedl 15 minut pozniej na swoim ukochanym miescju do spania i kocyku,Drugi moj piesek lezal przy nim i go pilnowal do konca .Zawsze byl dumnym pieskiem i tak chcial odejsc.Ja do dzisiaj nie moge sie pozbierac nie jem ,nie myje sie ,nie wychodze zycie sie dla mnie skonczylo ,tylko placze i slucham tekstow typu …daj spokoj bylo minelo i z tymi ludzmi tez nie rozmawiam skoro nie potrafia zrozumiec bolu po stracie przyjaciela ,dziecka ,czesci mnie . Teraz mam go na cmentarzu i jestem tam co tydzien tyle mi zostalo , zanim spotkamy sie za Teczowym Mostem bo tam ma na mnie czekac …Jeszcze raz zycze Wszystkim sily w przetrawniu tego ciezkiego dla Nas czasu na tzw. dojscie do siebie .Pozdrawiam wszystkich w zalobie ….
My musieliśmy uśpić naszego Psiuńcię 7.2. br. Był mieszańcem jakichś 2 ras. Żył ponad 15 lat, a może i ponad 16. Wspaniały, spokojny, świetny do dzieci. Pusto bez niego…
Moja Gabrysia kochana ,najukochańsza zginęła wczoraj pod kołami samochodu, moja wina ,że nie dopilnowałam jej,moja wina .Jak mam żyć bez niej ,jak żyć .Za miesiąc byłaby rok u nas . Z kim będę chodzić na spacery kogo przytulać ,kogo brać na kolana ,kto się wtuli jak pójdę spać.
Współczuję.mam tak samo 15 stycznia odeszła moja 2 letnia bójka.po zabiegu sterylizacji już nie była sobą. Nie miała czucia w tylnich łapkach.po 5 dniach odeszła.to straszne.
Dzisiaj zdecydowałam się z synem na uśpienie naszego 17-letniego piesia. Od kilku dni strasznie cierpiał, miał grasiczaka-guza śródpiersia, który nie pozwalał mu leżeć, swobodnie oddychać, kasłał,wymiotował. W piątek wył, jęczał z bólu. W sobotę dostał sterydy, środki przeciwbólowe przespał noc bez bólu. Niestety nad ranem wszystko wróciło. Po wyniku badań nie chcieliśmy przedłużać cierpienia. Wszystko wiemy, ale tak go brakuje. Syn dorosły mężczyzna płacze. Ja wyje,bo był mi najbliższym przyjacielem. Moim kochanym synusiem…
Współczuję mam taki sam problem po 13 latach całowania głaskania i noszenia na rączkach musiałam pożegnać swojego torcika dla mnie to nie był pies a moje dziecko najukochańsze na świecie najgorsze że uspalam dzisiaj strasznie tego żałuję nie mogę sobie wybaczyc
Ja nawet nie moge nic napisac, 23 stycznia odszedl moj najlepszy w zyciu przyjaciel mimo ze mam 2 psa p
Od 5.lat to takiego jak czabus nie mialam i juz nie bede miec, codziennie placze nie umiem sie z tym.pogodzic
pani kochana, my tez 2 dni temu musieliśmy uśpić psa, okazało się ze ma raka, mimo ze człowiek się spodziewał bo to stary pies (ponad 14 lat) a i tak ogromna strata. 2 dzień z rzędu potworny płacz. Brakuj mi go. Dla mnie życie się skończyło bez mojego pyszczka najdroższego, kochanego 💔 mam nadzieje, ze te wszystkie nasze zwierzaczki czekają na nas za tęczowym mostem :((
Nasz kochany Czarek 14 nasto letni nagle zaczął chorować na kręgosłup okazało śię ,że za kilka dni przestał chodzić .Dalej choroba postępowała nie potrafił się sam załatwić .Pies zaczął wyć z bólu .Jednak doszło do tego że nie chcieliśmy żeby cierpiał dłużej- dostał zastrzyk . Została po nim pustka .Najgorzej jest jak się wchodzi do domu .Mówiłem sobie że nie będę płakał.Jednak wylewam łzy nie potrafię się powstrzymać wszyscy płaczemy po nim.
Witam,
Nasz kochany przyjaciel, członek rodziny mieszany labrador Bruno, odszedł 04.02.2023 w wieku 12 lat, jego bezinteresowna miłość była lekarstwem na troski w dzisiejszych wyrachowanych czasach. Miał parę ptzewleklych chorób na które skutecznie był leczony, miał również chory kręgosłup, który podratowaliśmy zastrzykami i suplementami diety w 2021 r. Jednak w lutym 2023 leczenie było trudniejsze, trzeba było go nosić po 30 schodach w dół i w górę w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych. W końcu po wielu lekach poprawiło mu się na 1 dzień, dzieci, ja i mąż byliśmy tego dnia przeszczęśliwi, że wraca do zdrowia. Jednak niefortunnie tego dnia potknąła się na schodach nasz 30 kg piesek i jego stan bardzo się pogorszył nie potrafił wstać ani iść, przewracał się po postawieniu go na nogi. Załatwić też musiał się w domu bo nie dał rady na podwórku. Podjęliśmy tę okrutną decyzję o podaniu zastrzyku usypiającego, teraz plujemy sobie za to w twarz , i bardzo żałujemy że nie pojechaliśmy na konsultację do kliniki, aby mieć pewność ze to koniec, tylko kierując się humanitaryzmem tak w tamtym dniu nam się wydawało, odwołaliśmy naszego Brunka do wieczność u weterynarza u którego był leczony stale do którego mieliśmy zaufanie. Zarzucam sobie że za jego miłość do nas trzeba było się bardziej poświęcić i poruszyć niebo i ziemię by jeszcze z nami został jakiś czas. Została nam pustka, ogromny żal i ból. Kochamy Cię Bruno, mam nadzieję do zobaczenia, odpoczywaj, baw się, ciesz i spaceruj w spokoju.
Ból rozdziera mi serce.Po 12 latach odszedł mój kochany Leny.Mój kochany bernardyn.
Wiem jak boli utrata psa,moja psinka odeszła 20 sierpnia, została otruta. Codziennie jeździliśmy na kroplówki i zastrzyki ale traciła krew, odeszła na moich oczach.W marcu by miała 13 lat, był to mój prezent urodzinowy, bardzo boli
Przezywam to samo od paru dni 🙁
Mój Rufus (Rufcio) zostanie właśnie zawieziony za 2 godz:( nie mogę sobie z tym poradzić. Objawy te same co u Państwa pieska:( był z Nami 10 lat. to bardzo niesprawiedliwe:( tylu ludzi pozbywa się swoich zwierząt a kiedy „Ty” próbujesz pomóc Swojemu – nie ma ratunku:( Boże jak ja to wytrzymam
Strasznie boli, wiem
Przykro mi 😒mój 3letni odszedł 14.01.2023 potrącony przez pijanego kierowcę 💔😒🥺
Czuję to samo poczucie winy- na moich oczach maleństwo wybiegło z lasu na jezdnię. Myślałem że ją znam, wielokrotnie chodziliśmy na spacery w bardziej niebezpiecznych okolicznościach i nad wszystkim panowałem… Spojrzała na mnie tylko i wydałem nieme pozwolenie na powąchanie czegoś dalej. Kasyjka nagle zaczęła biec w stronę ulicy na drugą stronę gdzie nawet nic nie było ! Od razu panicznie wołałem jej imię- nie reagowała. Na trzecim pasie została potrącona, odbiła się i kiedy do niej przybiegłem i dojrzałem jedynie śmierć w jej oczach. Była z nami rok, ale zabieraliśmy ją wszędzie, do Centrów Handlowych, za granicę do pracy, do domu rodzinnego mojej narzeczonej gdzie miała swoje ulubione stadko i mnóstwo luzu, do szpitala na wizyty… Jest tu tak pusto. Była mieszanką Pinczera miniaturowego i Mopsa- w internecie znalazłem że taka mieszanka nazywa się Muggin. Była najpiękniejszym pyrtkiem, potrzebowaliśmy ją a ona nas. Ważyła tylko 3,5kg, nie miała szans. Boże czemu jestem takim głupcem, właściciel nie powinien bezgranicznie ufać psu. Jedyny raz kiedy tak dziwnie się zachowala był jej ostatnim. A to był taki piękny początek dnia -31 stycznia, miałem mnóstwo dobrej energii.
Kasyjeczko, Klupczatko, Mykmyczku, Ociopoćku przepraszam kochanie… Przepraszam że dopuściłem do tej tragedii…
O boże jakie to straszne, czytam i wyję z bólu
Wczoraj odeszła moja psinka miała na imię Moon pracownik nie zamknął furtki zanim wybiegłam by ja złapać było już za późno została potrącona przez samochód ciagle siebie winie dlaczego nie sprawdziłam czy bramka zamknięta przed wypuszczeniem nie umie wyobrazić sobie życia bez niej miała 4 lata dużo życia w sobie mały mopsik zawsze towarzyska lojalna i kochana nie potrafię zaakceptować myśli ze nie słyszę jej chrapania i małych łapek które tuptaly z rana czekające na śniadanko nie potrafię się pogodzić ze już jej nie zobaczę
Kilka dni temu tak samo zginela moja Misia , zostaly mi po niej dwie suczki. W sumie mialem 6 pieskow ale po jej stracie nie moge sobie znalezc miejsca, powiem wprost, placze. Moja Misia nie opuszcza moich mysli . Koszmarne .
Przede wszystkim dziękuję Bogu, że trafiłam na ten blog. Czytam Wasze piękne historie i mogę powiedzieć, że to dobra terapia na złamane serce.
W piątek, święto Trzech Króli w wieku niecałych 11 latek odeszła nasza Królowa, nasze oczko w głowie. Nie mamy dzieci ale ona była dla nas psim dzieciątkiem. W wieku 9 lat nagle utraciła wzrok. Mimo ślepoty była naprawdę radosnym psiakiem. Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie możemy sobie porządnie odpocząć ani gdzieś wyjechać bo zawsze jest ten pies. U nas było tak……tak gdzie my to i Ona. Byliśmy od samego początku jednością. Pojawiła się w naszym życiu jako 2 miesięczne dziecko. I nawet w wieku 11 lat była dla nas dzieckiem 🙂 Uwielbiała podróże, zawsze wskakiwała do mnie na kolana aby tylko popatrzeć przez szybę w samochodzie 🙂 Nie ważne, że mi kolana sztywniały, najważniejsze to aby Ona miała wygodnie 🙂 Niestety życie napisało dla nas inny scenariusz. 5 stycznia 2023 dostała nagłego ataku, wylewu. Wspólnie z lekarzem podjeliśmy decyzję aby podać ją w śpiączkę farmakologiczną co w tym momencie było jedynym logicznym rozwiązaniem aby uspokoić mózg. I ta śpiączka decydowała o jej być albo nie być. Niestety w naszym przypadku los nam ją zabrał, serduszko odmowiło posłuszeństwa. Doskonale wiem, że teraz już nie cierpi, nic ją nie boli, jest spokojna. Ale cały czas męczą mnie myśli, czy wszystko zrobiłam jak należy, może powinnam jeszcze więcej coś zrobić, inaczej zareagować. Wciąż są analizy w głowie, że może gdybyśmy jeden krok więcej zrobili to jeszcze byłaby z nami. To jest taka burza myśli, że człowiek w pewnych sytuacjach staje się bezsilny.
Ja dziś opłakuje mojego czarka miał zaledwie 11 miesięcy był u nas od 2 miesięcy, chodził wszędzie za mną pomagał mi w gospodarstwie i dzisiejszego wieczoru przejechał go pirat drogowy, najbardziej boli mnie to i nie mogę się z tym pogodzić ze był młody a tu jedna chwila i go nie ma 🙁 zawsze na noc przychodził i podował łapkę aby go podrapać i tak zasypiał 😭
Moja najukochańsza psinka umarła dziesięć dni temu, miała trzy guzy na listwie mlecznej.Dwa z nich były spokojne przez wiele lat a ponieważ bałam się że mogę ją stracić, nie zdecydowałam się na operację i słusznie;psinka zachowywała się jak mały szczeniak.Uwielbiala spacery, biegała z kijkiem czy piłeczką jak szalona mimo swoich dwunastu lat.Aż pojawił się ten trzeci,rósł jak szalony,by w końcu pęknąć.Krew,dwa razy dziennie zmieniane opatrunki i smród.Nie odstraszył mnie jednak, kochałam Ją nad życie i cały czas byłam przekonana że jest tak silna że sobie poradzi.Nie poradziła sobie i zostałam sama.Nie jem,bo zawsze jadłysmy razem, ryczę w dzień i w nocy,nie mogę spać.Pustka,niewyobrażalny ból i tęsknota.Nie potrafię bez Niej żyć…
Droga Alicjo ,bardzo mnie wzruszyła Twoja smutna historia .Wiem ,co przeżywasz ,bo pięć lat temu odszedł nasz kochany Tygryś .świat nam się zawalił był z nami trzynaście lat ,był bardzo mądry ,charakterny ,ale i bardzo kochany .Podobnie jak Ty nie jadłam nie spalam ,nie mogłam się w pracy na niczym skupić i ciągle za nim płakałam .Szukałam pomocy jak sobie z tą strata poradzić i natknęłam się na artykuł ;Tęczowy most ”.W tym artykule było pięknie opisane ,żeby wejść w wyobraźni ze swoim psiakiem na tęczowy most ,bez płaczu ,odważnie bez emocji spokojnie ,dodając naszemu przyjacielowi odwagi ,pokazać mu piękne niebiańskie miejsce pełne radosnych biegających psiaków, którego czekają na niego ,gotowe przyjąć go do swojego miejsca .Przytulasz go w wyobraźni i zachęcasz ,żeby sobie spokojnie pobiegł do nowych towarzyszy ,a w Twoim sercu zawsze będzie żył .Mi to bardzo pomogło ,wiem ,że nasi czworonożni przyjaciele nie chcą ,abyśmy tak mocno cierpieli ,wierzę , ze na pewno się z nimi spotkamy
Ale to piękne co Pani napisała, wczoraj odeszła moja najpiękniejsza Tosia, wyję z bólu, próbuje sobie poradzić ale nie umiem
Parę dni temu pożegnałam mojego Tikusia ( kundla ze schroniska).. 14 lat był ciągle blisko mnie ..gdzie ja tam i on ….Śmieć miał wymodlona ( spokojna, wśród nas )… nie wyobrażałam sobie dać go uspic ,chyba ,że bardzo by cierpiał..
Ciężko mi .płacze za nim.jak nikt nie widzi ..Mój nieodłączny przyjaciel 🙁
Przed godziną pochowałam naszego Kochanego Nikusia. Miał 14,5 roku cudowny, śliczny dumny York z wielkim kochającym serduszkiem. Diagnoza potwierdziła szereg starczych chorób. Nie pomagały kroplówki, było coraz gorzej, ostatnie trzy doby nikł w oczach aż zaczął cierpieć. Zdecydowaliśmy o ulżeniu Mu, teraz cierpimy my cała nasza rodzina. Nie mogą się z tym pogodzić…
To witam w klubie ja musiałam podjąć tę najtrudniejszą jak dotąd decyzję w życiu 28.12.2022 i czuję się okropnie… tęsknota nie daje za wygraną …myślałam że łzy chyba wylałam wszystkie…ale jednak nie… nadal płyną…
11 stycznia 2023 uśpiono mojego przyjaciela. Był chory. Miał niecałe 2 lata. Był największym piesCzochem. Kundelek. Jestem wrakiem, nie mogę się skupić, boli mnie samo patrzenie na puste miejsce. Nigdy nie miałam psa. To był mój pierwszy psiak. Boże jak on się cieszył jak wracałam do domu z pracy. Jak towarzyszył mi podczas gotowania. Każdy mój najmniejszy gest czułości był oddawany 1000 razy bardziej. Dzekus dziękuję że byłeś, że dałeś mi tak wiele… Mam nadzieję że jesteś szczęśliwy. Kocham cię i bardzo tęsknię
Nasz kochany york dyzio odszedł 2 dni temu w wieku prawie 14 lat,ostatni dzień bardzo cierpiał i niestety musieliśmy podjąć decyzję.
Cały czas bije się z myślami czy można było zrobić coś więcej, niestety nie dowiem się tego.Byl naszym najlepszym bezgranicznie kochającym przyjacielem, jest nam bardzo ciężko pogodzić się z myślą że już się nie zobaczymy.
3 grudnia 2022 odeszła z tego świata nasza Mikusia ,miała też 14,5 roku. 3kg mojego szczęścia (pinczer).Żona i syn jakoś dają rade a ja facet (50 lat) chodzę i płaczę, nie mogę się z tym pogodzić . Nigdy nie miałem takiego psa i już pewnie nie będę miał. Cały czas myślę że powinna jeszcze żyć , los chciał inaczej. Apeluję do wszystkich którzy kochają swoje zwierzaki -cieszcie się każdą chwilą z nimi bo czas bardzo szybko upływa a potem zostaje tylko smutek i cierpienie.
9 stycznia mija rok jak odeszła Poli 13 letnia Yorczka..nie mogę się z tym pogodzić, wracam do domu i …wszystko jest puste, jej nie ma ..
odeszła teściowa to po miesiącu zapomniałam, że była…
A tu dramat, dom pusty, miejsce po materacyku puste miejsce po miseczkach puste,..smyczka i ukochane zabawki leżą ….jakby czekały…w kuchni 2 puszeczki z jedzonkiem dla piesków cukrzyków leżą…jakby czekały..Zasypiam ze smutkiem, wracam do domu…ze smutkiem..
To nie mija…Jej nie ma i to boli..tak kochała wszystkich i tak cierpiała, niesprawiedliwe strasznie to jest.
Ja nawet nie chce pamiętać daty kiedy musiałam uśpić mojego najukochanszego i najwierniejszego Przyjaciela Grysika yorka który towarzyszył nam zawsze i wszędzie .Miał też 14,5 lat i daliśmy mu jeszcze przeszło pół roku życia od strasznej diagnozy Przewlekla niewydolność nerek ostatnie stadium. Choroba która kończy się zawsze śmiercią A.leczenie polega na polepszenieu komfortu życia. Wiedzialam że kiedyś on umrze ale chciałam wierzyć że jakoś to przechytrzymy i mój Grysiu będzie żył do późnej starości. Bywało lepiej a raz gorzej ,nieraz wydawalo sie że jest zdrowy i wesoły a za chwilę brak apetytu smutek nawet ataki padaczlowe.Ale był przy mnie a ja nie wyobrażałam sobie że kiedyś Go zabraknie…Piesek był u 3 różnych weterynarzy i zawsze patrząc na wyniki kręcili głowami.Nie poddawalismy się .Byly leki zastrzyki badania dieta i codzienne kroplówki w domu. Grysiu był już chyba zmęczony tym wszystkim i przed świętami pogorszyło się.mu. Święta były smutne ale nie myślałam.ze to już koniec. 29 grudnia 2022 po badaniach weterynarz stwierdzil że pies cierpi i dalsze leczenie byłoby męczeniem i trzeba mu ulżyć….Nie moge sobie tego wybaczyć że się tak szybko poddałam i mogłam jeszcze spróbować i czy zrobiłam wszystko. Stale mam go przed oczyma tego dnia i płaczę placze płaczę…Przepraszam Cię piesku…
Ja cierpię podobnie jak Ty i zarzucam sobie że za wcześnie się poddałam. Jedynie pociesza mnie to, że nasz piesek miał szczęśliwe życie -tak mi się wydaje, mam nadzieję że on też tak uważa. Miał kochającą rodzinę która była z nim przez całe jego życie od szczeniaka po seniora.
Daisunia nie spała ze mną jak co noc,
Spałam sama a Ona w ziemi zawinięta w koc.
Zostały mi po Niej zdjęcia, miejsca w domu gdzie sobie chadzała,
Zostało posłanie i poduszka na której spała.
Oddała bym WSZYSTKO byleby tylko wróciła;
Tuliła bym Ją do snu, kołysankę nuciła…
Kochałam Ją tak bardzo jak nikogo w świecie,
A Ona nie doczekała wiosny którą lubiła
Umarła angielską „zimą” której nie znosiła…
Nas Rokus odszedl 9 stycznia.bol jest tak straszny.ze czasami nie moge sobie poradzic.wyrazy wspolczucia
Miałam Yorka 13 lat .25 styczeń to byĺ koszmarny dla nas dzień. W nocy około 0:30 dostał ataku duszności . 7:10 już był smutny koniec. Nie umiem sobie wyobrazić jak będą wyglądały moje dni bez Niego.
W poniedziałek odeszła moja ukochana Rita. Miała 10 i pół roku. Serce jej stanęło. We wrześniu dowiedziałam się, że ma kardiomiopatie. Doszło do tego wodobrzusze.
Mam wyrzuty sumienia, że wierzyłam w cud, że wyzdrowieje. Dawalam Jej leki, ale mogłam zrobić więcej – nie sądziłam, że umrze. Tak bardzo mi Jej brakuje. Tak bardzo chce się do Niej przytulić…
Dzisiaj o poranku odeszła moja suczka Kropka -pit bull. Miała 11 lat i dopiero pisząc ten post zdałam sobie sprawę jak szybko ten czas zleciał. 11 lat wielu przygód, wielu podróży, zwiedzania, po górach wędrowania, życie pełne pozytywnych emocji oraz wspaniałych wspomnień. Zasnęła w domu, w swoim bezpiecznym azylu, wśród zapachów, które zna, na swoim kocyku, w moich ramionach, pozwoliłam jej odejść, uwolniłam od bólu, od dezorientacji, od tej bezradności samodzielnego poruszania się.
To była bardzo ciężka decyzja. Po szalonych ostatnich 2 tygodniach jeżdżenia po różnych lekarzach, wykonywaniu badań, konsultacji, zastrzyków i tabletek, w ostatni piątek miałam pełen obraz, że dalsze działania nie mają sensu, nie przyniosą nic konkretnego, nie było skutecznego leczenia, a jedynie pozostałyby mi wyprawy do lecznicy i podawanie silnych środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych, które również negatywnie odbiłyby się na tym kochanym ciałku. Nie chciałam zatrzymywać Kropki za wszelką cenę i próbować innych metod leczenia, które może wydłużyłyby Kropki życie o tydzień, o miesiąc…. nie chciałam dla Kropki takiego życia, nie chciałam fundować Kropce takiej egzystencji.
Uwierzcie mi decyzja o eutanazji to jest tak ch…e trudną decyzja, zwłaszcza kiedy widzisz jak Twoja suczka ma wolę życia, ale ciało już niedomaga. Jak widzisz tą dumna rasę, która dla swojego człowieka będzie do końca, nie ważne że boli, nie ważne, że coś już nie domaga, ona będzie przy mnie cały czas, bo dla Kropki to ja byłam najważniejsza, byłam jej całym światem, ona dla samej siebie schodziła na drugi plan, mówiąc „ok, nie martw się dam radę, wszystko jest w porządku”.
Teraz jest mi mega ciężko, ogromy ból, ogromy żal, pustka i cisza w mieszkaniu jest potworna. Kiedy weterynarz zabierał to Kochane Ciałko, w mieszkaniu nagle zrobiło się zimno, mimo rozkręconych grzejników.
Łapię się na tym, że wołam Kropkę aby przyszła do mnie, że przychodzi TA godzina, a ja zbieram się na spacer, że kiedy wracam do mieszkania, otwieram drzwi czekam aby zobaczyć ta Kochaną mordę z zabawką w pysku merdającą wesoło ogonem, że kiedy wychodzę do sklepu chce podejść do Kropki i powiedzieć, że za chwilę przyjdę, że kiedy wracam ze sklepu idę szybciej aby Kropka nie siedziała zbyt długo sama, aby za moment uświadomić sobie, że Kropki już nie ma, że nie zobaczę tych Kochanych czarnych oczu i wybucham płaczem. Płaczem z tak ogromnym bólem, że nie potrafię sobie poradzić, wpadam wręcz w panikę. Nachodzą wówczas wyrzuty sumienia z pytaniami czy dobrze zrobiłam? Czy się nie pospieszyłam? Zaczynam się zastanawiać czy mogłam zrobić coś więcej, albo coś mniej? Czy bardziej naciskać na weta, aby jednak zrobił jakieś badania, rtg, krew, rezonans, usg, ekg echo itd… bo wiem i czuję, że coś niepokojącego się dzieje, ale nie….. wet powiedział że wszystko jest w porządku i się przeforsowała, dał coś na ból i przeciwzapalnie i tyle…. to było w czerwcu, weterynarz do którego jeździliśmy od wielu lat…. do którego miałam zaufanie….. zawiódł na całej linii… gdyby już wtedy coś zrobił zamiast skasować kasę dać zastrzyk i odesłać do domu to dzisiaj Kropka byłaby ze mną. Byśmy jeździły na rehabilitację i nie cierpiałaby tak jak ostatnie 2 tygodnie. Od czerwca do końca listopada w tym Kochanym ciałku zaczęło się dziać dużo złego czego na zewnątrz nie było widać, a zaczynało się objawiać dopiero niedawno…
Podjęcie tej strasznej ostatecznej decyzji jest dla mnie tym bardziej przytłaczające gdyż kiedyś moje życie nie miało sensu, widziałam wszystko w czarnych barwach, zwykłe rzeczy wymagały ode mnie mnóstwa energii i wysiłku, teraz wiem, że to była depresja, o której wiele lat temu nie mówiło się tak głośno i jawnie. Wówczas pojawiła się Kropka, która pomogła mi pokochać życie na nowo, pokazała jak cieszyć się z drobnostek, jak odpoczywać, jak dbać o siebie, ona wyciągnęła mnie z tego dna.
Kropeczko Kochana dziękuję Ci że byłaś, dziękuję, że życie z Tobą to pasmo wesołych zdarzeń, szalonych zabaw paluszkami, które czasem wybuchały same. Dziękuję za długie spacery o świcie po lesie . Dziękuję Ci za twoje wielkie serduszko, które miałaś dla wszystkich , tych małych i tych dużych, tych ludzkich i zwierzęcych. Ta niewidoczna nic łącząca Nas ze sobą jest czymś mitycznym i tajemniczym. Biegaj Kochana, baw się, jedz tyle ile chcesz, tarzaj się w trawie i kałużach – nie będę na to patrzeć krzywo. Najważniejsze czekaj na mnie, kiedy przyjdzie odpowiedni czas znowu się spotkamy.
Witaj. Doskonale Cię rozumiem. Mój psiak odszedł 22 listopada.Byl z nami 15 latTeż musieliśmy dać mu zastrzyk. Jedna z trudniejszych decyzji w zyciu. Dostałam historii, paniki i ogarnęła mnie rozpacz.Jl Jadąc samochodem krzyczałam wniebogłosy jego imię. W samochodzie mogłam wykrzyczeć ból. Za chwilę minie miesiąc jak go nie ma. A ja? Nadal płaczę i nie dowierzam , że już go nie ma. W sumie mam wszystkiego dosyć. Liczę na to, że spotkam go w Niebie, jeżeli tam trafię, ale będę sie starała. Pozdrawiam
Hej , damy radę jakoś to przetrwać . Dzięki nim nasze życie było piękniejsze . Wspominamy tylko to co warto i dbajmy o nasze samopoczucie aby z szacunkiem i miłością zachować wszystko w naszych sercach . Ściskam Was mocno
Bardzo podobna sytuacja do mojej….serce pęka.
Mam pieska amstaffa 14 lat tez dostał wczoraj padaczki wyprowadził go z niej ale niestety nie chodzi jest roślinkom pisze to siedząc u neurologa z łzami w oczach tak go kocham ze jestem gotowy podpalić świat nigdy mie pogodzę się z tym jak on umrze noe wyobrażam sobie tego jak będę musiał posiać decyzje o jego uśpieniu Bo jak mógł bym ja posiać
Usypiająca mojego najlepszego przyjaciela
Oddał bym mu całe swoje życie jakie mi zostało gdybym tylko mógł bez chwili zastanowienia
Gdzie jest tem bóg ?!!!!!ktory pozwolił zrobić z cieszacego się atrakcja pieska który nikomu nic nie zrobi w jednej sekundzie roślinkę
Cały czas mam nadzieje ze jak wyjdzie pani neurolog to powie mi ze jest chociażby szansa żeby z tego wyszedł. I błagam Boga do którego mam o to pretesje niech on wyzdrowieje niech dożyje końca swoich dni
Niech zabierze moje życie tu i teraz ja bez niego i tak nie chce już żyć !!!
Ja nie straciłam psa. Straciłam kotka. Odszedł dwa dni temu. Miał nowotwór trzustki. Lekarze nie dawali mu szansy na przeżycie od początku. Wszyscy mówili o uspieniu. Ja się nie zgodziłam. Nie mogłam zabić członka mojej rodziny. Nie Ja dałam mu życie i nie mialam prawa mu go odebrać. Jeden z lekarzy nazwał mnie egoistka że pozwalam mu cierpieć. Ale walczyłam do końca. Od lekarza do lekarza. Ostatnio miał chemię. Walczyliśmy trzy miesiące. Chudł z dnia na dzień. Karmienie łyżeczką , strzykawką, zmienianie pieluch, podawanie leków w tym zastrzyków, smarowanie, maściami, mycie. Opieka paliatywna jak człowiekiem. Usnął w moich ramionach. Serce rozpadło nam się na kawałki. A teraz to co mi zostało to ogromny ból, cierpienie i wyrzuty sumienia. Może trzeba było znaleźć jeszcze innego lekarza, moze inne leczenie, a może rzeczywiście jesteśmy egoistami i trzeba było go uspic na początku, żeby nie cierpiał. A może to….a może tamto…. I teraz tak na prawdę to już wiem, że NIGDY nie ma dobrego rozwiązania a wyrzuty sumienia są ZAWSZE.
Dobry wieczór,
Tak zgadzam się z Tobą w pełni zawsze są wyrzuty sumienia, ale ja wolałabym żyć ze świadomością że zrobiłam wszystko co się dało, ze sie poswieciłam w imię miłości -tak jak Ty. Po doświadczeniu eutanazji pieska w rodzinie stwierdziłam że już nigdy nie będę się bawiła w Boga. Żałuje, ze wcześniej nie rozmawiałam z ludzmi na ten trudny temat, moze byłabym mądrzejsza. Bo dzisiaj biję się z myślami czy moja decyzja była humanitaryzmem czy była poprostu wygodna dla nas.
23 grudnia nagle pogorszył się stan moje bardziej aktywnego seniorka….na następny dzień po powrocie z pracy, szybka wizyta u weterynarze(za ck jestem bardzo wdzieczna) po 2h akcji ratowania życia pojechaliśmy do domu, stan się polepszył. Czekal chyba aż goście wigilijni odjada. Odszedł…. ktoś bardzo serdecznie nam go podtruł…. swieta inne niż zwykle 🙁
Ja też straciłam swojego Puszka, odszedł 23 grudnia 2022 r. W styczniu 2023 r. miałby 17 lat. Też był energicznym kochanym psiakiem, w ciągu zaledwie kilku dni przestał jeść, bawić się. Stał się bez życia. Wszyscy mi powtarzają że był już stary i musiał odejść, dla mnie nie był stary ciągle widziałam w nim pełnego energii pieska a teraz zostałam kompletnie sama. Straciłam jedynego przyjaciela, ciągle o nim myślę i płakać mi się chce że go nie ma. To były moje najgorsze święta w życiu. Ciężko mi jest po jego stracie, nie wychodzę z domu bo nie mam teraz powodu. Tak to szłam z Puszkiem na spacer a teraz nie mam z kim 🙁
Dobra Noc,
Mój Piesek, który nazywał się Hachico, bo taki był:
serdeczny, kochany, nieeeeee, , tego nie da się opisać. nie jestem w stanie tego opisać..
Córka odwiozła go do Bobrowca, wiem jedno, że mój Piesek by żył.
Smutno mi żyć
Bardzo współczuję i rozumiem. Ja swojego pieska też musiałam uśpić 23.12.2022r. miał 15,7 l. Piesek 3 miesiące temu miał ostatni już zabieg, po którym wszystko było w porządku, choć okazało się że usunęli mu wszystkie zeby. Po 2 tygodniach zaczął się drapać i również olali sprawę, sama musiałam nalegac i sprawdzać co jest przyczyną, okazało się że rozeszła się rana, musiał mieć kolejny zabieg , ale drapanie już nie ustąpiło, wdrożono leczenie po którym na 3 miesiące mocno wyciszył się problem drapania, ale niestety powrócił… Jeszcze próbowaliśmy zastrzyki ,przeciwbólowe,przeciwzapalne,sterydowe… Nic nie pomagało, też zachodziłam w głowę , że może zbyt szybko podjęłam decyzję o uśpieniu, może dłużej powinnam zaczekać, ale w tej chwili myśli się o tym,aby psu ulżyć , aby jemu zabrać ten ból i cierpienie i myślę, że to dobra decyzja, a wątpliwości zawsze się pojawiają, trzeba to przetrawić i zaakceptować, a na wszystko czas jest potrzebny. Zawsze kiedy pieska usypiamy pojawiają się wątpliwości.. chyba że piesek jest w bardzo złym stanie , przykładowo już nie je, nie pije i powoli przestaje funkcjonować. Ale kiedy problem polega na czym innym i teoretycznie jest jeszcze jakaś nadzieja, że może coś da się zrobić, ciężko się z tym pogodzić, że jednak się nie udało…
3 listopada mój buldożek francuski Hariszimo miał 8 urodziny. Bardzo kochał życie, był bardzo energiczny i wszędzie było Go pełno. W maju tego roku zaczął chorować. Miał silną padaczkę, którą jak się okazało z czasem powodował guz mózgu. Walczył do końca dzielnie. 8 grudnia musieliśmy Go uśpić, bo miał tak silne napady bólu główki, że Jego płacz przy tym rozrywał mi serce. Byłam przy Nim do ostatniej sekundy Jego pięknego życia, bo tak mu obiecałam i obiecałam, że już nie będzie bolało. To był zaszczyt z Nim żyć, kocham mojego PSIjaciela bezwarunkową miłością i nie umiem sobie poradzić ze stratą. Mam pustkę w sercu nie do zniesienia
Mój pies podobnie. W październiku zaczął chorować na padaczkę i równo dwa miesiące z nią żył. 11.12 umarł. Nic nie pomagało na ta padaczkę, to była niedziela a w środę miałam jechać na kontrole… i nie dał rady. Nie mógł chodzić, podnieść głowy, skurcze miewał mimo leków… najgorsze jest to ze się nie spodziewałam, uważałam ze jestcoraz lepiej. Nie było mnie w domu gdy umarł… i to mnie boli….
08.12.2022 odszedł Koko… Najukochańszy pies wzięty do domu jako szczeniak yorka, który wyrósł na coś w typie jamnika szorstkowłosego.
Szczekał gdy zostawał sam, ciągle wchodził pod nogi, nie nauczył się chodzić na smyczy, lecz przytulał się i patrzył w oczy tak że ściskało w gardle. W styczniu miałby 14 lat… nie mogę uwierzyć, że już go nie wezmę na kolana, nie rzucę ulubionej gumowej zabawki. Nie wyobrażam sobie innego psa. Wielka dziura w sercu…
cenny artykuł jednak głównie mowa o stracie psa, który przeżył wiele lat. Nie umniejszam bólu właścicieli. Jednak wydaje się, że starość jest naturalna i to piękne, że pieski mogły jej dożyć. Straciłam pieska który miał 4latka, mógł jeszcze żyć. Tym bardziej boli.
Rozumiem Twój ból i domyślam się jak bardzo tęsknisz…mój piesek miał 1,3 roku…30 grudnia źle się poczuła, mimo że pojechałam z Nią do lekarza i początkowej poprawie nagle Jej stan zaczął się pogarszać…kiedy wieźliśmy ja do szpitala w nocy już nie mogła utrzymać głowy…chciałam żeby wiedziała że tęsknię, i że bardzo ja kochamy…staraliśmy i robiliśmy wszystko żeby uratować jej krótkie życie ♥️
27.09.2022r zawiozłem zdrowego mojego Kochanego Atomka do weterynarza na czyszczenie ząbków, ponieważ kazali usunąć kamień, a oni Go zabili. Jadł co kazali. Był zdrowiutki, po za ruszajacymi i wypadajacymi ząbkami. Teraz już wiem, że brakowało Atomowi witamin, a oni: „To wina kamienia! Trzeba kamień usunąć!”
Szczupły, wysoki, miał długie łapki, stalowo złoty. Miał 7 lat i 7 miesięcy. We wrześniu ważył 6,4 kg. Mama Atomka ma 16 kat, ojciec prawie 9 lat, siostra również jest zdrowiótka. Pierwszy taki zabieg miał w marcu 2021r, gdy ząbki siekacze się ruszały. Od tego czasu myłem Jemu ząbki. We wrześniu dwa wypadły. Kazali usunąć kamień. Zaufaliśmy Im z żoną bezgranicznie. Wiedzieli, że jest bardzo ważny dla Nas. Miał badanie z krwi i był zdrowy. A oni podali za dużą dawkę podczas znieczulenia infuzyjnego i serduszko nie wytrzymało. Tylko takie stosują. Teraz się dowiedziałem, że oni często zabijają zwierzęta lub leczą pod złym kontem. Nie potrafią zdjagnozowac broblemu i tylko próbują leczyć i jasuja pieniądze. Żałuję, że nie pojechaliśmy do innego weterynarza na konsultację. Wielu weterynarzy w Opolu stosują znirczulenie wziewne. Anastozjolog opiekuje się pieskiem, a weterynarz przeprowadza zabieg stomatologiczny. Nie wiedziałem i bardzo żałuję, że Im zaufałem. Jak zapytałem co mam teraz zrobić? Odpowiedzieli: „To się często zdaża. Kupcie Sobie innego Psa. Pan chyba nie wie co lekarze robią z ludźmi? Szukałem i nie ma na rynku takich dużych Yorków. Brakuje Jego obecności, pomocy. Przytulasków, buziaków, spacerów. Zawsze przychodził i tak się położył, żeby Swym cieplutkim ciałkiem dotykać mnie. Zawsze był blisko. Pozostał potężny ból, tęsknota, mnóstwo zdjęć i wspomnień. Nie mogłem wymarzyć Sobie lepszego Pieska…
Moja psinka miała 12lat i odeszła 20 sierpnia,do dzisiaj nie umie się z tym pogodzić.Byla pełna życia,jak widziała że nie mam coś do roboty to zaraz przynosiła mi zabawkę.Jak wolałam na obiad to ona była pierwsza.Jak wracałam do domu,to zawsze czekała i mnie witała .Nazywali ją sarenka,bo tak wyglądała, taki mały słodziak, komuś przeszkadzała bo mi ją otruł, ratowaliśmy ją, brała codziennie kroplówki i zastrzyki,ale krew się jej traciła i odeszła w mękach na moich oczach,do dzisiaj płacze.,kto to zrobił???
9 stycznia pozegnalismy naszego Rokusia.byl z nami 14lat.czuje jak czesc mojego serca umarla.lzy plyna caly czas I ten bol .dziekuje za te wszystkim lata
Mialam szczescie ze spedzil z nami ten czas
A jednak tak strasznie boli.
Witam
Moja kochana odeszła 18/03//23 miała 10 lat Musiałam ja usypać : rak ,
Zmarła w moich ramionach
Rozumiem Was doskonale , moja kochana tak samo była dla mnie psim dzieckiem ,, mam dwoje dorosłych dzieci
Skremowalam zwłoki mojej psinki i teraz mam jej prochy w moim pokoju w prześlicznym pudełeczku
Była dla mnie moim promykiem , nadzieja na lepsze jutro
Teraz smutek pustka i dzień nic nie jest wart
Pisząc płacze nie mogę się pozbierać po jej stracie
Moja Lunka (pinczer miniatura) lat 10. Wzięta z bydgoskiego schroniska po śmierci pierwszego właściciela (adopcja z dnia 31.01.2021). Stan ząbków był dramatyczny. W schronisku przy sterylizacji usunęli ruszające się ząbki, resztę w znośnym stanie zostawiając. W dniu 17.04.2023 umówiona byłam na zabieg oczyszczenia zębów z kamienia plus ewentualne usunięcie tych zepsutych. Piesek w pół godziny od rozpoczęcia zabiegu w Klinice Weterynaryjnej „Nad Brdą” się zatrzymał. Reanimacja nic nie pomogła. Straciłam jedyną swoją radość. Piesek wcześniej miał robione badania, wszystkie jakie wymagali echo serca, morfologię dla seniorów oraz usg wątroby.
Dzisiaj umarła moja labradorka Psotka. Pod koniec lutego miałabyś 14 lat. Walczyłaś do końca i nigdy się nie poddawałaś. Byłem przy Tobie w ostatnie dni i minuty Twojego życia. Bardzo cię kocham i zawsze będę o Tobie pamiętał. Spotkamy się po drugiej stronie.
W niedzielę zginął mój ukochany Emecik, zabił go samochód miał tylko 8 miesięcy. Serce mi pękło nie mogę przestać płakać. To był nasz pierwszy piesek którego wpuściliśmy do domu i do serca….
Wczoraj 1.12.22 odszedł nasz Misiulek. Yorkshire. Miał 15.5roku. Łzy płyną strumieniami. Nie mogę pisać. Przepraszam
A ja dzisiaj o 18.30 musze uspać swoją suczkę Golden retriever. W styczniu miała by 14 lat. Już leki nie pomagają zastrzyki.nie chodzi na własnych łapach. Patrzę na nią jak ostatnie godziny spędza ze mną patrząc mi w oczy….
Dzień dobry. Mam pytanie czy ma pani nowego przyjaciela?
Moja kropeczka była ze mną 10 lat. Rak. Zaatakowane węzły chłonne , noga … Próbowałam ja ratować lub chociaż dać jej kilka miesięcy życia . Przeżyła dwa miesiące . Ostatnia noc i dzień to było cierpienie . Leżała i piszczała , cierpiała. Musiałam ja uśpić . Byłam z nią bez przerwy cały czas . Płakałam i przepraszalam ja za to ale nic innego nie mogłam zrobić . Musiałam ja uśpić . Trauma straszna . Czuje sie jak morderca . 28 /11/2022 odeszła . 😭😭😭😭😭
Nigdy nie chciałem mieć Psa , żona namówiła mnie wręcz postawiła przed faktem dokonanym i kupiła psa York Biewer(Karolek) rasa z włosem co było priorytetem i wręcz wymogiem z mojeje strony bo zagroziłem że psa z sierścią wywiozę do schroniska 04.12.2022r zmarł co najgorsze nie wiadomo na co weterynarz sugerował trutkę bo objawy zbliżone lub leptospiroza zaproponował sekcje żeby można było stwierdzić ale odmówiliśmy.Nie mogę się pozbierać do kupy choć nigdy nie chciałem mieć Psa .
Ja też nie chciałam mieć psa. Zgodziłam się w końcu dla syna.
Wczoraj, po 16 latach Musiałam pozwolić mu odejść, aby nie męczył się już dłużej i nie wiem jak mam sobie poradzić. Nie wstałam dzisiaj z łóżka, cały czas płaczę.
Miał w sobie tyle radości, energii, cieszył się na wszystkich…
Dał nam tyle miłości, bezinteresownej.
Chcialabym cofnąć czas…!
U mnie taka sama sytuacja. LUCY miała niecałe 8 mscy. Uratowaliśmy ją przed utopieniem gdy miała 3 tyg. Ofiarowaliśmy jej całą naszą miłość a ona nam. I przez nasze niestety niedopatrzenie, niedomknietą furtkę, straciliśmy ją 31.12.2022. Na ulicy gdzie jest 6 domów i ruch znikomy potrącili ją sąsiedzi którzy spieszyli się na zabawę i do tej pory 0 skruchy. Potworny jest ból po jej stracie. Przecudna kochana Lucy.
Witam wszystkich
Chcę serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom tego forum za bardzo prawdziwe, mądre i poruszające wspomnienia o swoich utraconych psach. Czytam ten blog od tygodnia i stwierdzam, że ta lektura bardzo mi pomogła w częściowym wyciszeniu się po śmierci mojego pieska. Czytam i płaczę, ale wiem, że jestem wśród ludzi, którzy czują i przeżywają to samo co ja. Nieważny jest tu wiek ani płeć. Głos zabierają tu dzieci i ludzie dojrzali. To samo czują kobiety i mężczyźni i nigdzie nie znalazłam określenia, że „pies zdechł”. Psy nie zdychają tylko umierają, odchodzą i tracimy je bezpowrotnie.
Mój pies odszedł 5 listopada. Miał na imię Sanczo, ale wszyscy wołaliśmy na niego Niuniuś. Przeżył tylko 7 lat i 7 miesięcy. Rasa Cavalier jest stworzona przez człowieka i coś poszło nie tak bo większość z nich choruje na wrodzoną wadę serca. Ja wiedziałam, że on umrze, byłam na to przygotowana od półtora roku. Był pod opieką specjalisty kardiologa, dostawał odpowiednie leki, ale nic nie można było zrobić. Był doskonale sprawny fizycznie, ale serce trzepało mu się w klatce piersiowej jak zraniony ptak, aż po prostu przestało bić. Umierał, a ja go tuliłam i drapałam go za uszkami. Niby byłam na to przygotowana, ale co z tego. Teraz jest mi go bardzo brak, szukam go wszędzie, nie śpię w nocy, płaczę i nasłuchuję stukania jego pazurków po podłodze.
Wróć do mnie mój Niuniusiu. Za krótko żyłeś.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim. Bardzo mi pomogliście. I taki wiersz na zakończenie, tak jakby trochę dający nadzieję na przyszłość.
On wróci
Zapłacz kiedy odejdzie,
Jeśli cię serce zaboli,
Że to o wiele za wcześnie
Choć może i z Bożej woli.
Zapłacz bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze
Lecz niech uwierzą wierzący,
Że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz kiedy odejdzie,
Uroń łzę jedną i drugą,
I – przestań nim słońce wzejdzie,
Bo on nie odszedł na długo.
Potem rozglądnij się wkoło
Ale nie w górę, patrz nisko
I – może wystarczy zawołać,
On może być już tu blisko…
A jeśli ktoś mi zarzuci,
Że świat widzę w krzywym lusterku,
To ja powtórzę:
On wróci
Choć może i w innym futerku…
(Franciszek Klimek)
Bardzo pani współczuje z utraty ukochanego pupila ja również straciłam ukochanego pieska 15.11.22r miała na imię Deyzi (yorkshire) była z nami. 13, i pół roku kochałam ją bardzo, pewnej niedzieli zobaczyłam że mma guza na cycuszku poszłam do weterynarza po badaniach okazało się że ma guza na macicy szybka operacja (14.11.22) guz był duży odebraliśmy ją z kliniki czuwałam przy niej i nagle zaczęła strasznie krzyczeć i cisza jej serduszko przestało bić a ja nie mogę dojść do siebie tak bardzo ją kochałam tak mi jej brak była moim skarbem oczkiem w głowie wszędzie z nam jeździła mąż na nią mówił córcia, serce mi pęka,tesknie za nią Codziennie ją odwiedzam jak mam dalej żyć.
Dziś tj. 27/11/22 odeszła od nas Lala. Zachorowała na ropomacicze, przeszła operację i kiedy wszystko zdawało się iść w dobrą stronę jej stan się pogorszył. Próbując ratować jej życie „oddaliśmy” ją do kliniki weterynaryjnej, aby jej pomogli. Niestety dziś w nocy odeszła. Najgorsza jest świadomość że odeszła sama, w samotności, nie w domu A w obcym miejscu. Ostatni raz była w domu w środę. 3 ostanie doby życia spędziła w klinice weterynaryjnej, w samotności. Serce pęklo A świadomość tego jak mogła się czuć niemalże zabija od środka. 💔💔😭😭
Strasznie mi przykro, mój rownież kiedy wydawałoby sie , że juz wyszedł na prostą i juz jest ustabilizowane nagle 3 dni zmieniły wszystko codzienna wizyta zostawianie psa na 6 7h w klinice powrót do domu cierpienie , i znowu klinika aż powoli wpadł w domu w letarg i musiałam jechac ale juz na zastrzyk. Tez przezywam cierpie płacze mysle ze 3 ost dni i cale poza domem ale nie było przeciez innego wyboru bo to była walka o zycie:(
Dzisiaj 16.12 2022 odszedł mój kochany Arni był ze mną 15lat pani doktor go uśpiła niewydolność serca i inne choroby już nie widział ,strasznie się czuję że musiałam zdecydować o tym……ale widziałam że strasznie się już męczył.Ale to co czuje jest okropne.
Piękny wiersz. Sama napisałam kilka po śmierci mojej ukochanej Niusi. Moja Roxunia odeszła dokładnie 17 miesięcy temu. W moim sercu i myśli jest zawsze obecna. Nie ma dnia, żebym o niej nie myślała. Czas leczy rany podobno. Ale żal i tęsknota pozostają. Rozumiem co czuje Pani i inni. I głęboko współczuję. Przeczytałam co tylko mogłam znaleźć o odejściu zwierzątek i wierzę, że po drugiej stronie czeka na mnie moje Słoneczko i że jeszcze się spotkamy, jak w tym wierszu… Był mi on dziś potrzebny. Bardzo.
Mój przyjaciel, synek odszedł dziś 04.12.2022 borykając się z nowotworem pęcherza moczowego. Tak bardzo to boli. Był z nami 13 lat. Kochany owczarek niemiecki. Przygarnęliśmy go jako znajdę. Boże ukoi nasze spłakane serca
O boże jakie to straszne, czytam i wyję z bólu
Wczoraj odeszła Leila, była z nami 12 lat.
Umarła nagle. Na moich rękach . Nie mogłam nic zrobić.
Ta myśl mnie paraliżuje, rozrywa serce. Wylałam morze łez , które nie pomogło ani trochę. Tak bardzo boli ta strata.
Dziękuję za wiersz.
Pozdrawiam
Piękne, czuję to samo. Mój piesek Kiler, pinczer mix- kochany mieszaniec- miał 17 lat, odszedł 9 grudnia. Teraz została w moim sercu ogromna pustka. Widzę go wszędzie gdzie spojrzę w mieszkaniu, tak bardzo mi go brakuje….
wczoraj odszedł mój naj ukochańszy przyjaciel Alcet 13 letni Labrador byliśmy tylko my razem nie miałem nikogo
był wspaniałym psiakiem który rozumiał wszystko.
nikt mi go nie zastąpi , ale najwspanialsze to to , że zasnął i go nic nie bolała umarł na starość , próbowaliśmy wszystkiego nawet transfuzja dzień przed niestety nie pomogła ( otrzymał krew za darmo od innego psiaka Labradorki której nigdy nie znał ( machał jeszcze ogonkiem na jej widok) – Są dobrzy ludzie , podziękuję tej Pani za jej serce.
Moja Kora wczoraj. Dokładnie 24 h temu przestało bić jej serce. Rak śledziony z przerzutami. Ukochana Goldenka, chodząca łagodność, kochane Futro. Jesteśmy rodzinnie wielką raną. Podobno czas zabliźni. Oby
27 listopada po południu odszedł mój ukochany rudy kundelek Karol, miał prawie 12 lat.
Praktycznie nigdy nam nie chorował …a tu nagle w piątkową noc obudziłam się i zobaczyłam mega apatycznego psa nie reagującego na nic. Szybka podróż w nocy na ostry dyżur i równie szybka straszna diagnoza- krwotok wewnętrzny. Po przeprowadzonej operacji, podczas której stracił dużo krwi, okazało się, że pękł mu guz śledziony. Mieliśmy ogromna nadzieję, że Karol da radę i będziemy mieli jeszcze trochę czasu razem ……niestety 36 h po operacji przyszło ogromne załamanie jego stanu i nie udało się go uratować. Najbardziej nie mogę pogodzić się z tym, że odszedł sam w lecznicy ….Pociesza mnie tylko to, że dzień wcześniej mogliśmy go odwiedzić w lecznicy i spędzić z nim prawie godzinę.
24/11/22 odeszla moja dziewczynka, moja niunia moje serce Frania lub Francesca jak nazywał ją nasz synek. Niespodziewanie w wieku 3lat i 8 miesięcy odeszla. Przestała ruszać tylnimi łapkami z dnia na dzień. Weterynarz, szybka diagnoza, podróż do neurologa. Mówili jeśli będzie operacja w ciągu 24 godz można jej pomóc. A później diagnoza…niestety nie ma ratunku. Pojechaliśmy z nadzieją a wrocilismy bez niej już. Boli tak bardzo boli, wszędzie ja widzę, wącham jej kocyk i przypominam sobie jakim cudownym członkiem rodziny był nasz buldożek francuski.
Dziękuję za wszystkie wpisy i współczuję straty i smutku wszyscy odczuwamy…
16.10.2022 o 2:45 przestało bić Twoje serce, a i moje od tamtej pory bije inaczej. Została pustka przeogromna i nieutulony żal. I pytania czy zrobiłam wszystko tak jak trzeba, żeby Ci pomóc. Moja najukochańsza Mała Mi, Mała Mimisia Bubi Bubisia, Mała Mimileńka. 13 szczęśliwych lat razem i ten jeden dzień, który zmienił wszystko i na zawsze
Wszystko co napisałaś to prawda. Mój Niuniuś umarł 5 listopada nikt go nie zastąpi.
6 .12 2022 odszedł moj wierny przyjaciel Bastianek miał 10 lat .Piesio wniósł tyle radości przez te lata był największym miom przyjacielem nie mogę sobie poradzić taką pustka żal wszędzie go widzę .Dlaczego dane nam było być z sobą tak krótko. Bastianku wierze ze tam za tęczowym mostem jest Ci dobrze nic Cie już nie boli Wiem ze będziesz na mnie czekał i kiedyś się spotkamy wezmę Cie w ramiona a Ty się przytulisz do mnie i będę Cie drapać za uszkiem .Do zobaczenia kiedyś moKochany Przyjacielu .
Dzień dobry czy ktoś z was orientuje się może jak długo można czekać za dokumentacją weterynaryjną bo chyba każde czynności podane leki lekarz musi wpisać na bieżąco dlatego myślałam że wystarczy wydruk z komputera A tu mam czekać? Co daje mi do myślenia
29.11.2022 odeszła moja Lucynka, serce mam rozerwane na milion kawałków, ledwo zajmuje się dziećmi bo jedyne na co mam ochotę to położyć się w jej ulubionym miejscu i płakać.
Moje serce miało 8 lat, od samego początku chorowała, jeszcze przed ukończeniem roku miała operacje na guzka, jak miała 2 lata zjadła coś zepsutego na spacerze (3 doby w szpitalu) lekarze radzili ja uspic ale nie zgodziłam się, zabrałam ją do domu ,wykupiłam leki ,karmiłam strzykawka po tygodniu wyzdrowiała 🥰 moja dzielna dziewczyna. Gdy miała 5 lat znowu zachorowała tym razem na nerki które przestały całkowicie pracować, mnóstwo wizyt u weterynarza i znowu się udało wyzdrowiała. Niestety tym razem się nie udało poszliśmy do weterynarza z wzdęciami brzucha a okazało się że to rak z przerzutami. Wiedziałam że tym razem nie pokonamy tej walki a jeśli nawet jakimś cudem by się udało to cały proces leczenia bardzo by cierpiała, a ja naprawdę nie chciałam jej tego fundować.
Chałka, tak miała na imię, rudo złota, szorstkowłosa Chałczita. Za chwilę minie 24h od kiedy jej nie ma. Dziś nie obudziła mnie liżąc i dmuchając mi do ucha. W nocy nikt nie położył się na moich nogach. Jestem w ciąży bardzo wcześniej, a nie umiem przestać płakać. Odeszła w ciągu 2h, wieczorem lekarz określił stan nie zagrażający życiu, a rano niż jej nie było. Była młoda miała rok. Co się stało i dlaczego? Czuje i widzą ja wszędzie wesoła, rozpędzoną, chcąca przytulaskow. Gdzie ona teraz jest? Jak mam żyć, nie wiem. Dwa razy poroniłam w tym roku, zawsze wtedy była ona. Teraz zostałam sama.
Ten ból jest nie do zniesienia. Ja dosłownie czułem tą jej miłość, wierność i oddanie kiedy na mnie patrzyła. Kiedy domagała się głaskania, kiedy kładła głowę na moim kolanie i zasypiała. Duży pies a tak łagodny i przyjazny, że każdego chwytało za serce. Strata jest nie do przeżycia. One obie dały mi najpiękniejsze i najlepsze lata życia. Nie wypowiedziane szczęście. Dwa aniołki w psiej postaci.
Moja najukochańsza Megunia odeszła 23 października 2022 o godz. 10:17. Miała 11 lat i 9 miesięcy Była najwspanialszym pieskiem. Dzisiaj mija tydzień jak jej nie ma a moje życie bez niej nie ma sensu. Kocham ją ponad wszystko na świecie. Jak dalej żyć. Jak poradzić sobie z tym bólem. Musiałam podjąć decyzję o uśpieniu bo już nie mogła złapać powietrza. 2 tygodnie codziennych wizytyt u weterynarza nie przyniosły efektów leczenia. Najpierw przestała chodzic i potem wszystko runęło jak
domek z kart. Nie wyobrażam sobie zabrania nowego psa. Wyrzyty sumienia ze nie zrobiłam wszystkiego by ją uratować. Spij spokojnie aniołku.
Wiem jak to boli jak odejdzie pies.Moja psinka odeszła 20 sierpnia i dalej płacze.Byla pełna życia,jak widziała że nic nie robię to przynosiła zabawkę i chciała się bawić ,Teraz w marcu by miała 13 lat, był to mój prezent urodzinowy, zostały mi po niej zabawki, zdjęcia i pamięć
Nie wiem jak się zmusić do dalszego życia. Dziewięć miesięcy temu pisałem o śmierci mojej Perełki, byłem załamany. Powoli zaczynałem się z tym godzić, miałem w końcu dla kogo żyć dalej – dla mojej drugiej ukochanej, wiernej suni Nuki. Cudowny pies, kochający i kochany całym sercem. I stało się. W poniedziałek nasz świat się skończył. 12 i pół roku szczęścia, radości, wierności, ufnosci i wszystkiego najlepszego co można sobie wyobrazić zostało przerwane. W jednym roku straciliśmy dwie najbliższe istoty. A ja straciłem już zupełnie jakikolwiek sens życia. Obwiniam się o wszystko co najgorsze. Jedyne w co chce wierzyć to że one obie za sobą tak bardzo tęskniły, że postanowiły na zawsze być razem jak najszybciej. Mam tysiące myśli, nie rozumiem co się stało, dlaczego los tak chcial. Bardzo bym chciał zrozumieć…
Moja najlepsza przyjaciółka odeszła wczoraj nad ranem.. Nie umiem sobie z tym poradzić… ból nie do opisania..
Moja najukochańsza Megunia odeszła 23 października 2022 o godz. 10:17. Miała 11 lat i 9 miesięcy Była najwspanialszym pieskiem. Dzisiaj mija tydzień jak jej nie ma a moje życie bez niej nie ma sensu. Kocham ją ponad wszystko na świecie. Jak dalej żyć. Jak poradzić sobie z tym bólem. Musiałam podjąć decyzję o uśpieniu bo już nie mogła złapać powietrza. 2 tygodnie codziennych wizytyt u weterynarza nie przyniosły efektów leczenia. Najpierw przestała chodzic i potem wszystko runęło jak
domek z kart. Nie wyobrażam sobie zabrania nowego psa. Wyrzyty sumienia ze nie zrobiłam wszystkiego by ją uratować. Spij spokojnie aniołku.
Łącze się z Tobą w tym ogromnym bólu. Doskonale wiem co czujesz,jak bardzo cierpisz, bo w kwietniu odszedł mój 16 letni synuś,przekochany labcio a nie cały tydzień temu pożegnałam drugiego przecudowne go synia 4 latka. Był taki kochany, że serce rozsypało mi się na milion kawałków… Obaj oddały mi tyle swojej miłości, że nie da się opisać słowami. Najcudowniejsze istoty jakie mogły kiedykolwiek stanąć na mojej drodze
Labrador dożyl 16 lat?
Jutro minie 3 tyg .mi stracie mojego ukochanego yorka Bąbelka miał 14 lat i 9 mscy ,był to mój ukochany piesek który był w moich najpiękniejszych momentach życia na ślubie (nawet w kościele )przywitał nasze dzieci bliźniaki ,leżał mi na brzuchu gdy byłam w ciąży ,był bardzo uczłowieczonym psem ,tak bardzo był ze mną związany a ja z nim ,nie mogę sobie z tym poradzić ,w domu i w sercu niesamowita pustka …
Odszedł nagle nie byłam na to przygotowana ,lekarz weterynarz obiecywał że wszystko się uda ,podjął się sanacji zębów ,po czym podczas zabiegu stwierdził że jeszcze kastrację i piesek mój ukochany się już nie obudził …
Złamał mi serce ,cierpię okropnie ….
Rozumiem Cię doskonale… w poniedziałek o 7 wieczór straciłam Majora, mojego ukochanego charta. Miał 12 lat, chorował na rozedmę płuc 6 lat, od 1,5 na sterydach, ostatni miesiąc dramatyczne pogorszenie, intensywne leczenie nie skutkowało… Major po pewnym czasie zaczął się przed tym leczeniem bronić, nie współpracował, chciał być zostawiony w spokoju i tylko leżeć przytulony do mnie na sofie. Wzięłam dla niego 5 dni urlopu, spędziliśmy piękny czas razem mimo intensywnej wyczerpującej całodobowej opieki nad nim, odmówiłam dalszych badań, które nie wnioslyby nic zupełnie, a tylko męczyłyby go. Kontynuowałam jego leczenie w domu pod kontrola kliniki i robiłam na co tylko Major miał ochotę. Chciał leżeć przytulony do mnie, leżeliśmy razem. Chciał wyjść – na trzęsących się łapkach znoszony ze schodów – szliśmy powolutku gdzie tylko chciał, ciesząc się słońcem. Ostatni spacer w poniedziałek nie chciał wrócić do domu, spacerowaliśmy od powolutku krok za krokiem 10:40 do 12:40 w słońcu, niesamowite jak na jego kondycję, gdyż ledwo stał! Zwiedził wszystkie swoje ukochane miejsca. Wiedział, ze trzeba się pożegnać. Zasnął w moich ramionach. Ból jest nie do zniesienia. Pustka tez. Życie straciło sens. Jego starszy brat Amico, który należy do mojego syna, rozpaczliwie szuka brata. Chodzi tropami Majora na spacery i obwąchuje te same miejsca. Jest rok starszy i martwię się o niego. Major to mój pierwszy pies i dał mi 12 najlepszych lat mojego życia. Nie mogę pracować, zmuszam się do codziennych czynności. Płaczę na widok każdego napotkanego pieska.
Straciliśmy roczną suczkę yorka,po ataku owczarka ,ktory był prowadzony bez smyczy. Połamał jej dwa kregi szyjne i czaszkę ,Klarę musielismy uśpić ,gdyż nie było szansy by ja uratować. Ja się obwiniam za jej śmierć ponieważ nie potrafiłem tamtego psa zatrzymać ,pomimo tego że się na niego rzuciłem. Ten owczarek miał około 60 kg i był rozpedzony . Klara była rok temu kupiona właśnie też dla tego by złagodzić nasz ból po stracie innej suczki Maszy która miała wadę serca i po dwóch tygodniach też nie można było jej uratować. Mamy starszego yorka ktory bardzo tęskni za Klarą i nie wiemy czy wziąść jeszcze raz nowego pieska. Wiem że nigdy to już nie będzie taki sam piesek jak Klara. Nie wiemy co robić. Ja sam jestem zdruzgotany i nie wiem kiedy i czy kiedykolwiek dojdę do siebie. A pieski mam praktycznie całe życie i prawie zawsze odżywały do sędziwego wieku.
Pusto po psie
Ubogo
Nie wie się
Co z ręką
Co z nogą
Gdzie się podziało merdanie ogonem?
Gdzie to nieznośne znienacka szczekanie?
Wyparowały na raz wszystkie one?
Nie ma żadnego sensu czekać na nie?
Chwile odróżnia
Niezmienna próżnia
Bezpańska miska
Oczy wyciska
Moja kochana psina odeszła w wielkich cierpieniach… Była jeszcze szczeniakiem. Wszędzie ja zabierałam na wycieczki, do miasta do parku w góry żeby poznała trochę świata.. taka szczęśliwa ten rozmerdany ogonek i te łapki które tak fajnie machała.. Raz jedna raz druga jakby się witała, bawiła się ciągle potem spala mi w ramionach. Miała dopiero 6 miesięcy, bardzo ja kocham. Pewnego dnia przyjechała znajoma i na posesję wjechała tak szybko że przejechała śpiąca sunię na kamykach :'(( myślałam że zemdleje tak mnie serce bolało..płakałam. jeszcze tak patrzyła tymi oczkami na mnie ledwo oddychała.. miała zmiażdżone całe żeberka i wszystko! Taka byłam wściekła, nadal jestem. Odeszła patrząc się na mnie cierpiąc.. chciałam ją zabrać szybko do weterynarza.. daremnie.. zmarła. Nie mogę tego sobie wybaczyć.. ale czego.. nigdy bym nie przypuszczała że ….. Jeszcze było ogrodzenie brama się otwierała.. nie widziała jej naprawdę?? Ja dopiero wychodzilam z domu zobaczyłam wszystko gdy tylko wyszłam.. jestem załamana. Płacze co noc.. przypomina mi się jej pyszczek, te łapki, wybryki to jej szczęście gdy mnie widziała.. jak przynosiłam jej mięsko z pracy.. jak zapoznawalam ja z innymi pieskami.. to tak bardzo boli… Tak bardzo. Nawet za niektórym człowiekiem tak się nie cierpi… Obys była szczęśliwa gdzies tam w psim niebie.. przepraszam cię
Identyczna, dosłownie taka sama historia spotkała dziś moją mame. Dziś straciła swojego najlepszego przyjaciela bez którego nie wyobraża sobie życia. Nie wiem jak jej pomoc, jak pocieszyć, co zrobić żeby było chociaż trochę lżej.
Gabi bardzo Ci współczuje, wiem ile jest żalu w Twoim sercu… mimo, ze tak krótkie, dałaś mu wspaniałe życie <3
Gabi współczuję Ci bardzo. Czytając o Twojej suni płakałam tak mi było jej żal. Przykro mi ,ale bym nigdy nie wybaczyła tej znajomej.
Właśnie pochowałem swojego najwierniejszego przyjaciela i nie mogę się pozbierać ,pochowałem go na działce gdzie przebywał i był moim pracownikiem i tak przez 13 lat wieczorem szedł do pracy a rano przychodził do domu,jak nie dużo trzeba do szczęścia takiemu przyjacielowi aż nadszedł ten straszny czas dla Niego i dla mnie ze odszedł a ja nie mogę się z tym pogodzić ,myśle ze jeżeli jest niebo dla takich jak on,to na pewno trafi tam i abyśmy się kiedyś tam spotkali i dalej chodzili na długie spacery Ryszard
Nasza miała prawie 14 lat… Ciężko opisać ból jaki się czuje po stracie…przed oczami wszystkie wspomnienia, jak i wyrzuty że czasami człowiek mógł więcej czasu poświęcić..tak to już jest…niby o tym wiemy że to nadejdzie, ale kiedy już to nadejdzie..boli cholernie..nie uciekniemy od tego..Musimy się cieszyć że mogliśmy spędzić te chwile z naszymi psami..każdy z nas chciał dla nich jak najlepiej. Proza życia dnia codziennego czasami nam pewnie przymykała oczy na nasze psy, ale kochaliśmy je.. osobiście raczej nie zdecyduje się na drugiego psa..za duży ból po stracie..
Po stracie mojego najcudowniejsze przyjaciela zdecydowałam się na kolejnego piesia i to bardzo pomaga iść dalej przez życie. Nowa miłość, nowa przyjaźń, oczywiście inna ale szczera i prawdziwa. Nie zamykaj się proszę. Ktoś tam czeka na Ciebie…
Uważam, że religie uznające reinkarnację dają człowiekowi więcej nadziei… Skoro człowiek niby ma duszę to i zwierzęta mogą ją mieć…
Tak, psy nasi najlepsi przyjaciele, żyją zdecydowanie zbyt krótko…
My wczoraj musieliśmy także uspac naszego yorka, był z nami 18 lat, czujemy taka pustkę, każdy tylko placze….ale bylismy z nimi do końca, trzymaliśmy go za łapkę podczas usypiania, nagle przestal chodzic I miał problemy z oddychaniem
ja wczoraj stracilam mojego Maxa bolu niemoge opisac sama wolalabym umrzec
wiem ze cierpial dlatego musial odejsc
mial raka
mialam go tylko dwa lata
zmienil moja rodzine na lepsza
wiem ze juz we wtorek ide do schroniska by ocalic nastepna psine
bede tak robi ocalac pieski az sama nieumre
to jest moje lekarswo i dla ciebie moja kochana
OcalNowa Pisie prosze Cie
Śliczne i prawdziwe
W środę odszedł mój kochany ogonek Deizy miała 7 lat mam 4 psy 3 yorczki i 1 wilka razem się chowały w środę wypuściłem na podwórko a wilk zagryzł moja kochana Deizy nie dobiegłam leżała zagryziona czemu to musiało się stać nawet się nie pożegnalna kocham ja nad wszystko cały czas płacze mam nadzieje ze kiedy się spotkamy moja kochana Deizy 😘
Bardzo wzruszający wiersz, oddający sedno…
9 miesięcy a mi nie przeszło, nienawidzę tego mieszkania i świata, Nie patrzę na psy, nie pogodzę się z tym, żenu w takich cierpieniach taki mały kochany miły piesek umarł? W takich cierpieniach? w takich cierpieniach? za co ?
Nasz ukochany, malutki yorczek był z nami 13 lat 7 mies. i 10 dni. Odszedł od nas 2 dni temu 7 listopada. Od kilku miesięcy zaczęły się problemy ze zdrowiem (serduszko, niewydolność nerek,epilepsja). Od urodzenia byłam z naszym malutkim 24 godz. na dobę. Otrzymywał najlepszą karmę, leki itp. Był pod najlepszą jaką można sobie wymarzyć opieką lekarską, ale pomimo szybkiej pomocy Pana Doktora Janusza (Pan Doktor był lekarzem naszego maluszka od urodzenia), który walczył o jego życie do końca (reanimacja) nasz kochany maluszek odszedł od nas. Nasz malutki zmarł na ostrą niewydolność oddechową, spowodowaną obrzękiem płuc. Czy można się pogodzić z tym, że już nie będzie z nami, nie będzie się tulił do nas, nie będzie z nami spał…nie można 😥 Czujemy się tak, jakby ktoś wyrwał nam serca.
Śpij spokojnie nasz syneczku. Zawsze będziesz z nami. Bardzo Cię kochamy i bardzo tęsknimy.
2 dni temu odeszedł od nas nasz cudowny aniołek. Spij spokojnie żabko i brykaj z innymi pieskami za tęczowym mostkiem. Kiedyś na pewno się jeszcze spotkamy.
Moja córka miała pieska cudowną lusi odeszła była taka słodka kochana i przyjazna zabawna skończyła swoje życie na córki rękach długo walczyła cóż brakuje nam jej bardzo kochalismy ja i zawsze zostanie w naszych sercach
Nie wybaczę sobie, obwiniam się za śmierć Rokiego. Gdybym o ten jeden dzień wcześniej zareagowała, gdybym wybrała jeszcze innego weterynarza, gdybym dojechała szybciej do kliniki on by mógł jeszcze żyć. Ból jest niewyobrażalny. Miesza się smutek, tęsknota z poczuciem winy. Czemu to takie trudne? Nie potrafię sobie poradzić z tą stratą. Jestem w totalnej rozsypce jak sobie pomyśle że już nigdy nie pójdziemy na spacer. Żałuję że w natłoku codzienny obowiązków poświęcałam mu mniej czasu, czasem nie chciałam porzucać mu piłeczki czy patyka, że za mało głaskałam…
Wczoraj odeszła moja Lunka, chorowała na chłoniaka. A ja czuję przerażającą pustkę, ta cisza rozrywa mi serce i mam te same myśli co Ty…..Może inny wet, może gdybym zareagowała inaczej……przerażające. Trzymaj się…
Znam ten ból po stracie pieska później sobie wypomina że mało czasu mu się poświęciło na spacery było mało że można było wcześniej pojechać do weterynarza to może jeszcze by po żył chwilę a jak zachoruje to jest najgorsze bo nie wiadomo czy uda się go wyleczyć mi się nie udało i już go nie ma
Mam podobne odczucia, straciłam sunię 4 września, tylko że ja pojechałam do innego weterynarza, który podał jej zastrzyk którego nie powinien i niestety Nelunia umarła. Mam wyrzuty sumienia, że tam pojechałam i czuję się wina jej śmierci, pęka mi serce i jestem zdruzgotana. Dla pocieszenia powiem, że jak widzisz zawsze będziemy się obwiniać niezależnie od tego co zrobimy, ale robiąc coś w danej chwili chcemy jak najlepiej. Musimy przepracować stratę, mamy czas żałoby. Jestem z Tobą.
Dziś umarła moja ukochana 4-letnia NELA, była taką wesoła suczka, pełna radości i zabawy. Tęsknię bardzo 🙁
Witam wszystkich
Ja straciłam mojego Homcia 2 tygodnie temu. Był to berneńczyk. Miał prawie 9 lat. Bardzo za nim tęsknię. Wszystko mi go przypomina. Nawet jak usiadłam w samochodzie to od razu przypomnialomi się jak z nim do weterynarza jeździłam. Od razu łezka poleciała. Chociaż chorował to ciężko się pogodzić ze stratą. Odszedł spokojnie przy rodzinie.
Witam. Wczoraj straciłam moją ukochaną bernusię Delunię. Miała 9 lat, przestała nagle chodzić na tylnie łapki. Diagnoza nowotwór w jamie brzusznej z przerzutami do płuc. Bólu nie da się opisać, pustka i bezsens. Stracić miłość w trzy tygodnie bez wcześniejszych objawów? Ostatnie dni to podawanie zastrzyków przeciwbólowych i sterydów.
Mam złość do hodowców, dla nich tylko kasa się liczy. Wiek berneńczyków jest coraz krótszy. Kilka lat temu straciłam bernusię będąca w wieku 6 lat po półrocznej walce u onkologa. Były dwie po innych rodzicach. Zachorowała na nowotwór w wieku 5 lat. Czuję rozpacz i złość. Hodowcy opamiętajcie się! Rozmnażacie pieski z obciążeniem genetycznym. To jest ogromny ból i cierpienie dla piesków i ich właścicieli!
Nie jestem w stanie iść do pracy, synek do szkoły. Nasze życie znowu legło w gruzach. Nie będzie świąt,choinki, prezentów i spotkań z rodziną, tylko ból, płacz i żałoba. Nikt nie jest w stanie Nas pocieszyć. Nie uporaliśmy się jeszcze z odejściem Truni a mamy kolejną śmierć.
Na wypalonych od płaczu rzęsach tworzą się dziwne białe kryształki. Już wiem dosłownie,co znaczą ,,słone łzy”.
Jak znaleźć siły na organizację pochówku?
💔💔💔💔💔😭😭😭😭😭😭😭😭😭
Czytam Twoj wpis i nie wierze wlasnym oczom. dokladnie jakbym sama pisala. Opisane dokladnie to co sie dzieje teraz ze mna. Jedyna roznica ze moj Roki nie biegal za patykiema za to szalal za pileczka. Mam takie samo poczucie bwiny, byla, mu dwoch weterynarzy i nie poszlam do trzeciego przekonana ze juz nie ma ratunku a teraz mysle ze moze byl, bo tak naprawde nikt nie wie dlaczego moj ukochany piesek odszedl tak szybko. We wtorek przestal jesc i pic a w niedziele wieczorem juz mnie pozegnal na zawsze. Dwa ostatnie dni kiedy nie mogl juz chodzic spedzil na moich rekach. Nosilam go, przytulalam, chodzilam na spacery pokazujac mu nasze wspolne miejsca, kladlam sie z nim na trawie. On juz nie mogl nawet stanac na nozkach. Po dwoch dniach umarl mi na rekach. Minely dwa tygodnie a ja nie moge sie pozbierac, Okropny bol. stale wacham moja koszulke ktora wtedy nosilam i czuje jego zapach. Nie zasne bez tabletki. wiecznie placze. Zabral ze soba cale moje serce. Boje sie wziac kolejnego pieska bo mysle ze znowu musialabym przez to przechodzic. Nie wiedzialam ze to az tak boli. 🙁
Strasznie boli, nie miałam pojęcia, ze tak bardzo, a to poczucie winy mnie po prostu wykańcza, wszyscy mi tłumacza, ze zrobiłam wszystko co mogłam i jeszcze więcej, żeby go uratować, leczyłam Majorka 6 lat, a ja wciąż mam to straszne poczucie winy, ze mogłam zrobić więcej… ból i pustka nie do zniesienia, łzy lecą i nie mogą przestac…
Witam wszystkich
Ja pochowałam w piątek moja Amisie . Był to yorczek 8 letni. Nie mogę sobie poradzić z poczuciem winy ze może mogłam zrobić więcej żeby jej pomoc . To była zdrowa sunia nic jej nie było i tak nagle zmarła. 2 tygodnie temu była na usuwaniu kamienia na zębach , dostała antybiotyk bo był stan zapalny i wszystko było Ok. We wtorek popołudniu zwymiotowała ale myśleliśmy w domu ze się najadła za dużo. W środę popołudniu tez zwymiotowała wiec zastanawiałam się o co chodzi ale była nadal wesoła i aktywna wiec pomyślałam ze mogła się przejeść . W czwartek rano była aktywna wesoła i na spacerek rano ochoczo poszła . Niby wsztko Ok. Nagle do mnie córka dzwoni ze Ami znowu wymiotuje wiec akcja szybka i pojechałam z nią do weterynarz . Dostała leki , kroplówki i antybiotyk bo miała bakterie w jelicie (wykonane zostały usg oraz rtg)tylko nie można było określić jakie bo nie dało się pobrać krwi . 😢 po 3 godzinach wróciłyśmy do domu . Jeszcze wstawała i chodziła . Po 2 kolejnych godzinach stan się bardzo pogorszył wiec szybko do weta i okazało się ze dostała Sepsy. Kolejne sterydy i leki przrciwwstrzasowe i troszkę się poprawiło ale wpadła tez w hipotermie ( temp 33 st) . Weterynarz powiedział ze nic więcej nie może już jej podac No jej serce i wątroba nie wytrzyma i wróciłam po kolejnych godzinach z nią do domu i niestety 😢😢😢 odeszła przy nas przy swojej rodzinie Jest to dla mnie i mojej rodziny straszna tragedia. Nie mogę sobie poradzić bez Ami. Zastanawiam się co mogłam jeszcze zrobić ? Czy nie za pozno zareagowałam .? Jest to ból nie do wytrzymania , ciagle o niej mysle , ciagle ja widzę . Była jeszcze taka młoda i zdrowa . Nie mogę zrozumieć jak to się stało . Czuje się winna , była naszym oczkiem w głowie . Mój 3 letni synek ciagle powtarza ze Amisia wróci zaraz 😢😢córki ciagle płaczą a maz chodzi i ukradkiem płacze żebym nie widziała i bardziej się nie dołowała . To jest straszne
01.08.2022 około godziny 18.20 odszedł mój ukochany 11 letni corgi Rufus, Rufcio, mój lisiu-pysiu – tak na niego mówiłam. Przez półtora tygodnia umierał na moich oczach – miał problemy z wypróżnieniem się, nie jadł, nie pił, dostawał kroplówki, lewatywy, antybiotyki. Umarł w poniedziałek, spokojnie zasnął, nie cierpiał. We wtorek miał mieć rano operację, do której był przygotowywany. Nie doczekał Nie mogę przestać myśleć, że nie poczekał na mnie – zeszłam do ogrodu o 18.30, kiedy już nie żył, był jeszcze ciepły. A mogłam go głaskać do końca, masować łapki, jak lubił! Od tygodnia żyję na relanium i nieustannie płaczę…Dzisiaj śnił mi się: przyszedł we śnie, patrzył na mnie i w końcu odszedł. A ja nadal płaczę i nie mogę przestać o nim myśleć. Pewien etap mojego życia przepadł bezpowrotnie. Żegnaj, lisiu-pysiu, czekaj na mnie za tęczowym mostem.
Witam. W piątek 5.08 odeszła moja mała siostrzyczka Lilcia. Znalazłam ją, gdy miałam 9 lat. Była ze mną ponad pół mojego życia, bo aż 12 lat.
Od jakiegoś czasu bardzo chorowała. Miała problemy z serduszkiem, cukrzyce, była na sterydach, a w ostatnich miesiącach zaczęła tracić wzrok.
W poniedziałek 1.08 zaczęła mieć infekcje? Dokładnie nie wiem co to było. Dostała antybiotyk od weterynarza ale nie pomógł. W piątek w południe dostała udaru i padaczki. To był straszny widok.
Modliłam się, żeby weterynarz przyjął nas wcześniej, bo mieliśmy wizytę na około 14:30, żeby podać jej kolejną dawkę antybiotyku.
Wiedziałam, że nie da się jej uratować i chciałam tylko skrócić jej cierpienie.
Odeszła w gabinecie weterynaryjnym (została uśpiona). Do końca byłam przy niej.
Po jej śmierci nie mogę sobie znaleźć miejsca. Wszystko mi o niej przypomina, a ból jest nie do opisania.
Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi serce.
Ciągle płaczę, a jak tego nie robię to leżę otępiała w łóżku. Czasem nie jestem w stanie nawet zrobić sobie jedzenia. Ciężko mi rozmawiać z ludzmi. Praktycznie się już nie uśmiecham. Nie sądziła, że śmierć zwierzaka może aż tak boleć.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją spotkam.
Proszę o pomoc wczoraj. 10. 00 2022 odeszła moja kochana sunia Sonia moja królowa. Była stara 16 lat rasy mieszanka. Ostatnio zauważyłam że że schudła. Wychodząc na spacer miała problem z chodzeniem szła powoli. Proszę o pomoc
Hej, nie wiem czy masz facebooka ale polecam grupę – po stracie najlepszego przyjaciela. Najlepsi ludzie z takim samym problemem i pomagają ogromnie chociaż w tym że czuć że nie jest się samym…
Nasz ukochany Dieselek odszedł nagle ok godziny 19 .00 16.08.2022. Bawił się z dziecmi i nagle wpadł na pomysł żeby pobiec na osiedle, tam na drodze wewnętrznej uderzył go samochód. Zginął na miejscu. Jesteśmy zrozpaczeni, bólu po stracie naszego ukochanego nie jestem w stanie opisać. Mam wyrzuty Do siebie , że w tym czasie mnie nie było na dworze ,że go nie zatrzymałam. Tak bardzo go kocham,
Tego samego dnia (16.08) odeszła nasza sunia Hera, była yorkiem i miała niecałe 14 lat. Miała guza w okolicach brzucha od kilku lat, ale był on nieszkodliwy i weterynarz mówił, żeby jej tego nie ruszać. W przeciągu niecałego miesiąca, głównie przez te horrendalne upały, zaczął się uzłośliwiać i urósł do takich rozmiarów, że suczka nie była już w stanie chodzić. Guz był już nieoperatywny. Podjęliśmy wspólnie decyzję, żeby ją uśpić. Płakała cała rodzina i właściwie płacze po niej nadal. Mogła pożyć jeszcze przynajmniej kilka lat, gdybyśmy udali się wtedy do innego weterynarza, który by jej to wyciął, gdy nie było jeszcze żadnych przerzutów i miała dobre wyniki krwi, dobre płuca, serce i wątrobę. Teraz jest już za późno, ale rada do Was – nigdy się nie poddawajcie i walczcie o swoje zwierzęta, a przede wszystkim znajdźcie dobrego weterynarza, który nie będzie nim tylko na papierze.
Tak było z moim pieskiem z dnia na dzień nie chciał jeść
Karmiłam go z łyżeczki to zjadał jakieś tam pół nie całej malutkiej puszki przez cały dzień
W 2 tygodnie tak schudl że aż wyczuć można było gdzie nie gdzie kości
Tracił równowagę podczas chodzenia
Sikał pod siebie już
Postanowiłam że nie będę go męczyć chociaż moje serce nadal krwawi bo był ze mną 17 lat to wiem że dla niego to było dobre odszedł w spokoju bez bólu 😭😭
Dominika, tak bardzo Cię rozumiem.. moja Suzi była ze mną praktycznie całe moje życie- miała 16 lat i tak samo ostatnio było ciężko bo ogłuchła, oślepła, nie chciala się ruszać no mnóstwo problemów.. i też ostatniego dnia dostała okropnego ataku padaczki z wstrząsami, pianą z pyszczka, siusiu, kłapaniem pyszczkiem i sztywna cała była.. potem też jakby wylewu od razu bo przeraźliwy pisk i na sztywnych nogach bieganie gdzie ona już prawie nie chodziła i wywracanie sie na jedną stronę i ruszanie jakby pływała przy czym duszności i dyszenie… też modliłyśmy się o jak najszybszą wizytę u weta.. nawet nie myślałyśmy żeby ją badać tylko od razu żeby jej ulżyć w cierpieniu. Ten ból co opisujesz… chyba każdy kto traktuje swojego zwierzaka jak członka rodziny i tak bardzo i mocno go kocha go czuje.. u mnie minie miesiąc i nadal mam tak jak Ty… to jest po prostu żałoba po najukochańszym dziecku, przyjacieli, siostrze, powierniczce, po naszym wszystkim…
Trzymaj się życzę ci jak najwięcej siły i żebyś kiedyś po tym wszystkim nauczyła się na nowo żyć. Z nią ale po drugiej stronie gdzie czeka na Ciebie jak przyjdzie twój czas 🙂
Dominika, Wspolczuje bardzo straty Lilci. Żyła tyle samo co mój Majorek i tez była na sterydach, pogorszenie nadeszło znienacka po 1,5 roku sterydów i 6 latach leczenia na rozedmę płuc. Majorek tez został uśpiony w moich ramionach… czuje się tak samo jak Ty, ciagle płacze i mam problem z codziennym funkcjonowaniem… ściskam Cię mocno.
Strata psa lub innego zwierzęcia przynosi ból ,ale też i ulgę że już nie cierpi ,zostają wspomnienia ,i jego energia ,w jego zabawkach ,smyczy czy jego ulubionej poduszce ,i też świadomość że my kiedyś się z naszymi milusińskimi spotkamy kiedy przyjdzie nasz czas stąd odejść.
18 lipca odeszła najukochańsza psina. Miała 11 była beaglem. Zmagała się z jakimiś chorobami dopiero przez ostatni rok. Zwyciężyła z guzami i nie poddawała się. Silny charakter nie pozwalały jej na odpuszczenie, walczyła do ostatnich godzin stała na nogach i się żegnała. Gdy wyjeżdżałam na wakacje pozegnalam się z nią. Nie wiedziałam ze będzie to ostatni raz. Okazało się ze odeszła już 1 dnia jak wyjechaliśmy jeszcze rano pożegnała się z dziadkiem gdy wychodził do pracy, przytuliła się. Gdy rano przyszli ja nakarmić już nie żyła. dowiedziałam sie tydzień temu po powrocie do Polski. Nie chcieli mi tego mówić wczensiej żeby nie zepsuć wakacji gdzie myslalam tylko o tym jak ją przytule jak przyjadę. Jest naprawdę ciężko i bardzo za nią tesknie. Był to mój pierwszy pies i dalej nie wierze w to wszytko. Co rano mam nadzieje ze jednak to nie prawda i ze ją zobaczę. Mam nadzieje ze bardzo nie cierpiała jednak przygotowywała nas na to….
Witam. W tym samym dniu odeszla moja lili.
Tez z 17 na 18 lipca o 1 w nocy.
Tez stala na nogach dlo konca.
Dzien wczesniej aportowala.
Odeszla na rekach meza.
Szukala miejca na odejscie ale na koncu chciala byc przy nas.
Kiedy padla pojechalismy do szpitala bo myslalam ze ma bol i lepiej uspac.
Chcieli ja ratowac a ja krzyczalam ze wlasnie umarla bo miala cale pluca menastaze.
I ze Co wy robicie!!?
Dodatkowy stres
Rozumie ich bo nie wiedzieli ale to bylo wszystko STRASZNE!!
11 lat buldog francuski.
CALE ZYCIE CRAZY, TESKNIE BARDZO
NAPISZE KSIAZKE
NAJCUDOWNIEJSZE ODEJSCIE BULDOGA FRANCUSKIEGO
ONA DO KONCA NIE POKAZYWALA ZE JEST CHORA! OSTATNIE 3 DNI TAAK. Ale nie bylo tak zle
OPISZE TO WSZYSTKO.TERAZ TYLKO TO NAJWAZNIEJSZE.
To jest straszne. Tak Bardzo ja Kocham
BARDZOOO..
Dzień dobry,
Ostatnio odeszła moja maleńka najpiękniejsza słodzinka Suzi po 17 latach życia razem.. Rok temu wrześniu była z nami razem na wakacjach jak zawsze.. po powrocie nagle zaczęła się coraz bardziej pogarszać i gasnąć. Od ponad pół roku nie lizała nas, oguchła, przestała widzieć, zaczęła mieć problemy z poruszaniem najpierw małe potem przestała chcieć wychodzić na spacer więc trzeba było ją wynosić i trzymać za tyłeczek jak robiła kupkę żeby się nie wywaliła do tyłu, często trzeba było ją ,,popychać” żeby przeszła się chociaż 2 metry. Zaczęła robić w domu, do miejsca, czasami się na tym kładła, ostatnie 3 tygodnie zaczęła wymiotować albo żółcią albo po piciu wody, zdarzało się 2 razy że po jedzeniu. Dodam że była chora na serduszko- szmery, chore nerki, przeszła 2 razy bebeszioze raz bardzo ciężko bo prawie 2 miesiące o nią walczyliśmy i miała operacje na ropomacicze gdzie odratowali ją na stole operacyjnym bo się zapadła. Noe chciała się już przytulać. Ostatnie kilka dni była bardzo pobudzona jak na nia bo mogłam z nią przejść się po ogrodzie ( zajmowało to bardzo dużo czasu ale coś chodziła sama). Budziła mnie czesciej niz zawsze bo prawie co 20min a od pol roku nie spałam praktycznie w ogole bo piszczala w nocy i trzeba było się nią zajmować albo przy niej posiedzieć. Ostatniego dnia z rana przeszłam się z nią kawałeczek na smyczy ( kawałek 4m zajął nam około 30min) ale i tak byłam taka szcześliwa że jej się poprawia… weszłyśmy do domu i dostała saszetke, nagle przestała jeść i upadła- dostała bardzo silnego ataku padaczki trwał prawie 20min – pierwszy raz w życiu, po czym przez godzine nie mogła sie uspokoić musiałam biegać za nią po domu tak szybko chodziła na szytywnyvh nogach ale bez mojej podbórki lądowała na plecach i ruszała łapami.. w końcu udało się jej uspokoić po podaniu leku, głaskałyśmy ją i w tym momencie przestała kompletnie reagować . Podjełyśmy decyzje o uśpieniu- w drodze samochodem całowałam ją cały czas po główce a ona nic a nienawidziła jazdy samochodem i zawsze się wyrywała- a tu nawet nie ruszyła głową… w gabinecie trzymałyśmy ją na rękach to Pani weterynarz po założeniu stazy nie mogła jej nadal wyczuć żyły tak miała zapadnięte, bardzo płytko oddychała.. kiedy pani weterynarz goliła jej łapke to ta nawet nic nie powiedziała, nawet się nie wzdrygnęła..
Minęło 4 dni, a ja nadal czuje się jak morderca- nie wiem czy nir zareagowalysmy zbyt pochopnie…czy moje dziecko i tak już odchodziło i skróciłyśmy jej cierpienie czy może zbyt szybko podjrlysmy decyzje a było możliwe jeszcze jakieś inne rozwiązanie.. bardzo proszę o odpowiedź jak z waszego punktu widzenia wygląda ta sytuacja.. nie moge przeżyć że mogłam zrobić krzywde mojej kruszyncee
Bardzo Ci współczuję.
Kochani nie to samo czeka pewnie już nie długo ja się zastanawiam jak ja to przeżyje chociaż staram się przygotować na to Lakuśa.jiż 13,i p roku też choruje ma padaczkę i po OC Cushinga do tego nie doczynnosc tarczycy powiększoną wątrobę że zwapnieniem coraz częściej obserwuje u niego zaburzenia neurologiczne chociaż żyje ia się w miarę dobrze ale to może nastąpić w każdej chwili mam też jeszcze Yoreczkie która ma 3 i pół roczku na szczęście jest zdrowa ale.nie wiem też jak ona będzie się czuła po stracie Lakusia wiem że to jest straszne nie wiem co będzie jak przyjdzie ten czas ale staram się myśleć pozytywnie chociaż to już samo na ,sama myśl przychodzi wiem że będzie bardzo ciężko ale powiem jedno moja siostra straciła pieska dwa miesiące tu nie wytrzymała kupiłam teraz pomeczka a miała Ratrelka teraz jest szczęśliwa wiem że to nie jest to sama ale czasem to jest jedyne wyjście by mieć drugiego pieska czy kotka by zastąpił Pustków po stracie byłego przyjaciela pozdrawiam ♥️
W piątek musialam podać taką sama decyzje,i mam ten sam dylemat,czy zrobilam dobrze,czy zrobilam wszystko…Bol jest nie do zniesienia,tesknota jest jak trucizna,wszystko mnie boli,nie moge chodzić po domu,widze tylko miejsc gdzie lezala,czekala,do ogrodu wogole nie wchodze,bo odrazu jej szukam,jak zmuszam sie do zjedzenia śniadanie,patrzę na wyjscie gdzie zawsze czekala na jedzenie.Nie potrafie poradzic sobie z emocjami i pustka.Czekam az wroci z kremacji,zeby przywiezc ja zpowrotem do domu,nie wiem czy bedzie troszeczke lepiej,ale uczepilam sie tego jak tonacy deski.Nie wyobrazam sobie zycia bez mojej pieknej Husky SURI
Ja nie potrafię normalnie żyć bez mojej ukochanej Amci
Od 29 kwietnia minęło już trochę czasu a ból tęsknota za największym przyjacielem jest nie do zniesienia
Moja jamniczka tez była usypiania i umierała na moich rękach Była kremacja indywidualna i mam jej prochy w urnie w kształcie serduszka
Rozmawiam do niej głaszcze tylko nie ma odzewu
Nie potrafię sobie poradzić z tym rozstaniem i wydaje mi się ze jest co raz gorzej
Moja Amcia była tylko leczona od 1 lutego na wiele wymyślanych chorob A biedna miała arytmię serduszka i najlepszy kardiolog w Polsce na czymś takim się nie poznał
Jeszcze na pierwszej wizycie słynna Psni kardiolog powiedziała ze spokojnie będzie wszystko dobrze bo jamniczki żyją długo i sobie poradzimy
Piesek miał tak silna arytmię ze wszyscy domownicy to wycxuwalismy bo serce tak szybko i mocno waliło ze biedna aż cała drżała razem z głowa
Mówiliśmy to kardiolog ale do niej to nie docierało
Na własne życzenie zrobiliśmy Amci holtera Dopiero wtedy tak najlepsza pani kardiolog zaniemówiła jak odczytała jego wynik Ale już było za późno na jakakolwiek reakcje i pomoc Był płyn w worku osierdziowym później na płucach a ns końcu w jamie brzusznej
Za każdym razem miała ściągany ale to pomagało na chwile a przy tym tsk strasznie się dusiła ze nie można było patrzeć na jej cierpienie
Teraz tylko to jest jakimś ukojeniem dla mnie ze moja Amusia nie cierpi ale to jest najgorsze ze jej nie ma i nigdy nie będzie Gdy wyjeżdżała z domu na uśpienie to mój kot dachowiec przybiegł i się przytulił do Amci bo one bardzo dobrze ze sobą żyły
Niosłam ja na rękach do przychodni to jeszcze przed drzwiami tak bardzo przytuliła swój pyszczek do mojego policzka
Gdy pani dr miała jej podać ten ostatni w życiu zastrzyk kończący jej pobyt tu na ziemi to jeszcze podniosła na mnie oczka I to już był koniec
Gdy się z nią żegnałam na zawsze to wiedziałam ze nie poradzę sobie z tym rozstaniem
Jestem zupełnie sama bo dzieci się wyprowadziły
Schudłam 7 kg od dnia śmierci mojej ukochanej psiny
Moje życie straciło jakiś sens Codziennie płacze tak samo jak w dniu śmierci
Jest taka pustka cisza łzy … i urna ale to tylko prochy
Nigdy już nie poda łapki nie przytuli się nie polize po policzku i nie czeka już w pustym domu
Tak bardzo mi jest ciężko i wiem i rozumiem wszystkich którzy stracili najwierniejszego przyjaciela Bo to był tylko pies tak niektórzy ludzie mówią ale był bardziej wartościowa istota niż niejeden człowiek Życzę siły na przetrwanie tych strasznie ciężkich chwil
Ja wiem co czujesz,18 lipca musialam pomoc odejsc mojej psince ,serce mi pekalo ale wiedzialam ,ze to jedyne wyjscie.Dobrze zrobilas,przynajmniej juz nie cierpi,nie drecz sie,ona wie ,ze zrobilas to z milosci do niej.
W poniedziałek- 8 sierpnia odszedł.moj ukochany piesek- Juniorek. Był z nami 18 lat. Cierpiałam razem z nim, kiedy tracił wxrok, węch i słuch. Ostatnie dni nie mógł już chodzić i pojawiły się ataki padaczki. Minęły 3 doby, a ja wciąż płacze i wszędzie go widzę. Czułam, że nie będzie łatwo, ale j4st jeszcze gorzej. Jedna wielka PUSTKA!!! Psinki Kochana, grzeczna i bardzo posłuszna. Żegnaj Juniorku.
Mi tez w tym samym dniu. Tragedia.
Nie do opisania bo serce sie kroi.
Wspolczuje rowniez.
Nie potrafię poradzić sobie ze stratą mojego psa. 3 lipca zgodziłam się na jej uśpienie. Mąż znalazł ją dosłownie na ulicy 15 lat temu, podobno miała wtedy rok, może więcej. Sama wskoczyła mu do samochodu. Była dosłownie nie do zdarcia- ropomacicze, wycięcie i od razu na nogi, naciek na sutku, wycięcie i od razu jak nowa, rak w palcu, jak tylko obudziła się po amputacji radosna i chcąca biec. Świadoma, kontaktowa jednak od amputacji po jakimś czasie z każdym półroczem coraz gorzej chodząca, aż doszło do tego że nie mogła sama wstawać z legowiska, a chciała wstawać cały czas. Piszczała a potem szczekała, jak widziała że idę to się uspokajała. Potem musieliśmy założyć blokadę na schody bo z nich spadała, potem maty bo nie mogła już chodzić po panelach, potem wychodzenie w nocy. Jak już sikała co 2h to po prostu to wycieraliśmy. Poszliśmy do weterynarza 2 tyg temu żeby jakoś nam pomógł bo już nie spaliśmy i nie mogliśmy jej zostawić samej nawet na godzinę. Nie dostaliśmy się do weterynarza, który zazwyczaj nas prowadził. Inna Pani dr. przepisała sterydy i niwalin. Lara zaczęła jeszcze więcej pić ale w ciągu tych kilku dni minimalnie lepiej się poruszała, raz nawet usiadła co już jej się nie zdarzało. Jednak w minioną niedzielę dziwnie się wygięła, skuliła, coś jakby ją bolało mocniej, próbując wstać skomlała. Nie mogę się pogodzić z tym że była świadoma, że choć z nią byłam na tym ostatnim zabiegu, to może mogłam coś jeszcze zrobić.
Dzień dobry. Przeczytałam Pani post i widze ze ma Pani tak samo rozdarte serce jak ja. 😭
Mieliśmy w domu 7,5 letnia goldenkę. Byla psem rodzinnym, 1,5 roku temu tragicznie nagle zmarła moja mama. Piesek musiał zostac z ojcem który nie za bardzo ją chciał ale jakoś sie nią zajmował i tak zleciało 1,5 roku. Ja nie moglam jej zabrac ze sobą bo mój partner nie pozwolil, pracowalam tez w takim trybie ze pies sam zamknięty w bloku chuba by sie męczyl. Tam miala ogród , coś się działo, co chwile ktoś był i to jej miejsce gdzie byla od dawna. Ojciec ostatnie miesiaxe bardzo naciskał żebym zrobila cos z tym psem bo on nie bedzie zbieral kup, pies to problem, on chce wyjezdzac na wycieczki a z psem trzeba siedziec. Nawet ostatnio w tej desperscji zaczelam szukac adopcji mimo ze serce moalam rozwalone na strzępy. Ale odkładalam to w czasie bo liczylam ze jakos ojciec sie uspokoi i bede mogla przyjezdzac do mojego pieska tak jak zawsze. W srode za moimi plecami uśpili ją razem z siostra wmawiajac mi ze uciekla😭😭💔💔💔 szybko odkryłam kłamstwo i dowiedzialaan ze calej okrutnej prawdy. 😭😭😭 minelo juz kilka dni a ja nie potrafie wstac z lózka , leze zapłakana i czuje jak krwawi moje serce. To byl tak kochany pies. Ja uwielbiam psy!!! Wrecz jak czuje dotyk psa to czuje ukojenie ! Nie wyobrazam sibie ze jej nie ma.
Czy szukala juz Pani pomocy psychologa? Jak sobie Pani radziss? Ja praktycznie sobie nie radze.
Proszę się odezwać do mnie. Może razem sobie jakos poradzimy z bólem ?
Ściskam cieplutko Angelika
To prawdziwy dramat. Czuję to samo. Tego samego dnia 9 lipca musiałam uśpić moją ukochana 14 letnia malamutke. Walczyłam o jej życie do końca. Nie poddawałam się choć inni byli innego zdania żeby wcześniej poddać ją eutanazji. I choć ulzylam jej ogromnemu cierpieniu nie mogę się pogodzić z jej odejściem. Jestem załamana. Wszędzie mam jej miseczki legowiska. Nie pozwolę tego ruszyć nikomu. Jej zapach wszędzie jest. Mocno tule cie do serca też mojego bardzo przygnębionego i złamanego. Pozdrawiam
Mam psa dwa lata młodziutki dostał udaru ,dostał sterydy nie pomagają Lolek bo tak ma na imię walczy do końca płacze nad nim bo nie widze zadnej poprawy jak to możliwe ze tak młody pies dostał udaru serce mi pęka nie umiem sobie z tym poradzić cała rodzona rozpacza dlaczego on tyle w życiu się nacierpiał i jeszcze to go spotkało 😪😪😢😢😢jest mi bardzo ciężko 😪nie potrafię tego opisać
W ostatni czwartek stracilismy niespelna 3 letnia goldenke. Podobnie jak ty nie moge sobie poradzic z poczuciem winy. W poprzednim tygodniu miala rozwolnienie ale byla radosna, apetyt wszystko bylo. Piatek i sobota normalne. W niedziele juz byla osowiala. W poniedzialek weterynarz. We wtoreK diagnoza zapalenie mozgu. Przestala wstawac, reagowac. Badania leki nadzieja do ostatniej chwili. W czwartek w nocy tel ze juz nic nie moga zrobic bo goraczka nie do zbicia i ze cierpi. Decyzja….
Na moich rekach….
Bol mnie rozdziera. Nie moge sobie dac rady . Moze jakby to przetrzymala, moze jeszcze cos by sie dalo zrbic, moze jakbym poszla wczesniej….
Nie moge byc w domu, nie moge wyjsc bo wszystkie uliczki przypominaja spacery. Corka nie moze spac a ja z nia.
Serio? Nie można było oddać psa do schroniska tylko uśmiercać? Jakim podłym człowiekiem trzeba być! Ludzie są największym gównem na tym świecie.
Serio ? Oddać umierającą staruszkę do schroniska ? Tam by ją natychmiast uśpili, a przeżyłaby jeszcze bolesne chwile rozłąki. To ty jesteś podłym człowiekiem i gównem. Albo trolem idiotą, który wszędzie szuka kłótni. Paszoł WON !
Moj post byl skierowany do niku AG wiec Zosiu, uzyj mozgu zanim sie wypowiesz. Nie moja wina ze tak strona działa. A gowno to masz w glowie.
Hej, przepraszam, ale muszę… Jeśli partner, ojciec, czyli najbliższe osoby nie rozumieją Pani potrzeb…a ojciec za plecami pozbawia psa życia..to kim są Ci ludzie? Naprawdę współczuję, proszę zrobić porządek z tymi dwoma osobami, a szczególnie z partnerem, bo jego można zawsze wymienić..
Niech pani zostawi tego „partnera”. Ojca i siostrę tez bym odwróciła się. Lepiej być samemu niż z takimi szujami.
Ale jeśli pies był zdrowy i w miarę sprawny w swoim wieku, to weterynarz musiał być przekupny, że uległ i uśpił psa. Jest tylko kilka sytuacji i muszą być one udokumentowane lub skutki widoczne na 1. rzut oka (objawy choroby i / lub starości), żeby wet ot tak uśpił zwierzaka
Nigdy nie ma odpowiedniej pory na dla śmierć tych, których kochamy. Wczoraj straciłam swojego przyjaciela i mam wrażenie, że część mnie umarła i odeszła razem z nim. Mój Maks pojawił się u nas 8 lat temu. Przypuszczalnie miał około 4 lat. Pies ze śladami po łańcuchu i bliznami na brzuchu. Posokowiec bawarski, wychudzony, wystraszony, błąkający się po okolicy i nie pozwalający na jakąkolwiek bliskość. Małymi krokami poprzez codzienne dokarmianie oswoiłam cudowną istotę i dałam na imię Maks. Pies po przejściach, traktowany przypuszczam w sposób na jaki nie zasługiwał nie był cudownym psem. Miał w sobie sporo agresji. Parę miesięcy borykaliśmy się z odgadnięciem jego nastrojów, intencji. Na jego zaufanie musieliśmy długo pracować. Cała rodzina obdarzyła go wielką miłością. Ponieważ zagościł u nas w domu jako członek rodziny nie raz musieliśmy walczyć o miejsce na kanapie. Na początku Maks uważał, że to my musimy mu ustąpić. Trzeba się było nieźle nagimnastykować żeby nie wywołać u niego agresji, nie wystraszyć, nie sprowokować nieoczekiwanych złych reakcji. Znajomi i rodzina dziwili się, że mamy tyle cierpliwości. Przed pojawieniem się Maksa musieliśmy rozstać się z Sabą, z którą spędziliśmy 16 lat. Jej odejście przeżyliśmy strasznie. Przyrzekłam sobie, że już nigdy nie będę miała psa, bo rozstanie rozdziera serce. Ból paraliżuje a tęsknota nie daje żyć. W każdym centymetrze domu królują wspomnienia jak upiory przeszłości cudownie spędzonych chwil i zarazem cierpienia przyjaciela. Każdy koc, lek, miska, kwiat pod którym czas spędzał pupil wywołują ból serca. Już nigdy nic nie jest takie samo. Z czasem ból mija ale nigdy nie gaśnie do końca. Straciliśmy kolejnego przyjaciela, nie bez walki. Nowotwór trzustki odebrał nam szczęście. Wczoraj z moim przyjacielem odszedł kawałek mojej duszy. Myślami jestem z nim cały czas. Nie mogę się pogodzić. Tęsknota rozrywa mi serce. Łzy same płyną i nawet nie próbuję nad tym panować. Musi minąć czas aby złagodził ból po stracie istoty, którą obdarzyłam bezgraniczną i niczym nie ograniczoną miłością. Dziękuję mu za to, że był z nami i wniósł do naszego życia wiele radości. Uczestniczył w radościach i smutkach codziennego dnia. Stał się najlepszym przyjacielem i mam nadzieję, że nie zaniedbałam niczego. Kocham go całym sercem i nigdy nie przestanę.
Podziwiam za danie Maksiowi drugiej szansy, milosci i kochajacego domu po jego traumie, ktora przeszedl. Latwo jest wychowac pieska od szczeniaczka, o wiele trudniej adoptowac starszego pieska po przejsciach… nie kazdy dostaje taka szanse, Maksio przeszedl Tak wiele ze strony zlych ludzi, potwory, nigdy nie zrozumiem, Jak mozna tak traktowac zwierzeta!! Ale potem mial wiele szczescia, ze Cie spotkal. Szacun.
Podczas sterylizacji odeszła moja kochana półtoraroczna sunia sznaucer miniaturowy. Jej serduszko się zatrzymało w trakcie zabiegu a moje się rozerwało na milion kawałków. Była cudownym psem. Zdrowym i pełnym energii. Miała oczywiście zrobiony komplet badan przed zabiegiem. Ekg,krew. Nie wiem co poszło nie tak. Nie wybaczę sobie tej decyzji o sterylizacji. Mam żal do wszystkich zachwyconych tym zabiegiem i promowaniem tego, jakie to jest cudowne. Każdy dookoła powtarzał tylko, że to trzeba zrobić bez zastanowienia. Mój pies mógł żyć. Była za młoda. Od tygodnia się pozbierać nie mogę.
Grzegorz, wspolczuje bardzo, co za szok, taki mlody zdrowy piesek… czy informowano o potencjalnym ryzyku? Jak to sie stalo, ze mlodziutka zdrowa suczka zmarla nagle w trakcie zabiegu? Z normalnymi wynikami badan??? Co oni zrobili??? Bardzo wspolczuje. Ale szok. Moj wspanialy chart Major mial 12 lat w poniedzialek 24.10.22, gdy zostal uspiony, zasnal na moich rekach biedactwo, schorowany od 6 lat, spodziewalam sie po ostatniej ciezkiej chorobie, ze niestety Moze z tego nie wyjsc, bol po jego stracie jest nie do opisania, ale spodziewalam sie tej straty, ale w Twoim przypadku to straszny szok… co Ci mowili w klinice po tym zabiegu???
„gdy odchodzi kot
pustka wskakuje na parapet
włazi do szaf
wyleguje się na kanapie
harcuje w każdym kącie”
Wojciech Pyszczek
Moja ukochana Besi Besunia Beska serce pęka, cios, życie zatrzymuję się w jednej chwili. Za szybko, bo nie teraz nie byliśmy przygotowani. Przecież nie tak to sobie wyobrażaliśmy, taka młoda, energiczna sunia. Masz dopiero 8 lat. To nie tak miało być. Czuję jednocześnie rozpacz, bo cię straciłam i wdzięczność, że cię wybraliśmy. W głowie tlą się setki myśli, czego nie zauważyłam, czego może nie zrobiłam…. Obwiniam się, choć umysł podpowiada, że niesłusznie. Przygarnęłam i uratowałam Cię przezież ze schroniska. Rozpacz, bo cokolwiek bym nie zrobiła to pewnie zawsze zbyt mało – zarzucam sobie. Miłość do ciebie i Ty w moim życiu pojawiły się nagle tak, jak nagle skończyła się nasza wspólną droga. Napisałyśmy piękną historię przez te 5 wspólnych lat. Ale miałyśmy obie szczęście i któż by pomyślał że taka sunia ze schroniska, a taka w sam raz dla mnie. Wyglądałaś zza krat, pierwsza skakałaś na nasz widok, nigdy tego nie zapomnę… A tak niewielu się to podobało. Na szczęście ocaliłam Cię!!!! uratowałam!!! podarowałam bezgraniczna miłość, nie poddałam się i nigdy nie zwątpilam, mimo iż okazało się, że byłaś pieskiem z obciążeniami, wymagającym i bezkompromisowym. Nie znałaś dotyku i miłości człowieka. Twoja historia była nieznana i niełatwa zarazem. Wszystkiego cię nauczyliśmy, na ile nam pozwalałaś. Zaufałaś w końcu i przekonałaś się do naszej rodzinki. Nie mogę pogodzić się z twoją stratą…. Jaką nie teraz nie zdążyłam tyłu rzeczy…. Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że będę zmuszona się z tobą pożegnać, kochana suniu, jestem zrozpaczona, bo byłaś moja pokrewna duszą jedyną… Nie sądziłam że można tak pokochać psa, to miłość wyjątkowa zupełnie inna niż ta którą obdarzałam poprzednie pieski, też ukochane, ale inaczej, bo nie zaznały takiej traumy. Zaznaczyłaś się w moim życiu, wyryłas w nim ślad, oddałaś to co najlepsze mimo, iż były tak trudne chwile. Niestety nie było nam dane pozostać ze sobą dłużej, musiałyśmy się pożegnać, żeby ulżyć Ci w cierpieniu. Dla Twojego dobra, mimo mojej rozpaczy i niezgody. Musiałyśmy się rozstać… To boli to ogromna strata dla mnie… Rana zbyt świeża…żeby się z tym pogodzić. Jedyne co mnie pociesza to tak przecudne wspólne wspomnienia i wdzięczność za Twoją obecność w moim życiu. Za bogactwo doświadczeń i uczuć. Za codzienne spacery, obecność, oddech, głos, merdanie ogonkiem, powitania i rozstania, słodkie oczka, gdy poczułaś smakołyki. Wierność i oddanie w każdej chwili co za cud!!! Ale niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Musiałam kochana Besuniu pozwolić Ci odejść 7.06.2022r., musiałam. To tak bardzo boli, to taki żal i smutek, że tak nagle musiałyśmy się rozstać tak walczyłam o Ciebie i mimo to los chciał inaczej. Już nie będzie i nie jest tak jak było. Ale na zawsze w mojej pamięci i sercu. Czy kiedyś jeszcze Cię odnajdę? Nie żegnam się…. Ty będziesz zawsze przy mnie.
Wczoraj musialam podjac decyzje od ktorej uwolnilam sie raz gdy weterynarz trzymal w reku strzykawke aby uspic mojego kochanego pieska ,,przygarnelam rok temu mial 10 lat ,wlasciciele pozbyli sie go jak smiecia.Otoczylam go bezwarunkowa miloscia i otrzymalam taka ze wzajemnoscia.Zachorowal ,lekarze mimo przeprowadzonych testow nie mogli postawic diagnozy.7 tygodni trwalam przy nim dzien i noc,leki przeciwbolowe i sterydy pomagaly na krotki okres czasu w ciagu doby,mial jedynie pare godzin dziennie bycia szczesliwym,wczoraj zaskoczyl mnie wyjatkowo ,,zdrowym,, zachowaniem ,pomyslalam ze to cud,tarzal sie w ogrodku po trawie przytulilam go i pozostal bez ruchu na pewien czas,calowalam i mowilam do niego ,jak bardzo go kocham,potem polozyl sie na lozku obok mnie wspial sie pierwszy raz odkad zachorowal.a potem ten przerazliwy pisk,skowyt przy probie podniesienia sie,wiedzialam ze to jest ten czas aby ulzyc jego cierpieniom.Kocham Cie CZAKI wniosles radosc do mojego zycia pozostaniesz w mojej pamieci na wieki,byles cudownym przyjacielem,brakuje mi twojego oddechu ,i szczekania.
obrzydliwy jest ten świat żeby takie całe życie miłe ufne zwierzątko w takich cierpieniach umarło, za co? ja się pytam za co za? za co ?odeszła w styczniu a ja znienawidziam ten świat i dalej nienawidzę.
Mój najdroższy, najukochańszy Pepku. Dzisiaj mija doba od kiedy cię nie ma, serce mam w kawałkach, wszytko wydaje się surrealistyczne, płaczę bez końca. Obwiniam się o Twoją śmierć, tak bardzo cię kocham i przepraszam. To było wspaniałe 15 lat, za które ci dziękuję. Wybacz mi.
Ja stracilam mojego Ukochanego Czikusia 3 tygodnie temu….nie moge sobie poradzic z tym strasznym bolem ….tesknota za moim kochanym pieskiem mnie zabija….tak bardzo go kochalam a on mnie… on byl dla mnie dzieckiem moim szczesciem na kazdy dzien….choroba nam wszystko zabrala….musialam uspic moje jedyne szczescie …to bylo tak ciezkie i straszne …ale nie bylo juz nadziei do konca robilismy co bylo w naszej mocy…ale nerka przestala funkcjonowac ….bylam przy nim do ostatniej chwili ..bylo to bardzo ciezkie ale tulilam go i calowalam do konca …tylko to moglam dla mojego syneczka zrobic….a serce mi krwawilo z bolu….ja juz chyba nigdy Sie nie pozbieram…..niewiem co robic tesknota za nim i ten bol …proboje …ale mi nic nie pomaga
Mam tak samo,serce calkiem sie rozpadlo 22 lipca,chodzę i wyje,wszystko boli,nie moge jeść nie moge spać,zycie stracilo sens
Nigdy nie jesteśmy przygotowani na śmierć najbliższych, w tym przypadku pieska. Dziękuję Ci Sonusiu, że towarzyszyłeś mi przez 12,5 roku , z Twoją bezgraniczną miłością i oddaniem. Dzięki Tobie świat był piękniejszy i weselszy. Nie ma i nie będzie drugiego takiego Sonusia. Już nigdy się do mnie nie przytulisz, nie pocieszysz w trudnych chwilach, nie ogrzejesz swym futerkiem. Nie pocałuję Cię w psi łepek, nie spojrzę w Twoje piękne i ufne oczy. Jesteś moim bohaterem, odszedłeś w głuchym bólu. Ty już nie cierpisz, cierpienie zostało ze mną. Kocham Cię i nigdy nie zapomnę. Będę Cię wspominać do końca moich dni. Czekaj tam na mnie, będziemy chodzić na spacery i przytulać się bez końca.
Mój piesek był najlepszy na świecie zawsze gdy płakałam pocieszała mnie ,jak coś się stało była była obok ,każdego ranka budziłam się leżała obok mnie ,i się cieszyła, miała 22lata .
Wczoraj ją uspaliśmy. Nie mogę się z tym pogodzić,wciągu 1,5 dnia byłam u niej chyba z 100razy
Nasz Hugo – czarny labrador odszedł wczoraj. Ból jest nie do ogarnięcia. Miał 13 lat. My również jesteśmy w ogromnej rozpaczy. Był naszym wspaniałym przyjacielem i pełnoprawnym członkiem rodziny. Życie bez niego nie będzie już takie same. Hugo, mój kochany przyjacielu, wróć…
W środe rano pożegnaliśmy naszego najlepszego przyjaciela Tysona. Był z nami 8 lat dał nam tyle radosnych chwil. Pokochał nas a my jego.Zawsze byliśmy razem, każdy urlop, cały spędzony z nim czas nauczył nas wiele dobrego. Teraz pozostała tylko pustka i smutek, łzy. Nie cierpiał, we wtorek jeszcze się z nami bawił, biegał. Witał nas po powrocie z pracy. Ale w środę rano niestety już nie wstał żeby nas przywitać merdaniem ogona. Cichutko usnął żeby nas nie martwić, cały spędzony z nami czas był bardzo grzeczny. Nigdy ale to nigdy nie narobił nam kłopotu i problemów. Jest nam teraz bardzo ciężko, nie możemy się pozbierać z tą stratą. Pożegnaliśmy najlepszego przyjaciela 😪😪Dzisiaj odebraliśmy urnę z prochami i na zawsze zostanie już z nami.
Mój Rysiu Labrador, żył tylko 5 lat, umarł 15.05.22, jestem w rozpaczy i nie mogę się z tym pogodzić.Jak sobie Pani radzi z odejściem…… W moim przypadku to jak moje dziecko
Zwierzęta za krótko żyją, do tego choroby, błędy lekarzy, ich rutyna. Nigdy nie pogodzę się z odejściem naszego pieska, oddałabym wszystko, żeby przeżyć jeszcze raz wspólnie te 12 lat i byłabym mądrzejsza i nie ufałabym tak weterynarzom. Po śmierci Sonusia najpierw był szok, rozpacz, żal. Póżniej wspomnienia, oglądanie zdjęć, filmików. W poniedziałek minęły 2 tygodnie, gdy go straciliśmy. Jest straszna tęsknota, a jednocześnie rozmyślanie, gdzie nastąpił błąd, czego nie zrobiliśmy, że zmarł nagle, w cierpieniu. Nie ma dnia, żebym nie roniła łez. Najgorsze jest ujrzenie podobnego, radosnego pieska na spacerze i w głowie rodzi się pytanie – dlaczego mojego pieska już nie ma? Dlaczego on odszedł? Dlaczego nie przeżył przynajmniej 15 lat? Każdy musi na swój sposób przeżyć śmierć przyjaciela, ja pomagam sobie w ten sposób:
mam w pracy przy sobie kocyk pieska, gdy jest mi ciężko, przytulam go mocno do siebie i wyobrażam sobie, że to on.
W domu staram się ukrywać emocje, bo mój drugi piesek wyczuwał je i też się smucił do tego stopnia, że tracił apetyt. Mamy bliskich, których nie możemy zaniedbywać, którzy martwią się o nas.
Moja rada na przetrwanie tego ciężkiego okresu – wejść w wir pracy, znajdować sobie na siłę zajęcie, żeby nie myśleć. A jeśli przyjdą momenty smutku, to pomyśleć o tym, że one tam na nas czekają i będą z nami na zawsze. Miały tu z nami cudowne życie, były nam wierne i oddane, i to się nigdy nie zmieni. Kochamy je za to i nikt nam tego nie zabierze. Będą tak długo żyć, jak długo będziemy je wspominać, a będziemy do końca życia. Proszę wspominać te wszystkie piękne i miłe chwile, które z nimi przeżyliśmy. Nie wszyscy mogli to przeżyć, a nam było to dane.
Dziękuję. Strasznie mi ciężko. Wczoraj odszedł nasz piesek. Nie powinnam pozwolić, żeby tak cierpiał.
MOJA KSIĘŻNICZKA DORIS UMARŁA 09.06.2022 r. MIAŁA 6 LAT NIE MOGĘ SIĘ POGODZIĆ Z JEJ ODEJŚCIEM TO BYŁ I ZAWSZE BĘDZIE MÓJ SKARB MOJA KSIĘŻNICZKA DORIS. UMARŁA NA ŚNIE WETERYNARZ POWIEDZIAŁA, ŻE TO MÓGŁ BYĆ ZATOR.
My pożegnaliśmy nasza Mije – blondynkę labradora 22 lipca 2022 roku. Była piękna i mądra
Miała 12 lat i 7 miesięcy,
Podjęcie decyzji o jej uśpieniu i ostatnie chwile jej życia były dla mnie najgorsze w życiu. Cierpiała przez 8 tygodni z powodu raka kości który spowodował porażenie rdzenia i paraliż tylnich nóg
Miała nas do swoich usług do końca
Mam żal do specjalistów którzy próbowali zrobić biopsje i podczas strzyżenia jej sierści do zabiegu napotkali pokłady wapna pod sierścią
Nikt nas nie zapytał czy po odkryciu tego nie trzeba było przestać golić
Spowodowało to niegojące sie rany na dużej powierzchni które sie nie goiły i powodowały ból
Mój pies zmarł z powikłań niepotrzebnej interwencji …..
Tak jak wszyscy mam poczucie winy, co mogłam a czego nie powinnam robić.
Dlaczego z nia więcej nie spacerowałam jak była w pełni zdrowia ? Ciagle nam brakuje czasu na rzeczy najważniejsze bo tak naprawdę nic oprócz takiej miłości i bliskości jaka daje pies nie jest ważne
Wszystko może poczekać. Teraz to wiem
Zmarła w otoczeniu nas wszystkich, w domu. Weterynarz był bardzo profesjonalny i współczujący
Nigdy nie zapomnę jej pięknych oczu kiedy spojrzały na mnie ostatni raz
Nie pamietam czy całowalam ja w ostatnich sekundach, całował ja mocno mój maz i moi synowie
Czytam teraz więcej książek o psach niż za jej życia, zrobiłam koc i poduszkę z jej zdjęciem
Rozmawiam z nia codziennie a jej prochy stoją na moim nocnym stoliku
Nie mogę pójść w miejsca gdzie ona lubiła chodzić bo to boli i nie ma już znaczenia
Mój piesek odszedł nagle majac 5 lat. Nie mam pojęcia jak z tym
Dalej żyć
to co czytam to prawda, trauma czy dob rze zrobiłem, mój Kliford był z nami ponad 15 lat, był wszędzie nad morzem, u tesców, w górach, nad jeziorem.. Uczestniczył we wszystkich uroczystosciach rodzinnych, jeast na wszystkich zdjęciach,.
Mimo ze wiedziałem, od 4 lat walczyłem o niego z kostuchą bo miał wadę serca, wstawałem w nocy, gotowałem posiłki, wychodziłem w nocy niosąc go na rękach, karmiłem rosołem w strzykawce i podawałem leki 3 razy dziennie nie rozumiem, odszedł a ja skazałem go na eutanazję…
Cierpiał , nie jadł 3 dni, plakał patrząc w ścianę, kocham Cie mój przyjacielu, kiedyś znów pobiegamy razem po łące.
Wspaniała i godna podziwu postawa! Nie wiń siebie, piesek dzięki Tobie przeżył cudownych 15 lat!!
Moja Niunia nie całą dobę temu odeszła,jeździłam po lekarzach, trafiła do kliniki i nie ma jej. Nie wiem może za mało zrobiłam, może powinnam coś jeszcze zrobić, gdy ja dzisiaj odbierałam patrzyłam na jej pyszczek, pomyślałam , Serduszko moje zawiozłam Cię żywą a odbieram martwą, zawiodłam Cię, wzięłam ją że schroniska, była że mną nie cale 7lat miała ok. 12 , Nie wiem co dalej robić, jest mi bardzo ciężko, tęsknie za nią, mam nadzieję że nie cierpi i że dałam jej troszkę radości, miłości, Bardzo ją kochałam i będę zawsze kochać moje małe Słoneczko
zrobiła pani wszystko co mogła zrobić. rzucił mi się w oczy pani komentarz bo napisany został tego samego dnia kiedy odszedł mój największy przyjaciel. 4 dni temu świat nam się zawalił. pies nagle źle się poczuł i w ciągu niecałej godziny psa nie było. nie chorował nigdy, nigdy nie było potrzeby go leczyć bo był zdrowy. i nagle nie mógł złapać tchu – diagnoza wielki guz w środku serca i 2 kolejne obok. nie wiemy kiedy to zaczęło rosnąć. przyjechałam psa ratować, a wyjechałam bez psa. wszyscy przy nim byliśmy do samego końca kiedy zasypiał. wszyscy mamy złamane serca. to był nasz drugi pies. po pierwszym żałoba nie była tak straszna bo pies chorował od jakiegoś czasu. a tu odszedł zdrowy. pierwszego dnia było niedowierzanie, kolejnego gdybanie a może coś się dało zrobić a myśmy go uśpili. ale nic się zrobić nie dało, dlatego zaakceptowałam to. tęsknota jest straszna, a do tego ta pustka w domu, ta cisza. wiadomo że nigdy nie będzie drugiego takiego, nie da się nikogo zastąpić. ale wydaje mi się że jest tyle psów które potrzebują miłości, a ja potrzebuję tę miłość komuś dać. dlatego postanowiłam przygarnąć kolejnego. dom bez psa jest tylko mieszkaniem. biję się też z myślą że może to za wcześnie, w końcu minęło kilka dni, ale może właśnie tego mi trzeba. ludzie którzy nie mają zwierząt, psów tego nie rozumieją że można kochać stworzenie tak mocno jak drugiego człowieka. a w niektórych przypadkach nawet bardziej. bo pies to jedyne zwierzę które kocha ciebie bardziej niż siebie.
wszystkim życzę wytrwałości w tych ciężkich chwilach, bo mimo że nic nie wiadomo o psiej duszy, to ja wierzę że gdzieś tam jeszcze się spotkamy na spacerze.
Mój pies odszedł miesiąc temu. Był ze mną ponad 12 lat. Jaki był kochany to taki był głupi, jaki był mądry taki był uparty. Prawdziwy Husky Bardzo mi brakuje wspólnych spacerów. Mam z nią wiele dobrych wspomnień. 6 mają przed pracą zabrałem ja na nasz ostatni wspólny spacer.O 16 już jej nie było . Kochajcie swoje psiaki,bądźcie cierpliwi bo pustka po nich jest straszliwa.
Moja Husky odeszla po 13latach i 2 mcach,moje najsliczniejsze,najukochansze cudo,juz zaczyna mi brakowac naszych dlugich spacerow,bol nie do zniesienia
Podziwiam, dales Kliffordowi wspaniale zycie 15 lat, walczyles do konca, wiecej nie mogles zrobic, nadchodzi chwila, gdy wszelki dalsze wysilki to meczenie zwierzaka, ktorego nie da sie juz uratowac… Rozumiem co czujesz. Ja tez karmilam mojego Majorka strzykawka i nosilam na rekach, od 6 lat rozedma pluc, sterydy i lapanie ciezkich infekcji, nawet teraz gdy dwoch weterynarzy i wszyscy dookola sugerowali uspienie Majorka, zeby juz nie cierpial po ostatniej ostrej infekcji, nadal mysle ze powinnam walczyc dalej, dac mu jeszcze dzien, tydzien, miesiac, posluchalam, mimo ze moje serce mowilo mi – walcz!!! Mimo 6-letniej choroby, i tej strasznej ostatniej, gdy widzialam jego cierpienie, goraczke, schudl strasznie, przestawal chodzic,nosilam po schodach, tylne lapki juz go nie chcialy trzymac, nie chcial jesc, pic, nie chcialam go uspic – mimo ze nie bylo szans na wyleczenie, stan ogolny bardzo ciezki, oczekiwalam cudu, powinnam sluchac siebie a nie innych, a teraz zycie stracilo sens, cokolwiek robie, mysle ze wolalabym byc teraz z nim na spacerze… najpiekniejsze 12 lat mojego zycia, pierwszy i ostatni piesek, najcudowniejszy najwierniejszy przyjaciel. Jego milosc to najlepsze, co od zycia dostalam, Dziekuje Ci Major.
Mój kochany piesek odszedł dzisiaj o godzinie 17 wielki ból, nie wiem jak sobie z tym poradzę. Przez 12 lat był moim najlepszym przyjacielem, moim dzieckiem. Kocham Cię bardzo mój piesku . Jesteś w moim sercu na zawsze. Mam nadzieję, że już nie cierpisz z bólu i jest Ci tam dobrze gdziekolwiek jesteś.
Nie potrafię poradzić sobie ze śmiercią mojej księżniczki.. zmarła tragicznie 2 dni temu.. wypadła mi z rąk a była taka malutka,doznała obrażeń mózgu. Tylko siebie winie za tą sytuację i za to,że nie byłam z nią w nocy,gdy weterynarz próbował ją ratować i mam poczucie,że nie zrobiłam wszystkiego co mogłam..choć rozum mówi,że to nieprawda i to był tragiczny wypadek to ja wiem,że nie ma na świecie i nie będzie drugiego takiego psa. Zawsze mówiłam,że to moja córeczka,że jak umrze to sobie z tym nie poradzę… I już nie wiem co robić.. serce mi pękło
2 dni temu odszedł mój 16 letni Plusiu…Mimo że miał chore serce to był w świetnej formie . Zawsze przy mnie ..Mimo że mam jeszcze małe pieski to ból jest ogromny…walczyłam do końca ale choroba była silniejsza a weterynarz źle zdiagnozował..decyzja o uśpieniu była najgorsza w moim życiu….traktowałam go jak własnego syna … bezradnośc najgorsza…
27.05.2022 pochowaliśmy nasza ADI Husky Syberian, cała biała jak śnieżny wilk, 16 lat była z nami, zawiozłem ja rano na zabieg usunięcia ropomacicza, miała krwawienia, męczyła się, więc po badaniach USG i krwi, dostała wskazania do zabiegu, serce miała mocne, w czasie zabiegu wykryli jeszcze guz nowotwór przy cewce moczowej, stąd były te krwawienia, już wybudzala się z narkozy gdy dostała wstrząsu septycznego i pomimo reanimacji odeszła. Pochowana w Tęczowej Krainie. Jest bardzo ciężko, wszyscy włącznie z naszym drugim pieskiem nie możemy znaleźć sobie miejsca w domu, każdy kąt przypomina nam Adi, każdy spacer, Bardzo wszystkim Wam współczuję. Żona szuka dla mnie drugiego pieska, porzuconego czy zostawionego gdzieś w schronisku, bardzo chciałbym dać psu dom, ale nie wiem czy to nie za wcześnie, czy w nowym psie będę widział tylko Adi.
17 maja 2022r odszedł mój ukochany psi synek, mój najdroższy przyjaciel malutki shih tzu, przepięknej niespotykanej maści srebrnej. Po prawie 11 latach wspólnie spędzonych bo 8 lipca skończyłby 11 lat. Jestem w tak głębokiej żałobie, codziennie płaczę tak bardzo mi go brak. W dniu 8 kwietnia 2022 drugi shih tzu zaatakował go i złamał mu żuchwę. 10 kwietnia (w niedzielę był operowany), ale lekarz spieprzył operację, szczęka była tak krzywa, że stwierdził że 17 maja musi przeprowadzić drugą operację….zaufałam, bo widziałam jak się męczy przy jedzeniu, piciu….chciałam mu pomóc a on odszedł podczas drugiej operacji, mam wyrzuty sumienia że dałam go na tę operację…..tak bardzo go przepraszam codziennie….tak bardzo rozpaczam za nim każdego dnia. Czasami chcę być już tam z nim, bo bez niego życie moje nie ma sensu.
W piątek odszedł po prawie 11 latach nasz Amstaff Koks..był z nami we wszystkich najważniejszych chwilach nasz ślub narodziny córki…był w sumie naszą pierwszą wspólną odpowiedzialną dorosłą decyzją. W piątek mąż rano poszedł do pracy ja wyspusciłam Koksa na podwórko latał sobie przy płocie ganiając innego psa…pomyślałam niech pobiega w końcu jest ciepło ładna pogoda…po jakimś czasie wyszłam zeby dać mu jesc…wolam…nic…schodzę ze schodow patrze leży w sadzie na boku nie ruszą się oczy otwarte…minęło może 3 minuty od kiedy widzialam go z okna jak biegł do momentu kiedy wyszłam. Nie był obłożnie chory. Wiadomo miał różne przypadłości a to kulał a to oko łzawiło ale jadł normalnie może był ciut bardziej ospały przez ostatnie dni ale o ja jestem jak zaczyna się wiosna. Dziś jest 3 dzień ja mam wyrzuty ze nie zamknęłam go wcześniej w kojcu mąż ma wyrzuty ze nie pochował go na podwórku… Nie spodziewałam się tego co teraz czuję…na codzień byla złość bo sierść bo brudne schody bo 40 kilo spi z nami i nie ma miejsca dla nas…a teraz dałabym wszystko za brudną podłogę i jego przytulony pyszczek 🥰😇
Rozumiemy tęsknotę za ukochanym zwierzakiem, jednak nie ma się co martwić miejscem jego pochówku. Prawo nie pozwala na grzebanie zwierząt na własnej ziemi, tak więc Pani mąż i tak nie mógłby tego zrobić.
A co ty pitolisz? Naszą kochaną sunię pochowaliśmy w naszym ogródku. Z jej zabawkami, przysmakami które lubiła. Będzie z bami do końca i naszych dni.
Nie ja tylko przepisy prawa, wynikające ze względów bezpieczeństwa sanitarno-epidemiologicznego.
Doskonale rozumiem ból ludzi którzy stracili swoich pupili .W piątek odeszła nasza ukochana Bonita miała 12 lat chorowała dostawała leki i w miarę było ok, od paru dni zawieszała się potykała przy chodzeniu i nawet potrafiła wejść w ścianę albo płot zaczęła sikać w domu , była osowiała więcej spała .Postanowiliśmy pojechać z nią do weterynarza diagnoza była dla nas szokiem 😭ostatnie stadium raka wątroby, była bez szans (tak powiedział weterynarz) robiliśmy jej badania często usg prześwietlenia biopsje nikt nie znalazł guza tylko stan zapalny wątroby dostawała sterydy i leki na wspomaganie pracy wątroby ,po sterydach wyniki były dużo lepsze .W piątek świat mój legł w gruzach ,decyzja o uśpieniu mojej małej przyjaciółki to było najgorsze co może być ,serce pękło na pół nie umiem sobie poradzić z tym ,czy może powinna jeszcze poczekać, iść do innego lekarza, walczyć o nią może dałabym jej jeszcze trochę życia 😢Wątpliwości, wyrzuty sumienia i wstyd ze będąc przy uśpieniu nie dałam jej poczucia spokoju i bezpieczeństwa płakałam jak bóbr byłam rozdygotana a to zle dla pieska ,bo piesek czyje nasze emocje i tez się boi ,całowałem tuliłam i płakałam zamiast spokojnie wyciszyć jej emocje by odeszła w spokoju bez strachu 😭Dla kogoś pies to tylko pies, biega pilnuje i szczeka ,dla mnie moja psia dziewczynka była całym światem dała mi dużo szczęścia a teraz zostawiła pustkę i okropna tęsknotę .Często słyszę ze mi odbiło weź się w garść to tylko pies itp. Nikt kto nie przeżył tego nie wie jaki to ból dlatego wszystkie te osoby które tu piszą które straciły swoich towarzyszy swoich psich przyjaciół doskonale rozumiem i współczuje
Łącze się z wami w bólu kochani 😢
Łączę się w bólu. Dziś w nocy podjęliśmy decyzję o eutanazji naszej 14 letniej buldożki Tosi. W sobotę diagnoza o przerzutach w płucach. Kilka dni i nie ma pieska. Mam te same myśli co Pani. Czy dało się jeszcze coś zrobić, a może kolejne leki? Prawda jest jednak taka, że jej życie było już przepełnione cierpieniem. Myśl, że nie cierpi przynosi trochę ulgi, ale i tak, co krok wybucham szlochem. Płaczemy wszyscy w domu. I niby w teorii wiem, co robić i jak przeżyć żałobę, bo jestem psychoterapeutą. Jednak teraz guzik to daje. Pozdrawiam i wierzę, że powoli uda nam się pogodzić z tą niewyobrażalną stratą.
Jeb*ać przepisy. Są WYŻSZE wartości. A kto myśli naczej to jest idiotą.
W kilku miastach w Polsce są krematoria i cmentarze dla psów, można też przyjaciela zabrać do domu w urnie. W każdej lecznicy powinna być informacja o takiej możliwości bo ciągle jeszcze nie wiele osób wie o tym.
Bardzo dobrze rozumiem
Kasia…. czuję dokładnie to samo i najbardziej męczą mnie wyrzuty, że ten moment to może jeszcze nie ten moment…. Jakie to straszne przeżycie…
Wczoraj u lekarza odeszła nasza 15 letnia dziewczyna. Nasza kochana znajda była z nami ponad 14 lat. Ból łzy pustka żal złość to wszystko mało powiedziane. Siedzę przy jej posłaniu i wyje jak bóbr. Teraz powinnyśmy być na popołudniiwym spacerze. Jeszcze w poniedziałek myślałam że wygra ta wojnę. Wczoraj pojechała do lekarza w swoją ostatnia drogę. Jakby ktoś wyrwał mi pół serca.
Moja sunia odeszła 1.07.2022.Bol jest ogromny.Wzielismy ją początkowo na dom tymczasowo, ale nie miałam serca,żeby ją oddać.Byla wspaniałym psem.Nic nie wskazywało, że jest bardzo chora.Poczatkowo sikała tam gdzie leżała.Pojechalam do weterynarza dal syrop pomoglo cieszyłam się jak dziecko.Po kilku dniach miała spuchnięte dziasla,usunęliśmy kamien i wyczyściliśmy uszy,bo było zapalenie,poprawiło się na dwa tygodnie.Po tym czasie zaniemogła na łapy,weterynarz stwierdził dysplazja,zapisał sterydy leki.Zrobilam badania serce jak dzwon,ale w głowie okazało się że miała guz,który zajął znaczna cześć mózgu.Natychmiastowa decyzja o zabiegu.Niestety musiałam podjąć najgorsza decyzje o uśpieniu. Nie udało się wyciąć,guza,doszło do krwawienia.Byla to moja najtrudniejsza decyzja.Nie umiem sobie z tym poradzić.Moze zrobiłam za mało,wciąż zadaje sobie to pytanie.Łajba moja piękna labradorka kocham ją nad życie,moje serce rozpadło się na kawałki.Dla mnie to nie był tylko pies,tak bardzo tesknie
Miała tylko koło 11lat dokładnie nie znam gdyż została odebrana że pseudo hodowli,a skradła całe moje serce
Mam to samo, dwa dni temu odszedł mój przyjaciel, prawie 11 letni shar pei tak samo jak u Ciebie był w bardzo ważnych momentach mojego życia , strasznie mi pęka serce :(:( tak pusto bez niego …
Nasza ukochana przyjaciółka odeszła mając 14 lat, nie chciała nic jeść, wymiotowała, pojechaliśmy do weta okazało się, ze to obrzęk płuc 🙁
Podali ją tlenoterapii, na drugi dzień okazało się, ze jest stabilna i wszystko będzie dobrze….Zabraliśmy ją do domu, czekając tylko na wynik morfologii, który zmienił wszystko 😢
Spędziła jedną noc z nami. rano zwymiotowała i wróciliśmy do weta, badania wykazały ze ma cukrzyce, chora wątrobę, trzustkę 😢
Rokowania były słabe….ale wierzyliśmy i walczyliśmy….prosiłam by tylko gdy będzie cierpiała, poddali ją uśpieniu by nie męczyła się….bo tego bym nie zniosła, dostawała różne leki w tym przeciwbólowe, rzekomo silne….gdy ją odwiedziliśmy była słaba, jakby zamroczona, nie miala siły stać na nóżkach, wtulała się w nas i te oczka….tak bardzo nam ufała 😢walczyliśmy do końca z nadzieja ze stanie się cud… gdy ostatni taz ją widzieliśmy była totalnie bezwładna spokojna….oddychała powoli, powiedzieliśmy ze ja kochamy i ze wyjdzie z tego…czułam ze może zbliża się najgorsze ale nadal miałam cichą nadzieje….😢nie chciałam dopuścić myśli, ze to już teraz…lekarz powiedział ze zwiększono jej dawkę insuliny bo dotąd poziom nie spadał….nie było pozytywnej reakcji…wiec to była ostatnia szansa. Wspólnie zdecydowaliśmy ze jeśli do 17.00 nie będzie reakcji, ulżymy jej w cierpieniach…i pozwolimy zasnąć 😢
O 14 czyli po 6 godzinach od ostatniego spotkania, otrzymaliśmy telefon ze dostała drgawek i nie zdążyli jej uśpić bo szybko odeszła, mówili ze nie czuła bólu bo środki przeciwbólowe były na tyle silne ze nie mogła czuć….
Cały czas mam wyrzuty sumienia nie mogę przestać płakać….może gdybym wcześniej robiła badanie kontrolne, zostało by to zdiagnozowane, a tak było już za późno….😢może nie potrzebnie czekałam, może cierpiała moze te środki nie były wystarczające by uśmierzyć ból😢nie mogłam być przy niej, gdy odchodziła to tez boli…czy mi to wybaczy…wierzyłam tak bardzo w cud bo tak bardzo ją kocham😢czuje, ze ją zawiodłam, moze moglam więcej zrobić wczesniej, moze moglam bardziej okazywać miłość, poświęcać więcej czasu, nie mogę się pozbierać, serce mi pęka…
Rozumiem Panią! To straszny ból!
15.05.22 odszedł mój Rysiu.
Wspolczuje z calego serca! Dokladnie jest Tak jak napisalas Kasia, tak, Ja czuje to samo po stracie Majorka, ludzie mowia – to tylko pies – ale kto nie mial takiego najukochanszego przyjaciela i jego bezwarunkowej milosci, ten nie zrozumie. Major trzymal mnie przy zyciu 12 lat, gdy przechodzilam chorobe nowotworowa, gdy stracilam partnera, Tate, babcie, we wszystkich chwilach dobrych i zlych, przytulal sie i lizal moje lzy tyle lat, dawal mi poczucie bezpieczenstwa i ogromnie duzo radosci, a teraz zostala tylko pustka i potworny bol, wyrzuty sumienia, czy na pewno zrobilam wszystko co moglam, tesknota nie do opisania… nie wiem, jak dalej zyc.
Artur
W piątek 1 kwietnia odszedł mój najukochańszy na Świecie malutki przyjaciel Vip ( mówiłem na niego Vipson)
Miał 17 lat i był Yorkiem. Wspaniałym Yorkiem .
To jak nóż w serce , miał paszport i latał ze mną po całym Świecie. Lubiał morze i Bałtyk i Śródziemne.
Ale w Górach też był szczęśliwy. Nie potrafię żyć na razie boli bardzo , piecze, jak ogień. Przez Vipa stałem się lepszym człowiekiem, wykasowałem pod jego wpływem ze swojego życia chęć manipulacji, kłamstwo, zastąpiłem to miłością do otaczających mnie ludzi i zwierząt , prawdomównością, ( straciłem kilkoro pseudo przyjaciół oczywiście). Vip miał takie imię bo był najważniejszy w domu. Jego towarzystwo to czysta przyjemność , miłość, szczerość , ciepło , dobroć i cierpliwość – spotkał mnie zaszczyt że pokochał akurat mnie. Ale ja też go pokochałem całym sercem a teraz zostałem sam. Ja nie nie płacze ja wyje, nie jem , nie śpie , pije, unikam kontaktu z ludzmi. Nie zrozumieją .
To może zabrzmi banalnie, ale czy Vip by to pochwalił?
Artur, Ja rozumiem. Mam Tak samo po stracie Majora. 12 lat szczescia i Tak glebokiej bezwarunkowej milosci, a teraz bez niego wszystko stracilo sens. Tez nie rozmawiam z nikim procz moich dzieci, bo mam wrazenie ze gdy uslysze jeszcze raz “to tylko pies”, to nie wytrzymam nerwowo. Sluchanie bezdusznych banalow i bzdur od ludzi, ktorzy nigdy nie mieli i nie stracili takiego najlepszego na swiecie przyjaciela, to strata czasu. Ja i Major stanowilismy jedna calosc, czuje sie jakbym umarla razem z nim.
Wczoraj pożegnałam swojego 12 letniego ukochanego bernardyna 😪😪 okropne uczucie! Byl dla mnie jak syn, rozumieliśmy się bez słów…….był, zawsze był w domu, spał, dyszał, chrapał……od wczoraj jest pusta cisza, łzy, smutek,……
Ale już nie dawal rady , już był słaby……
Mój piesek tak samo, dwa dni temu musiałam się z nim pożegnać 🙁 cholernie boli
za kilka minut będą już 3 miesiące jak Jej nie ma…stoi na półeczce razem z zabawkami, kocykiem, obróżką, kagańcem i ze zdjęciem.
Wliek 13 lat i 6 miesięcy, od 3 lat cukrzyca insulinozależna i specjalny pokarm. Ale ostatni miesiąc to horor, napady omdleń, drgawki, ogromne cierpienie, ogromne ! Nie wiedziałam, że tak strasznie można cierpieć, gdyby nie duże poprawy nie dałabym jaj tak cierpieć, Śmierć wyraźnie się dobrze bawiła widząc nasze nadzieje. Ostatnie popołudnie było najcudowniejsze i myślałam, że jest super .A ona ….przyszła do kuchni…położyła się przy mnie…bo się pożegnała…ja tego jak zwykły debil nie zrozumiałam.
Kocham ją..po pierwszej nocy obudziłam się przytulona do jednej z moich bluzek , które na zapas mam w łóżku..od tej nocy codziennie tak śpię. Nigdy nie będzie w moim domu psa.
Mam to samo, dwa dni temu odszedł mój przyjaciel, prawie 11 letni shar pei tak samo jak u Ciebie był w bardzo ważnych momentach mojego życia , strasznie mi pęka serce :(:( tak pusto bez niego …
nie mogę bez niej żyć, nawet biorąc antydepresanty, mineły 3 miesiące a ja wybucham rykiem, przytulam malutką czerwoną urnę i patrząc na zdjęcia mówię…wracaj , gdzie tak długo jesteś?
Wiem, nie zaakceptowałam jej śmierci, 14 lat , choroba..jednak Ona była taka jak zawsze…3 tygodnie chorowała ale stan był straszny co drugi dzień?
Czyli co drugi była zdrowa..i to mi podpowiadało, że choroba nie postępuje . Tak jak moja żałoba po Niej nie ustępuje…
Ja w miniony piątek 22.04 .2022
Pozegnam moją cudowna przyjaciółkę.
Też byla zdrowa pełna energii. OD środy miała pogorszenie stanu zdrowia
Raz wymiotowała,tu biegunke
Byliśmy u weta w czwartek
Potem już ok,jeszcze w piątek na porannym spacerze biegała.
Maz ok 10 pojechal z nia na kontrol do veta
Wyszla o własnych nogach,kiedy po wizycie wracal osłabła,już nie weszła do domu nie mogla ustac na łapkach
POWRÓT do weta i okazuje się wsztrzas,krwawienie ,transfuzja krwi i szybka operacja której nie przeżyła
Okazało się że miala guzy watroby i jeden pękł. ZAWSZZE pełna energii,nie było widać po niej choroby.
Boże serce moje krwawi
pani magdaleno, u nas było to samo tylko 23.04. dzień po pani tragedii. nie było żadnych oznak chorób. poczuł się źle, padł zmęczony. okazało się guz serca i właśnie pękło albo naczynie, albo sam guz. ból i pustka jest okropna, ale przygarniemy kolejnego bo on nie chciałby żebyśmy siedzieli smutni i tak cierpieli. zawsze gdy byliśmy smutni to wiedział że coś się stało i przychodził pocieszyć. dlatego wierzę że i tym razem patrzy na nas.
Też dałabym wszystko żeby mój pies żył żeby szczekał bez powodu żeby spał mi na nogach a jego już nie ma i ten ból że nie uchronilam go był znani 4lata
Smutne to wszystko bardzo, mój kochany Yoreczek ODUŚ odszedł 11.03.2022 zawiozłam go na operacje usunięcia śledziony z małym guzem , przeżył operacje obudził sie ale następnego dnia z rana odszedł , mój świat sie zawalił 💔😢😢
Moja Hera zmarła w wieku 11 lat w piątek w nocy, w domu.. we wtorek miała operacje usunięcia śledziony, rak z przerzutami do wątroby… Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę się pogodzić 🙁
To nie tak miało być 😭
Mielismy mieć czas..
Była ideałem
Wierzę, że się spotkamy.. 🥺
Mój Bazylek… 10 kwietnia… rak śledziony z przerzutami na wątrobę…
Mój ukochany, najpiękniejszy york Edi odszedł wczoraj, 15 marca, i nie mogę się pozbierać. Miał prawie 14 lat i powoli przygotowywałam się na to ze kiedyś trzeba będzie go pożegnać. Ale na odejście przyjaciela nikt nie jest gotowy, ja tez nie byłam. Strasznie mi go brakuje.
Bardxo wspolczuje. Mojego yoreczka elviska pozegnalam 20 marca, mial 13 lat I 4 miesiace,chorowal na nerki. Dzielnie walczyl,znosil kroplowki,leki,pobyt w szpitalu. Odszedl w moich ramionach. Serce mi peklo, placze po katach, tesknie za nim okrutnie.
Elwisek był wyrośniętym yorkiem, którego dostalam na 8 urodziny. Ja zaraz kończę 20, a on wczoraj (17.04.22) odszedł u taty na rękach po 12 latach i 13 dniach. Po 11 roku życia zacząl chorowac, miał tarczycę i problem z wątrobą, były kroplówki i leki. Dzień przed zjadał jeszcze pełno misek, biegał po polku, szczekał na koty. Niewyobrażalny ból i cierpienie.. to strata najlepszego przyjaciela, który wychowywał się razem ze mną. Kiedyś się spotkamy i znowu pójdziemy razem na spacer❤🐶👼
Witam ja stracilam swojego przyjaciela wczoraj (07.03.2022.) miał dopiero 8 lat .Nie potrawie sobie z tym poradzić mój kochany Toffik💔
W niedziele 6.03.22 odszedł nasz kochany piesek Moje serce pęka z tęsknoty Mógł jeszcze kilka lat cieszyć sie życiem Niestety wybrałam złego weterynarza który nie zrobił badania krwi , nie otrzymał leku na czas Po 4dniach pojechalismy do innej kliniki i tam umarł Jest mi strasznie ciężko bo to nie powinno sie zdarzyć ,nie teraz
Dziś umarła moja ukochana Myszka. Była ze mną 14 lat, a dziś zaniosłam ją do lecznicy na eutanazję. Jest mi z tym strasznie, czuję się jakbym ją zdradziła, a ona mi tak ufała. Dziś mój świat się zmienił i już nic nie będzie dobrze. Moje serce odeszło razem z nią. Chwilami mam chęć ją odebrać, ale jej już nie ma. Serce pęka, nie chce mi się dalej żyć.
Witaj Aniu…tego samego dnia o godzinie 14 odeszla ode mnie moja ukochana 14 letnia Nela…wiem co czujesz..serce pęka,ta cisza i pustka w domu straszna,ale bądźmy dzielne ♥️Przytulam Cię mocno i rozumiem ♥️
To samo mnie spotkało
Nie mogę i nie potrafię sobie z tym poradzić 😢
To samo jest ze mna ,moja najukochansza Majeczka ,odeszla placze caly czas i robie sobie wyzuty,ze ja oklamalam ,uspakajajac i mowiac:wszystko bedzie dobrze.Nic nie jest dobrze,moje serce peka z bolu.Rozumim pania tak dobrze. Serdecznie pozdrawiam
Dziś odeszła moja malutka, cudowna Czkawka… Miała dopiero 8 lat, mogła żyć jeszcze drugie tyle… Od 16:00 siedzę i ryczę i nadal nie wierzę w to, co się dzieje. To było moje serduszko, moje oczko w głowie… Taka radosna iskierka, kudłata kulka pełna miłości mimo, że sama na początku tej miłości nie zaznała… Znalazłam ją, jak miała około roku, ktoś musiał ją wcześniej bić, bo bała się dosłownie wszystkiego… Choć na początku była nieufna,to udało mi się przekonać ją, że nie musi już się niczego bać, a ona odwdzięczyła mi się najpiękniejszą miłością… Do dzisiaj… Wydawało się, że wszystko jest w porządku, a dziś po pracy okazało się, że coś nie gra, mimo szybkiej wizyty u lekarza, badań, kroplówki nie udało się jej uratować… Okazało się, że babeszjoza zniszczyła jej organizm, krwinki, wątrobę…okazało się, że stan jest bardzo ciężki. A ja cały czas mam wyrzuty, że może coś przegapiłam… To wszystko stało się tak nagle, że czuję, jakby mój świat się zawalił. A miała teraz zamieszkać w nowym mieszkaniu ze mną i moim partnerem, ale nie zdążyła… A ja biję się z myślami, że mogłam coś zrobić lepiej, bardziej, wcześniej, dlaczego nie zauważyłam, dlaczego wcześniej nie było widać, że coś się zaczyna… Tak bardzo bym chciała cofnąć czas… Zrobić cokolwiek, oddałabym wszystkie pieniądze, by wrócić jej życie… A teraz czuję się taka bezradna i załamana
Witam mój kochany piesek też odszedł 6.03.2022 miał 12 lat, straszny ból, od roku chorował na serce i w niedzielę zaczął kaszlec mocniej szybko pojechaliśmy do weterynarza dostał 3 zastrzyki ale nic nie pomogło decyzja lekarza musimy uspac. Na zawsze zostanie w pamięci i sercach
Wczoraj odszedł nagle nasz malutki piesek. Miał 8 lat, u nas był niespełna 4 lata. Wzięty ze schroniska, miał jakieś schorzenie z trzustką czy z żołądkiem. Czasami wymiotował ale zawsze dochodził do siebie. Jak się nie poprawiło chodziliśmy do weterynarza. Tak samo było i tym razem, tego dnia.moalam iść z nim do weta i już nie zdążyłam 😭😭 jak wróciła z pracy leżał zimny w swoich wymiocinach… Najgorsza jest świadomość że był sam i nikt mu nie pomógł. Nie mogę tego przeżyć. Tak zawiodłam swojego przyjaciela. Mam do siebie ogromny żal że nie zareagowałam wcześniej. Jakby mieliśmy nadzieję że mu przejdzie jak zawsze. Ale nie tym razem…. Przepraszam Cię przyjacielu. Wybacz mi bo ja nie wiem czy sobie wybaczę 😭😭
Po 19 latach zmarł mój ukochany Bysiu.
Był członkiem Naszej rodziny. Kochalismy go ponad wszystko. W domu pustka bo tak bardzo brakuje mi jego. W ostatnim roku podupadl na zdrowiu 2 razy w nocy do Niego wstawalam szliśmy na spacer. Mądry psiaczek. Nigdy mimo swojego zdrowia nie nabrudzil w mieszkaniu.
Tęsknię. Chciałabym go tylko przytulić.
Mam nadzieję, że zza teczowego mostu myśli czasem o Nas 😔😭😭
Moja kochana majka odeszła dzis w moich ręcach. Była taka malutka miała dopiero 8 miesięcy. Mieszkam na wsi i najprawdopodobniej zatruła się trutka na myszy która leży w sadach. Jeździłem z nią 3 dni do weterynarza. Nie wiem czy będę w stanie poradzić sobie ze stratą. Bardzo się do niej przywiązałem i nie wyobrażam sobie wyjścia do szkoły nie bawiąc się z majka rano. Bardzo cierpię.
Współczuję ja straciłem pieska 04.03.22r został uspany to zaledwie 4 dni można zwariowac straszna pustka żal rozpacz wręcz tragedia musiałem wziąść urlop non stop rycze koszmar jakby nie było miałem przyjaciela 15 lat🙁
Moja yoreczka Sonia też odeszła tego dnia 4.03. 2022, miała 14 lat. Ból jest ogromny, też cały czas wyje, co się uspokóje to znów to samo.
Mój Tofik ma 17 lat. Widzę że już odchodzi od nas. Cierpię na samo patrzenie. Nie wiem co dalej będzie że mną.
W Sobotę 02.04.22 mój Pies Ozzy 9 latek (maltańczyk), bez żadnego ostrzeżenia dostał padaczki. Do tej pory zdrowy. Pomimo walki wizyt u kilku weterynarzy, piesek nie dotrzymał do wizyty u neurologa, zabrakło, w zasadzie kilkanaście godzin. W poniedziałek Ozzy dostał takiej padaczki, że lekarz nie był w stanie w żaden sposób, zachamowac jej. Walka trwała ponad godzinę.
Dopiero wprowadzenie w stan śpiączki ulżył mu w bólu.
Ja natomiast zostałem postawiony przed wyborem, dać Ozziemu odejść, czy męczyć go dalej i wywieźć Go do innego miasta oddalonego prawie 2 godziny drogi ( w moim mieście brak psiego neurologa) i tam zostawić Samego w obcym miejscu z nadzieją, że być może, lecz bez dużych nadzieji. Dziś 05.04 dostałem informację z wyników, że Ozzy dostał padaczki leko odpornej.
Mimo to czuję się jak kat, który podpisał jego wyrok. Zdradziłem najlepszego przyjaciela, który ufał mi bezgranicznie,
Tłumaczenie, że już nie cierpi, jakoś nie powoduje, że czuję się z tym lepiej.
Wiem, że to niezgodne z prawem, ale nie potrafiłem, go zostawić w obcym miejscu, u obcych. Zabrałem, Go tam gdzie lubiał być. Ogród moich teściów. Pochowałem Go w jego najwyższym punkcie, gdzie będzie mógł spoglądać na cały ogród i dom, pochowany w swoim kocyku, z ulubioną maskotką, sweterkiem i kilkoma smakołykami.
Mam nadzieję, że zgodnie z pewnym wierszem l, przeszedł przez tenczowy most, i kiedyś jeśli mnie pozna i wybaczy mi. Że będę mógł Go znowu pogłaskać, przytulić…
Moja Myszka wczoraj miała urodziny, ukończyła 14 lat. Od 10 dni jej stan jest coraz gorszy. Serce leczymy od roku, a teraz wysiadły nerki, przyszła mocznica. Pies cierpi okropny ból nieznanego pochodzenia bo przez bardzo chore serce nie można robić specjalistycznych badań. Nie śpi po nocach, a my z nią. Oczami błaga o pomoc, a ja nie mogę jej pomóc. Kocham ją nad życie, a jutro lekarz zaproponowal jej uśpienie bo już nie może pomóc. Czuję, że sobie nie poradzę z jej odejściem.
Ja straciłam swojego Bąbelka 09.03. 22 .
Bardzo cierpię z tego powodu , wielki ból, brakuje mi jego zapachu , oddechu gdy spaliśmy razem. Miał 13 lat . Kochal wszystkich i jego wszyscy kochali. Nie wiem czy sobie poradzę, płacze w domu płaczę w pracy . Był prawdziwym przyjacielem.
Cześć. 10marca 2022r. odszedł Frodo, mój kochany kotek, który jako bezdomny kot wybrał 9lat temu mój balkon i mnie. Dał mi tyle radości. Nie wiedziałam że strata będzie taka bolesna.Wierze w to że teraz biega beztrosko po łąkach Pana za Tęczowym mostem.
Dziś o 5.10 odeszła nasza ukochana 14 letnia Kropka.Byla dla nas członkiem rodziny przy której urodziła się nasza pierwsza wnuczka.ktora traktowała jak swoje dziecko.Jej światem była działka gdzie robiła kółka biegając po łące.rok temu została pogryziona przez większego psa.nawet nie pisla gdy tamten zaciskał szczękę na jej szyji.w.Wtedy okazało się że ma chorobę cosinga ( dużo pije wody i posikuje ) objawy choroby pogłębiały się.mimo branych leków.Niestety nasza Kropka nikła w oczach.problemy z chodzeniem. .schudła do 8 kg.w nocy mocno dyszała .przytulałem ja by nie cierpiała aż tak.o 5.10 przy nas odeszła.Bardzo brakuje nam Kropki.ale wiemy że już niecierpi.Zostaly nam miłe wspomnienia i zdjęcia.Niech wieczny sen Ja otuli 😥😥🥺
Ja również straciłam swojego najkochanszego pieska, tez 13 lat. Poszlam z nią na spacer i juz nie wróciła ze mną do domu 😞zaatakowały mnie i ją dwa potężne psy, zagryzły ją na moich oczach 🥺😭mnie jeden z tych psów rowniez zaatakował, mam powaznie uszkodzoną nogę😞 mija dwa miesiące a ja wciąż przeżywam ten dzień codziennie na nowo, nie wiem czy kiedykolwiek psychicznie stane na nogi.
Wczoraj o godzinie 14.45 (8.03.22)
Jakiś pajac rozjechał moją Ami moją nawet jeszcze nie roczną suczkę dogazował gdy biedulka była pod kołami straszna tragedia dla mnie gdzie jestem osobą która kocha psy i wolała bym odda swoje życie byle by ona mogła tu być zemną. Policja zbagatelizowała mnie a pies jadąc zemną do weterynarza umarł mi na rękach nie życzę nikomu takiej tragedia i niesprawiedliwości nie potrafię się z tym pogodzić w nocy zamiast spać mam koszmary z wypadku. Moja Amiczka 😭❤️ [*]
Nie radzę sobie w ogóle moje serce pęka ile kroć mysle o moim kochanym Toffiku dlaczego to musi tak boleć co robić jak mam bez niego żyć czuję okropny ból…..
Mój piesek wpadł w październiku pod samochód….. był z nami 13 lat ,tak samo jak Ty to przeżywałam,jedynie będąc wśród ludzi było lepiej i myśl, że im dłużej by ze mną był ,tym bardziej byłabym przywiązana a i tak musiałoby by to rozstanie nastąpić trochę pomagała ,strasznie mi go brakuje jednak czas robi na szczęście swoje,najgorsze pierwsze dwa miesiące. Wiem jak się czujesz, współczuję , będzie lepiej , teraz już mogę spojrzeć na zdjęcie i nie wyć a wspominając z rodziną śmiać się z wspólnych przygód. . Myśląc o nim w samotności muszę szybko zmienić tor na inny bo ból rozrywa serce…
Moja naukochansza sunia Dejzi odeszla 4 marca 2022 po 3 miesiacach leczenia miala cukrzyce niewydolnosc nerek weterynarze obojetni tylko antybiotyki i kroplowki sprzeczne diagnozy klamliwe usg szukajac ratunku spotkalam sie z obojetnoscia i laska ze pomagaja moja yoreczka odeszla w domu przy mnie otoczona miloscia i spokojem nasza milosc bedzie trwac wiecznosc
Bardzo współczuję 😢 mój Pusiak też odszedł 07.03.2022.chorował na serduszko💔. Nie mogę się pogodzić z jego odejściem 😥😥😥😥
Moja kochana psinka odeszła wczoraj o 14:30 nagle i niespodziewanie zostawiając mnie w rozpaczy i pustce. Miała dopiero 8 lat 🙁 tęsknię strasznie i bardzo ją kocham
Witam, ja wczoraj(17.03.2022) musiałam mojego kochanego pieska uspać,jestem załamana,rozpaczam i ciągle płaczę
Kochani, 2. kwietnia mój Tofik… 12 lat, 7 z nami. Bebeszjoza, ostra niewydolność nerek, eutanazja na moich rękach. Mąż, córka, sunia nieźle sobie radzą. Ja… Zastanawiam się, jaki to etap żałoby, bo czuję wszystkie na raz.
Dziękuję za ten tekst i to forum. Bardzo mi pomogło poczucie, że nie tylko my, ja, Tofik.
Czuję i oddycham. Oddech pomaga… Póki jest.
Może ma to sens… Może w dążącym do równowagi Wszechświecie doświadczenie takiej Miłości, Radości i Więzi z drugą istotą musi być okupione stratą i cierpieniem?
Kocham Cię Tofiku.
Dziękuję i przepraszam.
Koniec świata nastąpił wczoraj o 21.00. Odeszła na zawsze nasza wierna przyjaciółka, Sidney. 15 pięknych, wspólnie spędzonych lat. Mnóstwo wspomnień.
Nie potrafię sobie poradzić z jej stratą. Od wczoraj wylałam litry łez, ale nie potrafię znaleźć ukojenia. Wszystko mi ją przypomina a brak pochrapywania, czy wchodzenia pod nogi w kuchni, boli jak cisza i pustka, którą pozostawiła po sobie. Tęsknię za tobą kochana i do zobaczenia, kiedyś 😘
Dziś dowiedzieliśmy się że nasz kochany owczarek ma raka kości. Prawa przednia łapa.
W przyszłym tygodniu idziemy na następną wizytę , porównanie jak postępuje choroba. Przejrzałem strony , wszystkie objawy niestety pasują. Żona ma nadzieję że rentgen jednak nie pokazał prawdy.
Nie wiem , chciałbym mieć też nadzieję.
On ma dopiero dziewięć lat !!!
To wszystko jest potwornie niesprawiedliwe , nie mogę tego zrozumieć dlaczego tak krótki czas jest nam dany. Nie ma większej miłości niż psa do człowieka , w wielu przypadkach to obopólne uczucie.
Żeby było smutniej ,15 grudnia 2012 odszedł nasz poprzedni owczarek.
Moja najukochansza sunia Dejzi odeszla 4 marca 2022 po 3 miesiacach leczenia miala cukrzyce niewydolnosc nerek weterynarze obojetni tylko antybiotyki i kroplowki sprzeczne diagnozy klamliwe usg szukajac ratunku spotkalam sie z obojetnoscia i laska ze pomagaja moja yoreczka odeszla w domu przy mnie otoczona miloscia i spokojem nasza milosc bedzie trwac wiecznosc
Już dwa tygodnie budzę się z myślą że trzeba przecież żyć normalnie. Czasami ,,budzę się” we śnie i przez chwilę czuję ulgę że to był tylko senny koszmar. Niestety po chwili budzę się naprawdę !!!! Jest fatalnie !! Miał tylko 2 lata, ledwo co się poukładał- dojrzał… Kochał jazdę motocyklem, kajaki no i las… Dzieci przyjęły to dzielnie, mają ferie i przyjaciół .. Nasz kot się zmienił, często sypia przy lustrze. Ja odpadam.
Odpowiedz
Dziś mija dokładnie miesiąc odkąd wruciłam do domu bez mojej Sabci. Miała 17 lat. Chrowala na serce, tarczycę, pod koniec już ślepa była, ale ostatecznie dzień przed świętami odezwały się nerki. Leczenie i co 4 dni kontrola mocznika i kreatyniny. I tak w kółko. Gasła każdego dnia w oczach. 14 stycznia poszłam z nią na umówioną wizytę na badanie krwi. W progu powiedziałam o swoich wszystkich obawach Pani weterynarz. Zrobiliśmy badanie. Po 15 minutach wyniki były w tak złym stanie że postanowiłam że nie będę przedłużać jej cierpienia. Wrzuciłam do domu i 4 letni syn się zapytał „Mamo a gdzie jest Papi? „- Puszek (zmarły przed rokiem pies mojej Cioci) przyszedł po Sabcie żeby już zawsze razem mogli się bawić bo Sabcią chciała już zostać z Puszkiem. I tyle. A czuje się jak ta moja mała walentynka odeszła wczoraj a nie miesiąc temu. 😭
Ja 22 marca 2022 pożegnałam moją Maje. Miała 15 lat. Lipaza trzustkowa ponad 3000, mocznik ponad 330. Nie pomogły leki ani nawet codzienne kroplówki. Przyszło nagłe załamanie. Wiedziałam że to nadejdzie bo od dwóch lat chorowała na nerki i trzustkę do tego lekki problem z wątrobą i trzustką. Byłam z nia do końca ale gdy przypomnę sobie że lekarz musiał trzy razy wstrzykiwać w serce leki spowalniające pracę bo takie było silne to ciągle powraca myśl że może źle zrobiłam. Pustka i poczucie że zawiodłam.
🙁
Perelka to drugi pies jakiego mialem od szczeniaka i drugi jaki mi umarl na rekach. Ale Aza chorowala. Zyla 15 lat ,ale ostatni rok to byla meczarnia dla niej. W koncu podjelismy najokrutniejsza decyzje. Nie zapomne nigdy tego dnia. Srodek lata,upal. Normalnie od dawna nie chodzila sama,nosilem Ja na rekach(spory owczarek) a tego dnia jakby nie ten pies… Sama wyszla z domu,sama wskoczyla do samochodu,sama wbiegla(!) po schodach na pietro do weterynarza,ktory za kilka minut mial ja zabic. To byl szok i juz zaczelismy sie z siostra zastanawiac czy sie nie wrocic do domu. A jednak weszlismy do tego gabinetu i lekarka nas przekonala zeby ja zabic. Bylem przy niej do konca(siostra nie dala rady). Ale nigdy sie nie dowiem czy dobrze zrobilem. A trauma zostanie do konca zycia. Minelo 14 lat i znow mi sie swiat zawalil. Tylko ze Perelka nie chorowala jak Aza,nie dala mi szansy,czasu sie oswoic z ta okrutna mysla. Miala lsniaca siersc,wszystkie zeby i pelno energii jak na swoj wiek. Byla chyba za mloda zeby umierac. Myslalem,ze pies zawsze musi najpierw powaznie zachorowac,ze taka jest kolej rzeczy. Nie moge tego zrozumiec. Nie godze sie z tym. Trzeba zyc dalej bo mam dla kogo. Ale nasza mala rodzinka juz nigdy nie bedzie taka sama. Najgorsza w tym wszystkim jest koniecznosc uswiadomienia sobie ze mojej malej kruszynki juz nie ma a za jakis czas bede musial znow przechodzic to samo z Nuka. Kolejna trauma przede mna i tym razem musze sie na nia przygotowac. Pozdrawiam wszystkich cierpiacych.
7 rano,sobota. Boje sie tego poranka. Pierwszy raz,swiadomie bede musial wstac z lozka bez tego cudownego rytualu,jakiego bylem uczestnikiem przez ponad 13 lat. W tygodniu wstaje wczesnie i przewaznie przed psiakami,ale w weekendy moj maly skarb zawsze jak tylko slyszal ze sie poruszam przybiegal do sypialni,wspinal sie przednimi lapkami na lozko(Perelka to maly piesek byl) i lizal z zapamietaniem moja wyciagnieta w jej strone reke. Po chwili przybiegala Nuka i obie zaczynaly sie przepychac zeby sie przywitac. Smialem sie do nich,ze przeciez mam dwie rece i nie musza ze soba rywalizowac. To tylko jeden z cudownych,drobnych elementow dnia codziennego na ktore czlowiek w sumie nie zwracal uwagi a bylo ich miliony. One byly takie pewne,oczywiste,stale i niezmienne jak kazdy oddech. I nagle,NAGLE sie skonczyly. I juz nie wroca. Albo wspolne lezenie na tapczanie i ogladanie telewizji-moja Pani,moja Perelka i ja. I Nuka w swoim kojcu obok. Dwa cudowne,madre,piekne ale jakze rozne w charakterach psy. I teraz czesci tej rodziny zabraklo. Jak bez tego dalej zyc?
Sama nie wiem co napisać. Lena chorowała na nowotwór trzustki. Nic na to nie wskazywało. Na spacerach nagle zaczęła tracić równowagę. Miała też wymioty żółte. Myślałam, że to od drobin z zamków błyskawicznych. Zaczęłam wędrówki do weta. Wet stwierdził,że to minie, dała jakieś tabletki i powiedziała, że jakby się nie poprawiło to zrobi USG. Nie poprawiło się. Zrobiła badanie na cukrzycę i okazało się, że poziom cukru był na poziomie 20. Nigdy nie widzieli takich wyników. Zrobili USG i okazało się, że Lena ma nowotwór trzustki w zaawansowanym stadium. Że ma cystę na wątrobie i że to razem wzięte nie rokuje żadnego wyzdrowienia. Dostała leki na podnoszenie cukru i nic więcej nie potrafili zaproponować. Diety ściągnęłam z internetu i walczyłyśmy o życie. Dostawała ataku bólu razem z drgawkami. Masowalam ją by odwracać jej uwagę od bólu. Ataki zaczęły się nasilać z coraz większą częstotliwością. Gdy dochodziła do siebie zachowywała się jak gdyby nic się nie działo. Była radosna, kochająca i ufna, że jej pomogę. Dostała zapaści a ja instynktownie robiłam jej masaż żeby nie umarła. Udało się. Ale ataki był już tak częste i bolesne, ż nie miałam sumienia ja utrzymywać przy życiu. Ludzie chorzy dostają kroplówki, mocne leki przeciwbólowe a nawet opiaty. Psu nikt nie ulży bo przecież to „tylko” pies. Podjęłam straszna decyzję. Ale nie mogłam już patrzeć jak ona cierpi. Teraz jestem na lekach bo nie daję rady. I już nigdy nie zaopiekuję się żadnym psiakiem bo nie mam w nikim oparcia. Lena była mi najbliższym przyjacielem. Teraz nie wiem co będzie że mną dalej.
To drugi dzień bez mojej Eli. Samochód ją potrącił. Za 10 dni miała mieć swoje pierwsze urodziny. Okropny ból i pustka jaka odczuwam jest nie do zniesienia. Była przepiekna, mądra i uwielbiała moje dzieci. Byliśmy rodziną i tak szybko odeszła. Nie mogę w to uwierzyć cały czas na nią czekam. Nie mogę powstrzymać płaczu. Jest to tak straszny ból nie do opisania. Nie wiem jak tu żyć dalej bez niej. Była fantastyczną przyjaciółką, cudowną matką, cudowną sunia ktora tak szybko odeszła. . Zawsze będę miała ja w moim sercu.
Za piec godzin minie tydzien odkad moja ukochana psinka zostawila mnie w czarnej rozpaczy. 13 i pol roku szczescia,radosci, zabawy… Byla dla mnie wszystkim(nie mam wlasnych dzieci),byla w najgorszych i najlepszych chwilach,dla niej wychodzilem do pracy,do niej wracalem. Nie wiem dlaczego umarla,jeszcze pare dni wczesniej wygladalo ze jest wszystko w porzadku. Nagle zaczela utykac,pojechalismy do lekarza zeby ja obejrzal. Lekarka stwierdzila ze nic niepokojacego nie widzi,dala leki przeciwbolowe i do domu. Po lekach niby bylo lepiej,ale dostala jakichs dziwnych plytkich oddechow. Ale jadla,pila,chodzila sie zalatwiac normalnie. Pech chcial ze akurat w tych samych dniach sie rozchorowalem,postanowilem wiec pojechac z nia na dokladniejsze badania w poniedzialek(w koncu po tych lekach jej sie poprawialo). I nagle w sobote o 4 nad ranem,w kilka minut,umarla mi na rekach. Przewrocila sie i serduszko przestalo pracowac. Szok,rozdzierajacy bol i bezsilnosc w pierwszych chwilach. A teraz jest coraz gorzej,zaczynam sie obwiniac,mam coraz wieksze wyrzuty sumienia ze moze nie zrobilem wszystkiego. To co zaczynam czuc robi sie nie do zniesienia. Kochalem i zawsze bede kochal ta kruszynke,nie wiem jak dalej zyc. Nie bylem na to przygotowany,chociaz podobno byla juz w mocno zaawansowanym wieku(tak mowia). Mamy w domu drugiego pieska,troche mlodszego. Niby powinno mniej bolec,ale samo wychodzenie na spacer z jednym psem kiedy przez lata wychodzilo sie z dwoma jest nie do zniesienia. Czuje sie jakby mi dziecko umarlo. Nie wiem jak sobie z tym poradzic.
Dokładnie 12 godzin temu musiałam uśpić chorego 3 letniego psa. Bardzo Cie rozumiem, nic juz nie będzie takie jak wcześniej. Moja 1,5 roczna córka dzisiaj cały dzień go szukała. Mieliśmy wszyscy z nim mega silna wiez, to był członek rodziny, przyjaciel. Czuje się jakby umarła cząstka mnie. Od razu umówiłam się na terapie, bo wiem ze sama się z tego nie podniosę. I tobie tez to radzę 😕
Bedzie jak wczesniej! W swiecie duchowym bedzie Pani ze swoim psem mieszkac w pieknym domu.
Razem z naszą rodzina, przechodzimy dokładnie to wszystko , co przechodzi Waszą rodziną. Nasz Aksel zmarł 8 lutego, ból i tęsknotą, trudno żyć.
Rozumie wszystkich cierpiących i opłakujących swoich zwierzęcych przyjaciół.
Ja od jakiegoś czasu o tym myśle….
******************************************************************
30 stycznia 2022 odeszła moja najukochańsza psia przyjaciółka Gracusia. Była dla mnie najukochańszym pieskiem, moja psia córeczka. Została po niej bolesna pustka w sercu….
15.01.2022 odeszła moja ukochana 8 letnia Tosia, spędziłam z nią dzieciństwo i nadal z nią dorastałam. Nie potrafię pogodzić się z faktem że nigdy w życiu już jej nie zobaczę. Wydaje mi się to być tak nierealistyczne jakbym miała się zaraz obudzić. Wszystko stało się zaledwie w 4 dni. Od kompletnie zdrowego psiaka do przestającego oddychać Aniołka. Pomimo wielu badań za tysiące złotych lekarze nie wiedzieli na co ją leczyć a ona się męczyła. Wiadome było tylko, że jej organizm sam się wyniszczał i zabijał czerwone krwinki. Pojechaliśmy pełni nadziei zrobić jedynie zastrzyki a dostaliśmy informacje o potrzebie nagłego uśpienia. Najgorszemu wrogowi nie życzę przezywać czegoś takiego
Moj kochany piesek dżeki odszedł 31 stycznia miał 16 lat i był bardzo wierny sam był schorowany bo tyl zaczynał mu odmawiać posłuszeństwa bardzo byłem przywiązany do niego sam bylem chory to strasznie mnie pilnował bardzo wierny piesek jeździł znami wszędzie na ryby nad morze wszędzie gdzie tylko można było bardzo mi brakuje go i tesknie
Witam
Moja Kochan Fionka odeszła 06.02.22 ból niedopisania😭😭😭😭😭
Witam
Pani Edyto rozumiem Panią bardzo dobrze …..ja borykam się z tym samym problemem
Mój przecudowny ukochany obrońca i przyjaciel Reksio odszedł także 7 lutego tylko troszkę później
o 9:24 …przeżył z nami 19 lat i 6 miesięcy ….ja nie radzę sobie z brakiem Reksia …
Cisza dzwoni w uszach i niesamowity ból rozrywa serce 🙁
A moja Reksiunia odszedła ode mnie dzisiaj-19.03.2022. Bardzo, bardzo mi jej brakuje, okropnie za nią tęsknię. Wiem, że tak trzeba było zrobić, nie mogłam dać jej cierpieć. Należało jej się to za tę bezgraniczną miłość, oddanie i wierność. Ale rozdzierająca pustka została. Tak bardzo chciałabym ją kiedyś jeszcze przytulić. Może nasze światy kiedyś się połączą? Może Tęczowy Most nie jest tak daleko od naszego?
Mój Bernardek umarł dzisiaj o 2….. Miał 14 lat i nie mogę sobie z tym poradzić….. płaczę cały czas bez przerwy…. wszystko mi o nim przypomina. Czuję tak ogromną pustkę że aż boli…… Boli mnie głowa,brzuch …. Nie mogę oddychać …. Był moją największą miłością i te 14 lat zmieniło moje życie. Wszystko robiliśmy z myślą o nim. Miejsce na wakacje, spacery, gotowałam mu mięsko…. Nie wiem jak mam teraz żyć…..nie potrafię się odnaleźć i z godziny na godzinę coraz gorzej się czuje. Chciałam mu podgrzać mięsko dzisiaj, co chwilę chcę go podnieść na tapczan……a go już nie ma 😭
Miałam tak samo …… minęły 3miesiące nic lepiej, tęsknię cały czas i płacze…..
U mnie 6 lutego minie rok gdy odszedł Kosmo. Boli tak samo, taka sama pustka 😢
Bardzo współczuję i rozumiem Panią, ja również straciłam pieska w poniedziałek, nie mogę się pogodzić dalej płaczę, z początku starałam się wyprzeć, że on zaraz przyjdzie,też jeździł z nami na keping,I tyle wspomnien,ale ostatnie cierpienie ratowanie pieska,to był obłęd,tak chcieliśmy zrobić dla niego wszystko ,choć nic już nie mogliśmy zrobić, Nasz pierwszy piesek.
Dzisiaj 27.01.22 odszedł nasz ukochany przyjaciel i członek rodziny Paco. Był z nami 16 lat. Czuję ogromny ból i żal. Tesknie za nim okropnie. Już nie mam siły płakać
Mój Fifciu odszedl 24 stycznia 2022 jest mi tez bardzo ciezko, serce pęka gardlo sciska nie moge se poradzic.Niedziela do południa piesek normalnie sie zachowywał,a pozniej wymiotował żôłcia, myśleliśmy ze nalizal sie cieczki bo tak nie raz mial..Lezal osowialy i nie ruszał sie z miejsca. ale po dwoch godzinach wstal i wypil pol miski wody, o to mówimy juz dobrze Fifciu.Niestety zaczęła mu drzeć łapka, ale tak nie raz mial to nie przejęłam sie bardzo. Póżniej jak sie położył pod stolem tak lezal .O godz 5 rano karmilam dziecko i fifciu dalej tak lezal na brzuchu i ciezko oddychał, dalam mu wody strzykawka ale on nie mial sily jej pic.Weterynarz dopiero od 9 i jeszcze 30 km zeby jechac. Maz rano wstal i odrazu z nim pojechal a tam juz stalo sie najgorsze.Gorączka 41’ dostal kroplowke ktora na chwile zadziałała a nastepnie steryd, zrobiono wyniki ale piesio juz odchodził.Maz zaniósł go na stol rentgenowski aby zrobic usg, ale fifciu odszedl Po wynikach wet stwierdzil ze mu to wyglada ze piesek zjadl gruba chemię ze mu to wyglada na trutke na szczury,tylko ze moj fifciu nigdy nue zjadał z dworu jedzenia i do konca wet nie wie co za przyczyna.Watroba i nerki byly uszkodzone i jeszcze zrobil sie zator plucny.Nigdy sie z tym nie pogodzę mial 11 lat, byl kochanym kundelkiem i nigdy nie chorowal.Tak mi go brakuje , jest tak pusto bez nie go ,trzy dni musialam byc na lekach bo poprostu nie dawalam rady.Najgorzej jak przychodza wieczory to wtedy jest ciezko, oddałabym wszystko zeby tylko ze mna byl😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭
16.01.2022 koło południa odszedłeś Bostonku po wspólnych najpiękniejszych latach zostawiając moje życie puste …ciche…bez sensu. Światło w moim świecie zgasło na zawsze wraz z Twoim odejściem. Żal i tęsknota są nie do opisania. Budzę się z lękiem, ściśniętym gardłem….moja krtań zaciska się z żalu niemal jak Twoja w tej ostatniej drodze….nie wiem czy mogłam zrobić więcej niż zrobiłam byś był ze mną dalej??Nie wiem czy odpowiedź na to pytanie ukoiłaby mój ból. Nie siedzisz juz rano obok krzesła gdzie robiłam makijaż i nie szturchasz noskiem , dając znać że masz pustą miskę….nie trzepiesz uszkami budząc mnie w nocy …nie zaczepiasz łapą by Cię drapać i drapać…. nadal w pojemniku mam Twoje smaczki…nadal w misce jest pokrojona marchewka którą tak uwielbiałeś chrupać. Kiedy przechodziłam COVIDA najbardziej cierpiałam , że nie mogę czuć Twojego zapachu…wilgotnych śmierdziuszkowych łapek….i choć starałam się oswajać z myślą , że gaśniesz w oczach to chciałam byś był ze mną jak najdłużej….nie mam co zrobić teraz z tą miłością którą jeszcze dla Ciebie miałam…..zostawiłeś po sobie pustkę…rozszarpane na kawałki moje serce i wszystkich którzy Cię kochali…każda zwykła czynność w ciągu dnia ze świadomością że Ciebie już nie ma staje się niewykonalna….czuję potworny ciężar i strach ….bezsilność odbiera mi chęć do życia…boję się żyć bez Ciebie sierściowy mój kochany…Twoja mama Ewela
Wyciska pani łzy opisem miłości jestem w takiej samej sytuacji.moj Guciek umarł wczoraj miał 11 lat był pięknym yorkiem miał wszystkie ząbki zdrowe oczka i wodę w płucach która go zabijała w mękach.ja i pani też radzę uratować jakiegoś psiaka ze schroniska, robię to czym prędzej.tyle miłości nie może zderzać się z pustką.
Iwona
Ja wczoraj straciłem moja Korcie. Moje serce pękło, 😔😔😔😔😔😔
Dziś odszedł mój przyjaciel Charlie 😥 buldożek francuski, miał 6 lat. Dopadla go dyskopatia. Przeszedl operacje, niestety w jego przypadku zakonczyla sie niepowodzeniem. Dziś zasnal. Nie moge przestac plakac. Nie umiem sobie z tym poradzic. Jeszcze rano byl, patrzylam w te kochane zezowate oczka, slyszalam jego chrumkanie. A teraz pustka i niesamowity zal. Jak bardzo czlowiek potrafi kochac zwierzatko, a ono czlowieka. Nigdy o nim nie zapomne. Pozdrawiam wszystkich, ktorzy przezywaja trudne chwile po stracie swoich czworonoznych przyjaciol.
Trzymaj się Kasia, też przez to przechodzę..:( Trzeba myśleć, że Nasze psiaki się już nie męczą z tym wszystkim. Jest im teraz dobrze i bawią się pełni zdrów tam gdzie teraz są.
Dzisiaj 14 stycznia 2022 odszedł nasz ukochany pies,serce pęka,nie radzę sobie z tym
Wczoraj dowiedziałam się o śmierci mojej wymarzonej suczki. Była chwilowo pod opieką mojej rodziny. Zaniedbali objawy zatrucia i oznajmili,że po prostu umarła wysyłając mi jej zdjęcia….
Czuję się bardzo winna jej śmierci….
Gdybym wiedziała,że jest tak źle pojechałabym po nią. Myślałam ,że jest bezpieczna. Miała tylko 4 lata. Chyba jeszcze nie wierzę,że jej tak po prostu nie ma.
Ja miałam pieska przez 16 lat i 11 miesięcy. Ktoś podrzucił dwa szczeniaki pod schronisko i jednym z nich którego zaadoptowałam razem z moimi rodzicami była
Luna. Była bardzo ładnym, małym i drobnym kundelkiem o wielkim sercu, była zawsze przyjazna i otwarta na ludzi, zawsze się śmiałam, że Lunia nawet złodzieja do domu wpuści. Niewielu ludziom odpuszczała bo biegła do wszystkich czy to z rodziny czy obcych żeby się przywitać. Rok temu zaczęły się jej kłopoty z kręgosłupem przestała wchodzić i schodzić ze schodów. Żeby wyjść z nią na dwór trzeba było ją nosić na rękach. Ale byłam z niej bardzo dumna bo nie poddawała się, na dworze chodziła po swojemu i tylko czasem potrzebowała pomocy. Dopiero miesiąc temu dostała leki na obwodowy układ nerwowy, żeby uśmierzyć ból bo dopiero niedawno zaczęła podupadać na zdrowiu ale dalej się nie poddawała. Nawet dzisiaj nic nie wskazywało na, że Luni już z nami nie będzie. Bo wstała rano, poszła jak zwykle na spacer, napiła się wody i normalnie zjadła. Dopiero po południu było widać, że dzieje się z nią coś nie tak ale wyglądało to tak jakby spała a okazało się, że była już w agonii. Odeszła naturalnie wieczorem a ja i rodzina straciliśmy najwierniejszego i najcudowniejszego pieska na świecie. Na zawsze pozostanie w moim rozdartym żalem i bólem
sercu i w naszej pamięci. Nie wiem czy jest w naszym niebie czy w niebie dla piesków ale mam nadzieję, że tam gdzie teraz jest ma się dobrze i jest szczęśliwa.
Kobieto, komu ty powierzylas pieska ???????? To byl powazny blad. Dlaczego to zrobilas????? Prioryterowalas inne rzeczy ???
Pisze tak, bo sama stracilam moja kruszynke, a wiesz dlaczego ??? bo nie skupialam dostatecznie mojej uwagi na niej.
Tak, ze czuje sie winna, no i weterynarze, ponoc z DYPLOMAMI LEKARSKIMI. Nie sprawdzili sie i nie zrobili wszystkiego.
11.01 musiałam pożegnać moją ukochaną Tequilkę… miała 5 lat… niestety ostre zapalenie trzustki… bardzo cierpiała…leczenie nie pomagało…. musiałam podjąć najgorszą decyzję w życiu… przez tydzień nie mogłam dojść do siebie… całymi dniami płakałam… nie mogłam się z tym pogodzić że już jej nie ma… czułam pustkę strach żal tęsknotę… dzisiaj jest już lepiej… powoli oswajam się z tym przykrym faktem… Tequilka zawsze będzie w moim sercu… zawsze będę o niej pamiętała…. nigdy nie zapomnę! Wiem że jeszcze trochę potrwa ten ciężki stan ale czas leczy rany… trzeba to jakoś przeżyć i żyć dalej… będzie ciężko ale trzeba!!! Także rozumiem doskonale co przeżywasz… I szczerze współczuję…. 3maj się … pamiętaj nie jesteś sama…. są też inni którzy też przeżywają to samo… mam nadzieję że już za chwilę wyjdzie dla nas słońce…
02.01.22 odszedł Nasz pierwszy psiak którego mieliśmy, yorek Pixel. 20 stycznia kończyłby 11 lat..
Niemalże pół życia spędziłem z nim, mieliśmy go jak miał jeszcze 8 tygodni. Całe życie razem. 4 miesiące walczyliśmy z nerkami, weterynarz powiedział by cieszyć się z każdego dnia.. Z czasem doszła duża anemia, martwica języka – musiał być operowany i odcięty kawałek języka. Ciężko było mu pić i jeść.. 4 miesiące zastrzyków, kroplówek, weterynarzy, tabletki na apetyt, na nerki itp itd.. A pomyśleć, że zaczęło sie od zwichnięcia łapki.. 🙁 Nikt nie wiedział, że problem z nerkami już dawno był, nie było żadnych oznak.. Dostał na łapkę lek przeciwbólowy który pogorszył sprawę.. Pixel zaczął mniej jeść pić, szybko chudnąć.. Zaczęły sie problemy z nerkami kreatynina, mocznik bardzo wysokie.. 4 miesiące walki i niestety Nasz kochany psiak odszedł.. 🙁 Ostatnie dni miał lepsze, wyrażał zainteresowanie co sie dzieje w domu, coś zjadł, napił się.. Ostatniej nocy obudził rodziców szczekając jakby skomleć, lekko wyć ze swojego legowiska. Rano rodzice obudzili się Pixel usnął na zawsze.. 🙁 Za 2 dni miał mieć kolejne badania, transfuzje krwi która dawała ostatnią nadzieje na poprawę i miała go podnieść na sile i dać mu jeszcze więcej czasu z Nami.. Niestety nie udało sie.. Mówimy, że jego szczekanie w nocy było pożegnaniem się z Nami, podziekowaniem za wszystkie spędzone lata, że on już dalej tak nie może i chce żyć spokojnie na TM..:( W domu straszna pustka, cisza, zero chęci do życia.. Mama strasznie przybita, w sumie jak każdy.. :/ Nie tak to miało wyglądać.. Każdy wierzył, że po transfuzji krwi będzie lepiej i wszystko sie poprawi… Mimo iż już z rodzicami nie mieszkam jak do nich przychodzę jest naprawdę cisza pusto, nic się nie dzieje, nic się nikomu nie chce.. Mama cały czas ze łzami w oczach, płaczę czyta fora.. Każdemu strasznie cieżko sie z tym pogodzić..
Wierzymy, że już Nasz kochany Pixel nie musi się dalej męczyć z tą chorobą, przetrwał i walczył 4 miesiące , teraz tam na pewno żyje sobie jak za swoich najlepszych lat, pełen zdrów z innymi Psiakami i czeka tam na Nas na kolejne spotkanie.. Bardzo Nam go brakuje, ból straszny.. W głowie tysiac myśli, dlaczego tak to się skończyło.. Mimo, że człowiek sobie mówi teraz, że Pixelowi jest teraz lepiej, nie męczy się to ból jest straszny.. Chce się cały czas płakać, serce staje w gardle. Cieżko coś powiedzieć… 🙁 Kiedy ten ból minie, nie ma radości z życia, nic sie nie chce…:( Mimo, że człowiek chce wspominać dobre momenty ma przed oczami ostatni czas z Naszym Pixelem… 🙁
Żegnaj Pixelku .. Wiem, że już się nie męczysz, jest Ci dobrze. Żyjesz jak dawniej! Jeszcze się kiedyś na Pewno spotkamy i pobawimy!
Wczoraj pożegnaliśmy naszego ukochanego yoreczka Niko.Mial 16 lat.Od kilku chorował na dyskopatię, około rok temu zaczęły się problemy z nerkami.Na przemian leczyliśmy kręgosłup i nerki.Przyjmował leki , kroplówki, zastrzyki.Bardzo był dzielny.Od listopada zaczęło się znów pogarszać z jego pleckami.Mało jadł, nie chciał się bawić. , bardzo schudł,karmilismy, dopajaliśmy strzykawką.Kiedy córka przyjechała na święta z zagranicy nie był już taki sam kiedy rozstawał a się z nim we wrześniu.Byli że sobą bardzo związani , był jej najlepszym przyjacielem z którym przeżyła całe swoje życie aż do dorosłości.On ją bardzo kochał była między nimi wyjątkowa więź. Znów trzeba było podać mu zastrzyki przeciwbolowe na kregosłup.I chyba to pogorszyło stan jego nerek .Zaczął bardzo źle się czuć taka huśtawka jadł, nie jadł aż pojawiła się biegunka i wymioty.Wizyta u weterynarza , badania , mocznik bardzo wysoki i kreatynina też.Zaczeły się kroplówki nawadnianie.Wydawalo się że juz jest lepiej.Za 2 dni pogorszyło się bardziej, zrobił się apatyczny słaby kontakt, strasznie krzyczał.Ciężko było nam na to patrzeć.W międzyczasie córka xnow wyjechała na studia zagraniczne.Kolejne badanie i mocznik jeszcze wyższy , kreatynina podniesiona.Nie było nadziei.Czuwałam przy nim dzień i noc pielęgnując go jak swoje dziecko . Słuchanie jego krzyku po kilka godzin było straszne , tracił świadomość. Musieliśmy podjąć decyzję pozwolić mu ostatecznie odejść. Rozpacz nie do pomyślenia, pustka ,cisza.Córka nie mogła się z nim pożegnać. Nie miała możliwości. Strasznie to przeżywa będąc daleko a my tu podwójnie myśląc o niej.Nie możemy dojść do siebie.Ciężko jeśli się kogoś tak bardzo I długo kochało.Nasze serca rozpadły się na miliony kawałków. Córka dopiero w połowie lutego wróci i będzie drugi raz przeżywać żałobę w domu. Myślę , że daliśmy mu wspanialy dom i będzie w naszych sercach na zawsze.Mały rozmiarem ale duchem wielki.Cudowny, kochany, jedyny.
U Nas Pixel też zaczęło się od skręcenia łapki i podania zastrzyku przeciwbólowego co doprowadziło do dużego pogorszenia się stanu nerek. Już coś musiało się dziać wcześniej, lecz nerki nie dawał we znaki..
Nie chciał jeść, pić bawić się, ciągle spał. Po wizycie u weta okazało się, że ma problemy z nerkami. Od września do początku stycznia walka ze zbiciem mocznika i kreatyniny.. Codziennie, kroplówki, leki, zastrzyki, azodyl, zastrzyk dla ludzi na pobudzenie krwinek… Przeżył z Nami ostatnie święta, sylwestra i nowy rok wśród rodziny. Niestety z niedzieli na poniedziałek w nocy zasnął na zawsze..:( w nocy obudził rodziców lekkim szczekaniem jakby się chciał z Nami pożegnać.. Rodzice nagrali bo każde szczeknięcie, ruch był dla Nas radością. Z rana niestety rodzice jak wstali Pixel już nie żył .. :/ Walczył dzielnie 4 miesiące, wet od września kazał cieszyć się z każdego dnia… Między czasie przetrwał operacje na ucięcie części języka, ponieważ doszło do martwicy, wyrwania wiekszości zębów… Był karmiony i nawadniany strzykawkami, czasami sam próbował zjeść, lecz mimo prób nie dawał rady i odpuszczał.. 🙁
Mówię sobie, że odszedł żegnając się z Nami i wytrzymał ostatnie dni święta by nie robić Nam przykrości w okresie świąt. Był naprawdę dzielny i dał Nam mnóstwo szczęścia i radości.. Odszedł 2 stycznia zaś 4 miał mieć transfuzje krwi od innego psiaka, miała to być ostatnia deska ratunku i miało go to podnieść na sile. Niestety Pixel sam musiał stwierdzić, że już nie chce się męczyć .. 🙁
Pisząc to mam serce w gardle, a oczy szklane. Bardzo mi go brakuje, spędziliśmy z nim pół życia..
Leszek W dniu 31.12.2021 ta data będzie na zawsze moim przekleństwem .
Położyłem się spać wcześniej dnia 30.12.2021 r następnej nocy miał być sylwester więc wypadało się dobrze wyspać . Rano około godziny 8 zszedłem na dół nie zastałem mojego jedynego w życiu przyjaciela który spędził z nami długich szczęśliwych 12 lat pies Salomon kochany przez wszystkich zawsze radosny Gloden . Jak się później
okazało starszy syn mojej żony Sebastian Błaszczyk wyszedł z nim w nocy ( dokładnie nie wiadomo kiedy ) nad Wisłę . Mieszkamy na Targówku w Warszawie więc żeby dojechać nad Wisłę do Gocławia musiał wyjść bardzo
wcześnie . Kilka dni wcześniej wróciliśmy z gór i tam ostatniego dnia czyli 28.12.2021 poszliśmy z psem na wycieczkę która okazała się bardzo długa . Do tego stopnia że w drodze powrotnej mój młodszy syn Daniel
zatrzymał samochód i w ten sposób z wyczerpanym Salomonem dotarli do parkingu . Salomon doszedł do siebie
ale do pełnej energii potrzebował jeszcze kilku dni . W dniu 31.12.2021 r Sebastian siedział ubrany w swoim pokoju . Żona z trudem ustaliła z nim gdzie jest pies . Pojechali a ja zostałem w domu w nadziei że wrócą co prawda ze zmęczony i zmoknięty ( w nocy padał deszcz ) Salomonem . Zamiast tego zadzwonili do mnie i powiedzieli że mam przyjechać po zwłoki psa . Był to dla mnie i jest nadal ogromny szok . Pojechałem na miejsce
Salomon leżał z zaciśniętymi szczekami na języku wyprostowanymi łapami i ogonem biedak musiał walczyć do ostatka niedaleko Wisły pod mostem siekierkowskim . W pierwszy odruchu zadzwoniłem pod 112 i wezwałem
policję . Sebastian ma 24 lata i powinien odpowiedzieć za za swój czyn pomimo tego że jest członkiem moje rodziny . Policjant poinformował mnie że ma wykonać sekcje weterynaryjną psa na własny rachunek i jeśli
się okaże że pies nie zmarł z przyczyn naturalnych to wtedy i tylko wtedy mogę złożyć wniosek o ukaranie sprawcy . Co za przepraszam za określenie kretyńskie prawo . Przecież jest oczywiste to że pies żyłby do tej pory
gdyby Sebastian nie zabrał go na ten nocy ” spacer ” . Po pewnym czasie na miejsce przyjechał mój syn właściciel
psa Daniel . Nie zapomnę do końca życia widoku jego siedzące na ziemi trzymającego główkę Salomona na udach
i szlochającego on bardzo zresztą jak wszyscy w rodzinie kochał tego psa . Pochowaliśmy go niedaleko na Wisłą
Salomon bardzo lubił wodę więc nie było sensu go gdziekolwiek przenosić tym bardzie że moja żona i syn płakali
za mim bardzo . Pisząc te słowa mam łzy w oczach i naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek się pozbieram ………..
Wczoraj rano pożegnaliśmy nasze małe słoneczko. Nasza suczka oczekiwała młodych , po usg które wykonaliśmy oczekiwaliśmy 3 albo 4 młodych. 2stycznia nasza Maze strasznie piszczała , nie mogła znaleźć miejsca – serce pękało. W uk nie ma wizyt domowych a w wiec następnego dnia mieliśmy umówiona video poradę. Pani stwierdziła ze taki stan może trwać nawet do kolejnego dnia… o 14.00 odeszły jakieś zielone wody , mówili ze to czop i żeby czekać. O 16 zadzwoniłam do weterynarza żeby zapytać co dalek bo mała się meczy a nie ma rozwarcia ni nic. W tym samym czasie wyleciały z niej brązowy śluz z kawałkami jakby błon. Stwierdzono ze wody ze 2h i powinny być małe. Nic się nie wydarzyło, piesek parł ale bez skutku. Pojechaliśmy do weterynarza. Okazało się ze jest tylko jedno szczenię o słabym pulsie. Dali nam 3 opcje ;
1. Czekać może urodzi sama
2. Poczekać i nazajutrz usunąć Martę maleństwo
3. Natychmiastwowe cięcie cesarskie
Oczywiście nie patrząc na koszta zdecydowaliśmy się na 3 opcje. Życie najważniejsze. Okazało się ze zostaliśmy dziadkami małej Arii. Zero wskazówek co i jak. Pies miał być karmiony przez matkę co 2 h i tyle.
Wróciliśmy do domu. Szczęśliwi jak nigdy. Wygraliśmy życie . Zmienialiśmy się tak ze nie było minuty żeby ktoś nie zajmował się mała, po cesarce nasza suczka nie traktowała jej jak powinna… a wiec musieliśmy mała ogrzewać i pomoc przy dostawieniu do cyca. 30h później malutka zesztywniała , mój mąż ja reanimował , udało się. Wróciła na 4 min i niestety drugi raz się nie udało :(. Serca pękły , świat rozsypał się na milion kawałków. Mała , bezbronna z różowym noskiem . Opuściła nas tak nagle. Nie potrafimy poradzić siebie z bólem. Płaczemy w ukryciu żeby nasza suczka nas nie widziała bo nie chcemy jej stresować. Czekamy na odbiór prochów. Wiem ze ta droga się jeszcze nie skończyła. Będziemy zostawiać po troszku niej w każdym z naszych ulubionych miejsc. Ale czy to da jakaś ulgę ? Czy człowiek jest w stanie pogodzić się ze strata ? Kiedy ten ból minie ?
Zadam panu pytanie: Dlaczego ma pan tak podla rodzine????????????? Z kim pan sie zadaje?????????? Szkoda pieska, bo nie zasluzyl sobie na taki koniec i to z reki ” RODZINY” Wspolczuje panu. I skladam kondolencje.
Witam już prawie rok mija od uspienia mojego psiaka wiem że nie było innej opcji ale non stop odczuwam jej brak. Najgorsze nie jest smutek bo wiem że nie było innej opcji a złość że mi ufała a ja podpisałem wyrok i tęsknota powoduje że mam ochotę zrobić wszystko żeby dołączyć do niej wie jak ktoś jak z tym poradzić (czas nie działa)
28 grudnia 2021 roku podpisałem taki sam wyrok na najwierniejszego przyjaciela Ziomka. Przez 13 lat ani razu nie był chory. w 13 roku zaczęły się problemy ze słuchem i wzrokiem, a w 14 roku problemy z tylnymi łapkami i psią demencją. W nocy z 26 na 27 grudnia nie spały tylko w kółko krążył, ciągając tylne łapki. Przestał jeść i pić. 28 grudnia byliśmy z nim u lekarza. Lekarz stwierdził, ze nic się nie da zrobić poza podawaniem leków przeciwbólowy co tylko przedłuży jego ból i cierpienie. Decyzja o eutanazji była bardzo bolesna i nie mam pewności czy nie zbyt pochopna. Teraz dom jest pusty, a serce rozrywa ból i żal, już nic nie jet tak samo. Rozumiem Cię doskonale, ale pamiętaj czas leczy ból i cierpienie, a w końcu będziesz pamiętać tylko te dobre chwile spędzone z przyjacielem – na to trzeba jeszcze zaczekać
Dzis 08.01.2022.Moja naukochansza Abunia obchodzilaby raptem 3 urodzinki.Zamiast spaceru,jakiejs nowej zabawki jest placz,ból i zal.Idzie czwarty miesiac jak nie ma Coe ze mba Abunieczko a ja wciaz nie potrafie zaakceptowac tego co sie stało.Tak bardzo Cie kocham ze sobie nawet tego nie wyobrazasz.Od Twojego odejscia nie potrafie sobie poradzic,ciagle o Tobie mysle,ciagle mam Cie przed oczami i tak bardzo za Toba tesknie….gdybys tylko mogla wrocić….nic juz nie jest i nigdy nie będzie takie samo.Jestes miloscia mojego zycia❤Morze wylanych łez,milion wspomnień…nie moge uwierzyc ze dzis nie swietujemy,nie pobawimy sie razem,nie pokazesz mi jak bardzo sie cieszysz z nowej zabawki.Kocham Cie moja Abulesiy najbardziej na swiecie.Bylaś i jestes dla mnie WSZYSTKIM😢😢😢
za kilka minut będą już 3 miesiące jak Jej nie ma…stoi na półeczce razem z zabawkami, kocykiem, obróżką, kagańcem i ze zdjęciem.
Wliek 13 lat i 6 miesięcy, od 3 lat cukrzyca insulinozależna i specjalny pokarm. Ale ostatni miesiąc to horor, napady omdleń, drgawki, ogromne cierpienie, ogromne ! Nie wiedziałam, że tak strasznie można cierpieć, gdyby nie duże poprawy nie dałabym jaj tak cierpieć, Śmierć wyraźnie się dobrze bawiła widząc nasze nadzieje. Ostatnie popołudnie było najcudowniejsze i myślałam, że jest super .A ona ….przyszła do kuchni…położyła się przy mnie…bo się pożegnała…ja tego jak zwykły debil nie zrozumiałam.
Kocham ją..po pierwszej nocy obudziłam się przytulona do jednej z moich bluzek , które na zapas mam w łóżku..od tej nocy codziennie tak śpię. Nigdy nie będzie w moim domu psa.
Moja 14 letnia Herka jest po mastektomii . Rak sutka . Zabieg przeszedł prawidłowo , wybudzenie ekspresowo wrócimy do domu .
Problemy z limfą , ciekniecie z operowanego miejsca …skóra zeszła w miejscu szycia to mięśni ! Ale trzymała
się ! Drugi zabieg ; szycie otwartej rany .
Wszytko poszło Ok . Zaczęła jeść , pić ,
koślawo merdał ogonkiem…;)
Dzisiaj w nocy dostała padaczki , co 3 h przeżywany horror . Do środy czekamy czy zadziałają leki czy to przerzuty ( guz mózgu ) czuje ze to koniec , jest mi jej zal , meczy się , cierpi a ja nic nie mogę zrobić !!;( To jest moja ukochana wymarzona Herka , która zawsze przy mnie była , przy dzieciach , moja kompanka z kuchni , na krok mnie nie odstępowała . Zawsze była i teraz ma jej nam zabraknąć ….
Wczoraj (20.12.2021) odeszedł ode mnie największy przyjaciel doberman Ares. Pies który został nazwany weteranem przez weterynarzy z powodu jego choroby która przezyl kilka lat temu, cudem się z tego wylizał i pozwolił dać mi jeszcze kilka lat swojej miłości. Te 12 lat razem uświadomilo mi jak ważny dla mnie był. Najbardziej żałuję że nie byłem z nim przez te ostatnie pół roku życia ponieważ musiałem wyjechać za granicę do pracy. Po powrocie zobaczyłem jak bardzo się męczy i cierpi ( miał chorobę stawów i jak się okazało nowotwór) . Postanowiłem więc od razu pojechać z nim do weterynarza, przez cały czułem że to ostatnia jego podróż ze mną, na miejscu powiedziano mi że ma raka i najrozsądniejsza będzie dla niego eutanazja. Niestety musiałem podjąć ta polesna decyzję ;( Nigdy nie zapomnę tego momentu i gdy powiedziałem do niego wytrzymaj jeszcze chwilę, a on popatrzyl na mnie i polizał mi rękę jakby już chciał odejść. Nigdy cię nie zapomnę mój wielki przyjacielu, pozostało mi tylko wylać morze łez i żałować ze nie byłem z tobą przez każdy dzień twojego życia. Na zawsze w moim sercu ;(
Znam bardzo dobrze to uczucie bezradności .tęsknoty i strasznego bólu.Moja Nelusia odeszła ponad dwa miesiące temu …..i ta tęsknota będzie trwała… trwała…❤️❤️❤️
14.04.2021 umarł mój pies Fado stało się to nagle nie miałam okazji się z nim pożegnać .Nadal bardzo cierpię moja mama od dawna pokazywał mi nowe pieski namawiał mnie na kupno nowego ja zwykle mówiła tak ładny albo tak podoba mi się w wigilie mama znalazła ogłoszenie o szczeniaku do odbioru pytając czy mi się podoba mi się potwierdziłam i tak od 2 dni mam nowego psiaka jednak martwię się ze go nie pokocham nie wiem nawet czy go chciałam lubię go ale nic więcej mam wrażenie ze moja mama chciała po prostu mnie uszczęśliwić na sile . Nie wiem co mam teraz robić oddać go czekać porozmawiać o tym z rodzinna ?
Aga – Przyjaciół nigdy się nie zapomina. Ja straciłem swojego Przyjaciela 01.11.2021 r. Nowego kumpla mam od 11.11.2021 r. Jest to ciężka, bolesna próba w moim życiu. Ale miłość przyjdzie z czasem. A Twój nowy kumpel nie znajdzie lepszego świata pełnego miłości. On już za Tobą szaleje choć tego nie widzisz!
Trzymaj się!
Kochana, rozumiem Twój ból po stracie przyjaciela🌷 Sama straciłam adoptowane i skrzywdzone przez człowieka Andzię goldenkę w 2012 i Bubę bernenkę w 2017 roku i nadal nie pogodziłam się z ich stratą! Łzy same się cisną jak myślę o nich lub oglądam zdjęcia i filmiki. Ale one wciąż żyją w moim sercu, a prócz nich mam w nim miejsce na kolejnych futerkowych członków rodziny.
Proszę, zastanów się o czym myślisz w związku z maluchem, którego masz od kilku dni? Czy on się pchał na świat? Czy sam zadecydował, że dołączy do Twojej rodziny? Czy możesz sobie wyobrazić jego dezorientację, gdyby miał nagle zostać oddany? Przepraszam, a gdzie?? ….
Ludzie, wiecie co to odpowiedzialność?
Wybacz, ale nikomu kto jest prawdziwym miłośnikiem psów, taka myśl nawet by nie przyszła do głowy.
Moja Nelusia odeszła wczoraj wieczorem ,owczarek niemiecki. Miała 14 lat i mnóstwo chorób, ale mimo wszystko nieźle się trzymała. Po ostatnim spacerze zasłabła, a w klinice powiedzieli że to już agonia. Musiałam podjąć tą straszną decyzję choć to tak bardzo bolało. Nie mogłam pozwolić jej cierpieć 😢
Pięknie to ująłeś pod koniec postu:
„(…) żałować ze nie byłem z tobą przez każdy dzień twojego życia. (…)”
Trzymaj się dzielnie!🌷🌷🌷
20 grudnia minie 25 tygodni odkąd odeszła moja Roxunia. Nie ma dnia, żebym o niej nie myślała, nie tęskniła czy nie oglądała zdjęć (filmików jeszcze nie mogę). Jej odejście uwrażliwiło mnie na przyrodę, na dole zwierząt (piesków szczególnie). Zaczęłam wspierać ratowanie zwierząt, którym ludzie tak straszne krzywdy wyrządzają. Jest to nie do wyobrażenia, szczególnie dla kogoś, kto tak bardzo kochał i kocha swojego zwierzaczka. W takim kontekście widzę jakie moja Niusia miała dobre życie. Mogło trwać jeszcze kilka lat dłużej (ponieważ zginęła tragicznie), ale przeżyła 11 lat w miłości, dbałości, bez większych problemów zdrowotnych. Choć fizyczne jej nie ma, czuję, że wciąż jest przy mnie. TE DATKI NA ZWIERZĄTKA, KTÓRE NIE ZE SWOJEJ WINY, NIE MAJĄ TYLE SZCZĘŚCIA, TO TAKA CEGIEŁKA W IMIENIU MOJEGO PIESKA. Myślę, że to dobry sposób na pomaganie, jednocześnie jest to uczczenie pamięci mojego Słoneczka.
6 listopada Umarl mój piesek Rubi .
No początku był Szok ale następne dni okazały się jakąś trauma , teraz minął miesiąc a ja płaczę jeszcze więcej praktycznie pięć razy dziennie. Jak wracam z pracy po klatce – on nie Szczeka to już wybucham płaczem że ta cisza mnie Dobija w domu jest cisza ,tęsknię za nim bo nie mam z kim pogadać bardzo mnie boli że tak cierpial ale to był środek nocy i zaczął odchodzić nikt nie odebrał telefonu . Chciałam
Mu jak najszybciej pomoc .. niestety wył przez kilka godzin . Przestał o 5 skomlać , nie mogłam
Tego sluchac serce mi pękało . Zatykalam uszy rozpacz rozdzierała mi serce bo Za żadne skarby nie chciałam żeby w takim cierpieniu odchodził
. Moje dzieciątko . Mam dwie dorosłe córki ale to był moj chłopczyk , na chwilkę zasnęłam ze zmeczenia po 5 rano .Obudziłam
Się przed 7 i był sztywny.. umarł
Sam ..
Wczoraj 13 grudnia 2021 odeszła Orisa, moje marzenie, ukochany husky. Była częścią mojego serca. W bardzo krótkim czasie okazało się ze zjada ja nowotwór. Nie miałam o niczym pojęcia. Okazało się ze było już za późno. Orsi przestała jeść, ruszać się, leżała w jednym miejscu, jak wstawała słaniała się na nogach. Wiedziałam ze to koniec. Wiedziałam ze bardzo cierpi dlatego pozwoliłam jej odejść. Zostałam z nią do końca. Odeszła spokojnie i w ciszy. Jeszcze nie wiem jak sobie poradzę z tęsknota i żalem, ale pociesza mnie myśl ze już nie cierpi i chce w to wierzyć ze biega po łąkach z innymi psami. Nowotwór u psa to wyrok. Dlatego trzeba to ryzyko zminimalizować jak się da, badajcie swoje psy, sterylizujcie je! To zmniejsza ryzyko i daje większa szanse na ratunek. Nie chce się obwiniać o to, ale wiem ze teraz częściej kontrolowałabym jej stan zdrowia, wysterylizowala bym ja, częściej biegała z nią po lesie. Czas zawsze jest za krótki. Bierzcie z niego pełnymi garściami.
Wczoraj nagle23 12 21 odszedł mój Kubuś. To był zdrowy piesek energiczny żywiołowy, Dostał nagłego paraliżu przednich łapek pojechali#my do kloniki, Okazało się że ma wysunięty dysk i nagle nastąpiło zatrzymanie akcji serca., Reanimacja się nie powiodła, Nie mam Kubusia, Nie mogę sobie z tym poradzić…
A ja dla mojej Belli która odeszła 10 grudnia 2021 r. napisałam wiersz. Może komuś pomoże pogodzić się z ta stratą
Pojawiłaś się, kiedy mój świat właśnie się walił
Już nie chciałam nikogo, kto mnie w życiu rozbawi
Łzami stratę olałam, po kimś kogo kochałam
I w tych łzach cię dostałam i w tych łzach pokochałam!
Stałaś się dla mnie wszystkim, kto mi w życiu wystarcza
Psem obronnym nie byłaś ale byłaś jak tarcza
Dla mych zmartwień bez liku i problemów co bolą
Ty mi byłaś swoistą od tych spraw aureolą!
Dzisiaj muszę się zgodzić, że twój czas właśnie minął
Choć jak człowiek przeżywam wiem, pogodzić się trzeba
Lecz jeżeli jest niebo do którego zmierzamy, ty tam będziesz
Albowiem wszystkie psy idą do nieba!
Wczoraj nad ranem, tj. 12.12.2021 r., po blisko 15 latach (zabrakło miesiąca) odeszła moja najukochańsza Pysia – niezwykle inteligentna i przywiązana do mnie suczka. Przeżyła ponad połowę mojego życia. Od samego początku rozpaliła we mnie ogromną miłość i poczucie odpowiedzialności. Podczas moich gorszych chwil zawsze podchodziła do mnie i pocieszała swoim zimnym i mokrym noskiem. Był to mój pierwszy pies, ale relacja, którą stworzyła ze mną zmieniła mnie. Moje serce jest totalnie złamane i rozpadło się na milion kawałków. Czuję w sobie niemożliwą do opisania pustkę połączoną z bezgraniczną tęsknotą. Trudno jest mi pojąć, że już nigdy nie zobaczymy się, to będą bardzo smutne Święta Bożego Narodzenia. Czuję, że zamknął się pewien rozdział w życiu i wszystko zostało przekreślone grubą linią, tylko co dalej? Co z wypracowaną rutyną? Jak ma wyglądać teraz ta nowa rzeczywistość? Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego, jestem skołowany i czuję się fatalnie.
Ostatnie 3 lata były pasmem chorób mojej najwspanialszej przyjaciółki. Zaczęło się od niedowładu tylnych łap, na szczęście po długim czasie udało się przywrócić ją do ruchu. Był dłuższy czas spokój. Następnie został usunięty u niej guz listwy mlekowej oraz tłuszczak. Było naprawdę świetnie. Wróciła do pełni zdrowia, można powiedzieć, że przeżywała swoją drugą młodość. Koszmar zaczął się niecały miesiąc temu, kiedy okazało się, że rozwijał się u niej guz pochwy, który nagle pewnego dnia wyleciał na zewnątrz i utworzył zwis. Od tej pory zaczęło się wszystko co najgorsze. Pod ryzykiem niewybudzenia przeszła operację usunięcia tego nowotworu. Na szczęście udało się. Znów. Kolejny raz wracała do siebie, aż 03.12.21 r. odkryłem na boku jej tułowia zgrubienie, które okazało się być ropą. Ropień został nacięty w gabinecie i przy okazji zostały usunięte szwy z pochwy po operacji. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze, natomiast ropa zaczęła zbierać się w większej ilości. Doszło do ropomacicza przez niezwężenie szyjki macicy po przebytej operacji. Osłabiona trafiła ponownie na stół operacyjny, została usunięta macica, znów przeżyła narkozę. Choć rokowania były bardzo ostrożne to wydawało się, że znów wyliże się i zyskamy jeszcze trochę czasu. Niestety dzień po operacji zaczęła wymiotować, leżała bez zainteresowania, pozbawiona jakichkolwiek emocji. Wieczorem była już w stanie agonalnym, spodziewałem się, że będą to nasze ostatnie godziny, jeśli nie wydarzy się cud. Niestety tym razem nie udało się. Odeszła w gronie rodzinnym. Wszyscy domownicy płakali jak bobry. Nasza dzielna Pysia zostawiła po sobie wielką pustkę i żal do siebie, że przez nieświadomość (pierwszy pies) i brak wiedzy musiała przejść przez to wszystko. Jestem pewien, że gdyby została wysterylizowana w wieku szczenięcym, to dalej byłaby z nami i nie zostałaby obciążona opisanymi operacjami.
Nigdy nie zapomnę o niej, moje oczy są spocone z żalu i smutku…
08.12.2021 o godzinie 16:00 odeszła moja najwierniejsza, najukochańsza, jedyna prawdziwa przyjaciółka. Prawie 13 letnia Zuri. Mimo że minęły już prawie dwa dni ,wciąż czuje jeden wielki żal w sercu , tęsknotę za nią i jakże dojmujący ból. I mimo że wiem że przynajmniej teraz już nie cierpi- Miała jak okazało się dzień przed jej śmiercią raka śledziony , była minimalna szansa na ocalenie jej ale niestety, cały miesiąc walki, kroplówek, zastrzyków, godzin spędzonych w gabinecie u weterynarza sprawiły że jej organizm się poddał … z godziny na godzinę jej nerki przestały funkcjonować i pomimo prób , zmuszenia ich do pracy, było juz za późno… A teraz.. Już jej nie ma. Jest za tęczowym mostem i mam tylko nadzieje że tam , w psim niebie czuje się dobrze …
Nie martw się Zuri, za jakiś czas się spotkamy . Znów Cię przytulę ,zabiorę na spacer , dam smakołyki
Kocham Cię Zuri ..Byłaś/Jesteś najwspanialszą niespodzianką jaka spotkała mnie w życiu
Jutro odejdzie nasz ukochany pies Argos, 14 lat i 5 miesięcy… wierny przyjaciel i towarzysz wielu wspaniałych przygód. Absolutnie wyjątkowy, jak każdy z naszych wspaniałych psiaków. Strasznie trudna, ale i konieczna decyzja – nie mogę pozwolić mu cierpieć bardziej niż będzie mnie bolała z nim rozłąka. Taka cena miłości.
Myślę, że jeszcze się spotkamy, taki bonus od Stwórcy jest niewykluczony 🙂
Życzę Wam siły w tych trudnych chwilach, no i sobie też…
3 dni temu odeszła od nas Malinka, słodki kundelek, prawie 13 letni. W nocy ze środy, na czwartek wyszła na nocny spacer jak zawsze i potrącił ją samochód. Od 3 lat chorowała na nowotwór, na szcześcię okazało się, że jest niezłośliwy. W tym roku zerwała więzadła w obu nóżkach, nie chodziła, ale czas i wsparcie farmakologiczne zdziałały cuda, 3 m-ce temu wróciła do dawnej sprawności. Moje niedopilnowanie sprawiło, że wybiegła na drogę krajową, wprost pod auto. Od 3 dni nie śpię, nie mogę sobię tego darować. Mam wspaniałą rodzinę, dwójkę cudownych synków, ale tą psinkę traktowałem jak trzecie dziecko. Ból nie do opisania…
Wieczorem 5 października wpadł pod samochód nasz ukochany sznaucerek-Miko, Syn akurat wracał z pracy i zobaczył,że leży na jezdni ,szybko pojechaliśmy po niego z główki leciała mu krew ,był bez reakcji ale nie sprawdziłam ,czy ma tętno ,byliśmy pewni ,że zginął na miejscu, ciągle jednak mam żal do siebie,że może jeszcze dałoby się go uratować ..To co przeżyliśmy wtedy nie da się opisać ,wyliśmy z rozpaczy, ból w sercu ,pustka po nim , tęsknota nie mają granic,czas trochę pomaga. Odganiam myśli o nim ,żeby nie oszaleć. Miał 13 lat ,był wesołym ,żywym pieskiem ,pocieszał wszystkich w domu a kiedy było trzeba bronił,nie patrząc na to ,czy da radę. Już nigdy nie będzie tak samo. Nie zdawaliśmy sobie sprawy ile szczęścia wnosił do naszego domu…😥😥😥😥
Dziś odeszła od nas nasza 18 letnia sunia. Spokojnie, w swoim łóżku. Zawołała jeszcze na koniec mamę, ta potrzymała jej łapkę i widziała jak powoli jej oddech słabnie, a serce przestaje bić. Przepłakałyśmy dziś cały dzień. Choć wiemy że daliśmy jej wszystko to co mogliśmy i na co zasłużyła. Kochający dom i bliskich którzy byli przy niej do końca. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Łączę się z Wami wszystkimi w bólu. Strata przyjaciela jest nie do zniesienia. Ja swoją kochaną 18 letnia sunię straciłam 6.10 i nadal boli ale jest już ciut lżej. Czas leczy rany. Jednak nigdy, przenigdy nie zapomni się tej miłości i wierności. Rozumiem i współczuję. Zdecydowałam się na nowego psa i jestem szczęśliwa. Wiadomo, ze nikt nigdy nie zastąpi tego pierwszego, jedynego ale to będzie kolejna miłość i wierna przyjaźń warta wszystkiego. Trzymajcie się ciepło i dzielnie.
18 grudnia wieczorem odszedł mój Labradorek Rico. Wydostał się z podwórka na ulicę, samochód go potrącił, umierał sam na poboczu, a ja spałem 😭😢. Nie mogę sobie tego darować, że nic nie słyszałem, może by jeszcze żył. Znaleźliśmy go dopiero nad ranem dwa domy dalej😢😭♥️💔😥. Za.mieaiac by obchodził swoje pierwsze urodziny, z nami był tylko 8 miesięcy 😭😭😭😭. Nie chcę mi się na podwórko wychodzić. On tam codziennie biegał 😭😥💔♥️😢
Dzisiaj odszedł Mój kochany kłapouch Cookie, był ze mną rok, w moim sercu pozostanie na zawsze!
Moja immienniczko, współczuję Tobie oraz Wam wszystkim straty futrzanych przyjaciół. Ja w sobotę, 13 Listopada, również wyszłam poraz ostatni na spacer z moim ukochanym psem. Wybrałam go jako szczenię, zaraz po tym, jak go zobaczyłam na zdjęciach, opublikowanych przez hodowcę, po narodzinach szczeniąt. Wiedziałam, że ten z szafirową wstążeczją będzie mój….Razem spędziliśmy 12 lat. Ostatnio już niedomagał, trzeba było pomóc mu wstać, a spacery odbywały się w żółwim tempie….W sobotę nic nie zapowiadało tego, co się stało. Był ranny spacer, posiłek, sen…Pod wieczór, zauważyłam dziwny, jakby rybi oddech, ale podniosllam jak zawsze dziadziusia i poszliśmy na wieczorną toaletę…upadł po kilku metrach….Telefon po męża, klęczenie przy psie i błaganie go żeby mi tego nie robił i nie odchodził, jazda do weterynarza…..I to co najgorsze…brak nadziei na ratunek i potrzeba podjęcia tej ostatniej decyzji, której wciąż nie mogę przeboleć, chociaż wiem, że było to jedyne, co mogłam dla niego zrobić….Wiem, co czujecie, wiem, że być może niektórzy z Waszego otoczenia mówią, że to był tylko pies, ale nie wstydźmy się ani naszych łez, ani emocji….Wiem, że za jakiś czas ból zelżeje, wiem, że czeka na mnie mała, psia istotka z którą znów będziemy razem wędrować, ale wiem też że tak, jak nie zapomniałam żadnego z psów jakie mi towarzyszyły w dzieciństwie, najpuerw wiejskie kundelki i psy sąsiadów, bo rodzice nigdy na psa w domu się nie zgodzili, potem pies mojego Tż, a potem już nasze wspólne, tak nigdy nie zapomnę o moim erdelku….
Hej.
W ten sam dzień o 17:00 odeszła moja ukochana Bulldożka Koffie, umarła mi na rekach… Miała niespełna 6 lat , łącze się z Tobą w bólu….
Witam, od nas odeszła 11.01.2022 r. po północy nasza najukochańsza buldożka ZUZA, walka do samego końca, niestety się nie udało. Ogromna strata i ból nie do zniesienia….
Kochamy Cię najmocniej na świecie, odeszłaś za szybko 😥😥😥😥
Piesek to członek rodziny, strata jest niewyobrażalna. Dzisiaj po blisko 14 latach odeszła nasza kochana biszkoptowa Goldenka „Milka”
Trudno opanować wzruszenie.
Dała nam wiele miłości my staraliśmy się to odwdzięczać na co dzień.
Wczoraj 4.11.2021 odszedł mój kochany piesek Scooby. Miał 15 lat. Kundelek. Był bardzo kochanym i mądrym pieskiem. Zawsze wysłuchał, patrzył się tymi pięknymi oczkami z mądrością, spał ze mną, do wszystkich podchodził z pozytywnym nastawieniem. Nie mogę uwierzyć że go nie ma już wśród nas. Moja mama siostra i ja płaczemy po nim co chwilę, był członkiem rodziny zawsze z nami czy na wakacje czy ja jednodniowe wypady nad jezioro zawsze ludzie do niego podchodzili i pytali się czy mogą pogłaskać. Na prawdę nie mogę się pozbierać z tą stratą. Wszędzie go widzę. Są jego miski, zabawki, smycz, jego sierść na łóżku 😭 Scooby kochamy Cię ❤ mamy nadzieję że za tęczowym mostem też czujesz sie dobrze merdasz ogonkiem i biegasz sobie. Jak to pisze to poduszka mokra od łez. Ehh to prawda ze ludzie łamią nam serca cały czas A zwierze zrobi to tylko raz 😭😭😭😭😭
Właśnie teraz ja przeżywam żałobę. Piesek żył tylko 7 lat i poszedł na zabieg na rzepkę, która wypadła pomyślnie, ale po 2 dniach od zabiegu zmarł bo początkowo krew sączyła się z nosa. W czasie reanimacji (podczas intubacji) krew lała się strumieniem z płuc. Weterynarz nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć dlaczego tak się stało. Jestem w totalnej rozsypce bo gdyby umierał ze starości to przygotowałabym się na tą sytuację, a taka niespodziewany scenariusz tylko mnie dobił emocjonalnie. Nie ruszam jego rzeczy z miejsca bo chcę chociaż zadziałać wyobraźnią jak z nich korzysta.
Współczuję straty.
Mój piesek odszedł ze starości 01.11.2021 r. Miał 17 lat i 10 miesięcy. Jednak uwierz mi – na śmierć przyjaciela nie da się nigdy przygotować. Wiek nie ma znaczenia!!!
Trzymaj się!!!
Dnia 21 lipca 2022 r. odszedł nasz ukochany Bodzio. Nasze Serduszko, największe szczęście, miał zaledwie rok i 2 miesiące 🙁 Okazało się, że miał genetyczną wadę trzustki. Wcześniej nic nie wskazywało, że jest tak poważnie chory – był wesołym, energicznym, młodziutkim pieskiem. Zmarł w drodze do kliniki w Gdańsku, cichutko, przy nas. Serce pękło na milion kawałków…
Kochamy Cię, maluszku <3
Wspolczuje z calego serca.Dzis odeszla nasz Suzi
To prawda jak mówią ludzie
Co jest najgorsze w posiadaniu psa .
Pożegnanie!!!!!! Moje kochane słoneczko pożegnałam w czwartek 11 listopada Duszą wyje z bólu Nie wiem czy nie skończę u psychologa Tej traumy nie zapomnę do końca moich dni Kocham cię Fajferku Nigdy o Tobie nie zapomnę Dałeś mi najpiękniejsze 18 lat radosci
Umieram razem ze swoją Majką która przez 15 lat była treścią mojego życia i nie wiem jak będę żyć bez niej ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️🙈🙈kocham Cię Maju
W sobotę mój aksel odszedł po kilku godzinach ciężkiego cierpienia, moim zdaniem po zatruciu po podaniu nie odpowiedniego leku a nawet złej diagnozy. Pojechałem do przychodni z objawem padaczki u psa, został mu przepisany lek phenoleptil którego niemożna podobno podawać przy fatalnych wynikach wątroby które po badaniu krwi wykazały 208 gdzie limit dopuszczalny wynosi do 80 coś takiego. Po sześciu dniach przyjmowania leku pies zaczął wymiotować robić pod siebie slaniał się na łapach całą noc, aż padł ciężki oddech szybkie bicie serca, pojechałem do weterynarza lekarza który mu wystawił diagnozę i przepisał ten lek, pies rozpalony ledwo żywy 44 stopnie gorączki podana kroplówka jakieś 4 zastrzyki żadnej poprawy plus zbicia gorączki pies nadal ciężko i szybko oddycha serce prawie wyskakuję, a prowadzący lekarz okazuję zdziwienie brakiem poprawy, ja go utwierdzam w przekonaniu zatrucia lekiem nie odpowiednim przy takim stanie wątroby, lekarz pobiera krew robi badanie, a wynik pokazuję ponad 1000 jednostek i dalej twierdzi że to nie przez te zasrane tabletki. Moim zdaniem otruł mi psiaka
Sebastianie, ja z siostrą tak samo płaczemy jak Ty, nasz kochany ratleruś Maciuś, który był chorowity od szczeniaka, a dożył 15 lat i towarzyszył nam we wszystkich okolicznościach, umarł w domu, w czwartek, po całodniowej agonii – na moich rękach Świat się nam zawalił, ból jest jak kolec, który przebija ciało. Tęsknota jest straszna – za jego kochanym pyszczkiem, dotykiem sierści, za małym bezbronnym ciałkiem, był od miesiąca noszony i karmiony z ręki – ciężka choroba zastawek serca wywołała wylew bez utraty przytomności, ale on jeszcze chciał żyć – jadł, pił, reagował, żył po nim 3 tygodnie. Lekarz przychodził od 5 lat do domu, bo wizyty w przychodni bardzo psa stresowały i tego ostatniego dnia jeszcze próbował go ratować, ale godzinę po jego wyjściu, ok. 19-ej Maciuś odszedł. Umyłam go, leżał na swoim posłaniu przez całą noc, a my byliśmy przy nim w rozpaczy i potokach łez. Rano został zabrany i był to kolejny straszny moment dla nas. Dodam, że nie jesteśmy już młode, ale seniorki, więc każda śmierć strata kogoś bliskiego jeszcze bardziej boli, w naszym przypadku już żadnego psa nie możemy wziąć, poza tym po takim piesku jakim był on, jest to niemożliwe.
Rozumiem więc, co przeżywasz, im bardziej kogoś kochamy, tym potem cierpienie jest większe… Trzymaj się, to tylko czas może na to pomóc…. Dorota
Moja Tinka odeszła w czwartek 21.10.2021, ok 14:30 . Miała 11 lat . Zaczęło się od wymiotów , później okazało się , że miała 3 guzy w wątrobie i żółtaczkę już nic nie dało się zrobić. Była ze mną od 3 tygodnia życia. Kochałam JĄ jak córkę. Była największym szczęściem w moim życiu. Nigdy nie wyobrażałam sobie , że JEJ kiedyś nie będzie , nie dopuszczałam takich myśli. A teraz JEJ nie ma. Jak mam dalej żyć bez Niej. Wszędzie gdzie idę gdzie jestem widzę Ją. Chodzę drogami gdzie chodziłam z Nią na spacery i uświadamiam sobie że już nigdy ze mną nie pójdzie, już nigdy nie wezmę Jej na ręce , nie przytulę nie pocałuję , nie pogłaszcze , nie usłyszę Jej szczekania , piszczenia , nie poczuję zapachu i ucałuję łapki . Wchodzę do domu i czuję chłód , pustkę , chcę z niego wyjść uciec gdzieś daleko i nie wracać 🙁
Hej Madziu.
Bardzo Ci współczuje.Jezeli masz ochote sie wyplakac to pisz. Adres email znajdziesz we wczesniejszej wiadomosci.
Jutro bedzie 3 tyg.jak moja najukochansza Abcia odeszla.Placze codziennie i tylko Ją mam przed oczami.Wszędzie tylko Abunia moja malenka.
Dziś odeszła moja Najdroższa, Najukochańsza, Jedyna taka chow-chowka Usia. Brak słów aby opisać, co czujemy z mężem w tej chwili. Była jedną z najlepszych decyzji jakie podjęliśmy życiu . Zyla z nami 13,5 lat, odeszła w sposób tragiczny, nie sądziłam , ze tak ja stracimy. Kilka razy „wyrwalismy” ją śmierci po to aby tak zakończyć swoj żywot?! Nie winię nikogo, bo to byl nieszczesliwy wypadek. Tylko ten straszny zal nie pozwala mi pogodzic sie z tym. Placzemy caly wieczór i jeszcze długo bedziemy Ją oplakiwac, bo tak oddanego i wiernego przyjaciela juz nie będzie.Tan nasz dom teraz nie ma sensu, musimy nauczyc sie żyć w nim od nowa. A jeszcze dziś, po powrocie z miasta, bylam taka szczesliwa, gdy wyszła mi na powitanie. Poczochralam po siersci, przytuliłam, rzucilam kilka cieplych slow i poszlam gotowac obiad. To byly ostatnie moje z nią chwile. Zostanie w naszej pamięci na zawsze.
Pani Elżbieto , 28 października o godzinie 16.45 rowniez odszedł mój przyjaciel Piko mały pinczerek miał zaledwie 4 latka ❤️ też w sposób tragiczny zabił go samochód wprost w główkę . Dużo nam choroba na wątrobę i wgl… dopiero co go wyleczyliśmy zaczął nam jeść przytył cieszyłam cię że w końcu wyszedł z choroby był pełen energii 😭😭😭i też nie potrafię zapomnieć płacze ciągle , oglądam fotografie , filmiki strasznie mi ciężko wszytko mi przypomina go był taki mądry kochany a teraz pustaka w sercu , żal i ogromną tensknota. Nie umiem sobie z tym poradzić . Nie cały rok temu odeszła od nas Tosia też pinczerek po porodzie w nocy się odwapnila i nie było ratunku . Odeszła…😭😭😭😭 Teraz Piko 😭😭😭😭ogromną strata i tragedia dla mnie. Mamy po nich obojgu rocznego pieska Felka ale nigdy nie zastąpi mi Pikusia 😭😭😭
Karolinko,Ewo mnie 05.11 w sposob tragiczny odeszla moja najukochańsza Abunia,Abcia,Abusiątko,Abelcia.Za chwile bedzie miesiac a ja codziennie placzę i nie moge pogodzic sie z Jej odejsciem.Mialaby w styczniu 3 lata.Bylo jej dopiero na zycie a musiala umrzeć.Dla mnie to bylo moje dzieciatko doslownie.Nie umiem zyć bez mojego Abusiatka caly czas Ja opłakuje i oddalabym wszystko zeby do mnie wrocila.Niewyobrazalny bol i smutek ktory chyba nigdy nie minie.Moj Promyk,moje Szczęscie,moje Slone czko zgaslo a ja razem z Moją Abuleczką umarlam.
Pani Karolinko podawalam juz wczesniej adres bo ja tutaj jestem codziennie od smierci mojej cudownej i najukochanszej Abulusi ale prosze 8edyta_n@poczta.onet.pl
Moja Usia odeszła godzinę wcześniej od Pani pieska…nie zapomnę tego momentu już nigdy, będzie mi towarzyszył do końca ten pisk /ryk a potem cisza 😥. Gdy podbieglismy, tylko kilka oddechow i…koniec 😪😪. Jutro minie tydzień a u nas smutek.😥
Wczoraj minęlo 2 miesiace jak tragicznie zginęlo moje malenstwo.KOCHAM CIE MOJA ABUNIU NA ZAWSZE❤❤
Dzisiaj odszedł mój kochany Dżoncio. Był z nami 17 lat. To tak strasznie boli. Żegnaj piesku. Bardzo za Tobą tęsknimy. 🖤🖤🖤
Mój Leoś miał 11 miesięcy. Zachorował w poniedziałek 8 listopada. Dziś miał mieć tylko zabieg i do domku. Wszystko było przygotowane na jego powrót po operacji. Po godzinie dostałam telefon że stan jest tak ciężki że konieczna jest eutanazja. Nie wyobrażam sobie teraz domu bez niego 🥺😭
Minęły trzy tygodnie od śmierci mojej Neli .codziennie płacze,nie mogę przestać o niej myśleć.Bardzo za nią tęsknię,była moją najkochańsza sunią.chyba będzie mi potrzebna pomoc psychologa ,bo naprawdę nie daję rady
Pani Edyto proszę o adres e-mail
Źle sobie napisalam
edyta_n@poczta.onet.pl
Jakas 8 mi sie wkradla w poprzedniej wiadomosci.
Moja Kochana Luna odeszła tydzień temu, 6.12.2021 roku.
Już nigdy nie przytulę jej mocno, nie poczuję jej zapachu, ani nie zobaczę spojrzenia….tego, w którym widać było bezgraniczną, bezwarunkową wierność i miłość❤️
Obiecałam jej, że ja sobie poradzę po jej odejściu i że może już zasnąć, iść za tęczowy most do swojej mamy i taty.
To nie jest takie łatwe poradzić sobie ze stratą.
Lusia moja Kochana na zawsze będziesz w moim sercu❤️❤️❤️
Oczy wypuchniete i zaplakane od miesiaca.Wpisalam 8 przed emailem a powinno byc
edyta_n@poczta.onet.pl
Mnie sie poprostu nie chce juz zyc bez Abuni.Widze to moje Abusiątko 24h.W nocy w dzien jak zamkne oczy i jak otwieram bo to bylo dzieciatko.Jedyne jakie mialam i tak wczesnie umarlo taka bezsensowna smiercią.NA ZAWSZE JESTES W MOIM SERCU ABUSIENKO❤
Napisalam do Pani maila…
Wczoraj w południe odeszła nasza kochana Gaya. Całe nasze małżeństwo była z nami,ślub w czerwcu,we wrześniu pojawiła się ta mała,czarna kuleczka. 13 wspólnych lat. Od początku skradła całej rodzinie serce. Zawsze radosna,machała ogonkiem,szalona,dzwonek do drzwi to cały dom wypełniony jej szczekaniem. Nie umiemy pogodzić się z jej stratą….dom jest tak cichy,tak pusty….to straszne….pokonała ją choroba,nie zdążyliśmy o nią zawalczyć….gasła z dnia na dzień,a jej stan pogorszył się dosłownie w przeciągu kilku godzin. Do końca byliśmy przy niej,czując jej ostatnie oddechy i mocno ja przytulając. Bardzo jej brakuje….
Witam, jestem tu poraz pierwszy, napisalam do Pani wczoraj maila…. Prosze sprawdzic poczte i ewentualnie odpisac. Pozdrawiam
Moje Nelcia odeszła dziś w nocy. Była że mna 13 lat. Jest mi tak ciężko nie potrafię się cieszyć a mam 8 moesieczne dziecko. Czuję się tak źle.
Witam-Moja bulterierka w styczniu skończyła by 14lat!!!!!! Zaczęła od roku chorować-zrobiła się z niej staruszka choć mimo swoich lat nadal byłataka głupia i żywa jak to Bulteriery – wychowywała się z obecnie7 letnia nasza córka-wyobraźcie sobie ze ona przebierala ja w sukienki od swoich lalek oraz malowała nawet jej paznokcie dokładnie tak-powtarzam psu rasy Bulterier – ten pies wprowadzał taka pozytywna energię w nasze życie że nie wiem jak to opisac-??? 21.10.2021musielismy uśpić😩😩nie było już innej opcji To był dla nas okrutny dzień zwłaszcza dla mojej corki-tęsknimy za naszą suczka ja osobiście do dziś nie wierzę że nie ma Jej-Byłaś Wspaniała i Kochana…
Mam to samo. 11.11.2021 odszedł mój najlepszy, najukochańszy przyjaciel.
Witam
Ja też jestem w rozpaczy 12 listopada 2021 odszedł mój najukochańszy przyjaciel moja kochana psinka. Musiałam podjąć ta tragiczną decyzję a zaczął brać leki miało być wszystko dobrze eh serce mam rozbite na milion kawałków. Okazało się że miał guza 5cm w brzuchu i nie było ratunku. Nie mogę sobie poradzić był z nami również ponad 11 lat to było moje 3 dziecko. Cały czas ryczę w głos jak mnie nikt nie słyszy. Nigdy nie pogodzę się z tą strata to bylo moje kochane serduszko. Nie wiem już jak mam żyć jestem w totalnej rozsypce.
Witam 🙂 moj najkochanszy i najwspanialszy Neo odszedl od nas 22.12.21 nie daje sobie rady , nie umie sobie z tym poradzic:( to byl nasz najwiekszy Skarb❤️ Okazalo sie , ze ma guza w brzuchu ktory w ciagu 3 dni zrobil sie Tak wielki, ze juz nawet siusiu nie mogl zrobic 🙁 moj maz pojechal do Kliniki i tam powiedzieli , ze najlepsze co mozemy dla niego zrobic to pozwolic mu odejsc i nie meczyc Go 🙁 bylismy wszyscy razem z nim do ostatniej sekundy… Wiem co czujesz:( wspölczuje bardzo i tule . Ja nie Wiem Jak mam zyc bez Mojego Neo
Wczoraj odeszła nasza kochana Misza. Miała tylko rok. Najgorsze jest to że odeszła nagle, podczas zabawy, biegając za patykami. Jej serduszko po prostu stanęło. Rano jeszcze tarzała się nam na łóżku, parę godzin później już jej nie było. Nie ma powitań, nie ma radości, nie ma jej stópek które pachniały jak stary popcorn. Nie ma zabawy, miziania po brzuszku, ciągnięcia piłki na sznurku i leżenia na kocyku. Nie ma smutnego piszczenia gdy chcieliśmy dłużej pospać a ona nie mogła się doczekać aż zejdziemy do niej z piętra. Nie ma domu. Nie ma chęci do życia. Tak strasznie tęsknimy…
My wczoraj straciliśmy naszego Rinka . 13 lat nam dał cieszyć się sobą … rozumiem co czujesz . Moje serce jest rozpieprzone w drobny mak
Wczoraj odeszła nasza kochana Fifi miała 9 lat najukochanszy york. Tak bardzo jej brakuje . Mała słodzinka.
Jest mi bardzo ciężko. Wczoraj musiałam zgodzić się i pomoc odejśc mojemu ukochanemu przyjacielowi . Nie miałam wyjścia.Robilismy wszystko by go uratowac . Nie jadl i byl bardzo smutny i obolaly.Mimo tego czuje sie bardzo podle ze ja jego ukochana pani sie zgodzilam…. Cezarek miał 14. lat i był pieskiem . Bardzo płaczę i wszędzie go widzę. To odejście bardzo boli… łącze się z Tobą w bólu…
Bądźcie silni. Współczuję bardzo.
Dzień dobry, dziś mogę wyobrazić sobie co Pani czuła, ja wczoraj pożegnałam się z moją najcudowniejsza Lunka była z nami 11 lat. Został ból, smutek,zal i świadomość tego że nigdy już jej nie zobaczę nie przytulę i nie poczuje jej zapachu. Jak mam dalej żyć, serce moje pękło .Nic już nie będzie takie samo. Dlaczego to takie trudne? Serce krwawi.
Hej ,dzisiaj odszedł mój przyjaciel,wierny,mądry lojalny.Byl ze mną 13lat.Do ostatnich dni aktywny,z dnia na dzień osłabł, nie jadł wymiotował.Usg,przeogromna śledziona i wątroba.Nie potrafiłam patrzeć jak go boli.Już nie chodził,nie jadł, nie pił.5 dni pokonało mojego 16letniego staruszka.Nie daje sobie rady….
W zeszły piątek… wróciłam po pracy wszystko ok było tak samo remont Ixi przeszkadzała jak zawsze …tu trzymasz płytę a Ona przez nogi tu zawinęła śrubokręt….wylatana wycieszona…. oczywiście standardowo szybki obiad i zawsze czekanie że chociaż coś…umęczeni kończyliśmy trwający od kilku miesięcy remont, posprzątałam i ubrałam się żeby z nia wyjść wołam cisza a tak to przeciąg leciał znów wołam nic więc do pokoju ….zapielam obroże a Ona nic zero reakcji ….zaczęłam mówić chodź chodź…nic i tak się zaczęło jej odejście,………………… mówię co Ci jest co się dzieje nie było żadnej reakcji….szybko telefon do weterynarza proszę przyjeżdżać na szybko bez smyczy bez dokumentów pieniędzy dojechaliśmy wnieśliśmy
…..a Ona nic tylko oddychała….. pomogli wnieść Ja… to owczarek duża……usg zapalenie trzustki watroby badania krwi czekamy ……strach płacz…..wyniki……niestety męczy się okropnie …mówię przecież 3 godziny temu skakała cieszyła się…jak to….to nie możliwe….. proszę wyrazić zgodę na odejście…….. cała procedurą jeden zastrzyk ..drugi ….ale nie może pani zostać po podaniu 2 ……mówię że ja nie wyjdę…..
.proszę to może być szokiem….różnie psy reagują…. zostałam byłam przy ostatnim oddechu…….nie mogę sobie miejsca znaleźć…. nic nie jest już takie jakie było….. łapie się na tym że biorąc talerz do miski daje….posłanie nadal leży…..nie potrafię patrzeć na inne psy….dotknąć ich….
Moja Tinka odeszła w czwartek 21.10.2021, ok 14:30 . Miała 11 lat . Zaczęło się od wymiotów , później okazało się , że miała 3 guzy w wątrobie i żółtaczkę już nic nie dało się zrobić. Była ze mną od 3 tygodnia życia. Kochałam JĄ jak córkę. Była największym szczęściem w moim życiu. Nigdy nie wyobrażałam sobie , że JEJ kiedyś nie będzie , nie dopuszczałam takich myśli. A teraz JEJ nie ma. Jak mam dalej żyć bez Niej. Wszędzie gdzie idę gdzie jestem widzę Ją. Chodzę drogami gdzie chodziłam z Nią na spacery i uświadamiam sobie że już nigdy ze mną nie pójdzie, już nigdy nie wezmę Jej na ręce , nie przytulę nie pocałuję , nie pogłaszcze , nie usłyszę Jej szczekania , piszczenia , nie poczuję zapachu i ucałuję łapki . Wchodzę do domu i czuję chłód , pustkę , chcę z niego wyjść uciec gdzieś daleko i nie wracać 🙁
Mój piesek odszedł wczoraj rano , umilał mi życie swoją obecnością 14 lat i stratę jaka czuję w sercu nie potrafię wyrazić słowami.
Moja ukochana Roxi odeszła dziś o 2.00 w nocy. Widzę ją i słyszę. Zawsze taka uśmiechnięta, kochałyśmy się od pierwszego spotkania. Miała 6 lat, kiedy trafiła do mnie. Teraz…skończone 8. Po prostu nie wierzę, że mojej największej Miłości nie ma. Wszystko straciło sens.
Witam czytam komentarze wasze ale nie ma takiego przypadku jak u mnie po stracie psa wspaniałego. Miałem go od 6 tyg i żył z nami tylko 7lat. Żył by dłużej gdyby weterynarz słuchał co mu jest a nie robił co mu nie potrzebne. Mój przypadek jest taki że od małego mialem zawsze psy w domu, było ich naprawdę dużo i po odejściu psa który zmarł mi na recach powiedziałem sobie ze byłeś ostatnim moim psem bo już cierpieć niechce. Moim problemem jest taka sprawa że nie wiem czy to dar czy coś innego ale widzę swojego psa i inne. Sylwetki psów, głowy same które pokazują że są zemna. Czuję jak się kładzie w nogi a jak jest koło mnie jak siedzę na fotelu to nie wiem jakim sposobem ale pyrga mnie w kostkę. Ciężko będzie nie którym w to uwierzyć ale tak jest i chciałbym się dowiedzieć co miałbym zrobić żeby przeszedł na druga stronę, żeby mógł odpocząć i po biegac na polanie z innymi psami. Pozdrawiam
Mnie jest juz tak drugi tydzień źle ze wyladowalam u psychiatry.Rany jak ja bym chciala porozmawiac z ludzmi ktorzy przezywaja to co ja.Nie daje rady bez mojej morduni mojego cudeńka.
Dzisiaj straciliśmy naszego ukochanego przyjaciela. Przez 12 lat dawał nam siebie, w ostatniej drodze byliśmy przy nim , cichutko, spokojnie, pełni miłości . Zaledwie pare godzin a serce mi pęka , rozum szaleje , szukam go wszędzie a ram pustka i cisza ❤️
Dla mnie SERCEM JOGEGO SERCA BYLA ABUNIA.Nie mam sily pisac wiecej bo nie mam sily ani do zycia ani do czegokolwiek.Oddycham,chodze ale jestem wrakiem zywym trupem.Zamykam oczy ABCIA otwieram oczy ABCIA.WSZĘDZIE ABUNIA.Zal,smutek,bol,cierpienie to tylko slowa ktore nie oddaja ulamka tego co czuje.
Edyta, bardzo mi przykro. Wiem co czujesz. Nie załamuj się. Z czasem będzie ciut lepiej ale zawsze ból i tęsknota pozostaną. Ja jutro idę na wystawę psów bo może widok zwierzaków, może będzie można jakiegoś piesia pogłaskać, może zrobi mi to dobrze. Nie wiem. Chciałabym się przytulić do mojej psinki. Tęsknie mocno. Żal i ból wielki. Nie załamuj się tylko. Twoja psina jest przy Tobie. Straszne, ze tak krótko żyła.
ANIU mnie tez bardzo brakuje przytulenia sie do mojego Abusiatka.To nie jest do przezycia.Jutro bedzie 2 tygodnie jak moje Abciątko umarlo a ja wyje calymi dniami i nocami i tak bardzo pragne cofnać czas o 2 tygodnie😢😢
Codziennie tutaj wchodze i codziennie pisze o łzach wylewanych od 05.10.2021 przez 24h.Mam wrazenie ze nikt wokół nie rozumie ile to Abusiątko dla mnie znaczyło i jaki ból i zal sie czuje.Moze ktoś potrzebuje razem popłakać bo mnie jest okropnie samotnie bez mojego Abusiątka❤❤KOCHAM CIE MOJA ABUNIU❤❤❤edyta_n@poczta.onet.pl
Proszę przeczytać książkę „Tęczowy most” Kristy Robinett. Może też „Znaki” Laury Lenne Jackson. Wg nich to, że są przy Panu, nie znaczy, że nie przeszły. Bardzo pokrzepiające książki, dla tych, którzy cierpią po stracie przyjaciela. Mój piesek też jest przy mnie. Nie widzę go, ale pokazuję mi to w inny sposób. Pozdrawiam
Ja dzisiaj z moim Abciątkiem szykowalabym sie do fryzjera bo miałysmy wizyte na 16:00😢😢😢Nie radze sobie.Jutro bedzie 2 tygodnie jak nie zyje MOJ SKARB.Moze ktos tez sobie nie radzi i jest w tym sam jak ja.Prosze niech sie odezwie moze razem raźniej trwać w tym nieziemskim bólu.Podalam adres email we wczesniejszes wiadomosci.
Dzięki Pani rekomendacji zakupiłam książkę Tęczowy Most i naprzemiennie uśmiecham się i płaczę. Genialna książka, pocieszenie daje. Znaki nie były dostępne ale będę polować. Polecam wszystkim po stracie czworonożnego przyjaciela przeczytać. Oderwać się nie mogę. Zdecydowanie ma działanie terapeutyczne. Daje ukojenie i nadzieje na kolejne spotkanie.
Wczoraj Odeszla Moja Sunia. Lat 11 . Walczylismy z rakiem nie udało się.
Jest godzina 3.00 w nocy a ja nie moge spac . Czuje sie jakby pękło mi serce.
Nie mam siły by zyć.
“Mała księżniczka”
Diana „SERCE mojego serca” odeszła 6.10.2021 o godzinie 20.00.
Od tamtego momentu, zgasło moje światełko, moja radość, moje szczęście. Zaledwie po kilku dniowej walce z choroba moja mała odeszła, zgasła … Nie jestem w stanie uwierzyć ze to sie dzieje, ze to sie wydarzyło. Zastanawiam sie czy nie zwariowałem, czy nie mylę realiów ze snem.
Dyskopatia, winowajca który rozwinął sie tak intensywnie, ze zaledwie w ciagu kilku dni, godzin zabrał „moje oczka wpatrzone we mnie”, moja piękna malutka dziewczynkę zadając mi niewyobrażalny ból, rozrywając mi serce na strzępy tępym, zardzewiałym nożem. Odejście mojej małej dziewczynki, porozrywała wszystkie zabliźnione rany w moim sercu, każdy strup sączy sie od nowa. Zaledwie tydzień przed 1 rocznica śmierci najważniejszej mi osoby, los również zabrał mi ta mała dziewczynkę. To szczęście które było ukojeniem na rany. Proszę mi wierzyć ze tak bardzo ja kocham, ze potrafiłabym oddać swoje zdrowie czy życie by wróciła, dla niej zrobiłbym to, oddałbym ostatnia butle z tlenem.
Nigdy, powtórzę raz jeszcze, nigdy ale to naprawdę nigdy nie mogłem zrozumieć przesadnej miłości ludzi do zwierząt.
Lizanie, spanie w jednym łożku, nadstawianie dzioba by pies mógł obliczać i tłumaczenie tych zachowań jako głębokie uczucia związane ze zwierzakiem wydawały mi sie nie poprawne, nie normalne i nie higieniczne delikatnie kwitując …. aż do pewnego dnia.
Ironia losu sprawiła bym mogł poczuć i poznać smak ówczesnych przekonań i niedowierzań w owe przyjaźnie pomiędzy człowiekiem a psem.
Proszę sobie wyobrazić moje zadziwienie w dniu poznania małej, rozczochranej i dzielnej księżniczki shih tzu.
Ta malutka mordeczkę z ciekawym a jednocześnie nie pewnym spojrzeniem, pokątnie zerkająca na mnie nigdy nie bede w stanie zapomnieć. Bo otóż wtedy stało sie, ja nie lubiący zwierząt jedynak uśmiechnąłem sie sam do siebie na widok tego małego kołtuna. Obwąchała mnie i zostawiona przez członka rodziny położyła sie tuż obok. To zdarzenie zapamiętam na zawsze. Ten ułamek sekundy w którym ona juz była w posiadaniu mojego serca. Te piękne oczka, to moje kochane, spokojne małe zwierzątko chowające sie za mnie lub skrywające sie pod moja pachą gdy tylko ktoś z domowników chciał ja zabrać z zasięgu mojego oddechu. Patrzące na mnie błagalnym wzrokiem i robiącej dosłowne cuda (udawanie głębokiego snu słysząc, ze ktoś wola jej imię) by jej nie oddać. Dodam oddać na odległość 10 metrów. To jej przywiązaniem do mnie, szczere uczucie, wrażliwość a nawet zabawny sposób w jaki stawiała opór sprzeciwu warcząc na innych gdy zbliżał się do nas sprawiły ze Świata poza nią nie widziałem, podążała za każdym moim krokiem, była jak moj cień, jak moje drugie JA. Zawsze tuż obok, blisko mnie albo wtulona we mnie pomino wszystko i wszystkiego, obojętnie w jakim stanie fizycznym lub psychicznym byłem, to maleństwo było gotowe na dawanie mi szczęścia. Mogąc pracować z domu, ostatni rok spędziliśmy prawie 24 h na dobę stad tez ta silna wież. Tak trudne jest to rozstanie.
Jej brak odczuwam każda myślą i każda częścią siebie, wszędzie ja widzę, słyszę, czuje … nigdy nie przeżyłem takiego bólu.
Brak tej małej dziewczynki zabiera mi siły do życia, wraz z nią odeszła cześć mnie. Czuję jakbym był umarłym człowiekiem. Żyje, oddycham, bije mi serce ale jestem bez duszy. Choroba która zabrała mi DIANE w przeciągu 4 dni zabiła cześć mnie na zawsze. Uczyniła emocjonalnym kaleką, wrakiem.
W taki właśnie sposób „och ironio losu” zrozumiałem wcześniej wspomniane niezrozumienie dotyczące więzi pomiędzy ludźmi a zwierzętami. Zrozumiałem na własnej skórze.
Szanowni Państwo, kochajcie swoje małe zwierzaki, te nasze wielkie miłości bo one potrafią tak szybko odejść … poświęcajcie im więcej swojego czasu, by gdy odejdą nie czuć gorzkiego smaku winy i poczucia wstydu.
Wiem doskonałe co czujesz 10 miesięcy temu odszedł nasz Kajtunio , nasze serce ,nasz antydepresant ,nasz największy Przyjaciel ,razem z nim do grobu włożyliśmy cząstki serc naszych ,tej pustki i ogromnej dziury w naszych sercach nic i nikt nie da zapełnić .
Aż się poryczałam jak przeczytałam tą miłość. Jakże nas nasi przyjaciele uskrzydlają i jak wiele uczą. Tyle bezinteresownej miłości i radości dają. Współczuję i rozumiem…
Piękny wpis. Jest zgodny z prawdą. Ja straciłam SUPER PRZYJACIELA w dniu 11.10.2021 r. i ciężko Mi z tym. Płaczę co jakiś czas pomimo, że jest to strata 3 psa.
Moja Najukochańsza Abunia odeszla 05.10.2021.Nie miała nawet 3 latek i byla dla mnie calym i jedynym światem.
Przecudny przecudy przecudny wpis Marcinie.Płacze z bólu za moją Abulcią a czytajac o Twojej Diance łacze sie z Tobą w tym cierpieniu nie do pisania i nie do zniesienia.Chcialabym wierzyc w to ze One sa w lepszym swiecie ale czy moga miec lepszy majac takich powiernikow jak my,ktorym serce bije ale to tylko mechanizm jak w zegarku…bez nich nasze serce zwyczajnie umarlo😢😢
Cześć, ja pisze ponieważ mam pekińczyka Mopsika który właśnie skończył 11 lat, żyje ale niestety jego guz wraca i wraca po jakimś czasie, lekarze już nie chcą operacji bo to zbyt duże ryzyko, jest ciagle na lekach. Normalnie wesoły piesek, ale niestety wiem ze może to się nagle zmienić. Jak w ogole nastawić się na to ze pies jest chory i może go zabraknąć w każdej chwili? Nie mogę się z tym pogodzić i aż mi sie nie chce wracać do domu wiedząc ze zaraz możemy znów jechać na kroplówkę
Dziękuje za wszelkie rady
U mnie 6lutego minie juz rok, od kiedy odszedl moj Kosmiś. Moj kochany Jamniś. Razem z nim odeszła cząstka mnie. Nic nie wypełni tej pustki, nie sklei złamanego na zawsze serca. Minelo tyle czasu, a ja nie moge oglądać zdjec, bo tak boli ten brak jego obecności tutaj. I wciąż płaczę wieczorami, choc przy moim boku jest inny Jamniś. Kocham tego malego smyka, bo uratowal mi życie, wyciągnął z depresji, z którą nie mogłam sobie poradzić. Ale choć mijają miesiące, a potem miną lata, zawsze będę kochac tak samo mocno jak zawsze tę moją pierwszą miłość jamniczą, którą los mi odebrał. Pisałam tu kilka mcy temu, ze nie będzie wiosny dla mnie. I nie bylo. Było lato, z którego nie umiałam się cieszyć, jak kiedyś. Moje życie zmieniło się na zawsze. Już nie ma tamtej mnie. Nie wiem, czy wierzyć, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Ale nie mogę znieść myśli, że nie. Nie bylam gotowa na to rozstanie. I nigdy się z tym nie pogodzę.
Czytam i płaczę… Nad Panem, nad moją Roxunią, za chwilę będzie 7 miesięcy a tęsknota ogromna. Pełno zdjęć wkoło… I tylko nadzieja, że czeka po 2 stronie. I wierzę głęboko, że tak jest. To pomaga…
Czuję podobnie jak Pan.
Musiałam pomóc odejść mojej Kikuni 10.05.2022 po nieudanej walce z ostrym zapaleniem trzustki i nerek. 18 dni kroplówek i zastrzyków. Trzustka sobie poradziła ale nerki już nie dały rady.
Moja Kikunia też była ukojeniem na zabolało serce moje i mojej mamy po tragicznej śmierci mojej jedynej siostry.Dopiero ta mała kruszyna tchnela w nas życie i zajęła cała sobą.
Nigdy nie daruje sobie ze przeoczyłam stan jej nerek bo przez leki na serduszko i padaczkę je wyniszczyły.
Nie wiem jak dalej żyć, nie chce już żyć….
Ale piękny i wzruszający wpis. Wszyscy chyba płaczą czytając tą pańską opowieść. no cudownie napisane i myślę że wszyscy się utożsamiają z pana historią i żałobą . ❤️
Boże jak pan pięknie pisze że płaczę czytając panie Marcinie p opowieść. CUDOWNA WIĘŹ !
Widać że znaczyła dla pana dużo. Proszę pamiętać również o tym l, jak wielkie szczęcie miła ta pana mała mając tak kochajcego tatę. Ona chroni teraz p z gwiazd 🌹
Dzisiaj o 10:10 odeszła moja 18-letnia Ansa. Wszyscy się śmiali, ze ten pies to chodzący Matuzalem. Cud bo to labradorka. Uwielbiała jeść wszelkie owoce, wszystkie drzewka w ogrodzie zawsze były sprawdzone na wypadek gdyby któreś raczyło jakiś dla niej smakołyk zostawić. Ostatnie miesiące były trudne. Przestała chodzić ale apetyt dopisywał i główka pracowała. Natomiast przez kilka ostatnich dni tak jakby jej ktoś baterie wyjął. Przestała jeść i pić. Dziś odeszła wtulona w moje ramiona. Trudne to bardzo i bolesne doświadczenie ale jestem wdzięczna za to, ze nie umierała sama, ze miała mnie przy sobie. Nie mogę sobie miejsca znaleźć. Jak patrzę jednak na jej kochany pyszczek to widzę na nim teraz uśmiech, czyli jest jej dobrze za tęczowym mostem choć przeprawa była ciężka i bolesna. Pociesza mnie to, choć nadal boli. To utrata mojego największego przyjaciela. Dała mi tyle miłości, ciepła, radości jak żaden człowiek. Na zawsze pozostanie w moim sercu. Spoczywaj w pokoju Ansulka.
Mnie Aniu odszedł Porto labrador 13 lat. Strata ogromna. Umarł wczoraj. Łączę się w bólu. Jeżeli chcesz porozmawiać napisz kurek.listy@gmail.com
Rafał, współczuję ogromnie. Wiem jak bardzo to boli… Dziękuję za kontakt. Odezwę się wkrótce. Trzymaj się dzielnie, może nasze psiaki kochane razem ganiają się teraz za tęczowym mostem…
A ja od tygodnia oplakuje moja przesliczna Abcie,moja jedyna iskierke ktora dawala mi jedyne chwile szczescia w zyciu.Moala raptem 3 latka i zginela przrz nieszczesliwy wypadek.Byla dla mnie doslownie wszystkim.Mam ochote umrzec.Wszedzie widze ta mordunie,ogonek na batetie ktory nigdy nie przestaeal merdac,nasze pieszczoty i wyglupy.Nie radze sobie juz od tygodnia mimo dziesiatek tabletek.KOCHAM CIE ABUNIU.
Dwa dni temu po ponad 15stu Przepięknych Latach odeszło nasze Ukochane Szczęście – Rufusek… On dla nas Jest, Był i na Zawsze Pozostanie Jedyny. Byliśmy jak Jedność, On z nami, my z Nim. Jego Ostatnie Godziny były ogromnym i zupełnie nagłym, niespodziewanym, cierpieniem… Dwa dni przed tym strasznym faktem On biegał, brykał, Był tak radosny… Ale niestety Los chciał inaczej i tak nagle nam Go odebrał… Wiem jednak, że podjęliśmy słuszną decyzję o skróceniu cierpienia poprzez uśpienie, ponieważ krążenie już przestawało działać… Wiemy, że zawsze robiliśmy dla Niego Wszystko. Całe nasze życie było podporządkowane naszemu Ukochanemu Rufciowi. A dziś po prostu Go nie ma… Dziś pochowaliśmy Go na cmentarzu dla Zwierzątek… A Jego wspaniali Lekarze z lecznicy, do Których zgłaszaliśmy się z Nim od Lat, Przepięknie przygotowali Go do Ostatniej Drogi… I równie Wspaniale zachował się Pan Grabarz na cmentarzu… Ale Rufuska strasznie nam brak i nie wiemy, jak sobie z Tą Przeogromną Stratą poradzić… Niemniej jednak, ten artykuł jest pomocny i podnoszący na duchu. Wszystkim, którzy są w podobnej sytuacji i być może czytają mój wpis serdecznie współczuję, i życzę mimo wszystko, pogody ducha… Ten żal kiedyś minie, zostaną Najpiękniejsze Wspomnienia i myśl o Tym, że dało się mnóstwo Miłości Tym Ukochanym Iskirekom. Trzymajmy się Wszyscy.
W ubiegłą środę pożegnaliśmy naszą psinkę, staruszkę. Była ze mną prawie 18 lat. Od 2 lat miała problemy z trzymaniem moczu, od roku dramatycznie jej stan się zmieniał, schudła bardzo, była apatyczna, w ogóle się nie cieszyła, ogonek wisiał smutno. Noce były ciężkie, bo siusiała pod siebie, nawet 3, 4x na noc. Musiałam wstawać i zmieniać jej podkłady. Do tego bolało ją więc nie umiała się ułożyć, kręciła się w posłaniu, kręciła… Weterynarz już w wakacje powiedział, że jeśli się zdecydujemy uśpić sunię to on nie będzie robić problemów. I to ja musiałam podjąć tą decyzję, bo sunia była ze mną od prawie 18lat, wzięłam ją jako małego szczeniaczka, potem poznałam męża, przyszło na świat dziecko.
I podjęłam tą decyzję, pojechaliśmy i pozwoliliśmy podać jej zastrzyk. Bardzo szybko usnęła, tulona przeze mnie, głaskana i całowana… a ja płakałam i płakałam. Lekarz powiedział żebym się nie wstydziła łez, że tak trzeba, tak powinno być. Usnęła i przestała oddychać. Biedna moja, kochana. Wiem, że zrobiliśmy dobrze, że Sunia się nie męczy, nic jej nie boli… ale serce mi pęka, tęsknię za Nią bardzo, nie spodziewałam się że tak bardzo będzie mi Jej brakować…
Aga, to takie smutne. Wiem coś na ten temat bo dzisiaj i moja też 18-letnia jamniczka odeszla 13:25. Co za zbieg okoliczności. Sytuacja bardzo podobna. Tylko moja jeszcze złapała krwotoczne zapalenie jelit. Wczoraj byliśmy u vet kroplówka, metronidazol. Noc była straszna. O 24 podałam lek. Na zmiane z córką czuwałyśmy. Nad ranem usnęła. O 11 mieliśmy stawić się w klinice na kolejną dawkę antybiotyku. Sunia usnęła nad ranem nie budziłam jej. Jak przyszła pora, żeby pojechać do kliniki przełozyłam ją do transportera. Była już nie przytomna. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu jej dalej męczyć. Pozwoliłam jej odejść w domu, tuląc i głaskając. Trwało to ponad 2 h jak oddała ostatnie tchnienie. Rozpacz jest wielka. Była członkiem rodziny. Zawsze planując coś o niej pamiętaliśmy….
Pani Marto, tak bardzo mi przykro. Ja dziś musiałam podjąć tą decyzję, chociaż pies chorował od 2 lat a ostatnie tyg gasł w oczach..to było bardzo ciężkie, serce pękło na milion kawałków ale pozwoliłam mu odejść godnie a nie w męczarniach…długa i smutna droga przed nami ale jeszcze się z naszymi przyjaciółmi spotkamy…
Wczoraj wieczorem pożegnaliśmy naszego najlepszego przyjaciela Basco rasy Fila Brasileiro,odszedł tak nagle w cierpieniu,bo dostał skrętu żołądka….miał 6 lat i 4 miesiące,nie mogliśmy mu pomóc.Byliśmy z nim do końca,kiedy usypiał po zastrzyku,czuł naszą obecność i miłość.Teraz została pustka i morze łez….tak jest,kiedy traci się największego przyjaciela,kochany mój psinko nawet nie wiesz,jak za Tobą tęsknię…..
Witam .ja też wczoraj musiałam podjąć jedną z najgorszych decyzji w życiu. Mój kochany piesek odszedł w wieku niespełna 2 lat. Ktoś go otrul . Nie mogę sobie poradzić z tymi emocjami. Tak mi go brakuje . Na każdym kroku sobie przypominam wspólne chwile i rozrywa mi serce od środka. Nie wiem jak można skrzywdzić bezbronne istoty.
Boże… Tak strasznie Ci współczuję… Ludzie potrafią zachować się, jak najgorsze potwory… Jak można otruć bezbronną, Kochaną Istotę… W głowie się to nie mieści… Coraz gorsze czasy… Trzymaj się, mimo wszystko…
Pani Ewuniu ja wczoraj też pożegnałam naszą kochaną sunię 4,5 latek , też coś zjadła i to było zatrucie. Cierpiała tydzień wszystko zrobiliśmy aby jej pomóc ale się nie udało😭Tak bardzo mi / nam jej brakuje serce mi pękło na milion części tak bardzo tęsknię. To jest straszne nie do opisania jestem z Panią z całego serca
Wczoraj pożegnałam ukochaną suczkę . Miała prawie 12 lat . Nowotwór zabrał ją dosłownie w 2 tygodnie a ja czuję się jakby ktoś mi wyrwał kawał serca . Nie mogę się z tym pogodzić tęsknię za nia niesamowicie nie daje rady .
Identyczna sytuacja wczoraj pożegnałem kochana sunie była że mną 15 lat nie mogę dać sobie rady
Bardzo Ci współczuję… Dosłownie dwa dni temu przeżyłam i przeżyliśmy podobną historię z naszym Ukochanym Rufuskiem, też Leciwym i schorowanym, ale mimo wszystko pełnym chęci Życia… W gabinecie, w Jego Ostatnich Chwilach płaczu i wręcz krzyku rozpaczy nie było końca… I w domowym zaciszu nadal tak jest… Wszystko o Nim przypomina… Nie mogę spać, jeść… Jest strasznie ciężko… Ale musimy się trzymać. Przecież, ani Twoja Sunia Kochana, ani mój Kochany Piesek, nie chcieliby, abyśmy się smuciły, wiesz o tym… A gdyby mogli, to polizaliby nas po twarzach, i starali się pocieszyć, na tyle, ile pozwoliłby Ich Siły…
*Do Agi
26 sierpnia odszedł mój najukochańszy piesek przyjaciel-Ferdus – York miał 11 lat i od 4 miesięcy chorował na cukrzycę. Przez ten czas było bardzo ciężko, ale dawaliśmy radę pomimo że pracujemy. Nagle stan się pogorszył i w przeciągu 4 dni był ktytyczny, wet. Zasugerował że trzeba go uspac. Każdy dzień przynosi mi wielki ból w sercu pustkę łzy i poczucie winy że może powinnam skonsultować gdzie indziej i może by żył. Był jedyny niepowtarzalny i kochałam go nad ż
Życie ,bez niego to Ból i pustka. Kocham Cię Ferdus ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Dałeś mi coś magicznego czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Nadałeś sens. Byłeś że mna w tych dobrych i złych chwilach. Dziękuję Ci kocham i tęsknie 💔BARDZO MI CIEBIE BRAK❤️❤️❤️❤️
Jak ja Panią rozumiem. Wczoraj mąż pojechał skrócić cierpienia mojej suni, 8 letniej Pyzie. Mój chichuachuo pinczerek, moja dziewczynka, 3 kg, Pyza(vel Kryśka, Pyzdrunia) odeszła a my do tej pory nie wiemy co było przyczyną. Walczyliśmy półtora miesiąca. Od lat miała dziwne utraty przytomności i drętwienia raz na rok, dwa lata. Uspokajano nas że dokąd nie jest to częste nie trzeba się martwić. W lipcu dostała jednego dnia 4 takie ataki w ciągu doby. Lekarz stwierdził padaczkę i dał luminal. Trafiła do innej lecznicy bo luminal prawie ją zabił, oślepła na jedno oczko. Kazano odstawić lek bo to nie epilepsja a rodzaj niedotlenienia(zrzucano na zapadalność tchawicy), mieliśmy na 14.09 wyznaczoną endoskopię. Podawano steryd po którym parę dni czuła się lepiej, potem zle samopoczucie wracało. Wiele badań, echo serca, rtg i nic, tylko stres dla niej, bo bała się lekarza. Słabła, nóżki tylne odmawiały posłuszeństwa. Po sterydach wątroba w opłakanym stanie, ból brzuszka i całego ciałka, mimo to nie piszczała tylko cichutko pojękiwała. 6.09 nadszedł kryzys. Od 2 dni nie jadla, tylko spala, lekarz podał opioidy na ból. W nocy z 6/7 nie chciala się położyć, siedziała i dyszała cały czas. Rano dostała 4 ataków i już prawie nie reagowała na nic. Patrzyła tylko na nas zamglonymi oczkami. Podjęliśmy decyzję.. Nie ma jej od wczoraj a ja mam tak straszne wyrzuty ze pożegnałam ją w domu i nie miałam odwagi być z nią do końca. Mój mąż podjął wyzwanie a ja stchorzylam… Wyję od wczoraj, widzę ja wszędzie, słyszę jej tupanie, spalam z jej kocykiem.. To była moja córcia, wpatrzona we mnie jak w obrazek a ja ją zawiodłam bo się bałam… Nie usłyszę już jej szczekania na psy, krowy i konie w telewizji, nie zobaczę mordki proszącej o smakołyk, jej przymilnego tarzania po łóżku żeby ją pogłaskać. Nie zobaczę już jak czeka, tylko na mnie pod bramą.. Moje serce odeszło wraz z nią, jestem chodzącym wrakiem.. Kocham cię moje Słoneczko i mam nadzieję na spotkanie.. Tylko to mnie jeszcze trzyma przed zupełnym załamaniem… Tak strasznie mi przykro że nie zrobiłam więcej żeby cie uratować, i te pytania” a może gdyby.”.. Nawet nie wiem dlaczego odeszłaś.. Nie mieliśmy diagnozy…
💔💔💔💔Tak bardzo tęsknię i kocham… Na zawsze w moim sercu… Twoja Pańcia
Dziś w nocy odeszła moja 12-letnia labradorka, Saga. Była schorowana, nie mogła chodzić, raz była poprawa, potem znów się pogarszało. Drugiego tak mądrego i kochanego psa już nie będzie, żegnaj przyjaciółko. Dziękuję za te 12 lat i mam wrażenie, ze dzięki Tobie stałem się lepszym człowiekiem.
2 września musiałam uspac mojego najlepszego przyjaciela
To wszystko tak bardzo boli.. już nic nie jest takie same, nie ma nawet po co wracać do domu.. tylko płacz,ból i pustka
Wczoraj dowiedziałam się, że moja ukochana suczka Misia jest bardzo chora, umiera. To miało być tylko kontrolne badanie, bo miałam wrażenie, że jest przeziębiona – katar, brak apetytu, wymioty. Weterynarz powiedział, że nie mogę pozwolić na to by cierpiała i postara się by jeszcze jej chwilę pomóc ale nie mogę mieć nadziei, bo nie wyzdrowieje. Zostałam odarta z nadziei, której zawsze trzymam się jak tratwy. Teraz siedzę przy niej i płaczę. Boję się strasznie tej chwili. Dostałam Misie jak miałam 9 lat, jest ze mną od zawsze, to moje dzieciństwo. Teraz Misia ma prawie 14 lat a ja nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że kiedyś może jej zabraknąć. Teraz boję się strasznie, bo wiem, że to może przyjść niedługo. Nie wiem co zrobię gdy nie będę mogła jej dotknąć, popatrzeć na nią, pobawić się z nią czy po prostu usłyszeć jak oddycha. Nie chciałabym jej usypiać, jeszcze nie teraz, nikt jej nie daje szansy ale ja w nią wierzę, wierzę, że jeszcze trochę dzięki mojej miłości pożyje. Nie chcę być odeszła, cholernie tego nie chce. Nie wiem zupełnie co robić.
Olga, ja też odwlekałam nieuniknione. Musisz zadać sobie bardzo ważne pytanie, na ile stan Twojej psinki jest poważny. Na ile komfort jej życia jest taki jak być powinien. Czy nie cierpi. Bo co to za życie, jeśli pies nie ma już z niego żadnej radości, tylko ból i cierpienie. I tak, będzie ciężko i będzie bolało. I będziesz miała żałobę, bo kochamy nasze zwierzaki tak samo jak członków rodziny. Musisz podjąć mądrą decyzję. Ściskam Cię mocno.
Kocham.Cie moja Abeniu.Bylas dla mnie wszystkim.Nie umiem bez Ciebie zyc.
Kocham.Cie moja Abeniu.Bylas dla mnie wszystkim.Nie umiem bez Ciebie zyc.Oddalabym wszystko zebys byla zemna.KOCHAM CIE MOJ ANIOŁECZKU
Czytam Wasze posty i chciałabym podzielić się historia yorka. 22 lipca 2021 w wieku 15 lat i miesiąca pożegnaliśmy naszego Najukochańszego Przyjaciela Dyzia. 17 kwietnia zachorował, bardzo charczał. Pojechaliśmy z nim do weterynarza, dostał antybiotyk, steryd, lek na nerki. Prawdopodobne było zapalenie opłucnej. Wyniki krwi były dobre jak na jego wiek. Od tego czasu brał tabletki na serce i wyglądało, ze powoli wraca do zdrowia, jadł tak jak zwykle. Jednak w lipcu przy męczących upałach choroba gwałtownie się nasiliła. Właściwie stracił wzrok i bardzo dużo spał a od 21 lipca zaczęło się gwałtownie pogarszać, nie miał siły jeść ani nawet pić. Dyzio był członkiem Rodziny, towarzyszem doli i niedoli. To najmądrzejszy pies jakiego znam. Rozpacz jest ogromna 💔💔💔😭 Jednak czuje jakby nadal był ze mną 😩😰
Nasza kochana psinka Negrita odeszła we wtorek 27.07.2021 w wieku 15 lat i siedmiu miesięcy. Bardzo podobny przypadek bo na poczatku lipca zaczelo sie dziac źle od upałów. Miała arytmię serca, wodę w płucach i kilka innych problemow, ktore nagle sie skumulowały. Lekarze w klinice walczyli 2 tygodnie. Nie mogę dojść do siebie w tej strasznej traumie 31.12.2006 – 27.07.2021
Nasz KAJTUŚ był z nami 14 lat i miesiąc. 07 .06.2022 musieliśmy podjąć najgorszą decyzję. Miał guza mózgu. Robiliśmy wszystko co tylko można było. Ale przyszedł moment że stan się pogorszył. Dostał padaczkę. Od pierwszego ataku był z nami jeszcze 2 tygodnie. Do dzisiaj płaczemy i nie możemy Się pogodzić z Bibusia (taj nazywaliśmy Naszego
Piesciocha) stratą . Pusty dom i puste serca 😭😭😭. Był dla nas Dzieckiem, naszym Piesciochem. Tylko zaglądamy czy wychodzi z pokoju ze swoją ulubioną piłeczką ,ale tak się nie dzieje jest smutek i żal. Pustka w domu i naszych sercach ,bo to KAJTUŚ napędzał życie w naszym domu. Wszystko działo i kręciło się wokół Niego. KOCHAMY I TESNIMY BARDZO NASZ KOCHAMY BIBUSIU ❤❤❤😭😭😭
Po przeczytaniu tekstu zamarłam. Ja również utraciłam mojego najukochańszego przyjaciela 14 lipca 2021. Ma na imię DYZIO. Jest mi bardzo smutno ez niego i czuję straszny ból po jego stracie. W ogóle nie mogę sobie poradzić. Tylko widzę go wszędzie i płaczę, że już go z nami nie ma. 😢😭💔💔💔
Dzisiaj odeszła moja kochana Lenka, shih-tzu 20.09.21. Nie dociera do mnie, że jej nie ma w naszym domu, cały czas lecą mi łzy, miała 13, lat, od ponad roku walczyliśmy z nowotworem, miała guz w brzuchu, nieoperacyjny, który bardzo utrudniał jej załatwianie się, dzisiaj nie mogła wogole oddawać moczu, lekarz powiedział, że guz się powiększył tak, że zasłonił ujście cewki, miała tak pełny pęcherz, że w nocy groziło pęknięcie i rozlanie do środka, nie można było założyć cewnika, bo by to nie pomogło i sprawiło tylko ból, bardzo się męczyła.
Tak strasznie za nią tęsknie, była ze mną prawie całe moje życie, była przy mnie w najgorszych chwilach, mam nadzieję, że kiedyś się zobaczymy Lenko ❤️
Nie mogę wynieść legowiska mojego Fadzia z sypialni.To ponad moje siły.Nie mogę nie gwizdać na niego gdy wracam do domu.Najgorsze jest to ze kiedy odchodzi człowiek można coś robić,wyobrażac sobie jakieś dalej, modlić się, dawać na mszę,palilc świeczki…A mój przyjaciel…co mogę zrobić dla niego?Jaką mieć nadzieje ?Jego odejście jest bezsensownie ostateczne a ja nie mogę już nic..Pęka mi serce bo jak przekazywać mu moją miłość?On odszedł a totalne miłowanie zostało.Nie umie sobie narazie wyobrazic innego psa przy mnie.To był mój pierwszy w życiu pies.Był obecny prawie wszystkich ważnych momentach .Sporo podróżowaliśmy z nim..Tyle pięknych wspomnień..A teraz…głuchy pusty i smutny dom…Pozbierałam jego sierść do pudełeczka, robię album…Zaczynam świrować?
Małgosiu , ja mam podobnie moja psinka Żabka odeszła prawie dwa miesiące temu 25 czerwca 2021zachorowala nagle, trwało to półtora miesiąca i tak jak nagle zachorowała tak nagle odeszła
Zastanawiam się czy mogłam jeszcze dla niej coś zrobić
Tez mam w pudełeczku jej sierść i kocyk na którym spała
Trzymaj się
Mam nadzieje ze czas uleczy chociaz trochę rany po przyjacielu
Nie zaczynasz. Mój kochany pies odszedł wczoraj. Wiem co czujesz. Współczuję
Ja przezywam to samo od 2 listopada. Niech ktoś powie, czy ten ból mija z czasem? Wciąż wącham kocyk po moim piesku 😓🥺 Tylko ja sobie tak nie radzę z ta sytuacja , może dlatego ze byłam najbardziej związana z naszym uszatkiem kłapouszkiem . To 18 lat wspólnego przezywania wspólnych chwil. Rodzina mnie pociesza ale nie ma ulgi w tym bólu
😰🥺 😰
05.08.2021 uśpiliśmy mojego rollera ukochanego rudzielca.Miał prawie 12 lat.Nie mogę wynieść legowiska mojego Fadzia z sypialni.To ponad moje siły.Nie mogę nie gwizdać na niego gdy wracam do domu.Najgorsze jest to ze kiedy odchodzi człowiek można coś robić,wyobrażac sobie jakieś dalej, modlić się, dawać na mszę,palilc świeczki…A mój przyjaciel…co mogę zrobić dla niego?Jaką mieć nadzieje ?Jego odejście jest bezsensownie ostateczne a ja nie mogę już nic..Pęka mi serce bo jak przekazywać mu moją miłość?On odszedł a totalne miłowanie zostało.Nie umie sobie narazie wyobrazic innego psa przy mnie.To był mój pierwszy w życiu pies.Był obecny prawie wszystkich ważnych momentach .Sporo podróżowaliśmy z nim..Tyle pięknych wspomnień..A teraz…głuchy pusty i smutny dom…Pozbierałam jego sierść do pudełeczka, robię album…Zaczynam świrować?
Mój Niuniuś odszedł 7 lipca , a miski legowiska i jego rzeczy leżą w tych samych miejscach … Czekam, że może się obudzę z tego horroru …
Dzien dobry , ja dziss rano doznalam straty .Odszedl möj ukochany,najlepszy przyjaciel….lezy zu obok mnie a mnie plyna potoki lez….jutro przyjedzie osoba Po odebranie do pogrzebu,…ostatnie dla Nas chwile chic JUZ nie zyje….
Stalo sie to przez toxyczne,podle zatrucie ktöre spowodowalo u Lucy zatrucie calego organizmu, makabry und biegunki,krwawe przez 4 doby ,wizyta u lekarza i druga, poniewaz brak poprawy…..na prosze o infuzje moim zdaniem tak konieczna .,….nie na potrzeby?..
To bylo w srode ,wchoraj postanowilam w poniedzialek znow do lekarza …..nad ranem zmarla moja Lucy……
Serce mi peka, jest mi zimno i przestal istniec swiat…..
22lipca2021roku zmarła moja psinka Miła. Urodziła się 27maja2021, czyli była małym psiakiem. Płaczę jak to piszę, bo jeszcze w dzień jej śmierci bawiłem się z nią i byłem bardzo szczęśliwy. Zginęła pod kołami samochodu.
Bardzo ją kocham, nawet po tym jak zdechła. Była bardzo pięknym i kochanym szczeniakiem.
Ten komentarz piszę z półtora godziny od jej śmierci.
Dziś wieczorem zginął pod kołami samochodu masz ukochany sznaucerek -Miko. Miał 12 lat Wyjemy z rozpaczy a serca krwawią. Jak się z tym pogodzić?????
Moja Roxunia zginęła 28.06.2021 r. – właśnie minęły 3 tygodnie. Uwielbiała jeździć a najlepiej autem, ale też rowerem, motorem. O ironio… potrącił ją samochód na podwórku. Szok. Miała 11 lat i 2 tygodnie, Była śliczna i cichutka, srebrno złoty 2,5 kg Yorczek. Ból jest przeogromny. Nie piszę na co dzień wierszy, ale czułam taką potrzebę, żeby wyrazić co czuję. Każdy, kto przeżył śmierć pupila, to zrozumie.
Kiedy mówię
Kiedy mówię Niuśka…
Widzę wpatrzone we mnie brązowe oczka,
które przenikają mnie i docierają do samego dna duszy
biorąc z niej to, co jest najlepsze.
Kiedy mówię Niuśka…
Widzę bezgraniczną miłość, ufność i oddanie,
widzę pyszczek, wygięty w uśmiechu,
dzięki któremu moja dusza śpiewa.
I kiedy tak na nią patrzę…
to widzę 2,5 kg serduszka, które bije dla mnie.
Ale widzę też całą moją miłość do Niej.
Teraz widzę już tylko…gdy przymknę oczy.
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Słoneczko
A gdzie jest moje Słoneczko?
Mięciutkie srebrno złote włoski,
które tak lubiłam dotykać.
A gdzie jest moje Słoneczko?
Delikatna główka,
którą tak kochałam głaskać.
Merdający ogonek,
robiący piruety na mój widok.
A gdzie jest moje Słoneczko?
Tutaj… jest w moim sercu,
jest w mej pamięci.
Ja zostałam niepełna,
bo Słoneczko wzięło z sobą
kawałek mojej duszy
i kawał mojego serca.
Mam podobnie. Moje maleństwo odeszło 2 miesiące temu też maleńki Yorczek a ja tęsknię, wspominam, wywieszam zdjęcia… Jak czytałam te wiersze, to widziałam swojego pieska… Łzy w oczach
Witam jak czytam wasze wiadomości to nie jestem w stanie opisać co czujecie bo w tej chwili mam tak samo . Wczoraj w nocy o 22 29.08.2021 umarł mój pies owczarek niemiecki Nero . Było z nim wszystko dobrze ale dzień w którym do niego poszłam nagle w chwilach zaczął upadać na zdrowiu przyprowadziłam go pod dom i tu się zaczynają jego okropne chwile . Nie podnosił się już stamtąd nie reagował bardzo się męczył z dnia na dzień żadnej poprawy nie spałam 3 noce i zawsze jak chciał się przekręcić to mu pomagałam i poprawiałam koc żeby nie było mu zimno . Dostal dużo zastrzyków kroplówki ale nawet to nie pobudziło go nawet na minutę . Jego męczenie rozrywało mi serce miałam ochotę uderzyć w coś albo coś zrobić żeby to się skończyło 3 dnia w nocy ułożyłam go i zasnął ostatni raz zaraz po tym . Nie mogę sobie poradzić z jego śmiercią 😭😭😭byliśmy bardzo ze sobą zżyci . Od małego był wpatrzony tylko we mnie nikt inny go nie interesował . Ostatnio też straciłam Tosie kota którego wzięłam od cioci gdy ona zmarła , zawsze jak u niej byłam to opowiadała o tym jaki jest wspaniały ale nie byłam nigdy przekonana do kotów tylko psów . Chce też powiedzieć że po śmierci cioci nie chciałam go ale został u nas .Tu się wszystko zaczyna Tosia była wspaniała , moja miłość do niej przekroczyła wszystko zastępowała mi ciocie jedyna rzecz jaką mi po niej została .Wtedy zrozumialam że ciocia miała rację . Wychodził często w nocy na dwór i siedział na schodach wstawalam kilka razy w nocy żeby zobaczyć czy na pewno jest . Przepraszam że się tak rozpisalam , mam nadzieję że ktoś przeczyta moja wiadomość i może do mnie napisze z podobną historia 😭😭
Mojej Niusi nie ma już 10 tygodni. A ja tęsknię i płaczę…
Co czuję? Pytasz…
Czuję muśnięcie na nodze
Jakby delikatne włoski
otarły się o mnie.
Jakby ktoś, kogo już nie ma
nadal był przy mnie.
Czuję serce rozdarte
między tym co było,
tym co jest,
a tym co niepojęte.
Co jest…
Albo wydaje się, że jest.
Zatarta granica między bytem,
a tym co nie istnieje.
Albo istnieje…
ale jest niepojęte.
Przed wczoraj w poniedziałek miałem to samo… :/ mój się nazywał Alex był to mój pierwszy pies jakiego miałem miał 7 lat.. 3 dni chorował i na 4 umarł nie wiem co to było ja podejrzewam ze ktoś mi go otrół nawet weterynarz sam mówił ze to było dziwne bardzo i tak szybki czas…. :/ bardzo mi go brakuje nie mogę się pozbierać w rzaden sposob i zrozumieć ze odszedł… nie był taki stary miał 7 lat tylko i już go dziś ze mną nie ma 🙁
Z wielkim bólem dołączam do grona cierpiących 🙁
Wczoraj zginęło moje (psie)dziecko Minia😭😭😭😭
Najkochańszy szalej wynoszony od maleńkości na moich rękach. Spała zawsze na szyi niczym szalik… później poszła w nóżki😊 uwielbiala caly nasz zwierzyniec:w ganianego z psami, targanie za ogon, wspierala kotke po sterylce leżąc przy niej 12 h. Ganiała za szynszylkami. Mietoliła się i spala z kotami. Niesamowita radosna ciepła pinczusia wniosła tony radości do naszego życia. Gdy zniknela mi z oczu na choćby 5 min wracała z taką euforia jakby mnie nie widziała cały dzień. Byłyśmy bardzo zżyte. Byłam jej drugą mamą dosłownie. Ufała mi bezgranicznie, zawsze broniłam i chroniłam. Ale ten dzien był inny. Kocham na zawsze a z sytuacja nie mogę się pogodzić. Za miesiąc miałaby dopiero rok. Mam poczucie, że ja zawiodłam 😞😞😞😞
Dlaczego zawiodlas?Boze moja doslownie to samo.Chodzila do lazienki siku u kogo by nie byla.Chowanego.szaliczek na szyi..Tez 11lipca.oczu mi nie widac nie radze sobie
Mój Luka odszedł wczoraj. 14 kwietnia miał roczek. Potrącił go samochód. Od wczoraj nie myśle o niczym innym tylko o nim. Kochałam go nad życie. Chciałabym cofnąć czas, żeby teraz mógł sobie przy mnie spać.
My pożegnaliśmy wczoraj naszą 10-miesięczną labradorkę Nelusię. Zmarła w dzień podczas snu dosłownie w ciągu 2 minut. Nie wiemy co się stało ,zawał? Była jak iskierka rozumiała wszystko co do niej mówiliśmy, wszędzie za nami chodziła była jak moja córeczka , oddałam jej całe serce . Nie wiemy jak żyć bez niej, przecież miała być z nami kilkanaście lat….💔😥😥😥
Wczoraj straciłam pieska.. Miał tylko 8 miesięcy..
Wzielam go gdy miał miesiąc i od. Tamtego czasu byliśmy nie rozłączni.
Chwila nieuwagi i Juz go nie ma..
Nie umiem sobie z tym poradzić. Wszystko mi go przypomina i ciagle siedzi w mojej głowie.
19 zł lipca 2021 z nastaniem dnia, odeszła moja – naszą najukochańsza Pusia yorczka.
Odeszła przy mnie jej pańci. Ułożona na miękkim fotelu przy mnie klęczącej i błagającej , nie odchodź!! Ale Ona wiedziała,że odchodzi… skryła się najpierw w niedostępnym miejscu w pokoju, ale blagana żeby wyszła wyczołgała się a ja chwyciłam ją na ręce i położyłam na fotelu.
Odeszła, szukając zamglonym oczkiem mojej twarzy. A potem już tylko 3 drgania ukochanego ciałka…i poszła sobie na zielone łąki niebios. Dziś 6 dzień, gdy nie ma Jej, a ja wciąż w czarnej rozpaczy. Niea miejsca, które by mi jej nie przypominało.
Tak strasznie brakuje mojej kochającej, wiernej, ufnej Pusieńki.
Świat dla mnie się skończył wczoraj ….mój ukochany Fiduś odszedł na zawsze. Wiem, że już nie cierpi ale ta tęsknota rozrywa mi serce. Kocham Cię Fiduniu moja rybciu.
U nas 9 lipca- odeszła Sabka po 13 latach. Nasze małę dziecko któe kochaliśmy najmocniej. Nie mogę teraz odnaleźć sensu, nikt nie tupta, nie kaszle, nie budzi nie zachęca na spacer.. Koszmar
Wiem co czujesz….wszędzie wzrokiem szukam mojego niunia, słyszę pazurki na panelach, słyszę jak chrapie….i te miski i jego ulubione posłanie puste…..koszmar . Chciałabym żeby to był tylko okropny sen…..
Wczoraj 9 lipca odszedł nasz kochany Charlie. Był prawie jak nasze dziecko. Zawsze szukał schronienia gdy coś złego się działo. Miał dopiero 3 lata. Wyszedł z domu podczas pakowania auta. Po niecałej godzinie znaleźliśmy go martwego na chodniku niedaleko domu. To było coś strasznego. Nasz drugi piesek również to odczuwa mimo, ze nie był przy całym zajściu. Strasznie się ze sobą zżyli. Nie można było ich rozdzielić, Charlie płakał również gdy wychodziliśmy na zakupy. Razem z żona jesteśmy w strasznej rozpaczy. Nie potrafimy normalnie funkcjonować.. nasz drugi pies również. Podczas spaceru dużo biega, wącha, szczeka i czeka aby ten drugi w końcu przyszedł.
Straszna tragedia dla nas wszystkich…..współczuję bardzo. Nasz Fidunio był z nami 11 lat. Wtorek straszna diagnoza niewydolność nerek, mocznica . Tydzień walki i niestety najgorsza decyzja ….żeby już się nie męczył. Za bardzo go kochaliśmy żeby skazywać go na męki tylko po to żeby dzień, dwa był dłużej z nami za wszelką cenę. Tęsknię tak bardzo ,wyje całe dnie. 11 lat pięknych chwil ale to zdecydowanie za krótko. ….
Bardzo wspolczuje. Ja nie moge dojsc do siebie juz od roku kiedy odszedl moj Gucio 2 czerwca 2020 mial 11 lat. Niestety tez na nerki. Walczylam pol roku od dniagnozy o niego. Byl wszystkim co kochalam…
Jak radzic moj przemadry yorkus suzunia tez ..Nie daje rady bez jej milosci.Co robic?
Nic nie da się zrobić tylko płakać, tęsknić i wierzyć, że kiedyś znowu się przytulimy😭
U nas również bardzo ciężko. Mały zawsze spał ze mną przed nocką, teraz nie potrafię zasnąć. Tak jakby podświadomość kazała mi czekać na niego. Nasz drugi piesek tez to odczuwa. Biedny nie może sobie znaleść miejsca, nie je za dużo, nie chce wychodzić na dwór. Jak już wyjdzie to bardzo szczeka.
Teraz jeszcze jak na złość przeczytałem w gazecie, ze ktoś chodzi i specjalnie truje psy.
Klaudia pisze
20 sierpnia 2021 r.odszedl Max
Po ciezkiej i dlugiej chorobie nowotworowej odszedl moj jedyny i najwierniejszy przyjaciel jamnik Max.
Dla mnie to straszna trauma bo zyl ze mna 16 lat.Moje serce peklo w momencie odejscia mojego pupila
Nic juz nie jest takie samo i czuje jego obecnosc chociaz go nie ma.Nie wiem co i kto ukoi mol bol i cierpienie z jakim sie zmagam.😢😢😢
Czuję to samo. Śmierć mojej ukochanej psinki rozerwało moje serce na strzępy.
Nasz ukochany Kubuś odszedł wczoraj. Walczyliśmy 25 dni o jego życie pod opieka wspaniałych weterynarzy. Niestety musieliśmy podjąć najgorsza decyzje w życiu skrócić jego cierpienie. Pomimo codziennych kroplówek filtrujących nerki i leków przestał jesc i pic. Pokarm podawany strzykawka nie pomógł bo nie był przetrawiany. Jeszcze kilka dni i umarł by w męczarniach śmiercią głodowa. Nasz ukochany maleńki Kubuś odszedł od nas na zawsze. Inni powiedzą to tylko pies ale dla nas to straszna rozpacz miał dopiero 10 lat mógł jeszcze zyc.
Dzień dobry nasz piesek zmarł ( musieliśmy my go uśpić ) wczoraj ponieważ już nie mógł chodzić miał 14 lat nie chcieliśmy mu sprawiać więcej cierpienia …..
Moja odeszła wczoraj po 12 latach przyjaźni nie umiem sobie poradzić wiem jaki to bol 😭😭
Ja tez od 2dni rycze.nic nie robie tylko tesknota rozrywa serce.To cos wiecej niz czlowiek.
Zgadzam się . Dużo więcej 😓 mam tak samo, nic nie pomaga 🥺😭 tęsknota jest nie do zniesienia . Pustka w domu ogromna . Nie radzę sobie z tym. Jeszcze się targuje , nie mam zgody na to co się stało . A mój 18 letni przyjaciel odszedł 2 listopada w dzień zaduszny 🙁 Taki czas wybrał mój kochany pieseczek aby się z nami pożegnać 😰
Rozumiem wasz ból. Nasza prawie 15-letnia Lusia, owczarek szkocki, wczoraj musiała zostać uśpiona. Była stara, schorowana, brała różne leki. Ale żyła, miała apetyt, powoli chodziła, w nocy dostała udar- prawdopodobnie. Nie było ratunku. Płaczemy i cierpimy. To była nasza Lusia, Lucynka, Myszka, Staruszka. Ciężko nam..
Czuję to samo. Śmierć mojej ukochanej psinki rozerwało moje serce na strzępy.
Rozumiem wasz ból. Nasza prawie 15-letnia Lusia, owczarek szkocki, wczoraj musiała zostać uśpiona. Była stara, schorowana, brała różne leki. Ale żyła, miała apetyt, powoli chodziła, w nocy dostała udar- prawdopodobnie. Nie było ratunku. Płaczemy i cierpimy. To była nasza Lusia, Lucynka, Myszka, Staruszka. Ciężko nam.. Wszystko nam ją przypomina a oglądanie zdjęć boli.
Mój piesek też niestety odszedł, miał raka i niestety nie przeżył operacji miał tylko 7 lat i minęły już 4 miesiące a ja dalej nie umiem się pozbierać był dla mnie bardzo ważny i nigdy o nim nie zapomnę
Moja Kikunia podobnie odeszła, walczyła dzielnie przez 18 dni, męczona codziennymi kroplówkami.Jak zaczęła pojękiwać to musiałam jej przerwać to cierpienie. Już nie jadła ani nie piła.Ostatniego dnia nawet nie mogła zrobić siusiu tylko malutką rozwodnioną kupkę wycisnęła w bólach. Nie zapomnę tego błagalnego wzroku mojej psóreczki, dobija mnie myśl że za mało dla niej zrobiłam w ostatnich dniach ,że za mało czasu jej poświęciłam, nie miałam pojęcia że tak powazny jest jej stan, myślałam że to poprostu starość, dlatego nie chce chodzić, że wybrzydza gdy nie chciała jeść i żebra o coś lepszego….
Nie umiem już żyć….
Mój Kochany Kondzio odszedł 13 maja 2021. Bardzo boli. A jeszcze bardziej boli to, że mógł żyć, gdyby nie lekarze.
Wmówili mi, że ma raka śledziony i konieczna jest operacja. Rak śledziony – wiadomo: przerzuty, krwotok, masakra.
Zgodziłam się na operację, pomimo jego wieku – ponad 16 lat. Teraz nie mogę sobie tego darować. Bo okazało się, że żadnego raka nie było, a Kondzio odszedł w wyniku powikłań 6 dni po zabiegu. Oczywiście lekarze nie biorą żadnej odpowiedzialności a ja zostałam z wielką dziurą zamiast serca. Nie jestem w stanie poskładać swojego życia na nowo. Chciałam go ratować, a jeszcze mu zaszkodziłam. Ta świadomość zabija mnie każdego dnia. Los zabrał nam ostatnie wspólne chwile. Tłumaczenie, że teraz biega szczęśliwy za Tęczowym Mostem nie pomaga
Doskonale Panią rozumiem. Sama od tygodnia obwiniam się za śmierć mojej suczki Misi (miała 11lat i 6 miesięcy w Wigilię skończyłaby 12lat). Gdybym zamknęła bramę bądź kazała córce wracać pod dom (jeździłyśmy rowerami i zajezdzalysmy do siostry na działkę, a tam był jej pies, który podobno był agresywny wobec psow). Mój pies by żył, gdyby zamknęła ja na podwórku bądź u siostry zamknęła bramę, a tak przyszła pewnie zaniepokojona, że długo nie wracamy (córka chciała przywitać się z wujkiem, a ja ja ponaglalam że względu na Misie chodząca po drodze). I nagle siostry pies wystrzelił do bramy, a tam była moja Misia. Rzucił się na nią i złapał za szyję. Brat próbował ich rozdzielić, a najgorsze w tym, że moja 5 letnia córka sama chciała się rzucić ratować naszego psa. A, ja stałam jak wryta i krzyczałam i waliłam rowerem córki po tym psie by puścił moja Misie. W domu myśleliśmy, że nic jej nie jest tylko ja przydusił bo żadnej krwi nie było widać. Następnego dnia musiała jechać do weterynarza, żaden nie umiał jej pomóc. W końcu trafiła do kliniki na Żoliborz i tam miała mieć operacje, a później miała wrócić do domu. Córka wiedziała, że Misia będzie miała operacje i dopytywała kiedy będzie w domu. Jednak do domu już nie wróciła nikt nie był w stanie po nią jechać, żeby ja pochować bo baliśmy się reakcji córki. Po paru dnia córka zaczęła dopytywać kiedy będzie już w domu nasza Misia. Zmieniałam temat bądź raz zapytałam czy wie co się dzieje ze zwierzętami gdy już ich nie ma. Odpowiedziała, że idą do nieba, ale spytała czemu ja o to pytam. Myślałam, że się rozpłacze nie wiem jak zmieniłam temat rozmowy. Jednak po paru dniach musiałam z nią porozmawiać, gdyż znowu zaczęła pytać o nią i czy w ogóle nie jest tam sama czy dostaję swoje ulubione jedzenie. W końcu Powiedziałam, że Misia już nie wróci do nas bo nie żyje. Córka zaczęła płakać i mówić, że chce szczeniaka, a ja powiedzialam, że on nie zastąpi nam Misi bo to nie będzie ona. Wówczas znowu popłakała i poszła męczyć koty. Najbardziej bałam się reakcji córki, ponieważ tego dnia gdy Misia została zaatakowana przez tego psa. Córka jak wróciła do domu, zamknęła się w pokoju i schowała pod koc i ciągle wyła, płakała, że to wina tego psa, że sam się wybrał w schronisku. Długo musiałam ja uspokajać. Po tym, jeszcze mój mąż zaczął mnie dobijać (on przyniósł Misie do domu i to był, jego 2 pies w życiu jakiego miał. Pierwszego psa kupili mu rodzice, ale jak w wiadomościach zaczeto mówić, że dużo psów tej rasy, atakuje właścicieli oddali go i więcej nie miał żadnego zwierzaka), co dziennie mówił, że to moja wina, że zabiłam psa. I po częście sama się za to obwiniam. Od tygodnia płacze, że już jej nie ma, że gdybym coś zrobiła tego dnia inaczej bądź nie jeździła z córka na rowerze nic by się nie stało. To był wyjątkowy pies po mimo, że był kundelkiem. Była bardzo madra i kochała swoje koty z którymi mieszkała w domu. Jak zaszłam w ciążę, przestała nagle spać ze mną w łóżku, a tak zawsze kładła się pod kołdra i potrafiła spać tak do rana. Dopiero pod koniec ciąży zaczęła kłaść się na łóżku. A, gdy w domu pojawiła się córka pilnowała jej i warczała, jak ktoś z poza domowników zbliżał się do łóżeczka bądź wózka córki. Do obcych była zawsze negatywnie nastawiona i nie dawała się glaskac, ale na widok kogoś z domu wracającego z pracy skakała i lizała ze szczęścia. Nie zapomnę, jak kiedyś wróciła z uczelni, a ona tak się ucieszyła, że wsadziła mi język do buzi bo lizała mnie po twarzy, a ja chciałam powiedzieć by już przestała. Mąż przestał mnie męczyć, jak córka dowiedziała się, że już nie wróci do domu pies. Jednak córka zdążyła już spytać po paru dniach co robi Misia i czy jest tam szczęśliwa i czy zajmuje się nią tam ktoś. To bardzo boli. Jednak i tak kiedyś by umarła, ale najbardziej boli, że to moja wina, że nie żyje.
Rozumiem Cię. I całym sercem współczuję. Myślałam że Ze mną jest coś nie tak. Od wtorku życie straciło dla mnie sens. Nie ma mojej Kochanej Soni. Mąż na podwórku przejechał ja autem. Miała 5 lat. Córką na 15 urodziny wzięła ją od babci. Byłam przeciwna nie lubię sierści i cenię porządek. Lecz dałam się przekonać. I to były piękne 5 lat z moją MIŁOŚCIA Sonią z dnia na dzień ta więź była silniejsza. Teraz nie chcę wracać do domu z pracy bo wiem że już mnie nie przywita. Boję się iść spać bo wiem że nie przyjdzie do łóżka. Była kundelkiem wielkości kota .Cudowna modra milutka Moja KOCHANA BARDZO MOCNO TĘSKNIĘ ZA TOBĄ.
Witam – przeżywamy obecnie ciężkie chwilę -musieliśmy uśpić naszego Basterka po prawie 17 latach bytu z nami, powiem krótko ten tylko niewie co to znaczy strata ukochanego zwierzaka co niema uczuć – ciężko mi pisać ale wiemy że przeszedł przez tęczowy most 02.07.2021 (18.55)
I dalej jest z nami
Ojej przykro mi 😔
Mi też zmarł piesek miał 7 lat tylko i był dla mnie jak brat ale niestety chorował na raka i nie przeżył operacji i tęsknię za nim cholernie 😭 też mnie pocieszali że teraz jest szczęśliwy i biega sobie ale to nie pomaga ani trochę ja po prostu chce żeby tu był ze mną 😔
2 lipca mój najukochańszy piesek zginął pod kołami samochodu. Miał dopiero 4 lata. Uwielbiał życie, kochał pływać, biegać i chodzić na spacery. Lato było dla niego najlepszą porą roku, długo mógł wylegiwać się na słońcu i „rozmyślać”. Miał mądre oczy i wiele rozumiał, nawet gesty. Miał tyle jeszcze lat przed sobą… 2 lipca moje serce rozsypało się na milion kawałków i nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się je poskładać w całość. Część mnie odeszła na zawsze i nic już nie będzie takie samo. Ból jest nie do wytrzymania. Widzę go wszędzie, każdego dnia i nawet zdarza mi się go wołać. Nie mogę zmienić pościeli, w której jest jeszcze jego sierść. Czy to kiedyś minie i wrócę do normalności? Niektórzy mówią „Weź się w garść, przecież to tylko pies!”. Ale dla mnie to nie był tylko pies, to była moja najukochańsza istotka, moje słoneczko, najdroższe zwierzątko na świecie. Moje dziecko, którego nigdy nie miałam.
wiem co czujesz bo czuje dokladnie to samo.. straciłam dzis dwuletnią sunie.. wpadła pod koła pędzącego auta pod naszym domem😞
Była moim serduszkiem,moim przyjacielem,cudownym pieskiem,mądra i oddana.. nie moge sobie z tym poradzic..
Czuję dokładnie to co pani. Mojej Lusi nie ma 3 tygodnie a ja wciąż cierpię, płaczę, nie mogę się pozbierać. Nic mnie nie cieszy i nie pociesza. 2 lipca musiałam podjąć straszną decyzję by nie przedłużać jej cierpień. Żyła 14 lat i 10 miesięcy. Ostatnie 4 lata chorowała, przeszła wiele zabiegów, różne operacje. Była bardzo dzielna do końca… Zostały mi tylko wspomnienia, zdjęcia, filmiki i puste miseczki. Nawet urna z jej prochami, na co się zdecydowałam nie jest pocieszeniem.
Ja bym tego tak nie zostawila. Patalachy zabili ci przyjeciela. Ktos przeciez stwierdzil raka dal zla diagnoze. Jesli masz dowody idz do prawnika, sprawa wygrana o odszkpdowanie. Oni nie moga sie czuc bezkarnie
6 wrzesnia odeszła moja sunia bokserka Szina miała 12 lat,dostała padaczki podobno guz mózgu,pozniej nastepne ataki bylo ich 6 w ciagu 4 godzin ,leki ,pózniej sen i odeszła w domu o 23 20.wyniki były dobre mozna powiedziec zdrowy pies,ale serduszko nie wytrzymało.mam zal do siebie ze mnie przy niej nie było to był najlepszy przyjaciel moja kochana sunia taka madra.pozegnalam sie z nia telefonicznie ale nie mogłam dotknąc przytulic pocieszyc straszny ból.Byla moim pierwszym od malenkosci psem z ktorym przezyłam 12 lat,rozumiem was wszystkich i mocno ściskam
Wczoraj (4.05.2021) po kolejnej konsultacji z weterynarzem musieliśmy podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu i pozwolić odjeść naszej ukochanej Irusi. Była z nami 13 lat, ostatnio jednak zmagała się z poważną chorobą dlatego nie chcieliśmy aby cierpiała. Irusia była moim całym światem, moim sensem w życiu i prawdziwą ostoją po śmierci mojej Babci (1.04.2021), była moją małą siostrzyczką i najlepszą przyjaciółką. Jej wspaniałe niebieskie oczy, miękkie futerko, wilgotny nosek, nieposkromiony charakter… długie spacery po łąkach, parku, przebywanie razem 24/7..nie mogę uwierzyć że już nigdy tego nie będzie, że nie ma już mojej pięknej księżniczki. Oczywiście najważniejsze, że jej nic już nie boli…ale ja czuję się jakby wyrwano mi serce i naprawdę żałuję, że wczoraj nie odeszłam razem z Ircią. Kocham Cię najbardziej na świecie, nie wiem jak sobie bez Ciebie poradzę
Dokładnie czuje to samo. W niedzielę straciłam moja ukochana sunia, najlepsza przyjaciółkę, moja córeczkę. Miała 10 lat i chore serce, ale była na lekach i myślałam, że będzie z nami jeszcze trochę. Nie umiem sobie poradzić z tym strasznym bólem, który rozrywa moje serce. Też chciałabym umrzeć razem z moją Perełką.
w poniedzialek 24maj2021 stracilam kroliczka- byl jak pies. moj skarb byl ze mna 11,5 lat. okazalo sie ze miala nowotwor przez brak sterylizacji czego dawno temu nikt mi nie mowil ze trzeba to zrobic. na ratunek bylo juz za pozno. nowotwor zjadl nie tylko macice ale cale jej organy… nie obudzila sie z narkozy najukochansza… czuje pustke i nie umiem normalnie funkcjonowac. patrzac na lampke na jej grobie na dzialce czuje ogromna rozpacz. KOCHAM CIE FIFI <3 mam nadzieje ze jak najszybciej sie spotkamy ;(bardzo tesknie…. BEDZIESZ ZAWSZE NAJWAZNIEJSZA
Bardzo Ci współczuję. Mój 13-letni jamniczek też umarł na serce. Brał tabletki, a pomimo to bardzo kaszlał, bo serce się powiększyło, pod koniec doszło jeszcze wodobrzusze, całkowity brak apetytu, apatia, senność, prawie nie chodził, wyraźnie pogorszyło się samopoczucie na dużą niekorzyść pieska. To było miesiąc temu, zmarł na moich rękach, przytulony, przed gabinetem u weterynarza. a ja nadal nie potrafię sobie poradzić ze smutkiem, odejściem i brakiem najdroższego i oddanego, cudownego przyjaciela, członka naszej rodziny. Na zawsze będzie w moim sercu, w mojej głowie, nie zamierzam zastępować go innym pieskiem. Trzymaj się Marzenka, życzę Ci dużo siły. Dobrze, ze mamy to forum, bo tutaj możemy się wypłakać i wesprzeć wzajemnie w tych trudnych dla nas momentach.
Ja tez nie daje rady po 2dniach.Ryczevi rycze.11lat na sercu nosilam.
Moja kochana Daisy odeszła dzisiaj. Nie wiem jak mam się pozbierać. Nie wiem czy będę jeszcze normalnie funkcjonować . Tak bardzo mi jej brakuje. Miała takie mądre, czarne oczy. Wiem, że zawsze wszystko wiedziała i czuła. Tak bardzo ją kocham, tak bardzo mi jej brakuje…..
Nasz Adisek po 5 latach walki z cukrzycą został uspany, niestety cukrzyca zaatakowała cały organizm (rak), przeżył 15 lat w trakcie uspania trzymałam go za brzuszek, czułam że przestał oddychać, chciałam ,,umrzeć” z nim 😢.
Kocham Cię Adisku 🐶
To bardzo smutne. Bardzo Ci współczuję. Wiem, jaki to ból. Mój Figuś po 13 latach odszedł miesiąc temu i ja też byłam z nim do samego końca, trzymałam go na rękach. Dla mnie jednak on ciągle jest żywy, ciągle myślę, że wyjdzie za chwilkę z któregoś pokoju lub kuchni i go zobaczę. Mam wrażenie, że to, że go nie ma to jakaś iluzja, że mi się tak wydaje. Mam jego zabawki na dywanie i miseczki w kuchni. I obrożę ze smyczą w przedpokoju w tym samym miejscu, co zawsze. Nie przyjmuję do mojej świadomości faktu, że jego już nie ma. Choć wiem, jaka jest prawda. Ciężko mi się z tym pogodzić. Dzisiaj świeci słońce, a ja się zastanawiam, gdzie moglibyśmy pojechać, żeby sprawić mu frajdę, gdzie będzie to najlepsze miejsce do biegania, gdzie będzie mógł wejść do wody lub przegonić kaczki w szuwarach. Podobno czas leczy rany, lecz na razie chyba nie u mnie. Nie teraz. Chciałabym, by wrócił, a jednocześnie dziękuję Bogu, że choć na 13 lat mój jamniczek pojawił się w moim życiu i zmieniał je na lepsze i cudowniejsze. Bardzo za nim tęsknię.
Dzisiaj 27.08.2021r odszedł mój najukochańszy, najlepszy na świecie mój najwierniejszy przyjaciel Kubuś serce mi pęka z bólu- miał 8 lat był zdrowym iwesolym pieskiem ale stało się coś okropnego przez małą nie uwagę oddalił się od Pana na spacerze i pogryzły go dwa duże psy wałęsające się bez właścicieli tak mocno że nie przeżył- został ból rozpacz i nie radzę sobie z tym bólem płacz i wylew morze łez.
Dzisiaj 27.08.2021r odszedł mój Kubuś najukochańszy przyjaciel moje słoneczko kochane ból jest niedowyczymania serce mi pęka miał dopiero 8 lat był zdrowym wesołym pieskiem chwila nie uwagi i z zaskoczenia wybiegły z ogrodzenia duże dwa psy od sąsiada i go pogryzły tak mocno że nie przeżył wylewam morze łez i nie wiem kiedy przestanę ból i ból niewyobrażalny Czekaj na mnie Kubusiu spotkamy się niedługo Twoja pani
27.08.2021r 19.30 odszedł mój najukochańszy Piesek Kubuś był zdrowym i wesołym 8 latkiem pogryzły go dwa duże psy które wypuścił je sąsiad beż opieki a ja będąc na spacerze nie zdołałam go obronić bo były bardzo agresywne tak że po licznych pogryzieniach i szyciach odszedł mój ukochany Kubuś serce mi pęka z bólu tak bardzo za nim tesknie Piesku mój kochany czekaj na mnie a obiecuje ze się spotkamy w kródce
Wilki był ze mną 13 lat. Mały piesek, który był najlepszym przyjacielem. Spędziliśmy razem 13 lat, pamiętam jak był szczeniakiem i zasypiał na moich kolanach. Nawet jak był dorosły, a potem nawet w podeszłym wieku mając 11-12 lat wskakiwał mi na kolana i przytulał się do mnie. To był mój najlepszy przyjaciel, zawsze wierny, kochający bezwarunkowo.
Zachorował na padaczkę, w 3 tygodnie stan stał się krytyczny. Wilki przestał kontrolować oddawanie moczu, przestał jeść. Nie potrafił się podnieść z kojca.
Dziś zawiozłem go do kliniki i pojąłem do tej pory najtrudniejszą decyzję mojego życia. Poprosiłem o eutanazję mojego przyjaciela. Chciałem być rzeczowy, opisać weterynarzowi co się dzieje z Wilkim. Jak cierpi, nie potrafiłem. Płakałem i nie mogłem wykrztusić słowa…..
Pochowałem przyjaciela, nie pójdę rano z nim na spacer, nie pojedziemy w sobotę do lasu.
Nie przywita mnie jak wrócę z pracy, nie obszczeka sąsiada.
Żegnaj przyjacielu, na zawsze zostaniesz w moim sercu.
doskonale rozumiem ten ból, na pewno sie kiedys spotkacie po drugiej stronie a on bedzie czekac, ja teraz chce jakies zwierzatko przygarnac i dac milosc na nowo <3 trzymaj sie
Wczoraj odszedł mój ukochany jamniczek Figuś. Miał 13 lat i chorował ciężko na serce. Leczyliśmy go trzy lata., jednak jego serduszko przestało wczoraj bić. Umarłam razem z nim. Gdy miał 6 miesięcy, zabraliśmy go ze schroniska. Był taki nieporadny, malutki, słodziutki. Ten czas , nasze życie przeleciało, jak jeden dzień. Choć był takim maluszkiem, zadziwiał mnie swoją nieprawdopodobną odwagą, której mi brakuje, był taki mądry, wszystko rozumiał. Rozmawiałam z nim, jak z człowiekiem, a on tak śmiesznie marszczył czółko i przekrzywiał główkę. Byłam jego ukochaną pańcią, a on moim syneczkiem. Te jego piękne oczy przepełnione miłością. Sprawił, że uruchomiły się we mnie wszystkie, jakie tylko istnieją pokłady człowieczeństwa . Wierny towarzysz, oddany przyjaciel, najdroższy, jedyny, wyjątkowy, przecudowny, kochający nas całym sercem. Zmarł na moich rękach, z główką wtuloną w moją szyję. Kocham go , płaczę, tęsknię niesamowicie. Wszędzie go widzę, nasłuchuję jego stukania łapek na panelach, chcę go zawołać, gdy przechodzę obok piłeczki leżącej na dywanie. Wszystko leży na swoim miejscu. Najdroższy maluszek, uwielbiany i oddany całej naszej rodzinie bez reszty. Nie mogę sobie poradzić z tym bólem, czuję, jakby ktoś mnie zabił, jakby odeszła jakaś część mnie. Mam nadzieję, że on tam gdzieś na mnie czeka i powita mnie machającym ogonkiem w tym drugim świecie.
Rozumiem Cię jak nikt inny. Moj Jamniś odszedł 6.02.2021. Choroba zaatakowala znienacka nie dając wcześniej żadnych wyraźnych znaków. Guz mózgu. Po podjeciu leczenia na poczatku stycznia (na operację nie wyraziłam zgody, bo balam sie ze Go stracę na stole operacyjnym) przeżyliśmy cudowny miesiąc, bo nastapila niewiarygodna poprawa. Jednak radość szybko sie skończyła, Kosmo odszedł: w ostatnich godzinach życia cierpiący, zmecziny bólem, bez woli walki. Umarł na moich rękach. Pożegnał się merdając ogonkiem, patrząc na mnie zasnął. Płaczę codziennie, wieczorami, gdy jest ten czas kiedy zawsze był to nasz wspólny czas. Teraz nie ma juz nic, pustka. Serce rozerwane na strzępy. Obiecalam mu wiosnę. Przyszła, ale nie dla nas …ja w pamięci mam ten ostatni śnieg, gdy biegał jak zwariowany i poganial mnie po szaleństwach, zeby juz isc do ciepłego domku. Mój ukochany na zawsze.
Tak, jak piszesz Iwonko, nasze serca rozrywa ból i niewyobrażalna tęsknota. Ja też czekałam na nadejście wiosny, na zieloną trawkę, na ciepło, aby pójść z moim jamniczkiem na uwielbiane przez niego długie, plenerowe spacerki. Cieszyć się i obserwując go jak biega i przynosi znalezione patyki, robić zdjęcia. Dzisiaj tak ciepło, świeci słońce, kwitną kwiaty, a ja ze łzami w oczach patrzę dookoła na to i wcale mnie to już nie cieszy, bo my tego nie doczekaliśmy… -(
Żal, smutek, tęsknota..Serce bardzo boli i to dosłownie, aż kłuje. A miałam taką nadzieję, tak chciałam. Nie było nam to dane. Nie dociera do mnie, że go nie ma, ciągle szukam go wzrokiem, mówię do niego, wyglądam, chcę pogłaskać, pomyziać, zawołać, dać smakołyczka…
Nie znoszę tej ciszy w domu..
Zastanawiam się, gdzie jest mój Figulek, moje słoneczko i serduszko, czy jest mu dobrze, czy jest tam bezpieczny. Kto odważył się mi go odebrać. Trauma nie do opisania.
Ach Asiu…czujemy się podobnie. To smutne okoliczności, wielka rozpacz, a paradoksalnie przynosi ulgę świadomość, że ktoś przeżywa to samo. Ściskam Cię mocno, też cierpię. To taka nasza grupa wsparcia.
Ja jestem tuz przed podjeciem tej decyzji…moja psia coreczka ma guza w mozgu a leki nie pomagaja….placze non stop :((((
Mój Kosmo też miał guza mózgu. Po lekach byla cudowna poprawa, ale tylko na miesiac. Potem nagle, niespodziewanie nastapilo drastyczne pogorszenie, doszło polekowe zapalenie trzustki. Ja głupia wierzylam do konca , ze doczekamy tej wiosny. Chcialam, aby jeszcze pobiegał po zielonej trawce. Chciałam żeby jeszcze nacieszył się życiem. I powiedzenie „chcieć znaczy móc” nic tu nie znaczy, bo śmierć przyszła nieoczekiwanie, z dnia na dzień. Bardzo za Nim tęsknię. Za Jego cudownym, madrym spojrzeniem, miłością która, aż uderzała z Jego oczu. Juz nikt mnie nie będzie tak kochał, ja juz nikogo tak nie pokocham.
Moni, pożegnaj się ze swoim pieskiem, przygotuj na jego odejście – ja nie zdążyłam. Daj mu wiecej, niż zwykle dawałaś: czasu, uwagi, pieszczot. Ściskam Was mocno. Wiem jaki to ból, ból w sercu. Ścisk, aż odbiera oddech, nadal to czuję gdy mysle o tym, czego juz nigdy nie będę mieć. A mialam, na wyciągnięcie ręki. Wiedziałam, że odejdzie, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Nie zdążyłam się przygotować.
A Wy nacieszcie się sobą. To Wasz czas. Bierzcie życie garściami, teraz, razem.
Tak, dokładnie było u nas. Nie zdążyłam się choć trochę choć jeden dzień przygotować na to najgorsze- pędziłam do weta ze dostanie leki które pomogą, że polepszy się stan mojej Kikuni, a tam w gabinecie decyzja……co robić dac cierpiec czy pomóc psiemu dziecku?
Teraz wszystko odtwarzam na nowo, gdzie przegapiłam i kiedy ten moment kiedy była jeszcze nadzieja..?
Teraz wszystko budzi się do życia, wszystko zakwita wokoło ludzie się cieszą pogoda , za chwilę wakacje a ja bym chciała zasnąć już na zawsze i tego wszystkiego nie widzieć i nie słyszeć.
Potwornie czuje się winna, że za mało czasu poświęciłam mojej jedynej psóreczce…..
W kwietniu odszedł mój ukochany pies. Brązowy labrador. Kochałem go bezgranicznie. Był moim kosmosem..a ja zapewne Jego. Nigdy więcej nie będę miał psa. Byliśmy przyjaciółmi. Zawiodłem Go..bardzo chciałem Mu pomóc..ale już nie mogłem. Moje cierpienie jest niewyobrażalne.
Nie mów, że nigdy więcej nie będziesz miał psa. Poczekaj tyle ile musisz- ja po śmierci swojej pierwszej suni czekałam rok. Potem była kolejna, potem był piesio, który odszedł nagle. Potem pomyślałam, że pora na takiego, którego nikt nie chce – bo starszy i chory. Był ze mną 5 lat, ale kochałam go tak mocno jakby był 15. Odszedł 9 miesięcy temu – kochany, wytulony i jedyny. Jak będziesz gotowy, po prostu pomyśl o tym, że gdzieś jest pies, który Ciebie bardzo potrzebuje – inaczej nikt go nie przytuli i nikt nie powie mu, że jest kochanym psem. Jeśli masz serce dla zwierząt, przygarnij takiego, który jeszcze nie zaznał psiego szczęścia. Warto, chociaż cholernie boli odejście Przyjaciela.
Nie obwiniaj się, bo z tego co piszesz kochałeś swego pieska i on jest Ci wdzięczny za ten czas, kiedy był z Tobą, Ja też straciłam moją sunię FIFI, minął już miesiąc a wciąż boli i wciąż tęsknię. Napisałam do niej list, to mi bardzo pomogło. Przeczytałam gdzieś też, że nasze pieski po śmierci biegają w psim raju i są szczęśliwe, ta myśl też pomaga mi przetrwać ciężkie chwile.
Dzisiaj podjęłam sama decyzję o eutanazji mojej ukochanej Maji. Bardzo cierpiała. Te 14 lat tak szybko minęły. Byłyśmy nierozłączne. To była moja przyjaciółka,wielka miłość. Malutka yorkshire z ogromnym sercem. Cierpię i będę cierpiała bardzo długo.
Mam tak samo po prostu tęsknię za moim pieskiem był dla mnie całym światem 😭 po 4 miesiącach mam nowego pieska ale tak cholernie tęsknię za tamtym po prostu to był mój najlepszy przyjaciel który przez głupiego raka musiał odejść i nigdy o nim nie zapomnę kocham go bardzo
Po 12 latach razem straciłem swoją psią przyjaciółkę, była oddanym kompanem krocząc razem ze mną przez życie, przeżyła ze mną końcówkę szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum, była świadkiem wielu szczęśliwych jak i tych smutnych chwil w moim życiu. Niestety nie zdołałem jej uchronić, może to mój błąd, może nie, nie wiem już sam…
Zaczęło się od wzmożonego pragnienia i częstszego oddawania moczu, mówiłem sobie „jutro z nią pójdę do weterynarza na badania, to pewnie nic poważnego”, lecz te jutro stale się przekładało ze względu na pracę, ważne sprawy do załatwienia w urzędach itp. Kiedy wieczorem przestała jeść i zaczęła mieć problemy z poruszaniem się, zrozumiałem, że spieprzyłem sprawę, nie tyle jako opiekun, co przyjaciel. Na drugi dzień z samego rana udałem się do weterynarza, po zbadaniu padło podejrzenie na stan zapalny trzustki, krew miała wyjaśnić co i jak. Nazajutrz przyszły wyniki z których dowiedzieliśmy się o powiększonym cukrze, nic nazbyt strasznego, dopiero badanie USG wykazało problemy z macicą (Ropomacicze), padła natychmiastowa decyzja o operacji, która odbyła się jeszcze tego samego dnia wieczorem. Operacja przebiegła pomyślnie, ale weterynarz nalegał, żeby pies pojechał z nim do domu, tam będzie pod nocną obserwacją, tak w razie potrzeby, ponieważ stan psa przed operacją był bardzo poważny, zgodziłem się. Następnego dnia po operacji po godz. 14:00 dostałem telefon, że pies już wrócił z weterynarzem do gabinetu, ale nie jest dobrze, stan psa pogorszył się , po badaniach okazało się, że moja wierna przyjaciółka miała uszkodzone nerki i stan jest bardzo krytyczny, a wręcz agonalny, nie chciałem w to wierzyć, nie mogłem – „moja przyjaciółka? Mój wierny kompan? Nie, to nie możliwe, to pewnie jakiś błąd w badaniach” – myślałem. Podczas rozmowy dowiedziałem się, że pies leży pod kroplówką, jeżeli przeżyje do rana następnego dnia, będzie możliwość leczenia i nadzieja na jej powrót do zdrowia, rozmowę zakończyliśmy o godzinie 14:15, o godzinie 17:30 dostałem telefon, że mój członek rodziny nie dał rady, odszedł na zimnym stole w gabinecie weterynarza… to był jak strzał młotem, w pierwszej chwili nie docierało to co mówi do mnie przez telefon weterynarz, nie chciałem, żeby to do mnie dotarło, nie w taki sposób. Poprosiłem o możliwość zobaczenia psa i dopiero chciałbym poznać szczegóły, weterynarz zgodził się. O godzinie 18:00 byłem już w gabinecie weterynaryjnym, siedziałem w poczekalni i czekałem, aż zwolni się miejsce w gabinecie. Po 10-15 min, które ciągnęły się w nieskończoność, wyszedł weterynarz, zobaczywszy mnie zaprosił mnie do gabinetu, wszedłem z sercem w gardle, ręce mi drżały a nogi były jak z waty – Za chwilkę będzie mógł się pan pożegnać z przyjacielem – Co? A tak tak – odpowiedziałem, nie wiedziałem na co się szykować. Po ok 5 min weterynarz zaprosił mnie na zaplecze, nie chciałem tam wchodzić, nie miałem siły, ale wiedziałem, że muszę, po to przecież przyszedłem, żeby się pożegnać. Po wejściu na zaplecze ujrzałem ją, leżała na tym samym stole na którym odeszła, przykryta czarnym workiem, bez życia… łzy napłynęły mi do oczu, zdecydowałem się podejść bliżej, wyglądała jakby spała, pełna spokoju, bez bólu…
Patrząc na nią rozpłakałem się, weterynarz stwierdził, że da mi pobyć samemu, nie protestowałem, nie miałem zamiaru.
Ostrożnie wyciągnąłem rękę w jej kierunku, kiedy ją dotknąłem poczułem ciepło, zacząłem delikatnie głaskać, miałem wrażenie jakby zaraz miała się obudzić, spojrzeć mi w oczy jak co rano, lecz wiedziałem że to już nie nastąpi, tej sytuacji już nikt ani nic nie cofnie. Nawet nie zauważyłem kiedy wszedł weterynarz. Zaczęliśmy rozmowę, dowiedziałem się kilku istotnych rzeczy dlaczego tak się to mogło potoczyć, omówiliśmy należność, zapłaciłem i… tyle, nic mi więcej nie pozostało jak wrócić do domu i móc tęsknić w samotności.
Wiecie co mnie w tym wszystkim boli? Że nie było mnie przy niej, kiedy najbardziej mnie potrzebowała, że odeszła w samotności, prawdopodobnie wiedząc, że koniec jest bliski, że zamiast pójść po pierwszym telefonie, chociaż ją zobaczyć, dodać jej otuchy swoją osobą, ja siedziałem bezczynnie w domu tylko rozmyślając… Nie popełniajcie tego błędu, jeżeli nadarzy wam się taka sytuacja, bądźcie przy swoim zwierzaku, dla niego to bardzo dużo znaczy, ja zawiodłem, chociaż wy nie zawiedźcie.
Mi po niej zostały już tylko wspomnienia, zdjęcia i jej różowa obróżka ze spacerów…
Hej. Nasza Emi była z nami 17 lat… miała miesiąc jak ją przywieźli moi rodzice… Była ze mną ponad połowę mojego życia… Odeszła wczoraj w nocy… sama… zdążyłam się z nią pożegnać w piątek wieczorem… Miała zwapnienie płuc, strasznie się męczyła… Z jednej strony modliłam się żeby już Bóg wziął ją do siebie, a z drugiej ciągle ryczę… 😭😭😭
Witam Wszystkich serdecznie.
Mój ukochany przyjaciel odszedł nagle i niespodziewanie w kilka dosłownie sekund (nagłe zatrzymanie akcji serca, której przyczyny lekarze, którzy znali mojego psa od szczeniaka, nie mogą się doszukać).
I to boli najbardziej, że odszedł tak niespodziewanie, bez żadnych symptomów poprzedzających, bez żadnej zmiany w zachowaniu, spożywaniu jedzenia i picia, energii, codziennego entuzjazmu i rutyny..
Jeszcze poprzedniego dnia wulkan energii, ciągnął na spacerze jak koń pociągowy (mix malamuta), wesoły, szczęśliwy, zjadł normalnie, pił normalnie, spał normalnie… Rano wciąż był sobą: przywitał nas wesoło i czekając na poranny spacer leżał na podłodze. W pewnym momencie zaczął poruszać chaotycznie wszystkimi łapkami – trwało to jakieś 5sekund i to był koniec. Pogotowie weterynaryjne (mieszkam za granicą) przyjechało po 15 min i usłyszłam: ” Przykro mi, ale Pani pies umarł”…
Ja nie uwierzyłam im i szlochając błagałam żeby zawieźli go do kliniki, że tam go może jeszcze ocucą… Zawieźli szybko.
Dyżurujący lekarz potwierdził tylko, że mój ukochany piesiu odszedł…
To było 16 dni temu. Oczy mam sine od płaczu. Wciąż nie wierzę, że go nie ma.. Nigdy przedtem nie wiedziałam, że pies może odejść tak niespodziewanie i tak nagle i nie wiadomo dlaczego.. Miał 9 lat 9 mcy i 2 dni… Wyniki badań miał jak młody pies.. I umarł w 5 sekund…
Współczuję Wam Wszystkim tutaj piszącym. Wiem co czujecie. Ściskam Was mocno. Trzymajcie się.
Dokładnie tak samo odszedł mój niunio w szpitalu w samotności, zrobiłam wszystko, żeby go ratować, myślałam, że szpital pomoże, a jednak zawiodłam nie było mnie wtedy kiedy mnie potrzebował…
A zawiodłeś..ja też zawiodłem w trochę inny sposób. Zawiedliśmy istoty które nam bezgranicznie ufały. Piekło przed nami
Od smierci mojego Jamnisia Kosma minelo juz dwa miesiące. Odszedł 6.02.2021, mial 10,5 roku, mógł jeszcze żyć! Po strasznej diagnozie (guz mózgu, zapalenie tkanki mózgowej) tuz po nowym roku, po podaniu leków, pod stałą kontrolą lekarza, Kosmiś stal sie wesoły, radosny. Odzyskał sily. To byl wspaniały miesiac styczeń, aż nagle cos sie stalo, nie rozumiem do dzis co i dlaczego? Nie bylam gotowa na taka straszną smierc, jeszcze dzien przed śmiercią lekarz potwierdzil polekowe zapalenie trzustki, ale dodał, ze nie jest zle. Plakalam, ale dalo mi to nadzieję, ze jeszcze moze byc dobrze, szeptalam Kosmisiowi do uszka, gdy leżał z kroplówką na kozetce: Jamnisiu, byle do wiosny…ale wiosna nie przyszla, choc tak bardzo w to wierzyłam, nastepnego dnia, po bardzo ciezkiej nocy, w wielkim cierpieniu, bez sił aby stać, wymęczony wymiotami, naszpikowany lekami odszedl. Bylam z nim do końca, lekarz mowil, ze leki te moga odebrac mu świadomość, a jednak pomerdal do mnie, gdy wymowilam jego imię, jakby uśmiechnął się. Położył się, wziął kilka glebokich oddechów i odszedl. Widziałam jak strasznie cierpiał, wakczylqm aby zostal. Teraz myślę, czy to ja przysporzylam mu tyle cierpienia? Nie wybacze tego sobie. Nie moge się z tym pogodzić, nie pogodzę się. Tak potwornie go tu brak. Płaczę codziennie, gdy usypiam z 4-letnim synkiem, bo Kosmo zawsze mi towarzyszył. Jedną ręką głaskałam dziecko, a drugą jego. Robiliśmy wszystko razem. Wszystko. Razem z nim umarła cząstka mnie. Zostala straszna pustka i nie potrafię jej niczym zapelnic, nawet nie chcę. Tak bardzo go kocham, a los rozdzielił nas tak okrutnie. Świat nie iest taki sam, wiosna nie jest taka sama…nie wiem jak poradzic sobie z tym, ze go nie ma..nie mam z kim o tym porozmawiać, bo nikt nie rozumie, co czuję, pogrążam się wiec w bólu samotnie, wiem ze zycie toczy sie dalej, ale co to za życie bez niego?
Dzien dobry. Czuje zupelnie to samo co Pani. Moja kochana buldozka odeszla w lipcu zeszlego roku. Nie bylem na to przygotowany pomimo swiadomosci, ze to moze byc nagle( chorowala na zapadanie krtani). Zostal z nami mlodszy buldozek chlopiec ale ja ciagle placze za moja kochana sunia. Czas leci a rany sie nie goja……..
To co piszesz jest mi bardzo bliskie . Moja sunia miała operację 14.04.2021 . Po operacji weterynarz wezwał mnie bym zabrała ją do domu. Była bardzo obolała i osłabiona. Odeszła w nocy z 14 na 15 kwietnia 2021 kiedy spałam. Przez chwile myślałam, że gdyby po operacji została u weterynarza , to mógłby uratować jej życie, ale to co piszesz uświadomiło mi, że tak po prostu miało być. . Bardzo mi ciężko pogodzić się ze śmiercią mojej suni, była ze mną 12 lat, każdego dnia , była moją najlepszą Przyjaciółką, a teraz został pustka i żal, że już nigdy jej nie zobaczę, tak bardzo boli ….
Drzewa się zielenią,a ja dalej płaczę. Płaczę, bo Kosmo juz tej zieleni nie zobaczy. Sprzątając mieszkanie nie znajduję juz sierści, mam do siebie żal, ze muszę to robic bo chciałabym, zeby została jak najdłużej w domu. Na szafce stoi Jego zdjęcie, oprawione w najładniejszą ramkę jaką miałam – myślę sobie: to żałosne, że oprawiam go w ramki jakby byl tylko obrazkiem…a przecież był, istniał, zmienil mój swiat na lepszy. Przynioslam go do domu w jednej dloni w sierpniu 2010, płakał za mna gdy wychodzilam choćby na 5minut, a cieszył sie jak szaleniec, gdy wracalam. Kochalam Go jak dziecko. Przytulam to zdjęcie codziennie i tęsknię, żałuję tylu niespełnionych obietnic, tego wszystkiego, co mogliśmy jeszcze razem przeżyć. Ten bol nie skończy sie nigdy.
Ktos mi napisal ze pies złamie ci serce tylko raz – kiedy jego serce przestanie bić. To prawda. Moje serce pękło na tysiac kawałków, ktorych nikt i nic nie poskłada.
Iwonka bardzo Cię rozumiem, bo moja sunia odeszła 12 dni temu i też bardzo za nią tęsknie. Jestem smutna i nieszczęśliwa. Mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Ból jest ogromny, bo moja przyjaciółka, która była ze mną 12 lat już nie wróci, choć nadal chyba wypieram to z mojej pamięci, bo wciąż wydaje mi się że wróci. Pozwalam sobie na smutek i przeżycie tej żałoby i mam nadzieję, że za jakiś czas będę znów się uśmiechać, bo przecież nasze pieski nie chcą byśmy chodziły smutne.
Ja czasem mam wrazenie,ze to tylko jakis zły sen, ze obudzę się i Kosmiś bedzie obok. Tak jak zawsze byl, bez wzgkedu jak toczyło się życie. Czy w Polsce, czy poza nią, czy nad morzem, czy w górach, czy u babci na imieninach. A teraz jak żyć bez niego? Płaczę codziennie. Juz tak chyba zostanie do konca moich dni.
Dziękuję za to co napisałaś. To prawda. Tak właśnie jest
Czuję dokładnie to co pani. Mojej Lusi nie ma 3 tygodnie a ja wciąż cierpię, płaczę, nie mogę się pozbierać. Nic mnie nie cieszy i nie pociesza. 2 lipca musiałam podjąć straszną decyzję by nie przedłużać jej cierpień. Żyła 14 lat i 10 miesięcy. Ostatnie 4 lata chorowała, przeszła wiele zabiegów, różne operacje. Była bardzo dzielna do końca… Zostały mi tylko wspomnienia, zdjęcia, filmiki i puste miseczki. Nawet urna z jej prochami, na co się zdecydowałam nie jest pocieszeniem.
Dziękuję, ze jesteście tu ze mną, ze czytacie. Że rozumiecie. Jest tak żal każdego utraconego życia, każdej straconej psiej miłości. Kazdy z nas dźwiga swoj ciężar, każdy inaczej. Ale latwiej jest, gdy ktoś nam w tym pomaga…a pomaganiem jest samo „być tutaj”.
Iwonko, ja rozumiem, co czujesz, bo przeżywam to w tej chwili samo. Przytulam Cie mocno i pozdrawiam.
W niedziele 11.04.2021r odeszła na moich oczach moja psina Sisi. Był to wyjątkowy piesek. Była z nami 2 lata , ważyła całe 1.7kg . Był to piesek z maltańczyka i Yorka. Siska w zabawie skoczyła na narożnik. Niestety ten skok był niefortunny ponieważ upadła i uderzyła główka w ławe. Dostała wstępnie paraliżu, serduszko biło ale po chwili już przestawało i zrobiła się lejąca jadąc do weterynarza. Zsikała się więc już chyba nam odeszła, lecz jednak chcieliśmy się udać do weterynarza bo może byłaby nadzieja uratować 1.7kg szczęścia które było z nami zawsze. Bardzo nam żal po stracie pieska i każda chwila z nim spędzona wraca .
Straszliwie na tym portalu deprecjonujecie Państwo te psie byty które były wam dane. Pies to nie jest dziecko. To w pełni niezależna istota która oczekuje od nas opieki a w zamian za całkowite oddanie. Ból po stracie psiego przyjaciela jest ogromny. Ale czy trzeba ośmieszać naszych psich przyjaciół tym słodkim pierdzeniem i długimi opisami śmierci. Jesteście pewni że te idiotyczne epitety wobec istoty która była wam przyjacielem są na mjejscu? Naprawdę kochaliście swoich przyjaciół?
lecz sie i****o !
Może po prostu niepotrzebnie tu Pani wchodzi, skoro tylko obraża uczucia innych. Każdy ma prawo do własnych uczuć i przeżywania straty w sposób jaki czuje. To co dla jednego idiotyczne, dla drugiego jest normalną żałobą po stracie, która znajduje ujście w różny sposób. Nie nam go krytykować. Człowiek, zwierzę-przyjaciel to przyjaciel. Strata boli podobnie. A okazujemy to różnie.
😎😎😎😎😎
🤣🤣🤣🤣
Dzisiaj odszedł Nasz Kochany Flawi.po ukąszeniu przez kleszcza zostały zainfekowane narządy.bardzo cierpiał przez to bo strasznie go bolała wątroba trzustka,a nerki przestały działać.nie przyjmował już nawet wody.bardzo jest nam źle bez niego i ciężko😢gdzie jesteś teraz Kochany??taki wstrętny robal sprawił Ci takie ogromne cierpienie…i nam też😔
Rozumiem w pełni.Dziś odszedł nasz kochany owczarek miał zaledwie 5 lat kleszcz sprzedał mu zarazę. Jak miał 3 lata bolerjoza i babeszjoza walka o życie i wygraliśmy,niestety po dwóch latach okazało się ze tamten kleszcz zostawił mu jeszcze anaplazmę która uaktywniła się jak naszemu Hugusiowi spadla odporność. I niestety walka przegrana 4 dni od momentu wykrycia i mój kochany zgasł jak iskierka.Kocham i zawsze będę pamiętać.
Dziś o 12.45 zostałam sama :((((( Już nigdy nie spojrzę w Twoje piękne, mądre, owczarkowe migdałowe oczy, zawsze we mnie wpatrzone jakbym była jakims cudem, a przecież jestem tylko człowiekiem i to wcale nie takim idealnym. Obiecuję Ci, że będę się starać być choć w 1/100 takim człowiekiem, jakim Ty mnie widziałeś, aby zasłużyć na te wszystkie spojrzenia, którymi mnie przez prawie 13 lat obdarzyłeś.
Byłeś zawsze, gdy bałam się iść do przodu ale nie chciałam oglądać się wstecz, wystarczyło spojrzeć w bok, i tam byłeś, cudowny, pewny siebie, uspokajający mnie swoim wzrokiem. Teraz nie ma już nic i nikogo.
Zrobiłam co mogłam, walczyliśmy do końca, nie mogłam pozwolić Ci dłużej cierpieć, wiedziałam że żyjesz w bólu choć tak bardzo starałeś się być dzielny. W listopadzie poprosiłam Cię, abyś tylko na tą nadchodzącą ciemną mroźną zimę mnie samej nie zostawił. Dotrzymałeś swojej strony umowy. Musiałam więc pozwolić Ci już odpocząć.
Jutro rano pójdę na spacer z cieniem psa. Nigdy Cię nie zapomnę.
Minęło 5 miesięcy od kiedy nie ma już mojego kochanego Aresa. Miał 12 lat przez ostanie lata chorował i przechodził operację ale zawsze dochodził do siebie. Od kiedy upadł i nie wstał do ostatniego oddechu minęło 5 dni. Pustka po nim jest ogromna ciagle. Mówią że czas goi rany i to prawda. To nie był pies… To był inteligentny, mądry i kochany a także oddany przyjaciel. Powoli dochodziłem do siebie, dziś jeden z domowników przyniósł psiaka znajdę z lasu. Piesek śliczny. Ale poczułem że go nie chcę, nie mogę, wszystko wróciło… Małe biedne stworzenie jest oczywiście niczemu niewinne. Ale ja nie mogę. Cały ból tragicznego dla mnie dnia wrócił. Byłem w miejscu gdzie odpoczywa Ares. Płakałem jak małe dziecko. I dalej płacze. Napisałem to wszystko po to żebyś nie popełniła tego błędu ani nikt z Twojego otoczenia. Jeśli nie poczujesz że już jest czas na nowego członka rodziny to nie rób tego. Ból wróci a nowy niewinny pełny oddania i miłości zwierzak będzie miał mimowolną i nie chcianą przez Ciebie niechęć jaka mu przypadnie niestety… Trzymaj się
Janusz, to prawda…. Trzeba byc pewnym czy jestesmy juz gotowi na nowego czlonka rodziny I czy juz jestesmy gotowi dac mu wystarczajaca ilosc milosci. Czuje niesamowita pustke po stracie mojego ukochanego przyjaciela i pomimo ze minelo juz ponand dwa miesiace wiem ze nie bylabym jeszcze gotowa by szczere otworzyc swoje serce na nowego pieska w moim zyciu….
Asiu, lacze sie z kazdym napisanym przez Ciebie slowem💔💔💔💔💔
Wczoraj nasza 13-letnia suczka Majcia odeszła od nas. Dwa tygodnie dochodziła do siebie po operacji wycięcia guza, macicy i jajników. Dwa tygodnie walczyłyśmy razem z nią o każdy dzień, pomimo że fatalnie to znosiła i przypominała bardziej swój cień. Dostaliśmy ją, kiedy miałam zaledwie 9 lat, dorastałam z nią i była ze mną w najgorszych momentach mojego życia. Była wyjątkowym psem o mądrych, szczerych oczach, które potrafiły zrozumieć, co się wokół nich dzieje. Zdążyliśmy dać jej ostatnią dawkę leku, który miał jej pomóc dojść do siebie. Po nim ostatkiem sił wstała ze swojego łóżeczka i wyszła z pokoju, żeby nie umierać na naszych oczach. Cały czas mam jej pyszczek przed oczami, cały czas czuję jej ciałko, kiedy ją niosłam na rękach do kliniki. Wiem, że nie chciała nas już dłużej martwić swoim stanem i wolała oszczędzić nam tej decyzji. Czuję, jakby ktoś wyrwał mi serce, jakbym straciła siostrę. Nie potrafię o niej nie myśleć, a jak myślę, to płaczę godzinami. Nauczyła nas wszystkich jak być lepszymi ludźmi i zawsze będzie naszą charakterną Majeczką.
Dzisiaj mijają trzy miesiące, odkąd nie ma z nami naszego maleństwa. Nasza yorczka Endżi miała prawie 13 lat. Odchodziła tulona w moim ramionach. Wraz z nią pochowalam część siebie. Mówili, że z czasem będzie lżej. Nie jest. Wciąż tak samo boli, wciąż tak samo jej brakuje i tak samo tęsknię. Była taka maleńka a pozostawiła olbrzymią pustkę.
Wczoraj odszedł mój kochany Maksiu. Chorował od 2 lat na serce. Miał 11 lat shi tzu. Nagle rano nie mógł stanąć na tylnie łapki. Szybka wizyta u weterynarza. I dostaliśmy informacje o eutanazji Maksia bo się męczy serce ledwo już biło. Nie umiem sobie poradzić. Nie ma już mojego małego kochanego synka.
Renata, tak bardzo Cie rozumiem. Dzis mija 2 miesiace odkad odszedl moj Czarus. Z nim rowniez odeszla czastka mnie, bol wcale nie mija. Nie moge sie z tym pogodzic ze go juz nie zobacze. Tak bardzo Cie kocham Czaruniu I tesknie okropnie💔
Dziś w południe po 10 latach odeszła wśród najbliższych moja sunia, już za nią tęsknię. Nie wiem jak poradzę sobie z jej stratą. Stanowiła bardzo ważną część w rodzinie. Jest to bardzo ciężkie oraz bardzo współczuję tym, którzy muszą pożegnać swoich przyjaciół tak jak ja. Mam nadzieję że czas uleczy rany. Mam zachowanych wiele zdjęć i wideo i wierzę że dzięki nim pamięć o niej nie zaginie. Tam na pewno jest Jej lepiej. Kocham cię R.
Dzisiaj w wypadku zginął mój kochany psi przyjaciel. Strasznie źle sobie z tym radzę. A raczej w ogóle sobie nie radzę. Nie miałam czasu na pożegnanie. Nie potrafię o niczym innym myśleć. Strasznie tęsknię i boję się kolejnych dni.
Alu, ja tez straciłam moją Munię w wypadku 13-go marca. I to pod samym domem 😭. Na to leku, innego niż czas, nie ma, niestety. To trzeba przeżyć i pogodzić się z tym. Pamiętam ostatnią chwilę, gdy trzymałam ją na rękach tego feralnego dnia, i razem wyglądałyśmy przez okno. Zostały mi dwie suczki – jej matka i siostra, które tęsknią za nią. A ja wyję już dwa tygodnie. Jedyne, co mnie trzyma to wiara w to, że jak i ja odejdę któregoś dnia z tego świata, to Ona będzie tam na mnie czekać. Pozdrawiam Cię ciepło bo wiem, co czujesz w tej chwili.
Dziś na na naszych oczach śmierć poniósł nasz ukochanym pies Gacek mial tylko 3 lata świat sie zawalił
Wczoraj odeszla w tragicznym wypadku nasza kochana Sisi. Psi przyjaciel, przewodnik pozostałej gromadki, maly kundelek o wielkim sercu, mądrym spojrzeniu. Taka nagła smierc to niesamowicie przejmujacy ból. Ból który paraliżuje, ktory tak mocno sciska, że nie mozna oddychać. Ta pustka, to że nikt nie mogl jej utulić jak odchodzila, ze nikt nie byl przygotowany na jej odejscie, boli jeszcze bardziej……
W sobotę odszedł od nas nasz Kochany Owczarek Niemiecki… Ból i pustka jaka po sobie zostawił jest proporcjonalna do jego gabarytów. Spędziliśmy razem nie wiele ponad 5 lat…. I w 5 dni po zdiagnozowaniu Białaczki go straciliśmy…
Odszedł w domu godzinę przed wyjazdem do Kliniki… 😭
Aniu tak bardzo Cię rozumiem.Moja Lola też owczarek,też miała 5 lat Kochałam ją ponad wszystko.Zle się poczuła w piątek,była u weta,wstępne badania nic nie wskazywały,w poniedziałek badanie krwi,we wtorek wyniki,nerki w bardzo złym stanie.Jeszcze ja ratowaliśmy,odeszła w środę w aucie pod lecznicą.To było w styczniu.Pisalam o tym na tej stronie,bo musiałam.Myslalam,że czas zagoi rany,ale nie.Tak strasznie boli.
To było w styczniu.
Wczoraj odeszła nasza ukochana Figa, zawsze radosna, pełna życia, chęci do zabawy i nagle po prostu umarła. Miała tylko 7 lat, była zdrowa… Nie wiem jak będziemy bez niej żyć. Potworny, rozdzierający smutek.
Bardzo wam wszystkim współczuję…
Mój 18-letni psiak odszedł dziś rano, podjęliśmy decyzję o uśpieniu. W zeszłym roku przeszedł udar, doszedł do siebie, ale powoli przestawała pracować wątroba i nerki, miał też niewydolność serca. Od 2 tygodni jego stan się pogarszał, w nocy jęczał mimo tabletek przeciwbólowych, cale dnie potrafił przespać. Nadal jestem w szoku i nie wierzę, że już go nie ma…był członkiem rodziny, zawsze w trudnych momentach ratowałam go jak tylko mogłam. Nie mogę pozbyć się poczucia winy, że może za szybko podjęłam decyzję o uśpieniu, ale z drugiej strony nie chciałam juz dokładać mu cierpień. Bardzo za nim tęsknię, trudno uwierzyc ze już go nie ma…
Dzisiaj jak byłem na spacerze z moją 4miesięczno sunią ( sznaucerkiem miniaturowym ) zauważyła na drugiej stronie drogi ptaka , zaczeło tak ciągnąć i robić jakieś dziwne rzeczy żeby tylko się wyrwać i się jej to udało zdjęła szelki i wbiegła na ulicę jak auto miały zielone i jechały szybko i niestety niezdążyłem jej złapać i jak uderzyło ją koło samochodu to mi aż serce staneło i nagle usłyszałem straszny jej pisk…. Szybko zaniosłem ją do weterynarza ale po pół godzinie czekania w płaczu wyszła weterynarka i powiedziała że niezdąży się jej nawet zawieźć do klinijki. Nie mogę sobie wybaczyć że jej niezłapałem żeby niewbiegła…😭😭😭🥺😥
Dzisiaj pod kołami auta zginęłą moja 8 miesięczna suczka border….zginęła na miejscu…razem z dziećmi nie możemy sobie z tą stratą pogodzić…
Ja wczoraj musiałam uspać swojego 7-miesięcznego synka😭😭😭 Był dla mnie całym światem😭💔 Też mi go potrącili przed domem i miał połamaną żuchwę😔 Ostatnie wydarzenia w naszym życiu nie pozwoliły nam na leczenie i musieliśmy podjąć się tego… Nie wiem jak poradzić sobie z tym bólem…
Piesek to największy przyjaciel, gdy go zabraknie ” pustką wieje, żal ogromne oczy ma ,tak się dzieje , gdy niem już z nami ukochanego psa.Miałeś cechy nieprzeciętne, miłość i oddanie , gdybyś tylko umiał mówić byłbyś ideałem.Czas rozjaśni ciemne barwy, przywróci im blask, będziesz kartką miłych wspomnień,które na zawsze będą już w nas”.Naszego Ikarka straciliśmy nagle, serduszko z wadą serca przestało pracować.Ból niewyobrażalny , smutek i tęskonata , która rozdziera duszę.Trzeba spieszyć się kochać nasze pieski, tak szybko odchodzą.
Wczoraj odeszła moja kochana Tinka 8 letni Husky. Na koniec listopada ropozmacicze usuniete. Cud że się obudziła z takimi wynikami krwi. Po tygodniu na konroli wszystkie węzły powiększone- i stwierdzony chloniak. Po zabiegu bylam tak szczesliwa ze jest juz w domu i wraca do formy, żeby po tygodniu płakać jak dziecko. Dzielnie walczyla 3 miesiące. Od 1 marca bylo już coraz gorzej. Wczoraj niee mogła chodzić dwa dni nie jadł wymioty. Przyjchal weterynarz. Serce mi pęka. Żal, pustka, poczucie winy. Ciągly płacz. Tak za nią tesknie. Nie potrafię się z tym pogodzić. ..:(
Tak bardzo Was wszystkich rozumiem.U mnie już prawie 2 miesiące od kiedy Loli nie ma i tak bardzo boli .Nawet do ogródka mi się nie chce iść nic robić,bo ona tam zawsze była ze mną.Wszystko mi przypomina,każdy kąt, codziennie becze jak dziecko,nic mnie nie cieszy.Jeszcze Sara (14 l.)też jest strasznie słaba i ja też pewnie niedługo pożegnam.I to ciągle poczucie winy,że nie zauważyłam prędzej,że mogłam jej aby o parę lat życie przedłużyć.Podobno jest kilka etapów, które się przechodzi,ja się zatrzymałam między 1a2 i póki co nic nie jest lepiej.Jeszcze bardziej tęsknię…
Jak ja bym Was wszystkich tak mocno przytulila…..bo sama wiem ze zadne slowo nie daje pocieszenia, ani ulgi w bolu… 💔💔💔 Dobrze ze mozemy sie tu wyplakac , wyzalic, i kazdy z nas siebie nawzajem tak dobrze rozumie… Mi rowniez bol, zal, ta ogromna pustka, tesknota i to nieustanne poczucie winy nie daje ruszyc z miejsca. Minelo 5 tygodni a ja tez wciaz placze kazdego dnia jak dziecko, nic mnie nie cieszy, nie mam na nic sily, a bol I tesknota jakby jeszcze narastaja . Dom, ogrod, miejsca gdzie razem bywalismy z moim kochanym Czarusiem sa dzis jak wielka pustelnia… Kocham Cie Czarus I tak bardzo za Toba tesknie💔💔💔
Krótko po północy 9 marca usnęła nasza Majeczka. Przezyła 13 lat. Była mieszanę seterką. Kochany żywioł, za młodu nie umiała usiedzieć spokojnie. Od trzch lat zaczęła coraz więcej chodzić zamiast biegać i szybko poinforowano mnie, że to nie żadne dostojeństwo dojrzałego wieku, tylko choroba stawów. W ostatnim roku żywioł gasł wyraźnie. Stałą się delikatną przylepką, a kiedyś nawet nie bardzo dałą się głąskać. Ostatnie kilka tygodni coraz gorsze, spuchnięte tylne łapki, trudności ze wstawaniem. Leczenie nie dało nic. Wczoraj po południu nie umiała się już utrzymać na nóżkach. Czuwaliśmy przy niej do północy. Kiedy obudziłęm się z drzemki o pierwszej, uderzyłą mnie cisza. Majeczka już nie oddychała. Nie chce mi się żyć. Rozmawiam z ludźmi, nawet się śmieję, ale udaję, bo tam pod spodem jest ból, z którym nie wiem jak sobie poradzę. Dobrze, że nie jestem z tym sam i że czujecie podobnie. Jest nieco lżej. Pozdrawiam Cię Klaudio i wszystkich, którzy cierpią po stracie przyjaciół.
Ja wczoraj straciłam moją ukochaną sunie Melunie,była labradorem z gołębim serduszkiem.Miala guza w przewodzie nosowym i niestety zabieral ją powoli.
Nie wiem jak sobie teraz poradze,jestem tak zrozpaczona że to aż fizycznie boli!!!Mialyśmy niesamowitą więź,była zawsze tam gdzie ja a kiedy i mnie dopadł rak była ogromnym wsparciem i ukojeniem.
Nie umiem sobie bez niej życia wyobrazić i jedyne o czym marze to żeby ją przytulić💔
Ja tez straciłam pieska, moją Muszkę. To jeden z trzech pinczerów, które miałam. Z ostały dwa – jej mama i siostra. Zginęła w tragicznych okolicznościach, potrącona przez samochód. 16 czerwca kończyłaby 4 latka 😭 Wyję, po prostu wyję od soboty 😭
2.03.2021 odszedł nasz ukochany Koko jedyny i niepowtarzalny ratlerek. Był z nami od 10lat jak rodziła się moja pierwsza córka i druga. Był tak mądrym pieskiem a zginął przy domu przez motor który pędził jak szalony i się nawet nie zatrzymał. On umiał radzić robię na ulicy zawsze stawał przed autami był najmądrzejszym psem i najwierniejszym przyjacielem. Umarł na rękach nie miał szans. A ten widok będę miała do końca życia. Jeszcze mógł pożyć ładnych pare lat był zdrowiutki i kochany. Nie wiem jak sobie z tym poradzić prawie nie śpię a od płaczu chodzę cała spuchnięta.
Tęsknie za tobą!! Byłeś z nami wszędzie cała Polskę zwiedziliśmy razem. A ktoś nam ciebie odebrał😭😭😭Chciałabym żebys wrocil ale wiem ze to niestety już nie jest możliwe… Na zawsze będziesz w moich myślach i sercu .
😭 Moja Mucha zginęła w sobotę. Nie chce mi się żyć 😞
Mam to samo, mój 12 letni Najukochańszy Goldi odszedł w niedzielę rano, udusił się przez zapadniętą tchawicę, też nie widzę sensu by żyć, brakuje mi Go na każdym kroku, nic nie ma sensu. Pustka i żal jest do wytrzymania. Kocham Cię i bardzo tęsknię mój Kochany Aniołku💔
Takie piękne lato, twoja ukochana pora roku Agatko …😥 Jak zawsze, wyciągnęłabyś mnie nad Wisłę, byłoby pływanie, przynoszenie kijków,plażing, dużo zabawy i radości…Niestety, w sobotę ( 03.07.2021), po 15 latach pięknego życia, odeszłaś na zawsze 😭 długo walczyłyśmy o twoje życie, ale w końcu przyszło to najgorsze 😭😭😭
Już jakiś czas temu zdiagnozowano raka sutka, niestety od marca stan Agatki z dnia na dzień się pogarszał. Powtarzające się krwotoki spowodowały, że piesek zaczął non stop chodzić w kaftanikach ochronnych, brał silne leki przeciwbólowe, a ja codziennie robiłam okłady sączącego się guzka rivanolem i raniseptolem. Piesek wszystko znosił dzielnie, jedynie trochę mniej spacerował niż dotąd, bo był nieco słabszy, ale miał apetyt i nadal cieszył się życiem na ile tylko mógł. Niestety, przyszły wyczerpujące upały i straszny kryzys. Piesek miał przewlekłe biegunki, wymioty, nudności i słabł w oczach mimo branych zastrzyków. Przestał w ogóle jeść, pić, w końcu któregoś dnia w ogóle nie stanął na łapki 😭 pobrano krew, wyniki fatalne ( normy mocznika i kreatyniny przekroczone kilkakrotnie!) , do tego postępująca anemia. Jedyne co mi już zaproponowano u wet. to ulżyć mu w cierpieniach…😓😓 do końca nie mogłam się z tym pogodzić, chciałam aby mój ukochany piesek odszedł sam…Więc w tę fatalną sobotę poszłam z nim do gabinetu, aby podano mu środki przeciwbólowe, ale pani wet. stwierdziła, że za bardzo obciążą one nerki, które i tak już przestają pracować. W zamian podano tzw. opoidy, które miały uśmierzyć ból, a wywołały prawdziwą gehennę mojego pieska. Po jakiejś godzinie od ich podania zaczęły się straszne konwulsje i skowyty zwierzaka, prawdziwy horror! Jeszcze nigdy tak nie cierpiał! 😭😭😭 …po prawie godzinie tego naszego dramatu podjęłam szybką decyzję o eutanazji, tego się po prostu znieść nie dawało 😢
a tak bardzo chciałam, aby odszedł spokojnie, bez bólu i cierpienia…😭😭😭😭😭
😭Nasza kochana Sonia była kuleczką malutką jak my ją wzięli była ukochaną naszą zachorowała miała 3 guzy jeden duży poszliśmy do weterynarza powiedział że ma jeszcze żeby do usunięcia wycięli jej guzy i usunęli 11 zębów chwilę było dobrze po 4 miesiącach zrobiło przerzuty do puc ledwo oddychala dusiła się znowu nie jadła męczyła się okropnie i odeszła od nas teraz płaczemy i tęsknimy za nią żal 😭 do końca życia zostaniesz nam w pamięci nasza kochana Sonia 😭
jeżeli pies jest naszym jedynym przyjacielem – ból po jego stracie jest podwójny
Jak mi przykro, nawe nie wyobrażam sobie, jakbym była samotną osobą, moja Sabula odeszła tak nagle, nie radzę sobie, ale najbliżsi mnie wspierają, choć też cierpia, nic człowiekowi się nie chce, nic nie cieszy
Dobrze że jest takie miejsce gdzie można wyrazić swój ból , bo nikt kto tego nie przeżył nie wie co to jest ból po stracie ukochanego psa…..Ciekawe czy są może jakieś grupy w mediach społecznościowych gdzie też można napisać, wyżalić się …
Dokladnie tak Lukasz, tylko ktos kto przezyl odejscie swojego przyjaciela potrafi to zrozumiec… U mnie mija juz prawie miesiac odkad pozegnalam swojego Czarusia, a nadal kazdy dzien placze po nim jak dziecko. Tak bardzo za nim tesknie… Dzis pierwszy raz po jego odejscie chcialam pojsc na spacer, ale jeszcze nie jestem w stanie bo kazde miejsce bez niego jest przerazliwie puste I smutne. Tak bardzo go kocham, serce mi boli ze go juz nie zobacze…
oj tak …Ja pozbyłem się wszelkich rzeczy które mi przypominają moją Kwintę…Nie mogę jeszcze patrzeć na jej zdjęcia…Tam gdzie stało posłanie , postawiłem kartony….Ale nie ma dnia żebym o Niej nie myślał…choć staram się ,,nie myśleć
A u mnie 3 legowiska, mimo, że minęło 3 tygodnie odkąd Roxunia zginęła. Nie wiem jak je usunąć. Może pojedynczo… Wywołałam zdjęcia, jutro odbieram. Ale do ramki jeszcze nie włożę, nie dam rady. Chodzę opłotkami, albo naszymi starymi trasami, nie wszystkimi. Niektóre „zostawię” tylko dla nas. Mam dorosłego syna, więc ona od 11 lat była moim maleństwem, zawsze razem. Cały dzień pracuję, więc brałam ją wszędzie, gdzie tylko było można. Teraz pustka. Rano jeszcze był spacer, co zawsze było dla mnie tylko przyjemnością, nigdy obowiązkiem. W pracy dostałam telefon, że jej już nie ma. Płacz i płacz. Nie poddawałam jej sterylizacji, nie pozwoliłam mieć małe, żeby ją nie bolało. Miała prawie wszystkie ząbki. Pilnowałam jak oka w głowie. Na podwórku miała więcej swobody. Wystarczył moment nieuwagi… Myślę o niej na okrągło
Mija trzeci dzień.W poniedziałek mój kochany Reksio zginął pod kołami samochodu.Próbuję dojść do siebie,ale to takie trudne.Najgorsze jest poczucie winy , z którym nie mogę sobie poradzić. Tak samo wieczory, kiedy zazwyczaj z nim wychodziłam.Ta nieznośna cisza w domu i, każdy kąt ,który o nim przypomina.Był bardzo żywym, towarzyskim pieskiem. Wszędzie go było pełno nic nie obyło się bez niego i przez to tą pustkę odczuwam bardzo mocno.Każdy pies ma inny charakter i swoje specyficzne zachowania co czyni go wyjątkowym,a on był wyjątkowy.Wiem minęło mało czasu .Podobno potrzeba czasu ,a tu jak na złość czas tak bardzo wolno zdaję się płynąć, a co najgorsze w środku człowiek czuje jakby ktoś gwałtownie wyrwał mu kawałek duszy.Musiałam to napisać,podzielić się i chociaż w taki sposób zmniejszyć ten nieznośny ból.
Tak bardzo cię rozumiem 🙁 dziś mija druga noc bez mojego ukochanego pieska i czuje ogromna pustkę i tęsknotę
Mój psiak utonął o co tez siebie obwiniam i czego sobie nie wybaczę nigdy.tak bardzo chciałabym moc cofnąć czas, coś zmienić …. 🙁 nie wiem jak dalej żyć
Jak mi przykro, nawe nie wyobrażam sobie, jakbym była samotną osobą, moja Sabula odeszła tak nagle, nie radzę sobie, ale najbliżsi mnie wspierają, choć też cierpia, nic człowiekowi się nie chce, nic nie cieszy
Witaj
Moj kochany piesek zginał w sobotę
Tez sie utopił w naszym oczku wodnym
Od soboty moj swiat sie zawalił
Miał dopiero połtorej roku i był cudowny kochany najpiękniejszy buldozek z wielkimi madrymi oczkami
Mam takie poczucie winy ze go nieupilnowałam nie moge spac jeść
Noe wiem jak dalej zyc bez niego..
Nie do opisania jest ból jaki czujemy po naszym ukochanym Miko-wczoraj ok 21 zginął pod kołami samochodu,to był taki dobry, mądry, czuły piesek. Żegnaj kochanie. Dziękujemy Ci za Twoje dobre serduszko. Jak dalej żyć bez Ciebie?
To był najwstretniejszy styczeń w moim życiu mój kochany Tuptuś odszedł. Była nadzieja dana przez panią doktor ale złudna. Okropna choroba podstępnie truła moje maleństwo. Miał 3 tygodnie kiedy go przygarnęłam nie wiedziałam czym karmić więc kupiłam bebiko. Miał zaledwie 3 tygodnie a już chorował ale był ze mna612 lat. Zbyt szybko nam upłynęło. Pamiętam jak kiedy na początku moja ciocia powiedziała mi że to jest niemożliwe normalnie widać że on jest zakochany w tobie a ty w nim. I tak było. Sześć tygodni temu jmusialam zakończyć cierpienie mojego cudownego pieska. Nie byłam na to przygotowana. Informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba musiałam w jednej chwili podjąć decyzję. Ból jaki wtedy poczułam towarzyszy mi do tej pory. Moje serce rozsypało się w drobny pył. Nie jestem w stanie pogodzić się z tą stratą. Pierwszy tydzień nie jadłam i nie spałam. Nadal albo zjem albo nie. Wszystko mi jedno. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest był i będzie wyjątkowy. Medal zawsze ogonkiem nawt jak spał. Zawsze był uśmiechnięty. Niewiem czy dobrze zrobiłam wątpliwości mam całe mnóstwo choć z tyłu głowy wiem że nie było innej opcji to dręczą mnie wyzuty. Czuję się tak jakbym pochowała własne dziecko. Bo to był moje dziecko. Oba moje pieski tak traktuje jak własne dzieci. Pękłam na milion kawałków a każdy z tych kawałków boli. Tak bardzo boli. Nie jestem w stanie pozbierać się do kupy. Mimo iż czytam że praktycznie każdy kto musiał przeżyć eutanazje ma wyzuty i wątpliwości wcale mi nie ułatwia sprawy. Nergalek nie był psem ani żadnym przyjacielem to był jest i będzie członek rodziny. Nie ma go już sześć tygodni i mam tego pełna świadomość a mimo to nadal nie mogę w to uwierzyć. Aż by się chciało przekląć i zapytaćczemu to tak boli i czy musi tak boleć. Jestem bardzo wdzięczna za te 12 lat które mogliśmy razem przeżyć tyle tylko że one przeleciały jak 12 dni. Zbyt szybko i zbyt krutko. Kurcze jak on kochał życie. Był pierwszym co widziałam i słyszałam rano po przebudzeniu i ostatnim przed pujsciem spać. Ależ mi cię brakuje serduszko moje. Mam nadzieję że jeszcze do mnie wrócisz jeszcze się spotkamy. Czekam na ciebie nie żegnam się bo czekam. Kocham cie bardzo. Do zobaczenia. 💔😪🐾
Witam doskonale wiem co pani czuje, czytam to jakby to były moje słowa, moja kurka , żabka, sloneczko odeszla 23 lutego … łzy , żal straszny … kocham ją nad życie… ogromna pustka😭😭😭
Bardzo rozumiem co czujesz…już jest prawie miesiąc po stracie mojej Kochanej Psiny z którą byłem 14 lat i 2 miesiące….to była moja jedyna przyjaciółka….nie mogę dojść do siebie…
Katarzyno to co piszesz to ja przeżywam od 10 miesięcy. Mój Tofik odszedł a z nim kawałek mojego serca. Musiałam podjąć taką samą decyzję byłam z nim do końca Ale serce krwawi . Był takim kochanym joreczkiem był z nami ponad 13 lat.Mam wyrzuty sumienia do dzisiaj ze to uspilam ale czasami się zastanawiam czy lepiej gdyby cierpiał. Czasu nie cofnę ale tez nie jestem gotowa na drugiego pieska.
Bóg stworzył psy i uczynił je najlepszymi przyjaciółmi człowieka jednocześnie sprawiając że żyją krócej niż człowiek – by nauczyć nas doceniania każdego dnia z życia.
Kwintusia 10.09.2006-7.02.2021
Mambusia 2005-19.09 2016
Dziękuję Wam kochane..uczyniłyście mnie i moje życie lepszym.
**** na takiego Boga…
Juz od roku nie moge pozbierac sie ze strata mojej ukochanej przyjaciolki. Byla ze mna 15 lat. Codziennie, gdy o niej mysle lzy same naplywaja do oczu. Strata zwierzaka, ktory byl z nami tyle lat to jak strata czlonka rodziny. Wspolczuje wszystkim, ktorzy przez to przechodza, ale pamietajcie- gdzies tam czeka na nas istotka, dla ktorej mozemy byc calym swiatem.
Zegnaj kochany ;* zawsze bd w moim sercu ;(
Czy sobie poradze pokaza najblizsze dni 😥😥😥❤
Paula wiem co czujes, ja stracilam swoja ukochana psine 3 tygodniu temu I dzis wcale nie jest mi lzej, co dzien kiedy tylko jestem sama nie moge powstrzymac sie od placzu, kazdy kacik mi go przypomina, nie umiem sobie poradzic z jego strata…
Wczoraj odszedł za tęczowy most nasz ukochany Piesio Tofiś. Dziękujemy Ci piesku za te cudownych 14 lat . Ból i żal ogromny i tęsknota. Zawsze jest nadzieja, że kiedyś tam się spotkamy nasz Najlepszy Przyjacielu ❤️🐕♥️😪💔. Kochamy Cię i na zawsze pozostaniesz w naszych sercach ❤️ ❤️ ❤️.
Śmierć tragiczna. Pysia miała niecałe 5 lat. Mój tata poszedł wieczorem zamknąć bramę i nie zauważył, że wybiegła. Rodzice myśleli, że jest u mnie na piętrze, my z mężem ze u nich na dole. Przed 22 usłyszałam z pola dziwny dźwięk, jakby płacz dziecka. Mąż powiedział, że pewnie koty. Nie mogę sobie wybaczyć, że nie zeszłam sprawdzić co to. To była Pysia, która chcąc koniecznie dostać się na ogród wsadziła głowę w ogrodzenie i nie mogła wyciągnąć. Szarpała, wolała nas, a nikt nie pomyślał że pies może być na polu. Ten jej szloch to były ostatnie próby złapania powietrza. Rano mama ja znalazła zawieszona na ogrodzeniu. Ból i smutek nie do opisania. To się stało 3 dni temu. Nie mige się pogodzić z tym, że ja słyszałam i nie sprawdziłam tego dziwnego wołania, bo może była jeszcze szansa żeby ją uratować. Była moim „trzecim dzieckiem”. Nie potrafię sobie wybaczyć.
Ja każdy dźwięk zwierzaka sprawdzam jak słyszę ze coś jest nie tak bez powodu nie wydają takie dźwięki szkoda psiaka przez
Ludzka nie czujność
Moja kochana Majusia odeszła 18lutego 2021miala 13lat już wyła z bólu byłam bezradna płakałam razem z moja Majusia bo weterynarze we Wrocławiu kazali mi ja przywieść a pieska wszystko bolało zaczęła krew lecieć z tylu piana z pysiai po chwili głęboki oddech i zatrzymanie serca jest mi ciężko bo wszędzie była ze mnom nawet syna odprowadzała do szkoły ostatnie wakacje spędziliśmy nad morzem nigdy jej nie zapomnę .dzieku Majusiu ze dane nam było spędzić te 13lat razem
Piszesz o ludzkiej czułości aż się wierzyć nie chce że tak czuła osoba może dowalić komuś kto tak okropnie cierpi.
Bardzo Ci współczuję.
Bardzo Ci wspolczuje, to nie Twoja wina. Gdybys widziala ze dzieje sie cos zlego bys zareagowala. Skad mialas wiedziec…
Na pewno nie była twoim dzieckiem…w d***e miałaś psa…nie wypisuj na tym portalu bzdur. Tutaj piszą ludzie zrozpaczeni utratą przyjaciela. Twoje wyrzuty sumienia, to nie to samo co miłość tych ludzi do swojego psa.
Moja kochana Pepi miała tylko 10 miesięcy. Przebiegły rak odebrał mi ją 01.02.2021 r. i pozostawił wyrwę w serduszkach całej rodziny. Była wspaniałą, pełną życia sunią. Myślałem, że czeka nas długie, szczęśliwe życie. Teraz czuje tylko pustkę i tęsknotę. Cała nasza rodzina bardzo tęskni za Tobą.
Kasia nasza sunia Coco( 13 lat) też odeszła 3 lutego po godzinie 9,i też musiałam pozwolić jej odejść bo już ostatnia noc była bardzo ciężka. Mimo że wykryto u niej chorobę prawie 3 lata temu, i zawsze z tyłu głowy miałam myśl że kiedyś jej zabraknie, to nie mogę sobie z tym poradzić. Czuję dokładne to co ty. Tak bardzo mi przykro.
Umiera moj najlepszy przyjaciel Gucio.Jestem sama i chora.Nie wyobrazam sobie życia bez niego.Wszystko co szczere i dobre bylo w moim zyciu dchodzi wraz z nim.
Halina, wiem co czujesz I bardzo Ci wdpolczuje… 💔. Rowniez pozegnalam mojego ukochanego przyjaciela I nie umiem sobie z tym poradzic. Tesknota I wyrzuty sumienia ze nie zrobilam wszystkiego wypalaja mnie od srodka . Czy kiedys bedzie lzej????
Ja tak samo jak Ty mam zal do siebie ,ze nie zrobilam dla mojego pieska wystarczajaco duzo.
Mój pies umarł już 3 tygodnie temu i też nie potrafię sobie z tym poradzić. Mimo tego, że był stary i miał chore nerki, a ostatnie tygodnie i dni jego życia były ciężkie i byłam z nim praktycznie cały czas, czuję, że nie opiekowałam się nim tak jak trzeba. Nigdy nie chciałam usypiać psa, wydawało mi się to potworne, ale jego straszne jęki ostatniej nocy niejako zmusiły mnie do tej decyzji. Mój pies był ze mną od dzieciństwa i w zasadzie był moim jedynym kompanem w wielu życiowych sytuacjach, teraz został mi tylko wielki smutek i żal do siebie, że nie zrobiłam wszystkiego co trzeba i tak jak trzeba 🙁 🐕
Wiem dobrze co czujesz….💔 Bol po staacie naszego ukochanego pieska jest nie do opisania. Moj odszedl wczoraj I serce rozrywa mi sie na tysiace kawalkow. Widze go w kazdym zakatku domu, co chwila wydaje mi sie ze za chwilke zaszczeka, ze przyjdzie, zamerda ogonem, pojdziemy na spacer. A tu wszystko sie zatrzymalo, stanelo w miejscu, I ta pustka….. ze juz go nie zobacze I nie uslysze jest po prostu przerazajaca 💔Najgorsze jest to ze tez musielismy podjac ta trudna decyzjeo o uspieniu bo bardzo cierpial przez oststni czas. I pomimo tego ze opiekowalam sie nim jak tylko moglac, tez czuje ten sam zal ze moze za malo, ze moze moglam cos wiecej… Rozumiem Cie doskonale. One kochaja bezinteresownie, calym sercem, calym soba I dlatego strata naszego ukochanego pieska tak strasznie boli, a ta pustka I cisza ktora pozostawiaja po swoim odejsciu jest obezwladniajaca. Twoj piesek widzial ze bardzo go kochalas I to by zebrac w sobie tyle sily by skrocic jego cierpienia jest rowniez oznaka wielkiej milosci. Lacze sie z Toba w tym ogromnym bolu …. I mam nadzieje ze bedzie nam kiedys z tym lzej 💔💔💔
Dziękuję Ci Kasiu! ❤️ Poczucie winy jest najgorsze, to prawda, świadomość tego, że mój tak bardzo mi ufał a mimo to żył w ogromnym cierpieniu przez ostatnie dni (o czym poinformował mnie weterynarz podczas ostatniej wizyty) sprawia, że staram się o tym wszystkim nie myśleć i tylko wieczorami chodzę trasami codziennych spacerów w nadziei, że może gdzieś tam go może spotkam i będę mogła przytulić jego mięciutką główkę… Mam nadzieję, że nasi ulubieńcy spotkają się w pieskim raju i że teraz przynajmniej już nie cierpią…. Życzę wszystkim dużo siły w tym czasie. Pozdrawiam
Chcę się wypłakać,a nie mam komu…Lola,5lat, owczarek niemiecki,zdrowa, żywiołowa, jakiś czas temu zdayło jej się parę razy zwymiotować,myślałam,że zmiana karmy, zmieniłam karmę,na taką którą już jadła.Troche mnie to niepokoiło,ale wygladalo,że jest ok.Psina się bawiła, biegała.W zeszły piątek zrobiła się osowiała,w sobotę pojechaliśmy do lecznicy, USG w normie,dostała antybiotyk i jakieś p.zapalne i umówiliśmy się na badanie krwi w poniedziałek.W poniedziałek było dość dobrze,we wtorek znowu gorzej.Wyniki krwi były szokiem,nerki zniszczone,zaraz była kroplówka, antybiotyk,lekarz dawał nadzieję,wiedziałam,że będzie drogo,ale chciałam ratować,choćbym miała pożyczyć,byle by wyzdrowiała.Niestety jak wróciła do domu,już nie jadła,piła wodę i ja zwracała,w środę była bardzo słaba,zanioslysmy ja na kocyku do auta i córka z nią siedziała,ja poszłam do kolejki,do lekarza.Odeszla córce na kolanach przytulona, jeszcze biegliśmy szybko z nią do środka,ale było już za późno.Nie umiem żyć,czuje ,że ja zawiodłam,że nie zauważyłam,że coś jej jest,czuje się tak winna jej śmierci,ona była moim skarbem,kochałam ja ta bardzo,a nie uratowałam jej,może gdybym od razu pojechała do przychodni,zbiegło mi się to z choroba męża i byłam zbyt zabiegana,myślałam zmienię karne i będzie dobrze.Teraz nie umiem z tym żyć,serce mnie boli,tak bardzo mi przykro Loleczko,mój skarbie,ci ja ma robić,miałaś ze mną jeszcze tyle być.Wszystko mi Ciebie przypomina.Mam jeszcze Sarę ma 14 lat i jest schorowana,nie wiem ile jeszcze będzie ze mną.Sara jest kundelkiem.
Właśnie minął tydzień,dokładnie o tym czasie już nie żyła.Jest coraz gorzej.Ona mi zaufała,a ja ją zawiodłam.Nie umiem sobie wybaczyć.Czuję się jak bym ją zabiła.Serce mnie boli… miala tyle życia przed sobą.Pusto,nijako…co robić.Nikt mnie nie rozumie,wszyscy mówią,że nic już nie zrobię, że nie mogę tak myśleć,a ja nie daje rady
Cześć Asiu
Łącze się z Tobą w bólu 10 stycznia pożegnałam swojego malutkiego na 4 łapkach synysia. Wiem że To boli… Mnie też boli… Wiedząc że już go nigdy nie zobaczę nie poczuje nie uslysze
Dziękuję.Najgorsza jest pustka i to ciągle poczucie winy.Wczoraj jej chciałam nalać wody do wiaderka.Mam obydwa auta pełne jej sierści,po wizytach w lecznicy,nie wiem czy dam radę to posprzątać.Kazde miejsce mi przypomina.Nie wiem jak będzie latem,kiedy siedziała z nami przy kawie,czy wieczorem siedziałam sobie z piwem przed domem a ona ze mną.
Nie dawno kupiłam piękna pościel, miałam ubraną ją w dniu wypadku mojego psa, przynosząc go do domu położyłam go na łóżku i były odciski jego małych łapek… Nie umiałam zdjąć tej pościeli i ją wyprać… Ale za to fragmenty z tymi łapkami wycięłam i wsadziłam w ramkę i wisi u mnie w pokoju… Też nie czuję życia gdy jego już nie ma… Wszystko stało się takie puste, jałowe
2 tygodnie.Próbuję nie myśleć,coś robić w domu,ale wystarczy, że coś sobie przypomnę i serce tak mocno ściska,a łzy płyną strumieniem.Chyba się nigdy z tym nie pogodzę.Najgorsze są godziny,kiedy z nią wychodziłam.Chodzę po podwórku i beczę.Wszyscy mi mówią,że mam wziąć nowego pieska,że mam ” uratować”jakiegoś bezdomniaka.Ja kocham wszystkie psy a one mnie,pewnie kiedyś wezmę,ale to musi przyjść samo.A razie nie dam rady…Trzymajcie się wszyscy jakoś.Dzieki Wam nie jestem z tym sama…
Asiu, mysle ze to uczucie towarzyszy kazdemu kto stracil swego ukochanego pieska, dlaczego nie zrobilismy wiecej…. To rozrywa nas od srodka…. Pomysl ze Twoja psina odeszla kochana, na kolanach Twojej corki, zrobilas wszystko, po prostu choroba ja pokonala, nie Ty zawiodlas!!! Ja wczoraj utracilam mojego ukochanego pieska i tez bol ktory czuje jest nie do opisania…
Dziękuję Kasiu.Staram się jakoś żyć dalej.Ale ciężko…Mam nadzieję,że czas trochę ukoi ten żal.
Hej Asia. Jestem w podobnej sytuacji. Chcesz porozmawiać?
Chętnie.Myslalam, że powoli przechodzi,ale nie.Są chwile,kiedy wykonując swoje obowiązki zapominam na chwilę, dopiero kiedy spojrzę na te miejsca…i ciągle ten odruch,że trzeba ją wypuścić, nakarmić…teraz muszę się ogarnąć i jechać do pracy.Odezwę się wieczorem,pisz kiedy chcesz…
Hej Paulina.Pisałaś, że masz podobną sytuację.Co się stało?
18.02.21 r o 6.00 przed odejściem do pracy odszedł mój ukochany piesek ktortm cieszyłam się ponad 14 lat.Chorowala od kilku lat ostatnie dni były straszne. Mam poczucie winy że nie pomogłem mu w tych ostatnich chwilach, a będę musiała z tym żyć.Czy ona odeszła wiedząc jak bardzo ja kochałam i że pozostawi pustkę której nie da się wypelnic.8
Ja tak samo jak Ty mam zal do siebie ,ze nie zrobilam dla mojego pieska wystarczajaco duzo.i
Łączę się bólu,
tak bardzo nie mogę sobie poradzić z odejściem naszej 14-letniej suni Klary.
Tak to dziś dnia 28 stycznia podjęłam decyzję o eutanazji.
Klara była już stara , starałam się sobie wytłumaczyć że się już po prostu męczy, również przestała jeść, pijąca wodę odrazu ją zwracała aż w końcu padła kompletnie z sił 😭. Najgorsza noc czuwałam przy niej widziałam jak uchodzi z niej życie, czułam że ma już dość. Zaczęłam do niej mówić, pani jutro rano jedzie i uśpimy sumie moja kochaną… Widziałam że tak będzie najlepiej.
Teraz czuję że mogłam jeszcze o nią zawalczyć. Ale jak? Jak walczyć jeżeli Klara, Klara po prostu już nie wytrzymywała mimo całego bólu do ostatnich minut gdy do niej przemawiałam machała swoim ogonkiem.
Moja kochana Klara.
Boże nasze kochane pieski…. Czemu Bóg je tak szybko nam zabiera… Jak tylko odszedł mój pies To śmierci się już nie boję bo wiem że on tam na mnie czeka… Dzieli nas tylko czas
Mam tak samo…
17.12 zawiozlam mojego synka na kastrację i go straciłam….
Do dnia dzisiejszego nie moge Sobie tego wybaczyc… z kazdym dniem jest coraz gorzej…. staram sie jakos funkcjonować ale to na zewnatrz w srodku serce mi peka… a kazdego wieczoru prosze Boga zebym go mogla jak najszybciej zobaczyc ;(
Ile piesek miał lat?
4… to mial być zwykły zabieg.. każdy mi doradzał, że to uchroni go przed chorobami w przyszłości…. i uchroniło…
Nie martw się twój pies na pewno uważa inaczej opiekowała się nim i nie biłaś go kiedyś w końcu musiał przyjść ten okropny czas każdego to czeka
Pozdrawiam i źycze powodzenia 🥰🥰🥺
Wczoraj o godzinie 15 odszedł mój ukochany przyjaciel Gucio, przeżył z nami 20 lat. Niestety już od dłuższego czasu Gucio tracił na sile, wiedzieliśmy że wkrótce będziemy musieli się z nim pożegnać, lecz gdy wychowujesz się z psem od małego jest to Twój najlepszy przyjaciel. Mam nadzieję piesku, że jest teraz Ci zdecydowanie lepiej, pamiętasz zawsze oglądałam bajkę Wszystkie psy idą do nieba i wiem, że Ty już tam jesteś skarbie. Wiem, że te ostatnie lata były cięższe ale nigdy nie traciłeś siły. Zobacz, przed wczoraj jeszcze byłeś w stanie powolutku wchodzić po schodach, a wczoraj już nie byłeś w stanie ustać, pić, jeść. Tak bardzo mi Ciebie brakuje. Cały czas słyszę jak chodzisz, szukam Ciebie na dworze, kiedy wreszcie wrócisz i zjesz swój ulubiony przysmak.
Kocham Cię Gutku.
Mój mały aniołek odszedł 22.01.2021 w wieku 14 lat. 2-a tygodnie temu zaczęły się problemy z serduszkiem, walczyliśmy do końca, myślałam, że sie uda. Niestety. Jedyne co, to nie był sam. Mnie pozostało podziękować mu za wspaniałe lata, ktore spędziliśmy razem. Ozzy był moim małym skarbem, najlepszym przyjacielem. Teraz w domu jest pusto i cicho, a na łóżku za wiele wolnego miejsca. Serce rozpadło mi się na milion kawałków. Tak bardzo tęsknię. Nie prawdą jest, że do odejścia psa można się przygotować. Wetrynarz powiedziała mi , ze mam szykować się na najgorsze, nic z tego nie wyszło. Nadzieja była silniejsza. Dziś pozostały mi tylko łzy i wspomnienia.
Współczuję bardzo! Również 22 stycznia 2021 roku odeszła moja ukochana sunia Zuza. Była z nami ponad 15 lat. Ból jest tak ogromny, że nie umiem sobie z nim poradzić. Płaczę nieustannie. Nie mogę jeść, zasypiam wyłącznie po lekach na uspokojenie. Nie jestem w stanie wynieść do piwnicy jej posłanek. Stoją również jeszcze jej miseczki. Dzisiaj mija tydzień od tego okropnego dnia. Siedzę i rozpamiętuje każdą minutę.
Nie wiem już ile razy przez ten tydzień obejrzałam film Beaty Pawlikowskiej na jej kanale na YouTubie pod tytułem „Kiedy odchodzi ukochane zwierzątko”.
Jest mi tak strasznie źle.
Wczoraj uśpiłem mojego przyjaciela Borysa owczarka szkodzkiego collie. Nie radze sobie z bólem :((( choć jestem facetem po 40 płaczę jak dziecko.
Wczoraj odszedł mój ukochany Piesek Tofcio. Miał ponad 15 lat. Najgorsze jest to że ostatni raz widziałam go rok temu. Nie zdążyłam go przytulić, powiedzieć że kocham. Przez pandemie nie mogłam pojechać do rodzinnego domu. Jakoś trzy tygodnie temu zaczęły się jego problemy ze zdrowiem, chodź miewał w międzyczasie lepsze dni. Moja młodsza siostra się nim opiekowała, dbała o niego w ostatnich tygodniach, cały czas była przy nim. Nawet w jego ostatnich chwilach podczas usypiania. Ten ból i złość że mnie przy nim nie było i że moja siostra musiała przejść przez to sama jest nie do opisania. Kocham Cię mój mały pieseczku, mój kochamy Tofcio. Mam nadzieje że jest Ci dobrze tam gdzie jesteś. 🙁
Właśnie minęła doba odkąd mój Ferdus nie żyje… Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Wczoraj ok. 16:40 wpadł pod samochód, niestety na ratunek nie było szans, był zbyt mały, a siła uderzenia była duża. Odszedł mi na rękach 🙁 Niestety przez te mrozy i śnieg furtka się nie domykała i wyszedł na ulicę. Wiedziałem o tym, ale byłem pewien, że chodzi po tej samej stronie po której stoi dom… Niestety przeszedł na drugą stronę, kiedy szedłem po niego to zobaczyłem jak biegnie i na kogoś lub na coś szczeka, tak jakby się przestraszył i widziałem jak jedzie samochód i nagle ten przerażający huk… Wiedziałem, że jest bardzo źle i niestety stało się najgorsze 🙁 Ferdek miał skończone 9 lat i był małym, bardzo kochanym kundelkiem, który bardzo lubił się wtulac w człowieka… Mam do siebie żal, że nie wyszedłem po niego 15 sekund wcześniej, tyle by wystarczyło by Ferdus żył, nie wybaczę sobie tego nigdy. Przepraszam Cię mój kochany Przyjacielu 🙁
Wczoraj, 8 dni po tragicznej śmierci Ferdka odeszła mi na rękach jego „mama”. Miała 17 lat i wiek pewnie w jakimś stopniu miał na to wpływ, ale myślę, że przeczuwała, że jej „syna” już nie ma i to przyspieszyło to co i tak nieuniknione. Ferdek został pochowany w zeszła środę, a Milka od czwartku przestała jeść. Wczoraj stan nagle się pogorszył, przestała już nawet stać na łapach, a w pn jeszcze chodziła. Cieszę się, że byłem z nią do końca, nigdy nie zapomnę jak patrzyła na mnie tymi gasnącymi oczami 🙁 Teraz Milka i Ferdek leżą obok siebie i mam nadzieję, że są szczęśliwi gdzieś tam daleko.
Tomasz, nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak możesz się czuć, dla mnie strata jednego psa to cios 😢Bardzo Ci współczuję. Wierzę, że mama odnalazła Ferdusia i że są razem. Trzymaj się
Dzięki, właśnie dzisiaj mija miesiąc od śmierci Ferdka i jest cały czas ciężko, bo w domu miał mnóstwo miejsc w których lubił spać/leżeć i ciągle w tych miejscach Go widzę, tak samo zresztą jak Milkę, ale na Jej śmierć byłem bardziej przygotowany, co nie zmienia faktu, że i tak to mną wstrząsnęło. Nieczęsto traci się dwa ukochane psy w ciągu zaledwie 8 dni, najgorsza jest ta pustka…
Dziś jest 18.01.2021 r, dzień, kiedy dopiero mogę pisać o stracie mojego kochanego owczarka, który odszedł na zawsze leżąc już na stole operacyjnym w klinice dnia 14.01.2021. Tego roku Alex skończyłby 5 lat. To był przyjaciel do rany przyłóż jakby rozumiał nasze uczucia wtedy kiedy jesteśmy smutni. Zawsze podszedł i polizał jakby chciał sprzedać całusa. Zawdzięczam mu życie, kiedy doszło do małego pożaru domu… Wtedy ujadając zaalarmował nas. Zawsze miał dużo siły do zabawy, gry w piłkę, bieganie czy spacery. Nie okazywał że w ostatnim czasie może cierpieć. Błąd naszej miejscowej weterynarz kosztowało jego życiem. Jeździliśmy na usg, na zastrzyki aby go wzmocnić ponieważ myśleliśmy że to przejściowe. Z początkiem stycznia miał już słabszy apetyt i więcej spał. Ponownie pojechaliśmy do weterynarz i stwierdziła guzy na nerkach. Dostawał kroplówki, zrobiono mu program nerkowy z krwi. Okazało się że ma poważne zatrucie gdyż mocznik i kreatynina była bardzo podwyższona. Niestety słabł już w domu po kroplówce. Zabraliśmy go z rana do innej lecznicy w Barlinku. Tam wykonano ponownie usg… Diagnoza była koszmarna, ponieważ okazało się że ma wielkiego guza śledziony, oraz inne widoczne guzy. Po dwóch godzinach na CITO wzięto go na stół operacyjny. Czułam że nie będzie już ratunku dla Alexa 🙁 Po 10 minutach doznałam szoku co przekazał mi chirurg weterynarii – rak był wszędzie na jego narządach, serce słabło. Jedynym wyjściem była eutanazja bez wybudzania go. Zgodziliśmy się, ponieważ pożył by w mękach tylko parę godzin albo i nie. Doznaliśmy strasznego szoku, do tej pory jest ciężko się podnieść z nagłej straty przyjaciela, obrońcy. Mam wielki żal do Boga, że nawet zwierząt nie szczędzi w takich chorobach.
Dwie godziny temu odeszła nasza ukochana 7 letnia sunia, owczarek niemiecki. Jeszcze po południu biegała, bawiła się , psociła. Odeszła w ciągu dwóch godzin od pierwszych objawów skrętu żołądka. Szok, niedowierzanie, przeogromny żal. Dlaczego? Jak to możliwe? Koszmar
9.stycznia 2021pozegnalismy z żoną i córką nasza Ukochana sunie Shiwe,bardzo cierpiała lekarze mówili że to padaczka a to zbyl nowotwór mózgu ,mimo takiej choroby była dzielna,chodziła pomalu ale chodziła,pożegnaliśmy się z nią ,mamy wszyscy taka pustkę wszędzie ja widzę,czekała zawsze na mnie była codowna,jak mam to przeżyć?Radek
Mój piesek Misiu umarł 16.01.2021 po godzinie 14 mając 19,5 roku. Był krzyżówką kundla z jamnikiem, uczestniczył w moim życiu od czasu jak miałem 3 lata. Przez całe życie wspierał mnie w trudnych chwilach i powodował we mnie dużo radości. Niestety pół roku temu Misiek zaczął pojękiwać, nastąpił spadek wagi i samopoczucia. Diagnozą okazały się dwa guzy na prostacie. Ze względu na jego dolegliwości podawaliśmy mu leki przeciwbólowe oraz specjalne posiłki wzmacniające. Stabilny stan utrzymywał się do 21 grudnia, po tym dniu pies stracił apetyt oraz nie chciał pić. Po wizycie u weterynarza i lekach jego stan poprawił się gwałtownie i był dobry do 13 stycznia. Po tym dniu Misiek przestał chodzić i stracił wszelkie chęci do życia. Przez te 3 trudne dla niego dni był otoczony opieką z mojej strony jak i mojej mamusi , z którą spał w łóżku gdyż była z nim bardzo zżyta. Jego serce zgasło wczoraj co było dla mnie jak i mojej mamy wielką tragedią. Strata najlepszego przyjaciela to potężny cios w moją psychikę, płaczę od momentu jego śmierci nie mam apetytu , ale mam nadzieję że czas zagoi moje rany w sercu. Misiek mam nadzieje , że już nie cierpisz i trafiłeś do lepszego miejsca a w moim sercu i wspomnieniach będziesz na zawsze.
Dzisiaj odezła moja 6-leta labradorka po operacji. Sama w szpitalu 🙁 miało być dobrze. To miała być tylko operacja na łapkę, a nie ratująca życie. Najukochańszy i najmądrzejszy pies na świecie. Nie radzę sobie:(
Cześć… Mój synuś 4 stycznia został potrącony przez auto… Miał delikatnie złamana miednicę i przepuklinę. 7 stycznia miał operację,stan był stabilny, mieliśmy nadzieję że na weekend wyjdzie do domu… Codziennie po kilka godzin byliśmy przy nim, nadzieję były coraz większe. w niedzielę poszliśmy do niego i już był pod tlenem ponieważ miał bardzo szybkie oddechy, ale nadal nadzieją była, przecież To było moje psie dziecko więc nawet nie dopuszczałam myśli że może być inaczej… O godzinie 20 wyszliśmy do domu,a o 22,40 dostaliśmy koszmarny telefon,dla mnie był to szok i nie dowiezalam, pytałam się weta czy nie zaszła pomyłka… Niestety nie… Był To York miał tylko 4 lata, taki przytulas, kochał nas wszystkich, nawet nasze kotki… Boli mnie że idę do niego na grób i znicze mu zapalam,a nie kupuję jego ulubionych nagród.bol jest prze ogromny, w domu udaję twardziela bo nie chcę sobą dołować swoich w domu,ale w pracy to po kontach ryczę i wspominamy te lata. Nigdy się z tym nie pogodzę że go już nie ma. Czuję że cząstkę siebie pochowałam.
Rozumiem was. sama niedawno straciłam psa. opowiem wam o tym całą historię. 11 stycznia 2021 rok. Moja suczka rasy york, Kora zaczęła chorować. zaczęło się niewinnie. troszkę wymiotowała, ale pomyśleliśmy że po prostu się za dużo objadła. 12 stycznia 2021 rok. Kora zaczęła wymiotować za każdym razem kiedy chciała coś zjeść lub się napić. Wydało nam się to dziwne, ale nie jechaliśmy do weterynarza, ponieważ myśleliśmy że do rana jej przejdzie. 13 stycznia 2021 rok. Kora zaczęła coraz bardziej słabnąć. cały czas wymiotowała po wypiciu lub zjedzeniu czegoś, oraz miała zachwiania równowagi i upadała za każdym razem kiedy chciała wstać na łapki. W południe pojechaliśmy z nią do weterynarza. tam dali jej lekarstwa, podpięli ją pod kroplówkę i zrobili USG. powiedzieli nam że, dość mocno spadła jej temperatura. zawieźliśmy ją do domu i tam systematycznie ogrzewałam jej ciałko. pilnowałam ją przez pół nocy. niechcący zasnęłam wtedy o 1 w nocy. 15 stycznia 2021 rok. Rano kiedy się obudziłam zobaczyłam u swego boku wrak psa. tata położył ją w moim łóżku, ponieważ cały czas spadała jej temperatura. nie mogła już wogóle chodzić, oddychała coraz powolniej. Tak bardzo było mi jej szkoda. zebraliśmy się i o 14 odwieźliśmy ją do innej kliniki weterynaryjnej. o godzinie 16 zadzwonili do nas że przywrócili jej funkcje życiowe. poprawili stan jej serca, podali jej kroplówkę oraz tlen i zaczęli leczyć nerki ponieważ kompletnie jej one wysiadły. powiedzieli jednak że była tak słaba, że sama z siebie zapadła w śpiączke. ale pomyślałam sobie, że skoro poprawili jej stan zdrowia, to napewno się wybudzi i już niedługo wyjdziemy na długi spacer. usiadłam sobie na kanapie i zaczęłam oglądać film. Po 2 godzinach o godzinie 18 zadzwonili oni do mojej mamy i powiedzieli coś, co rozstrzaskało moje serce na kawałki. Mój mały piesek umarł. zmarł we śnie. Gdy następnego dnia przyjechaliśmy po jej małe ciałko, powiedzieli nam, że wyniki wskazują na to że umarła przez zatrucie organizmu. struła się czymś tak bardzo że umarła. minęły od tego czasu 3 dni a ja wciąż za nią tęsknie. płaczę za każdym razem kiedy o niej pomyśle. nie mogę sobie wyobrazić, że już nigdy nie pomacha ogonkiem na mój widok, już nigdy nie będzie chciała się do mnie przytulić ani że już ani razu nie pogłaszczę jej miękkiego futerka. było mi bardzo ciężko, a słyszałam że napisanie o swoich problemach w internecie pomaga. i trochę mi to pomogło. . widzę tutaj także dużo komentarzy, więc pomaga mi myśl że nie jestem jedyną osobą która tęskni za swoim pieskiem. Wam wszystkim również współczuje. pomaga mi także myśl, że teraz za tęczowym mostem moja korcia ma dużo psich przyjaciół, cały czas może biegać sobie po bezgranicznej łące oraz że kiedyś kiedy umrę znowu się z nią spotkam, a wtedy zostanę już z nią na zawsze. Mam nadzieję że mój piesek zaprzyjaźni się w drugim świecie z waszymi psami i będą cały czas się ze sobą bawić. Dziękuje, że dodaliście mi trochę otuchy. dziękuje wam bardzo za to.
05.11.2021 rowny miesiac od smierci mojego Abciatka a ja wciaz placze i tak bardzo tesknie.Ogladam zdjecia,filmiki i nie moge uwierzyc ze nie ma juz mojej Abini😢😢
Wczoraj zginął pod kołami samochodu masz ukochany Snoopi.Snoopi był kundelkiem znalezionym przez naszego syna porzucony i skazany na śmierć ale trafił do nas do domu każdego ranka witał nas wskakując do łóżka i przytula się każdy dzień był niesamowity kochaliśmy go bardzo.Zmarł mi na rękach nie mogę sobie poradzić z jego stratą.Nigdy Cię nie zapomnę i przepraszam że nie upilnowałem cię.
8 stycznia 2021 r o godz. 8 : 15 na naszych rękach odszedł od nas nasz maleńki piesek ratlerek Kola. Był z nami 13 lat i 7m-cy. Pojawił się w naszej rodzinie gdy miał 2 ,5 m-ca. Od samego początku był chorowity, ale za to jeszcze bardziej kochany. Wówczas w domu mieliśmy jeszcze naszą kochaną staruszkę 17- to latkę , ratlerkę Azunię. Kiedy pojawił się Kola to Azunia na nowo odżyła, a było z nią już dość kiepsko. Kola ciągle ją zaczepiał chciał się bawić i zmuszał naszą kochaną staruszkę do ruchu. I w ten sposób podarował Azunia jeszcze 2 lata niezłego życia. Azunia odeszła w 2009 r we wrześniu. Było nam ciężko , ale był z nami Kola i to On trochę złagodził nasz ból po stracie kochanej Suni. To On był balsamem na zranione nasze serca. Teraz kiedy musieliśmy i Jego pożegnać dopadła Go ostra niewydolność wątroby i nerek nasze serca rozsypały się na kawałki . Był mądrym, rozjazgotanym z ogromną wolą życia maluszkiem. Na każde wspomnienie o Nim łzy cisną się do oczu. Kochany maluszku nasz PRZYJACIELU tęsknota za Tobą bardzo boli. Śpij spokojnie z nadzieją na nasze spotkanie po tamtej stronie tęczy.
Nasz kochany cavalier zmarł wczoraj rano w klinice, niestety bez nas obok i to mi najbardziej ciąży… Myśleliśmy, że zdążymy się pożegnać… W niedzielę nagle jego stan się pogorszył, szukaliśmy pomocy, ale płuca naszego 8 latka były już tak obrzękłe, że nie udało się tego odwrócić. Wierzę że lekarka zrobiła co w jej mocy, ale niestety jego ostatnia noc to klinika a nie ciepły dom:(( strasznie boli ta strata… Wszędzie go widzę, wszędzie są jego rzeczy…. Za wcześnie:((
Tak bardzo Was rozumiem ja również nie potrafię sobie poradzić z odejściem mojego pieska tak bardzo go kochałam .
Odszedł na moich kolanach 12.01..21w samochodzie w drodze do kliniki nie zdążyliśmy ….
Teraz tak się zastanawiam co jest lepsze co gorsze obraz ostatnich chwil będę miała do końca życia przed oczami bezsilność i to ze nie mogłam nic zrobić jest naprawdę straszna oraz to ze mogłam postąpić inaczej jeszcze wtedy kiedy był z nami.
Karygodny błąd lekarki z kliniki na Kijowskiej VETcardia która wysłuchała zmiany w płucach nie dając antybiotyku nie robiąc zdjęcia rtg przepisała steryd !!!!!
Boże żebym wtedy pojechała gdzie indziej jestem pewna ze mój piesek by żył a tak zapłacił najwyższa cenę .
Tak bardzo jest mi ciężko łzy same cisnął się do oczu ciagle myślenie i obwinianie się nie daje spokoju.
W lipcu by skończył 13 lat był silny zadbany mógł jeszcze pożyć .
Tak bardzo jest to wszystko niesprawiedliwe ciężkie i smutne.
Do ilu dni się tęskni za pieskiem
Tak mi przykro. Mój piesek w dwa dni. W jeden strasznie kaszlał a drugiego już odszedł. Wcześniej żadnych objawow. Mimo pomocy lekarza. Woda w płucach.mam tyle pytań bez odpowiedzi. Obwiniam się że nie pomogłam mu jak należy.
28.01
O 19:00 Dante poszedl na spacer i dostał lekki atak
O 19.30 podczas mycia dostal drugi najsilniejszy jak dotąd. Zrobiłem mu masaz serce co chwilowo przedłużyło mu życie
O 21.30 Doszedl do siebie i z entuzjazmem wybiegł na zewnątrz
21.45 dostal 3 atak
22.00 wzięliśmy go na gore, do końca z godnością byl jak hrabia
22.30 zwymiotował i zaraz dostal 4 atak
22.45 zostałem sam powiedzialem mu że:
– Nie bój się
– Wszyscy Cie tu kochają i zawsze będę kochać
– jesteś wśród swoich najbliższych
23:00 5 atak agonalny w jego oczach wielki spokój pogodzenie się i ulga, wysztywniło go, piękny i czysty do końca. Zmarł w swoim ulubionym miejscu przy ludziach których najbardziej kochał.
24:00 przygotowaliśmy mu pochówek opatulony w koc na podpuszczce na prawym boku tak jak najbardziej lubił odszedł do Psiego raju.
[ ] Był to wspaniały pies z nietuzinkowa osobowością. Za sam fakt że jesteś przy nim był w stanie oddać wszystko całego siebie. Niesamowicie inteligentny i oddany o ogromnej haryzmie, spokoju i wyrozumiałości. 28.01 w wieku niespełna 10 lat pochowałem mojego najwierniejszego przyjaciela którego traktowałem jak starszego brata gdyż to on opiekował się mną a nie ja nim. Spora część mojego serca została z Toba i nic tej wyrwy nie zastąpi Dante. Żegnaj mój przyjacielu.
Dziś odszedł ze mną Czarek. Skonczylby 14 lat w tym roku w okolicy maja/czerwca. Chciałem Wam tylko powiedzieć, że był to naprawdę kochany pies i tęsknie za nim.
Mój pies jest chory ma 16 lat i nie wiem co robić bo boje się ze to jego ostatnie chwile to tak strasznie boli…
Tak bardzo Was rozumiem ja również nie potrafię sobie poradzić z odejściem mojego pieska tak bardzo go kochałam .
Odszedł na moich kolanach 12.01..21w samochodzie w drodze do kliniki nie zdążyliśmy ….
Teraz tak się zastanawiam co jest lepsze co gorsze obraz ostatnich chwil będę miała do końca życia przed oczami bezsilność i to ze nie mogłam nic zrobić jest naprawdę straszna oraz to ze mogłam postąpić inaczej jeszcze wtedy kiedy był z nami.
Karygodny błąd lekarki z kliniki na Kijowskiej VETcardia która wysłuchała zmiany w płucach nie dając antybiotyku nie robiąc zdjęcia rtg przepisała steryd !!!!!
Boże żebym wtedy pojechała gdzie indziej jestem pewna ze mój piesek by żył a tak zapłacił najwyższa cenę .
Tak bardzo jest mi ciężko łzy same cisnął się do oczu ciagle myślenie i obwinianie się nie daje spokoju.
W lipcu by skończył 13 lat był silny zadbany mógł jeszcze pożyć .
Tak bardzo jest to wszystko niesprawiedliwe ciężkie i smutne.
U mnie tak samo. Steryd który tylko pogorszył sytuację. Nie umiem sobie wybaczyć
Wczoraj tez odeszła nasza kochana Fionka. 10 letnia labradorka. Tak nagle, a była taka zdrowa i energiczna. Prawdziwy promyk słońca, jedyna w swoim rodzaju. Niebo dla zwierzaków musi istnieć bo nie wyobrażam sobie gdzie by mogła iść indziej.
Dziś odeszła nasza Sonia, była z nami 13 lat. Zachorowała, w ciągu 2 tygodni jej stan się strasznie pogorszył, nie jadła, nie piła, od wczoraj była podłączona pod kroplówkę, lekarze nie byli w stanie powiedzieć co jej jest, dziś zrobili morfologie i okazało się że to bardzo ostra białaczka. Strasznie się męczyła i cierpiała, Pani weterynarz powiedziała, że nie ma sensu przedłużać jej cierpienia. Pojechaliśmy się z nią pożegnać… niestety nie zdążyliśmy, odeszła kilka minut wcześniej zanim weszliśmy do sali… nie mogę się z tym pogodzić, nie mam przyjaciół, miałam tylko ją, była najlepsza przyjaciółka na świecie, pełnoprawnym członkiem rodziny…. odeszła w cierpieniu, umierała w samotności, nie było nas przy niej, nie mogę sobie tego wybaczyć. Jest mi tak strasznie ciężko, nie mam sil juz płakać, nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Soniu bardzo Cie kocham, dziękuję za te 13 lat, najpiękniejszych lat w moim życiu, bardzo tęsknię za Tobą
Wczoraj straciłam pieska, myśleliśmy że to padaczka a pod koniec okazało się że to najprawdopodobniej był nowotwór mózgu. Wszystko stało się w ciągu jednego dnia. Umierał w moich ramionach biedny piesek tak się męczył
15.01.2021… Dzisiaj odszedl Spike golden Retriever pies mojego chlopaka. Choc znalam Go nie dlugo to jest Mi bardzo przykro. Sama mam psa i ona tez plakala Po utracie przyjaciela. Moja Mala bratanica mowi ze Spike mieszka teraz w psiej chmurce w niebie 💔♥️
Nasza Mia odeszła nagle 30.12. Ból po jej stracie jest nie do zniesienia. Szczególnie trudno mi się z tym pogodzić gdyż zginęła ona przez bezmyślność mojego prawie dorosłego syna który wypuścił ją za furtkę i nie czekając aż wróci poszedł odprowadzić kolegę na przystanek. Ona albo go zobaczyła z daleka albo wyczuła (była beaglem więc węch miała czuły) i pobiegła wprost pod nadjeżdżającego tira. Kocham swojego syna ale mam tyle żalu i złości w sobie ze nie mogę sobie poradzić z tymi emocjami tylko siedzę i ryczę. Mam nadzieję że czas leczy rany. Pozdrawiam wszystkich trzymajcie się.
Ja dzisiaj uspałam swojego psa z powodu raka miał 13 lat w lipcu miała by 14 jakby nie tak była by z nami niemoglł
am patrzyć jak upadła i się nieruszała oddychała napoczątku normalnie potem wolniej wolniej aż przestała całkowicie płakałam cały dzień
Moja kochana sunia odeszła 3 dni temu. To miał być standardowy zabieg. Może gdybym się znała na objawach byłaby teraz z nami. Była młodą prawie trzy letnią zdrową sunią. Wspaniała jako duszyczka chociaż droga do porozumienia się była trudna (trauma) ale się udało. Zaczynałyśmy wspaniałą cudowną relację. Niesamowita wyrwa w sercu. Pustka. Ogromna tęsknota. Jak sobie z tym poradzić??? Nie mogę jeść, zmuszam się do wstania z łóżka. Boję się wyjść na dwór… bo bez niej to nie potrafię. Dlaczego???? Dlaczego…
Hej, Dzis musialam uspic swojego Amiego. Bol ktory teraz czuje, pustke jest nie do opisania. Rycze juz od kilku godzin, az napuchlam. Zaczelo sie od wymiotow, myslelismy ze to zateucie, od razu weterynarze ale zanin znalezli przyczyne minelo poltora msc.. Pozniej czekanie na wyniki kilka tyg, (mial wrzoda ale wete wyslal wyniki, na ktore trzeba bylo czekax tyle czasu zeby upewnic sienczy to rakowe). W dniu kiedy dostalismy tel i umowilismy sie na zabieg dostal ataku paralizu, padaczki. Najprawdopodobniej byly juz przerzuty.. Dzis go pochowalam u siebie na ogrodku 🙁 Kocham go, jestem zla ze nie zrobilam wiecej, bo za dlugi czas oczekiwania na wyniki, a w tym czasie mogla byc operacja i pies mial by szanse zyc. Pustka, smutek, zal…… Rozumiem Cie w 100 % i za cholere nie wiem jak sobie poradzic i czy kiedy kolwiek ta pustka minie. Pozdrawiam i przytulam wszystkich, ktorzy stracili swoich przyjacieli. Ja czuje jakby odebrano mi caly swiat, sens zycia..
27 grudnia 2020 roku pożegnałyśmy wraz z siostrą i mamą naszą najukochańszą istotkę na ziemi, naszą najlepszą przyjaciółkę i członka rodziny – Kresię. Była z nami 10 lat, 1 miesiąc i 11 dni. Bardzo ciężko nam się pozbierać po jej stracie, codziennie płaczemy i tęsknimy. Kresia zmagała się z abiotrofią móżdżku, ale jak na dzielną bohaterkę przystało – pokonała tą paskudną chorobę, zawsze była silniejsza od niej! Niestety zabrał nam ją nagle przerzutowy rak płuc, o którym nie miałyśmy pojęcia, a powodował, że w worku osierdziowym zbierała się krew, przez co Kresi była słaba i ciężko jej się oddychało…
Bardzo ciężko pogodzić nam się z jej stratą, bo odeszła tak nagle. Mam nadzieję, że za tęczowym mostem jesteś szczęśliwa aniołku i biegasz wraz ze swoimi starymi i nowymi przyjaciółmi, których tam spotkałaś. Jeszcze się spotkamy aniołku, a teraz biegaj szczęśliwa. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz najlepszym co nas spotkało w życiu.
5 grudnia odszedł od nas na zawsze nasz ukochany przyjaciel Bonie. Był z nami 11 lat. Zachorował na serduszko ….odszedł wpatrzony we mnie na moich kolanach. Nie ma dnia żebym nie opłakiwała i tesknila
Pani Aneto łączę się z Panią w bólu mój również jest ogromny tak bardzo tęsknie tak bardzo bym chciała przytulić mojego pieska wiem ze już nigdy tego nie zrobię tak bardzo cierpię odszedł na moich kolanach ten obraz będę mieć do końca życia co zrobić żeby tak nie bolało ?????
31.12.2020 około 2 w nocy odszedł od nas mój kochany BRUNO 5 letni seter irlandzki.Był z nami od dnia swoich narodzin ( wykarmiony butlą) zostawił po sobie tylko pustkę żal i smutek biedak nie doczekał się Nowego Roku 2021 a przecież mógł żyć i cieszyć się z nami. Żegnaj kochany piesku od wczoraj łzy same płyną do oczu kochamy Cię bardzo i nigdy o tobie nie zapomnimy
Przykro mi bardzo muk nemuś odszedł przed wczoraj o 10:00 20.12.2020 11 dni po moich urodzinach miał raka płuc ja w tedy byłem w szkole mama mi dopiero powiedziała jak byłem pod domem został uśpiony ledwo oddychał będzie miał grób na drugim końcu miasta a jest daleko, mam 13 lat i mam wielki szok i mam siostrę o 2 lata młodszą to jaki ona musi mieć szok jeśli to przeczytałeś/aś to dziękuję
współczuję Wam baardzo … trzymajcie się kochani
Mój batonik odszedł 2 dni temu, 19.12.2020. Był pełny energii z samego rana, miał apetyt, szczekał jak miał dostać jedzonko ze szczęścia a kilka godzin później już odszedł…😥 Zaczęło go chwiać na boki, zwymiotował i zaczął słabnąć, aż się położył na bok i już kochana psina nie wstała 😭 Nie mogę tego zrozumieć, miał 8 lat, jeszcze było przed nim ładnych kilka! Pół roku wcześniej miał wyjmowane kleszcze a 3 miesiące przed był bardzo osłabiony i weterynarz dał mu zastrzyk bo było podejrzenie bolerioza. Później był już mniej energiczny ale cały czas w ruchu i zawsze witał szczekaniem i merdaniem ogonka na powitanie…Tak mi ciężko… Sam go pochowałem w gronie moich i jego najbliższych osób, moją małą biszkoptową kuleczkę 😥
Moja kochana Jofcia też odeszła 19 grudnia. 4 kilogramowe shih tzu, miała 14 lat ale była bardzo zdrowym i szczęśliwym pieskiem. Ktoś kto jej nie znał myślał, że to szczeniak.
Potrącił ją samochód i umierała mi na rękach w drodze do weterynarza. Jedyne o czym mysłałam to żeby jak najszybciej jej ulżyć w bólu.
Nikt nie był gotowy na jej odejście, była iskierką w całej rodzinie, razem ze mną „wychowywała” moje dzieci, które widziały wypadek.
Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie mi się z nią pożegnać ale nawet nie zdążyłam, jak to strasznie boli, tak bardzo tęsknię!!!
Moja koka biala cudna chichuala zmarla 24.11.20r 8letnia zachorowała na ropomacicze gdy udałem się do weterynarza na drugi dzień zrobiono zabieg sterylizacji. Przeżyła operację ale 24godz. Po zabiegu zmarla w swoim legowisku 🙁 8lat zdrowy piesek pełny zycia i miłości A tu parę dni choroby i zmarła. Strata o tyle wielka ze jestem sam i miałem tylko ją brakuje mi tych czarnych oczu zaczepek szczekania. Te 3kg to był cały mój świat rozumieliśmy się bez słów mialem szczęście że mogłem mieć takiego przyjaciela.
Dziś po 16 latach pożegnałam mojego ukochanego Deniska. Mam nadzieję że z czasem będzie mi łatwiej. Ból nie do opisania… Mam nadzieję że kiedyś się zobaczmy kochanie..
Moj Leksiu zmarł podczas zabiegu kastracji….
17.12.2020…
strasznie się czuję… nie mogę się pogodzić ze stratą mojego najwierniejszego przyjaciela, miał tylko 4 lata jeszcze tyle było przed nim…
Z każdym dniem czuję się coraz gorzej…
To jest straszne żyć ze świadomością, że nigdy już go nie zobaczę….
Moja Esti odeszła wczoraj nagle, umierała przy mnie. Rano byliśmy z nią u weterynarza bo coś było z nią nie tak. Nagle ciężko było jej oddychać i miała gorączkę. Weterynarz wziął krew do badania i i dał zastrzyk ale odeszła za parę godzin. Jest mi tak strasznie ciężko. Nie umiem się z tym pogodzić.
Mój yorczek też miał 8 lat i odszedł niespodziewanie 23 grudnia tego roku, raptem tydzień temu. Nigdy sobie tego nie wybaczę, nie wyobrażam sobie życia bez niej. Pochowaliśmy ją w ogródku i codziennie zapalam stojący na jej grobie lampion w kształcie serduszka.
Dnia 11.12.2020 po godz.13 odszedl moj Kochany 18 letni Scaucik. Ciezko opisac jaki bol towarzyszy mojemu sercu od tego dnia…. minal tydzien i dwa dni kiedy przysnil mi sie w nocy jako sczesliwy, w swietnej kondycji, merdajacy ogonkiem w moim domu. Bardzo mocno go przytulilam i sie obudzilam. Piekny sen. Pozwolil mi sie troche uspokoic i dal nadzieje ,ze jest mu tam dobrze. Nie ma dnia ,zebym nie tesknila i plakala przed snem , w pracy duzo mysle i placze, jest to silniejsze ode mnie. Odszedl sam… Nie wiemy co napewno mu bylo, bo nie meczylismy go badaniami ale mial dwa wylewy i krwawienie z nosa wiec napewno cos mu sie dzialo w glowce. Chcial zyc, walczyl ponad dwa tygodnie ,byl bardzo silny. Tydzien wczesniej doznal tak zwanej „smierci klinicznej” myslelismy ,ze to koniec… jednk po jakichs 20minutach odzyskal oddech i zaczal zyc. Wszyscy bylismy z rozpaczeni i w ciezkim szoku jak to mozliwe…. odbudowal sir zaczal jesc, pic, zrywal sie do chodzenia na sile mimo tego ,ze go kolysalo na boki z oslabienia ale nie dawal za wygrana. Dostal kroplowki wzmacniajace i odzyskal sily jednak tydzien pozniej obudzil sie w nocy popiskujac, nie jadl, nie pil, nie chodzil, byk bardzo slabiutki. Jednak przed odejciem poderwal sie, zamerdal ogonkiem popatrzyl na mojego tate i polozyl sie. Mocno westchnal i odszedl….Moj Kochany i Oddany Pies. Niewiem czy kiedy kolwiek bede w stanie wypelnic po nim pustke jaka mam teraz w sercu… 🙁
7 grudnia 2020 po 17 latach razem moje serce pękło po śmierci mojego ukochanego pieseła…. Wiedziałam że odejdzie bo każdego dnia od roku odchodził w moich oczach … ginął z dnia na dzień …. zwyczajnie ze starości…. Jego oczy gasły każdego dnia, nóżki odmówiły posłuszeństwa (chodził w uprzęży z moja pomocą, robił pod siebie …. Nie ma nic gorszego jak patrzenie jak ciałko Twojego najlepszego przyjaciela, kogoś tak ważnego w Twoim życiu, odmawia posłuszeństwa tylko dla tego że już „wszystko wysiada ze starości”. Nie da się przygotować na taką śmierć, wbrew temu co piszą. Straciłam w swoim życiu 5 psów. 2 tragicznie (1 rok i 6 lat), 2 zabrał rak (11 i 12 lat) i tylko 1 ze starości (17 lat). I ta ostatnia śmierć była najgorsza, choć myślałam, że poprzednie były najgorsze ….
Iza miałem tak samo z 1 psem też miał 17 lat robił pod siebie oślepł to trwało kilka sekund mama poszła z nim do weterynaża zaniosła go w kocu okazało sią że ma raka płuc ja byłem w szkole on jak brał oddech to z bulem postanowiła go uśpić weterynarz powiedział że zostało mu 1-2 dni życia max ja z młodszą siostrą o 2 lata ja mam 13 lat powiedziała nam przed wejściem że ma przykrą informacje był ze mną od samego początku i płaczę już 3 noc za nim zginął dnia 20.12.2020 o godzinie 10 dziękuję jeśli to odczytłeś/Aś pozdrawiam ciebie i twoje zwierzaki a i bak mi go brakuje nazywał się Nemo mama go tak nazwała kiedy dostała go na urodziny
14 grudnia musiałam podjąć chyba najtrudniejszą do tej pory decyzję w swoim życiu musiałam zdecydować o uśpieniu swojej ukochanej suni. Próbowałam walczyć o nią razem z lekarzem z całych sił ale po 6 dniach niestety nie udało się i sunia musiała odejść😥😥😥a moje serce pękło na dwie połowy straciłam najlepszą przyjaciółkę na świecie z którą rozumiałam się bez słów.Gdy ją zobaczyłam w schronisku to była miłość od pierwszego wejrzenia i tak pozostało do końca.Jest mi okropnie ciężko i nie potrafię przestać płakać . TAK STRASZNIE MI JEJ BRAKUJE 😥😥😥
Dziś mija tydzień odkąd odszedł mój pies mój najlepszy przyjaciel. Zmarł w Piątek 11-12-2020 o godz 7 :30 Sam musiałem go pochowacbo tu gdzie jestem weterynarzjest bardzo drogi. Ciężkomi jestbbez mego psa pijee odttamtej pory dużo i płaczę chociaż jestem po 40. Bardzo mnie to boli że jjuż go przy mnie niema. Myślę o samobójstwie żeby iść za nim i go tam spotkać naprawdę.
Musisz sobie poradzić! Nie możesz myśleć o takim rozwiązaniu bo to czysta głupota! Też straciłem mojego przyjaciela 3 dni temu i jest mi ciężko, ale pamiętaj, że pomoc bliskich lub psychologa jest na wyciągnięcie ręki! Twój piesek na pewno by tego nie chciał i pamiętaj, że jest przy Tobie! To teraz nasze aniołki stróże.
Pomyśl, że onni czują sie podobnie po smierci przyjaciela- to normalne.
Skup się na czynieniu dobra 🙂
Ja stracilam mojego goldena retrivera 30.12.2020 – nowotwór.
Miał 7 lat
Serce mi peka z tęsknoty.
Wczoraj zginęła moja ukochana sunia.. Moje dziecko.. Miała 9 miesięcy.. Oddał bym wszystko żeby znów że mną była… Wiem że jeszcze się z nią zobaczę.. Kocham cię moja majeczko, cavalierku…
Wczoraj straciłam 8-miesięcznego Timona. Cios dla całej rodziny i ból nie do opisania…
Wczoraj, 16 grudnia odeszła moja Lola. Moje najwspanialsze światełko, ktoś więcej niż pies. Nigdy sądziłam, że mogę się tak przywiązać do niej, jak do człowieka, że będzie dla mnie tak bezgranicznie ważna. Trzeba było ja uśpić. Byłam do ostatniej chwili i nie mogę zapomnieć ulgi w jej oczach, kiedy już odeszła… 😭 nie potrafię się pogodzić z jej odejściem… mam prawie 22 lata. Powinnam być harda baba, a teraz ryczę już drugi dzień jakby wszystko straciło sens
Oj wiem 🙁 rozumiem, ja straciłam moją kochaną 8 grudnia, ciężko jest..
Rozumiem, 16 grudnia o 14.29 odeszła moja czteromiesięczna sunia, wpadła pod koła facetowi na leśnej drodze, który mimo znaków, jakie dawał mu mój syn, się nie zatrzymał. W domu żałoba. Nie wiemy, jak dalej żyć.
Nasz Leon zginął pod kołami auta 16 grudnia. Wczoraj to skremowalismy. Był z nami prawie 12 lat. Nie potrafię nawet opisać co czuję. Nie płaczę j7z nawet bo łez mi brak….
Nasza Korunia odeszła 14 grudnia. Wyszła na podwórko i już tam została. Miała 9 lat, nie chorowała. Nie możemy się pogodzić z jej śmiercią. Straszny cios dla całej rodziny. Przed wyjściem przyszła jeszcze do mnie się przywitać. Teraz wiem, że to było pożegnanie.
Mój piesiunio był pełny energii z samego rana, miał apetyt, szczekał jak miał dostać jedzonko ze szczęścia a kilka godzin później już odszedł…😥 Zaczęło go chwiać na boki, zwymiotował i zaczął słabnąć, aż się położył na bok i już kochana psina nie wstała 😭
16 grudnia równiez moja Milka odeszła, uśpiona na moich kolanach. Wyję, nie mogę jeszcze się pozbierać…
Moja kochana jamniczka umarła 2 dni temu. Była dla mnie jak najlepsza przyjaciółka. Nie mogę pogodzić się z jej śmiercią oraz cierpieniem, które przeżywała po operacji usunięcia guza sutka i macicy. To był bardzo ciężki zabieg. Nie wiem jak mam dalej żyć. Żałuję że do operacji nie doszło wcześniej gdy guz był jeszcze mały. Mam nadzieję że mi to wybaczy.
Tak się Cieszyłam biorąc pieska ze schroniska. Chciałam zrobić wszystko żeby zapomniał o złych chwilach. 10 lat był dla mnie wszystkim, byliśmy razem dzień i noc, takie moje szczęście na czterech łapkach.
Nie przypuszczałam, że tak się od niego uzależnię. To dopiero dwa dni kiedy go nie ma, nie ma takich słów żeby mogły mnie pocieszyć. Teraz wiem jak to boli kiedy Film z naszego życia wyświetla mi się przed oczami,a ja nic nie potrafię poradzić na pustkę w moim sercu.
Mieliśmy 15,5 lat pieska Derylka ,teraz musial odejść,mamy dużà traumę
ósmego listopada musiałam isc do weterynarza uspac moja 11-letnia sunie ktora od zeszlego roku zaczela chorowac ten rok bardzo czesto sunia byla u weterynarza leczylismy ja tylko ile sie dalo miala chore nerki i niewydolnosc krązeniowo oddechowa przyjmowala lekarstwa i jakos to pomagalo ale cholerne dwa dni zadecydowaly o tym ze sunia odeszla za teczowy most bo suni zrobiło sie ropomacicze na operacje sie nie nadawala bo przy jej niewydolnosci oddechowej mogla by sie nie wybudzic leczona byla farmakologicznie ale niestety stan sie pogarszal weterynarz powiedzial ze lepiej by sie sunia nie meczyla poddac ja eutanazji z ogromnym bolem podpisalam pismo o eutanazji do teraz nie moge sie tego wybaczyc ja swoja sunie poprostu pozwolilam zabic nie umiem sie z tym poradzic jak mam dalej zyc bez mojego aniolka jak to bardzo boli nie chce mi sie zyc
Dziś zmarł mój Mikuś. Po 14 wspólnych latach odszedł. Chorował na serduszko robiłam co tylko w mojej mocy aby przedłużyć mu życie. Udało mi się to przez 4 miesiące tylko 4 miesiące. Jak sobie z tym poradzić? Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Gdzie nie spojrzeć jakieś cudowne wspomnienie z nim przychodzi. Malutka 800 gram kuleczka zabrana ze schroniska. Boże jakie to trudne był pełnoprawnym członkiem mojej rodziny. Nic już nie będzie takie samo. Nie wiem co robić bezsilność przeogromna mnie ogarnia a z każdą minutą jest coraz gorzej.
Moj piesek Reksio też odszedł 14 grudnia 2020 o 9:30pm czasu amerykanskiego. Byl z nami przez 13lat. Znam twòj ból bo to samo przechodzę ja i moja rodzina.
Droga Marto,
To już 3 dni bez naszych piesków, naszych najlepszych i najwierniejszych przyjaciół. Niewyobrażalny smutek rozdziera moje serce i z każdym dniem jest coraz gorzej. Każdy zakątek domu i ogrodu przywodzi mi na myśl mojego Mikusia. Morze łez wylałam, inni mówią żebym wzięła się w garść… ale po prostu nie potrafię. Tak bardzo go kocham i nie mogę zaakceptować tego stanu rzeczy.
Wczoraj odszedł mój piesek Tofik. Miał 12 lat i uratowałam go jako dziecko. Pomimo tego, ze zawsze był energiczny i radosny jak na swój wiek okazało się, ze zjadł skądś cebule i jego wyniki jeszcze bardziej się pogorszyły. Brał kroplówki i tabletki, ale dał radę na nich tylko 2 dni. Walczył przy mnie dzielnie, ale już nie dał rady. Cieszę się, ze ostatnia osoba jaka widział byłam ja. Mam nadzieje, ze nie ma wyrzutów sumienia ze nie dał rady😞 Nie mogę się uspokoić i ciagle płacze. Chyba nie zdecyduje się już na pupila.
Siedzę i opłakuje moja kochana CZykitke zawsze była dla mnie prawdziwa przyjaciółka, to ona nauczyła moja rodzinę miłości pokory to ona zostawiła swoją cząstkę życia w naszym życiu. Zachorowała nagle walczyłyśmy dwa tygodnie ale niestety kiedy drugi raz zemdlała podjęłam bardzo trudna decyzję aby pozwolić jej odejść, aby już nie cierpiała. Byłam przy niej do końca czuła moja obecność w dzień i noc. Teraz mam po Czykuni głęboka żałobę tak ciężko jest się pogodzić z tym że już nigdy nie zamerda ogonkiem i nie położy swojego pyszczka na moim ramieniu. Ale wiem że kiedy ja umrę tam do góry znów się spotkamy. Mam jeszcze jednego psa jest to mama Czykitki teraz jej muszę poświęcić czas aby nie czuła się samotnie bo po 12 latach razem Diana też może się załamać po stracie nie tylko córki ale też swojego kompana od codziennych zabaw i bycia razem. Zawsze będę o tobie pamiętać moja Czykitko.
8 grudnia powiedziałam: do zobaczenia mojej przyjaciółce. Żyła ponad 13 lat, ale nowotwór nie pozwolił na więcej. Bylismy z Nią do końca, odeszła w swoim łóżku. Ciężko mi niesamowicie. Czy tylko ja tak mam? Że dobijają mnie wyrzuty sumienia? Że mogłam więcej czasu jej poświęcić w dniu codziennym, więcej spacerów, więcej uczucia na codzień??
W dniu mojej mamy urodzin odszedł nasz ukochany pies Tytus miał 18 lat i strasznie chorował nie widział.nie słyszał nie mógł się już podnieść i płakał a nie mogliśmy mu już pomoc .Najgorsza rzecz w jaka mnie spotkała dotychczas nie wiem jak się po tym wszystkim pozbierać .Mój pierwszy i jedyny kochany piesek 🐕 odpoczywaj w.pokoju Aniołku na zawsze będziesz w moim sercu i pamięci 🙏😭😓
P
Mój Kochany York odszedł 1.12.20r. tak bardzo mi Ciebie brakuje – Twojej obecności ! Po prostu bycia … 😭😔Płaczę cały czas , nie było mnie przy Tobie w ostatnich minutach Twojego życie . Tak bardzo mi przykro … Odszedłeś z otwartymi oczami , które pewnie mnie szukały ( a twoja Pancia była w pracy) Gdybym wiedziała …😭 Będę zawsze o Tobie pamiętać i Kochać ♥️
Mialam dokładnie to samo… moja psinka odeszła w
Nocy gdzie miałam akurat nocna zmianę, tez z otwartymi oczkami pewnie szukał swojej pani.. nie było mnie w jego ostatnich minutach życia za co siebie obwiniam i nie moge się z tym pogodzić.. 😭😢 pustka w domu mnie przytłacza😭 dla innych to tylko „pies” a dla czuje ze straciłam mój najcenniejszy skarb
Odszedł 8.12.20
Witam dzis zmarł ( został potracony) moj psiutek boardzo go kochamy zmarł na moich oczach i recach nie mozemy sie pozbierać kochany Rambo(bobik pimpek psiutek) zawsze bedziemy o tobie pamiętać kochamy cie psiutku
Mój pies odszedł w dokładnie w tym samym dniu, to druga bezsenna noc 😔 spoczywaj w pokoju Skarbie 😓🙏🏻
Przepraszam dwie noce nie przespane i dużo problemów zdrowotnych oraz psychinczycj
2.01.2021 odeszła nasza kochana Tusia. York 10 lat i 5 miesięcy. Nasz Skarb chorował chyba na wszystko co możliwe, w końcu wysiadła trzustka a nerki przestały pracować. Byliśmy z nią do końca, byłam przy uśpieniu i mowilam do niej że bardzo ją kochana i że zaraz przestanie ją boleć.przytulałam a ona zrobiła się spokojna, chyba już wiedziała że za chwilę odejdzie. To straszna Trauma dla nas, nie możemy sobie poradzić z jej stratą. Kochana Księzniczko bądź radosna po tamtej stronie. Kochany Cię.
Dziś 30.11.2020 odszedł od nas nasz kochany kundelek Wawa/Misiek. Mieliśmy go od szczeniaczka. Za miesiąc skończyłby 16 lat. Już wiedziałam co mu kupię na urodziny… 🙁 Gdy zmarł mój tata, dziadzio i przyszły szwagier to on był jedynym mężczyzną w rodzinie. Miał chore serduszko, brał tabletki, był niewidomy, słabo słyszał. Do tego inne problemy zdrowotne, których leczenie było utrudnione z powodu poważnych problemòw z sercem. Żegnaj kochany Przyjacielu. Już jesteś tam z nimi… A nam pęka serce… 💔
Współczuje❤️
Moja kochana psinka Sara odeszła 28.11.2020 miała 18 lat bardzo ją kochałam zawsze wspierała nas w trudnych chwilach zawsze była i będzie w naszych sercach. Do zobaczenia Sarusiu ;*
22 listopada 2020 musiałam uśpić moją kochaną suczkę , ratowałam ją tyle ile to było możliwe ,miała operację , potem było różnie aż w końcu dostała niewydolności nerek . Każdego dnia płacze i nie mogę dojść do siebie ,tak bardzo ją kocham. Pustka w domu okropna. Jednak nigdy nie zdecyduje się już na psa , nie jestem w stanie w stanie oglądać cierpienia biednych zwierząt. Prawie codziennie mi się śni. Zawsze będę ją kochać . Moje serce cierpi. Mam nadzieję że będzie na mnie czekać po tamtej stronie .
Diana „SERCE mojego serca” odeszła wczoraj 6.10.2021 o godzinie 20.00.
Od tamtego momentu, zgasło moje światełko, moja radość, moje szczęście. Zaledwie po kilku dniowej walce z choroba moja mała odeszła, zgasła … Nie jestem w stanie uwierzyć ze to sie dzieje, ze to sie wydarzyło. Zastanawiam sie czy nie zwariowałem, czy nie mylę realiów ze snem.
Dyskopatia, winowajca który rozwinął sie tak intensywnie, ze zaledwie w ciagu kilku dni, godzin zabrał „moje oczka wpatrzone we mnie”, moja piękna malutka dziewczynkę zadając mi niewyobrażalny ból, rozrywając mi serce na strzępy tępym, zardzewiałym nożem. Odejście mojej małej dziewczynki, porozrywała wszystkie zabliźnione rany w moim sercu, każdy strup sączy sie od nowa. Zaledwie tydzień przed 1 rocznica śmierci najważniejszej mi osoby, los również zabrał mi ta mała dziewczynkę. To szczęście które było ukojeniem na rany. Proszę mi wierzyć ze tak bardzo ja kocham, ze potrafiłabym oddać swoje zdrowie czy życie by wróciła, dla niej zrobiłbym to, oddałbym ostatnia butle z tlenem.
Nigdy, powtórzę raz jeszcze, nigdy ale to naprawdę nigdy nie mogłem zrozumieć przesadnej miłości ludzi do zwierząt.
Lizanie, spanie w jednym łożku, nadstawianie dzioba by pies mógł obliczać i tłumaczenie tych zachowań jako głębokie uczucia związane ze zwierzakiem wydawały mi sie nie poprawne, nie normalne i nie higieniczne delikatnie kwitując …. aż do pewnego dnia.
Ironia losu sprawiła bym mogł poczuć i poznać smak ówczesnych przekonań i niedowierzań w owe przyjaźnie pomiędzy człowiekiem a psem.
Proszę sobie wyobrazić moje zadziwienie w dniu poznania małej, rozczochranej i dzielnej księżniczki shih tzu.
Ta malutka mordeczkę z ciekawym a jednocześnie nie pewnym spojrzeniem, pokątnie zerkająca na mnie nigdy nie bede w stanie zapomnieć. Bo otóż wtedy stało sie, ja nie lubiący zwierząt jedynak uśmiechnąłem sie sam do siebie na widok tego małego kołtuna. Obwąchała mnie i zostawiona przez członka rodziny położyła sie tuż obok. To zdarzenie zapamiętam na zawsze. Ten ułamek sekundy w którym ona juz była w posiadaniu mojego serca. Te piękne oczka, to moje kochane, spokojne małe zwierzątko chowające sie za mnie lub skrywające sie pod moja pachą gdy tylko ktoś z domowników chciał ja zabrać z zasięgu mojego oddechu. Patrzące na mnie błagalnym wzrokiem i robiącej dosłowne cuda (udawanie głębokiego snu słysząc, ze ktoś wola jej imię) by jej nie oddać. Dodam oddać na odległość 10 metrów. To jej przywiązaniem do mnie, szczere uczucie, wrażliwość a nawet zabawny sposób w jaki stawiała opór sprzeciwu warcząc na innych gdy zbliżał się do nas sprawiły ze Świata poza nią nie widziałem, podążała za każdym moim krokiem, była jak moj cień, jak moje drugie JA. Zawsze tuż obok, blisko mnie albo wtulona we mnie pomino wszystko i wszystkiego, obojętnie w jakim stanie fizycznym lub psychicznym byłem, to maleństwo było gotowe na dawanie mi szczęścia. Mogąc pracować z domu, ostatni rok spędziliśmy prawie 24 h na dobę stad tez ta silna wież. Tak trudne jest to rozstanie.
Jej brak odczuwam każda myślą i każda częścią siebie, wszędzie ja widzę, słyszę, czuje … nigdy nie przeżyłem takiego bólu.
Brak tej małej dziewczynki zabiera mi siły do życia, wraz z nią odeszła cześć mnie. Czuję jakbym był umarłym człowiekiem. Żyje, oddycham, bije mi serce ale jestem bez duszy. Choroba która zabrała mi DIANE w przeciągu 4 dni zabiła cześć mnie na zawsze. Uczyniła emocjonalnym kaleką, wrakiem.
W taki właśnie sposób „och ironio losu” zrozumiałem wcześniej wspomniane niezrozumienie dotyczące więzi pomiędzy ludźmi a zwierzętami. Zrozumiałem na własnej skórze.
Szanowni Państwo, kochajcie swoje małe zwierzaki, te nasze wielkie miłości bo one potrafią tak szybko odejść … poświęcajcie im więcej swojego czasu, by gdy odejdą nie czuć gorzkiego smaku winy i poczucia wstydu.
Piękny wpis … zupełnie podobna sytuacja moja Lejdusia była dla mnie wszystkim , nie mogę sobie poradzić , czuję to bardzo podobnie jak tu w opisie i tez choroba zabrała mi moją dziewczynkę w tydz czasu : nagle stwierdzony rak rozległy wszystkiego włącznie z trzustką ! A miesiąc wcześniej objawy i usg badania i stwierdzone lekkie uszkodzenie wątroby na co była leczona .. stwoerdzona poprawa a po półtora miesiąca w tydzień zabiera mi moją najukochańsza psinkę … ten ból jest nie do opisania , mam wrażenie , że nikt mnie nie rozumie . Od dziecka miałam psy i koty kochałam ibplakalam jak odchodziły ale ten ból który czuje rozrywa mi serce na kawałki … moja dzidzia była ze mna prawie 24 h /24 pracuje w domu … była wszystkim co najlepszego mogło spotkać mnie w życiu … ile bym oddała by ją znów przytulić … nie wiem jak to znieść minęły 3 dni od czasu gdy zmarła a ja czuję jakby nie było jej już tak długo 😭 kocham cię moja kruszynko i nigdy cię nie zapomnę …13 lat wspólnego szczęścia a ja czuję ciagle , że byś mogła tyle być z nami … ❤️🐕🦺
Piękne słowa ,prawdziwe słowa,prawdziwe uczucie tylko wszystko za krótko wobec naszego ludzkiego życia.
Pięknie to Marcinie opisałeś. Jestem trzeci dzień po eutanazji mojej jedynek kochanej suczki ,przygarniętego z ulicy ocalonej przed schroniskiem. Jak była wszystko było takie normalne zwykle a teraz kazdy dzień coraz gorszy od poprzedniego bez Niej. Jakaś trauma . Wciąż ja czuję jakby była ze mną a Jej nie ma.
I zadaje sobie pytanie czy lepiej że pozwoliłam jej odejść bo lekarka weterynarii przekonała mnie że miłość to też pozostawienie psu komfortu życia a jak tego komfortu nie ma to pomóżmy psu odejść. Moja psinka nie widziała nie słyszała miała różne guzy w różnych miejscach na ciele zaczęła się apatia wyraźną demencja a ja modliłam się żeby sama usnela bez pomocy ale strach że usunie jak mnie nie będzie w domu był większy i zgodziłam się na zastrzyk. Teraz strasznie cierpię. Wszystko co Jej leży w tym samym miejscu. Nawet woda w misce . Nie wiem ile taki stan trwa ale jest naprawdę trudno żyć bez stukania pazurkami po podłodze ,podglądania co robię choć w ostatnich dniach wszystko to wyłączyła jakby umierała
Życzę Jej żeby za tęczowym mostem była znowu pełna wigoru i spotkała swoje sympatie i czekała na mnie bo kiedyś jaja tam odnajdę na zawsze.
11.11.2020 musieliśmy z rodziną podjąć najcięższą dla nas decyzję – eutanazja naszego ukochanego Rika.
Ciałko Rika w miesiąc ,,pożarł,, rozsiany nowotwór płuc.
Miał również niedomykalność wszystkich zastawek świata w sercu.
Wypis lekarki, 3 strony a4.
Trauma straszliwa. W życiu nie widziałam na oczy tyle męki, cierpienia oraz bólu.
Poświęciłam mu każda swoją chwilę w jego ostatnich dniach, na leżonku, spanku, siusianiu co pół godziny , karmienie z widelczyka, noszenie, bujanie.
Riko 02.12.2020 skończyłby 11 lat, w miesiąc z pogodnego, zwariowanego pieska zrobił się staruszkiem, może i nawet dzieciątkiem.
Wiem, że dałam mu wszystko czego zapragnął, daliśmy mu najlepsze pieskie życie na ziemi.
Dostał najwięcej miłości świata, odwdzięczył się milion razy bardziej.
Na zawsze – moje wszystko ❤️🖤❤️🖤
15 Listopad 2020 o 5:15 rano, odszedł mój kochany Caviś Tofik🐶😢. Żył 8 lat i 5 mieś.
Serce mi pęka, że już nigdy Go nie zobaczę, i nie przytulę. Kochał mnie tak bezgranicznie i szczerze.
Kocham Cię mój Toficzku, byłeś dobrym, grzecznym pieskiem. Pańcia zawsze będzie Cię kochać .
Do zobaczenia po drugiej stronie tęczowego mostu 🌈.
Wczoraj odszedł Mój Najlepszy ,Najmądrzejszy , Najwierniejszy i Najwspanialszy Przyjaciel – Łosiu zwany też Misiem Zdzisiem , Pimpusiem Sadełko , Maślakiem i Ciapkiem .Kocham Go , mam dziurę w sercu i nie wiem jak sobie bez Niego poradzę.Był z nami 12 lat. Żegnaj Przyjacielu!
17.11.2020. Nasza kochana jamniczka Honda miała wady zastawek serca, leczona była od 3 lat i wczoraj popołudniu nasilił się kaszel, obrzęk płuc , pomimo szybkiej pomocy lekarza nie było już reakcji na leki i stan się pogarszał. Trzeba było podjąć tę straszną decyzję o eutanazji, najtrudniejszą decyzję jaką ma podjąć właściciel z miłości do psa i zdecydować o jego śmierci, trzymając na rękach i głaszcząc po główce…………… a potem zabrać ciepłe, maleńkie, ciałko.
Miski stoją, kojec jest pusty, psie zabawki wszystkie są na swoim miejscu, brak odgłosu dreptania i pazurków po podłodze.
Żegnaj grzeczny piesku, byłaś najwierniejszym i najukochańszym członkiem naszej rodziny.
Jeżeli jest gdzieś psi/ludzki raj , a chcę w to wierzyć, wypatruj nas kochana.
Dziś odeszła moja malutka księżniczka lejdi nie zdążyłam ją uratować .. miała tylko 5 miesięcy …jest mi tak smutno czemu mi w tym samym roku los odbiera dwa psy przed nią w czerwcu odeszła 14 letnia suczka … Nie wyobrażam sobie życia bez niej … oddałbym wszytko żeby do mnie wróciła … Śpij w spokoju słoneczko ❤️(*)
Wczoraj odszedł mój najlepszy przyjaciel Sparki o godzinie 14:00.
Po 5 latach.
Do zobaczenia Sparkuś 🙏🐶😭
27.11.2020 odszedł odemnie mój najwierniejszy przyjaciel- Ruficzek. Był ze mną przez 13 lat , dorastał razem ze mną. Mimo tego że smierć zbliżała się nieuchronnie to zdarzyło się za szybko i zbyt nagle. Z dnia na dzień czuje coraz większa pustkę i jego brak, najbardziej bolesne jest to ze nie zdążyłam się z nim pożegnać. Był moją bratnią dusza , moim bratem i członkiem rodziny. Nie umiem znieść tego że wchodząc do domu nie spotkam go cieszacego się na mój widok, że jego miejsce w łóżku pozostanie puste , że już nigdy go nie przytule i pocałuje. Rufik wierzę w to że pewnego dnia ponownie się spotkamy. Kocham cię na zawsze
26.10.2020 odszedł mój piesio Maksiu mam wrażenie że mogłam zrobić coś więcej, że to moja wina że nie zauważyłam co mu się dzieje, był ze mną 13 lat, wszystko było z nim okej pomimo lat nie było widać po nim starości biegał cieszył się życiem. I wychodząc z domu tradycyjnie spojrzałam na podwórko za moim małym szczęściem, a on leżał, jego serce odpuściło sobie i nie wytrzymało. Weterynarz przyjechał i uznał ze była to wada serca :(( że nawet jakby była leczona to żyłby maksymalnie dwa lata dłużej. Jest mi okropnie przykro i pusto bez niego 😔 Mam nadzieje że jeszcze mojego Maksia gdzieś po drugiej stronie spotkam 😔 póki co śpi w moim sercu…
Dziś odeszła moja ukochana Nelusia, bardzo za nią tesknie, bardzo ją kocham i jestem załamana. Nigdy już nie będzie tak jak dawniej, pustka w domu jest nie do niesienia. Chorowała na nerki, ale mino leczenia musiała odejść szybko i nagle. Ostatnie godziny życia były dla niej bardzo bolesne. Byłam z nią do ostatniej chwili, jej główka opadła bezwładnie na moją rękę. Nigdy o niej nie zapomnę
Przedwczoraj, 05.11 odeszła moja wierna przyjaciółka Tosia. Dostalam ją mając roczek, razem z nią dorastałam. Jak nie miałam z kim się bawić, bawiłam się z nią. Gdy miałam gorszy humor płakałam przy niej, a teraz nie mogę tego zrobić. Teraz płaczę za nią. Spędziłam z nią 16 dobrych lat, pod koniec wiedziałam już co mnie czeka, próbowałam się na to przygotować, ale jednak serce mi pękło. Idąc do szkoły byłam dosłownie przerażona- wiedziałam, że może się to stać w każdej chwili. Odeszła w domu, w ciszy, pod ręką mojej mamy. Mama wiedziała co nastąpi, powiedziała jej, żeby zrobiła to przy niej, a nie przy mnie, bo wiedziała, że od razu wpadnę w rozpacz. I tak było. Gdy ją zobaczyłam, serduszko już nie biło. Płaczę cały czas, nie mogę przestać o tym myśleć. Wewnętrzna pustka, przyzwyczajenie, że piesek zawsze ze mną był, nauczyłam się żyć z nim, a teraz muszę bez niego. Żadne zwierzątko nie zastąpi Tosi, na zawsze będzie w moim sercu.
2 listopada odeszła moje psie serduszko, czuje smutek i żal , serce pękło mi na pół . Najgorsze jest ze nie mogę sobie poradzić ze nie mogłam jej pomoc ze mogłam coś więcej zrobić , cały czas widzę jak cierpi jak pędzę trzymając ją na rękach do lekarza, to jest okrutnie bolesne. Była ze mną 16 lat, nie mogę znieść jej braku…..
wczoraj musiałam podjąć decyzję najgorszą w swoim życiu odeszła najukochańsza moja Sonia,moja kochana jedyna suczka walczylam do końca ,ona też nie udało się ,została pustka,żal ,tęsknota.Nie wiem jak sobie bez niej poradzę jest mi strasznie ciężko bardzo ją kocham nie ma jej i nigdy już jej nie zobaczę.
Dziś odszedł mój najlepszy przyjaciel Niko, 10 lat wspólnie spędzonych od najmłodszych jego chwil. Tak bardzo go kocham i wierze ze spotkamy się po drugiej stronie :(( Był jak jedność ze mna kochałam go jak dziecko. Tak strasznie mi przykro :((
Mój też Nikuś odszedł 💔To takie trudne…😭
24.09.2020 odeszło moje serduszko,moje szczęście,mój pieseczek Lucuś.Musiałam podjąć decyzję o uśpieniu mojego słoneczka.Nikt kto nie musiał podjąć takiej decyzji nie wie jaki ogromny ból rozrywa serce.Śpij mój Aniołku i czekaj na mnie razem z Tobiaszkiem i Niuniusiem, da Dobry Bóg,że się znowu spotkamy i już nic nas nie rozdzieli.
Moja Inusia była z nielegalnej hodowli z Węgier. Po pięciu latach w fatalnym stanie trafiła do mnie. Była coraz szczęśliwsza i każdy mówił, że ona mnie kocha, że to widać. Była wyjątkowa. Kocham ją jak dziecko, wczoraj umarła, zabiła ją moja miłość. Chciałam żeby była szczęśliwa a ją zabiłam i nie udało się jej uratować. To wszystko przeze mnie, nie potrafię żyć bez niej, chce do niej!!!
Bardzo wspóczuję.Ja też musiałam podjąć tą najgorszą decyzję w życiu(18.11.2020 uspałam moją kochaną Sabcię)Moje serce pękło na pół.Codziennie się obwiniam że mogłam jakoś jej jeszcze pomóc.Nie umiem sobie z tym poradzić.
Mój pies o imieniu Fred odszedł 11/09/2020
Mój Fredi odszedł 10.11.2020 wpadł pod samochód, nadal słyszę jego piszczenie biedactwo 💔 ale wierzę, że kiedyś za jakiś czas spotkamy się znów z naszymi pociechami po tamtej drugiej stronie. 🌈❤️
Wczoraj pod kołami samochodu zginął nasz Piesio, nasz najelpszy przyjaciel, byl dla nas jak nasze dziecko ponieważ był z nami zaraz po naszym weselu, ból jest niesamowity, zwłaszcza że ze mna przebywal glownie 24/7, był taką moja 3 noga, i nagle wczoraj go stracilismy, każde miejsce mi go przypomina, brakuje mi tych odglosow lapek jak tylko sie ruszylam gdzies pojsc, tego merdajacego ogona, byl lekiem na cale zlo, na wszystkie bóle, to dzieki niemu mialam latwiej pogodzic sie ze smiercia taty, on zawsze byl, czy bylismy weseli czy smutni…. Nie wiem teraz czy bede potrafila zyc bez niego, juz zaden inny piesek go nie zastapi, boje sie nawet wiazac juz z kolejnym ze znowu bede przechodzić to cierpienie po stracie.
Dzisiaj 27.10.2020r. odeszła moja najukochańsza sunia Majeczka moja najwierniejsza i najmądrzejsza przyjaciólka. Cały czas płaczę, okropny ból, smutek i żal. Nie wiem jak sobie poradzę bez niej.
Żegnaj moje kochane serduszko, napewno się spotkamy.
Wczoraj odszedł mòj 11 letni Ozzy . Byl chory na serce . Rozumiem Twòj bòl … nie mogę przestać płakać … bardzo za nim tęsknie . To byl mòj najlepszy przyjaciel , mòj maly rycerzyk , moja miłość .
Mój piesek odszedł ponad miesiąc temu. Też miał chore serduszko🙁. Zmarł mi podczas spaceru, właściwie na rękach.
Wiem co czujesz☹. Nie ma dnia żebym i nim nie myślała. Płaczę do dziś.
Dzisiaj odeszła tragicznie moja najdrozsza suniaMilka.Wzielismy ją ze schroniska 4 lata temu.Serce mi pęka…
22.10 odeszła moja najwspanialsza przyjaciólka Saba ; tak to nie był tylko pies to prawdziwy przyjaciel ; zawsze ze mną , w domu ; w pracy ; codzienne spacery ; przygody ; byliśmy jak papużki nierozłączki … a teraz jej nie ma ; ból jest nie do zniesienia ; wszystko kojarzy mi się z nią ; 10 lat wspaniałej przyjaźni … teraz tylko pustka …
Wczoraj musiałam uśpić moją suczkę Niunię. Miała prawie 13 lat i była chora, wg lekarza nic nie dało się dla niej zrobić, bardzo cierpiała. Takiego kochanego, dobrego, spokojnego, wyrozumiałego, cierpliwego, mądrego psa już nie będę miała. Bardzo, bardzo bym chciała jeszcze ją spotkać po drugiej stronie.
Wczoraj 4.11.2021 odszedł mój kochany piesek Scooby. Miał 15 lat. Kundelek. Był bardzo kochanym i mądrym pieskiem. Zawsze wysłuchał, patrzył się tymi pięknymi oczkami z mądrością, spał ze mną, do wszystkich podchodził z pozytywnym nastawieniem. Nie mogę uwierzyć że go nie ma już wśród nas. Moja mama siostra i ja płaczemy po nim co chwilę, był członkiem rodziny zawsze z nami czy na wakacje czy ja jednodniowe wypady nad jezioro zawsze ludzie do niego podchodzili i pytali się czy mogą pogłaskać. Na prawdę nie mogę się pozbierać z tą stratą. Wszędzie go widzę. Są jego miski, zabawki, smycz, jego sierść na łóżku 😭 Scooby kochamy Cię ❤ mamy nadzieję że za tęczowym mostem też czujesz sie dobrze merdasz ogonkiem i biegasz sobie. Jak to pisze to poduszka mokra od łez. Ehh to prawda ze ludzie łamią nam serca cały czas A zwierze zrobi to tylko raz 😭😭😭😭😭
02 października 2020 roku straciłam mojego Cavisia Homera… przeżyliśmy razem wspaniale 13 lat 4 miesiące i 20 dni…pozostawił on odcisk swojej łąpki w moim sercu do końca moich dni R.I.P mój kochany Aniolku
W środę pożegnałam mojego pieska był z nami 14 lat.
15.11.2020 odeszła moja laleczka Sendusi miała około 13,5-14 lat a ze mną była 11,5 tęsknota i brak wspólnych spacerów , wyjazdów nad morze które tak kochała będzie brakować mi do końca moich dni , była najgrzeczniejszymy najcierpliwszym, najbardziej przyjaznym do zwierząt i ludzi pieskiem na ziemi, takie moje dziecko perełka, teraz zostało puste miejsce u mnie w łóżku gdzie razem ze mną spała, mam nadzieję że moja mama się nią tam u góry zajmuje i obie czuwają nademna i dziećmi. 💔💔💔💔
Dzis pożegnałam mojego kochanego pieska,tak już mi go brakuje ,był z nami 15 lat ,nie mogę teraz jakoś otrząsnąć się po jego stracie.
Nasz Kola odszedł 19.10.2020 . Dopiero miał 10-te urodziny. Nie jesteśmy w stanie sobie poradzić…pustka jest niewyobrażalna. To był członek rodziny. Zawsze byliśmy,jeździliśmy razem. Praca ,wakacje, poprostu zawsze razem. Kochał morze,kąpiele,jazdę samochodem. Był przekochany…jejku jak nam go brakuje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moje serduszko Lakuś odszedł po ciężkich komplikacjach pooperacyjnych 25.10.2020 r. Miał 10 lat i 4 miesiące. Mimo, że był chorowity, jakoś udawało mi się utrzymywać Go w miarę dobrym zdrowiu aż do tej operacji. Żył i walczył po niej 10 dni. Potem serduszko stanęło. No i zrobiło się pusto w domu. A Serce rozpiera ból. Zostały zdjęcia i wspomnienia.
Biegaj mój Aniele radośnie po tęczowych łąkach. Bardzo Nam Ciebie brakuje.
Wczoraj 13.12.2020 odszedł mój piesek Uli.27 grudnia skończył by dopiero 2 lata. Prawdopodobnie ktoś go zatruł. Odszedł gdy wróciliśmy z nim od weterynarza i podłączyliśmy pod kroplówkę po godzinie przestał oddychać.
Mój ukochany Maksiu odszedł na moich rękach tuż przed wigilią, 24.12.2020. Żył 16 lat i osiem miesięcy. Nie mogę się pozbierać, Wspaniały pies. Gdy pierwszy raz wszedł, do mojego mieszkania, już wiedział, że to jego dom na całe życie, że tu będzie szczęśliwy i kochany, cieszył się wtedy, biegał od pokoju do pokoju…. Kochałem go, gdy był młodziutki, gdy był dorosły, w jesienie zycia i gdy odchodził. Bardzo za Tobá tęsknię mój kochany przyjacielu…….. Wniosłeś do mojego domu wielką radość na wiele lat….
Wtorek godz.18 29.06 2021r . Mój świat się zawalił. Już nic nie jest i nie będzie tak samo. Pod kołami samochodu zginęła moja Miłość Sonia. Mimo szybkiej pomicy nie udało jej się uratować. Zmarła po 4 godzinach. Soniu Kocham Cię. Moje Serce jest rozdarte A Tęsknota dusi i sciska za gardło. Miałaś dopiero 5 lat. Nie umiem żyć bez CIEBIE 💔💔💔. TWOJA PRZYJAŹŃ BYŁA BEZCENNA. DZIĘKUJĘ SONIU ❤
Dziś odeszła Moja Bragutka dzielna sunia Która w życiu wiele przeszła byla bardzo chorobliwa Ale dzueki jej chęci do życia dzielnie wszystko znosiła Przyszła do męża do firmy jako 3 letni piesek i została z nami Odeszła dziś w wieku 13 lat Siedzę I płacze bo była dla mnie jak dziecko którego nie mam Straciłam męża rok temu Dzięki niej znów zaczęłam się śmiać Miałam dla kogo wracać do domu Teraz siedzę sama Musiałam ją dziś dać uspić męczyła się z rakiem już nie chciała jeść A ja siedzę i wszędzie ja widzę Wącham jej kocyk jeszcze czuć jej zapach Łzy mi lecą głową puchnie Ból Nie do opisania Myślałam że tylko ją tak odczuwam stratę Ale po komentarzach nie jestem sama Czy zdecyduje się na kolejnego pieska Chyba nie Za dużo bólu mam w sobie Ja już nie potrafię
Dziś 30.12.2021 odeszla moja ukochana Kluska – 11 letni york. Odeszla niespodziewanie praktycznie na moich rękach. Nawet wterynarz był w szoku ze tak się to skończyło. Serce mi pęka, nie mogę pozbierać myśli i caly czas płaczę. Nie potrafię zrozumieć czemu :((( w domu została druga starsza, w gorszej formie. Teraz lezy w torbie w ktorej Kluska odjechala i patrzy w jeden punkt. Boję się, że tęsknota ją zabierze…. Dramat. Nie wiem czy kiedykolwiek się po tym pozbieram…
Wydawało nam się, że byliśmy gotowi na śmierć naszej suni. Diagnoza postawiona we wrześniu była okrutna. Dwa guzy podstawy serca. Wodobrzusze, wodopiersie. Pierwsze chirurgiczne odbarczenie, drugie -poważniejsze – perikardiektomia. Wydawało się, że idzie ku lepszemu. Ale nagle kaszel, płyn w płucach, przerzuty. Jeszcze dodatkowa dawką furosemidu na odbarczenie płuc. Niestety, duszącą się sunię wieźliśmy w nocy do nocnej pomocy weterynaryjnej. Tlen, furosemid. Decyzja.
Nie może męczyć się dłużej, zresztą pani doktor powiedziała, że Barsa nie przeżyje nocy. „Procedura jest taka: możecie państwo zostać po podaniu środka usypiającego. Pies zaśnie, uspokoi się. Środek na zatrzymanie akcji serca podawany jest już be państwa obecności”. Tak też się stało. Zasnęła na kolanach męża. Potem położył ją na stole. Poprawiłam jej łapki, wargę, ucho. Pocałowałam najwierniejszy psi łepek Pożegnałam się, mówiąc, jak bardzo ją kocham, jak bardzo kochają ją dzieci. 15 lat szczęścia z najwierniejszym i najbardziej charakternym psem na świecie. Zamykasz za sobą drzwi i świat się kończy.
Adrenalina trzymają mnie do wieczora następnego dnia, jeszcze poszłam do pracy, ugotowałam obiad, upiekłam ciasto. A potem moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Zaczęło boleć i natychmiast kazało mi leżeć. Przeleżałam na kanapie dwa dni. Ale trzeba żyć. Trzeba iść do przodu. Oglądam Beagle do adopcji. Żeby zagłuszyć ból, zakochać się w następnym psie. To jednak tak nie działa.
Nie mogę spać. Szukam odpowiedzi.
Więź człowieka i psa jest trudna do nazwania, jest jakaś mistyczna. Wierzę, jakkolwiek zabrzmi to głupio, naiwnie, że ona gdzieś tam jest i czeka na mnie. Barsunia, serce moje, kocham Cię ❤️.
Jak ja rozumiem panią…..
28 dni temu musiałam pomóc odejść mojej psóreczce.Nie mam dzieci , jestem samotna i nie mam też rodzeństwa. 21 lat lemu tragicznie zginęła moja ukochana jedyna starsza o rok siostra.Miala 26 lat. Świat się skończył wtedy,dla moich rodziców i mnie. Po 8 latach do życia przywrocila nas moja ukochana Kikunia. Nie mogę sobie wybaczyć że jej złe samopoczucie uznawałam jako starość…Jej brak apetytu za grymaszenie i wybrzydzanie. A ona biedna cierpiała….Robiłam jej badania, a i tak przeoczyłam chorobę nerek , bałam się o chore serduszko, potem padaczkę a odeszła przez trzustkę i na końcu niewydolnosc nerek. Kikunia była bardzo cierpliwym i dzielnym pieskiem, nigdy nie pisnęła ani się nie wyrywała przy badaniach i innych zabiegach u weterynarza- zawsze mówili że to najlepszy , idealny pacjent do badania. Dlatego nie mogę zapomnieć jak cicho popiskiwała z bólu jak ją wiozłam po „ten”zastrzyk…..tak musiało ja boleć…..Biedna też umierała głodna….
Nie mogę znieść tego poczucia winy że jeszcze to nie musiał być ten czas, że 12 lat i 10 miesiecy to za szybko……
Mam ogromny żal do weterynarz, która dzień wcześniej wieczorem o 20:00dała jej zastrzyk p/ bólowy i tylko powiedziała że Kikunia się poddała, do mnie to nie dotarło….Mogla powiedzieć np. że decyzja jest nasza ,że ona by darowała kolejna kroplówkę.Przez 18 dni dzień w dzień po 3 godziny na kroplówce…..Przeciez się zna, nie jednego pieska czy kotka usypiała….A następnego dnia męczyła się biedna ponad 2 godziny na kroplówce. Zapytałam jeszcze jak mam podać leki bo psinka nic nie je, to powiedziała że strzykawką, i ja ten mojej biednej będącej już w prawie agonii, wlewałam na siłę ten lek do pyszczka…..Zamiast się z nią żegnać i czuwac w nocy przed tym , to wiozlam ja na te kroplowki.
Nie mogę sobie darować ze miesiac wcześniej posłuchałam rad ze moja sinka się” ożywi „i wzięłam do domu na tymczas pieska znajomych z Ukrainy, i ze to przyspieszyło Kikuni odejście bo możliwe że poczuła się niepotrzebna,odrzucona zastąpiona innym psem…. tamta probowala ja zdominować…..Nie pozwoliłam na to , była u nas 7 dni, a potem właśnie moja Kikunia zaczęła gorzej się czuć i wyniki się pogorszyły .
Moja Kikunia nie lubiła zbytnio innych psów, miała tylko te wybrane które tolerowała a tylko z 2 potrafiła się bawic ( ich też juz nie ma..).
Czuję się podle……jak kat…..